Draco wszystko
komplikuje!
Beta: Kite
Millie
Penny Kendall od małego dziecka musiała radzić
sobie sama, lecz wychowanie w sierocińcu dało jej jedno... Twardo stąpała
po ziemi, wiedząc, że może liczyć tylko na siebie. W siedemnaste urodziny
opuściła mury „domu” i rozpoczęła nowe życie. Znalazła tanie mieszkanko,
później zaczęła rozglądać się za pracą.
Wiedziała, że ze znalezieniem zatrudnienia nie
powinna mieć problemów. W Akademii Magii Beauxbatons była najlepszą
uczennicą, zdała egzaminy końcowe z samymi wybitnymi.
Przeglądając ogłoszenia, zwróciła uwagę na
stanowisko asystentki Draco Malfoya. Słyszała o Malfoy Corporation i wiedziała,
że to może być początek jej kariery.
Nie zdziwiła się, gdy otrzymała to stanowisko,
lecz już po pierwszym dniu pracy miała dość… Draco Malfoya! Od rana do wieczora
zasypywał ją pytaniami i wynajdywał jej nowe, coraz to głupsze zadania!
–
Kendall! – wykrzyknął Draco.
Penny westchnęła tylko, gdyż zdążyła się już
przyzwyczaić do jego wrzasków.
–
O co chodzi tym razem? – zapytała z wymuszonym uśmiechem.
– Czy
ten krawat mi pasuje? – Zmarszczył czoło.
– No
wiesz… to jest bardzo, ale to bardzo istotne! – powiedziała, udając, że się
namyśla. – Trzeba napisać do Proroka. Niech wydrukują ankietę z twoim
zdjęciem w tym krawacie, twoje fanki na pewno odpowiedzą na to ważne
pytanie!
–
Wystarczyło powiedzieć nie – mruknął, przewracając oczami.
– Dobra…
nie – powiedziała ze słodkim uśmiechem.
– Nie
znasz się – odparł poważnie i wrócił do pisania raportu jakby nigdy nic.
Penny tylko westchnęła i wróciła do swoich
obowiązków. Tak wyglądał prawie każdy dzień jej jakże wspaniałej pracy.
–
Kendall przynieś mi dokumenty nowej błyskawicy! – zawołał Draco.
Penny spełniła jego uroczą prośbę.
– Siadaj
– powiedział, gdy już miała opuścić jego gabinet.
– Stało
się coś? – zaniepokoiła się.
Pracowała z nim od dwóch lat. Codziennie
miała ochotę rzucić tę robotę, ale jedno ją powstrzymywało… Co? Raczej kto!
Blondyn siedzący przed nią… Dlaczego?
To na pewno przez jego wspaniały charakter?
Nie raczej nie! On ma wredny charakterek…
To przez jego dobre wychowanie?
Też raczej nie to! On jest dobrze wychowany
tylko i wyłącznie wtedy, gdy mu to pasuje!
Więc dlaczego jej serce bije szybciej, gdy
chociaż pomyśli o nim? Dlaczego nie wyobraża sobie nie widzenia go choćby
przez dwa dni?
Miała na to przygotowaną odpowiedź! A była
ona prosta! Zwariowała!
Jak można zakochać się w facecie, który
jest jej szefem, traktuje ją jako encyklopedię, stylistkę, doradcę, ale nie jak
kobietę?!
– Nic
się nie stało – jego głos wyrwał ją z rozmyślań. – Jutro organizuję
kolację dla członka komisji, który ma podbić nam licencje na nową miotłę
i będziesz mi towarzyszyć!
Penny zmarszczyła czoło, zawsze to jakaś
modelka pełniła rolę jego dziewczyny na dany dzień…
–
Dlaczego? – zapytała.
– To
ważny klient – wzruszył ramionami. – Nie mogę pozwolić, by coś poszło nie tak.
–
A jeżeli nie mam ochoty?
–
A jeżeli mnie to nie interesuje?
–
A jeżeli powinno cię to interesować?
–
A jeżeli dalej mam to gdzieś?
–
A jeżeli nie pójdę? – mruknęła.
–
Zaprowadzę cię do tej restauracji siłą – warknął i zmierzył ją
spojrzeniem.
– Co tak
się gapisz?! – oburzyła się.
–
Zastanawiam się, jakbyś wyglądała głową do dołu – uśmiechnął się wrednie.
– Co?!
–
A jak myślałaś, że cię tam siłą zaciągnę? Przerzucę cię jak worek kartofli
i…
– Jesteś
wredny!
– Nie
mów tak. – Machnął ręką. – Bo jeszcze się zarumienię!
– Idiota
z ciebie – westchnęła.
– Ale
jaki uroczy! – Poruszył sugestywnie brwiami.
– Draco,
przyjdź do mojego gabinetu – usłyszeli głos Lucjusza.
Blondyn posłał Penny uśmiech zwycięzcy i wyszedł.
Chcąc nie chcąc, Penny wieczorem była gotowa do
wyjścia.
Spotkanie udało się, a po kolacji
pożegnali się z Panem Filkanem i ruszyli pieszo w kierunku
mieszkania Penny.
– Nie
musisz mnie odprowadzać – mruknęła niepewnie.
– Nie
mam nic ciekawszego do zrobienia – wzruszył ramionami.
–
A nie powinieneś przekazać ojcu, jak poszło? – zapytała.
– Powiem
mu jutro – odpowiedział.
–
Jesteśmy na miejscu – powiedziała, stając przed budynkiem.
– Ej,
a wiesz co to dobre wychowanie? – zapytał z uśmiechem.
– Wiem –
odpowiedziała poważnie. – A ty?
–
Oczywiście – parsknął śmiechem. – Więc zaproś mnie na Ognistą.
– Nie
mam whisky. – Uśmiechnęła się lekko.
– Kawę?
– Mam –
zaśmiała się, wznosząc oczy do nieba. – Znaj moją dobroć Malfoy… Podzielę się
z tobą moją jakże dobrą kawą!
– Ty nie
umiesz parzyć kawy – powiedział Draco, gdy znaleźli się w jej skromnym
lokum.
– Umiem!
– oburzyła się.
– Nie…
Ja wiem o tym najlepiej. – Puścił jej oczko. – Piję to świństwo od dwóch
lat!
– Nikt
ci nie każe. – Spojrzała na niego ze złością.
–
Ślicznie wyglądasz, jak się wściekasz na mnie – powiedział poważnie.
– Ja…
co? Znaczy…
–
Zamilcz Kendall – warknął i pocałował ją namiętnie.
Wiedziała, że może później tego żałować, ale
nie chciała o tym teraz myśleć. W tym momencie liczył się blondyn
trzymający ją w ramionach. To on był najważniejszy, choćby przez tą jedną
noc. Przez jedną noc, która pozostawi jej wspomnienia, które będzie
pielęgnować, gdy jego przy niej nie będzie.
Rano obudziła się sama. Zmarszczyła czoło, lecz
wytłumaczyła sobie, że na pewno musiał być wcześniej w firmie. Przecież
nie potraktowałby jej jak zabawki, prawda?
– No
oczywiście, że nie! – prychnęła – Przecież to Draco Malfoy, szarmancki
mężczyzna wierny jednej kobiecie – dokończyła z goryczą i schowała
twarz w dłoniach. – Penny coś ty zrobiła? – zapytała samą siebie.
Westchnęła i postanowiła, że stawi czoło rzeczywistości.
Od zawsze musiała radzić sobie z bólem odrzucenia, więc dlaczego teraz
miałoby być inaczej? Dlaczego Draco miałby ją pokochać?
– Bo na
to zasługuję – mruknęła cicho i szybko przyszykowała się do wyjścia.
Wiedziała, że będzie to dzień prawdy i gdy wieczorem wróci do domu, będzie
albo najszczęśliwszą kobietą, albo najbardziej zrozpaczoną! – Och, Penny jaką
jesteś optymistką – pokręciła zrezygnowana głową.
Gdy znalazła się w biurze, nie spotkała
się nigdzie z Draco, postanowiła więc poczekać na rozwój wypadków i zabrała
się do pracy. Wiele było do zrobienia, więc miała mało czasu na myślenie, co
w tym przypadku było dobre.
Gdy szukała dokumentów, do biurka podeszła
ładna brązowowłosa kobieta w widocznej ciąży.
– Mogę
w czymś pomóc? – uśmiechnęła się do niej.
–
Mogłabym porozmawiać z Panem Malfoyem? – zapytała, rozglądając się.
– Pan
Malfoy jest w tej chwili na spotkaniu – zmarszczyła czoło i przypatrzyła
się jej uważnie. – Mam wrażenie, że skądś Panią znam.
–
Możliwe – zaśmiała się przybyła. – To ja poczekam.
– Proszę
– zgodziła się, wskazując fotele.
– Penny,
przynieś mi dokumenty nowej miotły – powiedział Draco, przechodząc obok
recepcji, posłał jej powłóczyste spojrzenie i wszedł do Sali
konferencyjnej.
Westchnęła. Nie wiedziała dlaczego, ale wydawał
jej się obcy. Jak gdyby nie chciał dawać jej nadziei.
Szybko ruszyła do działu projektów po potrzebne
dokumenty. Gdy wróciła do recepcji, brązowowłosej kobiety już nie było.
Zastanawiając się, gdzie mogła pójść, szybko podeszła do drzwi Sali konferencyjnej,
zapukała cicho i otworzyła drzwi. Zdziwiła się, widząc kobietę z recepcji
na kolanach Lucjusza Malfoya, lecz nagle uświadomiła sobie, że musi być to jego
żona.
Gdy już miała się odezwać, przerwał jej Draco.
– Kiedy
przyszłaś? – zapytał Panią Malfoy.
– Jakiś
czas temu – odpowiedziała i spojrzała rozbawiona na młodszego blondyna.
– Nie
widziałem cię! – powiedział zaskoczony.
– Byłeś
zbyt zajęty patrzeniem na Penny – posłała mu kpiący uśmieszek.
–
Głupoty gadasz – warknął Draco. – To tylko pracownica, nic dla mnie nie znaczy.
Penny w tym momencie poczuła, jak jej
serce rozpada się na milion kawałków.
– Tu są
dokumenty, o które pan prosił – powiedziała cicho, kładąc dokumenty na
stół.
Cała trójka spojrzała na nią szybko, dopiero
teraz ją zauważając.
– Penny
to nie… – zaczął Draco, lecz dziewczyna tylko pokręciła zrezygnowana głową.
– Nie
ważne Panie Malfoy – odpowiedziała, a w jej głosie było słyszeć żal. –
Jestem tylko pana pracownicą, nie musi się pan mi tłumaczyć, a teraz
proszę wybaczyć, ale skończyłam pracę, więc wracam do domu.
Powiedziawszy to, szybko wyszła, nie chcąc
rozpłakać się przed Malfoyami.
–
Idiotka! Penny jesteś idiotką! – powtarzała sobie w myślach.
– Penny!
– zawołał Draco, na co dziewczyna przyśpieszyła kroku.
Blondyn zaklął pod nosem i w dwóch
krokach ją dogonił. Chwyciwszy ją za łokieć, obrócił ku sobie.
– To nie
tak… – zaczął.
– Nie
musisz mi się tłumaczyć – przerwała mu, powstrzymując łzy. – Zrozumiałam
wszystko dziś rano, gdy obudziłam się sama!
–
Musiałem wyjść – odpowiedział poważnie.
– Mogłeś
mnie obudzić – powiedziała z pretensją. – Albo zostawić głupi liścik!
– Nie
mogłem! – krzyknął, a gdy zaciekawieni pracownicy spojrzeli na nich,
wprowadził ją do swojego gabinetu i zatrzasnął drzwi. – Gdybym cię obudził,
powiedziałabyś lub zrobiła coś, co zmusiłoby mnie do pozostania!
– To by
było koszmarne Panie Malfoy – odezwała się z goryczą. – Stanąć oko w oko
z kobietą, z którą spędziło się noc!
– Nie
rozumiesz Kendall – warknął.
– Więc
mi wytłumacz – poprosiła. – Chyba tyle mi się należy?
– Nie
chciałem się z nikim wiązać na stałe… – zaczął.
– Nie
każe ci się oświadczać!
–
W ogóle nie chciałem być w związku! – powiedział. – To tylko same
problemy!
Penny słuchała go w skupieniu
i z każdym jego słowem coraz bardziej odczuwała ten okropny ból. Gdy
uświadomiła sobie, że nie został z nią do rana, także to odczuła.
– Więc
się nie wiąż – wymamrotała.
– To już
raczej nie wchodzi w grę – odparł ze śmiechem. – Żenię się…
– Co?! –
wykrzyknęła i spojrzała na niego oczami pełnymi bólu. Nie mogła uwierzyć,
że zamierza założyć rodzinę z inną kobietą... – Byłam cholerną zabawką,
z którą przespałeś się przed ślubem?
– Nie –
zaprzeczył i przyciągnął ją do siebie. Chciała się wyrwać, lecz nie
pozwolił na to. – Weszłaś do mojego gabinetu dokładnie dwa lata temu z tym
swoim spojrzeniem, od którego musiałem poluzować krawat, z tymi swoimi
długimi nogami i wrednym charakterkiem!
– Nie
mam wrednego charakterku! – oburzyła się.
– Masz –
zapewnił i pocałował ją w czoło. – Ale nawet go w tobie kocham!
–
Kochasz? – powtórzyła zaskoczona.
– I to
jak wariat. – Tym razem pocałował ją namiętnie. – Wyjdziesz za mnie?
–
Dlaczego odszedłeś dziś rano? – musiała wiedzieć.
–
Chciałem zobaczyć się z moją matką jak najszybciej. – Wzruszył ramionami.
Penny zmarszczyła czoło.
– Nie
rozumiem…
–
Musiałem iść do niej po to – powiedział i wyciągnął z kieszeni
aksamitne pudełeczko, a gdy je otworzył, jej oczom ukazał się przepiękny
kilku karatowy brylant.
– To dla
mnie? – zapytała niepewnie.
–
A widzisz tu kogoś innego? – zakpił.
–
Idiota. – Uderzyła go w ramię. – Naprawdę chcesz się ze mną ożenić?
– Wiesz,
mogę stworzyć harem i zamknąć cię w nim lub…
–
Zamilcz – przerwała mu i pocałowała czule. – Ja pytam poważnie!
– Kocham
cię Penny – odparł poważnie.
– Ja
ciebie też – wyszeptała.
Draco włożył jej pierścionek na palec i chwycił
za rękę.
– Gdzie
idziemy? – zdziwiła się.
– Po
gratulacje – powiedział, otwierając drzwi. – Idziemy do ojca i Granger!
–
A jak nie będzie zadowolony z takiej synowej? – zapytała z obawą.
– To
jego problem – warknął. – On mnie nie pytał o zdanie, gdy Granger została
moją macochą!
– Więc
robisz mu na złość? – zaniepokoiła się.
– Mój
ojciec nie ma tu nic do rzeczy – odpowiedział poważnie. – A coś mi się
wydaje, że panna-wiem-to-wszystko już go oświeciła, co do moich uczuć do
ciebie!
– Panna-wiem-to-wszystko?
– zdziwiła się.
– Eh,
tak nazywałem Granger w szkole – mruknął, gdy szli korytarzem. – Była
strasznie upierdliwa… dalej jest!
Penny tylko się roześmiała, lecz, gdy stanęli
przed drzwiami sali konferencyjnej, zacisnęła mocniej dłoń na ręce Draco.
– Nie
martw się – pocieszył ją.
Gdy weszli, zastali Hermionę siedzącą na
kolanach Lucjusza i śmiejącej się z czegoś, lecz gdy tylko ich
zobaczyła, natychmiast spoważniała.
– No
więc? – zapytała, sugestywnie poruszając brwiami.
–
Poznajcie moją narzeczoną – powiedział Draco.
–
Wygrałam – pisnęła Hermiona i szybko wstała, by chwilę później składać im
gratulacje.
Lucjusz nadal siedząc, założył ręce na pierś.
–
Zwalniam panią – odezwał się po chwili.
– Ale… –
zaczęła załamana Penny – Ja potrzebuję tej pracy!
– Po co?
– zdziwił się Lucjusz. – Synu, błagam powiedz mi, że twoja przyszła żona nie ma
tych cholernych zapędów do pracy co Hermiona.
– Niestety
– westchnął Draco i objął narzeczoną. – Skarbie on cię zwalania, ponieważ
jako moja żona nie musisz pracować.
–
A ten to samo – mruknęła Hermiona. – Co wy macie z tym, by kobieta
siedziała w domu?!
–
Mężczyzna ma zapewnić byt rodzinie – odparł stanowczo Draco.
–
Tłumacz jej dalej – zakpił Lucjusz. – Mi się nie udało, a tobie się niby
uda?
– Więc
ona ma zamiar pracować?! – zdziwił się Smok.
–
Kupiłem dla niej księgarnię, jak już chce, to niech ma. – Lucjusz wzruszył
ramionami.
– Mogę
ci pomagać? – zapytała Penny Hermionę.
–
Oczywiście – ucieszyła się Pani Malfoy. – Będzie wspaniale! – powiedziała
i wyszła wraz z Penny z pomieszczenia, omawiając swoje pomysły.
– Wiesz,
że one teraz zrobią z nami, co chcą? – zapytał Draco.
–
Hermiona już robi, co chce – zaśmiał się Lucjusz. – I jakoś nie narzekam! Mh…
a tak się zastanawiam, dlaczego powiedziałeś, że to tylko pracownica,
skoro miałeś zamiar się oświadczyć?
–
Chciałem powiedzieć tobie o nas, dopiero gdy zgodzi się zostać moją żoną –
odparł Draco, wzruszając ramionami. – Choć gdybym od razu wyznał jej swoje
uczucia, przynajmniej nie musiałbym biec za nią i wszystkiego tłumaczyć.
– Zawsze
wszystko komplikowałeś synu – mruknął rozbawiony Malfoy i skierował się do
drzwi.
Sześć lat później
Penny spojrzała na Dracona z uśmiechem.
Nie mogła uwierzyć, że sześć lat temu ten
wkurzający dureń… znaczy jej kochany blondyn poprosił ją o rękę. Dwa
miesiące później była już Panią Malfoy.
Po dwóch latach na świat przyszedł Scorpius.
Peny była szczęśliwa, lecz Draco wiedział, że coś ją gryzie. Pewnego dnia,
dokładnie trzy lata temu zostawił syna pod opieką ojca i Hermiony i wziął
żonę na spacer.
–
Kochanie, ja wiem, że coś jest nie tak – powiedział poważnie.
– Nieprawda!
– zaprzeczyła lecz nie zbyt przekonująco.
–
Powiedz, o co chodzi.
–
Chciałabym mieć więcej dzieci – wyszeptała, spuszczając głowę.
– I to
ten problem?! – wykrzyknął zdumiony. – Kobieto przed tobą stoi najwspanialszy
ojciec świata!
– I
jakże skromny – zaśmiała się.
– Penny,
o co chodzi? – przytulił ją mocno.
–
Chciałabym… Gdy byłam mała, marzyłam, że przyjdzie po mnie jakieś małżeństwo,
które będzie zachwycone, mogąc mieć mnie za córkę…
– Ale
nikt nie przyszedł – dokończył za nią.
– Tak –
mruknęła. – Trzy miesiące temu byłam odwiedzić moich dawnych wychowawców… Była
tam taka mała dziewczynka… Ma trzy lata i ma na imię Anastazja…
– Penny…
– zaczął Draco, nagle puścił ją i teleportował się gdzieś.
– No
pięknie – Penny poczuła, jak w jej oczach pojawiają się łzy. –
Wystraszyłam go!
Zaczęła iść powoli w kierunku domu. Gdy
już była prawie na miejscu, pojawił się obok niej Draco ze Scorpiusem na
rękach.
– Co się
stało? – zapytała, głaszcząc śmiejącego się synka.
–
Idziemy poznać Anastazję – odpowiedział, wzruszając ramionami i złapawszy
ją za rękę, teleportował się do sierocińca.
I tak oto rodzina Malfoyów powiększyła się
o małą dziewczynkę, która stała się ukochaną siostrzyczką Scora i córeczką
Dracona.
– Jesteś
szczęśliwa? – zapytał Draco, obejmując ją od tyłu.
Penny odwróciła się twarzą do niego i pocałowała
namiętnie.
– Dzięki
tobie – wyszeptała.