poniedziałek, 30 marca 2015

Pora zacząć żyć...



Mam nadzieję, że się spodoba :)
Miała być inna para, ale dostałam od was parę wiadomości by opisać właśnie tą, więc oto jest ;)



Severus Snape… co można powiedzieć o tym mężczyźnie?
Pytając uczniów Hogwartu, usłyszymy, że to stary, wredny i mściwy Mistrz Eliksirów…
Pytając profesorów, że uzdolniony, samotny i surowy człowiek….
Pytając dyrektora Hogwartu, dowiemy się, że Severus jest odważnym, zamkniętym w sobie  człowiekiem po przejściach…
A pytając jego samego? Prychnie i wyjdzie trzaskając drzwiami….
Hermiona Granger zamknęła swój notes i spojrzała na Snape’a który siedział przy swoim biurku i mrucząc przekleństwa  pod nosem sprawdzał eseje drugiego roku.
-Nie gap się Granger- warknął nie odrywając wzroku od prac uczniów.
-Wiesz co sobie przypomniałam?- zapytała i nie czekając na odpowiedź kontynuowała- Dzień w którym zrozumiałam , że jesteś dla mnie ważny…
-Nie kończ- przerwał jej- Nie zmienię zdania!
-Mógłbyś chociaż o tym pomyśleć!- wykrzyknęła wstając ze swojego krzesła- Czemu tak trudno ci zaakceptować moje uczucia?!
-Ponieważ nie są one odwzajemnione- odparł sucho patrząc jej w oczy.
Hermiona skuliła się w sobie , pokręciła zrezygnowana głową i wyszła cicho zamykając za sobą drzwi.
Wiecie , co by uczniowie powiedzieli na temat Gryfonki?
Prymuska, wie wszystko, najważniejsze są dla niej oceny.
A profesorowie?
Uzdolniona, dąży do celu, pracowita.
Dyrektor?
Dzielna, wierzy w ludzi, nie poddaje się…
A Snape?
Wkurzająca, irytująca, gadatliwa, przemądrzała, mądra, piękna, za mała, za młoda…
Severus schował twarz w dłonie.
Jak miał z nią walczyć?
-Severusie –usłyszał zmartwiony głos, przybrał beznamiętny wyraz twarzy i spojrzał na Minerwę McGonagall.
-O co chodzi?- zapytał.
-Widziałam jak Hermiona stąd wychodziła- powiedziała i zajęła miejsce na którym poprzednio siedziała Hermiona- Dlaczego ją tak traktujesz?
-Żeby dała mi spokój- warknął.
-Nie chcesz spokoju- profesor transmutacji uśmiechnęła się lekko- Uwielbiasz się z nią kłócić!
-Za dużo przebywasz z Albusem – prychnął- Na ciebie przechodzi jego szaleństwo!
-Wiem co mówię- odparła z dumą – Zależy ci na niej! Odkąd pobiera u ciebie praktyki, masz szansę się do niej zbliżyć, ale oczywiście cały czas ją obrażasz!
-Zasłużyła na to- powiedział wracając do sprawdzania prac.
-Każdy ma swoją wytrzymałość- odezwała się po chwili milczenia Minerwa- Jeżeli w porę nie zaryzykujesz, stracisz ją…
-Może odejść już dzisiaj- wzruszył ramionami.
-Żebyś później nie żałował- ostrzegła go i zostawiła samego.
Snape prychnął.
Czy wszyscy powariowali?! Czemu wmawiają mu , uczucia jakie niby żywi do Gryfonki?
-Wiedziałem , że cię tutaj znajdę- usłyszał i przewrócił oczami.
-Oczywiście- zaczął oschłym tonem- Najpierw Minerwa,  a teraz ty! Mogłem się tego spodziewać!
-Więc jak sądzę, jesteś przygotowany na tą rozmowę- odparł z uśmiechem Albus i usiadł na krześle Hermiony.
-Nie zależy mi na tej małej- powiedział- Koniec rozmowy, tam są drzwi.
-Wszyscy uważają, że Hermiona najbardziej pragnie zostać Mistrzem Eliksirów, by pracować w jakiejś wielkiej korporacji  i zrobić karierę…
-Czego chcesz Albusie?- zapytał zmęczonym głosem Severus.
-Rok temu , gdy Hermiona skończyła szkołę, natknęła się na zwierciadło… nie muszę ci mówić, jakie- kontynuował  nie zważając na zmarszczone czoło Mistrza Eliksirów- Gdy poprosiła mnie , bym przekonał cię, do zatrudnienia jej w charakterze asystentki, czy jak wolisz wkurzającej stażystki…
Wyjawiła mi , że jej marzeniem, jest związek z mężczyzną wrednym i aroganckim, ale także wspaniałym i szczodrym, na początku myślałem że to o tobie, ale po tym szczodrym i wspaniałym zwątpiłem…- uśmiechnął się- No ale oczywiście chodziło o ciebie. – zaśmiał się ze zdumionej miny Snape’a- Nie dziw się tak – poprosił – Przecież Hermiona nie wytrzymałaby z tobą tego roku, jeżeli nie kochałaby cię. Nie sądzisz?
-Wyjdź- wycedził Snape przez zaciśnięte zęby.
-Jak sobie życzysz- Dumbledore z uśmiechem opuścił gabinet.
-Zabiję kogoś- mruknął Mistrz Eliksirów i spojrzał na krzesło … krzesło Hermiony.
-Cholera! Muszę je wyrzucić- postanowił i machnięciem różdżki pozbył się niechcianego mebla.
-Severusie!- usłyszał wesoły głos.
-To jakieś żarty?!- krzyknął na widok Molly Weasley.
-Oczywiście , że nie- obruszyła się kobieta i wyczarowała sobie krzesło, po czym usiadła – Okazuje się, że to ja muszę ci przemówić do rozsądku!
-O czym ty mówisz?- zdenerwował się- Nie możecie zostawić mnie w spokoju?
-Nie- odparła rudowłosa i założyła ramiona na pierś-  Hermionka jest dla mnie jak córka!
-Więc sobie ją weź- podsunął.
-Problem w tym, że ona nie chce stąd odchodzić- powiedziała Molly wzdychając ciężko- Nie muszę chyba ci mówić, że zawsze sobie wyobrażałam Hermionę i Rona razem… eh tak pragnęłam mieć tą wspaniałą dziewczynę w rodzinie. Niestety dla Rona, a na szczęście dla ciebie, ona pragnie ciebie!
-Daj sobie spokój i wracaj do domu- zasugerował.
-Chcę żeby Hermiona była szczęśliwa- odparła Molly wstając- Zastanów się, czy chcesz być samotny do końca życia, gdy taka młoda i ładna kobieta chce z tobą być!
Daj sobie szanse Severusie! Odpokutowałeś już swoje winy!
-Wyjdź- powiedział tonem nie znoszącym sprzeciwu.
Pani Weasley westchnęła i wyszła.
Snape wstał gwałtownie i ruszył w jedyne miejsce w którym mógł w samotności pomyśleć.
Gdy znalazł się na wieży astronomicznej zapatrzył się w błonie. Było już późno, uczniowie siedzieli w swoich pokojach wspólnych. Tylko jedna samotna postać spacerowała po błoniach…
Severus stał bez ruchu obserwując Hermionę , która z pochyloną głową stanęła przy jeziorze.
Jako uczennica, zawsze go irytowała.  Zawsze przygotowana i chętna do odpowiedzi. Każdy eliksir ważyła doskonale. Była otoczona przez przyjaciół. Miała wsparcie rodziny. Była lubiana, choć przecież powinna być traktowana źle… on był taki jak ona! Lecz nie miał ani przyjaciół , ani rodziny.
Był samotny , rozgoryczony i skryty.
Marzył…. Tak , nawet on kiedyś marzył.
Lecz marzenia , nie zmienią rzeczywistości…. Nie sprawiły, że Lily go pokocha, nie został jej mężem i ojcem jej dzieci… stracił ją….
Zmarszczył czoło.
Jej oczy… zielone, nawiedzały go w snach przez długie , samotne lata. A teraz? W snach widzi brązowe…
Jej włosy… rude, proste i długie, więc dlaczego teraz podobały mu się kręcone i krótsze?
Jej postępowanie… była wierną przyjaciółką , do czasu jego potknięcia… do czasu nazwania ją szlamą… więc dlaczego… dlaczego Hermiona Granger nie porzuciła go, gdy przy każdej okazji nazywał ją tak?
Dlaczego zawsze obawiał się tego rozstania? I dlaczego do cholery nie może przypomnieć sobie tego uczucia, które żywił do Lily? Dlaczego , to właśnie kobieta przy jeziorze zaprząta mu głowę?
-Świat idzie na przód- usłyszał. Westchnął i odwrócił się w stronę  z której dochodził głos.
-Chciałbym pobyć sam Lupin- warknął – Więc odejdź!
-Hermiona nie będzie czekała wiecznie- ostrzegł wilkołak nie zważając na jego słowa- Każdy widzi, że ci zależy, po prostu się odważ… przecież nie jesteś tchórzem.
-Nie twój interes- prychnął odwracając się do niego plecami.
-Nie kochasz już Lily- Lupin stanął obok niego i też wpatrywał się w Hermionę- Wydaje mi się, że przestałeś ją kochać, gdy się od ciebie odwróciła, lecz nie chciałeś tego przyznać..
-Nie wtrącaj się w …
-Nie robię tego- Remus uśmiechnął się lekko- Wojna się skończyła, zacznij żyć Severusie.
-Wystarczy , że ty to robisz!
-No cóż, Tonks jest tak samo uparta jak Hermiona, i nie pozwoliła mi uciec- zaśmiał się, po czy spoważniał- Ale też moja w ty, zasługa , ponieważ   na czas się obudziłem i nie straciłem jej… miejmy nadzieję, że Hermiona nie obmyśla teraz co będzie robić, gdy odejdzie.
Z tymi słowami Remus odszedł.
-Ona nie odejdzie- mruknął sam do siebie- Nie podda się…
Nagle dotarło do niego co robi…
Stoi sam na wieży astronomicznej i obserwuje kobietę, która wierząc jego słowom nie jest  dla niego nikim ważnym!
-Kretyn!- warknął i szybko zbiegł na błonie.
-Co tutaj robisz?- zapytała zaskoczona Hermiona gdy nagle pojawił się obok niej.
-Zamilcz- powiedział i przyciągnął ją do siebie, po czym pocałował namiętnie.
Gdy oderwali się od siebie obojgu brakowało tchu.
-Severus…- zaczęła niepewnie Hermiona.
-Byłaś irytująca- warknął opierając czoło o jej czoło- Może dlatego ci się udało?
-Co mi się udało?- zapytała z nadzieją.
-Zależy mi na tobie- odparł zgodnie z prawdą i począł jak wielki ciężar spada mu z serca- Nadszedł chyba czas by zacząć żyć.
-Teraz?!- zapytała podejrzliwie- Dlaczego właśnie teraz? Godzinę temu mnie nie chciałeś…
-Nie możesz po prostu przyjąć do wiadomości , że mi zależy?! – warknął- Musisz wszystko wiedzieć?
-Taka już moja natura- odparła z godnością.
-Mścisz się, za to, że tak długo zwlekałem- domyślił się.
-Zasłużyłeś sobie- powiedziała z lekkim uśmiechem.
-Potrzebowałem czasu Granger- odparł po chwili ciszy- Od dzisiaj jesteś na mnie skazana.
-Nareszcie- zwołała i zarzuciła mu ramiona na szyję- Już traciłam nadzieję!
-Jesteś uparta jak mało kto Gryfonko- powiedział gładząc ją po policzku, po czym spoważniał- Nie oczekuj, że zmienię się w jakiegoś zakochanego szczeniaka! Nie mam zamiaru rezygnować z posępnej miny i wrednego charakteru!
-Cieszę się – odparła i pocałowała go czule- Właśnie to w tobie kocham najbardziej- zaśmiała się szczęśliwa.
Hermiona obudziła się rano i zaskoczona rozejrzała się po surowym wnętrzu. Oprócz łóżka w pokoju znajdowała się szafa i komoda. Co ona tutaj robiła?
Nagle usłyszała szelest, odwróciła głowę i na jej ustach pojawił się promienny uśmiech na widok śpiącego Severusa. Wspomnienia wróciły. Pamiętała ich rozmowę nad jeziorem , oraz późniejsze milsze konsekwencje tejże rozmowy.
Z westchnieniem przytuliła się do mężczyzny.
Nadal nie mogła uwierzyć w to, że są razem. Przez cały rok , obrażał ją, zbywał, namawiał do odejścia… wczoraj nad jeziorem zastanawiała się , czy jest w stanie pożegnać się z nim na zawsze…
Merlin jednak nad nią czuwa , i teraz mogła cieszyć się życiem z Severusem Snape’m, który ją…
Zmarszczyła czoło. Kocha ją… prawda?
Po cichu wyszła z łóżka chwyciła jego koszulę i ubrała na swoje nagie ciało. Spojrzała jeszcze na Severusa, po czym wyszła i usiadła na kanapie w salonie.
Przestudiowała wczorajszą rozmowę… Ona powiedziała, że go kocha, a on?
Wspomniał tylko o rozpoczęciu nowego życia, czy to nie znaczyło to samo?
-Nie- odpowiedziała sobie na głos. Wstała gwałtownie i ruszyła do sypialni. Gdy się w niej znalazła, jednym ruchem ściągnęła koc z mężczyzny.
-Co ty wyprawiasz?!- wykrzyknął budząc się.
-Jeżeli uważasz, że słowa „ czas zacząć żyć” wystarczą, to grubo się mylisz!- odpowiedziała zła – Oczekuję, wyznań miłości przynajmniej raz dziennie, możliwości przytulania i trzymania cię za rękę w każdym momencie gdy przyjdzie mi na to ochota, oraz chcę mieć dzieci Snape! Więc pogódź się z tym  i… i tyle- dokończyła i czekała…
Mistrz Eliksirów pokręcił głową , okrył się na nowo kocem i zamknął oczy.
- Snape ty kretynie!- krzyknęła tracąc cierpliwość.
-Czego chcesz?!- usiadł gwałtownie- Mamy już teraz zabrać się za robienie dziecka?! Jeżeli tak , to muszę cię oświecić panno Granger, że do tego musisz znajdować się blisko mnie, najlepiej w pozycji horyzontalnej , a jak na razie…- nie dokończył ponieważ Hermiona szybko położyła się obok niego i zamknęła mu usta pocałunkiem.
-Więc mnie kochasz?- zapytała gdy oderwali się od siebie.
-A to nie oczywiste?- zapytał wzdychając- Granger ostrzegałem, że nie zmienię się w…
-Wiem- przerwała mu- Ale chciałabym…
-Kocham cię – powiedział i pocałował ją namiętnie, po czym odwrócił się do niej plecami- To ci powinno wystarczyć na najbliższe trzydzieści do czterdziestu lat! Dobranoc!
Hermiona przez chwilę przyglądała się mu osłupiała, po czym wybuchnęła śmiechem.
-Jesteś niemożliwy- śmiała się – Wyznajesz mi miłość, a potem idziesz sobie spać?!
-Jest trzecia rano- mruknął.
-Co?- spoważniała i rozglądnęła się po pokoju. Jako , że znajdował się w lochach, nie było tu okna, więc nie wiedziała czy  jest dzień czy noc- A ja myślałam…
-Nie wychodzi ci to- odparł odwrócił się i przyciągnął ją do siebie i okrył kocem- Śpij.
Hermiona z uśmiechem wtuliła się w niego i zapadła w sen.
-Wstawaj Granger!
-Romantyczne przebudzenie- mruknęła rozespana.
-Na inne nie licz- odparł i pocałował ją w czoło.
-Czemu mam wstać z ciepłego łóżka i z wygodnej poduszki, którą jest twoje ramie?- zapytała zdziwiona.
- Zaraz zwali się tu chmara ryżych pomiotów,  wraz z Albusem i Minerwą- powiedział zrezygnowany.
-A po co?!- zaskoczona spojrzała na niego.
-Domyślam się, że stęsknili się za mną- powiedział poważnie.
Hermiona zachichotała i złożyła pocałunek na jego garbatym  nosie.
-A tak poważnie?
-Chcą sprawdzić, czy nie przytrzymuje cię tutaj siłą- podrapał się po brodzie- Widocznie uważają, że nie możesz być w mojej sypialni z własnej woli.
-Coś ci się pomyliło kochanie- odparła i pogłaskała go po policzku- To ja od roku za tobą gonię, więc raczej sprawdzić chcą czy nie napoiłam cię eliksirem miłosnym.
-Coś w tym musi być- drażnił się z nią.
-Miłość- wyszeptała z ustami przy jego ustach.
-Czarownica- mruknął i pocałował ją czule, po czym odsunął się z przekleństwem.
-Co się stało?- zmarszczyła czoło gdy wstał z łóżka i zakładał spodnie.
-Idioci przybyli- warknął.
-Skąd wiesz?
-Ktoś próbuje zdjąć zaklęcia z drzwi- odparł wychodząc.
Hermiona przez chwilę siedziała na łóżku i wpatrywała się w drzwi za którymi zniknął Severus. Jeżeli się nie myliła, a miała nadzieję, że nie to powinien pojawić się z powrotem za…
5
4
3
2
Trzask drzwi.
1
- Pozbyłem się ich- oznajmił wracając.
-Wiedziałam- zaśmiała się i wyciągnęła do niego ręce- Dzisiaj się stąd nie ruszamy!
-Pierwszy raz się z tobą zgadzam Granger- powiedział z zadowolonym uśmieszkiem.

Dwa lata później
-Zabiję- warknął wściekły Severus Snape , widząc jak do Hermiony podchodzi Ron.
-Nie sądziłam , że dożyje dnia w którym będziesz zazdrosny- powiedziała Minerwa stając obok niego.
-Nie jestem zazdrosny- oburzył się nie spuszczając wzroku z Gryfonki- Zabicie tego kretyna , nie ma z tym nic wspólnego!
-Więc jak to nie zazdrość to co?- zapytała rozbawiona profesor transmutacji.
-Chronię to co należy do mnie- odparł z beznamiętnym wyrazem twarzy.
-Ach ta miłość- zaśmiała się Minerwa i odeszła.
-Ją też zabiję- mruknął pod nosem- Będzie na liście po Weasleyu i przed Potterem!
-Co tam mamroczesz?- zapytała Hermiona przytulając się do niego.
-Wychodzimy już?- zignorował jej pytanie.
-Dopiero przyszliśmy!- odparła z uśmiechem- Ron mówił mi jak…
-Nie interesuje mnie ten głupiec – przerwał jej- I nie chce o nim słuchać, chyba , że chcesz żebym się go pozbył!
-Jak zawsze uroczy- pocałowała go w policzek- To ważny dzień dla niego!
-Nauczył się pisać swoje imię?- zapytał Severus zdziwiony.
-Jesteś wredny- uderzyła go ze śmiechem w ramie.
-Dziękuję- odparł z dumą.
-Jesteś niemożliwy – westchnęła- Ronald dostał się do drużyny i to właśnie dlatego…
-Dlatego wyciągnęłaś mnie o świcie z łóżka w niedziele rano- warknął.
-Ale…- zaczęła, lecz widząc jego minę przerwała -  No dobrze… może faktycznie zmusiłam cię…
-Zmusiłaś?- prychnął- Zastosowałaś najpodlejszy ze znanych mi szantaży!
-Nie prawda!
-Prawda Granger- przyciągnął ją do siebie- Dla ślizgona to jest ostateczność! A ty zrobiłaś to po mistrzowsku!
-Powiedziałam tylko, że  będę szczęśliwa gdy pojawimy się w Norze- odparła z nieśmiałym uśmiechem.
-Raczej brzmiało to tak” Severusie, będę szczęśliwa gdy się tam zjawimy! Pamiętaj też, że gdy ja jestem szczęśliwa to ty też! „- przedrzeźniał jej ton- A wiesz, że naprawdę wiem, co miałaś na myśli mówiąc to! Zamieniłabyś moje życie w piekło!
-Co się nie stanie, ponieważ tu jesteśmy- uspokoiła go i pocałowała czule, po czym spojrzała na niego poważnie- Naprawdę zmusiłam cię do przyjścia tutaj?
-Granger sama wiesz, że nie umiem ci nic odmówić- warknął i położył dłoń na jej zaokrąglonym brzuszku- I ty umiesz to wykorzystać.
-Uwielbiam spędzać z tobą czas- powiedziała – Ale miło czasem wyjść i spotkać się z przyjaciółmi… ale wiesz…
-Nie wiem, ale mnie zaraz uświadomisz- mruknął.
-Pomyślałam, że za godzinę, możemy wrócić do domu- odparła zarzucając mu ramiona na szyję- Powiemy, że jestem zmęczona i muszę odpocząć…
-Jesteś zmęczona?!- wykrzyknął- I dopiero teraz mi to mówisz?! Wracamy do domu…
-Nie jestem Snape- uspokoiła  go – To będzie takie drobne kłamstewko!
-Panna-wiem – to – wszystko, chce kłamać?- uśmiechnął się prawie niezauważalnie- Już, wiem czemu cię kocham.
-Czemu?- zapytała.
-Zaczynasz się zmieniać w Ślizgonkę- zażartował.
-Nie strasz!- wykrzyknęła przerażona, po czym się roześmiała – Porozmawiam jeszcze z Ginny i możemy wracać- powiedziała , pocałowała go i odeszła w stronę przyjaciółki.
-Żałujesz?- usłyszał za sobą poważny głos.
-Czego?- zapytał zdziwiony patrząc na Albusa.
-Tego, że odważyłeś się żyć- odparł ,a na jego twarzy pojawił się uśmiech.
-Nigdy nie będę tego żałować- warknął, chcąc ukryć uczucia.
-Cieszę się z tego- przyznał Dumbledore.
Gdy Severus został sam, zamyślił się.
Powinien być wdzięczny Minerwie, Albusowi, Molly , a nawet Lupinowi , za to, że starali się mu udowodnić, że powinien przyjąć miłość ofiarowaną mu przez Hermionę, ale nie zamierzał!
Sam doszedł do tego! Może trochę opornie, ale samodzielnie!
-Hermiona promienieje- powiedziała Molly radośnie.
-To dobrze- mruknął Snape , podziwiając swoją żonę.
-Ale najbardziej to widać, gdy jest z tobą- odparła rozanielona- Widać , że cię kocha!
-Wiem o tym- warknął i spojrzał na rudowłosą spod przymrużonych powiek-O co ci chodzi?
-O nic- wzruszyła ramionami- Jestem po prostu szczęśliwa! Wszystkie moje dzieci ułożyły sobie życie, za miesiąc Ginny z Harrym się pobierają, a Hermiona i ty zostaniecie za niedługo rodzicami!  Wreszcie jest tak jak powinno być.
-Najwyższy czas- mruknął.
-Teraz chyba moja kolej- zaśmiał się Lupin , gdy Pani Weasley odeszła by pomóc Fleur.
-Odejdź- wycedził przez zaciśnięte zęby Snape.
-Chcesz zniszczyć tradycje?- zaśmiał się.
-Z przyjemnością- odparł Mistrz Eliksirów, podszedł do Hermiony i bez słowa teleportował ich w pobliże Hogwartu.
-Co się stało?!- wykrzyknął zdezorientowana, patrząc na męża który zostawił ją i ruszył w stronę szkoły.
-Pora do domu- odparł nie zatrzymując się.
-Severus!- oburzyła się.
Snape westchnął i poczekał , aż do niego podejdzie.
-Wystarczyło powiedzieć , że chcesz wrócić- powiedziała – Pożegnalibyśmy się ze wszystkimi!
-Chciałem pobyć z ciężarną żoną sam na sam- warknął- Bez kretynów! Tak trudno to zrozumieć!
-Trzeba było tak od razu, kretynie!- prychnęła i ruszyła szybko przez siebie- Śpiesz się Snape! Nie mam zamiaru na ciebie długo czekać!- zawołała ze śmiechem.
Severus uśmiechnął się i dogonił ją.
Hermiona pocałowała go czule, po czym chwyciła za rękę i oboje ruszyli do swoich komnat , by tam rozkoszować się swoim towarzystwem.
Nic, ani nikt nie był im więcej do szczęścia potrzebny.

                               
                                          
 Jak by ktoś miał czas i ochotę zostać moją betą niech napiszę na mojego meila ;)
Przeglądałam swoje miniaturki i widzę tam wiele błędów, sama zaczęłam je poprawiać , ale robię dużo błędów, a zważywszy na to , że je pisałam, nie zauważam wielu pomyłek ;)

poniedziałek, 16 marca 2015

Niewyobrażalnie szczęśliwi...



Niewyobrażalnie szczęśliwi...

Beta: Kite Millie
Rudowłosa siedziała na łóżku, patrząc na leżącą na stole kopertę. Wiedziała, co ona zawiera… Od dwóch dni czytała te same zdania..

Z wielką przyjemnością zawiadamiamy, iż została Pani przyjęta do drużyny Harpii!
Oczekujemy Pani przybycia, jutro o piętnastej.
Niepojawienie się jest równoznaczne, ze skreśleniem Pani z listy zawodniczek…

Jej marzenie się spełniło… Ale nie najważniejsze – poprawiła się w myślach. Jej najważniejszym marzeniem był Wybraniec, Zbawca czarodziejskiego świata….
 – Oj Ginny dorośnij – mruknęła, opierając się plecami o ścianę.
Od lat kocha Harry'ego, a on? Traktuje ją jak siostrę Rona, nikogo więcej!
 – Ginny, zejdź na chwilę – usłyszała wołanie Pani Weasley.
Ginny Weasley stanęła w drzwiach salonu, nie mogąc zrobić następnego kroku. Dlaczego? Z powodu Harry'ego Pottera siedzącego na kanapie.
 – Witaj Gin – przywitał się z nieśmiałym uśmiechem.
 – Ginny – upomniała ją matka, gdy rudowłosa w milczeniu wpatrywała się w Wybrańca.
Ginny otrząsnęła się i rozglądnęła po pomieszczeniu. Była obecna cała rodzina, a ona…
Ona musiała uciec!
 – Muszę… – zaczęła i zmarszczyła czoło, szukając odpowiedniej wymówki. – Spotkać się z Hermioną!
Powiedziawszy to, szybko wbiegła do kominka, i, nie zważając na zdumione miny Weasley’ów, przeniosła się do Malfoy Manor.
Gdy stanęła w przestronnym i bogato urządzonym salonie, westchnęła zagubiona. Stanąwszy w korytarzu, spojrzała w stronę schodów.
 – Hermiona? – zawołała nieśmiało Ginny.
 – W sypialni Weasley – usłyszała za sobą i podskoczyła przestraszona. Gdy odwróciła się, ujrzała Lucjusza Malfoy’a z drwiącym uśmieszkiem.
 – Ja… – zaczęła.
 – Czyżbyś nie umiała sformułować normalnego zdania? – zakpił.
 – Oczywiście, że potrafię – prychnęła. – Po prostu mnie pan przestraszył! Nie słyszał pan, że zachodzenie kogoś od tyłu jest zabronione?
 – Nie – odparł, unosząc w górę brew. – A na pewno nie w moim własnym domu.
 – Ginny! – Po schodach zbiegła Hermiona, kończąc ich 'miłą' konwersację. – Ale się za tobą stęskniłam!
 – Ja za tobą też – przyznała rudowłosa, ściskając przyjaciółkę.
 – Mam nadzieję, że Lucjusz był dla ciebie miły – powiedziała Hermiona, patrząc zmrużonymi oczami na mężczyznę.
 – Jak zwykle – warknął.
 – Czyli należą ci się przeprosiny Ginny – zaśmiała się Hermiona.
 – Twoja wiara w moje dobre wychowanie jest porażająca – wycedził Lucjusz przez zaciśnięte zęby.
Ginny miała wrażenie, że blondyn zaraz przeklnie Hermionę. Jakie więc było jej zdumienie, kiedy przyciągnął ją do siebie i pocałował czule.
 – Wrócę wieczorem – mruknął.
 – Miłej pracy – powiedziała Hermiona z uśmiechem.
 – Miłej pracy – powtórzyła Ginny machinalnie.
Lucjusz teleportował się, zostawiając Gryfonki same.
 – Nadal nie wierzę – mruknęła Ginny.
 – W co? – zdziwiła się Hermiona, prowadząc rudowłosą do salonu.
 – W to, że jesteś jego żoną – odparła i rozejrzała się dookoła. – Nie przyzwyczaję się do tego nigdy!
 – Ja też – przyznała ze śmiechem Hermiona, po chwili spoważniała. – Gin… co się dzieje? Oczywiście cieszę się, że mnie odwiedziłaś, ale zawsze chcesz spotkać się gdzieś na Pokątnej, więc jeżeli zjawiłaś się w Malfoy Monor, to…
 – Harry wrócił – przerwała jej, spuszczając głowę.
 – Harry… – Hermiona usiadła gwałtownie. – Dlaczego ja o tym nie wiem?
 – Ponieważ wrócił kilka minut temu – odparła Ginny, wzruszając ramionami.
 – Jak kilka… moment! – wykrzyknęła. – On dopiero wrócił i pojawił się w Norze, a ty znalazłaś się tutaj?!
Dlaczego? Przecież tak za nim tęskniłaś i…
 – A jak kogoś poznał? – Ginny wstała i zaczęła krążyć po pomieszczeniu. – Jak się zakochał i chce nam to oznajmić?
 – Harry by tego nie zrobił – odparła z przekonaniem Hermiona. – Napisałby mi o tym! A ani słowem nie zająknął się o kobiecie w swoim życiu!
 – A jeżeli? – zapytała rudowłosa. – Nie przeżyję tego!
 – Gin – Hermiona przytuliła przyjaciółkę. – Jesteś odważną i …
 – Nie – zaprzeczyła ze łzami w oczach. – Nie wtedy gdy chodzi o Harry'ego.
 – Więc jest tylko jedno wyjście – powiedziała poważnie Hermiona.
 – Jakie? – Ginny spojrzała na nią z ciekawością.
 – Powiedz mu. – Wzruszyła ramionami.
 – Ja? – oburzyła się Ginny. – A potem spalę się ze wstydu, gdy powie, że jestem tylko siostrą Rona i…
 – I wyjedziesz – przypomniała jej Hermiona.
Ginny w ciszy wpatrywała się w przyjaciółkę.
 – Wyjadę – powtórzyła i szybko korzystając z kominka, znalazła się spowrotem w Norze.
Cała rodzina spojrzała na nią zdziwiona.
 – Ginny, co się stało? – zapytała zaniepokojona Pani Weasley.
 – Nic – odparła i spojrzała na Harry'ego. – Potter musimy porozmawiać – powiedziała i nie czekając na nic, wyszła z domu.
Po chwili w ogrodzie zalazł się Harry.
 – Mogę ci w czymś pomóc? – zapytał. Ginny nie odpowiedziała, tylko podeszła do niego, zarzuciła mu ramiona na szyję i pocałowała namiętnie.
Gdy oderwali się od siebie, oboje z trudem łapali powietrze.
 – To było… łał – powiedział Harry.
 – Łał – powtórzyła cicho Ginny – Tak właśnie to sobie wyobrażałam…
 – Pocałunek? – zapytał Harry.
 – Pocałunek… z tobą – poprawiła go i westchnęła. – Muszę ci coś powiedzieć, więc proszę wysłuchaj mnie…
 – Oczywiście – obiecał.
Ginny nadal była w jego ramionach. Chciała się odsunąć, lecz jej na to nie pozwolił.
 – Kocham cię Harry Potterze – powiedziała na jednym wydechu. – Pokochałam cię, gdy pierwszy raz cię zobaczyłam, w chwili gdy odprowadzaliśmy Rona na peron… Przez te wszystkie lata nic się nie zmieniło… I niech Merlin mnie broni, nic się nie zmieni…. Ale ja mam dość…
 – Ginny – wyszeptał.
 – Nie – odepchnęła go. – Naprawdę się starałam! Patrzyłam, jak nie możesz oderwać wzroku od Cho… To były najboleśniejsze chwile mojego życia. Chciałam, żebyś na mnie tak patrzył!
 – Nie wiedziałem. – Ginny zaśmiała się z goryczą na widok jego zmieszanej miny.
 – Wiem, że nie wiedziałeś – prychnęła. – Po co zwracać uwagę na młodszą siostrę swojego przyjaciela?
 – To nie tak – próbował się wytłumaczyć.
 – Nie musisz czuć się winny – odparła ze smutnym uśmiechem. – Po prostu nie jestem ważna.
 – Jesteś! – zaprotestował gwałtownie.
 – Możliwe – zgodziła się. – Ale nie dla ciebie…. Życzę ci szczęścia Harry…
 – Posłuchaj ja…. – zaczął, lecz nie pozwoliła mu skończyć, podeszła do niego i pocałowała czule.
 – Nie mam już siły Harry – wyszeptała ze łzami w oczach. – Chcę być kochana… I dlatego postanowiłam wyjechać, nie mogę czekać w nieskończoność, aż wreszcie mnie zauważysz!
 – Zauważyłem cię! – wykrzyknął i przytulił ją mocno. – Ginny od dwóch lat, gdy zamykam oczy, widzę ciebie! Gdy polowaliśmy na horkruksy, cały czas myślałem o tobie!
 – To czemu…
 – Czemu ci nic nie powiedziałem? – zapytał, a gdy przytaknęła, westchnął. – Gdybym się z tobą związał, byłabyś zagrożona. Nie mogłem cię narażać!
 – Lepiej było, gdy cierpiałam? – prychnęła zła i wyrwała się z jego objęć. – Harry Potterze, jesteś najgorszym imbecylem, jaki chodzi po świecie! Większym niż Ron! A myślałam, że to niemożliwe!
 – Chciałem, żebyś była bezpieczna – mruknął zmieszany.
 – Jesteś idiotą! – powiedziała, po czym spojrzała na niego, mrużąc oczy. – Jeżeli myślałeś o mnie od dwóch lat to znaczy…
 – Znaczy że cię kocham – wyznał, rumieniąc się. Chcąc pozbyć się zmieszania, zaczął czyścić swoje okulary.
 – Kochasz – wyszeptała z promiennym uśmiechem, po czym spoważniała i z rękami na biodrach stanęła przed nim. – Teraz panie Potter radzę ci zapamiętać, że jeżeli mnie kochasz, to od dziś koniec z tymi twoimi głupimi pomysłami! Masz mnie pytać o zdanie, co uważam, że będzie lepsze dla mnie! Zrozumiano?!
 – Tak – odpowiedział z nieśmiałym uśmiechem. – Więc dasz mi szansę?
 – Dam nam szansę – poprawiła go i pocałowała gorąco.
 – Kocham cię Ginewro Weasley – powiedział uroczystym tonem.
 – A ja ciebie Harry Potterze – odparła. Nagle Harry zmarszczył czoło. – Co się stało? – zaniepokoiła się Ginny.
 – Dostałaś się do drużyny. – Oparł czoło o jej czoło.
 – Tak – przyznała, bawiąc się guzikiem jego koszuli. – Ale…
 – Nie ma żadnego ale – przerwał jej. – Ja wiem, co chcesz zrobić!
 – Niby co? – oburzyła się.
 – Zrezygnować – mruknął. – Ale ja się nie zgadzam!
 – Ale… – odetchnęła głęboko. – Ja nie chcę się z tobą rozstawać…
 – Nie rozstaniemy się – obiecał. – Pojadę z tobą!
 – Ze mną? – spojrzała na niego z nadzieją.
 – Oczywiście, że tak – przytaknął. – Jestem aurorem Gin, mogę pracować wszędzie!
 – Harry! – krzyknęła zachwycona, zarzuciła mu ramiona na szyję i pocałowała głęboko.
Ginny Weasley, a po pół roku Potter, zdobyła mistrzostwo z drużyną Harpii, po półtorej roku i wielu zwycięstwach, zrobiła sobie przerwę od Quidditcha, by…
 – Potter! – krzyknął Bill, wpadając do Nory.
Harry i Ron siedzieli przy stole i rozmawiali o ostatnim meczu.
 – Co się stało? – zapytał wybraniec, marszcząc czoło.
 – Ja cię zabiję! – warknął rudzielec, zbliżając się do niego z wściekłą miną.
 – Ja pierwszy! – odezwał się Charlie, wchodząc do środka.
 – A mogę dowiedzieć się, dlaczego chcecie, żebym zniknął z tego świata? – zapytał znudzony.
 – W sumie ja też bym chciał to wiedzieć – mruknął Ron.
 – Przez niego moja… – zaczął Bill.
 – Nasza! – poprawił go Charlie.
 – Tak… nasza siostrzyczka cierpi! – dokończył Bill.
 – Co? – Ron zmarszczył czoło. – Ginny cierpi przez Harry'ego?
 – A kto jej dziecko zrobił? – warknął Charlie.
 – Ja – wyjąknął Harry. – Ale, chłopaki to było prawie dziewięć miesięcy temu… Do was dopiero teraz to dotarło?
 – Potter… – zaczął groźnie Bill.
W tym momencie do środka wbiegła Hermiona.
 – Co ty tutaj jeszcze robisz? – wykrzyknęła zdumiona.
 – A tobie o co chodzi? – zapytał Ron, nie rozumiejąc zachowania przyjaciółki.
 – Harry, Ginny rodzi! – zawołała Hermiona.
 – CO?! – Harry wstał gwałtownie i rzucił się do wyjścia, po chwili usłyszeli trzask teleportacji.
 – Eeeee – zaczął Charlie.
 – Co się znowu stało? – zapytała zniecierpliwiona Hermiona.
 – A powiedział mu ktoś, gdzie ona rodzi? – Bill wyglądał na rozbawionego.
 – To nie powiedzieliście mu?! – oburzyła się.
 – Nie zdążyliśmy – bronił się Charlie, widząc minę Hermiony.
 – Nie patrz tak na nas – poprosił Bill. – Małżeństwo z Malfoy’em źle na ciebie wpływa!
 – Zaraz was przeklnę! – ostrzegła, po czym odwróciła się na pięcie i wyszła.
Harry zdążył do Munga w samą porę, by poznać swojego pierworodnego…
 – James Potter – wyszeptała zmęczonym głosem Ginny.
 – James Syriusz Potter. – Harry spojrzał na swojego syna i żonę. – Nie wierzę, że po tylu latach wreszcie mam rodzinę.
 – Miałeś ją już Harry, gdy pierwszy raz spotkałeś Rona – odpowiedziała czule Ginny. – Już wtedy zostałeś jednym z nas…
 – I codziennie za to dziękuję – przyznał Harry i pogłaskał delikatnie policzek Jamesa.
 – Możemy zobaczyć małego? – zapytała Hermiona, wchodząc do pokoju, w którym leżała rudowłosa.
 – Oczywiście – potwierdziła Ginny z uśmiechem.
Hermiona otworzyła drzwi i z uśmiechem wprowadziła trzy letnią córeczkę.
 – Twoi rodzice zaraz tutaj będą – powiedziała, pochylając się nad przyjaciółką i pocałowała ją w policzek. – A twoi bracia czekają, aż Harry wybaczy im, że od razu nie powiedzieli, że rodzisz…
 – Trochę to potrwa – mruknął Potter i podniósł Emily, by zobaczyła Jamesa.
 – Malutki – wyszeptała z zachwytem, wpatrując się w maleństwo.
 – Słodki – Hermiona westchnęła. – Prawdziwy cud.
 – Spraw sobie z Lucjuszem syna – poradziła Ginny rozbawiona, a widząc rumieniec na twarzy przyjaciółki, pisnęła: – Już?
 – Już – zaśmiała się Hermiona. – Emily będzie miała rodzeństwo za jakieś sześć miesięcy.
 – Mam Smoczka – odezwała się rezolutnie dziewczynka, odrywając wzrok od dziecka.
 – Draco już wie? – zapytał Harry.
 – Tak – przyznała Hermiona. – Dowiedział się wczoraj, was miałam powiadomić dzisiaj, no ale James postanowił pokrzyżować mi plany. – Uśmiechnęła się do chłopczyka. – Ale zostaje mu to wybaczone.
 – A gdzie masz męża? – zapytał Harry.
Hermiona przewróciła oczami.
 – Pytasz, jakbyś nie znał mojej drugiej połówki – prychnęła.
 – Tatuś pracuje – odpowiedziała za matkę Emily. – Powiedział, że narodziny potomstwa tego… – zrobiła zamyśloną minę – tego psygłupa! – krzyknęła – są nie ważne! Hermiono jak nasz syn bądź córka będą się rodzić, mozes być pewna, że tam będę!
 – Emily – jęknęła Hermiona.
 – Tak? – zapytała dziewczynka, nie wiedząc, o co chodzi matce.
 – Kocham cię kochanie – powiedziała i pocałowała córeczkę. – A teraz zostawmy wujka, ciocię i małego Jamesa. Chociaż na chwilę pobądźcie sami, zanim wszyscy się zjawią – poradziła im i uśmiechnęła się iście ślizgońsko. – A ja idę podenerwować mojego męża.
 – Milej zabawy – zawołał za nią Harry, po czym spojrzał na żonę. – Jesteś szczęśliwa?
 – Niewyobrażalnie. – Wyciągnęła do niego rękę.
Harry położył się obok niej, obejmując swoją rodzinę.
 – Ja też – przyznał z uśmiechem. – Niewyobrażalnie!