sobota, 8 kwietnia 2017

Wszystko nareszcie jest na swoim miejscu




 Nareszcie wróciłam :) Witam każdego kto jeszcze tu zagląda :) Miniaturka napisana pod wpływem chwili :)  Przepraszam za błędy :) Zapraszam do czytania!



Po wojnie każdy postanowił zatroszczyć się o swoje szczęście.
Harry Potter usiadł na wzgórzu i z uśmiechem spojrzał na Norę, w której przeżył tyle szczęśliwych chwil.
Nie był tu trzy lata..., Trzy lata właśnie tyle potrzebował, aby zapomnieć o koszmarze wojny, opłakać poległych i zacząć żyć jak zawsze tego pragną, bez piętna Wybrańca.

Przypomniał sobie tydzień po ostatecznej bitwie, kiedy to Ginny zaskoczyła wszystkich stanowczością i pewnością siebie.
Nikt nie spodziewał się w niedzielny poranek napotkać przy kominku spakowany kufer rudowłosej, a jej samej siedzącej przy stole i z uśmiechem jedzącej śniadania.
-Gin, co to ma znaczyć?- Zapytała Pani Weasley patrząc na córkę w szoku.
-Wyprowadzam się- odparła Ginny dopijając herbatę, po czym wstała i odniosła naczynia do zlewu.
-Co to znaczy, że się wyprowadzasz młoda damo?!- Wykrzyknęła jej matka opadając na najbliższe krzesło.
Właśnie ten krzyk zaalarmował wszystkich znajdujących się w Norze.
Pan Weasley, bliźniacy, Hermiona, Ron i Harry zbiegli do kuchni.
-Kto się wyprowadza?- Wyjęknął Ron rozespanym głosem.
-Twoja siostra!- Pisnęła Pani Weasley nadal trwając w szoku.
-Ginny gdzie chcesz zamieszkać?- Zapytał Pan Weasley siadając obok żony.
-I ty pytasz o to tak spokojnie?!- Oburzyła się jego małżonka.
-Ginewra jest pełnoletnia Molly- odparł Pan Weasley wzruszając ramionami.
-A, gdy my chcieliśmy przenieść się do mieszkania nad sklepem, to mówiłeś, że to nie najlepszy pomysł- przypomniał Fred.
-I, że powinniśmy zostać w domu!- Dodał George.
-Zalaliście łazienkę, podpaliliście kuchnię i wysadziliście w powietrze pół sklepu, mam wymieniać dalej?- Zapytał rozbawiony mężczyzna.
-A czy my mamy jakieś, ale?- Mruknął Fred.
-Tak tylko przypominamy- machnął ręką George i wskazał na siostrę- To ona się wyprowadza!
-Nie wiadomo, dokąd- powiedział Ron, który otrzymał od Hermiony filiżankę kawy jak inni obecni w kuchni.
-Wiadomo- odparła Ginny i posłała im promienny uśmiech- Do Hogwartu!
-Naprawdę?!- Wykrzyknęła Hermiona, po czym spoważniała-, Ale on o tym wie?
-Nie- Ginny podrapała się po nosie-, Ale się dowie, gdy znajdzie moje ubrania w swojej szafie.
-Będzie wściekły- powiedziała pewnie Hermiona.
-I będzie krzyczał- dodała rudowłosa ze zrezygnowaną miną-, Ale pokrzyczy, pokrzyczy, ponarzeka i przestanie.
-O, kim wy mówicie?- Zapytał Harry przewidując ciąg dalszy i na wszelki wypadek przesunął się w stronę drzwi.
-Właśnie! O kim?!- Krzyknął Ron marszcząc czoło.
-O Severusie- odparła Ginny i spojrzała na zegar wiszący na ścianie- Już powinien wstać, więc ruszam! Wpadnę wieczorem! Miłego dnia!
Powiedziawszy to za pomocą kominka przeniosła się do Hogwartu, a wszyscy obecni w kuchni stali bez ruchu, tylko Hermiona nucąc pod nosem zaczęła jeść śniadanie, lecz po chwili przerwała, gdy poczuła oczy wszystkich na sobie. Odłożyła kanapkę i westchnęła.
-Są razem od roku...- Zaczęła, a gdy zauważyła, że Ron ma zamiar się odezwać powstrzymała go uniesioną ręką-, Jeżeli chcecie się dowiedzieć, to radzę mi nie przerywać!
-Zamilcz Ron- powiedział George siadając.
-Czas na plotki- mruknął Fred i zając miejsce obok brata- Dawaj Granger!
-Jesteście … szkoda słów- wzniosła oczy ku niebu i kontynuowała-, Jeżeli spodziewacie się, że zaczęli ze sobą być, bo Dumbledore kazał im współpracować to się mylicie, to mnie wyznaczył do pomocy profesorowi.
-Więc jak...- Pani Weasley machnęła ręką – Jak to się stało, że ta dwójka jest razem?
-Trudno powiedzieć- mruknęła Hermiona- Ja dowiedziałam się przypadkiem...
-Widziałam cię ze Snape'em Gin!- Krzyknęła Hermiona patrząc na przyjaciółkę w szoku- Całowaliście się!
-To prawda- odparła rudowłosa spokojnie- Wspaniale całuje!
-Ale... Jak... Ginewro!
-Przypadkiem...
-Przypadkiem się całowaliście?!- Prychnęła panna Granger.
-Przypadkiem nas nakryłaś- odparła Ginny- Oj Mionka... Sama nie wiem, jak to się stało!
Pamiętasz dzień, kiedy Snape tak dał w kość Harremu na lekcji okulminacji, że chcieliśmy mu wygarnąć wszystko?- Zapytała, a gdy ta przytaknęła mówiła dalej-, Więc ja tam poszłam...
-Co mu powiedziałaś?
-Wykrzyczałam mu, że nie ma prawa znęcać się nad Harrym, tylko, dlatego, że jego ojciec się nad nim pastwił razem z Syriuszem i resztą, że powinien pamiętać, że każdy popełnia błędy i nie mścić się na synu przyjaciółki...
-Co było dalej?- Dopytywała zaciekawiona Hermiona.
-Potem...- Ginny westchnęła- Severus odpowiedział, że Lily nie była jego przyjaciółką.
-Jak nie?! Wszyscy nam mówili...
-Właśnie, wszyscy- przerwała jej Ginny- Mówił nam to Syriusz i Lupin, ponieważ oni myśleli, że ta dwójka się przyjaźni. Snape wygarnął mi wtedy, że cytuje „Evans była idiotką, która obraziła się na niego, gdy pierwszy i jedyny raz ją obraził”.
-Tylko, dlatego? - Zdziwiła się Hermiona- To ja z Harrym i Ronem powinnam zakończyć znajomość na pierwszym roku...
-To samo mu powiedziałam- Ginny posłała jej promienny uśmiech- Nie wiem, co się działa tamtego dnia, że Snape ze mną rozmawiał i to na tak ważny temat. Dopiero potem dowiedziałam się, że tego dnia widział śmierć dawnej znajomej ze szkoły, którą zabił Dułohow, chyba ten moment był przełomowym i czara goryczy pękła, a ja byłam na miejscu...
-Możesz mi opowiedzieć coś jeszcze?- Zapytała z nadzieją Hermiona- Jak się to potoczyło, do dzisiejszego dnia.
-Severus lubi wieczorami siedzieć na wieży astornomicznej...
-Tak jak ty- skojarzyła Hermiona-, Ale przecież...
-Zawsze był pod zaklęciem kameleona, więc go nie widziałam, a on mnie tak.... I słyszał!- Westchnęła rumieniąc się- Wiesz, że mam głupi zwyczaj rozmawiania sama z sobą...
-Słuchał wszystkiego- domyśliła się panna Granger.
-I wszystko zapamiętał- prychnęła rudowłosa- Jego pamięć jest strasznie irytująca, pamięta wszystko, co powiedziałam, a zauważ, że też chodziłam tam codziennie...
-Odpowiedz mi tylko na jedno pytanie- poprosiła Hermiona, a gdy Ginny skinęła głową zgadzając się zapytała- Jesteś szczęśliwa.
-Jestem- potwierdziła – A będę jeszcze bardziej, gdy wojna się skończy, ponieważ wtedy zawalczę o swoje szczęście.

        I jest szczęśliwa?- Upewniła się Pani Weasley.
-Tak – przytaknęła Hermiona z uśmiechem.
        Trzeba wybić Ginny tego nietoperza z głowy!- Wykrzyknął zbulwersowany Ron.
        Jeżeli Ginny jest szczęśliwa, nie mamy prawa podważać jej decyzji- powiedział stanowczym tonem Pan Weasley i spojrzał surowo na synów- Jasne?
        Jak słońce- przytaknął George.
        Jak księżyc w pełni- odparł Fred.
        Ale...- Zaczął Ron.
        Nie mam zamiaru na ten temat dyskutować- przerwał mu Pan Weasley.
        Ginny ma wszystko dobrze przemyślane- uspokoiła przyjaciela Hermiona.
        Gdyby nie była szczęśliwa, nie przeniosłaby się do jaskini....Nietoperza- mruknął Harry.


Ginny faktycznie była pewna swoich uczuć i swoich czynów.
Nie była natomiast pewna jak przyjmie jej plan uroczy właściciel komnat w lochach.
Snape, co rano wybierał się po ingerencje do Zakazanego Lasu, więc Ginny korzystając z jego nieobecności rozpakowała swoje rzeczy i usiadła w salonie. Gdy usłyszała odgłos kroków na korytarzu chwyciła pierwszą lepszą książkę do ręki i udała, że jest zajęta czytaniem.
Severus Snape od razu wyczuł, że ktoś złamał jego zaklęcia i dostał się do środka. Jako, że tylko trzy osoby mogły to zrobić, a dwie z nich mijał idąc do swoich komnat domyślił się, kogo tam zastanie?
-Cóż za niespodzianka panno Weasley- mruknął wchodząc do środka.
-Prawda, że urocza?- Zapytała Ginny zmuszając się do uśmiechu i znów skupiła wzrok na książce.
-Odkąd interesujesz się rodzajami alkoholi?- Zapytał rozbawiony.
Rudowłosa spojrzała na okładkę książki, którą trzymała w ręce i przeklęła w duchu, po czym położyła ją na stolę i wstała.
-Doskonale wiesz, że jej nie czytałam- zaczęła odważnie- I dobrze wiesz, co tutaj robię!
-Odwiedzasz mnie?- Prychnął ściągając pelerynę.
-Wprowadzam się- odpowiedziała.
-Co robisz?!- Wykrzyknął prostując się i patrząc na nią marszcząc czoło.
-W-p-r-o-w-a-d-z-a-m s-i-ę- przeliterowała a widząc jego wściekłe spojrzenie, dla bezpieczeństwa stanęła za kanapą- Mam jeszcze powtórzyć?
-A nie uznałaś za stosowne zapytać o moje zdanie?- Wysyczał przez zaciśnięte zęby.
-Nie bardzo- wzruszyła ramionami.
-Jak sobie to wyobrażasz?!- Zapytał podchodząc do niej- Młoda kobieta zamieszkała ze swoim starym profesorem! Oszalałaś!
-Młoda zakochana kobieta, zamieszkała z mężczyzną, który także ją kocha- poprawiła go i westchnęła- Miałeś zamiar spotykać się ze mną w tajemnicy? - Nagle coś do niej dotarło- Czy może chciałeś mnie zignorować? Nie odzywać się? Snape! Nie odzywałeś się przez pięć dni!
-Miałem zamiar dotrwać do dwudziestu- mruknął zakładając ramiona na piersi.
-Dlaczego dwudziestu?
-Tyle wymyśliłem powodów, żeby się z tobą rozstać- odparł poważnie.
-Ale tego nie zrobiłeś...- Wyszeptała i spojrzała mu w oczy- Chciałeś dać mi czas.
-Dla pewności Weasley- warknął.
-Mojej czy twojej?- Zapytała.
-Twojej do cholery- krzyknął.
-No to cudownie- uśmiechnęła się się- Jadłam śniadanie w Norze, ale mogę zjeść drugie z tobą!- Powiedziała kierując się do kuchni-, Na co masz ochotę?
Snape stał przez chwilę bez ruchu i patrzył na nią z niedowierzaniem.
-I już?- Mruknął.
-A, czego się spodziewałeś?- Zapytała przechylając głowę- Ja kocham ciebie, ty mnie, więc nie pozbędziesz się mnie.... A wspominałam, że się już wprowadziłam?
-Jak wprowadziłaś?!- Snape szybkim krokiem wszedł do sypialni i otworzył szafę.
-Rozgościłam się sama – wyszeptała stając w drzwiach.
-Widziałaś?
-To aksamitne pudełeczko na ostatniej półce?- Zapytała patrząc w podłogę- Nie....
-Kłamiesz- zaśmiał się Snape pod nosem stając przed nią- To nie tak miało wyglądać.
-A mi się podoba- powiedziała i spojrzała mu w oczy.
-Jeżeli tak mówisz- odparł i wyciągnął pudełeczko przed siebie-, Więc...
-Jeżeli pytasz czy wyjdę za ciebie to moja odpowiedź brzmi TAK!- Wykrzyknęła i zarzuciła mu ramiona na szyję.
-Ale jesteś niecierpliwa – mruknął i włożył jej na palec pierścionek-, Więc panno Weasley...
-Tak!
-Daj mi dokończyć do cholery!- Zirytował się.
-To się pośpiesz!- Ponagliła go.
-Będziesz mnie tak denerwować do końca życia?- Zapytał zrezygnowanym tonem.
-Tak- załkała szczęśliwa i pocałowała go namiętnie.
        Mało ci potrzeba do szczęścia- wyszeptał jej do ucha.
        Mało?- Powtórzyła- Wcale nie- pokręciła głową- Potrzebuję ciebie, a dla mnie jesteś wszystkim, więc to raczej nie mało....



Harry zaśmiał się przypominając sobie ślub tej dwójki.
Snape poważny, odstraszający wzrokiem każdego, kto się zbliżył.
Pani Weasley, która zmusiła Mistrza Eliksirów by z nią zatańczył.
Rona, który nie mógł znieść, że jego siostrzyczka została Panią Snape.
Hermiona, która jako druhna chciała zrobić prezent Ginny i zmuszała Snape, by z każdym zrobił sobie zdjęcie.
Hermiona.... Jego przyjaciółka, także ułożyła sobie życie...... A on dotąd nie mógł uwierzyć jak sprytnie wszystko ukrywała....


-Wyszłam za mąż- oznajmiła Hermiona wchodząc do pokoju Rona i spojrzała na przyjaciół poważnym wzrokiem.
-Super- mruknął Ron przeglądając Żonglera.
Harry zmarszczył czoło poprawiając okulary.
-Co zrobiłaś?- Zapytał.
-Wyszłam za mąż- powtórzyła Hermiona wyrywając rudzielcowi gazetę- Spójrzcie na mnie i miejmy tę rozmowę za sobą, zaczniecie zaraz krzyczeć...- Skrzywiła się i wyciągnęła różdżkę by szybko wyciszyć pokój- Zaczynajcie...
-Co mamy zaczynać?- Zdziwił się Ron niechętnie siadając, po czym nagle wstał-, Co zrobiłaś?!
-Wyszłam...- Westchnęła- Mam to gdzieś zapisać, żebym nie musiała ciągle tego powtarzać?
-Nie żartujesz?- Chciał się upewnić Harry, na co gryfonka pokazała im rękę, na której lśniła złota obrączka.
-Tego się nie spodziewałem- mruknął Wybraniec-, Za kogo?
-Właśnie!- Krzyknął Ron-, Za kogo?!
-Za... A możecie mi obiecać, że nie będziecie za bardzo przeklinać? I krzyczeć i...
-Snape odpada- mruknął Ron nie słuchając- Musi to być jakiś ślizgon...
-Tylko oni wchodzą w grę- odparł Harry-, Jeżeli myśli, że będziemy krzyczeć i przeklinać to tylko ślizgony!
-Rzadko krzyczymy- mruknął Ron.
-Też nie wiem, o co jej chodziło- wzruszył ramionami Harry.
-Ale wy zdajecie sobie sprawę, że ja wciąż tu jestem?- Zapytała Hermiona wywracając oczami.
-Tak- odparł Harry i wymienił spojrzenia z rudowłosym, po czym rozszerzył oczy ze zdumienia-, Kto to jest?
-Tylko nie …
-Draco Malfoy- powiedziała szybko i zamknęła oczy.
-Jak Malfoy?!
-Ta fretka?!
-To nie jest śmieszne!
-Hermiono powiedz, że Żartujesz!
-Nie mogłaś wyjść za tego tlenionego idiotę!
-Obrażasz idiotów porównując do nich Malfoy'a!
-Musiał jej coś wlać do napoju!
-Wcześniej! Jak zmusił ją, żeby cokolwiek wypiła w jego towarzystwie?
-A tym bardziej zjadła!
-To musi być urok!
-Musimy jej pomóc!
-Ron, ale my jesteśmy beznadziejni w odczynianiu uroków...- Mruknął Harry.
-Pokonałeś Voldemorta, pokonasz Malfoy'a!- Ron machnął ręką- Albo chodźmy po Ginny! Ona na pewno nam pomoże!
-Ginny jest w podróży poślubnej- przypomniała im Hermiona uchylając powieki.
-Jak mogłaś za niego wyjść?- Zapytał Harry poważniejąc.
-Zakochałam się- wyznała Hermiona siadając na łóżku wybrańca.
-Kiedy?- Ron usiadł obok.
-Pod koniec szóstego roku- odparła uśmiechając się lekko-, Gdy Malfoy'owie przeszli na stronę Zakonu, Dumbledore w tajemnicy poprosił mnie bym pomagała Draconowi w ćwiczeniach... Wiecie zaklęcia ochronne, ataki … wszystkiego, co uczyliśmy się na spotkaniach Zakonu.
-Dlaczego nam nie powiedziałaś?- Oburzył się Ron.
-Żartujesz prawda?- Prychnęła- Nie pozwolilibyście mi się do niego zbliżyć!
-Ale wyszłaś za niego w tajemnicy przed nami!
-W tajemnicy przed wszystkimi- poprawiła go- Dowiedzieliście się pierwsi, potem przyjdzie czas na jego rodziców.
-Jak nikt o was nie wiedział?
-Wiedziała Ginny- przyznała rumieniąc się Hermiona- Wraz ze Snape'em byli naszymi świadkami przed wyjazdem.
-Ale Ginny wyjechała dwa dni temu!- Wykrzyknął Ron.
-Zbierałam odwagę, żeby wam powiedzieć- wyszeptała Hermiona.
-Jesteś szczęśliwa?- Zapytał poważnie Harry patrząc jej w oczy gdzie wyczytał odpowiedź.
-Bardzo- przyznała uśmiechając się promiennie.
-Najpierw Ginny, potem ty....- Ron westchnął- Jeszcze jakieś niespodzianki?
-Na pewno niejedna nas czeka- zaśmiał się Harry.

Hermiona weszła cicho do domu, który razem z Draco kupili dzień przed ślubem.
Było już dość późno, więc spodziewała się, że jej mąż śpi, lecz zastała go w salonie.
Siedział w fotelu ze szklanką ognistej whisky w dłoni.
-Witaj- powiedziała podchodząc do niego.
-Jak Potti i łasica?- Zapytał przyciągając ją na swoje kolana.
-Wspierają mnie- odpowiedziała wtulając się w niego i przymknęła oczy.
-Zmęczona?
-Nie fizycznie- mruknęła- Obawiałam się tej rozmowy.
-Nie doceniłaś ich- stwierdził z krzywym uśmieszkiem.
-Są wspaniali, ale i nieprzewidywalni- usprawiedliwiła się- Jutro Twoi rodzice?
-Najlepsze wciąż przed nami- zakpił Draco i pocałował ją w czuły punkt na szyi.
-Będzie dobrze panie Malfoy- pocieszyła go Hermiona.
-Innej opcji nie biorę pod uwagę- odpowiedział.

Ranek nadszedł według Hermiony zdecydowanie za szybko.
Draco oznajmił, że wpadł na genialny plan, jak powiedzieć jego rodzicom o ślubie.
Niestety nie chciał go zdradzić, wymógł na niej obietnice, że nie będzie się wtrącała.
Więc według „genialnego” planu o równej dziewiątej za pomocą kominka przenieśli się do Malfoy Manor wprost do jadalni państwa Malfoy, w której właśnie spożywali śniadanie. Na widok Hermiony zmarszczyli czoła i właśnie tu uw genialny ślizgon, którego Hermiona poślubiła wprowadził swój plan w życie.
-Pobraliśmy się- powiedział bez wstępu- Granger została moją żoną, ja jej mężem jak łatwo można się domyśleć, co za tym idzie została waszą synową i matką waszych wnuków, których możecie spodziewać się w najbliższej przyszłości. Co jest na śniadanie? Umieram z głodu!- Zawołał i usiadł przy stole- Nie jadłem śniadania, wiecie Hermiona jest strasznym śpiochem i ja też, więc...
Gryfonka , stała w szoku wpatrując się w męża, który spokojnie zaczął jeść francuskie tosty.
-Usiądź Hermiono- poprosiła Narcyza wskazując krzesło naprzeciwko niej.
Gdy młoda kobieta zajęła miejsce, nastał moment, który przeszedł do historii w rodzinie Malfoy'ów.
-Jeżeli chodzi o wasz ślub- powiedział Lucjusz i z szyderczym uśmieszkiem spojrzał na syna – To o wszystkim wiemy od trzech dni.
-Jak wiecie?!- Wykrztusił Draco wypluwając jedzenie na stół i spojrzał na rodziców zdezorientowany- Niby skąd?!
-A stąd geniuszu- wytłumaczyła Narcyza-, Że pierścionek, który podarowałeś Hermionie, znika z palca ostatniej pani Malfoy w chwili oświadczyn.
-I wtedy czeka na właściwy moment w sejfie, czyli w waszym przypadku aż dwie godziny do chwili zaślubin- dokończył Lucjusz.
-Wiedzieli państwo?- Nie mogła uwierzyć Hermiona- I nie mieli państwo nic przeciwko?
-To jego życie- odparła Narcyza z uśmiechem- Nie mieliśmy nigdy w planach wybierać mu żony, to jego wybór, więc za to, że nie byłam obecna na waszym ślubie i nie miałam możliwości jego zorganizowania, spodziewajcie się hucznych chrzcin.
-To się rozumie samo przez się- mruknął Draco i spojrzał na Hermionę z dziecinnym uśmieszkiem- Widzisz kochanie, a ty tak się denerwowałaś! Może tosta?



Hermiona zaskoczyła ich ślubem, ale Harry musiał przyznać, że gryfoni i ślizgoni pasują do siebie.
Ginny i Snape... , Hermiona i Malfoy...
A Ron? Harry nadal nie mógł wyjść z podziwu jak udało mu się zdobyć pewną Ślizgonkę.
Zwłaszcza tak temperamentnej ślizgonki. Swój charakter ukazała całej rodzinie Weasleów w pewien poranek.
Pani Weasley nalewała herbaty do kubków, gdy domownicy zasiadali do stołu.
Bliźniacy od razu rzucili się na gofry, na co Percy prychnął zniesmaczony.
Ron oparł głowę na ręce i drzemał, Pan Weasley schował się za gazetą.
Nagle ciszę panującą w Norze przerwało pojawienie się czarnowłosej dziewczyny.
-Och Pansy!- Wykrzyknęła zaskoczona Pani Weasley- Ronald mi nie powiedział, że przyjdziesz!
-Pansy?!- Ron zerwał się z za stołu i zaspanym wzrokiem spojrzał na dziewczynę.
-Dobrze, że jeszcze mnie pamiętasz- prychnęła.
-Chyba Ronuś ma kłopoty- zaśmiał się Fred.
-Czyżby Ronuś coś przeskrobał?- Zapytał z nadzieją George.
-Ta …. – Zaczęła oburzona Pansy i tupnęła nogą- Ta blond lafirynda!
-Blond?- Zamyślił się Fred-, Że Fleur?
-Ale ona nie jest lafiryndą Fred!- Powiedział George.
-Masz rację George!- Przyznał mu rację rudzielec-, Więc pozostaje…
-Panna Brown!- Zawołali z dumą.
-Chłopcy uspokójcie się- pouczył ich Pan Weasley.
-Lavander?- Zapytała Pani Weasley- Cóż ona ma wspólnego z Ronem? – Tu spojrzała na syna- Ronaldzie, co masz nam do powiedzenia?!
-Ja…- rudowłosy zamykał i otwierał usta nie wiedząc, co odpowiedzieć.
-Ta idiotka napisała do mnie!- Krzyknęła Pansy- I co napisała?! Że ma zamiar do ciebie wrócić! O tak! Miała czelność do mnie napisać Ronald! Do mnie! Ona na głowę upadła?!
-Ale…
-Nie przerywaj mi!- Uniosła dłoń i kontynuowała.
-Ja rozumiem, że byliście parą, ale to już przeszłość i ona nie ma prawa wtrącać się w nasze życie! Czy wyrażam się jasno?!
-Nooo....- Fred pokiwał z uznaniem głową.
-Naszym zdaniem idzie ci wyśmienicie!- Zawołał rozbawiony George.
-Pansy moja droga- uspokoiła ją Pani Weasley- Levander na pewno nie to miała na myśli…
-Miała!- Zawołała Pansy- Napisała, że odzyska Ronalda!
-Ale przecież Ron by powiedział ci gdyby do niego napisała- powiedziała pewnie Pani Weasley- Prawda synu?
-Przecenia go- mruknął Fred.
-Powtarzam jej to od dziecka- machnął ręką George.
-Ona… napisała, ale…- Ron nie do końca świadomy, co się dzieję podrapał się po głowie.
-Więc droga wolna!- Załkała Pansy- A wracaj sobie do niej śmiało!- Krzyknęła na koniec i wybiegła.
-Ale ja nie mam takiego zamiaru! Pan!- Zawołał otrząsając się z szoku- Jak ja mam z nią wytrzymać?- Zapytał rodziny, po czym pobiegł za czarnowłosą.

Harry wiedział, że tych dwoje pasują do siebie. Pansy umiała zmotywować Rona do wysiłku, natomiast rudzielec potrafił uspokoić swoją dziewczynę, dzięki czemu oboje się uzupełniali.

A potem Harry wyjechał. Wyjechałby znaleźć to, na czym mu zależało. Siebie po środku tłumu.
Chciał wreszcie mieć swój dom, swoją rodzinę. Chciał być szczęśliwy.

James Potter ze śmiechem podniósł swojego dwumiesięcznego synka z łóżeczka.
-Nie płacz maluchu- powiedział przytulając go do swojej szerokiej piersi- Mama zaraz cię nakarmi.
-Bo tatuś nie jest do tego stworzony- odezwała się Lily wchodząc do pokoju.
-Ale za to, jestem mistrzem zmieniania pieluch!- Odparł z dumą.
-Oczywiście- przytaknęła Lily siadając na krześle bujanym ustawionym w rogu pokoju i wyciągnęła ręce po synka.
-Myślisz nieraz, kim będzie jak dorośnie?- Zapytał James kucając przy karmiącej żonie.
-Przystojnym i inteligentnym mężczyzną- odparła pewnie.
-Najlepszym ścigającym- dodał James.
-Będzie mieć wybitny talent w dziedzinie zaklęć…
-I oczywiście ożeni się z rudowłosą czarodziejką- zakończył Potter z szerokim uśmiechem nawijając na palec kosmyk włosów żony.
-Taki jesteś pewien?- Zapytała Lily.
-Jeżeli będzie podobny do mnie- James wypiął dumnie pierś- To rudowłosa, zadziorna czarownica zawróci mu w głowie!
-Nie masz racji- mruknęła Lily patrząc z czułością na syna.
-Co mówiłaś?- Zapytał James marszcząc czoło.
-Nic ważnego- odparła i pocałowała go czule.

Harry Potter przeczesał palcami swoje włosy i westchnął.
Wybraniec spojrzał z lekkim uśmiechem na dom Weasley’ów. Od lat traktował Norę, jako swój drugi dom, pierwszym był Hogwart…
Teraz czekała go ciężka rozmowa z domownikami. Nie wiedział jak zareagują na wiadomość, którą ma im do przekazania…
-Harry!- Wykrzyknęła szczęśliwa Pani Weasley i pobiegła go przywitać, gdy tylko otworzył drzwi.
-Dzień dobry- przywitał się z uśmiechem, gdy rudowłosa przytuliła go mocno.
-Jak schudłeś!- Zaczęła marudzić- zaraz przygotuje coś do jedzenia!
-Nie jestem głodny…- niedane było mu dokończyć, ponieważ po schodach zbiegł Ron.
-Stary ile można na ciebie czekać?- Zapytał witając się z przyjacielem.
- Na mnie warto czekać- odparł Harry szczerząc się w uśmiechu.
-To prawda- przyznał i zaprowadził go do kuchni gdzie Pani Weasley szykowała śniadanie.
-Gdzie Pansy?- Zapytał wybraniec.
-Śpi- odparł Ron z uśmiechem- Teraz trudno ją z łóżka wyciągnąć.
-Będę babcią- zawołała radośnie Pani Weasley.
-Gratuluję!- Harry poklepał dumnego Rona po plecach- A co u Ginny?
-Wendy będzie za tydzień obchodzić pierwsze urodziny- odparła za syna rudowłosa- Severus i
Ginny mają zamiar wyprawić urodziny!
-Czytaj, Ginny ma taki zamiar, a Snape będzie warczeć na każdego- zaśmiał się Ron.
-A Hermiona jak się czuje?- Zapytał Harry biorąc łyk kawy.
-Dobrze- Pani Weasley uśmiechnęła się się- Powoli dochodzi do siebie, A Scorpius to taki słodki
 Bobas!
-Malfoy nie chce nikomu pozwolić wziąć go na ręce- prychnął Ron.
-Nie dziwię mu się- mruknął Harry i poprawił okulary.
-Opowiadaj stary!- Odezwał się po chwili ciszy Ron- Gdzie byłeś? Czemu nie chciałeś wcześniej wrócić?
-Chciałem- powiedział Wybraniec, – Ale najpierw musiałem ułożyć wszystko na nowo.
-Mam nadzieję, że już nas nie opuścisz- stanowczo powiedziała Pani Weasley.
-Już zostaje w Anglii- zapowiedział Harry- Kupiliśmy dom w pobliżu i powoli się urządzamy.
-My?- Powtórzył zaskoczony Ron.
-Och kochanie!- Zawołała szczęśliwa rudowłosa- Znalazłeś sobie kogoś? Jesteś szczęśliwy?
-Bardzo pani Weasley- zapewnił ją Harry.
-Kim ona jest?- Zapytał Ron marszcząc czoło.
-Znasz ją doskonale- odparł Harry z uśmiechem.
-Nie… nie wierzę!- Ron wstał i usiadł z powrotem.
-W, co nie wierzysz?- Zaśmiał się wybraniec.
-Luna, prawda?
-Oj Lunka?!- Pani Weasley klasnęła w dłonie- Pasujecie do siebie! Piękna para!
-Dziękuję pani Weasley- Harry odstawił kubek i wstał- Przyszedłem się tylko przywitać, bo Luna wyrzuciła mnie z domu, ponieważ musi pozbyć się – zmarszczył czoło- Jakiś stworzeń, które zamieszkują domu, w których ludzie dopiero, co zamieszkają… jakoś tak.
-Jak zawsze zwariowana- mruknął Ron.
-A, dlaczego nie zamieszkaliście w domu rodzinnym Luny?- Zapytała Pani Weasley.
-Za dużo wspomnień – odparł z powagą Harry.
-To straszne, że śmierciożercy zamordowali ojca Luny i to jeszcze w ich domu-powiedziała rudowłosa cicho.
-Właśnie, dlatego tam nie wrócimy- Harry ruszył do drzwi- Zapraszamy wszystkich jutro na kolację.
-Będziemy- zapewnił Ron, a pani Weasley przytaknęła

Harry stanął w drzwiach Swojego domu i z uśmiechem rozejrzał się.
-Luna?!- Zawołał- Wróciłem!
-Choć na górę!- Usłyszał.
Szybko pokonał schody i wszedł do różowego pokoju na końcu korytarza.
-Śpi?- Zapytał podchodząc do blondynki i pochylił się nad maleńką dziewczynką w jej ramionach.
-Chyba chochliki jej przeszkadzają- westchnęła i uśmiechnęła się do wybrańca- Jak było?
-Dobrze wrócić- odparł i pocałował ją w czoło.
-Powiedziałeś?
-O ślubie i Jane to będzie niespodzianka na jutrzejszą kolację- zaśmiał się wyobrażając sobie miny przyjaciół.
-Taka mała zemsta- domyśliła się Luna.
-Maleńka- przyznał Harry i zamknął oczy przytulając blondynkę i córkę.
Nareszcie ma wszystko, o czym marzył.



Po prawej stronie możecie zagłosować, o której parze mam zrobić osobną miniaturkę :)