środa, 19 listopada 2014

Piękna i Snape

Piękna i Snape

Beta: Kite Millie

 Dziewczyna bezszelestnie weszła przez okno, a gdy odwróciła się, pisnęła ze strachu.
 – Musicie mnie tak straszyć? – zapytała z pretensją, by zaraz machnąć ręką. – A z resztą… jakby co mnie tu nie było!
 – Kim jesteś? – zapytał groźnie Snape, wyciągając różdżkę.
 – Nie mierz do mnie tym patykiem, bo jak ja… – Zaczęła klepać się po pośladkach, następnie po nogach. – Znowu ją zgubiłam!
 – Panienka wróciła! – wykrzyknęła radośnie Dori, pojawiając się obok niej.
 – Cicho Dori – poprosiła Bella. – Gdzie tata?
 – W gabinecie rozmawia z profesorem Dumbledore'em i prosi, by profesor Snape do nich dołączył.
 – Świetnie – mruknął Mistrz Eliksirów i wyszedł.
 – Czego panienka szuka? – zapytała skrzatka.
 – Eeee…
 – Znów panienka zgubiła różdżkę?
 – Nie! – zaprzeczyła gwałtownie Bella. – Ja jej nie zgubiłam!
 – Więc gdzie jest? – zapytała Ginny.
 – W bezpiecznym miejscu, którego nie pamiętam. – Dziewczyna westchnęła. – Teraz muszę przeszukać pół posiadłości.
 – Zgubiłaś różdżkę? – zawołała zaniepokojona Hermiona.
 – Ech nic nowego. – Dziewczyna machnęła lekceważąco ręką. – A tak właściwie to jestem Bella, a wy co tu robicie?
 – Trwa właśnie spotkanie… – zaczął Ron.
 – Ronald nie wiadomo, czy możemy jej ufać – ofuknęła go Hermiona.
 – Nie chcecie, to nie mówcie. – Wzruszyła ramionami i skierowała się do drzwi. – Jakby co to idę posprzątać w pokoju.
 – A tak naprawdę? – zapytała skrzatka, kręcąc z dezaprobatą głową.
Dziewczyna westchnęła.
 – Oj no idę… gdzieś – odpowiedziała i już miała zamiar wyjść, gdy do pokoju wrócił Snape w towarzystwie Dumbledore'a i Grindenwalda.
 – Severusie, jak ustaliliśmy, bierzesz skarb do siebie i pilnujesz jak najcenniejszego… – zaczął Grindenwald poważnie.
 – Skarb? – powtórzyła Bella, marszcząc czoło. – Ale to miano w tej rodzinie oznacza… Tato! Ja się nie zgadzam!
 – Nie masz nic do powiedzenia głupia dziewczyno – warknął Snape. – Geraldzie daj mi ten skarb i miejmy to za sobą.
Grindenwald chciał już coś powiedzieć, lecz przerwała mu Bella:
 – Zaraz pan nie będzie już tak chętnie chciał zabrać tego skarbu!
 – Niby czemu? – zapytał zaciekawiony Ron.
 – A temu, że to ja jestem skarbem Grindenwalda! –  odpowiedziała i założyła ramiona na pierś. – I na pewno nie pójdę nigdzie z tym wrednym…
 – Bello!
 – Oj no dobrze z tym jakże miłym panem – zakpiła, przewracając oczami.
 – Nie będę z tobą o tym dyskutował! – warknął.
 – Zmienię jego życie w piekło! – ostrzegła.
 – Ono już jest piekłem, więc powodzenia – prychnął Snape.
 – Ja z nim nie pójdę! – krzyknęła i zalała się łzami.
W tym momencie do pokoju wpadli Nick i Kevin.
 – Co się stało?! – zapytał Nick, przytulając siostrę.
 – Tata mnie wysyła daleko od was – załkała.
 – To dla twojego dobra – pocieszył ją Kevin.
 – Ale ja nie chcę. – Spojrzała na nich załzawionymi oczami.
 – Ojcze może można ją ukryć gdzieś bliżej – zaczął Nick.
 – Właśnie – poparł go Kevin. – A właściwie ten dwór ma tyle zaklęć ochronnych, że nic jej nie grozi!
 – Przekabaciła was – prychnął Snape.
 – Ojcze – Nick spojrzał na Grindenwalda.
 – Nie! – warknął ostro. – Bello nie zachowuj się jak dziecko, to na mnie nie działa!
 – Działa! – krzyknęła pewnie dziewczyna.
 – Możliwe, ale tym razem nie mogę pozwolić ci tu zostać – odpowiedział stanowczo.
 – To jest niesprawiedliwe! – wrzasnęła, a wszyscy spojrzeli na nią zdumieni.
Przed chwilą siedziała zalana łzami, a teraz patrzyła ze złością na braci i ojca.
 – Jeżeli dowiem się, że moja siostrzyczka była źle traktowana, pożałujesz – Nick zwrócił się poważnie do Snape’a, który tylko prychnął.
 – Jeżeli mnie będzie wkurzać, przełożę ją przez kolano i dostanie w tyłek – powiedział.
 – Twoje marzenie, co? – zapytała Bella z kpiącym uśmieszkiem.
 – Severusie moja córka jest… oryginalnym przypadkiem – powiedział Grindenwald.
 – Chyba beznadziejnym – mruknął Snape.
 – Beznadziejny to ty masz na drugie imię – prychnęła i wyszła z salonu.
 – Powodzenia – zadrwił Nick i wyszedł wraz z Kevinem za siostrą.
 – Mam być niańką? – warknął Snape.
 – Masz chronić moją córkę – odparł Grindenwald. – Ona jest najważniejsza!
 – Voldemort może użyć jej jako przynęty – wyjaśnił Dumbledore.
 – To każcie gówniarze siedzieć w domu – prychnął Snape.
 – Moja córka nie zna słowa siedzieć spokojnie – mruknął Grindenwald. – Jest podobna do swojej matki, tak samo porywcza i irytująca!
 – Czym sobie zasłużyłem, żeby dostać posadę niańki? – zadrwił Snape.
 – Parę rzeczy by się znalazło – powiedział Harry jadowitym tonem.
 – Zamilcz Potter albo sam cię uciszę – ostrzegł Mistrz Eliksirów, patrząc na wybrańca jak na robaka.
 – Tato zmieniłeś zdanie? – usłyszeli głos Belli.
 – Nie!
 – To nie! – krzyknęła i weszła do pokoju, ciągnąc za sobą wielki kufer.
 – Nie umiesz lewitować przedmiotów idiotko? – syknął Snape.
 – Umiem idioto – odparowała, haratając bagażem po podłodze. – Ale robię to specjalnie! I ja mam z takim niedomyślnym dupkiem mieszkać? Mogłam trafić gorzej?
 – Raczej nie – odpowiedziała nieśmiało Hermiona.
 – Widać, że wszyscy tu cię lubią – zaśmiała się Bella.
 – Wręcz uwielbiają – zadrwił Snape. – Granger gada takie głupoty z zazdrości. Sama by chciała być na twoim miejscu, ale niestety nie jest w moim typie!
Hermiona na jego słowa zarumieniła się z oburzenia.
 – Chciałby pan! – powiedział Ron.
 – Żeby udławić się jej szopą? Oszalałeś Weasley? – warknął, chwycił Belle za rękę i teleportował do swoich komnat.
 – No jakby inaczej! – prychnęła, rozglądając się naokoło. – Lochy! Nie mogłeś mieszkać gdzieś… no nie wiem… gdzie są okna?
 – Jakby to powiedzieć…. Nie – odparł, naśladując jej ton. – Twój pokój jest po lewej. Najlepiej siedź w nim i z niego nie wychodź!
 – Marzenia ściętej głowy – prychnęła, ciągnąc kufer do sypialni.
Snape ze wściekłą miną wyciągnął różdżkę i przelewitował jej bagaż.
 – Właśnie zniszczyłeś moje wielkie wyjście! – oburzyła się.
 – Załamię się – prychnął.
 – Już ja o to zadbam – mruknęła, zamykając za sobą drzwi.

Bella westchnęła, wychodząc z pokoju i widząc zamknięte drzwi na korytarz. Od zamieszkania ze Snape’em minął tydzień. Każdego ranka on wychodził na zajęcia, zamykając ją w swoich komnatach. Dostała całkowity zakaz wychodzenia bez niego… Oczywiście się do tego stosowała! No... od czasu do czasu. Przez większość dnia spacerowała po błoniach, poznawała Zakazany Las i rozmawiała z Dumbledore'em, chcąc poznać swojego współlokatora.
 – Czy ma pan instrukcję? – zapytała dyrektora w pierwszy dzień.
 – Instrukcję? – zaśmiał się. – A do czegoż to potrzebujesz instrukcji?
 – Nie do czego, ale do kogo – sprostowała. – Do tego nietoperza ubranego na czarno!
 – Severus jest trudną osobą – przyznał Dumbledore. – I na pewno taka instrukcja przydałabym się wielu w tym mnie, lecz niestety nie istnieje.
 – To ja ją wymyślę –  obiecała, wychodząc.
 – Nie wątpię – mruknął Dumbledore z marzycielską miną.

Bella miała dość takiego traktowania! Przez miesiąc widywała tylko Snape’a i Hermionę, która przychodziła do niej, by nie czuła się samotna. Inni w tym jej własny ojciec porozumiewali się z nią listownie! No jak tak można?! O nie! Tak to nie będzie!
Rzuciła różdżkę na łóżko a, gdy usłyszała trzaśnięcie drzwi, uśmiechnęła się chytrze i przez uchylone drzwi obserwowała Mistrza Eliksirów. Gdy usiadł na fotelu i wziął do ręki książkę, wyszła z sypialni i z beznamiętnym wyrazem twarzy (podejrzanym u osoby siedzącej i niczego się nie spodziewającej) podeszła do niego.
 – Coś muszę zrobić –  oznajmiła.
 – Czego ty znowu chcesz? – Przewrócił oczami.
 – Zrobić coś ważnego – mruknęła, pochylając się nad nim.
 – Co robisz? – warknął zirytowany.
 – Chrzczę cię na Severusa Wrednego Snape’a – powiedziała poważnie, po czym pokazała mu język i wróciła do swojego pokoju, trzaskając drzwiami.
Gdy tylko znalazła się w sypialni, wybuchnęła śmiechem. Wiedziała, że to przez niego nikt jej nie odwiedza, choć nie napisali jej tego wprost. Uważali że to niebezpieczne, ponieważ Severus Wredny Snape im tak powiedział.
 – Grindenwald! – usłyszała „urocze” wołanie Snape’a.
 Ignorując go, położyła się na łóżku i zaczęła nucić.
Nagle drzwi się otworzyły i stanął w nich wściekły Mistrz Eliksirów.
 – Czy ty jesteś normalna?! – wykrzyknął.
 – Nie stwierdzono tego – zakpiła.
Snape podszedł do niej i siłą zmusił, by wstała.
 – To boli! – krzyknęła.
 – Posłuchaj mnie Izabell! – wysyczał, zbliżając swoją twarz do jej. – Zacznij się zachowywać jak dorosła! Jest wojna idiotko!
 – Nie mogę! – wykrzyknęła, odsuwając się i oplatając się ramionami. – Nie mogę!
 – Dlaczego?!
 – Bo obiecałam! – powiedziała cicho.
 – Komu do cholery obiecałaś?! – zdenerwował się Snape.
 – Mamie – wyszeptała, a łzy zaczęły płynąć jej po policzkach.
 – Twoja matka zginęła pięć lat temu – warknął, marszcząc czoło.
 – Nie zginęła! – krzyknęła. – To Voldemort ją zabił!
 – Bella…
 – Ona wiedziała, że prędzej czy później ten potwór ją znajdzie – mówiła, nie zważając na Mistrza Eliksirów. –  Tata zabronił jej się ruszać z domu, ale ona nigdy nie mogła patrzyć na cierpienie innych… W tę noc zawołała mnie do siebie i powiedziała, że musi wyjść pomóc jednej z przyjaciółek, której męża złapali Śmierciożercy… Błagałam, żeby nie szła, miałam przeczucie, ale ona nie słuchała…
 – Kochanie, nic mi nie będzie – powiedziała z uśmiechem.
 – Ale mamo…
 – Skarbie obiecaj mi coś – wyszeptała, przytulając mnie mocno.
 – Co?
 – Nigdy się nie zmieniaj – odezwała się po chwili. – Niech twój tata i bracia mają w tobie promyczek w te pochmurne dni. Nie daj się stłamsić, nie zmieniaj się dla nikogo. Bądź sobą niezależnie od okoliczności!
 – Mamo, przecież ty wrócisz…
 – Oczywiście skarbie – zapewniła. – Po prostu obiecaj, że się nie dasz zmienić, że będziesz zawsze pogodną i optymistyczną dziewczyną!
 – Obiecuję!
Snape stał wyprostowany i wpatrywał się w nią bez słowa, po czym podszedł i spojrzał jej w oczy.
 – Masz zakaz pakowania się w kłopoty – warknął. – Inaczej twoja rodzina znowu będzie miała zakaz odwiedzin!
 – Więc mogą przyjść?! – krzyknęła zachwycona i rzuciła mu się na szyję. – Dziękuję!
 – Masz za co – mruknął, wyplątując się z jej objęć i wyszedł.
 – Właśnie przestałeś być w pięciu procentach Wrednym Snape’em! – zawołała za nim. – Ale się nie martw! Jeszcze zostało ci dziewięćdziesiąt pięć!
 – I tak już zostanie – usłyszała i roześmiała się.
Ojciec z braćmi zaczęli odwiedzać ją co tydzień. Była szczęśliwa, wreszcie miała ich obok siebie. Wiedziała, że nie mówią jej wszystkiego, ale wystarczyło jej, że są.
Od tego dnia jej stosunek do Nietoperza nie zmienił się za bardzo, ale postarała się nie być dla niego tak uciążliwa co przedtem. Na szczęście on także zmienił stosunek do niej. Nadal był sarkastyczny, wredny i denerwujący, ale czuła, że coś między nimi się zmieniło.
Lecz postanowiła się tym na razie nie zajmować. Całą uwagę skupiła na Hermionie, z którą zdążyła się zaprzyjaźnić. Bella zauważyła, że rozważna, inteligentna i ładna Gryfonka nie przejmuje się żadnym z chłopaków, którzy do niej próbowali zagadywać. Bella nie byłaby sobą, gdyby wprost zapytała dziewczynę, o co chodzi, więc postanowiła ją obserwować. I do jakich wniosków doszła? Hermiona Jane Granger kocha Harry'ego Pottera!
Jak to okazywała? Niby nie zmieniała zachowania, ale Bella jako dobra obserwatorka widziała jej spojrzenia, smutne uśmiechy… Wiedziała, że nie powinna się wtrącać, ale nie miała zamiaru tego tak zostawić!
 – Hermiono nie uwierzysz, co zauważyłam! – wykrzyknęła Bella podekscytowanym tonem, gdy Gryfonka przyszła do niej po zajęciach.
 – Co? – zapytała, siadając.
 – Zakochałaś się! – zaśmiała się, widząc jej rumieniec.
 – Ja… nie… ja nie zakochałam się… Skąd ten pomysł?! – plątała się.
 – Ślepa nie jestem – prychnęła Bella.
 – Ale… – Odpowiedź Hermiony przerwał trzask.
Obie wybiegły z różdżkami.
 – Profesorze! – krzyknęła przerażona Hermiona, widząc Mistrza Eliksirów leżącego nieprzytomnie przy kominku.
 – Idź po Dumbledore'a – powiedziała Bella, pochylając się nad mężczyzną i oglądając jego rany. – Co oni ci zrobili?
Zaczęła leczyć każde zadrapania i obrażenia, gdy do komnat przybył dyrektor wraz z madame Pomfrey i McGonagall.
 – Teraz ja się nim zajmę – oznajmiła madame Pomfrey i szybko odsunęła Bellę, która zmarszczyła czoło.
 – Radzę sobie – warknęła i spojrzała na dyrektora. – To Voldemort mu to zrobił, prawda?
 – Prawdopodobnie odkrył, że Severus dla nas szpieguje – odparł poważnie.
 – Biedny Severus – odezwała się zbolałym głosem Minerwa.
 – Powinien trafić do skrzydła szpitalnego – powiedziała madame Pomfrey.
 – Nie sądzę, żeby był z tego zadowolony – prychnęła Bella.
 – To prawda – przyznał Dumbledore. – Najlepiej połóżmy go w jego sypialni.
 – Nie będę miała możliwości ciągłego nadzoru nad jego stanem – oburzyła się madame Pomfrey.
 – Ja się nim zajmę! – zdecydowała Bella i, nie czekając na pozwolenie, przelewitowała Severusa do jego pokoju. – Jesteś nieprzytomny, gdy pokazuję moje umiejętności, więc oczywiście tego nie widzisz!
Gdy ułożyła go wygodnie, sprawdziła, czy nikt nie widzi i schyliła się nad nim. Pocałowała go szybko w policzek. Sama nie wiedziała, dlaczego to zrobiła, ale po prostu miała wielką ochotę to uczynić.
 – Musisz podawać mu eliksir na wzmocnienie co trzy godziny – powiedziała madame Pomfrey, wchodząc do sypialni.
 – Będę – mruknęła, nie odrywając wzroku od Snape’a.
 – Muszę zwołać Zakon – oznajmił Dumbledore i wszyscy wyszli.
Bella westchnęła.
 – Niech Potter wreszcie pozbędzie się tego gada! – mruczała pod nosem. – Najpierw moja mama, a teraz Severus… Czy on chce mi zabrać wszystkich, na których mi zależy… zależy?! – powtórzyła zaskoczona i spojrzała na czarnowłosego. – No to się wpakowałam – mruknęła.
Przez dwa dni Snape nie odzyskał przytomności. Przez ten czas wiele się wydarzyło. Zakon zaczął planować ostateczną bitwę, Hermiona wraz z Bellą starały się przygotować jak najwięcej eliksirów leczniczych.
 – Sądzisz, że zdążymy? – zapytała Hermiona, gdy przelewały do flakoników gotowe mikstury.
 – Nie mamy innego wyjścia – mruknęła. – Kevin mówi, że najpóźniej pod koniec tygodnia będzie bitwa i…
 – Grindenwald co wy tu robicie?! – wykrzyknął Snape, stojąc w drzwiach i patrząc na swoje laboratorium.
 – Stoimy – odparła z uśmiechem i podeszła do niego. – Powinieneś odpoczywać!
 – Nie rozkazuj mi – warknął, gdy złapała go za rękę i zaczęła prowadzić spowrotem do sypialni. – Nie jestem dzieckiem! – Wyrwał rękę.
 – Naprawdę? – zadrwiła. – Nie zgadłabym!
 – Twój dowcip jest żałosny – prychnął, kładąc się na łóżko. – Co się działo, gdy…
 – Gdy leniuchowałeś? – przerwała mu z niewinną minką.
 – Co się działo – wysyczał.
 – Zakon szykuje się do walki – powiedziała szybko i pokręciła z niedowierzaniem głową, gdy szybko wstał i wybiegł. – Jak dziecko! – mruknęła, idąc za nim. Bez problemu go dogoniła, ponieważ wciąż osłabiony co chwilę przystawał, przeklinając wszystko i wszystkich.
 – Jak zawsze uroczy – kpiła, stając obok niego.
 – Czujesz się oczarowana? – podjął grę.
 – Oczywiście – odparła, trzepocząc rzęsami.
 – Tylko się nie zakochaj – prychnął, ruszając.
 – Za późno – zawołała za nim ze śmiechem, lecz w duchu wyzywała siebie od kretynek.
 – Nie masz co marzyć o ślubie – warknął, stając przed chimerą pilnującą wejścia do gabinetu dyrektora.
 – Właśnie zdeptałeś moje uczucia – powiedziała, odwracając się na pięcie i odeszła.
Snape zmarszczył czoło, patrząc za dziewczyną.
 – To niemożliwe – wyszeptał i wszedł do gabinetu.
Bella wpadła do swojej sypialni, rzuciła różdżkę na komodę i zaczęła piszczeć, kopiąc łóżko.
 – Zabiję kretyna! – wrzeszczała, po chwili przystanęła i spojrzała na zamknięte drzwi.
Wiedziała, że sama jest sobie winna, zakochała się w nim! Jak? Żeby ona to wiedziała! No niby kiedy? To też zagadka! Przecież nie spędzali ze sobą dużo czasu. Snape prowadził zajęcia, potem zaszywał się w wielkim i dobrze zaopatrzonym laboratorium Grindenwalda, a następnie w Hogwarckim, więc kiedy miała z nim porozmawiać? Musiała przyznać, że w czasie kolacji i śniadań, które spożywali w jego kwaterach, prowadzili rozmowy (inaczej zwane kłótniami), ale przecież w takich chwilach się człowiek nie zakochuje, prawda?
Wiedziała, że musiał stać się dla niej ważny, ponieważ nikt nie wiedział o obietnicy, jaką złożyła matce. Tylko jemu się zwierzyła…
 – Cholera – mruknęła. – To się wpakowałaś.
 – Grinewald! – wrzasnął Snape, wchodząc do komnat.
 – Też cię kocham! – odkrzyknęła.
 – Pakuj się – rozkazał, wchodząc do sypialni.
 – Po co?! – spojrzała na niego zdumiona.
 – Przenosisz się do Nory – warknął. – Zakon się mobilizuje, Voldemort zbiera swoich Śmierciożerców i chce zaatakować Hogwart.
 – Nie zostawię cię ani mojej rodziny! – dopowiedziała szybko.
 – Nie interesuje mnie to – odpowiedział z beznamiętnym wyrazem twarzy.
 – To niech cię zainteresuje – mruknęła.
Snape nie odpowiedział, tylko jednym machnięciem różdżki spakował jej rzeczy.
 – A buzi na pożegnanie? – zapytała zirytowana.
Mistrz Eliksirów uśmiechnął się wrednie.
 – Możesz nadal o tym marzyć – warknął.
 – Nie lubię marzyć – zaśmiała się z przymusem, podeszła i pocałowała go namiętnie, po czym szybko uciekła, przenosząc się do Nory.

Bitwa odbyła się dwa dni później. Zakon zwyciężył, Potter pokonał Voldemorta, a śmierciożercy zostali zamknięci w Azkabanie.
Bella westchnęła, siedząc na parapecie w Norze i wspominała, jak pozwolono jej i Ginny pojawić się w Hogwarcie.
Szkoła nie była w złym stanie, jedynie Wielka Sala musiała zostać odnowiona, gdyż tam odbyła się walka Harry'ego z Czarnym Panem.
Szła przez korytarze i uśmiechała się do wszystkich, była szczęśliwa! Choć nie pozwolono jej walczyć i siłą zmuszono, by została w Norze, co udało się im tylko dlatego, że nie chciała, żeby jej tata i bracia, martwiąc się o nią, przestali zajmować się swoim bezpieczeństwem, pomagała Zakonowi, przesyłając potrzebne eliksiry, które Zakon zgromadził w piwnicy domu Weasleyów.
 – Wiesz, gdzie jest profesor Snape? – zapytała jednego z uczniów.
 – Chyba na obrzeżach zakazanego Lasu – odparł Ślizgon.
 – Dzięki – powiedziała i pobiegła we wskazanych kierunku.
Gdy go zobaczyła, uzmysłowiła sobie, jaka była głupia! W walce mógł zginąć, a ona nie powiedziałaby mu…
 – Severus! – krzyknęła i rzuciła mu się na szyję.
 – Czego?! – warknął, próbując się wyrwać.
 – Zaczekaj idioto – mruknęła i pocałowała go czule.
 – Masz za mało lat Grindenwald – powiedział, gdy oderwała się od niego i odszedł.
Bella patrzyła za nim z niedowierzaniem. Nie wiedziała, kiedy po jej policzkach zaczęły spływać łzy.
 – Kretyn – załkała i teleportowała się do Nory.
Po cichu weszła do swojego pokoju i padła na łóżko. Nigdy przez nikogo nie płakała, ale też nigdy nie była zakochana…
 – Bella? – usłyszała głos Hermiony. Otworzyła oczy i spojrzała na Gryfonkę.
 – Jestem załamana – mruknęła.
 – Ty?! – wykrzyknęła Hermiona z niedowierzaniem. – Przecież ty nigdy się nie poddajesz.
 – Powiedział, że mam za mało lat!
 – I co z tego?! – prychnęła Gryfonka. – Moim zdaniem on coś do ciebie czuje. Bello, przecież pozwolił ci się drugi raz pocałować!
 – Skąd wiesz, że się z nim dzisiaj całowałam?!
 – Poznałam cię – zaśmiała się Hermiona. – Powiedz mu. Masz szansę! Jest w kuchni, przyszedł z Dumbledore'em, by porozmawiać o rozmowie Harry'ego z nową Minister Magii.
 – Mam mu powiedzieć? – powtórzyła Bella. –  On mnie wyśmieje, później zdepta moje uczucia, na wszelki wypadek jeszcze po nich poskacze, po czym zakopie je w zakazanym lesie, by, gdy wykiełkuje rozpacz, użyć jej do jakiś paskudnych eliksirów!
 – Może nie będzie tak źle? – wyszeptała Hermiona nieprzekonującym tonem.
 – Taa na pewno – prychnęła i spojrzała w okno. – Powiem ci Miona, że nigdy nie pomyślałabym, że go pokocham… Nie jest łatwym człowiekiem, nie pozwala się nikomu do siebie zbliżyć… Jak ja mam mu powiedzieć?
 – Najlepiej szybko – odparła Gryfonka. – Poznałam cię już Bella. Nie umiesz długo ukrywać uczuć, odkryjesz się przed nim w najbliższym czasie… Najlepiej żebyś sama wybrała sobie ten moment.
 – A mogę udawać, że nic do niego nie czuję? – zapytała z nadzieją.
Hermiona pokręciła przecząco głową, Bella jęknęła i schowała głowę pod poduszkę.
 – Będzie rzeź – mruknęła zrezygnowana, po czym spojrzała z ukosa na Gryfonkę. – A ty kiedy zawalczysz o wybrańca?
Hermiona spuściła szybko głowę, by ukryć zmieszanie.
 – Nigdy – mruknęła. – Nie mam szans…
 – Jesteś jego przyjaciółką i…
 – I tak pozostanie – przerwała jej ze smutnym uśmiechem. – On nie zobaczy we mnie dziewczyny…
 – Bo się nie starasz! – zawołała Bella, wstając. – Zrobimy coś, żeby ten ślepy Potter cię zauważył!
 – Niby co? – zaśmiała się Hermiona.
 – Mam już swoje sposoby! – powiedziała zadowolona. – Potter straci dla ciebie głowę!
Hermiona spojrzała na nią z nadzieją.

Dwie godziny później
 – Potter chodź na chwilę! – Bella weszła do kuchni, gdzie siedziała cała rodzina Weasleyów, Harry, Snape oraz dyrektor.
 – Stało się coś? – zaniepokoiła się Pani Weasley.
 – Nic – Bella machnęła ręką. – Po prostu mi się nudzi i mam zamiar go uwieść – powiedziała poważnie i z trudem powstrzymała uśmiech satysfakcji, widząc wściekłość malującą się na twarzy Mistrza Eliksirów.
 – Co?! – wyjąkał zaskoczony Harry.
 – Aleś ty naiwny – mruknęła, chwyciła go za rękę i pociągnęła do sypialni zajmowanej przez Hermionę. – Musisz coś ocenić – zwróciła się do niego i wpuściła do środka.
 – Hermiona?! – zapytał, wpatrując się przyjaciółkę zaszokowany.
Gryfonka nieśmiało się uśmiechnęła, poprawiając szybko proste włosy. Nieswojo się czuła w niebieskiej sukience przed kolana i butach na obcasach.
 – Podoba ci się? – wyszeptała zawstydzona.
 – Oczywiście pytamy retorycznie – wtrąciła się Bella. – Hermiona została zaproszona na randkę i…
 – Przez kogo?! – wykrzyknął Harry, odrywając wzrok od Hermiony i spojrzał na Belle.
 – To ja was zostawię – zaśmiała się i wyszła, wiedząc, że tych dwoje zaraz będzie razem. – Teraz czas na Snape’a.
Z uśmiechem weszła do kuchni.
 – Gdzie ten kretyn? – zapytała, rozglądając się po pomieszczeniu.
 – W Hogwarcie – odparł rozbawiony Dumbledore.
 – Bello nie ładnie tak mówić o Severusie – zganiła ją Pani Weasley.
 – Jakby nie zachował się jak dzieciak i nie uciekł do swoich lochów, to bym go tak nie nazwała – odpowiedziała i za pomocą kominka przeniosła się do szkoły.
Szybko znalazła się przed drzwiami Mistrza Eliksirów.
– Będzie dobrze… – wyszeptała, odetchnęła głęboko i nacisnęła klamkę.
 – Czego chcesz?! – usłyszała warknięcie.
 – Miłe przywitanie – prychnęła i spojrzała na niego z poważną miną. – Musimy poważnie pogadać!
 – Nie mam czasu – powiedział, siadając na fotelu i zaczynając czytać.
 – Nie interesuje mnie to! – odparła zirytowana i wyrwała mu książkę. – Wyjaśnimy sobie coś!
 – Grindenwald nie wkurzaj mnie – wysyczał, wstając.
 – Ty też mnie wkurzasz! – wykrzyknęła. – Zachowaj się jak dojrzały facet i przyznaj, że jestem dla ciebie ważna!
 – Nie jesteś – warknął.
 – Jestem! – zacisnęła mocno ręce. – Nie jestem taka twarda, jaką gram i ty dobrze o tym wiesz! Chcę, żebyś powiedział mi…
 – Nie rób tego! – przerwał jej stanowczo. – Nie bądź idiotką i zapomnij!
 – Och no wybacz, że cię kocham – powiedziała z goryczą. – Jakże mogłam być taka głupia?
 – Bell masz o mnie zapomnieć – rozkazał stanowczym głosem.
 – Nie mam zamiaru – odpowiedziała i spojrzała na niego z wymuszonym uśmiechem. – Nie martw się, ojciec się nie dowie o moim jednostronnym uczuciu, więc możesz nadal korzystać z jego laboratorium, a ja obiecuję, że nie będę się naprzykrzać!
 – Mam gdzieś to cholerne laboratorium – wykrzyknął wściekły. – Masz…
 – Nie mów mi, co mam robić! – przerwała mu. – I pogódź się z tym, że jestem dla ciebie ważna!
 – Nie jesteś – zaprzeczył gwałtownie.
 – Jestem – odpowiedziała i odetchnęła głęboko. – Kochasz mnie i nie wiem, dlaczego nie chcesz ze mną być!
 – Masz całe życie przed sobą – mruknął pod nosem.
 – Ale ja chcę je spędzić z tobą! – Chwyciła go za szatę i potrząsnęła. – Jesteś dla mnie najważniejszy, a ja dla ciebie, więc schował swoją durną dumę do kieszeni i mnie pocałuj!
 – Nie. – Odsunął się od niej.
 – Dlaczego? – zapytała załamana.
 – Jeżeli cię pocałuje, nie pozwolę ci odejść…
 – Więc to zrób – poprosiła.
 – Bello wyjdź – powiedział, przybierając maskę obojętności na twarzy.
Dziewczyna westchnęła.
 – Severusie, czy twój głupi honor, który każe ci nie wykorzystywać biednej młodej dziewczyny, za którą mnie masz, jest ważniejszy niż moje i twoje szczęście? – zapytała zrezygnowanym tonem.
Snape spojrzał na nią poważnie.
 – Mam…
 – Mam tyle lat, ile mam, a resztę chcę spędzić z tobą! – przerwała mu, wiedząc, jakiego argumentu po raz setny chciał użyć.
 – Będziesz tego żałować – ostrzegł, podchodząc do niej.
 – Nie będę – zapewniła z nieśmiałym uśmiechem i pocałowała go czule. – Kocham cię nietoperzyku i chcę z tobą być!
 – Nietoperzyku? – zakpił, przytulając ją do siebie mocno. – Zachowuj się!
 – Nie – zaśmiała się. – No więc?
 – Zostaniesz… ale nie mam zamiaru się zmieniać! – ostrzegł.
 – I dobrze! – krzyknęła, zarzucając mu ramiona na szyję. – Inaczej byłoby nudno!
 – Mówił ci ktoś, że jesteś wariatką? – zapytał, przewracając oczami.
 – Żeby to jedna osoba – odpowiedziała rozbawiona, całując go czule. – Nie uwolnisz się ode mnie!
 – Jakoś sobie z tym poradzę – obiecał, opierając czoło o jej czoło.
 – Wierzę w ciebie – zaśmiała się cicho.
Następnego dnia Severus ruszył na zajęcia i Bella była prawie pewna, że się uśmiechał! Szybko się ubrała i pobiegła do kominka, by przenieś się do domu, w którym umówiła się z tatą i braćmi, że zjedzą razem śniadanie. Gdy weszła, byli obecni wszyscy plus Harry, Hermiona, dyrektor i profesor transmutacji.
 – Gdzieś ty była? – wykrzyknął Grindenwald.
 – U Severusa – mruknęła, ziewając.
 – Jak u Severusa? – Ojciec spojrzał na nią zaszokowany.
 – No jak, jak? – westchnęła. – Spałam u niego.
W pokoju zaległa cisza, którą przerwał Nick, wstając gwałtownie z krzesła, które się przewróciło.
 – Co on ci zrobił?!
 – Nic – odpowiedziała, przewracając oczami. – Spanie ze sobą a seks to dwie różne sprawy!
 – Chcesz mi wmówić, że do niczego nie doszło między wami? – zapytała zaskoczona Hermiona.
 – Uparł się… głupio się uparł – podkreśliła – że do ślubu nie ma mowy, żeby coś doszło między nami, idiota!
 – Jak do ślubu?
 – A bo nie powiedziałam wam, że wychodzę za niego? – Zmarszczyła czoło, po czym się uśmiechnęła. – Więc już wiecie.
 – Jak wychodzisz? – zawołał Kevin.
 – No, ja będę w białej sukni, Severus w szacie wyjściowej, profesor udzieli nam ślubu, tata poprowadzi mnie do ołtarza oczywiście…
 – Wiedziałem, że to się tak skończy – powiedział z dumą Dumbledore.
 – Moja córeczka… – zaczął poważnie Grindenwald.
 – Twoja córeczka jest już dorosła i do tego szczęśliwa! – przerwała mu Bella. – I to dzięki temu kretynowi, który miał mnie pilnować!
 – Ee… – Nick spojrzał ze zmarszczonym czołem na siostrę. – Czy ty właśnie nazwałaś Snape’a kretynem? Ty na pewno chcesz za niego wyjść?
 – Chcę – zaśmiała się. – Choć on jeszcze o tym nie wie…
 – Jak nie wie?! – zawołał zaskoczony Grindenwald.
 – No bo jak na niego to przyznanie, że mnie kocha, było sporym przeżyciem, więc o ślubie mu jeszcze nie powiedziałam… – zrobiła zamyśloną minę. – Sądzicie , że to będzie za późno, gdy mu powiem dwa dni przed ceremonią? Będzie miał chyba za mało czasu, by zastanowić się nad tym i tym sposobem nie zrezygnuje, a wtedy będzie na mnie skazany i…
 – Bella ja naprawdę zaczynam mu współczuć – mruknął Harry. – A to się nigdy nie zdarzyło!
 – Zawsze musi być pierwszy raz. – Dziewczyna wzruszyła ramionami i opadła na sofę. – Powiem wam coś: Snape nie uwolni się ode mnie, a jeżeli znowu będzie miał obiekcje co do mojego wieku, to zachowam się jak jakaś gówniara i wtedy… W sumie wtedy będę sobą, ale on pożałuje!
 – Bella… – wyjąknął Nick, po czym pokręcił zrezygnowany głową. – Właściwie nieważne! Ważne jest to, żebyś skarbie była szczęśliwa!
 – Będę! – zawołała, przytulając brata. – Dzięki nietoperzykowi.

Instrukcja obsługi Severusa Snape’a:
Obiekt ten jest niebezpieczny!
Nie należy się do niego zbliżać w poniższych porach dniach:
 – Rano
 – Popołudniu
 – Wieczorem
 – W nocy
Gdy jakiś śmiałek (głupiec) postanowi, nie zważając na zagrożenie, zbliżyć się do danego obiektu, należy wcześniej spisać testament!
Nie należy obiektowi patrzeć w oczy, najlepiej nie oddychać w obecności obiektu…
Obiekt nie toleruje głupot, więc, jeżeli nie jesteś jedną z poniższych osób, nie zbliżaj się!:
 – Izabella Snape (Chyba mogę tu się wpisać, choć wszyscy sądzą, że oszalałam, ciągnąć obiekt do ołtarza) – nieograniczony dostęp!
 – Albus Dumbledore – ograniczony dostęp.
 – Minerwa McGonagall – ograniczony dostęp.
 – Rodzina Grindenwald – ograniczony dostęp.
 – Reszta społeczeństwa – brak dostępu!

Snape prychnął, czytając instrukcje samego siebie!
Jego żona jest szalona!
 – Severusie! – zawołała.
Zaklął i szybko pobiegł do sypialni.
 – Co się stało? – zapytał, patrząc uważnie na żonę.
 – Nic – odpowiedziała ze śmiechem. – Po prostu mi się nudzi.
 – Wariatka – mruknął i położył się obok niej.
 – Przytul mnie – rozkazała ze smutną minką.
 – Nie denerwuj mnie – warknął, ale spełnił jej prośbę, co więcej, gdy się w niego wtuliła, na jego twarzy pojawił się uśmiech.
 – Gdybym przestała cię denerwować, ty być zaczął się nudzić i co by wtedy było? – zapytała poważnie i pocałowała go czule.
 – Koniec świata – zadrwił i pogładził ją po wystającym brzuchu. – Jak się czujesz?
 – Znudzona – powiedziała. – Mogę wstać?
 – Nie – warknął. – Uzdrowiciel kazał ci leżeć do narodzin Elzy Eileen Snape!
 – Nasza córka urodzi się za dwa tygodnie – mruknęła. – Może gdybym pochodziła...
 – Nie! – zakończył tą bezsensowną wymianę zdań.
 – Jesteś wkurzający – wykrzyknęła, lecz przytuliła się mocniej. – Cieszysz się, że cię kocham?
 – Można tak powiedzieć – drażnił się z nią.
 – Wredny jesteś!
 – I za to mnie kochasz!
 – Tak! – zawołała rozbawiona. – I pamiętaj o tym Nietoperzyku!