piątek, 30 października 2015

Nowa rodzina

Nowa Rodzina
Beta: Kite Millie

Harry Potter leżał skulony na łóżku w swoim nowym pokoju.
Od powrotu z Hogwartu dwa dni temu. Wuj Vernon zabronił mu opuszczać pokój, a wyjątkiem była wizyta w toalecie. Jedzenie ciotka Petunia zostawiała pod drzwiami. Nie chcieli go oglądać… odmieńca…
 – Chcę wrócić do szkoły – wyszeptał Harry ze łzami w oczach.
Miał prawie dwanaście lat, wiedział, że musi być twardy, nie może się załamać. Przetrwa te wakacje, a potem… Znowu będzie z przyjaciółmi, będzie latał na miotle, będzie …
Jego marzenia przerwał głośny trzask.
 – To niesłychane! – usłyszał wrzask wuja Vernona. – Nie macie prawa…
 – Vernonie zrób coś! – piszczała ciotka Petunia. – Jak sąsiedzi coś zauważą…
Harry szybko wstał z łóżka i stanął przed drzwiami z różdżką w ręku. Nie można było używać jej poza szkołą, ale chyba nic mu nie zrobią, jeżeli będzie się tylko bronił?
Klamka zadrgała i drzwi się otworzyły.
 – Potter, rusz się – warknął Severus Snape i szybko spakował wszystkie jego rzeczy za pomocą zaklęcia.
 – Co pan tutaj robi? – zapytał zaskoczony.
 – Nie udawaj Granger – prychnął Snape i, złapawszy chłopaka za ramię, pociągnął w stronę schodów.
 – Mi nie wolno opuszczać pokoju – powiedział ze strachem Harry.
 – Nie interesują mnie zakazy tych cholernych mugoli – odparł Snape.
Gdy znaleźli się w salonie, cała trójka Dursleyów siedziała blisko siebie na kanapie i wpatrywała się ze strachem w Albusa Dumbledora.
 – Witaj Harry – zawołał z uśmiechem dyrektor. – Mam nadzieję, że cię nie przestraszyliśmy..
 – Nie – zająknął się Harry. – Co pan tutaj robi, profesorze?
 – Zabieramy cię stąd – odparł dyrektor, poważniejąc i spojrzał na Dursleyów. – Mam nadzieję, że wystarczająco wyjaśniłem, co może się zdarzyć, gdy będziecie nam utrudniać zabranie stąd Harrego.
 – A bierzcie go! – zakrzyknął Vernon. – O jeden kłopot mniej.
 – Większy siedzi na kanapie i żre ciastka – prychnął Snape, patrząc z niesmakiem na Dudleya zajadającego się słodyczami.
Petunia przytuliła do siebie Dudleya, jakby chciała go chronić przed spojrzeniem czarnowłosego.
Harry spojrzał na swoją rodzinę i nie wiedział, co tak naprawdę czuje.
Smutek, czy radość?
 – Idziemy – odezwał się Snape i znów pociągnął Harrego, tym razem na tyły domu. – Będziemy się teleportować Potter, masz się mnie mocno trzymać i nie zgubić zrozumiano?
 – Tak, panie profesorze – obiecał Harry, nie bardzo wiedząc, jak wygląda teleportacja.
Nagle poczuł mrowienie w okolicy pępka, a potem wszystko działo się szybko.
Zacisnął oczy, gdy świat przed nim się rozmył.
 – Już jesteśmy na miejscu, Potter – usłyszał głos Mistrza Eliksirów.
Niepewnie uniósł powieki i rozejrzał się naokoło.
 – A profesor Dumbledore?
 – Musiał jeszcze załatwić pewne sprawy z tymi – machnął ręką – tymi stworzeniami, których nazywa ludźmi. Idziemy!
 – Gdzie jesteśmy? – zapytał Harry, próbując nadążyć za profesorem.
 – Kilometr od Hogwartu – odparł.
 – Czemu nie teleportowaliśmy się do szkoły?
 – Ponieważ na terenie szkoły nie można się teleportować, Potter – warknął Snape. – Gryffindor traci przez ciebie dziesięć punktów!
 – Są wakacje…
 – Widocznie masz zdolności tracenia punktów w każdych okolicznościach – odpowiedział Snape z krzywym uśmieszkiem.
Resztę drogi pokonali w milczeniu.
Harry rozmyślał o tym, co go teraz czeka. Gdzie będzie mieszkał? Kto będzie za niego odpowiedzialny? Czy będzie musiał kiedyś wrócić do Dursley’ów?
Gdy znaleźli się w Hogwarcie, Harry uśmiechnął się szeroko.
 – Nareszcie w domu – wyszeptał.
Snape spojrzał na niego z ukosa i zacisnął wargi.
 – Gdzie idziemy, profesorze? – zapytał Harry.
 – Do gabinetu profesora Dumbledora.
Gdy znaleźli się przed gobelinem, Snape przeklął.
 – Ten stary głupiec znowu zmienił hasło – warknął.
 – Czekoladowe karaluchy – zaczął zgadywać Harry. – Miodowe sople, robaczki karmelowe…
 – On jest… brak słów – prychnął Mistrz Eliksirów, gdy przed nimi ukazały się schody.
W gabinecie oprócz dyrektora, była także profesor McGonagall oraz ładna blondynka, która uśmiechnęła się na ich widok.
 – Nareszcie – krzyknęła i do nich podeszła. – Witaj Harry, jestem Ally i…
 – I będzie cię irytować do końca życia – prychnął Snape.
 – Kretyn – Ally spojrzała na niego ze złością. – Wiesz co to szacunek, Snape?
 – Nie bardzo. – Mistrz Eliksirów wzruszył ramionami.
 – Harry nie przejmuj się nim. – Ally pokręciła głową zrezygnowana. – On jest niereformowalny.
 – I to się nie zmieni – zapowiedział Snape, siadając – Zaczynajmy.
 – Harry usiądź – poprosiła McGonagall. – Musimy porozmawiać.
 – Zrobiłem coś złego? – zapytał ze strachem.
 – Oczywiście, że nie – zapewniła go Ally.
Harry zajął miejsce i spojrzał na niech poważnie.
 – Będę musiał wrócić do Dursley’ów? – zapytał cicho.
 – Po moim trupie – wykrzyknęła Ally.
 – Da się załatwić – mruknął Snape.
 – Severusie, bądźże raz poważny – powiedziała profesor McGonagall.
 – Uspokójcie się proszę – odezwał się Dumbledore i spojrzał na Harry'ego. – Nie wrócisz już do wujostwa.
 – Nigdy? – zapytał z nadzieją Harry.
 – Nigdy – potwierdził dyrektor i westchnął głęboko. – Twoja ciotka nie wywiązała się z obietnicy, którą mi złożyła. Miałeś być traktowany jak jej własny syn..
 – W cuda pan wierzy? – zapytał z niedowierzaniem Harry i zarumienił się. – Przepraszam.
 – Nie masz za co – dyrektor uśmiechnął się do niego. – Nie mogliśmy pozwolić, byś był więziony we własnym domu i traktowany…
 – Gorzej niż skrzat domowy w domu Malfoyów – dokończyła oburzona Ally.
 – Uspokoisz się? – zapytał ją Severus.
 – Zamilcz nietoperzu – prychnęła.
 – Przejdź do sedna, Albusie – poprosiła Minerwa – Zanim ta dwójka się pozabija.
 – Nie zabiję go – obiecała wspaniałomyślnie Ally. – Jestem zbyt piękna, by spędzić resztę życia w Azkabanie!
 – Zabiję ją – mruknął Snape, chowając twarz w dłonie.
 – Może ja wyjdę? – zaproponował Harry, nie bardzo wiedząc, co się dzieję.
 – Zaraz wyjdziesz, ale nie sam – odpowiedziała profesor McGonagall. – Harry, twoje wujostwo nie jest już za ciebie odpowiedzialne.
 – Gdzie będę mieszkał? – zapytał ze strachem Harry. – Mam w skrytce pieniądze, ale chyba nie mogę sam mieszkać i…
 – Zamieszkasz z nami – przerwała mu Ally.
 – Z nami? – powtórzył Harry. – Znaczy z kim?
 – Ze mną i moim mężem – odarła kobieta.
 – Mężem?
 – Będziesz po niej wszystko powtarzał? – zdenerwował się Snape. – Będziesz mieszkał z nią i mną, czy ci się to podoba, czy nie!
 – Ale jak to… – zająknął się Harry – Za karę?
Ally wraz z McGonagall zaczęły chichotać.
 – Możecie nie wierzyć, ale Severus nie jest taki zły – zapewniła wszystkich rozbawiona Ally. – Wręcz jest przesłodki i…
 – Zostanę wdowcem – zapowiedział Snape, gwałtownie wstając. – Potter, rusz się! Idziemy!
Harry nie chcąc mieć kłopotów, szybko podniósł się z miejsca.
 – Do zobaczenia na kolacji – Ally pożegnała się z Minerwą i Albusem i ruszyła za Mistrzem Eliksirów.
Na korytarzu objęła Harrego.
 – Nie bój się – szepnęła. – Będzie ci z nami dobrze, obiecuję. – Uśmiechnęła się i chwyciła Severusa za rękę. Ten tylko prychnął.
Harry przypatrywał się im przez całą drogę.
Nigdy nie widział tak… spokojnego? Odprężonego?... Szczęśliwego?! – Otworzył szeroko oczy.
Ally uśmiechała się przez całą drogę, trzymając Snape’a za rękę, a ten poza prychnięciem nic innego nie zrobił.
Harry zauważył, że posłał żonie coś na kształt uśmiechu.
 – To musi być sen – mruknął Harry pod nosem.
 – Mówiłeś coś? – zapytała Ally.
 – Nie – odparł szybko.
Gdy znaleźli się w komnatach państwa Snape, Harry rozejrzał się.
 – Chodź. – Ally złapała go za rękę i zaprowadziła go do pokoju, do którego prowadziły drzwi po prawej stronie. – To twój nowy pokój – powiedziała podekscytowana i zmarszczyła czoło. – Mam nadzieję, że znajdziesz tutaj wszystko, czego potrzebujesz, jeżeli o czymś zapomniałam, to pójdziemy na zakupy i to kupimy…
Harry nie słuchał ich tylko wpatrywał się z niedowierzaniem we wszystkie rzeczy znajdujące się w pokoju. Nie licząc wielkiego i wygodnego łóżka i dużej szafy, której drzwi były uchylone i widział pełno nowych ubrań, była jeszcze masa zabawek, miotła wyścigowa i dużo książek.
 – To wszystko moje? – zapytał, gładząc delikatnie rączkę miotły.
 – Twoje – odparł Snape. – Od dziś mieszkasz z nami.
 – Dlaczego? Przecież pan mnie nie lubi.. – zapytał Harry.
 – Mylisz się – warknął i wyszedł.
Ally westchnęła.
 – Severus nie pała do ciebie nienawiścią – powiedziała po chwili. – On ma taki styl bycia. Jest nieprzyjemny i nieprzystępny, ale jeżeli uda ci się go poznać, to przekonasz się, że jest wspaniały… w swój nietoperzy sposób. – Uśmiechnęła się do Harry'ego. – Mój mąż, sam zdecydował, że z nami zamieszkasz. Nikt go nie zmuszał, ja nawet tego nie próbowałam.
 – Ale przecież on i mój tata się nienawidzili…
 – Ale przyjaźnił się z twoją matką – odparła Ally. – Więc wiedz, że Severus cię na swój sposób lubi. – Spojrzała na drzwi. – Teraz pewnie zamknął się w swoim gabinecie, bo do niego dotarło, że jego syn jest gryfonem..
 – Syn – Harry opadł na łóżko obok Ally. – To znaczy, że…
 – To znaczy, że cię adoptowaliśmy – przytaknęła Ally. – Jesteśmy teraz rodziną – przytuliła go. – Teraz obejrzyj na spokojnie swój pokój, a ja pójdę przygotować coś do jedzenia. Kiedy coś ostatnio jadłeś? – zapytała, kręcąc głową i gładząc go po chudych ramionach.
 – Wczoraj, kolację – odparł, spuszczając głowę.
 – Jak kolację?! – wykrzyknęła. – Severus był po ciebie popołudniu! Nie dostałeś śniadania?!
 – Pewnie ciotka Petunia zapomniała i…
 – Zapomniała o nakarmieniu siostrzeńca? – Ally wstała i skierowała się do drzwi. – Ja rozerwę tego babsztyla! Jednak moja uroda zmarnuje się w Azkabanie!
Harry zostawszy sam, podszedł do szafy i otworzył ją na oścież. Zawsze miał stare rzeczy Dudley’a, a teraz? Pełno nowych koszulek, spodni, buty… A nowa miotła? Spełnienie marzeń, odkąd wuj Vernon zniszczył Nimbusa, gdy tylko Harry wrócił z wakacji.
 – Harry, chodź na chwilę – poprosiła Ally, stając w progu.
 – Gdzie? – zapytał. – Do Hagrida?
 – Nie teraz – odparła i wskazała drzwi naprzeciwko jego pokoju. – Proszę wejdź tam.
 – Ale… – Harry nie wiedział, co się dzieje, nie chcąc jednak się sprzeciwiać, otworzył drzwi i stanął niepewnie w progu gabinetu Snape’a.
 – Co tu.. – zaczął Mistrz Eliksirów i przeklął pod nosem, gdy Ally popchnęła lekko Harry'ego do przodu i zamknęła drzwi.
 – Czemu miałem tutaj przyjść? – zapytał chłopiec, przestępując z nogi na nogę.
 – Ponieważ moja żona jest irytująca – westchnął Severusa, odchylając się na krześle. – Siadaj.
Harry zajął miejsce naprzeciwko biurka i spojrzał na niego wyczekująco.
 – Ally znając ją, już ci powiedziała, że cię adoptowaliśmy…
 – Dlaczego pan to zrobił? – wyrwało się Harry’emu.
 – Ponieważ… – Snape spojrzał w oczy Harry’ego – Masz jej oczy – odwrócił wzrok i zmarszczył czoło.
 – Pan kochał moją mamę?
Snape… zachichotał. Harry nie mógł uwierzyć, że posępny Mistrz Eliksirów chichocze!
 – Wszyscy tak myślą – Snape założył ręce za głowę. Wyglądał na odprężonego, a nawet szczęśliwego. – Nawet twój ojciec… Nie wierzyli, gdy mówiliśmy, że jesteśmy tylko przyjaciółmi.
 – Ślizgon i Gryfonka przyjaciółmi… – mruknął Harry.
 – Skarbie, a nie pomyślałeś, że Ślizgoni nie są tacy źli? – odezwała się Ally od drzwi.
Harry uśmiechnął się z niedowierzania, że ktoś nazwał go skarbem… To było takie miłe.
 – Oni są okropni – odparł, wzruszając lekko ramionami. – Bez obrazy – spojrzał na Snape’a.
 – Oni są tacy sami jak Gryfoni. – A widząc oburzenie Harry'ego, usiadła obok na krześle. – Rodzice ślizgonów od zawsze wpajają im, że mają być najlepsi, że inne domy nie są tak dobre… To prawda. Ale podejrzewam, że w każdym domu, gdzie mieszka Puchon, Krukon lub Gryfon, Ślizgoni są przedstawiani jako zło.
 – To… – Harry spojrzał na nią z niedowierzaniem. – To chyba prawda.
 – Oczywiście, że prawda – Ally wyprostowała się dumnie. – Ja zawsze mam rację.
 – Zdarza ci się i to rzadko – prychnął Snape.
 – Twoje zdanie się nie liczy – odpowiedziała Ally. – Chodź Harry, jedzenie czeka już na stole, na pewno jesteś głodny!
Harry po obiedzie zjedzonym w towarzystwie… nowych rodziców... Czuł się wspaniale. Pierwszy raz od dawna poczuł się chciany. Obawiał się tylko nocy…
Dlaczego? Ponieważ dwunastolatek bał się, że gdy się obudzi to, to wszystko okaże się tylko snem…

poniedziałek, 19 października 2015

Współpraca Gryfonów i Ślizgonów?





Beta: Kite Millie

 – Może to jeszcze przemyślmy – mruknął Harry, idąc wraz z Ronem przez ciemne korytarze Hogwartu.
 – Już to robiliśmy i wiesz, że nam to nie wychodzi za dobrze – odparł rudzielec, chowając ręce do kieszeni.
 – Ale to nasza przyjaciółka!
 – Przecież wiem – westchnął Ron. – Ale musimy to zrobić! Dla dobra wszystkich!
 – Ona nas zabije – powiedział Wybraniec, stając przed pustą ścianą, gdzie po chwili pojawiły się drzwi.
Gdy weszli do środka, ujrzeli dwóch ślizgonów.
 – Nadszedł ten czas – zaczął Teodor Nott.
 – Że ślizgon dogaduje się z gryfonem – dokończył Zabini i skrzywił się. – Ma się nikt o tym nie dowiedzieć!
 – My raczej się tym nie pochwalimy – prychnął Ron.
 – Nawet na torturach od niego tego nie wyciągną – obiecał Harry.
 – Mam nadzieję – odparł Nott.
 – Dość tej miłej pogadanki – przerwał im Zabini. – Musimy zrealizować nasz plan.
 – To nasz przyjaciel – zaznaczył Nott, patrząc na gryfonów poważnie – Ale przez jego zachowanie jesteśmy skłonni do zbrodni.
 – Krwawej zbrodni – poprawił go Zabini.
 – A to nasza przyjaciółka – odpowiedział Harry.
 – Może nie chcemy dokonać mordu, ale trochę … – zaczął Ron i nie dokończył, szukając odpowiedniego słowa.
 – Ona jest straszna – pomógł mu Harry. – Nie do wytrzymania, więc jesteśmy zmuszeni z wami współpracować!
 – Dobrze wiedzieć, że obydwie strony nie są zadowolone ze współpracy – Nott wyciągnął kartkę i pióro. – Do pracy! Jak to zrobimy?
 – Związać ich!
 – Zaciągnąć siłą!
 – Zamknąć w pomieszczeniu, z którego nie będą mogli wyjść – usłyszeli ze strony drzwi i zaskoczeni ujrzeli Ginny i Pansy.
 – I musieli się dogadać – dodała Parkinson.
 – Co wy tu robicie? – wydukał zaskoczony Ron.
 – Pomagamy wam matoły – prychnęła Pansy. – Więc notuj Teo.

Gdy Harry wszedł do pokoju wspólnego, Hermiona siedziała samotnie w rogu pochylona nad książkami.
 – Mionka? – usiadł obok.
Spojrzała na niego pustym wzrokiem.
 – O co chodzi? – zapytała, a w jej głosie można było wyczuć smutek.
 – Ron potrzebuje twojej pomocy – powiedział szybko. – Jest w sali zaklęć… nie potrafi zmienić szczura w….
 – W nic – przerwała mu Hermiona i z westchnieniem ruszyła do drzwi.

 – Wstawaj idioto! – krzyknął Zabini, wbiegając do sypialni Draco Malfoya.
 – Odwal się – warknął blondyn, zakładając koc na głowę.
 – Rusz się – Diabeł zerwał z niego koc i rzucił na łóżko ubranie. – Mamy dziesięć minut!
 – Na co? – zapytał Smok, niechętnie wstając.
 – Na sprawienie byś przestał zachowywać się jak gryfon – prychnął Zabini.

Hermiona weszła do Sali zaklęć i rozejrzała się po pomieszczeniu.
 – Ron? – zawołała.
 – Co ty robisz kretynie?! – wykrzyknął zbulwersowany Dracon, gdy Zabini siłą wepchnął go do Sali.
 – Co ty tutaj robisz? – zapytała Hermiona, robiąc krok w tył.
 – Ja… – zaczął, ale przerwał mu trzask drzwi. – Zabini zmusił mnie, bym tutaj przyszedł – odparł, prostując się dumnie.
 – Zmusił – powtórzyła Hermiona ze smutkiem – Jakby inaczej.
 – O co ci chodzi Granger? – warknął. – Czyżbyś się ze mną stęskniła?
 – Chciałbyś – odparła, zakładając ramiona na piersi.
 – Nie bardzo – powiedział z beznamiętnym wyrazem twarzy.
 – To świetnie – wyszeptała, opuszczając głowę. – Więc można uznać naszą rozmowę za zakończoną…
 – Tak – usłyszała odpowiedź. Gdy była już przy drzwiach, Draco szybko do niej podszedł i stanął przed nią, uniemożliwiając jej wyjście. – odpowiedz mi tylko na jedno pytanie…
 – Jakie? – spojrzała mu w oczy i z trudem powstrzymała się, przez zarzuceniem mu ramion na szyję.
 – Czemu odeszłaś?
 – Nie dałeś mi powodu, bym została – padła odpowiedź.
 – Niby jaki powód by cię zadowolił? – zakpił. – Padnięcie na kolana? Wyznanie dozgonnej miłości? A może…
 – A może tak? – odparła, powstrzymując płacz – Jesteśmy… byliśmy ze sobą od zakończenia wojny, minęło już pół roku, a ja nigdy nie usłyszałam, że mnie kochasz! Nigdy nie chwyciłeś mnie za rękę, nie przytuliłeś, nie pocałowałeś…
 – A niby co robiłem?! – oburzył się.
 – W pokoju! – wykrzyknęła – Nikt oprócz naszych przyjaciół nie wiedział, że jesteśmy razem! I to nie był mój pomysł!
 – A czego oczekiwałaś? Że wejdę do Wielkiej Sali, trzymając cię za rękę? Że wprawimy wszystkich w szok? – szydził. – Że…
 – Że nie będziesz się mnie wstydził – przerwała mu. – Że mnie kochasz tak jak ja ciebie kretynie! Ale nie! Wielki Pan Malfoy, pieprzony arystokrata, nie liczy się z uczuciami nikogo! Na co miałam czekać? Na chwilę w której rodzice wybiorą ci narzeczoną? Albo gdy ci się znudzę? Może i nie mam powodzenia, ale może teraz ktoś zwróci na mnie uwagę i mnie pokocha? Bo na to zasługuję, kretynie! –  Wykrzyknąwszy to, zaklęciem otworzyła drzwi i wybiegła.
Na korytarzu Harry, Ron, Teodor, Blaise, Ginny i Pansy spojrzeli na wychodzącego Dracona.
 – Mówiłem, że to schrzani – powiedział Harry, patrząc na ślizgona z odrazą.
 – Idiota – prychnął Ron.
 – Nie zasługujesz na nią – dodała Ginny i cała trójka gryfonów ruszyła za Hermioną.
 – Zmarnowałeś taką szansę – westchnął Zabini.
 – Czy ciebie ojciec nie upuścił na posadzkę, gdy byłeś mały? – warknęła Pansy. – Stracisz ją!
 – Droga wolna – mruknął Malfoy, chowając ręce do kieszeni.
 – Nie zostawisz tak tego – Teodor przypatrzył mu się uważnie. – Co knujesz?
Na ustach blondyna pojawił się drapieżny uśmieszek.
 – Sprowadźcie tu tych przygłupów Granger – powiedział tylko.

Mecz finałowy. Gryfoni przeciwko Ślizgonów.
Gryfoni prowadzą trzydziestoma punktami….
 – Malfoy ruszył! Chyba zobaczył znicz! – krzyknął komentator. – Potter podążył jego śladem!
Wspaniały unik przed tłuczkiem ścigającego ślizgonów! Potter nurkuje! Znicz jest coraz bliżej... Nie! Malfoy go złapał! Slytherin wygrywa!
Na trybunach domu węża zawrzało, wszyscy cieszyli się ze zwycięstwa.
 – Teraz… – zaczął komentator, lecz zamilkł i zaczął wpatrywać się w drużyny. – Co się dzieje?
Wszystkie oczy zwróciły się na Dracona Malfoya i Harry’ego Pottera, którzy po wylądowaniu zaczęli się naradzać.
 – Co oni robią? – zapytała Hermiona, marszcząc czoło.
 – Nie mam pojęcia – odparła Ginny, nagle krzyknęła. – Malfoy uderzył Harry’ego! Chodź! – pociągnęła ją za rękę.
Gdy wbiegły na boisko, nagle wszyscy zawodnicy podlecieli do nich i otoczyli Hermionę.
 – Co to ma znaczyć? – wykrzyknęła.
 – Dałem się uderzyć, żeby dać temu kretynowi szansę odzyskania cię – powiedział Harry, puszczając jej oczko.
 – Musiałem zmusić cię do zejścia – odezwał się Draco, podchodząc.
 – Wystarczyło poprosić – prychnęła Hermiona.
 – Na to nie wpadliśmy – przyznał Zabini – Źle na nas działa współpraca z Gryfonami.
 – Zamknij się – rozkazał Draco i stanął przed Hermioną. – Wyjaśnijmy sobie coś Granger! Byliśmy ze sobą pół roku i nie zakończyłbym tego nigdy? Dlaczego? Bo cię kocham, idiotko!
 – Nie powiedziałeś…
 – Nie przerywaj mi z łaski swojej – warknął. – Nie powiedziałem, bo ja nie gadam o uczuciach! Nie zauważyłaś?
 – Ja…
 – Czego nie rozumiesz w słowach „Nie przerywaj mi”? – prychnął. – Nie chciałem, żeby wszyscy się dowiedzieli, bo sama nie chciałaś być uważana za moją następną zdobycz!
 – Nie pozwoliłbyś…
 – Oczywiście, że nie pozwoliłbym, żeby ktoś cię obrażał, ale zabić wszystkich ślizgonów i gryfonów, to trochę głupie, więc postanowiłem poczekać na koniec roku szkolnego i dopiero wtedy powiedzieć wszystkim tym niedorozwojom, że jesteś moja!
 – A nie wpadłeś na to, żeby mnie o tym uświadomić? – odezwała się wścieka. – Ślizgoni to idioci! Wystarczyło mi powiedzieć! Nie cierpiałabym przez ostatnie dwa tygodnie, gdy z tobą zerwałam!
 – I właśnie teraz dochodzimy do sedna – powiedział stanowczo. – Otóż, ty panno Granger nie masz prawa ze mną zrywać! Nie masz prawa ode mnie odchodzić! Nie po to oznajmiłem rodzicom, że ich synową zostanie mugolaczka!
 – Co zrobiłeś? – zapytała, patrząc mu w oczy z nadzieją.
Draco westchnął i przyciągnął ją do siebie.
 – Kocham cię, Hermiono – wyszeptał jej do ucha. – I czy tego chcesz, czy nie, wyjdziesz za mnie!
 – Aleś ty romantyczny – fuknęła ze łzami w oczach.
 – Chcesz romantyzmu? – uniósł w górę brwi, gdy z uśmiechem przytaknęła, padł na kolana – Hermiono Granger, piękna i cudowna niewiasto, która…
 – Przestań! – przerwała mu śmiejąc się.
 – Nie przerywaj, Granger! Mam wenę!
 – Właśnie nie przerywaj! – krzyknął Zabini.
 – Ron, zapisujesz to? – zawołał Harry.
 – Słowo w słowo! – przyznał rudzielec.
 – Będziemy mieli materiał do szantażu.
 – Z kim ja się zadaje – westchnął Draco i wstał. – Wyjedziesz za mnie Hermiono?
 – Tak – odparła i pocałowała go namiętnie.
Na trybunach zawrzało. Wszyscy zaczęli klaskać, nawet nauczyciele wstali i przyłączyli się do uczniów.
 – Jesteśmy genialni – powiedział Zabini, patrząc na całującą się parę.
 – My jesteśmy genialni – poprawił go Harry.
 – Ja i Pansy jesteśmy genialne – prychnęła Ginny.
 – Bez nas nic byście nie zrobili – poparła rudowłosą Parkinson.

Trzy lata później
 – Dobra mały – Draco spojrzał na syna śpiącego w kołysce. – Zanim twoja mama wróci, musimy sobie coś wyjaśnić! Śpisz całą noc! Twoja matka nie chce słyszeć o niani, więc ja muszę zarywać noce, by się tobą zajmować! No przecież, nie pozwolę jej wstawać, gdy cały dzień się tobą opiekowała! Jestem wspaniałym mężem! No więc, masz spać! A nie drzeć się w niebogłosy. Jeżeli już chcesz beczeć, masz mi to oznajmić tak dwie godziny wcześniej, żebym się przygotował! I oczywiście żebyś mi i Hermionie nie przerwał w robieniu… przyjemnych rzeczy – odchrząknął. – Jak będziesz starszy, to o tym porozmawiamy! Więc…
 – Więc muszę chyba znaleźć ci innego tatusia Tim, bo ten się popsuł – zapiła Hermiona, stając w drzwiach – Czy ty dobrze się czujesz Malfoy? – zapytała męża.
 – Rozmawiam z synem – odparł wyniośle, podchodząc do niej i pocałował ją czule. – Musimy sobie coś wyjaśnić.
 – Może Timothy odziedziczył inteligencję po mnie i zrozumiał? – zapytała Hermiona ze śmiechem, rozwiązując mężowi krawat.
 – Mam wrażenie, że zrozumiał – Draco uśmiechnął się seksownie i chwycił Hermionę na ręce. – Więc na pewno będzie spał grzecznie, gdy my będziemy zajmować się sobą – położył ją na łóżku i pochylił się, by pocałować ją, gdy nagle rozległ się płacz – Timothy Do Diabła Malfoy! – wykrzyknął Draco, odsuwając się od żony. – Żartujesz sobie z ojca?!
Hermiona zachichotała.
 – Widocznie twoja rozmowa nie pomogła – powiedziała, udając powagę.
 – Na to też jest sposób – warknął Draco, wstał i wziąwszy syna na ręce, wyszedł z sypialni.
 – Co ty robisz?! – krzyknęła za nim Hermiona.
 – Nie ruszaj się z łóżka, Granger! – usłyszała.
Westchnęła i położyła się wygodnie na łóżku, po minucie Draco wszedł do sypialni bez syna.
 – Gdzie… – zaczęła Hermiona, lecz blondyn nie dał jej dokończyć, tylko przyciągnął ją do siebie i pocałował gorąco, rozpinając jej sukienkę.
 – Zaniosłem go do Zabiniego – powiedział między pocałunkami. – Za godzinę ma się nim zająć Potter z rudą, potem Rudy z Pomyluną, a na końcu znowu ma trafić do Zabiniego i Pansy. Niech się nim zajmują! Są wreszcie cholerną rodziną.
 – Mój pomysłowy Ślizgon – wymruczała mu do ucha i pocałowała jego punkt na szyi. – Więc cieszmy się kilkoma godzinami spokoju, kochanie.
 – O spokoju możesz zapomnieć, maleńka – ostrzegł i udowodnił jej to, lecz Hermiona nie była z tego powodu nieszczęśliwa, a wręcz przeciwnie… była wprost zadowolona.