piątek, 29 stycznia 2016

Dwór

Minaiturka z okazji urodzin Pauli! Wszystkiego Najlepszego :)
Nie jest ona zbetowana, ponieważ przed chwilą skończyłam, więc przepraszam za błędy!




Hermiona rozejrzała się po swoim nowym domu i uśmiechnęła promiennie.
Za zasługi dla świata magii Harrym, Ron i Hermiona otrzymali dwory odebrane śmierciożercą po wojnie.
Każde z nich z radością rozpoczęło nowe życie, Harry ożenił się z Ginny , Ron przeprowadził się z Lavender z którą planują ślub, a Hermiona sama urządzała swój kąt. Nie chciała wiedzieć, do kogo on należał, wolała by pozostało to tajemnicą. Wnętrze było pięknie urządzone, nie był to przerażający dwór jakiego się spodziewała, ze zdziwieniem stwierdziła, że pozbycia się kilku okropnych gobelinów i obrazów , oraz usunięciu paru klątw nie było nic do robienia.
Cieszyła się, że ma coś własnego, lecz zawsze wyobrażała sobie, że będzie urządzać swój dom z mężczyzną z którym będzie wiązała swoją przyszłość, jednak los chciał inaczej.
Nie przejmowała się jednak , miała swoją księgarnie, wreszcie mogła całe dnie spędzać  w otoczeniu ksiąg.
Pewnego dnia, tuż przed zamknięciem, odkładała książki na swoje miejsca, gdy drzwi się otworzyły, z uśmiechem odwróciła się, lecz zamarła gdy zobaczyła wysokiego blondyna, który patrzył na nią z zainteresowaniem.
-Więc to prawda- uśmiechnął się z kpiną- Panna Granger zamiast posady w Ministerstwie wybrała cztery kąty pełne kurzu.
 -Mój wybór- odparła z dumą.
-Nie wątpię- mruknął rozglądając się dookoła.
-O co chodzi panie Malfoy?- zapytała odkładając książki na ladę.
-Potrzebuję jednej z ksiąg dotyczących eliksirów – odparł znudzonym tonem- Zdobądź ją.
-Jakiej?- zapytała wyciągając notes i pióro.
-Dwadzieścia…
-Najpotężniejszych mikstur – dokończyła za niego z błyskiem w oczach- Ale jest tylko sześć egzemplarzy i każda z nich kosztuje kilkadziesiąt tysięcy galeonów!
-Cena nie gra roli- prychnął –Masz czas do końca tygodnia- powiedział i wyciągnął sakiewkę i rzucił na ladę- Zdobądź ją!- warknął i wyszedł.
-Gdybym nie chciała zobaczyć na własne oczy tej księgi zamieniłabym cię w gnoma- mruknęła chowając sakiewkę.
Gdy tylko księga znalazła się w jej księgarni, po zamknięciu usiadła przy biurku i z zachwytem przejechała ręką po okładce. Księga miała już ponad sto lat, lecz była w doskonałym stanie, kosztowała astronomiczną cenę, lecz była tego warta!
Hermiona westchnęła wzięła pergamin i napisała do Malfoy’a, informując go, że może już jutro odebrać swoją własność.
Wysłała swojego puchacza z wiadomością i znów usiadła przy biurku.
Bardzo chciała zaglądnąć do środka, lecz wiedziała, że nie jest to możliwe.
Każdy właściciel księgi , gdy chce ją komuś przekazać, rzuca czar, by tylko prawowity właściciel miał prawo ją otworzyć.
Wzięła księgę do domu ,  bojąc się zostawiać ją na noc w księgarni.
Gdy chciała położyć się spać, poczuła jak ktoś stara się przerwać zaklęcia wokół domu, nie wiele myśląc chwyciła różdżkę ze stolika nocnego i wybiegła przed dom.
-Co pan wyprawia?!- oburzyła się widząc Malfoy’a idącego z pod bramy.
-Nie widzisz?- warknął podchodząc- Po diabła ci te osłony?
-Dla bezpieczeństwa- odpowiedziała prostując się  dumą.
-Zacznij inaczej ubierać się do snu, to może będziesz bezpieczniejsza- mruknął podążając wzrokiem po jej szczupłej sylwetce.
Hermiona zarumieniła się zdając sobie sprawę, że ma na sobie tylko dużą koszulkę , która służy jej jako pidżama.
-Może pan nie patrzeć- próbowała zamaskować zmieszanie.
-Mógłbym- uśmiechnął się krzywo- Ale nie mam zamiaru tego robić.
-Zapewnie zaszczycił mnie pan towarzystwem , ponieważ chce pan odebrać księgę- powiedziała otwierając szerzej drzwi- Proszę wejść, zaraz ją przyniosę.
Nie czekając na odpowiedź, szybko wbiegła na górę do sypialni , przebrała się i wróciła z księgą na dół.
Lucjusz siedział na kanapie w salonie z Ognistą Whisky w ręce.
-Skąd pan to ma?- zdziwiła się- Przecież ja nie mam…
-Widać nie poznałaś jeszcze wszystkich tajemnic tego dworu- odparł nonszalancko.
-Skąd pan wie?- zmarszczyła czoło.
-Każdy arystokrata ma swoje sekretne miejsca – powiedział wstając- Ja znam wszystkie, a teraz koniec rozmowy o Whisky , gdzie moja księga?
Hermiona wyciągnęła przed siebie księgę.
-Nie spodziewałem się, że ją zdobędziesz- przyznał obracając wolumin w dłoni- No cóż, widać , że umiesz zdobyć potrzebne mi przedmioty, teraz chcę Dziennik z przemyśleniami Flamela.
-Ale….- zająknęła się- Jest tylko jeden i…
-Masz  z tym jakimś problem panno Granger?- podniósł wysoko brew.
-Nie sądzę , żeby mi się udało zdobyć dziennik- odpowiedziała po chwili- Nie jeżeli jest na świecie tylko jeden.
-Uważałem, że gdy chodzi o rzadką księgę, zrobisz wszystko by ją zdobyć- powiedział.
-Panie Malfoy niestety nie podejmę się tego, choć bardzo bym chciała przeczytać ten dziennik- westchnęła- To nie mam takiej perswazji by przekonać rodzinę Flamela by mi go przekazała.
-Wobec tego jutro widzę cię w moim biurze w Malfoy Corporacion- powiedział stanowczo i ruszył ku drzwiom.
-Co?!- zawołała zaskoczona- Z jakiego powodu?
-Dowie się pani na miejscu- odparł i wyszedł.
-Mogłam go jednak zmienić w gnoma- prychnęła zatrzaskując za nim drzwi.
Weszła do salonu i rozejrzała się dookoła.
-Acio Ognista Whisky!- powiedziała, westchnęła gdy nic się nie stało- Jutro Zamienie go w gnoma, a potem wyrzucę go przez okno!- mruknęła i poszła spać.
Na drugi dzień była niedziela, więc Hermiona nie otwierała księgarni, zaspana zeszła do kuchni , zaparzyła kawę i z kubkiem w ręku ruszyła do ogrodu.
Uwielbiała w nim przesiadywać, w najdalszym kącie stała ławka, usiadła i odetchnęła świeżym powietrzem.
-Powinna pani lepiej zabezpieczyć dwór- usłyszała za sobą i podskoczyła przerażona szukając różdżki- Wyjście bez różdżki też nie jest najmądrzejszym sposobem.
-Co pan tu robi?!- wykrzyknęła patrząc na Malfoy’a wściekłym wzrokiem- To wtargnięcie na moją prywatną…
-Proszę być milszą- powiedział zbliżając się do niej- Ponieważ może to się pani opłacać.
-Co pan insynuuję? –oburzyła się.
-Bycie miłym nie jest groźne- prychnął i wyciągnął z zewnętrznej kieszeni płaszcza książkę- Jest pani.
-Co?- otworzyła szeroko oczy- Ona warta jest..
-Wiem ile- przerwał jej- Należy do pani, więc bez przeszkód może pani ją przeczytać.
-Ale zdobyłam ją dla pana!- drżącymi rękami odebrała przedmiot- Dopiero wczoraj…
-Znalazłem to czego potrzebowałem- wzruszył ramionami- Ale jeżeli pani jej nie potrzebuje…
-Dziękuję- przytuliła księgę do piersi- Ale dlaczego?
-Mam w tym swój własny interes- uśmiechnął się krzywo- No cóż panno Granger, widzę cię za trzy godziny w moim gabinecie.
-Ale…
-Nie spóźnij się- powiedział i teleportował się.
-Gnom… może lepiej zamienię go w mysz i naśle na niego Krzywołapka- mruknęła i z radością spojrzała na książkę- Krztwołap sprawi mu szybką śmierć… takie miłe zakończenie jego życia…
Trzy godziny później stanęła w pustym holu Malfoy Corporation, westchnęła. Była sobota , wszyscy mieli wolne, a ona? Po co tu przyszła?!
Podeszła do podwójnych dębowych drzwi i cicho zapukała.
-Wejść- usłyszała szorstki głos.
-Dzień dobry- przywitała się , sama śmiejąc się sama siebie w duchu. Miła dla Lucjusza Malfoy’a? Ron i Harry dostaliby zawału!
-Usiądź- wskazał krzesło naprzeciwko potężnego biurka.
-Dlaczego chciał pan żebym tu przyszła?- zapytała gdy zajęła miejsce.
-Już mówiłem- zamknął teczkę leżącą przed nim – Mam w tym interes…
-Jaki?
-Kiedyś się dowiesz- zmrużył oczy – Słyszałaś o Księdze Merlina?
-Oczywiście!- odpowiedziała z entuzjazmem, ale zaraz zmarkotniała- Jest to jednak tylko legenda.
-Raczej się z panią nie zgodzę- prychnął i wskazał wolumin leżący na biurku.
-Czy to…- pisnęła i szybko wstała by lepiej się przyjrzeć starej księdze- Skąd…
-Czy wie pani , panno Granger czym zajmuje się moja firma?
-Hmm miotłami wyścigowymi?- odparła niepewnie.
-Tym też- zaśmiał się- Lecz co najważniejsze odnajduje cenne przedmioty.
-Artefakty- wyszeptała.
-To jeden z nich- uśmiechnął się z satysfakcją.
-Ale… nadal nie rozumiem dlaczego tu jestem- powiedziała po chwili.
-Zna się pani na księgach, a ja potrzebuję kogoś kto w odpowiedni sposób wyciągnie najważniejsze informacje- odparł czekając na jej  reakcję.
-Oferuje mi pan pracę?- zdziwiła się.
-Można tak powiedzieć- przyznał niechętnie- Pierwszym zadaniem, będzie odnalezienie informacji o miejscu pobytu kapelusza Merlina.
-Ale to przecież niemożliwe!- wykrzyknęła- Ona nie istnieje!
-Księga też miała być tylko legendą- przypomniał.
-To prawda- przyznała Hermiona- Jeżeli dobrze rozumiem… mam znaleźć potrzebne informację…
-Otóż to- potwierdził- Lecz zdaje sobie pani sprawę, że ta księga jest bardzo cenna.
-Oczywiście…
-Więc nie zdziwi się pani, iż nie pozwolę pani wziąć jej do siebie- powiedział- Będzie pani pracować w moim domu…
-Nie zjawię się w Malfoy Manor- odparła stanowczo- Nigdy!- podkreśliła.
-Nie oczekuję tego- uspokoił ją- Mam dom…- uśmiechnął się krzywo- Raczej dość okazały dwór, gdzie obecnie mieszkam, więc tam będzie pani pracowała, pod moim nadzorem.
-Nadzorem?- uniosła prawą brew.
-Moje towarzystwo na pewno pani przeboleje- prychnął- Zwłaszcza z księgą Merlina u boku.
-Muszę to przemyśleć- powiedziała i szybko wyszła.
Gdy znalazła się w domu, usiadła w salonie i zapatrzyła się w okno.
Miała możliwość czytania ksiąg , które w normalnych warunkach pozostawały poza jej zasięgiem, lecz z drugiej strony musiałaby spędzać dużo czasu z Malfoy’em…. Arystokrata od dawna ją fascynował, po wojnie i jego rozwodzie z Narcyzą, zmienił się… nie poniżał jej, był nawet czasami miły…
Westchnęła. Nie wierzyła w jego cudowną przemianę, tak samo jak Ginny. Przyjaciółka niedawno przestrzegała ją przed blondynem. Tylko ona domyśliła się, uczuć jakie budził Malfoy u jej przyjaciółki.
Hermiona nie była naiwna. Nie mogła jednak znaleźć rzeczy której Lucjusz pragnął by tak bardzo, że zmusiłby się do jej towarzystwa.
Nagle obok niej pojawił się skrzat, gdy tylko ja ujrzał zaczął się kłaniać.
-Witam panienkę- zawołał – Proszę wybaczyć Fryderykowi , że nachodzi panią w domu, lecz mój pan, kazał przekazać, że oczekuje panią jutro popołudniu u siebie- podał jej medalion- To świstoklik- wyjaśnił- Jutro przeniesie panią w odpowiednie miejsce- powiedział , ukłonił się  i zniknął.
-Widocznie Malfoy nie przyjmuje odpowiedzi odmownej- mruknęła obracając medalion w dłoni.

Miesiąc później
-Co zrobiłaś?!- wykrzyknęła Ginny patrząc na przyjaciółkę zaszokowana.
-Przespałam się z nim- wysyczała przez zaciśnięte zęby i opadła na kanapę.
-Dobrze…- rudowłosa oszołomiona usiadła obok niej- Z własnej woli? Prawda?
-Ginny!- oburzyła się Hermiona- Oczywiście , że z własnej!
-Dlaczego?- jęknęła.
-Dlaczego?- powtórzyła Hermiona i także z jej ust wydobył się jęk- Nie wiem… może dlatego , że zawsze go pragnęłam… i jego ciało… Ginny…
-Wiem, wiem- przerwała jej rudowłosa – Ja wiem , że Malfoy może się podobać! Ale Herm! Ty i on?
-Nie ma mnie i jego- zaprzeczyła i posmutniała- Nie odezwał się…
-Od kiedy?
-Od dwóch dni- mruknęła.
-Dobrze…- Ginny zmarszczyła czoło- Opowiedz jak do tego doszło!
-Oj Gin , nie ma czego opowiadać- Hermiona wzruszyła ramionami- Wiesz, że pracowałam nad księgą Merlina- gdy przyjaciółka przytaknęła , była gryfonka kontynuowała- Przez pierwszy tydzień ..hmm… po prostu starałam się nie wchodzić mu w drogę, w drugim tygodniu Malfoy postanowił osobiście być w jednym pomieszczeniu ze mną i księgą, w trzecim tygodniu codziennie musiałam spożywać z nim posiłki, ponieważ uważał, że każdy szanujący arystokrata musi zachowywać się kulturalnie, zwłaszcza wobec pracujących kobiet… czy coś takiego- westchnęła- A ostatnie siedem dni… zaczęliśmy rozmawiać… no i… wiesz Ginny , że od zawsze …
-Myślałam , że ci przejdzie, przynajmniej być nie cierpiała- rudowłosa przytuliła przyjaciółkę- Na pewno się odezwie!
-Nie jestem pewna- przyznała niechętnie Hermiona- Wydaje mi się, że Lucjusz chce czegoś ode mnie…
-Czego?
-Tego właśnie nie wiem- odparła – Ale Ginny! Pomyśl… czemu Lucjusz Malfoy miałby zainteresować się mugolaczką?
-Jesteś czarownicą!
-Ale dla niego i jego syna byłam od zawsze szlamą- przypomniała jej.
-Może wreszcie zmądrzał- mruknęła nieprzekonująco rudowłosa.
-Wierzysz w to?- zapytała z nadzieją Hermiona.
-Znam cię Mionka- powiedziała Ginny- Poszłaś z nim do łóżka, więc coś do niego czujesz, więc nawet gdy podam ci tysiąc argumentów przeciwko waszej znajomości , ty czy tak mnie nie posłuchasz.
Hermiona miała odpowiedzieć , gdy przez okno wleciała sowa, upuściła list na jej kolana i odleciała.
-To od Lucjusza- Hermiona otworzyła kopertę i spojrzała na Ginny z lekkim uśmiechem- Zaprasza mnie na kolację.
-Więc może się jednak zmienił- Ginny uśmiechnęła się lekko.
-Ale nie mów nic Harremu … no i oczywiście najlepiej żeby Ron się nie dowiedział- westchnęła- Byłaby następna wojna.
-Mój brat jest dziecinny- Ginny machnęła ręką- Nie powiem im,  ale jeżeli ten dupek cię zrani, dowiedzą się o wszystkim i dostaną moje pozwolenie co do zemsty na tym snobie!
-Mam nadzieję, że do tego nie dojdzie- pomyślała Hermiona.
Kolacja w dworze Malfoy’a, była elegancka i wyszukana.
Hermiona czuła się wspaniale w towarzystwie blondyna, musiała przyznać, że jej serce wyrywa się do niego. Na jednej nocy się nie skończyło, były też spacery wieczorami, wspólne spędzanie czasu w Wielkiej bibliotece Malfoy’a…
Hermiona była szczęśliwa. Nie tylko praca ją cieszyła, lecz także chwilę zaraz po zamknięciu księgarni, gdy wiedziała, że nie wróci do pustego domu,  uwielbiała uczucie które towarzyszyło jej gdy tylko widziała Lucjusza, czy to miłość?
Jedynie martwiło ją to nieprzyjemne myśli krążące po jej umyśle.
Co takiego sprawiło, że arystokrata się nią zainteresował?
Ale szczęście zagłuszało czarne scenariusze, nie chciała się tym przejmować … nie teraz gdy wreszcie wszystko układało się dobrze…
Hermiona obudziła się i nie otwierając oczu przytuliła się do Lucjusza.
-Mogłabym tak leżeć cały dzień- wymruczała, gdy poczuła że się obudził.
-Nic nie stoi na przeszkodzie- mruknął – Zwłaszcza , że dzisiaj niedziela.
-Cudownie- wyszeptała i otworzyła oczy- Zmieniłeś się,  Cieszę się z tego powodu.
-Wcale się nie zmieniłem- odpowiedział wzruszając ramionami- Po prostu inaczej na mnie patrzysz.
-To chyba dobrze?- zaśmiała się szczęśliwa.
-Nawet nie wiesz jak dobrze- mruknął pod nosem przyciągając ją do siebie.
-Panie!- obok łóżka pojawił się Fryderyk- Panicz Draco przybył i prosi by zszedł pan do salonu.
-Każ mu chwilę poczekać- warknął Lucjusz.
Gdy skrzat zniknął, Hermiona usiadła i spojrzała na wstającego blondyna.
-Mam zostać w pokoju?- zapytała, mając nadzieję, że zaprzeczy.
-Tak – odparł i ubrał się- Zaraz wracam.
Gdy została sama, Hermiona westchnęła.
Była szczęśliwa, nie mogła temu zaprzeczyć, lecz niepokoiło ją, iż nikt z otoczenia nie wie o ich związku… ponieważ byli w związku prawda? Zmarszczyła czoło… może gdyby zeszła na dół i Draco ją zobaczył to… Lucjusz by się wściekł , a może?
Nie wiele myśląc ubrała się szybko i na palcach zbiegła po schodach, już chciała wejść do salonu, lecz zrezygnowała. Nie będzie naciskała na blondyna! Miała właśnie odejść gdy usłyszała swoje nazwisko, zaciekawiona zbliżyła się do drzwi.
- Ile jeszcze mamy czekać?- zapytał Draco.
-Aż wszystko załatwię- warknął Lucjusz.
-Miałeś ją uwieść i przekonać do oddania nam naszej własności!- zawołał Draco- A wdałeś się w nią w jakiś cholerny romans!
-Nie twój interes synu- odparł stanowczo Lucjusz.
-Dwór należał do naszej rodziny od pokoleń! Zmuś ją by nam go oddała i zakończ to! Przecież taki był plan!
-Dobrze wiem jaki był plan- wysyczał Lucjusz- Sam go układałem!
Hermiona zakryła usta dłonią, by nie usłyszeli krzyku który wydobył się z jej wnętrza.
To wszystko było grą- pomyślała.
-Mam nadzieję, że zajmiesz się tym- usłyszała jeszcze głos Dracona , potem trzask towarzyszący teleportacji.
Odetchnęła głęboko i weszła do środka.
Lucjusz zmarszczył czoło na jej widok.
-Słyszałaś- domyślił się widząc jej drżące wargi.
-Tego chciałeś- powiedziała ze łzami w oczach – Przez cały czas właśnie o to ci chodziło.
Gdy Lucjusz się nie poruszył , odwróciła się i szybko wyszła.
-Na pewno chce pani to zrobić?- zapytał prawnik patrząc na nią uważnie.
-Tak- odparła stanowczo- Proszę przepisać dwór na pana Malfoya- powiedziawszy to wstała i wyciągnęła kopertę z torebki – Niech dołączy pan to do aktu własności- dodała po czym wyszła.


Drogi Lucjuszu,
Jesteś doskonałym aktorem, naprawdę miałam nadzieję, że jednak mogłeś mnie pokochać, niestety myliłam się…
Muszę jednak przyznać, że bardzo dobrze odegrałeś swoją rolę, zasługujesz więc na to na czym ci najbardziej zależy, niestety nie jestem to ja, więc przekazuje ci Twój dwór, znów należy więc do Twojej rodziny.
 Życzę ci szczęścia, masz teraz wszystko co chciałeś.
                              Hermiona

Hermiona westchnęła opadając na kanapę w swoim nowym mieszkaniu. Nie miała prawa na nic narzekać! Z okna rozciągał się widok na ocean, słońce świeci , a w okolicy mieszkają jej rodzice…
Rozmyślania przerwała jej szara sowa która wleciała przez otwarte okno.
-Ginny już mnie znalazła- uśmiechnęła się Hermiona, nakarmiła sowę, a następnie odebrała list.

Kochana Hermiono,
Mam nadzieję, że wszystko u Ciebie w porządku!
Żałuję, że wyjechałaś, już tęsknie!
Piszę do ciebie, ponieważ Malfoy był wczoraj u nas, nie powiem żeby było to miłe spotkanie.
Wrzeszczał, groził i obrażał mnie i Harrego, żądał byśmy zdradzili gdzie jesteś.
Tak jak obiecałam, nic mu nie powiedziałam.
Harry wyprosił go z domu, lecz nie sądzę żeby odpuścił.
Malfoy uważa , że sposób w jaki odeszłaś, jest godny nastolatki, a nie dorosłej kobiety.
Oczywiście nie omieszkałam powiedzieć mu co o nim myślę, niestety nic do niego nie dotarło.
Napisz czy dobrze ci w nowym miejscu.
Zapomnisz tam o tym nadętym arystokracie!
Czekam na odpowiedź.
                Twoja przyjaciółka Ginny.

Hermiona spojrzała w okno, szukając rozwiązania problemu.
Wiedziała, że nie może wrócić do Lucjusza, nie teraz gdy wie , że ten wcale jej nie kocha, zależało mu tylko na dworze  który właśnie dostał.
Wstała z zamiarem pójścia na spacer , gdy nadleciała następna sowa, zrzuciła list obok niej i odleciała.
Hermiona zaciekawiona otworzyła kopertę i z jękiem usiadła.
   
Granger masz wrócić do Anglii.
          L.M

`Była Gryfonka siedziała przez chwilę bez ruchu, następnie gwałtownie wstała i weszła do sypialni, wyciągnęła papier i pióro i skreśliła parę słów.

Prawnik jutro się do ciebie zgłosi.
Dostaniesz to na czym ci zależało.
Powodzenia
    H.G

-Hermiono cieszymy się, że nas odwiedziłaś!- powiedziała pani Granger z uśmiechem.
-Było naprawdę miło mamo- odpowiedziała Hermiona.
-Więc zostań jeszcze- zaproponował pan Granger.
-Chciałabym jeszcze poczytać tato- wyjaśniła i pożegnała się z rodzicami.
Gdy znalazła się przed swoim mieszkaniem, zmarszczyła czoło.
Była pewna , że zgasiła światło …
Z różdżką w dłoni otworzyła drzwi.
-Myślisz, że tak dobrze się schowałaś?- prychnął Lucjusz wstając z fotela.
-Co tutaj robisz?- zapytała próbując powstrzymać nadzieję budzącą się w sercu..
-Wracasz ze mną do Anglii- powiedział stanowczym głosem blondyn.
-Nie- odmówiła – Wyjdź.
-Granger jesteśmy dorośli…
-Widocznie inaczej interpretujemy dorosłość Lucjuszu- powiedziała- Ja nie wykorzystuje innych!
-Nie wykorzystałem cię- uśmiechnął się wrednie- To była obopólna korzyść. Wątpię byś nie czerpała satysfakcji z naszych spotkań.
-Mi to nie wystarczy- odpowiedziała prostując się dumnie.
-Czego chcesz?!- zdenerwował się.
-Sprzedaj dwór- powiedziała po chwili.
-Granger nie pozbędę się swojego dziedzictwa dla Twojego widzimisie! – warknął.
-Masz swoją odpowiedź – odparła opuszczając głowę, by nie widział jej łez- Wyjdź.
-Granger do cholery nie zachowuj się jak dziecko!
-Po prostu wyjdź- powiedziała i nie czekając na nic weszła do sypialni i zatrzasnęła za sobą drzwi, nie minęło dużo czasu gdy usłyszała trzask teleportacji.
-Miłość mniej ważna niż durny dom- załkała siadając na podłodze, podciągnęła nogi pod brodę i oparła głowę na kolanach- Masz swojego księcia z bajki Granger!

Dwa dni później
Hermiona ze złością wrzuciła kolejny bukiet pięknych czerwonych róż do kosza.
Nienawidziła Lucjusza Malfoy’a i jego cholernego zaklęcia!
Jak on śmiał zaczarować kwiaty tak, by co dziesięć minut pojawiały się w jej mieszkaniu?!
Co chciał przez o zyskać?
Nie wróci do niego! Wcale mu na niej nie zależy, to tylko zraniona męska duma…
Na drugi dzień na każdym kroku w jej mieszkaniu pojawiała się biżuteria , z zachwytem patrzyła na piękne kolczyki, bransoletki i wisiorki, niestety nie były to dowody miłości…
Trzeciego dnia Lucjusz przeszedł sam siebie.
Gdy tylko otworzyła oczy , na poduszce obok ujrzała małe aksamitne pudełeczko.
Zaciekawiona otworzyła  i ujrzała chyba najdroższy i najwspanialszy pierścionek jaki w życiu widziała.
Łzy popłynęły jej z oczu. Nie mogła go przyjąć, nie jeżeli nadal nie była pewna jego uczuć.
Lucjusz musi jej udowodnić, że ją kocha, a to może zrobić jedynie wtedy gdy pozbędzie się tego przeklętego dworu.
Nie przekupi ją błyskotkami- postanowiła i zatrzasnęła pudełeczko.

Dwa tygodnie później

Hermiona siedziała w swojej sypialni i wpatrywała się w ścianę , szukając wyjścia z sytuacji.
Sprawa wyglądała następująco… kochała Lucjusza, oświadczył się jej… to nawet nie były oświadczyny-prychnęła w myślach. Pierścionek na poduszce mógł oznaczać wiele….
Lucjusz nie odezwał się do niej przez czternaście dni, odkąd odesłała mu pierścionek nie miała żadnych wieści, żadnego prezentu, żadnych kwiatów…
Dał za wygraną?
-Pakuj się- Lucjusz niespodziewanie wszedł do środka.
-Co tutaj robisz?- zawołała zaskoczona i szczęśliwa zarazem.
-Kocham cie idiotko- warknął- Sprzedałem ten cholerny dwór! Przez ciebie następnie pokolenie Malfoy’ów nie będzie miało możliwości spędzania tam wakacji- prychnął- Ale chciałaś tego, więc masz! Na co czekasz?
-Naprawdę sprzedałeś go?- wyszeptała wstając z łóżka i stanęła przed nim.
-Głucha jesteś?
-Kochasz mnie?- odpowiedziała pytaniem na pytanie.
-Gryfoni- mruknął i przyciągnął ją do siebie- Zalazłaś mi za skórę Granger.
-To źle?
-Tego nie powiedziałem- pocałował ją namiętnie- Nie miałaś prawa odsyłać pierścionka.
-Chciałam , żeby ….
-Masz go nosić- przerwał jej , zakładając pierścionek na jej palec- Pobieramy się za godzinę!
-Co?!
-Ginewra umie być przekonująca- prychnął.
-Ginny?
-Cholerny pomiot Weasley’ów wysłał mi wyjca- Lucjusz pokręcił zrezygnowany głową.
Jest pan tępym kretynem, jeżeli jakiś dom jest ważniejszy od kobiety która pana kocha!
To są cztery ściany! Podejrzewam , że ma pan jeszcze wiele takich domów, a Hermiona jest tylko jedna! Więc niech ruszy pan swój arystokratyczny tyłek i idzie ją odzyskać! Harry i Ron mają zamiar pana zabić , jak i wszyscy przyjaciele Hermiony.
Mam nadzieję, że zrobi pan to co należy i Miona będzie szczęśliwa!
-Naprawdę?- Hermiona uśmiechnęła się i zarzuciła mu ramiona na szyję- Kocham cię.
-Wiem- pogładził ją po policzku i rozejrzał się po jej sypialni- Spędzimy tu następną godzinę, potem znajdziemy jakiś większy i wygodniejszy dom.
-Dwór… nasz dwór- powiedziała i przygryzła dolną wargę- To Harry go kupił.
-Co?!
-I nam go podarował- uśmiechnęła się promiennie.
Lucjusz stał przez chwilę zaskoczony.
-Podarował?
-Podarował- pocałowała go namiętnie.
-Wiedziałaś , że sprzedałem wczoraj dwór – warknął- Więc dlaczego nie wróciłaś?!
-To ty miałeś mi pokazać, że mnie kochasz- powiedziała – I pokazałeś!
- Ty za to tego nie zrobiłaś- mruknął z zawadiackim uśmieszkiem.
-Mamy godzinę- spojrzała na łóżko- Mam pomysł jak ją spędzić…
Na swój ślub spóźnili się prawie dwie godziny…
Na zaręczyny Dracona i Astorii przybyli spóźnieni godzinę…
Na chrzciny pierwszego syna Ginny i Harrego byli spóźnieni półtorej godzinny…
Lucjusz zawsze był władczy i poważny…
Hermiona zawsze była zarumieniona i uśmiechnięta…
Byli szczęśliwi…



niedziela, 24 stycznia 2016

Noel wierzy w szczęśliwe zakończenie....



 – Nie mogę uwierzyć, że możesz być takim kretynem! – wykrzyknęła blond włosa piękność, wchodząc do Wielkiej Sali.
 Od razu skierowała się ku stole ślizgonów, a ściśle mówiąc ku Draco Malfoyowi. Wszyscy przedstawiciele płci męskiej patrzyli na nią z zachwytem. Miała długie blond włosy i szare oczy. Była niska lecz z idealną figurą. Wyglądała najwyżej na siedemnaście lat.
 – Co tutaj robisz? – zdziwił się Draco, wstając.
 – Chyba muszę ci wbić trochę rozsądku do tego głupiego łba!
 – Nic to nie da – prychnął Snape, siedząc za stołem nauczycielskim.
 – Odezwał się – zakpiła blondynka i znów zwróciła się do ślizgona: – Gdy Diabeł powiedział mi, co zrobiłeś, nie mogłam w to uwierzyć!
 – To moja sprawa – odparł Draco, przywołując na twarz beznamiętny wyraz.
 – Nie chowaj się za maską – poprosiła i westchnęła. – Kochasz tą dziewczynę! – Blondynka machnęła ręką w stronę stołu gryfonów. – Więc dlaczego ją zostawiłeś?! Dlaczego odmawiasz sobie szczęścia?
 – Niczego sobie nie odmawiam – warknął. – Astoria…
 – Astoria to idiotka, która robi to, co każą jej rodzice! – prychnęła. – Ty nie musisz!
 – Muszę – wykrzyknął, tracąc cierpliwość. – Muszę ożenić się z odpowiednią kandydatką, żeby… – zamilkł.
 – Żebym ja mogła wyjść za kogoś, kogo będę kochać – dokończyła za niego i odetchnęła głęboko. – Jednak jesteś idiotą.
 – Co?! – wściekł się.– Próbuje zrobić wszystko, żebyś była szczęśliwa…
 – Będę szczęśliwa! Ale nie twoim kosztem! – Blondynka też zaczęła krzyczeć. – Już dość się dla mnie poświęcaliście!
 – Noel…
 – Nie – przerwała mu. – Przez całe życie musiałeś przeze mnie cierpieć! Tak jak rodzice! Ja się na to nie zgadzałam! Ale kto by mnie słuchał?! Ale teraz nie pozwalam! Słyszysz?! Koniec z tym! Idziesz do tej całej Granger, padasz przed nią na kolana i prosisz o rękę, a potem żyjecie długo i szczęśliwie!
 – W bajki wierzysz – powiedział Draco.
 – Oczywiście, że wierzę! – oburzyła się. – Tylko to pomogło mi przetrwać te wszystkie lata ukrywania się!
 – To było dla Twojego dobra – odpowiedział.
 – Dla mojego dobra – prychnęła. – To wszystko przez te cholerne zasady wspaniałych i szlachetnych czarodziejów – kpiła. – Najważniejszy jest syn, dziedzic… pierwsza córka? Voldemort by nie przeżył, gdyby u tak ważnej rodziny jak Malfoyowie urodziła się córka, która zostałaby spadkobierczynią rodzinnej fortuny!
 – Noel…
 – Ja wiem, że, gdy się urodziłam, rodzice dla mojego dobra mnie ukryli! Oczywiście że to rozumiem! Dla mojego dobra musiałam żyć z dala od was! Dla mojego dobra narażaliście się, by mnie odwiedzać, bym nie czuła się samotna, dla mojego dobra nikt o mnie nie wiedział, dla mojego dobra cierpiałeś, przyjmując mroczny znak, dla mojego dobra tata służył tej kreaturze, dla mojego dobra mama nie spała nocami, tylko była przy mnie, dla mojego dobra niszczycie sobie życie – dokończyła ze łzami w oczach. – Ale z tym koniec!
 – Noel jesteś moją siostrą i nie pozwolę, by spotkała cię krzywda!
 – A ty moim bratem! Moim młodszym bratem. – podkreśliła. – I to ja powinnam o ciebie dbać!
 – Dbasz, ale nie zrujnujesz sobie życia!
 – A ty możesz?! Kochasz Hermionę, więc marsz się oświadczać durniu!
 – Tego się nie spodziewałem – odezwał się Harry, patrząc na Malfoya w szoku. – Kochasz Hermionę, ale ją zostawiłeś?
 – Nawet ja nie sądziłem, że możesz być takim kretynem – przyznał Ron, kręcąc z niedowierzaniem głową.
 – Nie wasza sprawa! – warknął i spojrzał na siostrę. – Zostawiłem Hermionę dla jej dobra! Gdybym się z nią ożenił, ojciec by wpadł w szał! Sądzisz, że nie zniszczyło by to naszego wspólnego życia? Znam Hermionę! Obwiniałaby się o to wszystko!
 – To będziesz jej powtarzał, że to nie jej wina do chwili, aż w to uwierzy – odparła Noel, wzruszając ramionami. – To raz, dwa naprawdę sądzisz, że tata będzie miał coś przeciwko szczęściu swojego syna? Ponarzeka, a potem się przyzwyczai! Znasz go! Mają go za potwora, ale zrobi dla nas wszystko!
Draco uśmiechnął się lekko.
 – Wiem, o czym myślisz – zachichotała Noel. – Tata uchodzi za zimnego, nieczułego drania, ale robi wszystko, co nas uszczęśliwia. Pamiętasz, że gdy miałam sześć lat, zgodził się spędzić po mugolsku święta? Wystarczyło, że go poprosiliśmy…
 – Nie chcę, żeby Hermiona cierpiała…
 – Bo Hermiona ma pięć lat i trzeba ją chronić – usłyszał za sobą wściekły głos, a gdy się odwrócił, ujrzał chlubę Gryffindoru patrzącą na niego z niepohamowanym gniewem.
 – Miona..
 – Zamilcz cholerna fretko! – powiedziała stanowczo. – Ja rozumiem, że Harry i Ron są wobec mnie nadopiekuńczy, ale ty już przeszedłeś samego siebie! I wiesz co?! Mi się wydaje, że wcale mnie nie kochasz. Po prostu chciałeś mieć jakiś powód, by mnie zostawić i go znalazłeś – dokończyła i wyszła z Wielkiej Sali.
 – Tak jak przystało na genialnego ślizgona będziesz stał i… – Noel nie dokończyła, ponieważ Draco posłał jej wściekłe spojrzenie i pobiegł za Hermioną.
 – Uwielbiam, jak na niego krzyczysz – zaśmiał się Diabeł.
 – Na ciebie też zaraz zacznę – warknęła, zakładając ramiona na piersi. – Słyszałam, że jakiś głupek, wywnioskowałam, że jeżeli mój brat jest zakochany w Hermionie, musisz być to ty…
 – Wiedziałem, że mnie kochasz – prychnął, cofając się powoli w stronę wyjścia.
 – Stój chojraku – powiedziała i wskazała Pansy. – Wiesz, co robić!
 – Noel wybacz, ale to moja sprawa i…
 – Albo zachowasz się jak facet, albo poznam Pansy z jakimś przystojnym i bogatym…
 – Pansy należy do mnie! – wykrzyknął wściekły Diabeł.
 – Że co proszę? – oburzyła się Pansy, wstając. – Coś ty powiedział?! Noel poproszę nazwiska i adresy tych facetów! – powiedziała i wyszła z wysoko uniesioną głową.
 – Noel – wysyczał Zabini. – Jesteś tu pięć minut, a już…
 – Już was ustawiłam do pionu – dokończyła za niego i machnęła ręką w stronę drzwi. – Idź za nią, a jeżeli nie, to daj jej spokój.
 – Mam zamiar uprzykrzać jej całe życie – odpowiedział i wyszedł.
 – To było takie trudne? – prychnęła Noel, kręcąc z niedowierzaniem głową i rozglądnęła się po pomieszczeniu. – Miło było poznać, żegnam!
 – Nareszcie – warknął Snape, nalewając sobie herbaty.
 – W sumie, nie śpieszy mi się – powiedziała blondynka z promiennym uśmiechem. – Jednak zostanę na śniadaniu! Cieszysz się Severusku?
Uczniowie spojrzeli na nią przerażeni. Czy ona nazwała Snape’a, Severuskiem?
 – Dorośniesz kiedyś? – zapytał Snape z beznamiętnym wyrazem twarzy.
 – Mam nadzieję, że nie, ponieważ dzięki Noel od razu jest weselej – zaśmiał się Dumbledore.
 – Zamilcz – warknął Mistrz Eliksirów. – Zjedz śniadanie, jeżeli chcesz, a potem wracaj do domu.
 – Nie – odparła spokojnie Noel, zajmując miejsce obok niego.
 – Co to znaczy nie?! – wykrzyknął Snape zirytowany.
 – Wprowadzam się – odpowiedziała z uroczym uśmiechem. – Dyrektor wyraził zgodę, więc moje rzeczy są już w twoich kwaterach i…
 – W co ty pogrywasz?! – wysyczał Snape, łapiąc ją mocno za ramię.
 – To boli – powiedziała cicho.
Mężczyzna odetchnął głęboko i ją puścił.
 – Masz się wynosić – warknął tak, aby tylko ona usłyszała, po czym gwałtownie wstał i wyszedł, powiewając swoimi szatami.
Wszedł do swoich komnat i zatrzasnął drzwi, następnie rzucił zaklęcie na wejście. Nie ma zamiaru nikogo dzisiaj nikogo widzieć.
 – Czyżbyś chował się przed moją córeczką? – zaśmiał się Lucjusz za plecami Snape’a.
 – Co ty tutaj robisz? – warknął Mistrz Eliksirów. – Więcej Malfoyów nie ma?
 – Narcyza nie zaszczyciła cię swoją obecnością – odparł blondyn i bez słowa nalał sobie Ognistej Whisky. – No więc?
 – Czego? – Snape usiadł w fotelu i zapalił cygaro.
 – Mój syn zaręczył się przed chwilą na błoniach z Granger, więc jedno mam z głowy…
 – Z głowy? – Snape uniósł lewą brew.
 – Chyba nie sądziłeś, że nie wiem, co dzieje się u mojego syna? – prychnął Lucjusz i spoważniał. – Co dzieje się z moją córką też wiem…
 – Co niby się z nią dzieje? – Snape zgasił cygaro i wstał. – Powiedz, co cię tu sprowadza i…
 – Zostanę dziadkiem – Lucjusz uśmiechnął się krzywo. – Uwierzysz? Noel umie zaskoczyć.
 – Noel jest w ciąży?! – wykrzyknął Snape i, nie czekając na odpowiedź, wyszedł z komnat i ruszył na poszukiwania panny Malfoy.
 – Krwawy Baronie! – Mistrz Eliksirów zatrzymał ducha i rozglądnął się na około. – Widziałeś Noel Malfoy?
 – Na błoniach, profesorze Snape – odparł duch.
 – Na błoniach do cholery – mruczał pod nosem. – Co ona na błoniach robi?! W ciąży?! Nie miała zamiaru mnie poinformować?! Wbije jej do tego głupiego… Noel chodź tutaj natychmiast! – krzyknął, gdy zobaczył ją w towarzystwie Dracona i Hermiony.
 – Mam cię w nosie – odpowiedziała i, odwróciwszy się do niego plecami, ruszyła przed siebie.
 – Napraw to – powiedział Draco, gdy Mistrz Eliksirów kipiąc z wściekłości, ruszył za dziewczyną.
 – Gdzie idziesz? – zapytał, łapiąc ją za ramię i odwrócił do siebie.
 – Jak najdalej od ciebie – warknęła, patrząc na niego ze smutkiem. – Tego chciałeś.
 – Bo nie wiedziałem idiotko, że jesteś w ciąży – odparł. – Teraz wracaj do zamku. Idziemy do Dumbledore'a, udzieli nam ślubu i…
 – Nie wyjdę za ciebie – przerwała mu spokojnie i odsunęła o krok. – Po pierwsze to nie są nawet oświadczyny, tylko rozkaz, po drugie nie wyjdę za ciebie tylko ze względu na dziecko, po trzecie nie chciałeś nawet ze mną rozmawiać, dopóki ktoś, a sądzę, że tym kimś jest tata, powiedział ci o dziecku, po czwarte…
 – Przejdź do sedna i miejmy to z głowy! – zniecierpliwił się.
 – Po czwarte i chyba najważniejsze… – Zawiesiła głos i spojrzała na niego ze smutkiem. – Nie ma żadnego dziecka. Mój tata cię okłamał, więc nie musisz się o nic martwić. Ta jedna noc, którą spędziłeś ze mną, nie ma konsekwencji, więc nie musisz nawet o tym myśleć. – Stanęła na palcach i pocałowała go namiętnie. – Naprawdę nie chciałam, żeby tata czy Draco się dowiedzieli o tamtej chwili… Ona była moja, moja i twoja… Coś wspólnego wiesz? Ale mama się domyśliła, no i cóż. – Wzruszyła ramionami. – Powiedziałam tacie… Oni zrozumieją, nie będą mieli do ciebie żadnych pretensji, więc się nie przejmuj. A teraz wybacz, ale wracam do domu… Z tą przeprowadzką to żartowałam. – Uśmiechnęła się z przymusem. – Takie głupie żarty… wiesz… ja… nie cofnę tamtych słów… nie zmusisz mnie do tego… ja… postaram się zapomnieć, w sumie może… ja postanowiłam wyjechać na jakiś czas do Paryża. – Zaczęła bawić się wisiorkiem. – Więc możesz bez przeszkód nadal przychodzić do Malfoy Manor… To chyba wszystko. – Pocałowała go szybko i odeszła.
A Snape, stał nieruchomo i nadal wpatrywał się w miejsce, gdzie przed chwilą jeszcze stała dziewczyna.
 – To… – zaczęła Noel, uśmiechając się do niego.
 – Spaliśmy ze sobą – przerwał jej, zapalając papierosa.
 – Kochaliśmy się – poprawiła go, marszcząc czoło.
 – Nie wyobrażaj sobie za dużo – warknął.
 – Kocham cię – wyszeptała, patrząc mu w oczy. – A ty…
 – Zapomnij o tym Noel – powiedział.
Otrząsnąwszy się ze wspomnień, uśmiechnął się lekko.
 – Koniec będzie wielki – mruknął i szybkim krokiem ruszył w kierunku punktu teleportacyjnego.
Gdy wszedł do Malfoy Manor, od razu skierował się do pokoju, który zajmowała Noel. Gdy otworzył drzwi, zobaczył ją siedzącą na łóżku z podwiniętymi nogami i łzami w oczach.
Gdy go zobaczyła, usiadła prosto i spojrzała na niego wyzywająco.
 – Czego chcesz?! – zapytała, zaciskając usta w wąską kreskę.
 – Podobało mi się – odpowiedział, zamykając drzwi i rozejrzał się po pokoju.
 – Co ci się podobało? – Nie rozumiała.
 – Że będziesz miała moje dziecko – powiedział, wzruszając ramionami. – Więc…
 – Severus – zaczęła poważnie Noel i roześmiała się z niedowierzaniem. – Jak ty to robisz? Jak działa Twój umysł? Przed chwilą mnie nie chciałeś, a teraz?
 – Zawsze cię chciałem – warknął.
 – Więc dlaczego po naszej wspólnej nocy zachowałeś się jak ostatni…?
 – Jesteś córką mojego przyjaciela – przerwał jej. – Uważasz, że to normalne?
 – Oczywiście – odparła pewnie i podeszła do niego. – Kochasz mnie, a ja ciebie. Moi rodzice i Draco o tym wiedzą, tylko ty musiałeś sobie to uświadomić. Zajęło ci to dwadzieścia sześć dni, czternaście godzin i – spojrzała na zegar stojący na komodzie – i dwadzieścia dwie minuty.
 – Lepiej późno niż wcale – odpowiedział i przyciągnął ją do siebie. – Noel…
 – Tak?
 – Zostaniesz moją żoną.
 – To nie było pytanie – stwierdziła.
 – Nie mam zamiaru pytać, ponieważ nie zostawiam ci wyboru – odparł i pocałował ją namiętnie.

Dwa lata później...
Noel po cichu otworzyła drzwi do gabinetu Severusa i z uśmiechem na ustach podeszła do kołyski w rogu pomieszczenia.
 – Miałaś być u Dracona – odezwał się Snape, stając za nią.
Noel pisnęła przestraszona i odwróciła się do niego z pretensją.
 – Musisz mnie straszyć? – wyszeptała i pocałowała go w policzek, po czym podeszła do kołyski i pogłaskała śpiące maleństwo. – Był grzeczny?
 – Mój syn zawsze jest grzeczny – odparł z dumą Severus.
 – Jest doskonały... po mnie – odparła i zachichotała na widok jego zirytowanej miny. – Nie moja wina, że nasz synek wdał się we mnie.
 – Twoja – mruknął Snape. – Czemu już wróciłaś?
 – Hermiona z maleństwem odpoczywają – zachichotała Noel, przytulając się do męża. – Draco pilnuje ich bardziej niż ty mnie i Nathaniela.
 – Troszczy się – Severus wzruszył ramionami.
 – Oczywiście, ale to takie słodkie oglądać poważnego brata jak trzęsie się nad żoną i córeczką – powiedziała. – A tata oszalał na punkcie wnuczki! Mama mówi, że już kazał ostrzec wszystkich czarodziejów, żeby ich synowie się do niej nawet nie śmiali zbliżać!
 – Lucjusz zwariował na starość – prychnął Snape.
 – Oj, jest wspaniałym dziadkiem, dla naszego synka zawsze ma czas – odpowiedziała Noel z uśmiechem.
Snape nie odpowiedział tylko pocałował ją czule.
Od ich ślubu minęło półtora roku, a kilka miesięcy temu zostali rodzicami Nathaniela. Draco i Hermina pobrali się rok temu i mają córeczkę Lucy. Zabini nie pozwolił odejść Pansy i mają dwoje synów.
Wejście Noel do Wielkiej Sali okazało się zbawienne. Severus wreszcie pozwolił sobie na uczucie, Draco ożenił się z kobietą, którą kocha, Blaise także jest szczęśliwy z Pansy…
Noel zawsze wiedziała, że wszyscy doczekają się happy endu…
I jak zawsze miała rację…