Nie jest ona zbetowana, ponieważ przed chwilą skończyłam, więc przepraszam za błędy!
Hermiona rozejrzała się po swoim nowym domu i uśmiechnęła
promiennie.
Za zasługi dla świata magii Harrym, Ron i Hermiona otrzymali
dwory odebrane śmierciożercą po wojnie.
Każde z nich z radością rozpoczęło nowe życie, Harry ożenił
się z Ginny , Ron przeprowadził się z Lavender z którą planują ślub, a Hermiona
sama urządzała swój kąt. Nie chciała wiedzieć, do kogo on należał, wolała by
pozostało to tajemnicą. Wnętrze było pięknie urządzone, nie był to przerażający
dwór jakiego się spodziewała, ze zdziwieniem stwierdziła, że pozbycia się kilku
okropnych gobelinów i obrazów , oraz usunięciu paru klątw nie było nic do
robienia.
Cieszyła się, że ma coś własnego, lecz zawsze wyobrażała
sobie, że będzie urządzać swój dom z mężczyzną z którym będzie wiązała swoją
przyszłość, jednak los chciał inaczej.
Nie przejmowała się jednak , miała swoją księgarnie, wreszcie
mogła całe dnie spędzać w otoczeniu
ksiąg.
Pewnego dnia, tuż przed zamknięciem, odkładała książki na
swoje miejsca, gdy drzwi się otworzyły, z uśmiechem odwróciła się, lecz zamarła
gdy zobaczyła wysokiego blondyna, który patrzył na nią z zainteresowaniem.
-Więc to prawda- uśmiechnął się z kpiną- Panna Granger
zamiast posady w Ministerstwie wybrała cztery kąty pełne kurzu.
-Mój wybór- odparła z
dumą.
-Nie wątpię- mruknął rozglądając się dookoła.
-O co chodzi panie Malfoy?- zapytała odkładając książki na
ladę.
-Potrzebuję jednej z ksiąg dotyczących eliksirów – odparł
znudzonym tonem- Zdobądź ją.
-Jakiej?- zapytała wyciągając notes i pióro.
-Dwadzieścia…
-Najpotężniejszych mikstur – dokończyła za niego z błyskiem w
oczach- Ale jest tylko sześć egzemplarzy i każda z nich kosztuje kilkadziesiąt
tysięcy galeonów!
-Cena nie gra roli- prychnął –Masz czas do końca tygodnia-
powiedział i wyciągnął sakiewkę i rzucił na ladę- Zdobądź ją!- warknął i wyszedł.
-Gdybym nie chciała zobaczyć na własne oczy tej księgi
zamieniłabym cię w gnoma- mruknęła chowając sakiewkę.
Gdy tylko księga znalazła się w jej księgarni, po zamknięciu
usiadła przy biurku i z zachwytem przejechała ręką po okładce. Księga miała już
ponad sto lat, lecz była w doskonałym stanie, kosztowała astronomiczną cenę,
lecz była tego warta!
Hermiona westchnęła wzięła pergamin i napisała do Malfoy’a,
informując go, że może już jutro odebrać swoją własność.
Wysłała swojego puchacza z wiadomością i znów usiadła przy
biurku.
Bardzo chciała zaglądnąć do środka, lecz wiedziała, że nie
jest to możliwe.
Każdy właściciel księgi , gdy chce ją komuś przekazać, rzuca
czar, by tylko prawowity właściciel miał prawo ją otworzyć.
Wzięła księgę do domu ,
bojąc się zostawiać ją na noc w księgarni.
Gdy chciała położyć się spać, poczuła jak ktoś stara się
przerwać zaklęcia wokół domu, nie wiele myśląc chwyciła różdżkę ze stolika
nocnego i wybiegła przed dom.
-Co pan wyprawia?!- oburzyła się widząc Malfoy’a idącego z pod
bramy.
-Nie widzisz?- warknął podchodząc- Po diabła ci te osłony?
-Dla bezpieczeństwa- odpowiedziała prostując się dumą.
-Zacznij inaczej ubierać się do snu, to może będziesz
bezpieczniejsza- mruknął podążając wzrokiem po jej szczupłej sylwetce.
Hermiona zarumieniła się zdając sobie sprawę, że ma na sobie
tylko dużą koszulkę , która służy jej jako pidżama.
-Może pan nie patrzeć- próbowała zamaskować zmieszanie.
-Mógłbym- uśmiechnął się krzywo- Ale nie mam zamiaru tego
robić.
-Zapewnie zaszczycił mnie pan towarzystwem , ponieważ chce
pan odebrać księgę- powiedziała otwierając szerzej drzwi- Proszę wejść, zaraz
ją przyniosę.
Nie czekając na odpowiedź, szybko wbiegła na górę do sypialni
, przebrała się i wróciła z księgą na dół.
Lucjusz siedział na kanapie w salonie z Ognistą Whisky w
ręce.
-Skąd pan to ma?- zdziwiła się- Przecież ja nie mam…
-Widać nie poznałaś jeszcze wszystkich tajemnic tego dworu-
odparł nonszalancko.
-Skąd pan wie?- zmarszczyła czoło.
-Każdy arystokrata ma swoje sekretne miejsca – powiedział
wstając- Ja znam wszystkie, a teraz koniec rozmowy o Whisky , gdzie moja
księga?
Hermiona wyciągnęła przed siebie księgę.
-Nie spodziewałem się, że ją zdobędziesz- przyznał obracając
wolumin w dłoni- No cóż, widać , że umiesz zdobyć potrzebne mi przedmioty,
teraz chcę Dziennik z przemyśleniami Flamela.
-Ale….- zająknęła się- Jest tylko jeden i…
-Masz z tym jakimś
problem panno Granger?- podniósł wysoko brew.
-Nie sądzę , żeby mi się udało zdobyć dziennik- odpowiedziała
po chwili- Nie jeżeli jest na świecie tylko jeden.
-Uważałem, że gdy chodzi o rzadką księgę, zrobisz wszystko by
ją zdobyć- powiedział.
-Panie Malfoy niestety nie podejmę się tego, choć bardzo bym
chciała przeczytać ten dziennik- westchnęła- To nie mam takiej perswazji by
przekonać rodzinę Flamela by mi go przekazała.
-Wobec tego jutro widzę cię w moim biurze w Malfoy
Corporacion- powiedział stanowczo i ruszył ku drzwiom.
-Co?!- zawołała zaskoczona- Z jakiego powodu?
-Dowie się pani na miejscu- odparł i wyszedł.
-Mogłam go jednak zmienić w gnoma- prychnęła zatrzaskując za
nim drzwi.
Weszła do salonu i rozejrzała się dookoła.
-Acio Ognista Whisky!- powiedziała, westchnęła gdy nic się
nie stało- Jutro Zamienie go w gnoma, a potem wyrzucę go przez okno!- mruknęła
i poszła spać.
Na drugi dzień była niedziela, więc Hermiona nie otwierała
księgarni, zaspana zeszła do kuchni , zaparzyła kawę i z kubkiem w ręku ruszyła
do ogrodu.
Uwielbiała w nim przesiadywać, w najdalszym kącie stała
ławka, usiadła i odetchnęła świeżym powietrzem.
-Powinna pani lepiej zabezpieczyć dwór- usłyszała za sobą i
podskoczyła przerażona szukając różdżki- Wyjście bez różdżki też nie jest
najmądrzejszym sposobem.
-Co pan tu robi?!- wykrzyknęła patrząc na Malfoy’a wściekłym
wzrokiem- To wtargnięcie na moją prywatną…
-Proszę być milszą- powiedział zbliżając się do niej- Ponieważ
może to się pani opłacać.
-Co pan insynuuję? –oburzyła się.
-Bycie miłym nie jest groźne- prychnął i wyciągnął z
zewnętrznej kieszeni płaszcza książkę- Jest pani.
-Co?- otworzyła szeroko oczy- Ona warta jest..
-Wiem ile- przerwał jej- Należy do pani, więc bez przeszkód
może pani ją przeczytać.
-Ale zdobyłam ją dla pana!- drżącymi rękami odebrała
przedmiot- Dopiero wczoraj…
-Znalazłem to czego potrzebowałem- wzruszył ramionami- Ale
jeżeli pani jej nie potrzebuje…
-Dziękuję- przytuliła księgę do piersi- Ale dlaczego?
-Mam w tym swój własny interes- uśmiechnął się krzywo- No cóż
panno Granger, widzę cię za trzy godziny w moim gabinecie.
-Ale…
-Nie spóźnij się- powiedział i teleportował się.
-Gnom… może lepiej zamienię go w mysz i naśle na niego
Krzywołapka- mruknęła i z radością spojrzała na książkę- Krztwołap sprawi mu
szybką śmierć… takie miłe zakończenie jego życia…
Trzy godziny później stanęła w pustym holu Malfoy Corporation,
westchnęła. Była sobota , wszyscy mieli wolne, a ona? Po co tu przyszła?!
Podeszła do podwójnych dębowych drzwi i cicho zapukała.
-Wejść- usłyszała szorstki głos.
-Dzień dobry- przywitała się , sama śmiejąc się sama siebie w
duchu. Miła dla Lucjusza Malfoy’a? Ron i Harry dostaliby zawału!
-Usiądź- wskazał krzesło naprzeciwko potężnego biurka.
-Dlaczego chciał pan żebym tu przyszła?- zapytała gdy zajęła
miejsce.
-Już mówiłem- zamknął teczkę leżącą przed nim – Mam w tym
interes…
-Jaki?
-Kiedyś się dowiesz- zmrużył oczy – Słyszałaś o Księdze
Merlina?
-Oczywiście!- odpowiedziała z entuzjazmem, ale zaraz
zmarkotniała- Jest to jednak tylko legenda.
-Raczej się z panią nie zgodzę- prychnął i wskazał wolumin
leżący na biurku.
-Czy to…- pisnęła i szybko wstała by lepiej się przyjrzeć
starej księdze- Skąd…
-Czy wie pani , panno Granger czym zajmuje się moja firma?
-Hmm miotłami wyścigowymi?- odparła niepewnie.
-Tym też- zaśmiał się- Lecz co najważniejsze odnajduje cenne
przedmioty.
-Artefakty- wyszeptała.
-To jeden z nich- uśmiechnął się z satysfakcją.
-Ale… nadal nie rozumiem dlaczego tu jestem- powiedziała po
chwili.
-Zna się pani na księgach, a ja potrzebuję kogoś kto w
odpowiedni sposób wyciągnie najważniejsze informacje- odparł czekając na
jej reakcję.
-Oferuje mi pan pracę?- zdziwiła się.
-Można tak powiedzieć- przyznał niechętnie- Pierwszym
zadaniem, będzie odnalezienie informacji o miejscu pobytu kapelusza Merlina.
-Ale to przecież niemożliwe!- wykrzyknęła- Ona nie istnieje!
-Księga też miała być tylko legendą- przypomniał.
-To prawda- przyznała Hermiona- Jeżeli dobrze rozumiem… mam znaleźć
potrzebne informację…
-Otóż to- potwierdził- Lecz zdaje sobie pani sprawę, że ta
księga jest bardzo cenna.
-Oczywiście…
-Więc nie zdziwi się pani, iż nie pozwolę pani wziąć jej do
siebie- powiedział- Będzie pani pracować w moim domu…
-Nie zjawię się w Malfoy Manor- odparła stanowczo- Nigdy!-
podkreśliła.
-Nie oczekuję tego- uspokoił ją- Mam dom…- uśmiechnął się krzywo-
Raczej dość okazały dwór, gdzie obecnie mieszkam, więc tam będzie pani
pracowała, pod moim nadzorem.
-Nadzorem?- uniosła prawą brew.
-Moje towarzystwo na pewno pani przeboleje- prychnął-
Zwłaszcza z księgą Merlina u boku.
-Muszę to przemyśleć- powiedziała i szybko wyszła.
Gdy znalazła się w domu, usiadła w salonie i zapatrzyła się w
okno.
Miała możliwość czytania ksiąg , które w normalnych warunkach
pozostawały poza jej zasięgiem, lecz z drugiej strony musiałaby spędzać dużo
czasu z Malfoy’em…. Arystokrata od dawna ją fascynował, po wojnie i jego
rozwodzie z Narcyzą, zmienił się… nie poniżał jej, był nawet czasami miły…
Westchnęła. Nie wierzyła w jego cudowną przemianę, tak samo
jak Ginny. Przyjaciółka niedawno przestrzegała ją przed blondynem. Tylko ona
domyśliła się, uczuć jakie budził Malfoy u jej przyjaciółki.
Hermiona nie była naiwna. Nie mogła jednak znaleźć rzeczy
której Lucjusz pragnął by tak bardzo, że zmusiłby się do jej towarzystwa.
Nagle obok niej pojawił się skrzat, gdy tylko ja ujrzał
zaczął się kłaniać.
-Witam panienkę- zawołał – Proszę wybaczyć Fryderykowi , że
nachodzi panią w domu, lecz mój pan, kazał przekazać, że oczekuje panią jutro popołudniu
u siebie- podał jej medalion- To świstoklik- wyjaśnił- Jutro przeniesie panią w
odpowiednie miejsce- powiedział , ukłonił się
i zniknął.
-Widocznie Malfoy nie przyjmuje odpowiedzi odmownej- mruknęła
obracając medalion w dłoni.
Miesiąc później
-Co zrobiłaś?!- wykrzyknęła Ginny patrząc na przyjaciółkę
zaszokowana.
-Przespałam się z nim- wysyczała przez zaciśnięte zęby i
opadła na kanapę.
-Dobrze…- rudowłosa oszołomiona usiadła obok niej- Z własnej
woli? Prawda?
-Ginny!- oburzyła się Hermiona- Oczywiście , że z własnej!
-Dlaczego?- jęknęła.
-Dlaczego?- powtórzyła Hermiona i także z jej ust wydobył się
jęk- Nie wiem… może dlatego , że zawsze go pragnęłam… i jego ciało… Ginny…
-Wiem, wiem- przerwała jej rudowłosa – Ja wiem , że Malfoy
może się podobać! Ale Herm! Ty i on?
-Nie ma mnie i jego- zaprzeczyła i posmutniała- Nie odezwał się…
-Od kiedy?
-Od dwóch dni- mruknęła.
-Dobrze…- Ginny zmarszczyła czoło- Opowiedz jak do tego
doszło!
-Oj Gin , nie ma czego opowiadać- Hermiona wzruszyła
ramionami- Wiesz, że pracowałam nad księgą Merlina- gdy przyjaciółka
przytaknęła , była gryfonka kontynuowała- Przez pierwszy tydzień ..hmm… po
prostu starałam się nie wchodzić mu w drogę, w drugim tygodniu Malfoy
postanowił osobiście być w jednym pomieszczeniu ze mną i księgą, w trzecim
tygodniu codziennie musiałam spożywać z nim posiłki, ponieważ uważał, że każdy
szanujący arystokrata musi zachowywać się kulturalnie, zwłaszcza wobec
pracujących kobiet… czy coś takiego- westchnęła- A ostatnie siedem dni…
zaczęliśmy rozmawiać… no i… wiesz Ginny , że od zawsze …
-Myślałam , że ci przejdzie, przynajmniej być nie cierpiała- rudowłosa
przytuliła przyjaciółkę- Na pewno się odezwie!
-Nie jestem pewna- przyznała niechętnie Hermiona- Wydaje mi
się, że Lucjusz chce czegoś ode mnie…
-Czego?
-Tego właśnie nie wiem- odparła – Ale Ginny! Pomyśl… czemu
Lucjusz Malfoy miałby zainteresować się mugolaczką?
-Jesteś czarownicą!
-Ale dla niego i jego syna byłam od zawsze szlamą-
przypomniała jej.
-Może wreszcie zmądrzał- mruknęła nieprzekonująco rudowłosa.
-Wierzysz w to?- zapytała z nadzieją Hermiona.
-Znam cię Mionka- powiedziała Ginny- Poszłaś z nim do łóżka,
więc coś do niego czujesz, więc nawet gdy podam ci tysiąc argumentów przeciwko
waszej znajomości , ty czy tak mnie nie posłuchasz.
Hermiona miała odpowiedzieć , gdy przez okno wleciała sowa,
upuściła list na jej kolana i odleciała.
-To od Lucjusza- Hermiona otworzyła kopertę i spojrzała na
Ginny z lekkim uśmiechem- Zaprasza mnie na kolację.
-Więc może się jednak zmienił- Ginny uśmiechnęła się lekko.
-Ale nie mów nic Harremu … no i oczywiście najlepiej żeby Ron
się nie dowiedział- westchnęła- Byłaby następna wojna.
-Mój brat jest dziecinny- Ginny machnęła ręką- Nie powiem
im, ale jeżeli ten dupek cię zrani,
dowiedzą się o wszystkim i dostaną moje pozwolenie co do zemsty na tym snobie!
-Mam nadzieję, że do tego nie dojdzie- pomyślała Hermiona.
Kolacja w dworze Malfoy’a, była elegancka i wyszukana.
Hermiona czuła się wspaniale w towarzystwie blondyna, musiała
przyznać, że jej serce wyrywa się do niego. Na jednej nocy się nie skończyło,
były też spacery wieczorami, wspólne spędzanie czasu w Wielkiej bibliotece Malfoy’a…
Hermiona była szczęśliwa. Nie tylko praca ją cieszyła, lecz
także chwilę zaraz po zamknięciu księgarni, gdy wiedziała, że nie wróci do
pustego domu, uwielbiała uczucie które
towarzyszyło jej gdy tylko widziała Lucjusza, czy to miłość?
Jedynie martwiło ją to nieprzyjemne myśli krążące po jej
umyśle.
Co takiego sprawiło, że arystokrata się nią zainteresował?
Ale szczęście zagłuszało czarne scenariusze, nie chciała się
tym przejmować … nie teraz gdy wreszcie wszystko układało się dobrze…
Hermiona obudziła się i nie otwierając oczu przytuliła się do
Lucjusza.
-Mogłabym tak leżeć cały dzień- wymruczała, gdy poczuła że
się obudził.
-Nic nie stoi na przeszkodzie- mruknął – Zwłaszcza , że dzisiaj
niedziela.
-Cudownie- wyszeptała i otworzyła oczy- Zmieniłeś się, Cieszę się z tego powodu.
-Wcale się nie zmieniłem- odpowiedział wzruszając ramionami-
Po prostu inaczej na mnie patrzysz.
-To chyba dobrze?- zaśmiała się szczęśliwa.
-Nawet nie wiesz jak dobrze- mruknął pod nosem przyciągając
ją do siebie.
-Panie!- obok łóżka pojawił się Fryderyk- Panicz Draco
przybył i prosi by zszedł pan do salonu.
-Każ mu chwilę poczekać- warknął Lucjusz.
Gdy skrzat zniknął, Hermiona usiadła i spojrzała na
wstającego blondyna.
-Mam zostać w pokoju?- zapytała, mając nadzieję, że
zaprzeczy.
-Tak – odparł i ubrał się- Zaraz wracam.
Gdy została sama, Hermiona westchnęła.
Była szczęśliwa, nie mogła temu zaprzeczyć, lecz niepokoiło
ją, iż nikt z otoczenia nie wie o ich związku… ponieważ byli w związku prawda? Zmarszczyła
czoło… może gdyby zeszła na dół i Draco ją zobaczył to… Lucjusz by się wściekł
, a może?
Nie wiele myśląc ubrała się szybko i na palcach zbiegła po
schodach, już chciała wejść do salonu, lecz zrezygnowała. Nie będzie naciskała
na blondyna! Miała właśnie odejść gdy usłyszała swoje nazwisko, zaciekawiona
zbliżyła się do drzwi.
- Ile jeszcze mamy czekać?- zapytał Draco.
-Aż wszystko załatwię- warknął Lucjusz.
-Miałeś ją uwieść i przekonać do oddania nam naszej
własności!- zawołał Draco- A wdałeś się w nią w jakiś cholerny romans!
-Nie twój interes synu- odparł stanowczo Lucjusz.
-Dwór należał do naszej rodziny od pokoleń! Zmuś ją by nam go
oddała i zakończ to! Przecież taki był plan!
-Dobrze wiem jaki był plan- wysyczał Lucjusz- Sam go
układałem!
Hermiona zakryła usta dłonią, by nie usłyszeli krzyku który
wydobył się z jej wnętrza.
To wszystko było grą- pomyślała.
-Mam nadzieję, że zajmiesz się tym- usłyszała jeszcze głos
Dracona , potem trzask towarzyszący teleportacji.
Odetchnęła głęboko i weszła do środka.
Lucjusz zmarszczył czoło na jej widok.
-Słyszałaś- domyślił się widząc jej drżące wargi.
-Tego chciałeś- powiedziała ze łzami w oczach – Przez cały
czas właśnie o to ci chodziło.
Gdy Lucjusz się nie poruszył , odwróciła się i szybko wyszła.
-Na pewno chce pani to zrobić?- zapytał prawnik patrząc na
nią uważnie.
-Tak- odparła stanowczo- Proszę przepisać dwór na pana
Malfoya- powiedziawszy to wstała i wyciągnęła kopertę z torebki – Niech dołączy
pan to do aktu własności- dodała po czym wyszła.
Drogi Lucjuszu,
Jesteś doskonałym aktorem, naprawdę
miałam nadzieję, że jednak mogłeś mnie pokochać, niestety myliłam się…
Muszę jednak przyznać, że bardzo
dobrze odegrałeś swoją rolę, zasługujesz więc na to na czym ci najbardziej
zależy, niestety nie jestem to ja, więc przekazuje ci Twój dwór, znów należy
więc do Twojej rodziny.
Życzę ci szczęścia, masz teraz wszystko co
chciałeś.
Hermiona
Hermiona westchnęła opadając na kanapę w swoim nowym
mieszkaniu. Nie miała prawa na nic narzekać! Z okna rozciągał się widok na
ocean, słońce świeci , a w okolicy mieszkają jej rodzice…
Rozmyślania przerwała jej szara sowa która wleciała przez
otwarte okno.
-Ginny już mnie znalazła- uśmiechnęła się Hermiona, nakarmiła
sowę, a następnie odebrała list.
Kochana Hermiono,
Mam nadzieję, że wszystko u Ciebie w
porządku!
Żałuję, że wyjechałaś, już tęsknie!
Piszę do ciebie, ponieważ Malfoy był
wczoraj u nas, nie powiem żeby było to miłe spotkanie.
Wrzeszczał, groził i obrażał mnie i
Harrego, żądał byśmy zdradzili gdzie jesteś.
Tak jak obiecałam, nic mu nie
powiedziałam.
Harry wyprosił go z domu, lecz nie
sądzę żeby odpuścił.
Malfoy uważa , że sposób w jaki
odeszłaś, jest godny nastolatki, a nie dorosłej kobiety.
Oczywiście nie omieszkałam powiedzieć
mu co o nim myślę, niestety nic do niego nie dotarło.
Napisz czy dobrze ci w nowym miejscu.
Zapomnisz tam o tym nadętym
arystokracie!
Czekam na odpowiedź.
Twoja przyjaciółka Ginny.
Hermiona spojrzała w okno, szukając rozwiązania problemu.
Wiedziała, że nie może wrócić do Lucjusza, nie teraz gdy wie
, że ten wcale jej nie kocha, zależało mu tylko na dworze który właśnie dostał.
Wstała z zamiarem pójścia na spacer , gdy nadleciała następna
sowa, zrzuciła list obok niej i odleciała.
Hermiona zaciekawiona otworzyła kopertę i z jękiem usiadła.
Granger masz wrócić do Anglii.
L.M
`Była Gryfonka siedziała przez chwilę bez ruchu, następnie
gwałtownie wstała i weszła do sypialni, wyciągnęła papier i pióro i skreśliła
parę słów.
Prawnik jutro się do ciebie zgłosi.
Dostaniesz to na czym ci zależało.
Powodzenia
H.G
-Hermiono cieszymy się, że nas odwiedziłaś!- powiedziała pani
Granger z uśmiechem.
-Było naprawdę miło mamo- odpowiedziała Hermiona.
-Więc zostań jeszcze- zaproponował pan Granger.
-Chciałabym jeszcze poczytać tato- wyjaśniła i pożegnała się
z rodzicami.
Gdy znalazła się przed swoim mieszkaniem, zmarszczyła czoło.
Była pewna , że zgasiła światło …
Z różdżką w dłoni otworzyła drzwi.
-Myślisz, że tak dobrze się schowałaś?- prychnął Lucjusz
wstając z fotela.
-Co tutaj robisz?- zapytała próbując powstrzymać nadzieję
budzącą się w sercu..
-Wracasz ze mną do Anglii- powiedział stanowczym głosem
blondyn.
-Nie- odmówiła – Wyjdź.
-Granger jesteśmy dorośli…
-Widocznie inaczej interpretujemy dorosłość Lucjuszu-
powiedziała- Ja nie wykorzystuje innych!
-Nie wykorzystałem cię- uśmiechnął się wrednie- To była obopólna
korzyść. Wątpię byś nie czerpała satysfakcji z naszych spotkań.
-Mi to nie wystarczy- odpowiedziała prostując się dumnie.
-Czego chcesz?!- zdenerwował się.
-Sprzedaj dwór- powiedziała po chwili.
-Granger nie pozbędę się swojego dziedzictwa dla Twojego
widzimisie! – warknął.
-Masz swoją odpowiedź – odparła opuszczając głowę, by nie
widział jej łez- Wyjdź.
-Granger do cholery nie zachowuj się jak dziecko!
-Po prostu wyjdź- powiedziała i nie czekając na nic weszła do
sypialni i zatrzasnęła za sobą drzwi, nie minęło dużo czasu gdy usłyszała
trzask teleportacji.
-Miłość mniej ważna niż durny dom- załkała siadając na
podłodze, podciągnęła nogi pod brodę i oparła głowę na kolanach- Masz swojego
księcia z bajki Granger!
Dwa dni później
Hermiona ze złością wrzuciła kolejny bukiet pięknych
czerwonych róż do kosza.
Nienawidziła Lucjusza Malfoy’a i jego cholernego zaklęcia!
Jak on śmiał zaczarować kwiaty tak, by co dziesięć minut pojawiały
się w jej mieszkaniu?!
Co chciał przez o zyskać?
Nie wróci do niego! Wcale mu na niej nie zależy, to tylko
zraniona męska duma…
Na drugi dzień na każdym kroku w jej mieszkaniu pojawiała się
biżuteria , z zachwytem patrzyła na piękne kolczyki, bransoletki i wisiorki,
niestety nie były to dowody miłości…
Trzeciego dnia Lucjusz przeszedł sam siebie.
Gdy tylko otworzyła oczy , na poduszce obok ujrzała małe
aksamitne pudełeczko.
Zaciekawiona otworzyła
i ujrzała chyba najdroższy i najwspanialszy pierścionek jaki w życiu
widziała.
Łzy popłynęły jej z oczu. Nie mogła go przyjąć, nie jeżeli
nadal nie była pewna jego uczuć.
Lucjusz musi jej udowodnić, że ją kocha, a to może zrobić
jedynie wtedy gdy pozbędzie się tego przeklętego dworu.
Nie przekupi ją błyskotkami- postanowiła i zatrzasnęła
pudełeczko.
Dwa tygodnie później
Hermiona siedziała w swojej sypialni i wpatrywała się w
ścianę , szukając wyjścia z sytuacji.
Sprawa wyglądała następująco… kochała Lucjusza, oświadczył
się jej… to nawet nie były oświadczyny-prychnęła w myślach. Pierścionek na
poduszce mógł oznaczać wiele….
Lucjusz nie odezwał się do niej przez czternaście dni, odkąd
odesłała mu pierścionek nie miała żadnych wieści, żadnego prezentu, żadnych
kwiatów…
Dał za wygraną?
-Pakuj się- Lucjusz niespodziewanie wszedł do środka.
-Co tutaj robisz?- zawołała zaskoczona i szczęśliwa zarazem.
-Kocham cie idiotko- warknął- Sprzedałem ten cholerny dwór!
Przez ciebie następnie pokolenie Malfoy’ów nie będzie miało możliwości
spędzania tam wakacji- prychnął- Ale chciałaś tego, więc masz! Na co czekasz?
-Naprawdę sprzedałeś go?- wyszeptała wstając z łóżka i
stanęła przed nim.
-Głucha jesteś?
-Kochasz mnie?- odpowiedziała pytaniem na pytanie.
-Gryfoni- mruknął i przyciągnął ją do siebie- Zalazłaś mi za
skórę Granger.
-To źle?
-Tego nie powiedziałem- pocałował ją namiętnie- Nie miałaś
prawa odsyłać pierścionka.
-Chciałam , żeby ….
-Masz go nosić- przerwał jej , zakładając pierścionek na jej
palec- Pobieramy się za godzinę!
-Co?!
-Ginewra umie być przekonująca- prychnął.
-Ginny?
-Cholerny pomiot Weasley’ów wysłał mi wyjca- Lucjusz pokręcił
zrezygnowany głową.
Jest pan tępym kretynem, jeżeli jakiś
dom jest ważniejszy od kobiety która pana kocha!
To są cztery ściany! Podejrzewam , że
ma pan jeszcze wiele takich domów, a Hermiona jest tylko jedna! Więc niech
ruszy pan swój arystokratyczny tyłek i idzie ją odzyskać! Harry i Ron mają
zamiar pana zabić , jak i wszyscy przyjaciele Hermiony.
Mam nadzieję, że zrobi pan to co
należy i Miona będzie szczęśliwa!
-Naprawdę?- Hermiona uśmiechnęła się i zarzuciła mu ramiona
na szyję- Kocham cię.
-Wiem- pogładził ją po policzku i rozejrzał się po jej
sypialni- Spędzimy tu następną godzinę, potem znajdziemy jakiś większy i
wygodniejszy dom.
-Dwór… nasz dwór- powiedziała i przygryzła dolną wargę- To
Harry go kupił.
-Co?!
-I nam go podarował- uśmiechnęła się promiennie.
Lucjusz stał przez chwilę zaskoczony.
-Podarował?
-Podarował- pocałowała go namiętnie.
-Podarował- pocałowała go namiętnie.
-Wiedziałaś , że sprzedałem wczoraj dwór – warknął- Więc dlaczego
nie wróciłaś?!
-To ty miałeś mi pokazać, że mnie kochasz- powiedziała – I pokazałeś!
- Ty za to tego nie zrobiłaś- mruknął z zawadiackim uśmieszkiem.
-Mamy godzinę- spojrzała na łóżko- Mam pomysł jak ją spędzić…
Na swój ślub spóźnili się prawie dwie godziny…
Na zaręczyny Dracona i Astorii przybyli spóźnieni godzinę…
Na chrzciny pierwszego syna Ginny i Harrego byli spóźnieni
półtorej godzinny…
Lucjusz zawsze był władczy i poważny…
Hermiona zawsze była zarumieniona i uśmiechnięta…
Byli szczęśliwi…