sobota, 31 stycznia 2015

Nowy rozdział...


Dla Nicoli z okazji urodzin :) 
Miała być jutro, ale okazuje się, że nie będę miała czasu bo jadę do rodzinki :)
Mam nadzieję , że się spodoba :)
Podziękowania dla Pauli która ją zbetowała! :)


Wojna niesie śmierć i zniszczenie. Gdy się kończy najpierw odczuwa się ulgę, lecz po jakimś czasie przychodzi opamiętanie… nie ma czasu na radość, trzeba odbudowywać to co zniszczone, pozbierać się po stracie i iść na przód..
Hermiona Granger pomału przechadzała się wśród ruin jednego z sierocińców w magicznej części Londynu. Dumbledore poprosił ją by sprawdziła , czy wszystkie dzieci ze zniszczonych placówek zostały bezpiecznie przeniesionych do nowych domów.
Nagle obok niej pojawił się skrzat , kłaniając się głęboko.
-Nic mi nie jest- powiedziała zirytowanym głosem Hermiona.
-Pan się martwi- wytłumaczył Zgredek- Pan karze Zgredkowi , sprawdzać co pół godziny czy pani, jest bezpieczna!
-Przekaż mu , że jestem cała i zdrowa- odpowiedziała z uśmiechem- Wrócę do domu na kolacje!
Skrzat skłonił się i zniknął z głośnym trzaskiem.
Dziewczyna westchnęła. Kto by pomyślał , że Lucjusz Malfoy będzie przejmował się Hermioną Granger?
Uśmiechnęła się na samą myśl o tym dumnym arystokracie. Zbliżyli się do siebie w czasie wojny. Malfoy’owie przeszli na stronę Zakonu by chronić syna. W między czasie Gryfonka dowiedziała się, że Lucjusz i Narcyza nie są już małżeństwem od dwóch lat! Wtedy nie wiedziała dlaczego ucieszyła ją ta wiadomość, dowiedziała się dopiero w chwili gdy została sama w Norze, ponieważ Weasley’owie wybrali się do Hogwartu na mecz quidditcha, a ona wolała poczytać. Gdy usiadła w jednym z foteli przy kominku i otworzyła książkę, do środka wszedł Lucjusz Malfoy. Hermiona pisnęła na jego widok. Twarz miał we krwi, szatę w strzępach a z ręki wystawało ostrze.
-Co się panu stało?!- wykrzyknęła podbiegając do niego.
-Postanowiłem zmienić styl ubierania- zadrwił opadając na fotel.
-Powinien pan pomyśleć, nad swoim poczuciem humoru- skarciła go- To poważna sprawa!
-Panno Granger wiem lepiej od pani, czy to jest poważne czy nie! – warknął.
-Nie ma pan racji panie Malfoy- wycedziła przez zaciśnięte zęby. Chwyciła swoją różdżkę i chwilę później ręka blondyna była uleczona- Co się panu stało?- zapytała patrząc z ciekawością na ostrze wyjęte z jego ręki.
-Miałem stracie z Bellą- prychnął – Taka mała różnica zdań.
-Ona jest niebezpieczna- wyszeptała przerażona Hermiona.
-Jest szalona- poprawił ją Lucjusz- Niebezpieczna jest tylko wtedy, gdy dostrzega strach u przeciwnika.
-A pan oczywiście był spokojny gdy wbijała panu ostrze w ramię!- wykrzyknęła zbulwersowana.
-To prawda- odparł dumnie.
-Idiota- powiedziała patrząc mu w oczy i odwróciła się chcąc odejść, pisnęła gdy poczuła jak chwyta ją za rękę i pociąga na swoje kolana- Co pan robi?!
-Zamilcz na chwilę- powiedział i pocałował ją namiętnie.
W tamtej chwili Hermiona zrozumiała, że zależało jej na blondynie. Zaczęli być ze sobą, co oczywiście nie wszystkim się podobało. Harry z Ginny wspierali ją, natomiast Ron za każdym razem kpił z jej naiwności. Co chwilę przypomniał jej, że kiedyś Malfoy się nią znudzi i zostanie sama …
Hermionę ze wspomnień wyrwał płacz dobiegający zza jednej ze zburzonych ścian.
Zacisnęła mocno palce na różdżce i ruszyła w stronę , z której dobiegał płacz.
Zdumiona ujrzała brudną i zapłakaną , małą blondwłosą dziewczynkę.
-Witaj skarbie- powiedziała czule podchodząc do niej powoli.
Mała skuliła się przytulając do piersi zniszczonego misia.
-Nic ci nie zrobię kochanie- przyrzekła Hermiona i wzięła dziewczynkę na ręce- Jesteś głodna?
Dziewczynka przytaknęła nieśmiało główką.
-Zaraz dostaniesz coś do jedzenia- obiecała Hermiona i teleportowała się do Malfoy Manor- Zgredku!
-Panienka wzywała?- zapytał skrzat pojawiając się obok, widząc dziewczynkę pisnął- Potrzeba kąpieli!
-Przygotuj ją – poprosiła.
Skrzat zniknął szybko.
-Jak masz na imię maleńka?- zapytała Hermiona , gdy wspinała się po schodach.
-Emily- wyszeptała dziewczynka.
-Bardzo ładne imię- powiedziała Hermiona z uśmiechem- Teraz Emily wykąpiemy cię, a potem coś zjesz , dobrze?
Dziewczynka pokiwała główką , uśmiechając się niepewnie.
Po godzinie Hermiona siedziała na skraju łoża które dzieliła z Lucjuszem i wpatrywała się w śpiącą Emily.
Przed chwilą pokój opuściła madame Pomfrey wraz z Dumbledorem i profesor McGonagall.
-Emily ma trzy lata- powiedziała profesor transmutacji- Podczas ewakuacji musiała schować się, przez co została tam sama.
-Nikt nie zauważył braku małego dziecka?!- wykrzyknęła zdumiona i zła Hermiona.
- Nie szukajmy teraz winnych panno Granger- poprosił Dumbledore - Najważniejsze by znaleźć Emily dom, wszystkie dzieci z sierocińca mają już swoje rodziny, tylko ona została…
-Jest zdrowa, ale jej organizm potrzebuje odpoczynku- odezwała się madame Pomfrey kończąc badania.
-Gdzie ją umieścimy Albusie?- zapytała McGonagall.
-Tutaj- wtrąciła się stanowczo Hermiona.
-Nie jestem pewna czy Lucjusz…
-Lucjusz na pewno nie będzie miał nic przeciwko temu- odparł z uśmiechem Dumbledore -Prawda panno Granger?
-Oczywiście panie profesorze- odpowiedziała poważnie Hermiona.
Gdy wszyscy wyszli , Hermiona wpatrywała się w dziewczynkę.
Mała nie miała nikogo na świecie… przecież nie mogła jej zostawić! Nie wiadomo do jakiej rodziny by trafiła! A gdy Hermiona spojrzała w te słodkie brązowe oczy, nie mogła się powstrzymać, przed wyobrażaniem sobie, że Emily zostanie z nią i Lucjuszem
-Co to dziecko tu robi?- usłyszała za sobą chłodne pytanie.
Szybko odwróciła się i ujrzała Lucjusza stojącego w drzwiach.
Hermiona odetchnęła głęboko i opowiedziała mu jak znalazła Emily.
-Pomyślałam, że przez jakiś czas, może tutaj zostać- skończyła z niepewnym uśmiechem- Jest tutaj dużo miejsca, a ja mam olbrzymią ilość wolnego czasu, więc..
- Granger to nie sierociniec- warknął Lucjusz wychodząc.
Hermiona szybko zerknęła na dziewczynkę, gdy upewniła się , że śpi pobiegła za blondynem.
Znalazła go w jego gabinecie gdzie stał przy oknie ze szklanką ognistej w ręce.
-Ona nie będzie przeszkadzać- powiedziała cicho Hermiona- Zajmę się nią…
-Od tego są odpowiednie placówki- odparł nie patrząc w jej stronę.
-To dziecko nie ma nikogo na świecie!- wykrzyknęła zbulwersowana Hermiona – I ja jej nie zostawię!
-Więc co chcesz zrobić?- zakpił- Adoptować ją?!
Gdy Gryfonka nie odpowiedziała, Malfoy spojrzał na nią mrużąc oczy.
-Coś ty wymyśliła?!- warknął- Miałaś sprawdzić budynki! A Nie szukać dziecka!
-To dziecko…- zaczęła , lecz przerwała by zaczerpnąć tchu- Ja jej nie oddam!
Powiedziawszy to wyszła z gabinetu i wróciła do Emily.
Gdy dziewczynka się obudziła , zaczęła rozglądać się dokoła ze strachem w oczach.
-Tutaj jestem kochanie- odezwała się spokojnie Hermiona.
Emily szybko wygrzebała się z pościeli i podbiegła do brązowookiej.
-Nie zostawis mnie?- zapytała cicho.
-Oczywiście , że nie- obiecała Hermiona przytulając ją mocno.
-I będzies moją mamusią?- zadała pytanie tak cicho , że Hermiona zastanawiała się czy słuch jej nie zawodzi.
-Będę- jednak odpowiedziała stanowczym głosem.
- Wracam za tydzień- usłyszała za sobą obojętny głos.
Odwróciła się i spojrzała na Lucjusza.
-Ale…- zaczęła, lecz nie dał jej dokończyć.
-To spotkanie jest ważne- powiedział i skupił wzrok na Emily , która uśmiechnęła się do niego.
-To moja mamusia- oznajmiła.
Lucjusz wyprostował się, zmierzył wzrokiem Hermionę z dzieckiem w ramionach po czym odwrócił się i odszedł.
- Mam cię tutaj zastać po powrocie- warknął na odchodnym.
Hermiona zastanawiała się do kogo było to skierowane…
Gryfonka wiedziała, że pierwszy raz w życiu działa pochopnie, ale nie miała zamiaru zmieniać zdania, więc gdy tylko Emily przyzwyczaiła się do otoczenia i Zgredka, przeniosła się do Hogwartu by porozmawiać z Dumbledorem. Wróciła po godzinie zachwycona przebiegiem rozmowy. Dyrektor obiecał wstawić się za nią, by szybciej przeprowadzono adopcje.
-Mamusiu! Patz!- krzyknęła podekscytowana Emily pokazując jej rysunek który namalowała.
-Ślicznie ci wyszło- przyznała Hermiona patrząc na dzieło dziewczynki.
-To ja – wytłumaczyła Emily wskazując na jedną kreskę- Tutaj jesteś ty i tatuś… to ten pan z długimi włosami, prawda?
-Mam nadzieję- mruknęła Hermiona przytulając dziewczynkę.
Od wyjazdu Lucjusza minęły dwa dni w których nie odezwał się ani razu.
Hermiona wiedziała, że nie powinna decydować sama, ale bez zgody blondyna przemieniła za pomocą czarów, jeden z pokoi gościnnych na raj dla dziewczynek.
Emily była zachwycona nowym pokojem. Gryfonka nie chciała nawet myśleć o ewentualnym rozstaniu z Lucjuszem gdy ten nie zaakceptuje Emily…
Gdy szóstego dnia Lucjusz się nie odezwał , Hermiona usiadła przy sekretarzyku i zapatrzyła się w pustą kartkę przed sobą.
Nadeszła chwila której się obawiała… jeżeli po tym Lucjusz zdecyduje się ją zostawić, nie będzie miała do niego żalu…
Drogi Lucjuszu
Wiem, że moja decyzja może wydawać ci się nieprzemyślana, a wręcz szalona…
Ale możliwe,że Emily to moja jedyna szansa na bycie matką. Nie chciałam … nie wiedziałam, że cię pokocham , myślałam, że nie dasz mi tyle czasu. Sądziłam, że znudzisz się mną po kilku spotkaniach, więc nie wyjawiłam ci mojego sekretu… lecz teraz gdy jestem pewna , że cię kocham i kocham Emily, chcę ci wyznać powód mojego zachowania…
W czasie wojny… w czasie gdy trafiłam do niewoli Czarnego Pana, tortury Bellatrix sprawiły, że… że nie mogę mieć dzieci Lucjuszu, istnieje bardzo małe prawdopodobieństwo , że kiedykolwiek zajdę w ciążę…
Nie będę robić ci wyrzutów, jeżeli po tym czego się dowiedziałeś, nie będziesz mnie już chciał.
Znikniemy wraz z Emily z twojego życia…
Jeżeli taka będzie twoja wola.
Twoja Hermiona
Szybko złożyła list i przyczepiła go do nóżki białego puchacza. Z mocno bijącym sercem patrzyła na oddalające się zwierzę.
-Wszystko w twoich rękach Lucjuszu- wyszeptała.
Hermiona rano dostała liścik od Rona, który prosił ją o spotkanie.
Zaskoczona zastanawiała się o czym rudzielec chce rozmawiać, zwłaszcza że odkąd zaczęła się spotykać z Lucjuszem unikał jej jak tylko mógł.
Emily jeszcze smacznie spała, wiec Hermiona korzystając z kominka przeniosła się do Nory.
-Gdzie są wszyscy?- zapytała gdy ujrzała Rona siedzącego samotnie w salonie.
-Odwiedzając Ginny i Harry`ego- odpowiedział- Wracają jutro… Jak mogłaś?
-Co takiego zrobiłam tym razem?- zapytała wzdychając głośno.
-Podobno jesteś taka inteligentna , a władowałaś się w jakąś adopcje!- wykrzyknął zbulwersowany.
-W nic się nie władowałam!- prychnęła- Emily będzie moją córką i…
-Po co ci to?!- zapytał ze zdumieniem- Na co ci ona potrzebna?
-To jest dziecko Ronaldzie!- oburzyła się Hermiona.
-Myślisz , że wielki pan Malfoy będzie wychowywał nie swoje dziecko?! I do tego dziewczynkę?- zakpił.
Gryfonka poczuła jak jej serce zamiera. Rudzielec właśnie wypowiedział jej największą obawę.
-Jeżeli Lucjusz nie będzie chciał być częścią naszego życia, to jego sprawa- odpowiedziała po chwili, wiedząc że jeżeli do tego dojdzie, będzie cierpieć katusze.
-Zostaniesz sama z trzyletnim dzieckiem!- krzyknął Ron- Zastanów się!
-Zastanowiłam się!- odpowiedziała stanowczo- Emily zostaje ze mną!
-Będziesz tego żałowała!- warknął i wyszedł trzaskając drzwiami.
Hermiona schowała twarz w dłoniach opadając na kanapę i próbując się uspokoić.
Ron miał rację. Każdy arystokratyczny czarodziej, pragnął syna, a Emily to nawet nie jego dziecko!
Jednak z drógiej strony , ma już dziedzica, więc może…
Wstała szybko i ruszyła do kominka by przenieść się do Malfoy Manor.
Gdy znalazła się w przestronnym salonie, zdumiona zauważyła przez przeszklone drzwi Lucjusza siedzącego przy fontannie w ogrodzie z Emily na kolanach.
Nie chcąc przeszkadzać, wyszła po cichu na zewnątrz, gdy się do nich zbliżyła usłyszała ich rozmowę.
-Nie muse iść stąd?- zapytała poważnie Emily.
-Nie- odpowiedział stanowczo Lucjusz- Zostajesz ze mną i z …
-Mamusią?- dokończyła z nadzieją.
-Tak Emily- powiedział- Jesteśmy teraz rodziną i nie oddamy cię!
-Kocham cię!- krzyknęła dziewczynka przytulając się do niego mocno.
-Ja ciebie też maleńka- mruknął próbując ukryć wzruszenie , pocałował ją w czoło i postawił na ziemi- Idź się pobawić!
-Dobze!- zawołała Emily i z promiennym uśmiechem pobiegła w stronę Zgredka który czekał na nią w drzwiach.
-Lucjuszu?- Hermiona odezwała się po chwili.
Blondyn odwrócił się gwałtownie i spojrzał na nią marszcząc czoło.
-Od jak dawna tu jesteś?!
-Chwilę- odpowiedziała cicho.
-Podsłuchiwałaś- stwierdził ze złością.
-Lucjuszu- wyszeptała.
-Nie będę się tłumaczył- warknął stając tyłem do niej.
-Nie chce żebyś się tłumaczył- powiedziała podchodząc do niego- Chcę tylko wiedzieć… ja muszę to wiedzieć! Czy to co mówiłeś Emily jest prawdą? Uważasz nas za swoją rodzinę? Widzisz dla nas przyszłość? Czy… czy powiedziałeś tak tylko dlatego, żeby dała ci spo…- nie dokończyła ponieważ blondyn odwrócił się gwałtownie i pocałował ją namiętnie i z uczuciem.
-Ja nie kłamię Granger – odpowiedział gdy oderwali się od siebie- Powiedziałem Emily prawdę . Zostaje z nami , a ty zostajesz ze mną i koniec tematu!
-Kocham cię- wyznała z promiennym uśmiechem.
-Wiem- mruknął przytulając ją do siebie mocno, oparł brodę na czubku jej głowy- Inaczej byś nie została.
-A ty kochasz mnie- dopowiedziała cicho.
Malfoy westchnął i spojrzał jej w oczy.
-Chcesz to usłyszeć prawda?- zapytał zrezygnowanym tonem.
-Tak- przyznała.
-Kocham cię- wyszeptał jej do ucha.
-Bałam się, że nie będziesz nas chciał- wyznała oddychając z ulgą.
-Gryfoni to idioci- prychnął- Jesteś moja! Zapamiętaj to! A Emily będzie moją córką! Ten temat uważam za zakończony! Zrozumiano?!
-Tak- przytaknęła i pocałowała go gorąco.
-Nigdy więcej nie miej przede mną sekretów- warknął gdy oderwali się od siebie.
-Nie przeszkadza ci to?- zapytał bawiąc się guzikiem jego szaty.
-Nie jestem przyzwyczajony mówić o uczuciach Granger…- mruknął – Dlatego nie zrobię tego więcej! Więc słuchaj i zapamiętaj! Gdy zobaczyłem cię z Emily na rękach… To będzie nasza córka i koniec!
-Kocham cię- wyszeptała ze łzami w oczach.
Malfoy nie odpowiedział tylko przytulił ją do siebie mocniej.
Trzy lata później
-Gdzie jest Ron?- zapytała Pani Weasley rozglądając się po salonie państwa Potter.
-Pewnie się gdzieś ukrywa- zaśmiała się Ginny pochylając się nad śpiącym w kołysce synkiem.
-Nadal obawia się Lucjusza?- zdziwiła się Hermiona.
-Twój mąż Hermiono , jest niebezpieczny- przypomniała jej Ginny- Pamięta wszystko i Ron wciąż musi uważać, chyba że chce powtórkę z rozrywki .
Hermiona uśmiechnęła się nieznacznie, na wspomnienie chwili w której wymsknęło jej się przy Lucjuszu zachowanie Rona w czasie ich rozmowy… nigdy nie widziała tak wściekłego blondyna. Teleportował się do Nory i z użyciem swojego jakże wpływowego , przerażającego spojrzenia i z pomocą różdżki, ostrzegł rudzielca by ten pilnował co mówi do jego kobiety i dzieci…
-Lucjusz po prostu jest opiekuńczy- powiedziała czule gładząc zaokrąglony brzuch.
Nadal nie wierzyła , że udało jej się zajść w ciążę! Za trzy miesiące na świat przyjdzie ich córeczka. Emily jak i Draco cieszą się, z jej narodzin.
Hermiona za każdym razem uśmiechała się promiennie przypominając sobie słowa Lucjusza:
Malfoy zawsze ma to czego chce!- powiedział stanowczo- I nie ma dla niego rzeczy niemożliwych! Zapamiętaj to kobieto!”
-Mamo!- do pomieszczenia wbiegła sześcioletnia Emily.
-Co się stało?- zapytała z uśmiechem.
-Tata oznajmił, że masz pięć minut na rozmowę z…- zrobiła zamyśloną minę- Z tymi wkurzającymi i irytującymi ludźmi- dokończyła z uśmiechem.
-On się nigdy nie zmieni- powiedziała rozbawiona Pani Weasley.
-I bardzo dobrze- odpowiedziała Hermiona, pożegnała się z Ginny i panią Weasley, potem znalazła Harrego i Rona w ogrodzie- Do zobaczenia!
-Już idziecie?- zapytał zdziwiony Harry, przytulając ją.
-Tatuś chce iść do domu- odpowiedziała za nią Emily i pobiegła do ojca który stał w kącie ogrodu i rozmawiał z Arturem Weasley’em.
-Nareszcie – mruknął Ron patrząc z pod łba na Lucjusza, który wyczuwając jego wzrok posłał mu drwiące spojrzenie, po czym podszedł do Hermiony i objął ją zaborczym gestem.
-Wracamy do domu- powiedział stanowczo.
-Dobrze- zgodziła się wspaniałomyślnie Hermiona.
Blondyn prychnął, wziął Emily na ręce i cała trójka zniknęła z głośnym trzaskiem.
-Zgredku!- krzyknęła Emily biegnąc w stronę kuchni- Wróciliśmy! Cieszysz się?
-Za bardzo spoufala się z tym skrzatem- warknął Lucjusz nalewając sobie ognistej.
-Nie waż się jej tego zabraniać- ostrzegła Hermiona przytulając się do niego.
Malfoy wypił duszkiem zawartość szklanki.
-Gdyby to było takie proste- mruknął.
Hermiona roześmiała się cicho. Wiedziała o co mu chodzi. Od dnia w którym Emily nazwała go tatą, Lucjusz nie umiał jej niczego odmówić. Była Gryfonka z radością obserwowała ich rozmowy i zabawy.
Emily przez te trzy lata, wyrosła na słodką dziewczynkę, która zaczęła przejawiać charakterek Malfoy’ów. Była przyjacielska i pomocna, czym przypomniała Hermionę, lecz także uparta gdy coś jej nie pasowało, dzięki czemu Lucjusz miał nadzieję, że dziewczynka trafi do domu węża.
-Owinęła sobie ciebie wokół małego palca- powiedziała rozbawiona.
-Nie tylko ona- wymruczał jej do ucha i pocałował w czoło.
-Narzekasz?- zapytała zarzucając mu ramiona na szyję.
-Nigdy- odparł i złączył ich usta w namiętnym pocałunku.


                                                       
                                             

piątek, 23 stycznia 2015

Ron... ty kretynie!

Ron. . . ty kretynie!

Obiecałam, więc jest!
Szczerze nie jestem z niej zadowolona, ale mam nadzieję, że nie jest najgorsza ;)
Pozdrawiam :)
Beta: Kite Millie

 – Kiedy zjawi się Charlie? – zapytała podekscytowana Ginny.
 – Powinien pojawić się jutro – odpowiedziała pani Weasley z uśmiechem. – Tak się cieszę, że znowu będę miała was wszystkich przy sobie i jeszcze wróci Hermiona!
 – Hermiona? – Ron oderwał wzrok od czasopisma na temat Quidditcha. – Skąd wiesz?
 – Nie twoja sprawa – warknęła Ginny, patrząc na brata ze złością.
 – To moja przyjaciółka! – oburzył się.
 – Zadziwiające, że teraz o tym pamiętasz – odgryzła się.
 – Ginewro! – pani Weasley uspokoiła córkę i spojrzała z naganą na syna. – Ronaldzie, wszyscy pamiętamy, jak haniebnie zachowałeś się dwa lata temu!
Rudzielec wzruszył ramionami i na nowo zagłębił się w czytanym magazynie.
Po chwili jednak spojrzał w okno, przypominając sobie to zdarzenie: dzień po wygranej bitwie.

Wiedział, że powinien być z Hermioną. Leżała w skrzydle szpitalnym po tym, jak została ranna w starciu z Lucjuszem Malfoyem. Na szczęście jej obrażenia nie były poważne, ale musiała zostać pod opieką madame Pomfrey przez trzy dni…
Niby wszystko było dobrze, Harry pokonał Voldemorta, cała jego rodzina była cała i zdrowa, a Hermiona…
Hermiona wracała do zdrowa, lecz nie wszystko będzie takie same… Na twarzy Gryfonki widnieje teraz blizna ciągnąca się przez prawy policzek…
Ron czuł coś do Hermiony przed bitwą, ale widząc ją bladą i z opatrunkiem na policzku… Porównał ją do Lavender, która miała piękną, gładką skórę i chciała znowu z nim być!
Rudzielec nie był w stanie spojrzeć w oczy Hermionie, wiedząc, że musi jej wyznać, iż zamierza wyjechać z blondynką za granicę, więc napisał list, w którym wszystko wyjaśniał, po czym opuścił Anglię, by wrócić po dwóch latach. Bez Lavender, która niestety zostawiła go dla jednego z szukających drużyny włoskiej…
Gdy powrócił do Nory, cała rodzina zachowywała się dziwnie, jakby coś przed nim ukrywała. Gdy zapytał, czy mieli kontakt z Hermioną, Ginny prychnęła, mówiąc, że nie jest to jego sprawą, natomiast pani Weasley zapewniła go, że Hermiona jest szczęśliwa.
Harry, który zaręczył się z Ginny, na początku był na niego wściekły za to, jak potraktował Mionę i choć wybaczył mu, nie chciał nic mówić na temat Hermiony.

 – Ile jeszcze? – Ron usłyszał szept bliźniaków i spojrzał na nich z ciekawością.
 – Chwila – mruknął George, patrząc z uśmiechem na zegar.
 – Uda się? – zapytał Fred.
 – A kiedyś się nie udało?! – oburzył się George, a po chwili milczenia spojrzeli na siebie ze strachem.
 – Raz czy dwa…
 – Każdemu zdarzają się pomyłki…
 – Przecież nic im się nie stanie…
 – Prawda?! – zapytali siebie nawzajem.
 – Co wy tam knujecie? – odezwała się pani Weasley, patrząc podejrzliwie na synów.
 – My? – oburzył się Fred.
 – Jak możesz tak nawet myśleć? – dołączył do niego George.
pani Weasley chciała odpowiedzieć, lecz przerwał jej trzask i na środku salonu pojawiła się brązowa kanapa, a na niej…
 – Charlie! Hermiona! – wykrzyknęła podekscytowana Ginny.
 – Co to ma znaczyć?! – Ron gwałtownie wstał, patrząc z niedowierzaniem na śpiącego brata tulącego do siebie Hermionę!
 – Zamknij się idioto – mruknął Charlie, nie otwierając oczu i przytulił Hermionę mocniej.
 – Kochanie, obudź się – poprosiła pani Weasley.
 – Mamo, co ty robisz w Rumuni? – zapytał Charlie, ziewając, po czym otworzył oczy i przeklął.
 – Co się stało? – mruknęła zaspanym głosem Hermiona i pisnęła, widząc Rona. – Co ty tutaj robisz? – Rozejrzała się dokoła. – Co my robimy w Norze?
 – Udało się! – Bliźniacy przybili sobie piątkę.
 – To wasza sprawka? – zapytał poważnie pan Weasley.
 – Tato, nasz wynalazek działa! – wytłumaczył podekscytowany Fred.
 – Zarobimy majątek – ekscytował się George.
 – Magiczne dowcipy Weasleyów właśnie zyskały nowy, wspaniały produkt! – krzyknęli, podbiegając do Charlie'ego i Hermiony. – Czuliście coś? Były jakieś problemy?
 – Zabiję was – warknął Charlie. Dopiero wtedy bliźniacy przypomnieli sobie, że zadarli ze starszym bratem, dobrze zbudowanym, wysportowanym i umiejącym się zemścić jak mało kto! Przecież na co dzień pracuje z groźnymi gadami! Więc co trudnego w złapaniu i ukaraniu dwóch rudzielców?
 – Nic wam nie groziło – wyjąknął Fred.
 – Zrobiliśmy jeden test – mruknął George.
 – Na kim? – Hermiona wstała z kanapy i spojrzała na nich z rękami na piersi.
 – Na gnomie – odpowiedział Fred i wraz z bratem wybiegli z pokoju, widząc mordercze spojrzenie Charlie’ego.
 – Ja ich zabiję – warknął najstarszy z braci.
 – Pomogę ci. – Hermiona westchnęła i uśmiechnęła się do Ginny. – Stęskniłam się!
 – Ja też! – rudowłosa przytuliła ja mocno. – Tak się cieszę, że was widzę!
 – Jak się czujesz Hermionko? – zapytała pani Weasley, mocno przytulając byłą Gryfonkę.
 – Bardzo dobrze – odpowiedziała z uśmiechem.
Ron stał bezruchu, lecz po chwili otrząsnął się.
 – Co ty robiłaś na tej kanapie z Charlie'em?! – wykrzyknął. – Gdzieś była przez dwa lata?!
 – Nie twój interes – warknął Charlie, stając przed nim. – Zbliż się do niej, a ostrzegam, że będziesz błagał Merlina o Avadę!
 – Chcę porozmawiać z przyjaciółką…
 – Hermiona nie jest już twoją przyjaciółką kretynie – przypomniał Charlie. – Straciłeś swoją szansę, gdy zostawiłeś ją dla tej pustej blondynki!
 – Wyjaśniłem wszystko w liście! – wykrzyknął Ron.
Charlie podszedł do Hermiony i odwrócił ją do siebie tyłem.
 – Wyjdź skarbie – poprosił i wyciągnął różdżkę.
 – Co ty chcesz zrobić? – zapytała Hermiona, odwracając się i przypadając do rudzielca.
 – Mam zamiar wbić trochę rozumu w pustą głowę mojego brata – warknął Charlie. – Powinienem zrobić to już dawno!
 – Charlie – Hermiona chwyciła go za rękę i pociągła do siebie – proszę, nie rób nic pod wpływem emocji…
 – Emocji? Hermiono przez tego kretyna przez trzy miesiące nie chciałaś spojrzeć w lustro! – wykrzyknął, tracąc cierpliwość. – Dopiero po pół roku zaufałaś mi, gdy mówiłem, że jesteś piękna!
 – Ale ci uwierzyłam – zarumieniła się, spuszczając głowę.
 – To był najwyższy czas – mruknął, przytulając ją i zmusił, by spojrzała na niego. – A teraz proszę cię, wyjdź z Ginny i mamą, ponieważ muszę załatwić sprawę z tym kretynem!
 – Dla Rona nie ma już ratunku – prychnęła Ginny. – Ma mózg mniejszy niż sklątka. . .
 – Chodźmy – przerwała jej pani Weasley i wszystkie trzy wyszły, pozostawiając w salonie pana Weasleya, Charlie'ego i przerażonego Rona….
 – Teraz sobie porozmawiamy – warknął Charlie, patrząc na młodszego brata z nienawiścią.
 – O czym? – Ron próbował grać odważnego. – To, co było między mną i Hermioną…
 – Nic nie było pomiędzy wami! – krzyknął Charlie i chwycił Rona za przód koszuli. – Przez ciebie Miona przez kilka miesięcy była załamana! Jak mogłeś zachować się w tak niedojrzały sposób?!
 – Myślałem, że tak będzie lepiej – wyjąkął.
 – Lepiej? – zadrwił Charlie. – Ciesz się, że nie było cię w pobliżu, gdy Hermiona przybyła do Rumuni! – powiedział, puszczając go i spojrzał na ojca. – Mogę go zabić?
 – Sądzę, że twoja matka jest do niego przywiązana – odpowiedział poważnie pan Weasley.
 – Naszym jakże – odezwał się Fred, wchodząc do salonu.
 – Skromnym zdaniem – dodał George, podążając za bratem.
 – Należy mu się…
 – Avada…
 – No albo…
 – Chociaż zamieńmy…
 – Go w gnoma…
 – Kałamarnicę…
 – Chochlika…
 – Szczura….
 – Ropuchę…
 – Skrzata…
 – Fredzie, chyba…
 – Obraziliśmy te biedne stworzenia…
 – Porównując je…
 – Do tego osobnika…
 – Który podobno…
 – Jest naszym bratem…
 – Ale mamy nadzieję…
 – Że go podmienili!
 – Chłopcy uspokójcie się – poprosił rozbawiony pan Weasley.
 – Hermiona i ja… – zaczął Ron, lecz przerwał na widok zaciśniętej szczęki Charlie’ego.
 – Nie wspominaj o Hermionie w jednym zdaniu ze sobą – warknął.
 – Miałem nadzieję, że będzie szczęśliwa – dokończył, opadając na kanapę.
 – I jest! Ale nie dzięki tobie idioto – powiedział Charlie.
 – Co się wydarzyło? Opowiedz mi! Proszę! – Ron spojrzał na niego poważnie.
Charlie założył ręce na piersi i zapatrzył się w okno…

Wojna pozostawia wiele blizn w sercu, lecz o wiele więcej na ciele.
Hermiona Granger sama mogła się o tym przekonać. Gdy obudziła się w skrzydle szpitalnym po wojnie, pierwsze co zauważyła, to współczujące spojrzenie Ginny.
Okazało się, że zaklęcie, które ją ugodziło, pozostawiło na jej policzku szramę.
Gryfonka nie mogła uwierzyć w to, co widzi w lusterku, które po wielu prośbach i groźbach podała jej Ginny. Blizna ciągła się od kącika ust i znikała pod włosami.
Myślała, że nic gorszego nie może jej już spotkać, jednak myliła się…
Po chwili ciszy Ginny westchnęła głośno.
 – Mój brat jest największym kretynem, jakiego znam – powiedziała i wręczyła jej list. – Mionka, zanim to przeczytasz, pamiętaj, że to idiota i że ja, jak i reszta rodziny cię kochamy!
 – O czym ty mówisz? – Hermiona szybko zaczęła czytać.

Wybacz Mionka
Wiem, że powinienem być przy tobie, ale nie mogę udawać, że to wszystko mnie nie przerosło. Czuję się przytłoczony i muszę przyznać się do czegoś, za co możesz mnie znienawidzić, zwłaszcza, że postanowiliśmy spróbować być razem…
Postanowiłem wrócić do Lavender. Wiem, że to nagłe, ale w czasie bitwy zrozumiałem, że jesteś dla mnie tylko przyjaciółką i…

 – Tylko przyjaciółką – załkała. – Jakby był moim przyjacielem, wspierałby mnie!
 – Hermiono…
 – Chcę zostać sama – odpowiedziała, odwracając się od przyjaciółki.
 – Przyjdę jutro – obiecała Ginny i wyszła, cicho zamykając drzwi.
Hermiona cicho załkała w poduszkę.

Harry i Ginny odwiedzali ją codziennie. Po tygodniu Hermiona miała dość. Chciała wyjść do domu i pobyć chwilę w samotności. Nie wiedziała, że pani Weasley ma lepszy pomysł…
 – Nie zostawimy cię kochanie – pocieszyła ją. – Mój syn… okazał się durniem!
 – Zawsze wiedziałem, że z nim musi być coś nie tak – odezwał się rudzielec, pojawiając się w drzwiach Sali.
 – Charlie – wyszeptała zaskoczona Hermiona.
 – Witaj mała. – Rudowłosy mężczyzna uśmiechnął się do niej. – Podobno nie masz pomysłu na wakacje.
 – Myślałam o przespaniu tych dwóch miesięcy – próbowała żartować.
 – Genialny pomysł – zaśmiał się. – Ale mój jest ciekawszy…

Hermiona obudziła się, słysząc hałas dobiegający z kuchni.
Uśmiechnęła się i niespodziewanie pisnęła. Dawno nie czuła się taka szczęśliwa. Powód?
Rudzielec z tatuażem w kształcie smoka, długimi włosami spiętymi w kucyk i wspaniałym, wysportowanym ciałem…
Po trzech miesiącach doszła do siebie. Zrozumiała, że to Ron okazał się durniem. Nie sądziła, że postępek przyjaciela może przynieś jej szczęście…
Pani Weasley zasugerowała, żeby Hermiona przeniosła się do Rumuni, by pomagać Charlie'emu. . . W czym? Rudzielec często wracał poraniony z pracy. Hermiona wiedziała, że to, co robi, jest niebezpieczne… Jak mógł na co dzień ryzykować życie, stając twarzą w twarz z groźnymi smokami?
Bała się o Charlie'ego. Najpierw sądziła, że jest to spowodowane wdzięcznością za jego pomoc. To on pomału udowadniał jej, że blizna na jej policzku nie jest ważna. To dzięki niemu zaczęła wierzyć, że jest piękna… Dzięki niemu i jego pocałunkom…
Pokochała tego odważnego i szalonego rudzielca…
Wstała szybko i pobiegła do kuchni.
Gdy ujrzała go stojącego jedynie w spodniach od pidżamy z kubkiem kawy w ręce, uśmiechnęła się z czułością.
 – Mogę się przyłączyć? – zapytała, opierając się o framugę.
 – W ostateczności – mruknął, podchodząc do niej i przytulił ją mocno.
Hermiona westchnęła ze szczęścia… Od kilku miesięcy jej życie przypomniało bajkę!
Nie pamiętała o Ronie i jego zdradzie. Układała sobie życie ze wspaniałym człowiekiem i miała nadzieję, że to będzie trwało wiecznie…
 – Musimy porozmawiać – odezwał się po chwili Charlie.
 – O czym? – zapytała z obawą.
 – Chodź – poprosił i chwyciwszy ją za rękę, pociągnął w stronę salonu i usadził na kanapie. – To ważne…
Hermiona zacisnęła ręce na kolanach. Bała się, że Charlie ma jej dość. Przecież to pani Weasley zmusiła syna, by zaopiekował się Hermioną.
Zaopiekował…
Była Gryfonka spojrzała na niego ze strachem.
 – Chcesz, żebym wyjechała? – zapytała, nie mogąc wytrzymać w niepewności.
 – Oszalałaś Granger?! – wykrzyknął i usiadł obok. – Nie wyjedziesz! Przynajmniej mam taką nadzieję…
 – Dlaczego?
 – Dlaczego… dlaczego chcesz tu zostać? – odpowiedział pytaniem na pytanie.
 – Ponieważ cię kocham – wyszeptała i przytuliła się do niego mocno.
 – Ja ciebie też – odparł z uśmiechem i zaczął bawić się jej włosami. – Więc, jeżeli mnie kochasz i podoba ci się w Rumunii …
 – To? – zapytała, patrząc na niego wyczekująco.
 – To możesz tu zostać – odpowiedział, wzruszając ramionami.
 – Dlaczego mam zostać?
 – Ponieważ tego chcę – warknął.
 – Charlie – wyszeptała i przytuliła się do niego mocniej. – Nie pozbędziesz się mnie!
 – Na to liczę – pocałował ją w czubek głowy.
 – Nie przeszkadzają ci. . . prawda? – zapytała po chwili ciszy.
 – Co? – Rudzielec zmarszczył czoło i zmusił ją, by spojrzała mu w oczy.
 – Moje blizny – mimowolnie dotknęła swojego oszpeconego policzka.
 – Jesteś piękna – powiedział poważnie i pocałował ją delikatnie. – Masz przestać o nich myśleć!
 – Ale…
 – Hermiono, przeszkadzają ci moje blizny? – zapytał zirytowany. – Przez smoki mam je na całym ciele…
 – Odbiło ci! – oburzyła się. – Dlaczego mają mi przeszkadzać? Charlesie Weasley czy ty… – Nagle zamilkła, gdy dotarło do niej, co powiedziała. – Powiedziałeś to specjalnie!
 – Zgadłaś – zaśmiał się.
 – Kocham cię pogromco smoków – wyszeptała z ustami przy jego ustach.

 – Jesteście razem? – zapytał Ron z niedowierzaniem.
 – A co w tym dziwnego? – zakpił Fred.
 – Tylko ty możesz być w związku? – dodał George.
 – Pan Ronald…
 – Dlaczego mi nie powiedzieliście?! – Ron spojrzał na nich ze zmarszczonym czołem.
 – Dowiedziałbyś się jutro – warknął Charlie.
 – Ale…
 – Porozmawiajmy – odezwała się Hermiona, stając w drzwiach.
 – Jesteś pewna? – zapytał poważnie Charlie.
 – Tak – uśmiechnęła się do niego.
Gdy zostali we dwoje, Ron poczuł się nieswojo.
 – Jestem kretynem… tak? – zapytał z nieśmiałym uśmiechem.
 – Coś w tym jest – mruknęła Hermiona, siadając na kanapie.
 – Przepraszam Hermiono! – wykrzyknął Ron. – Wiem, że zachowałem się jak idiota, ale…
 – Nie musisz się tłumaczyć – przerwała mu Hermiona. – Przez jakiś czas byłam zrozpaczona, ale potem… Potem zrozumiałam, że dzięki tobie zbliżyłam się do Charlie’ego.
 – Jesteś szczęśliwa?
 – Bardzo – przyznała i uśmiechnęła się do niego. – Mam nadzieję, że ty też będziesz szczęśliwy!
 – Nie nienawidzisz mnie? – spojrzał na nią z nadzieją.
 – Wybaczyłam ci Ron – odpowiedziała po chwili milczenia. – Może nie będziemy już przyjaciółmi, ale sądzę, że możemy… ze sobą rozmawiać…
 – Ale nie długo – oznajmił Charlie, wchodząc do salonu.
 – Długo wytrzymałeś – zaśmiała się Hermiona.
 – Za długo – odparł rozbawiony rudzielec i przyciągnął ją do siebie. – Jak się czujesz?
 – Wspaniale – powiedziała, zarzucając mu ramiona na szyję.
 – Nasz Charlie jest taki opiekuńczy – zawołał Fred, stając z resztą rodziny i Harrym w drzwiach.
 – To takie słodkie! – wykrzyknął przesadnie zachwycony George.
 – Jak wy głąby będziecie mieli zostać ojcami, zobaczymy, jak będziecie się zachowywać – powiedział Charlie, nie odrywając wzroku od zarumienionej Hermiony.
 – Ojcem? – powtórzył Ron.
 – Będę babcią! – krzyknęła pani Weasley i pobiegła, by uściskać syna i Hermionę.
 – To wspaniale! – dodała Ginny, przytulając się do Harry'ego.
 – Gratuluję! – odezwał się Potter.
Ron patrzył na Hermionę w ramionach jego starszego brata! Charlie! Jak to możliwe, że ta dwójka jest razem? Co by się stało, gdyby nie odszedł? Gdyby nie wybrał Lavender? Czy to on by się teraz cieszył z powodu dziecka? To on byłby ojcem?
Hermiona wtuliła się w Charlie'ego, na co Ron skrzywił się nieznacznie.
Popełnił błąd! Wybrał nie tą kobietę, co powinien! Hermiona…
Choć z blizną na policzku, nadal była piękna! A on? On ją zostawił…
Idiota… Kretyn…