niedziela, 2 października 2016

Jedno ponowne spotkanie, może naprawić wszystko"



Beta: Kite Millie
Życie składa się z chwil, które pamiętamy lepiej lub gorzej. Hermiona niektóre sytuacje chciałaby zapamiętać na zawsze, a niektóre zapomnieć…

 – Co chcesz przez to powiedzieć Ronald?! – wykrzyknęła wściekła Hermiona.
 – To, że nie musisz wracać do Hogwartu! – warknął. – Możesz wreszcie przestać zachowywać się jak kujonka?
 – Ron! – Harry spojrzał na niego zaskoczony. – Nie mów tak do Hermiony!
 – Ale to prawda! – wybuchnął Ron. – Niby jej zależy na naszej przyjaźni, a jakoś nie chce z nami wyjechać!
 – Chcę skończyć szkołę! – powiedziała stanowczo. – Powinniście to zrozumieć i mnie wspierać!
 – Wspierać? – prychnął Ron. – Chcemy, żebyś wyjechała z nami! To tylko rok!
 – Po co?! Ty i Harry będziecie przechodzić kurs aurorski, a Ginny dostała się do drużyny! A ja?
 – Znajdziesz coś dla siebie – wtrącił Harry.
 – Chcę wrócić do Hogwartu…
 – To wracaj! – krzyknął Ron. – Ale to koniec naszej przyjaźni!
 – Ron! – Harry nie mógł uwierzyć w to, co usłyszał.
 – Koniec tematu – rudzielec wyszedł z pokoju, trzaskając drzwiami.
 – Mionka – zaczął Harry delikatnie.
 – Też uważasz, że zostając, nie mogę być już twoją przyjaciółką? – zapytała ze łzami w oczach.
 – Nie – zaprzeczył gwałtownie. – Na zawsze będziesz moją przyjaciółką! Ron też to przemyśli. Będziemy do siebie pisali i się widywali… Przecież będziemy nadal w pobliżu.
 – Mam nadzieję – wyszeptała cicho.

Lecz listy nie wystarczyły. Hermiona zajęta nauką, Harry z Ronem kursem, a Ginny treningami mieli coraz mniej czasu na spotkania. Gryfonka ukończywszy szkołę, z ulgą przyjęła pracę w ministerstwie.

Hermiona szybkim krokiem szła w kierunku gabinetu ministra. Musiała przekazać mu ważne dokumenty przed spotkaniem z Francuską delegacją.
Zamyślona nie zauważyła blond postaci zmierzającej w jej kierunku, niestety mężczyzna również nie zwracał na nic uwagi pogrążony w myślach.
Gdy się zderzyli, Hermiona pisnęła. Na szczęście blondyn dzięki szybkiemu refleksowi uchronił ją przed upadkiem.
 – Witam Granger – usłyszała nad sobą zmysłowy głos.
Gdy otworzyła oczy, ujrzała szare tęczówki.
 – Witam – wyszeptała rumieniąc się.

Te zderzenie spowodowało, że życie Hermiony nie było już takie samo.

Pierwszy raz w historii Hogwartu rodzice pierwszorocznych uczniów mieli prawo być na uczcie powitalnej i zobaczyć, jak ich dzieci zostają przydzielane do domów.
Harry z Ginny z uśmiechem patrzyli na swojego syna.
 – Tak szybko to minęło – mruknęła cicho Ginny, przytulając się do męża.
 – Będzie tu szczęśliwy – powiedział Harry i zmarszczył czoło.
 – Co się stało? – zapytała Ginny.
 – Mam zwidy – odparł, kręcąc z niedowierzaniem głową.
 – Kogo widziałeś? – zaciekawiła się.
 – Hermionę – powiedział.
 – To niemożliwe... – Ginny zaczęła się rozglądać i pisnęła: – To ona!
Zaczęła przedzierać się przez tłum dumnych rodziców i stanęła przed brązowowłosą kobietą.
 – Mionka? – zapytała niepewnie.
 – Witaj Ginny – Hermiona uśmiechnęła się promiennie.
Harry podchodząc do nich, nie mógł uwierzyć, jak zmieniła się jego przyjaciółka przez trzynaście lat. Zniknęła szopa na głowie, miała teraz piękne loki, jej oczy lśniły w sposób, jaki on widywał tylko wtedy, gdy była zachwycona nową książką.
 – Co tutaj robisz? – Ginny przytuliła ją mocno.
 – To samo co wy – zaśmiała się. – Korzystam z przywileju bycia rodzicem i chcę zobaczyć, jak moja córka zostanie przydzielona.
 – Masz córkę? – zapytał zdziwiony Harry.
 – A to takie dziwne? – zmarszczyła czoło.
 – A kto jest ojcem? – Ginny za późno ugryzła się w język.
Hermiona zarumieniła się.
 – Zapomniałam już, jaka jesteś bezpośrednia – zaśmiała się cicho i spojrzała na drzwi Wielkiej Sali. – Mój mąż trochę się spóźni, ale na pewno przyjdzie.
 – A kto… – zaczęła Ginny, lecz przerwał jej Dumbledore, stając na środku.
 – Witam rodziców – odezwał się głośno. – Proszę o zajęcie miejsc, zaraz profesor McGonagall wprowadzi naszych nowych uczniów.
 Ginny pociągnęła Hermionę za sobą. Gdy wszyscy usiedli, drzwi się otworzyły.
 – Nasz James to ten chłopiec…
 – Podobny do Harry'ego – dokończyła Hermiona z uśmiechem.
 – A twoja córka? – zapytała Ginny, lecz odpowiedź Hermiony przerwała profesor Mcgonagall.
 – Gdy wyczytam wasze nazwisko, usiądziecie i Tiara Przydziału postanowi, do którego domu traficie – profesor transmutacji zwróciła się do pierwszorocznych. Rozwinęła listę z nazwiskami. – Blake Alkon.
Na środek wszedł pyzaty chłopiec, który ze strachem rozglądał się dookoła.
Gdy usiadł, profesor założyła mu na głowę Tiarę Przydziału.
 – Hufflepuff – wykrzyknęła Tiara.
 – Mój synek! – krzyknęła zachwycona kobieta z końca Sali.
Przydział trwał, gdy do Sali wszedł Lucjusz Malfoy.
 – Ciekawe co on tu robi – mruknęła cicho Ginny.
Hermiona uciszyła ją machnięciem ręki i z napięciem wpatrywała się w Tiarę.
 – Sophie Malfoy – wyczytała McGonagall.
Mała blondynka o kręconych włosach usiadła pewnie na miejscu i z uśmiechem czekała na werdykt.
 – Hmm – W sali nastąpiła cisza. Malfoy’owie od pokoleń zostawali przydzielani do Slitherinu po sekundzie! – Jesteś mieszanką wybuchową swoich rodziców. Pasujesz do gryfonów jak i ślizgonów… Gdzie cię przydzielić? Gdzie będziesz mogła odnaleźć siebie? Już wiem… Griffindor!
 – Ten stary kapelusz zaraz spłonie! – wykrzyknął zbulwersowany Malfoy, idąc szybkim krokiem ku McGonagall.
 – Tatusiu – Sophie spojrzała na niego niepewnie.
 – Lucjuszu! – oburzyła się Hermiona, wstając i podchodząc do Sophie.
Położyła jej ręce na ramiona i odchrząknęła. Blondyn podszedł do dziewczynki i przyklęknął przed nią.
 – O co chodzi? – zapytał, próbując powstrzymać złość.
 – Jesteś na mnie zły?
 – Nie – odparł od razu i pogłaskał ją po policzku. – Jestem wściekły na tą cholerną podróbkę kapelusza!
 – Ponieważ przegrałeś – prychnęła Hermiona i przytuliła Sophie. – Jestem z ciebie dumna!
Sophie uśmiechnęła się promiennie.
 – Ona nie może być gryfonką! – warknął Malfoy.
 – Ale nią jest – odparła radośnie Hermiona i przytuliła go. – Możesz się z tym pogodzić?
 – Thomas będzie ślizgonem – zapowiedział stanowczo. – Tak jak Scorpius – wskazał jedenastoletniego blondyna siedzącego dumnie przy stole ślizgonów.
 – Tego jestem pewna – zaśmiała się Hermiona i pociągnęła Lucjusza do stołu, przy którym były dwa wolne miejsca.
Przydział nadal trwał, lecz większość rodziców zamiast na swoje dzieci nie mogło oderwać wzroku od Hermiony i Lucjusza.
 – Zaraz zacznę rzucać niewybaczalnymi – warknął Malfoy tak, by go usłyszano.
Hermiona przewróciła oczami i pogładziła go po ramieniu.
 – Nie denerwuj się – wyszeptała. – Za niedługo wrócimy do domu.
 – Sophie powinna wrócić z nami – mruknął, patrząc na córkę siedzącą z uśmiechem przy stole gryfonów.
Rozglądnął się po Wielkiej Sali i z satysfakcją zauważył Potterów, którzy nadal trwali w szoku. Uśmiechnął się do nich z wyższością, co nie umknęło uwadze Hermiony.
 – Mają prawo mi wygarnąć – powiedziała, opierając policzek o jego ramie.
 – Nie mają – zaprzeczył stanowczo. – Niech tylko spróbują podnieść na ciebie głos!
 – Nie możesz zawsze mnie chronić – odparła z lekkim uśmiechem.
 – Mogę i będę to robić. – Wskazał na córkę – Sophie też ma być szczęśliwa, więc lepiej, żeby żaden okropny gryfon się do niej nie zbliżył! Najlepiej nich zachowuje się tak jak ty!
 – A co w moim zachowaniu było takie złe, że chcesz, by nasza córka robiła to samo? – zapytała, mrużąc oczy.
 – Byłaś tak zajęta nauką, że nie miałaś czasu na nic innego, Granger – prychnął.
 – Kamień filozoficzny, komnata tajemnic, uwolnienie Syriusza… – zaczęła wymieniać z błyskiem w oku.
 – Zamilcz – warknął. – Popełniłem błąd – mruknął. – Nasza córka ma być grzeczną, cichą i stroniącą od innych…
 – Zamknij ją w domu, w najwyższej wieży i zabezpiecz wejście zaklęciami – zakpiła Hermiona. – Rzecz jasna musisz też pomyśleć o fosie wokół dworu, jakichś krokodylach w niej, no i może jakieś olbrzymy, żeby… – przerwała, widząc jego wściekłą minę. Zachichotała cicho i pocałowała go w policzek. – Będzie dobrze, zobaczysz.
Gdy przydziały się skończyły, rodzice mogli porozmawiać ze swoimi pociechami. Sophie z zarumienionymi od wrażeń policzkami podbiegła do rodziców.
 – Tu jest wspaniale! – zawołała.
 – Mówiłem ci – odezwał się Scorpius, podchodząc do nich. – Dziadku, przypomnisz tacie o przysłaniu mi Błyskawicy 2.0?
 – Oczywiście – obiecał Lucjusz i spojrzał na niego z dumą. – W tym roku na pewno dostaniesz się do drużyny!
 – Jasne że tak! – przytaknął Scorpius. – Idę coś zjeść – powiedział i przytulił na pożegnanie Hermionę i Lucjusza. – Sophie pamiętaj, że jutro idziemy razem na boisko! Pokażę ci nowe sztuczki!
 – Pamiętam – odparła dziewczynka i pomachała blondynowi.
 – Mam nadzieję, że nie wpadniecie w kłopoty już pierwszego dnia – mruknęła Hermiona, patrząc na córkę wymownie.
 – Oczywiście, że nie – przyrzekła Sophie z uśmiechem i spojrzała na ojca. – Tato a wiesz, że wieży gryfonów pilnuje Gruba Dama? – pytała podekscytowana Sophie. – A duchy mówiły…
 – Hermiono… – usłyszeli. Gdy się odwrócili, zobaczyli Ginny z niepewną miną. – Mogłybyśmy porozmawiać?
 – Teraz jesteśmy zajęci Weasley – warknął Malfoy.
 – Możemy – odpowiedziała Hermiona, ignorując słowa męża.
Pocałowała córkę i Lucjusza i wyszła wraz z rudowłosą na błonie.
 – Gdzie pójdziemy? – zapytała.
 – Nad jezioro – Ginny uśmiechnęła się lekko. – Pamiętasz?
 – Nasze miejsce – zaśmiała się. – Chodźmy.
Gdy usiadły, chwilę milczały, aż Ginny przerwała ciszę.
 – Jak to się stało?
 – Wiedziałaś... – Hermiona zaczęła bawić się rąbkiem sukienki.
 – Podejrzewałam – przyznała Ginny – ale myślałam, że nic z tego nie będzie.
 – Ja też… Ale widocznie los mi sprzyjał.
 – Dlaczego nam nie powiedziałaś? Wiem, że nasze kontakty się urwały…
 – Wyjechaliśmy do Australii, gdzie Draco otworzył firmę i chciał, by Lucjusz prowadził ją wspólnie z nim. – Hermiona wzruszyła ramionami. – Dlatego też w Anglii nikt nie wiedział o naszym związku. Gdy się zaczęliśmy spotykać, postanowiliśmy nie rozgłaszać tego, więc…
 – Więc nikt nic nie wiedział – dokończyła Ginny. – Masz córkę z Lucjuszem Malfoyem.
 – I sześcioletniego syna – dodała z czułością. – Thomas został u Dracona i Astorii.
 – Gdy napisałaś, że często wpadasz na Malfoya w Ministerstwie, wiedziałam, że ma w tym jakiś cel, nie sądziłam jednak, że skończy się to waszym małżeństwem – powiedziała z niedowierzaniem rudowłosa. – Ron dostanie zawału...
 – Co u niego słuchać? – zapytała Hermiona, wzdychając.
 – Ożenił się z Levander – Ginny skrzywiła się. – Lev nie zmieniła się ani trochę, Ron także… Nadal jest uparty i nierozważny.
 – Więc dobrze, że jego tu nie spotkałam – mruknęła Hermiona. – Nie skończyłoby się to dobrze.
 – Twój mąż raczej nie pozwoliłby Ronowi cię obrazić – zaśmiała się Ginny.
 – To prawda – przytaknęła Hermiona i uśmiechnęła się lekko. – Lucjusz dba o mnie i dzieci… Gin, czy twoi rodzice nie są na mnie źli za to, że przestałam się odzywać?
 – Mama powiedziała, że cię rozumie – uspokoiła ją rudowłosa. – Ochrzaniła Rona za jego zachowanie w stosunku do ciebie i przewidziała, że, gdy ułożysz sobie życie i będziesz szczęśliwa, wrócisz… Nie sądziłam, że minie tyle lat, aby nadszedł ten moment.
 – Cieszę się, że wróciliśmy do Anglii – powiedziała Hermiona.
 – Na stałe? – zapytała podekscytowana Ginny.
 – Na stałe – przytaknęła Pani Malfoy.
 – Więc może być tak jak dawniej? – Ginny spojrzała na nią z nadzieją. – Przyjaciółki na zawsze?
 – Na zawsze. – Hermiona przytuliła rudowłosą. – Wracajmy do szkoły, mamy mało czasu, żeby pożegnać się z naszymi dziećmi.
Gdy uczniowie rozeszli się do swoich dormitoriów, rodzice zaczęli wracać do domów, lecz większość nadal siedziała i wpatrywała się w Hermionę i Lucjusza, którzy siedzieli w towarzystwie wybrańca i jego żony. Malfoy nie wyglądał na zainteresowanego rozmową i znudzony rozglądał się po Wielkiej Sali, gdy nagle zaklął pod nosem i ruszył szybkim krokiem do wyjścia.
 – Lucjusz? – zawołała zaskoczona Hermiona i pobiegła za nim.
Harry z Ginny niewiele myśląc, poszli w jej ślady.
 – Po co on idzie do lochów? – zapytała Ginny, gdy dogonili Hermionę.
 – Chyba zaskoczył go widok pewnej osoby – odpowiedziała kobieta niepewnie.
 – Myślałam, że przyjaźni się ze Snape’em – odezwał się Harry.
 – Kiedyś tak… – Hermiona westchnęła. – Draco powiedział mi, że po wojnie doszło pomiędzy nimi do kłótni i od tamtego czasu się nie widzieli… – Stanąwszy przed drzwiami do prywatnych komnat Mistrza Eliksirów, spojrzała na przyjaciół z lekkim uśmiechem. – Szlaban?
 – Jak za dawnych lat – zaśmiał się Harry, lecz spoważniał, gdy drzwi się otworzyły i stanął w nich Snape.
 – Granger, Potter i oczywiście Weasley – mężczyzna prychnął. – Przynajmniej nie ten ryży pomiot.
 – Ronald nie jest… – zaczęła Ginny, lecz po chwili zrezygnowała. – Nieważne.
Snape skwitował jej słowa uniesioną brwią i otworzył szerzej drzwi.
 – Chyba ktoś cię szuka Lucjuszu – powiedział rozbawiony.
Hermiona zaskoczona ujrzała Lucjusza spokojnie siedzącego w fotelu z ognistą Whisky w ręku.
 – To ja się martwię, że coś się stało, a ty po prostu przyszedłeś się napić? – zawołała wzburzona.
 – Charakterek to ona ma – zaśmiał się Snape, a cała trójka spojrzała na niego.
Nigdy nie widzieli go tak zrelaksowanego i… szczęśliwego.
Nagle Ginny pisnęła.
 – Co się stało? – zapytała Hermiona i spojrzała w kierunku, który wskazała przyjaciółka.
Na kominku stało zdjęcie przedstawiające Severusa z…
 – Fleur? – zaskoczona Hermiona zaczęła rozglądać się po pomieszczeniu.
Kolorowe narzuty, kwiaty w wazonach, obrazy na ścianach nie były raczej wymysłem Snape’a.
 – Przecież ona wyjechała po wojnie… po kłótni z Billem – wyjąknęła Ginny.
 – Nie wyjechałam daleko – odezwała się blondynka stając w drzwiach. – Miło was widzieć.
 – Ten dzień jest pełen niespodzianek – mruknął Harry.
 – Moment! – zawołała Hermiona. – Przecież ty – wskazała oskarżycielko na męża – pokłóciłeś się podobno z nim. – Snape prychnął. – A ty – blondynka przytuliła się do Mistrza Eliksirów – po wojnie miałaś wyjść za Billa!
 – Panna –muszę – wiedzieć – to – wszystko – wróciła – Snape westchnął. – Jak ty z nią wytrzymujesz?
 – Mam ciekawe życie – odparł Lucjusz i podszedł do żony, która z lekkim uśmiechem pozwoliła mu się objąć.
 – Nadal chcę wiedzieć, co się stało – powiedziała Hermiona.
 – Usiądźcie – zaproponowała Fleur i przywołała kubki i dzbanek pełen ciepłej herbaty. – To długa historia… – Amour – zaczęła Fleur rozmarzonym głosem… Miłość dla mnie jest najważniejsza, nie interesowały mnie nigdy pieniądze i pozycja. Chciałam, żeby mężczyzna, z którym będę, był ze mnie dumny, a nie z tego że mnie ma. Rozumiecie? – zapytała, a gdy Hermiona z Ginny przytaknęły, kontynuowała: – Gdy poznałam Billa, naprawdę myślałam, że wreszcie ktoś interesuje się mną a nie moim wyglądem! Niestety po pewnym czasie Bill zaczął zachowywać się tak, jakbym była jego trofeum – westchnęła. – Nie gniewaj się Żeniewiew, lecz Twój brat musiał pomylić zauroczenie z miłością. Nie chciałam tego dłużej ciągnąć, więc zerwałam nasze zaręczyny i postanowiłam wrócić do Francji do rodziny i właśnie tu rozpoczyna się moja historia…
 – Nie musisz im opowiadać wszystkiego – warknął Snape, a widząc jej minę, prychnął i wypił duszkiem bursztynowy płyn ze swojej szklanki.
 – Chcę im wytłumaczyć, jak to się stało, że jesteśmy małżeństwem – odparła stanowczo, odgarniając swoje długie blond włosy.
 – Wytłumaczę to prosto i szybko – powiedział. – Dumbedore zwariował i zatrudnił ją – wskazał Fleur, która wzniosła oczy do góry – żeby pomagała Poppy w skrzydle szpitalnym, a ta wariatka postanowiła w wolnym czasie zatruwać mi życie i skończyło się to ślubem, koniec! Żegnam!
 – Uprzejmość nie boli – zganiła go Fleur i spojrzała na kobiety z przepraszającym uśmiechem. – Ominął najważniejsze fakty! Pierwsze spotkanie, pierwszy pocałunek, oświadczyny, ślub, narodziny Chloe!
 – Chloe? – zapytał niepewnie Harry.
 – Nasza córeczka – wyjaśniła Fleur. – Ma dwa latka i właśnie śpi w swoim pokoju.
 – Już nie – mruknął Snape i wskazał małą dziewczynkę o blond włoskach, która trzymając w ręce pluszowego misia, przecierała oczka, po czym nie zważając na nikogo, podeszła do Severusa i wdrapała się mu na kolana.
 – Ona nadal śpi – wyszeptała Fleur, patrząc z czułością na córeczkę, która wtuliła się w ojca i smacznie zasnęła.
 – Nic nowego – mruknął Snape i przykrył córkę narzutą.
 – Wiele się zmieniło – westchnęła Ginny. – A myślałam, że przydział Jamesa będzie najbardziej pamiętną chwilą.
 – A cóż innego się stało? – zapytała Hermiona rozbawiona i uśmiechnęła się do wszystkich. – Dobrze, że tak to się skończyło… Mi odpowiada takie zakończenie.
 – Mi też – przyznał Harry i pocałował Ginny w czoło. – Wracajmy do domu.
Rudowłosa pożegnała się z Fleur i Hermioną i po obietnicach, że spotkają się we wtorek na Pokątnej używając sieci fiuu przeniosła się z Harrym do domu.
 – My też już chodźmy – odezwała się Hermiona. – Masz mi parę rzeczy do wyjaśnienia – dodała.
 – Ta noc będzie długa – wyszeptał jej do ucha Lucjusz i wziąwszy ją za rękę, wyprowadził z komnat państwa Snape.

 – Gdzie idziemy? – zapytała i zatrzęsła się z zimna.
Lucjusz zarzucił jej na ramiona swój płaszcz, po czym wyszli na błonia.
 – Chcesz się dowiedzieć wszystkiego, to znajdziemy miejsce do rozmowy – odparł po chwili.
 – A nasza sypialnia ci nie odpowiada?
 – W naszej sypialni na pewno nie myślałbym o rozmowie – mruknął, na co Hermiona się zarumieniła.
 – Więc gdzie chcesz porozmawiać? – zapytała zaciekawiona.
 – Znasz miejsce, gdzie można się ukryć i obserwować wszystkich, nie zdradzając się? – zapytał z chytrym uśmieszkiem.
 – Ale… ale o tym miejscu nikt nie wie! – zawołała.
 – Ja wiem – odparł i wskazał na budynek ukryty na skraju zakazanego Lasu.
Gdy weszli do środka, Hermiona ujrzała wygodną kanapę, regał z książkami, stół i dwa krzesła.
 – Przychodziłam tu, gdy chłopaki byli na treningu, a ja chciałam pobyć sama – powiedziała z lekkim uśmiechem.
 – Ja chowałem się tutaj – zaśmiał się Lucjusz – gdy miałem dość wszystkiego, przychodziłem tu i miałem święty spokój.
 – Teraz się już nie chowasz – zauważyła.
 – Teraz nie mam powodu – pocałował ją czule.
 – Opowiesz mi? – zapytała po chwili.
Lucjusz wzruszył ramionami.
 – Nie darujesz mi – stwierdził i pociągnął ją na kanapę, a gdy usiedli, objął ją i zamknął oczy.
 – Co chcesz wiedzieć?
 – Przez trzynaście lat nie miałeś kontaktu ze Snape’em?
 – Od czasu do czasu nasze drogi się skrzyżowały – odparł.
 – Czemu mi nie powiedziałeś?
 – Nie pytałaś – spojrzał na nią, mrużąc oczy. – Czym się martwisz?
 – Przestraszyłam się – wyznała i zaczęła bawić się obrączką na palcu.
 – Czego?
 – Że może żałujesz – wyjaśniła i odsunęła się od niego.
 – Czego mam do cholery żałować?! – zapytał, marszcząc czoło.
 – Może tego, że jednak zabrałeś mnie na to przyjęcie – odparła cicho.
Hermiona wstała i wyjrzała przez okno, przypominając sobie wieczór, w którym Lucjusz Malfoy pokazał, jaką rolę dla niej wyznaczył w swoim życiu.

Urodziny Lucjusza Malfoy’a były tematem numer jeden w Ministerstwie. Każdy chciał dostać zaproszenie na przyjęcie. Niestety okazało się, że Draco postanowił urządzić je z dala od Londynu i zaprosić tylko nielicznych krewnych i bliskich przyjaciół swojego ojca.
Hermiona obawiała się tam iść. Bała się, w jaki sposób zostanie przyjęta w grono wpływowych, czysto krwistych czarodziei. Wiedziała już, że kocha tego nadętego i wrednego mężczyznę, ale nie była pewna jego uczuć…
Westchnęła i przejrzała się w lustrze. Wyglądała ładnie. Zielona suknia do ziemi pasowała do niej. Hermiona miała nadzieję, że ta noc nie będzie katastrofą.
Gdy usłyszała pukanie, szybko otworzyła i uśmiechnęła się do Astorii.
 – Denerwujesz się? – domyśliła się żona Dracona, poprawiając futro. – Nie masz czym!
 – Łatwo ci mówić – mruknęła. – Będzie tam, prawda?
 – Chodzi ci o tą głupią lalunie? – prychnęła Astoria. – Kathrina Goyle ma tupet! Kiedyś chciała być na moim miejscu i zostać żoną Dracona! A teraz robi maślane oczy do Lucjusza!
 – Nie wydaje mi się, żeby mu to przeszkadzało – wyznała.
 – Zobaczymy, jak zachowa się dzisiaj – pocieszyła ją Astoria. – Znasz zasady czarodziei?
 – Jakie zasady? – zapytała przerażona Hermiona, lecz przerwało jej pojawienie się Draco, z którym mieli się przenieść na miejsce.
 – Poradzisz sobie – powiedziała jeszcze Astoria.

Hermiona była przerażona. Wiedziała, że większość gości już jest, lecz nie spodziewała się, że tych kilka bliskich osób to ponad setka gości!
Gdy weszli, pierwszą osobą, którą zauważyła, była Kathrina Goyle w pięknej czerwonej sukni okalającej jej nieskazitelne ciało. Hermiona poczuła się nieatrakcyjna i już chciała po cichu się wycofać, gdy w coś uderzyła plecami. Kiedy odwróciła się, ujrzała Lucjusza, który patrzył na nią i jakby czytał w jej myślach.
 – Witaj – powiedział i złożył na jej ustach delikatny pocałunek, a nim Hermiona odzyskała jasność umysłu, wziął ją za rękę i zaprowadził ku drzwiom, przez które wchodzili nowi goście. – Miło mi was widzieć – przywitał się. – Poznajcie Hermionę…
 – Och, nie wiedziałam – zawołała postawna dama i uśmiechnęła się do gryfonki. – Miło mi panią poznać, jestem Ariel Parkinson, a to mój syn Henry – wskazała mężczyznę obok siebie. – Cieszymy się Lucjuszu…
 – Gratulacje – odezwał się pan Parkinson i wziąwszy żonę pod ramię, ruszył do salonu.
 – Z jakiej okazji te gratulacje? – zdziwiła się Hermiona i spojrzała na Lucjusza, który uśmiechał się tylko lekko.
 – Jak to możliwe?! – wykrzyknęła Katherina, pojawiając się obok nich. – To ja miałam być na jej miejscu!
 – Z jakiej to okazji? – zapytał Lucjusz znudzonym głosem.
 – Jestem dobrze urodzona Lucjuszu – tym razem kobieta odezwała się spokojnie. – Mam pozycję i pieniądze…
 – Które możesz sobie wsadzić – mruknął Draco, stając obok ojca.
 – Wasza rodzina schodzi na samo dno – warknęła Katherina. – Najpierw ty Draconie wybierasz na żonę tą… tą córkę zdrajcy, który nawet nie wychował jej zgodnie z zasadami czystości krwi! A teraz ty Lucjuszu zaręczasz się z…
 – Z Hermioną Granger, która wraz z Harrym Potterem uratowała nasz świat – odpowiedział za ojca Draco. – Ale na Pottera możesz nadal narzekać…
 – A najlepiej będzie, jeżeli opuścisz moje przyjęcie – Lucjusz spojrzał na nią, mrużąc oczy. – Nie przypominam sobie, żebym cię zapraszał.
 – Z przyjemnością wyjdę! – wykrzyknęła i wyszła, trzaskając drzwiami.
 – Niewychowana – mruknął Lucjusz.
 – Jakie zaręczyny? – Hermiona patrzyła to na Lucjusza, to na Dracona.
 – Chyba Astoria mnie woła – powiedział Draco i szybko opuścił korytarz.
 – Wyjdźmy na spacer – zaproponował Lucjusz i zarzuciwszy Hermionie na ramiona pelerynę, wyprowadził ją do ogrodu.
 – Ja nic nie rozumiem. – Hermiona usiadła na ławce stojącej obok fontanny.
 – Istnieją różne prawa i zasady w rodzinach czarodziejów – powiedział po chwili Lucjusz, nadal stojąc.
 – Jakie zasady?
 – Gdy mężczyzna myśli o ślubie, na przyjęciu wydanym z okazji swoich urodzin jego wybranka wita z nim gości – opowiedział.
 – Więc… – Hermiona spojrzała na niego z niedowierzaniem. – Chcesz się ze mną ożenić?
 – A myślałaś, że dlaczego z tobą jestem? – zapytał, unosząc brwi.
 – Żeby… – kobieta spojrzała na swoje ręce.
 – Dlaczego? – powtórzył pytanie, klękając przed nią i zmuszając, by na niego spojrzała.
 – Nie sądziłam, że myślisz o mnie poważnie – wyznała.
 – Więc dlaczego ze mną byłaś?
 – Ponieważ cię kocham – odparła od razu.
 – Gdy wojna się skończyła, jedyne o czym myślałem, to o świętym spokoju – powiedział Lucjusz po chwili. – Potem spotkałem ciebie i samotność nie wydawała mi się już taka wspaniała.
 – Więc mnie kochasz – Hermiona pogłaskała go delikatnie po policzku.
 – Nie Granger, mam za dużo wolnego czasu, więc pomyślałem, że trochę twojego towarzystwa dobrze mi zrobi – warknął, wstając. – Oczywiście, że cię kocham, idiotko!
 – Więc oświadcz się jak należy – powiedziała z uśmiechem.
 – Teraz, gdy wiesz, że cię kocham i chcę się z tobą ożenić, masz nade mną zbyt wielką władzę – odparł.
 – Więc za zapytam – zaśmiała się i wstała, obejmując go za szyję. – Ożenisz się ze mną?
 – I zniszczyłaś kolejną tradycję – mruknął i pocałował ją namiętnie. – Wyjdziesz za mnie?
 – Tak – odparła i po chwili na jej palcu pojawił się pierścionek.
 – Należał do mojej matki, więc teraz już nikt nie będzie miał wątpliwości, że należysz do mnie.

 – O czym myślisz – głos Lucjusza przywołał ją do rzeczywistości.
 – Nie miałam pojęcia, że gdy czarodziej wita gości ze swoją wybranką, oznacza to zaręczyny – powiedziała i spojrzała na niego poważnie. – Nie żałujesz, że nie wybrałeś panny Goyle?
 – Oszalałaś? – zawołał i przyciągnął ją do siebie. – Coś sobie ubzdurała Granger?
 – Nie żałujesz, że… Lucjuszu, czy nie jesteś zły, że wszyscy już o nas wiedzą?
 – Granger… – spojrzał na nią z niedowierzaniem. – Czy ty naprawdę sądziłaś, że nie wracaliśmy do Anglii tylko dlatego, że nie chciałem, żeby o nas wiedział ktokolwiek z tego kraju?!
 – Przeszło mi to dziś przez głowę – przyznała zawstydzona.
 – Jesteś idiotką – warknął i odepchnął ją od siebie. – Jak mogłaś coś takiego pomyśleć po trzynastu latach?!
 – Reakcja otoczenia – odpowiedziała, rumieniąc się. – Przepraszam.
 – Nie wracaliśmy, ponieważ to ja się obawiałem, że możesz żałować – powiedział po chwili Lucjusz.
 – Że co proszę?! – wykrzyknęła zdumiona.
 – Potter, Weasley, Draco wszyscy oni są w twoim wieku i bardziej pasują do ciebie niż ja – odparł.
 – Jesteś idiotą Lucjuszu Malfoyu! – krzyknęła zbulwersowana. – Kocham cię, dotarło?!
 – A do ciebie? – zapytał z krzywym uśmieszkiem.
 – Powiedziałeś to specjalnie! – domyśliła się.
 – Przynajmniej zwróciłaś uwagę jakie irracjonalne rzeczy przychodzą ci do głowy – mruknął i pocałował ją namiętnie.
 – Miałeś mi powiedzieć – przypomniała, gdy oderwali się od siebie.
 – Nie pokłóciłem się ze Severusem – powiedział. – Po prostu wyjechałem – wzruszył ramionami. – A ta wielka kłótnia, o której mówił Draco, nie rozegrała się miedzy mną a Severusem, a między nim a tą francuską.
 – Więc kontaktowaliście się ze sobą, a ja jako twoja żona o tym nie wiedziałam! – zawołała.
 – Nie pytałaś kochanie – przypomniał rozbawiony.
 – Kontaktujesz się jeszcze z kimś? – zapytała na wszelki wypadek.
 – Nie – odparł i przytulił ją. – Z nikim, coś jeszcze chcesz wiedzieć?
 – Thomas nocuje u Astorii i Draco… Więc może zostalibyśmy tu na noc? – spojrzała na niego zalotnie.
 – Dziesięć punktów dla Griffindoru – wyszeptał jej do ucha, po czym pocałował namiętnie.

Hermiona z niepewną miną stanęła przed domem w dolinie Godryka. Z radością przyjęła zaproszenie Ginny na obiad, lecz obawiała się spotkania z państwem Weasley… i Ronem. Lucjusz zrobił wszystko, by wyplątać się z tego spotkania, zastrzegł jednak, że gdyby cokolwiek się działo, co oznaczało krzyki Ronalda, ma wysłać patronusa, a on zjawi się, by pokazać tej ryżej wiewiórze, gdzie jego miejsce.
 – Hermiono wchodź – Harry otworzył drzwi i spojrzał na nią z uspokajającym uśmiechem. – Będzie dobrze.
 – Mam nadzieję – wyszeptała.
Gdy tylko znalazła się w salonie, została zagarnięta w objęcia Pani Weasley.
 – Jak dobrze, że wróciłaś kochanie! – zawołała. – Tak się o ciebie martwiłam!
 – Też się cieszę, że znowu tu jestem – odparła Hermiona z radosnym uśmiechem.
Miło było widzieć rodziców Ginny. Zawsze byli dla niej mili i troszczyli się o nią, nie ważne, czy przyjaźniła się nadal z Ronem, czy nie.
 – Dziękuję za swetry Pani Weasley – powiedziała Hermiona. Przez te lata nie było świąt, by nie otrzymała paczki z swetrem.
 – Och, to nic takiego. – Pani Weasley zarumieniła się ze szczęścia.
 – A gdzie Thomas? – zapytała Ginny, wchodząc do pokoju wraz z siedmioletnią córką Lilly.
 – Został u moich rodziców – odparła. – Mój tata postanowił nauczyć wnuka zasad piłki nożnej.
 – Quidditch rządzi! – zawołała Lilly i pobiegła do Harryego. – Prawda, tato?
 – Prawda – zaśmiał się Potter.
 – Thomas też uwielbia quidditcha – powiedziała Hermiona. – Ale mój tata jest mugolem, więc Thomas postanowił nauczyć się od dziadka nowej gry.
 – Nauczysz mnie tato tej piłki? – zapytała Lily, patrząc na ojca błagalnie.
 – W przyszłym tygodniu – obiecał Harry i ze śmiechem obserwował wybiegającą córkę.
 – Jest do ciebie podobna jak dwie krople wody – zwróciła się Hermiona do Ginny.
 – James do Harryego, Liliy do mnie i jest sprawiedliwie – zaśmiała się Ginny. – A Thomas?
 – Cały Lucjusz – odparła Hermiona i spoważniała: – Ron będzie?
 – Za chwilę powinni być z Lav i dziewczynkami – odezwała się Pani Wealsey.
 – Mają dwie sześcioletnie bliźniaczki – wyjaśniła Ginny.
Gdy rozległo się pukanie, Hermiona poczuła jak jej serce mocniej bije. Obawiała się tego spotkania, nie wiedziała, co może się wydarzyć…
 – Merry i Wendy nie hałasujcie za bardzo – zawołała Lavender za córkami, gdy te od razu pobiegły do pokoju Lily.
Hermiona z ciekawością przyjrzała się kobiecie. Przez te lata prawie się nie zmieniła, a Ron lekko przytył, lecz także nie były to wielkie zmiany.
 – Hermiona! – wykrzyknęła Lavender – Jak miło cię widzieć! Słyszałam twoim wielkim powrocie!
 – Nie był to żaden wielki powrót – odparła, wzruszając ramionami i spojrzała na Rona. – Miło cię zobaczyć.
 – Ciebie również – odparł, wkładając ręce do kieszeni. – Więc Lucjusz Malfoy…
 – Tak – przytaknęła, nie wiedząc, do czego zmierza.
 – Nie spodziewałem się, że tak skończysz.
 – Czyli jak? – zmrużyła oczy.
 – Jako żona Malfoy’a – wzruszył ramionami. – Nie zmienia nic faktu, że był sługą sami wiecie kogo…
 – Voldemorta Ronald – poprawiła go. – I każdy z nas zrobił w życiu coś, czego później żałował. Lucjusz został oczyszczony z zarzutów – przypomniała. – Pomagał Zakonowi.
 – Pod koniec wojny – warknął Ron.
 – Ty pod koniec wojny uciekłeś – wypomniała Hermiona i ujrzała na tworzy byłego przyjaciela wściekłość.
 – A ty… – zaczął, podchodząc do niej, lecz Harry stanął pomiędzy nimi.
 – To nie czas ani miejsce na takie rozmowy – powiedział, patrząc na Rona poważnie. – Dawno nie widzieliśmy Hermiony, Ron, nie sądzisz, że lepiej wykorzystać ten czas na rozmowy niż kłótnie?
 – Jest żoną Malfoya! – wykrzyknął Ron.
 – I co z tego? – Hermiona założyła ramiona na piersi. – Ja z nim żyję, to ja jestem jego żoną i matką jego dzieci, to obok mnie codziennie się budzi i zasypia, i to ja jestem jedyną osobą na świecie, która powinna przejmować się faktem, że Lucjusz Malfoy jest moim mężem! A ty z jakiego powodu się tym interesujesz?
 – Ja… – Ron spojrzał na nią zaskoczony.
 – Jeżeli z powodu troski o moje dobro, to mogę uspokoić każdego zainteresowanego – kontynuowała dalej – Lucjusz jest dobrym mężem i ojcem i mnie kocha, nie ma więc żadnego powodu, by się o mnie bać!
 – Nadal jesteś sobą – stwierdził Ron po chwili ciszy i zaśmiał się pod nosem.
 – Nic się nie zmieniłaś przez te lata – dodał Harry z uśmiechem.
 – A powinnam? – Hermiona udała zdziwioną. – Nadal jestem panną wiem to wszystko, zmieniła się tylko osoba, która musi znosić mój charakter.
 – Przepraszam – powiedział Ron, omijając Harry’ego i stając przed nią.
 – Ja też przepraszam – odparła wzruszona i przytuliła go. – Zapomnijmy o tym, to było dawno temu.
 – Więc mogę wyjść na ulicę, nie martwiąc się, że Lucjusz Malfoy mnie zaatakuje? – zażartował Ron.
 – Prawdopodobnie jesteś bezpieczny – zaśmiała się Hermiona.
Reszta wizyty przebiegła w przyjemnej atmosferze.
Hermiona wróciwszy do domu, zaczęła przechadzać się po pokojach. Gdyby ktokolwiek w przeszłości powiedział, że zamieszka w tych murach, odesłała by go do munga. Śniła koszmary o zdarzeniach w Malfoy Manor przez długi czas. Gdy pierwszy raz Lucjusz ją przyprowadził do swojego domu, obawiała się, czy one nie wrócą, lecz w ramionach blondyna przez ostatnie lata nie przydarzył się ani jeden zły sen. Ściany odmalowano, większość mebli zmieniono, wpuszczono do środka więcej światła. Dwór nie wyglądał już tak strasznie, był przytulnym domem, gdzie Hermiona czuła się bezpiecznie.
 – Granger, gdzieś ty jest? – usłyszała zirytowany głos Lucjusza.
 – W bibliotece – zawołała i spojrzała w stronę drzwi, gdzie po chwili pojawiła się jej mąż. – Stało się coś?
 – Ty mi powiedz – warknął, podszedł do niej i zaczął się jej uważnie przyglądać. – Nic ci nie zrobić ten idiota? – zapytał.
 – Nic, a nic – zapewniła i zarzuciła mu ramiona na szyję. – Mogłeś iść ze mną.
 – Zabiłbym go, gdy tylko bym go ujrzał – powiedział.
 – Wiem, dlatego nie nalegałam, żebyś mi towarzyszył – zaśmiała się i pocałowała czule. – Czas odebrać Thomasa od moich rodziców.
 – Sophie napisała – mruknął Lucjusz, wypuszczając ją z objęć.
 – Co napisała? – zapytała podekscytowana Hermiona.
 – Nasza córka pierwszego dnia zarobiła szlaban – warknął, patrząc na nią sugestywnie.
 – Nie moja wina! – zawołała oburzona.
 – Twoje geny, twoja wina – odparł rozbawiony i pocałował ją w czoło. – Sophie wałęsała się po nocach.
 – Sama?
 – Ze Scorem i z synem tego durnego wybrańca – odpowiedział Lujcusz, zaciskając szczękę.
 – Ty bardziej przejmujesz się tym, że Sophie zaprzyjaźniła się z Jamesem niż tym, że ona i Twój wnuk zarobili szlaban – domyśliła się Hermiona.
 – Nasza córka nie powinna się z nim przyjaźnić! – wykrzyknął oburzony. – Scor też!
 – Ale będą, czy ci się to podoba, czy nie – zaśmiała się Hermiona.
 – Dobrze, że nie ma tam żadnego Weasleya – mruknął Lucjusz, wychodząc z biblioteki. – Jeszcze następnej złotej trójcy by brakowało.
 – Scor, Sophie i James… Nowa Złota Twójca… Nie jest to taka zła opcja – wyszeptała Hermiona i z uśmiechem ruszyła za Lucjuszem odebrać syna od swoich rodziców.



Wiem , że dawno mnie nie było, ale niestety ręka złamana i do tego wakacje, więc czasu i chęci na pisanie nie było :o ale na jakiś czas wena wróciła :) Mam nadzieję, że miniaturka się podobała :)