wtorek, 29 kwietnia 2014

Draco wszystko komplikuje!

Draco wszystko komplikuje!

Beta: Kite Millie

Penny Kendall od małego dziecka musiała radzić sobie sama, lecz wychowanie w sierocińcu dało jej jedno... Twardo stąpała po ziemi, wiedząc, że może liczyć tylko na siebie. W siedemnaste urodziny opuściła mury „domu” i rozpoczęła nowe życie. Znalazła tanie mieszkanko, później zaczęła rozglądać się za pracą.
Wiedziała, że ze znalezieniem zatrudnienia nie powinna mieć problemów. W Akademii Magii Beauxbatons była najlepszą uczennicą, zdała egzaminy końcowe z samymi wybitnymi.
Przeglądając ogłoszenia, zwróciła uwagę na stanowisko asystentki Draco Malfoya. Słyszała o Malfoy Corporation i wiedziała, że to może być początek jej kariery.
Nie zdziwiła się, gdy otrzymała to stanowisko, lecz już po pierwszym dniu pracy miała dość… Draco Malfoya! Od rana do wieczora zasypywał ją pytaniami i wynajdywał jej nowe, coraz to głupsze zadania!
 – Kendall! – wykrzyknął Draco.
Penny westchnęła tylko, gdyż zdążyła się już przyzwyczaić do jego wrzasków.
 – O co chodzi tym razem? – zapytała z wymuszonym uśmiechem.
 – Czy ten krawat mi pasuje? – Zmarszczył czoło.
 – No wiesz… to jest bardzo, ale to bardzo istotne! – powiedziała, udając, że się namyśla. – Trzeba napisać do Proroka. Niech wydrukują ankietę z twoim zdjęciem w tym krawacie, twoje fanki na pewno odpowiedzą na to ważne pytanie!
 – Wystarczyło powiedzieć nie – mruknął, przewracając oczami.
 – Dobra… nie – powiedziała ze słodkim uśmiechem.
 – Nie znasz się – odparł poważnie i wrócił do pisania raportu jakby nigdy nic.
Penny tylko westchnęła i wróciła do swoich obowiązków. Tak wyglądał prawie każdy dzień jej jakże wspaniałej pracy.
 – Kendall przynieś mi dokumenty nowej błyskawicy! – zawołał Draco.
Penny spełniła jego uroczą prośbę.
 – Siadaj – powiedział, gdy już miała opuścić jego gabinet.
 – Stało się coś? – zaniepokoiła się.
Pracowała z nim od dwóch lat. Codziennie miała ochotę rzucić tę robotę, ale jedno ją powstrzymywało… Co? Raczej kto! Blondyn siedzący przed nią… Dlaczego?
To na pewno przez jego wspaniały charakter?
Nie raczej nie! On ma wredny charakterek…
To przez jego dobre wychowanie?
Też raczej nie to! On jest dobrze wychowany tylko i wyłącznie wtedy, gdy mu to pasuje!
Więc dlaczego jej serce bije szybciej, gdy chociaż pomyśli o nim? Dlaczego nie wyobraża sobie nie widzenia go choćby przez dwa dni?
Miała na to przygotowaną odpowiedź! A była ona prosta! Zwariowała!
Jak można zakochać się w facecie, który jest jej szefem, traktuje ją jako encyklopedię, stylistkę, doradcę, ale nie jak kobietę?!
 – Nic się nie stało – jego głos wyrwał ją z rozmyślań. – Jutro organizuję kolację dla członka komisji, który ma podbić nam licencje na nową miotłę i będziesz mi towarzyszyć!
Penny zmarszczyła czoło, zawsze to jakaś modelka pełniła rolę jego dziewczyny na dany dzień…
 – Dlaczego? – zapytała.
 – To ważny klient – wzruszył ramionami. – Nie mogę pozwolić, by coś poszło nie tak.
 – A jeżeli nie mam ochoty?
 – A jeżeli mnie to nie interesuje?
 – A jeżeli powinno cię to interesować?
 – A jeżeli dalej mam to gdzieś?
 – A jeżeli nie pójdę? –  mruknęła.
 – Zaprowadzę cię do tej restauracji siłą – warknął i zmierzył ją spojrzeniem.
 – Co tak się gapisz?! – oburzyła się.
 – Zastanawiam się, jakbyś wyglądała głową do dołu – uśmiechnął się wrednie.
 – Co?!
 – A jak myślałaś, że cię tam siłą zaciągnę? Przerzucę cię jak worek kartofli i…
 – Jesteś wredny!
 – Nie mów tak. – Machnął ręką. – Bo jeszcze się zarumienię!
 – Idiota z ciebie – westchnęła.
 – Ale jaki uroczy! – Poruszył sugestywnie brwiami.
 – Draco, przyjdź do mojego gabinetu – usłyszeli głos Lucjusza.
Blondyn posłał Penny uśmiech zwycięzcy i wyszedł.
Chcąc nie chcąc, Penny wieczorem była gotowa do wyjścia.
Spotkanie udało się, a po kolacji pożegnali się z Panem Filkanem i ruszyli pieszo w kierunku mieszkania Penny.
 – Nie musisz mnie odprowadzać – mruknęła niepewnie.
 – Nie mam nic ciekawszego do zrobienia – wzruszył ramionami.
 – A nie powinieneś przekazać ojcu, jak poszło? – zapytała.
 – Powiem mu jutro – odpowiedział.
 – Jesteśmy na miejscu – powiedziała, stając przed budynkiem.
 – Ej, a wiesz co to dobre wychowanie? – zapytał z uśmiechem.
 – Wiem – odpowiedziała poważnie. – A ty?
 – Oczywiście – parsknął śmiechem. – Więc zaproś mnie na Ognistą.
 – Nie mam whisky. – Uśmiechnęła się lekko.
 – Kawę?
 – Mam – zaśmiała się, wznosząc oczy do nieba. – Znaj moją dobroć Malfoy… Podzielę się z tobą moją jakże dobrą kawą!
 – Ty nie umiesz parzyć kawy – powiedział Draco, gdy znaleźli się w jej skromnym lokum.
 – Umiem! – oburzyła się.
 – Nie… Ja wiem o tym najlepiej. – Puścił jej oczko. – Piję to świństwo od dwóch lat!
 – Nikt ci nie każe. – Spojrzała na niego ze złością.
 – Ślicznie wyglądasz, jak się wściekasz na mnie – powiedział poważnie.
 – Ja… co? Znaczy…
 – Zamilcz Kendall – warknął i pocałował ją namiętnie.
Wiedziała, że może później tego żałować, ale nie chciała o tym teraz myśleć. W tym momencie liczył się blondyn trzymający ją w ramionach. To on był najważniejszy, choćby przez tą jedną noc. Przez jedną noc, która pozostawi jej wspomnienia, które będzie pielęgnować, gdy jego przy niej nie będzie.

Rano obudziła się sama. Zmarszczyła czoło, lecz wytłumaczyła sobie, że na pewno musiał być wcześniej w firmie. Przecież nie potraktowałby jej jak zabawki, prawda?
 – No oczywiście, że nie! – prychnęła – Przecież to Draco Malfoy, szarmancki mężczyzna wierny jednej kobiecie – dokończyła z goryczą i schowała twarz w dłoniach. – Penny coś ty zrobiła? – zapytała samą siebie.
Westchnęła i postanowiła, że stawi czoło rzeczywistości. Od zawsze musiała radzić sobie z bólem odrzucenia, więc dlaczego teraz miałoby być inaczej? Dlaczego Draco miałby ją pokochać?
 – Bo na to zasługuję – mruknęła cicho i szybko przyszykowała się do wyjścia. Wiedziała, że będzie to dzień prawdy i gdy wieczorem wróci do domu, będzie albo najszczęśliwszą kobietą, albo najbardziej zrozpaczoną! – Och, Penny jaką jesteś optymistką – pokręciła zrezygnowana głową.
Gdy znalazła się w biurze, nie spotkała się nigdzie z Draco, postanowiła więc poczekać na rozwój wypadków i zabrała się do pracy. Wiele było do zrobienia, więc miała mało czasu na myślenie, co w tym przypadku było dobre.
Gdy szukała dokumentów, do biurka podeszła ładna brązowowłosa kobieta w widocznej ciąży.
 – Mogę w czymś pomóc? – uśmiechnęła się do niej.
 – Mogłabym porozmawiać z Panem Malfoyem? – zapytała, rozglądając się.
 – Pan Malfoy jest w tej chwili na spotkaniu – zmarszczyła czoło i przypatrzyła się jej uważnie. – Mam wrażenie, że skądś Panią znam.
 – Możliwe – zaśmiała się przybyła. – To ja poczekam.
 – Proszę – zgodziła się, wskazując fotele.
 – Penny, przynieś mi dokumenty nowej miotły – powiedział Draco, przechodząc obok recepcji, posłał jej powłóczyste spojrzenie i wszedł do Sali konferencyjnej.
Westchnęła. Nie wiedziała dlaczego, ale wydawał jej się obcy. Jak gdyby nie chciał dawać jej nadziei.
Szybko ruszyła do działu projektów po potrzebne dokumenty. Gdy wróciła do recepcji, brązowowłosej kobiety już nie było. Zastanawiając się, gdzie mogła pójść, szybko podeszła do drzwi Sali konferencyjnej, zapukała cicho i otworzyła drzwi. Zdziwiła się, widząc kobietę z recepcji na kolanach Lucjusza Malfoya, lecz nagle uświadomiła sobie, że musi być to jego żona.
Gdy już miała się odezwać, przerwał jej Draco.
 – Kiedy przyszłaś? – zapytał Panią Malfoy.
 – Jakiś czas temu – odpowiedziała i spojrzała rozbawiona na młodszego blondyna.
 – Nie widziałem cię! – powiedział zaskoczony.
 – Byłeś zbyt zajęty patrzeniem na Penny – posłała mu kpiący uśmieszek.
 – Głupoty gadasz – warknął Draco. – To tylko pracownica, nic dla mnie nie znaczy.
Penny w tym momencie poczuła, jak jej serce rozpada się na milion kawałków.
 – Tu są dokumenty, o które pan prosił – powiedziała cicho, kładąc dokumenty na stół.
Cała trójka spojrzała na nią szybko, dopiero teraz ją zauważając.
 – Penny to nie… – zaczął Draco, lecz dziewczyna tylko pokręciła zrezygnowana głową.
 – Nie ważne Panie Malfoy – odpowiedziała, a w jej głosie było słyszeć żal. – Jestem tylko pana pracownicą, nie musi się pan mi tłumaczyć, a teraz proszę wybaczyć, ale skończyłam pracę, więc wracam do domu.
Powiedziawszy to, szybko wyszła, nie chcąc rozpłakać się przed Malfoyami.
 – Idiotka! Penny jesteś idiotką! – powtarzała sobie w myślach.
 – Penny! – zawołał Draco, na co dziewczyna przyśpieszyła kroku.
Blondyn zaklął pod nosem i w dwóch krokach ją dogonił. Chwyciwszy ją za łokieć, obrócił ku sobie.
 – To nie tak… – zaczął.
 – Nie musisz mi się tłumaczyć – przerwała mu, powstrzymując łzy. – Zrozumiałam wszystko dziś rano, gdy obudziłam się sama!
 – Musiałem wyjść – odpowiedział poważnie.
 – Mogłeś mnie obudzić – powiedziała z pretensją. – Albo zostawić głupi liścik!
 – Nie mogłem! – krzyknął, a gdy zaciekawieni pracownicy spojrzeli na nich, wprowadził ją do swojego gabinetu i zatrzasnął drzwi. – Gdybym cię obudził, powiedziałabyś lub zrobiła coś, co zmusiłoby mnie do pozostania!
 – To by było koszmarne Panie Malfoy – odezwała się z goryczą. – Stanąć oko w oko z kobietą, z którą spędziło się noc!
 – Nie rozumiesz Kendall – warknął.
 – Więc mi wytłumacz – poprosiła. – Chyba tyle mi się należy?
 – Nie chciałem się z nikim wiązać na stałe… – zaczął.
 – Nie każe ci się oświadczać!
 – W ogóle nie chciałem być w związku! – powiedział. – To tylko same problemy!
Penny słuchała go w skupieniu i z każdym jego słowem coraz bardziej odczuwała ten okropny ból. Gdy uświadomiła sobie, że nie został z nią do rana, także to odczuła.
 – Więc się nie wiąż – wymamrotała.
 – To już raczej nie wchodzi w grę – odparł ze śmiechem. – Żenię się…
 – Co?! – wykrzyknęła i spojrzała na niego oczami pełnymi bólu. Nie mogła uwierzyć, że zamierza założyć rodzinę z inną kobietą... – Byłam cholerną zabawką, z którą przespałeś się przed ślubem?
 – Nie – zaprzeczył i przyciągnął ją do siebie. Chciała się wyrwać, lecz nie pozwolił na to. – Weszłaś do mojego gabinetu dokładnie dwa lata temu z tym swoim spojrzeniem, od którego musiałem poluzować krawat, z tymi swoimi długimi nogami i wrednym charakterkiem!
 – Nie mam wrednego charakterku! – oburzyła się.
 – Masz – zapewnił i pocałował ją w czoło. – Ale nawet go w tobie kocham!
 – Kochasz? – powtórzyła zaskoczona.
 – I to jak wariat. – Tym razem pocałował ją namiętnie. – Wyjdziesz za mnie?
 – Dlaczego odszedłeś dziś rano? – musiała wiedzieć.
 – Chciałem zobaczyć się z moją matką jak najszybciej. – Wzruszył ramionami.
Penny zmarszczyła czoło.
 – Nie rozumiem…
 – Musiałem iść do niej po to – powiedział i wyciągnął z kieszeni aksamitne pudełeczko, a gdy je otworzył, jej oczom ukazał się przepiękny kilku karatowy brylant.
 – To dla mnie? – zapytała niepewnie.
 – A widzisz tu kogoś innego? – zakpił.
 – Idiota. – Uderzyła go w ramię. – Naprawdę chcesz się ze mną ożenić?
 – Wiesz, mogę stworzyć harem i zamknąć cię w nim lub…
 – Zamilcz – przerwała mu i pocałowała czule. – Ja pytam poważnie!
 – Kocham cię Penny – odparł poważnie.
 – Ja ciebie też – wyszeptała.
Draco włożył jej pierścionek na palec i chwycił za rękę.
 – Gdzie idziemy? – zdziwiła się.
 – Po gratulacje – powiedział, otwierając drzwi. – Idziemy do ojca i Granger!
 – A jak nie będzie zadowolony z takiej synowej? – zapytała z obawą.
 – To jego problem – warknął. – On mnie nie pytał o zdanie, gdy Granger została moją macochą!
 – Więc robisz mu na złość? – zaniepokoiła się.
 – Mój ojciec nie ma tu nic do rzeczy – odpowiedział poważnie. – A coś mi się wydaje, że panna-wiem-to-wszystko już go oświeciła, co do moich uczuć do ciebie!
 – Panna-wiem-to-wszystko? – zdziwiła się.
 – Eh, tak nazywałem Granger w szkole – mruknął, gdy szli korytarzem. – Była strasznie upierdliwa… dalej jest!
Penny tylko się roześmiała, lecz, gdy stanęli przed drzwiami sali konferencyjnej, zacisnęła mocniej dłoń na ręce Draco.
 – Nie martw się – pocieszył ją.
Gdy weszli, zastali Hermionę siedzącą na kolanach Lucjusza i śmiejącej się z czegoś, lecz gdy tylko ich zobaczyła, natychmiast spoważniała.
 – No więc? – zapytała, sugestywnie poruszając brwiami.
 – Poznajcie moją narzeczoną – powiedział Draco.
 – Wygrałam – pisnęła Hermiona i szybko wstała, by chwilę później składać im gratulacje.
Lucjusz nadal siedząc, założył ręce na pierś.
 – Zwalniam panią – odezwał się po chwili.
 – Ale… – zaczęła załamana Penny – Ja potrzebuję tej pracy!
 – Po co? – zdziwił się Lucjusz. – Synu, błagam powiedz mi, że twoja przyszła żona nie ma tych cholernych zapędów do pracy co Hermiona.
 – Niestety – westchnął Draco i objął narzeczoną. – Skarbie on cię zwalania, ponieważ jako moja żona nie musisz pracować.
 – A ten to samo – mruknęła Hermiona. – Co wy macie z tym, by kobieta siedziała w domu?!
 – Mężczyzna ma zapewnić byt rodzinie – odparł stanowczo Draco.
 – Tłumacz jej dalej – zakpił Lucjusz. – Mi się nie udało, a tobie się niby uda?
 – Więc ona ma zamiar pracować?! – zdziwił się Smok.
 – Kupiłem dla niej księgarnię, jak już chce, to niech ma. – Lucjusz wzruszył ramionami.
 – Mogę ci pomagać? – zapytała Penny Hermionę.
 – Oczywiście – ucieszyła się Pani Malfoy. – Będzie wspaniale! – powiedziała i wyszła wraz z Penny z pomieszczenia, omawiając swoje pomysły.
 – Wiesz, że one teraz zrobią z nami, co chcą? – zapytał Draco.
 – Hermiona już robi, co chce – zaśmiał się Lucjusz. – I jakoś nie narzekam! Mh… a tak się zastanawiam, dlaczego powiedziałeś, że to tylko pracownica, skoro miałeś zamiar się oświadczyć?
 – Chciałem powiedzieć tobie o nas, dopiero gdy zgodzi się zostać moją żoną – odparł Draco, wzruszając ramionami. – Choć gdybym od razu wyznał jej swoje uczucia, przynajmniej nie musiałbym biec za nią i wszystkiego tłumaczyć.
 – Zawsze wszystko komplikowałeś synu – mruknął rozbawiony Malfoy i skierował się do drzwi.

Sześć lat później
Penny spojrzała na Dracona z uśmiechem.
Nie mogła uwierzyć, że sześć lat temu ten wkurzający dureń… znaczy jej kochany blondyn poprosił ją o rękę. Dwa miesiące później była już Panią Malfoy.
Po dwóch latach na świat przyszedł Scorpius. Peny była szczęśliwa, lecz Draco wiedział, że coś ją gryzie. Pewnego dnia, dokładnie trzy lata temu zostawił syna pod opieką ojca i Hermiony i wziął żonę na spacer.
 – Kochanie, ja wiem, że coś jest nie tak – powiedział poważnie.
 – Nieprawda! – zaprzeczyła lecz nie zbyt przekonująco.
 – Powiedz, o co chodzi.
 – Chciałabym mieć więcej dzieci – wyszeptała, spuszczając głowę.
 – I to ten problem?! – wykrzyknął zdumiony. – Kobieto przed tobą stoi najwspanialszy ojciec świata!
 – I jakże skromny – zaśmiała się.
 – Penny, o co chodzi? – przytulił ją mocno.
 – Chciałabym… Gdy byłam mała, marzyłam, że przyjdzie po mnie jakieś małżeństwo, które będzie zachwycone, mogąc mieć mnie za córkę…
 – Ale nikt nie przyszedł – dokończył za nią.
 – Tak – mruknęła. – Trzy miesiące temu byłam odwiedzić moich dawnych wychowawców… Była tam taka mała dziewczynka… Ma trzy lata i ma na imię Anastazja…
 – Penny… – zaczął Draco, nagle puścił ją i teleportował się gdzieś.
 – No pięknie – Penny poczuła, jak w jej oczach pojawiają się łzy. – Wystraszyłam go!
Zaczęła iść powoli w kierunku domu. Gdy już była prawie na miejscu, pojawił się obok niej Draco ze Scorpiusem na rękach.
 – Co się stało? – zapytała, głaszcząc śmiejącego się synka.
 – Idziemy poznać Anastazję – odpowiedział, wzruszając ramionami i złapawszy ją za rękę, teleportował się do sierocińca.
I tak oto rodzina Malfoyów powiększyła się o małą dziewczynkę, która stała się ukochaną siostrzyczką Scora i córeczką Dracona.
 – Jesteś szczęśliwa? – zapytał Draco, obejmując ją od tyłu.
Penny odwróciła się twarzą do niego i pocałowała namiętnie.
 – Dzięki tobie – wyszeptała.