poniedziałek, 21 lipca 2014

Wyjazd... nieraz najlepsze rozwiązanie!


Miniaturka niezbetowana :)



Hermiona Granger miała dość ciągłego pytania, czy z nią wszystko w porządku!
Co miała odpowiedzieć? Jestem bardzo szczęśliwa! Chłopak mnie zdradził! A i nie zapomnijcie o tym że rozstaliśmy się bo jestem cholerną cnotką!- mruknęła w myślach pakując ostatnie rzeczy do kufra.
Rozglądnęła się po dormitorium. Skończyła Hogwart dokładnie dwie godziny temu, nie miała jednak zamiaru pożegnać się z przyjaciółmi, jedynie  Harremu i Ginny zostawiła list, by się o nią nie martwili.
Wyjeżdżała, dokąd? Przed siebie, nie chciała dłużej przebywać w kraju gdzie wszystko przypominało jej to co złe… wyczyszczenie pamięci rodzicom, tortury w Malfoy Manor, wojna, zdrada Rona….
Chciała odpocząć, chwyciła mapę, zamknęła oczy i dotknęła ją różdżką.
-Nowe miejsce, nowe życie , nowe problemy- wyszeptała i przeniosła się w nieznane jej miejsce.
Gdy otworzyła oczy rozglądnęła się dookoła. Zielone wzgórza, zamglone góry, westchnęła i uśmiechnęła się lekko. Nie przeniosła się daleko. Poznała to miejsce. Była tu kiedyś z rodzicami .. Dolina Glencoe  jest najpiękniejszym miejscem w jakim kiedykolwiek się znalazła.
Zmarszczyła nosek i wyszeptała parę zaklęć, by bez problemu znaleźć dom który jej rodzice kupili gdy była mała, przyjeżdżali tu na każde wakacje.
Nie miała zamiaru tu się zaszyć, lecz widocznie los jej podpowiada gdzie odnajdzie spokój.
Gdy dotarła do domku, weszła i uśmiechnęła się , wszystko było takie jak zapamiętała.
Kilka godzin zajęło jej sprzątanie , mogła zrobić to za pomocą magii, ale wolała zająć się tym sama.
Następnego dnia wstała skoro świt i wybrała się na spacer, podziwiała miejsca w których spędziła wiele szczęśliwych dni z rodzicami.
Nagle przed oczami mignęła jej postać ubrana w czerń, zaskoczona ruszyła za nią , mężczyzna szedł szybko w głąb jednej z ulic, Hermiona przyśpieszyła kroku, po chwili jednak straciła go z oczu, nagle pisnęła gdy została przyciśnięta do ściany i poczuła różdżkę wbijającą się jej w gardło.
- Czego chcesz?- warknął mężczyzna i spojrzał  na nią groźnie.
- Witam profesorze- Hermiona uśmiechnęła się lekko.
- Nawet na wakacjach muszę się z tobą męczyć?- warknął chowając różdżkę.
- Widać takie pana szczęście- wzruszyła ramionami.
- Jesteś idiotką, wiesz o tym?
- Raczej się Pan myli profesorze- odparła rozbawiona- Co pan tu robi?
- No idiotka- westchnął- Chyba powiedziałem przed chwilą , że jestem na wakacjach, głucha jesteś?
- Nie ustalono tego, ale możliwe , że z moim słuchem przez te lata gdy pan mnie uczył i krzyczał na mnie , to mogło coś się uszkodzić i…
- Zamilcz Granger- warknął , puścił ją i ruszył przed siebie.
-Mogę panu towarzyszyć?- zapytała doganiając go.
Snape przystanął gwałtownie i spojrzał na nią wzrokiem godnym samego bazyliszka.
-Po jaką cholerę?
-Ślizgońską- odpowiedziała wzruszając ramionami- Pan jest sam na wakacjach , ja też, więc dlaczego nie moglibyśmy spędzić trochę czasu razem? Już nie jestem pańską uczennicą.
-Skąd pewność, że spędzam sam wakacje?- zapytał podnosząc w górę brew.
-Kobieca intuicja- zaśmiała się- No więc, jak już pan się zgodził…
-Na nic się nie zgodziłem Granger!- krzyknął.
-Oczywiście , że pan się zgodził- machnęła lekceważąco ręką- Inaczej już by mnie pan przeklął!
-Starzeje się- mruknął.
-Nie jest jeszcze tak źle- zapewniła z powagą i chwyciła go pod ramię- No to gdzie idziemy?
Snape wyrwał się i otrzepał rękaw.
-Możesz iść, ale łapy trzymaj daleko- warknął.
-Najczęściej to kobiety odganiają facetów- Hermiona wzruszyła ramionami- No ale widać że równouprawnienie nawet w magicznym świecie zostawiło swe żniwa.
-Granger…. Zawsze byłaś taka denerwująca?
-Chyba tak- zaśmiała się- Mamy wakacje! Przejmować się będę później moim głupim zachowaniem!
-Pierwszy raz powiedziałaś coś mądrego, przyznając się do kretyńskiego postępowania- zadrwił.
-Głupiego, nie kretyńskiego- poprawiła go i nie zważając na jego zirytowaną minę znów złapała go pod rękę- To gdzie idziemy?
-Do baru- warknął.
-Mam lepszy pomysł- odparła i pociągnęła go w przeciwną stronę- Whisky można pić wszędzie profesorze!
-Gdzie ty mnie ciągniesz?- warknął zaskoczony.
-We wspaniałe miejsce- odpowiedziała.
Po chwili marszu doszli do zapomnianego zakątku parku. Krzewy dawno nie były przycinane, trawa koszona…
-Granger to , że nie jesteś już moją uczennicą , nie oznacza że od razu dam zaciągnąć się w krzaki!- zakpił.
-Od razu?- uchwyciła się tego słowa i uśmiechnęła się nieznacznie- Dobrze wiedzieć profesorze.
Snape chciał już coś odpowiedzieć, lecz przerwał gdy pociągnęła go w stronę krzewów.
Gdy przecisnęli się między nimi, znaleźli się na polance.
-Co tu jest takiego wspaniałego?- zapytał marszcząc czoło.
-Jest tu cicho, spokojnie i pięknie!- rozejrzała się dookoła z radością- Dawno mnie tu nie było, ale nic się nie zmieniło! Przychodziłam tutaj z rodzicami gdy byłam mała…
-Nadal jesteś mała- przerwał jej Snape.
-To jedyny zakątek parku o którym wiedzą nieliczni, dba o niego starszy pan mieszkający kilometr stąd, gdy chciałam poczytać…
-Nic nowego…
-W spokoju , zawsze tu przychodziłam- dokończyła , wyciągnęła różdżkę i wyczarowała koc, gdy usiadła poklepała miejsce obok siebie- Na pewno będzie milej tutaj posiedzieć, niż w tłocznym , dusznym barze!
-Zależy jak na to spojrzeć- warknął siadając obok- Tam przynajmniej miałbym okazję cię zgubić!
-Nie udałoby się panu- zaśmiała się.
-Zawsze pozostaje nadzieja- mruknął i wyczarował Ognistą Whisky.
-Nadzieja matką głupich- wzruszyła ramionami- Jak pan może pić takie świństwo?
-Nie wiesz co dobre- odparł nalewając szklaneczkę bursztynowego płynu.
-Wiem- prychnęła i wyciągnęła z torebki butelkę kremowego piwa- To jest o wiele lepsze od pana ohydnej whisky!
-Zero alkoholu, pełna świadomość… to nie dla mnie- powiedział opróżniając jednym haustem zawartość szklanki.
-Alkohol nie jest wyjściem z żadnej sytuacji- Hermiona spoważniała.
-Jesteś za młoda by to zrozumieć- spojrzał na nią z ukosa- Nic nie wiesz o życiu!
-Brałam udział w wojnie, widziałam jak giną ludzie, naprawdę uważa pan że nie wiem nic o życiu?- zapytała z pretensją w głosie- Przeżyłam więcej niż większość starszych ludzi, więc niech pan z łaski swojej to weźmie pod uwagę!
-Po szkole zrobiłaś się strasznie wyszczekana- zadrwił.
-Życie mnie do tego zmusiło- wyszeptała i uśmiechnęła się smutno- Nieraz dobrze walczyć o swoje i nie stać w kącie zaczytana w kolejnej książce.
-Weasley to dureń- odezwał się  po chwili Snape.
-Co?- spojrzała na niego zaskoczona- O czym pan mówi?
-Dobrze wiem co cię tu sprowadza Granger- uśmiechnął się krzywo- W Hogwarcie nie ma przede mną żadnych tajemnic , zwłaszcza wiem o rzeczach które dzieją się w klasie od eliksirów!
-O Merlinie!- Hermiona zatkała usta ręką- Pan słyszał jak kłócę się z Ronem?
-Weasley to idiota, powinnaś się cieszyć, że woli jakąś pustą idiotkę, od ciebie- mówił dalej, ignorując jej pytanie- Brown pasuje do niego jak ulał.
-Dziękuję- uśmiechnęła się szeroko.
-Za co?
-Za to , że nie uważa mnie pan za pustą idiotkę- odpowiedziała.
-Nawet ja mam nieraz dzień dobroci dla gryfonów- warknął.
-Sądzi pan, że możemy razem spędzić te wakacje?- zapytała nieśmiało, gdy spojrzał na nią zdziwiony zarumieniła się- Jest pan tu sam…. Ja też, a nie chcę mieć dużo czasu na myślenie więc…
-Granger ty chyba nie wiesz jak wyglądają moje wakacje- przerwał jej.
-Jak?
-Nie leżę na cholernej plaży, nie poznaje nowych ludzi… wolę pracować nad eliksirami i poczytać w spokoju książki!
-Moje wymarzone wakacje!- wykrzyknęła zachwycona- Myśli pan, że mogłabym panu pomóc?
-Granger nie ma takie opcji!- warknął, ale widząc jej proszącą minę, westchnął ciężko- Będziesz robiła to co ci każę bez gadania!
-Tak jest!- zawołała szczęśliwa i niewiele myśląc rzuciła mu się na szyję i pocałowała w policzek.
Dopiero po chwili oboje zorientowali co się stało, odsunęli się szybko od siebie.
-Pierwsza zasada- usłyszała zirytowany głos- Nie próbujesz mnie udusić!
-Postaram się- odpowiedziała i uśmiechnęła się – Mam wrażenie , że te wakacje będą niezapomniane!
Od tego dnia Hermiona co rano zamiast spędzać samotnie czas, pomagała Snape’owi w ważeniu eliksirów. Na początku pracowali w ciszy, po dwóch tygodniach zaczęli wymieniać uwagi dotyczące sposobu ważenia oraz znaczenia danych eliksirów, w trzecim tygodniu ich rozmowy dotyczyły książek które ostatnio przeczytali, po miesiącu Hermiona opowiedziała mu o wszystkim co zdarzyło się w czasie poszukiwania Horokruksów oraz późniejszych zmianach w jej życiu, Snape był bardziej skryty, lecz i on wtajemniczył ją w swój świat, poznała historię jego matki oraz pracy jako szpiega.
Hermiona zaniepokoiła się gdy zauważyła , że każde ich spotkanie przeżywa coraz bardziej. Każde spojrzenie, gest bądź obelga ze strony Severusa Snape’a sprawiała że jej serce biło szybciej.
Nie byłaby sobą, gdyby nie zaczęła analizować swoich uczuć.
Z przerażeniem odkryła , że zakochała się w wrednym Mistrzu Eliksirów!
Bojąc się , że mężczyzna odkryje jej uczucia, zamknęła się w sobie, ich rozmowy nie były już tak swobodne, gdy przez przypadek Snape musnął jej dłoń, odsuwała się jakby ją oparzył…
-Granger do cholery co się z tobą dzieje?! – wykrzyknął gdy kolejny raz z niepokojem wpatrywała się w niego , nie zauważając jak eliksir którego pilnowała niepokojąco powiększył swą objętość.
-Przepraszam- wyszeptała, szybko zmniejszając ogień pod kociołkiem.
-Obudź się dziewczyno!- warknął.
-Powiedziałam przepraszam!- krzyknęła zirytowana.
-Myślisz , że cholerne gryfińskie przepraszam, wszystko załatwi?!- zadrwił.
-A niby co mam zrobić?- prychnęła- Paść na kolana i błagać o wybaczenie?
-Nie jest to głupi pomysł- odpowiedział zakładając ręce na piersi.
-Możesz pomarzyć- powiedziała dumnie.
-Nie prześlijmy na ty!- przypomniał.
-A powinniśmy! – spojrzała na niego poważnie- Pracujemy razem od miesiąca! Staliśmy się sobie bliscy….
-Nie wyobrażaj sobie za dużo Grenger!
- Więc od teraz masz do mnie mówić Hermiono!
-A jak nie to co… Granger?- zapytał z zaczepnym uśmieszkiem.
-To to- odparła i pocałowała go namiętnie.
Gdy oderwali się od siebie , Hermiona zarumieniona odchrząknęła.
-Ja ….- chciała coś powiedzieć, lecz przerwał jej Snape przyciągając ją do siebie i całując z uczuciem.
-Zamilcz Granger- warknął i znów złączyli się w pocałunku.
Od tego dnia ich relacje uległy zmianie.
Hermiona nadal pomagała Snape’owi w warzeniu eliksirów, lecz po zakończonej pracy nie wracała do domu, lecz spędzała z nim wieczory, a po dwóch tygodniach i noce.
Niepokoiła się końcem urlopu Mistrza Eliksirów. Zostały trzy dni do jego powrotu do szkoły. Zbierała się na odwagę by zadać ważne pytanie , nie chciała się z nim rozstawać, miała nadzieję, że zgodzi się spotykać z nią choćby w weekendy.
Niestety nie miała okazji by to zaproponować. Od razu po pracy Snape spojrzał na nią z beznamiętnym wyrazem twarzy.
-Musimy porozmawiać Granger- warknął.
-Stało się coś?- zapytała ze strachem.
-Nie sądzę, by inni uważali to co mam ci powiedzieć, za coś złego, wręcz by ode mnie tego oczekiwali.
-O czym ty mówisz?
-Wakacje dobiegły końca, więc nasz…. Związek- ostatnie słowa wysyczał- Uważam za zakończony.
Spojrzała na niego , nie wierząc w to co usłyszała.
Była szczęśliwa, sądziła że przekonała go do siebie! Marzyła nawet, że może poczuł do niej coś pozytywnego, wiedziała że jest naiwna, ale miała nadzieję, że ją pokochał….
-Przecież możemy to jakoś…- zaczęła lecz przerwała widząc jego wściekłe wzrok.
- Nie i kropka – warknął.
- Dlaczego?!- zapytała ze łzami w oczach.
- Ja wracam do Anglii a ty zostajesz tutaj- powiedział i spakował rzeczy jednym machnięciem różdżki.
- Jakbyś chciał wróciłabym z tobą- odpowiedziała  cicho spuszczając głowę.
- Coś ty powiedziała?- zapytał patrząc na nią zdumiony.
- Że jeżeli chciałbyś pojechałabym z tobą – powtórzyła.
- Dlaczego?!
- Dlatego, że cię kocham- przyznała i spojrzała mu w oczy.
- Jesteś tego pewna?- zapytał z beznamiętnym wyrazem twarzy.
- Tak – wyszeptała i pisnęła gdy Snape porwał ją w ramiona i pocałował namiętnie.
- Idź się spakować- powiedział.
- Weźmiesz mnie ze sobą?- zapytała z nadzieją.
- Jeżeli jesteś pewna, że chcesz być ze mną to tak – warknął.
-A kochasz mnie?- chciała wiedzieć.
- Kocham, naprawdę cię kocham- powiedział i pocałował ją w czoło.
- I nie zostawisz mnie?- zapytała z uśmiechem.
- Nie jestem Weasley Granger!
- Wiem , różnicie się jak ogień i woda , oraz tym że ciebie naprawdę kocham i nie wyobrażam sobie życia bez ciebie- powiedziała i zarzuciła mu ramiona na szyję.
- Nie będziesz musiała- odparł i przytulił ją mocniej- Nie pozwolę ci odejść!
- Nigdy nie odejdę – odpowiedziała z uśmiechem- Jestem panną-wiem-to-wszystko, więc możesz być pewien że wiem, czego pragnę, a pragnę ciebie zawsze!
- I wszędzie?- zapytał z seksownym uśmiechem.
- I wszędzie – powtórzyła i pocałował go gorąco.
- Wyjdź za mnie- powiedział poważnie.
- Nawet w tej chwili- odparła z promiennym uśmiechem.
- Może jutro –chwycił ją na ręce zaniósł do łóżka.
- Jutro- mruknęła tylko i złączyła swoje usta z jego w pocałunku.

Dwa lata później
Snape otworzył drzwi i spojrzał groźnym wzrokiem na osoby stojące przed nim.
- Czego?- warknął.
- Och bądź miły- powiedziała McGonagall i weszła bez zaproszenia do środka, reszta poszła za jej przykładem.
Snape zazgrzytał zębami patrząc na Wesleyów , Pottera , Lupinów, Blacka, McGonagall i Dumbledora.
- Nie rób takiej strasznej miny Severusie- zaśmiał się dyrektor.
- Po co przyszliście?- zapytał krzyżując ramiona na piersi.
- Podobno wie pan gdzie jest Hermiona- odezwała się Ginny.
- I co z tego?- uśmiechnął się wrednie- Myślicie , że wam powiem?
- Gdzie ona jest?!- krzyknął Ron podchodząc do niego.
Snape w jednym momencie złapał rudzielca za kołnierz i spojrzał na niego wzrokiem bazyliszka.
- Ty nie masz prawa nawet o niej wspominać- wysyczał- Powinienem cię zabić , za to co jej zrobiłeś!
- Severusie Ron , nic nie zrobił Hermionie , oni po prostu się rozstali- powiedziała zdumiona Pani Weasley.
- Synalek nie przyznał się , że zerwali bo zabawiał się z Brown? – zakpił Snape.
- Że co?!- wykrzyknęli wszyscy i spojrzeli na czerwonego Rona.
- Co zrobiłeś?- zapytał Harry.
- Ron ty kretynie!- Ginny spojrzała na brata ze złością.
- Kochanie kto przyszedł?- usłyszeli znajomy głos.
- Hermiona?!- zdziwiła się Ginny i spojrzała na schody prowadzące na piętro.
- Nikt ważny – krzyknął Snape.
- Zawsze tak mówisz- powiedziała Hermiona pojawiając się na schodach- A potem okazuje się , że są to moi rodzice!
- Jak przychodzą wtedy gdy nie trzeba – mruknął.
- Hermiona!- krzyknęli wszyscy.
- Co wy tu robicie?- zapytała zdumiona kładąc dłonie na zaokrąglonym brzuchu, dopiero teraz wszyscy zauważyli, że brązowowłosa jest w ciąży.
- Przyszliśmy w odwiedziny- odpowiedział Dumbledore , ponieważ reszta wpatrywała się bez słowa w jej zaokrąglony  brzuch.
- Jesteś w ciąży?- zapytała Tonks otrząsnąwszy się z szoku.
- Nie po prostu za dużo je – warknął Snape.
- Sev!- fuknęła Hermiona.
- No co?!- zapytał przewracając oczami- Nimfadora zadaje głupie pytanie, a ja na nie odpowiadam!
- Tylko nie Nimfadora- warknęła Tonks a jej włosy przybrały kolor purpury.
- A co mi zrobisz?- zakpił.
- Severus uspokój się – poprosiła Hermiona – Nie stójmy w korytarzu , zapraszam do salonu!
Gdy wszyscy usiedli Hermiona zaczęła się denerwować. Chcąc poczuć się pewniej podeszła do stojącego w drzwiach męża.
- Będziesz przy mnie?- zapytała szeptem.
- Głupie pytanie- warknął, wziął ją za rękę i posadził na fotelu , sam usiadł na oparciu wciąż trzymając jej dłoń- Mówcie czego chcecie i wynocha!
- Jak zawsze uroczy- parsknęła Minerwa- Jak ty z nim wytrzymujesz Hermiono?
- Jestem silna psychicznie - odpowiedziała z uśmiechem.
-Granger!- warknął.
- Snape kochanie – odpowiedziała radośnie.
- Jak to możliwe , że jesteście małżeństwem?!- zapytał  Lupin  , a wszyscy spojrzeli na Hermionę i Snape’a z ciekawością.
- Powiedzmy , że nie mógł się ode mnie uwolnić – powiedziała Hermiona z uśmiechem- Gdy powiedział, że mnie kocha był już na mnie skazany.
- Naprawdę?- zapytała Ginny z rozmarzonym uśmiechem- Jakie to romantyczne.
- Zależy jak na to patrzeć- mruknął Snape.
- Severusie!- krzyknęła zbulwersowana Hermiona – To było romantyczne!
- Ja nie jestem romantyczny- warknął.
- Jesteś – odpowiedziała i wskazała na swój brzuch- Tu masz dowód.
Snape uśmiechnął się prawie niezauważalnie.
- To tylko dowód, że jestem odważny!- odpowiedział patrząc na nią rozbawiony.
- Niby dlaczego?- zaciekawiła się McGonagall.
- A dlatego , że istnieje prawdopodobieństwo narodzin drugiej panny-wiem- to – wszystko! A ja będę mieszkał z obiema!- powiedział i uchylił się przed ciosem żony.
- To było niegrzeczne !- oburzyła się Pani Weasley.
- On jest niegrzeczny i do tego kłamie – powiedziała Hermiona.
- Niby kiedy skłamałem?- warknął. Hermiona spojrzała na niego z wysoko uniesionymi brwiami- Dobra teraz nie skłamałem!
- Skłamałeś! – odparła – Będziesz zachwycony gdy urodzi nam się córka!
- Możliwe – mruknął.
- Nie wierzę , że za niego wyszłaś – powiedział Ron wstając- Zmusił cię prawda? Napoił jakimś eliksirem?! Na pewno jest na to odtrutka!
- Jeżeli ty byś ją chciał przygotować , skończyłoby się źle – odezwał się Snape wrednym głosem.
- Słyszycie! Znaczy że ją faszeruje eliksirami! – krzyknął rudzielec patrząc na wszystkich szukając wsparcie- Zróbcie coś! Przecież to nie możliwe żeby go wybrała!
- Ronald powiem to raz i nie mam zamiaru się powtarzać!- zaczęła Hermiona ostro i stanęła przed rudzielcem- Jesteś u nas w domu , więc zachowuj się! Nie obrażaj mojego męża oraz ojca mojego dziecka! Po drugie niczym mnie nie poi! Kocham go i dlatego za niego wyszłam! Po trzecie nie powinno cię to interesować , bo tak się składa że wolałeś Lavender ode mnie, więc odczep się!
- Hermiono- wyjąknął zaskoczony Ron. Panna Granger nigdy się tak do niego nie zwracała.
- Severusie masz zły wpływ na Hermionę – odezwała się McGonagall rozbawiona.
- Biorę za to całą odpowiedzialność – powiedział Mistrz Eliksirów z dumą patrząc na żonę.
- Głodna jestem- powiedziała nagle Hermiona i wyszła z salonu.
- Zabije cię Weasley- warknął Snape i poszedł za żoną.
Znalazł ją w kuchni gdzie ocierała łzy. Westchnął i podszedł do niej.
- Nie płacz Granger – powiedział i przytulił ją mocno.
- Ja naprawdę nie wiem co się ze mną dzieje – załkała.
- Hormony- mruknął.
- Sev gniewasz się na mnie?- zapytała nagle patrząc na niego poważnie.
- Niby za co?!- zdziwił się.
- No za to jak się zachowuje- powiedziała cicho.
- Idiotko jesteś w ciąży! Zachowujesz się normalnie- odpowiedział i pocałował ją czule.
- Wiesz , że cię kocham?- zapytała z uśmiechem.
- Coś mi kiedyś o tym mówiłaś – mruknął.
- Idiota- zaśmiała się.
- Wracamy?- zapytał.
- Tęskniłam za nimi, ale nie wiem czy jestem w stanie  rozmawiać ze wszystkimi na raz- przyznała wtulając się w niego.
- Zawołać kogoś?- domyślił się.
- Ginny- wyszeptała . Snape pocałował ją w czoło  po czym ruszył do salonu.
- Weasley Hermiona chcę z tobą porozmawiać , jest w kuchni- powiedział , lecz gdy zobaczył że Ron wstaje dodał- Nie ty łasico! Ginewra!
Ginny szybko wyszła , natomiast reszta spojrzała na niego z ciekawością.
- Co się gapicie? –warknął siadając.
- Severusie czy Hermiona dobrze się czuje?- zapytała Pani Weasley zatroskanym głosem.
- Odkąd jesteście razem?- zapytał Harry.
- Kiedy się pobraliście?- dołączył Lupin.
- Który to miesiąc?- zapytała Pani Weasley.
-A co to ja jestem? – warknął Snape – Encyklopedia?
- Severusie oni chcą wiedzieć , co się działo z Hermioną przez te dwa lata- odezwał się Dumbledore.
- Co się miało dziać?- zapytał z wrednym uśmieszkiem.
- Nie odzywała się do nikogo- powiedział Black.
- Może dlatego że ten rudy kretyn , powiedział że zdradzał ją bo nie była jakąś dziwką i nie chciała iść z nim do łóżka, więc nie powinno was dziwić , że nie chciała mieć z nim nic wspólnego- warknął.
- Że co jej powiedziałeś?!- wykrzyknęła Pani Weasley patrząc na syna przerażona.
- Ron powiedz że to nie prawda!- powiedział Harry stanowczo.
- Ja…- zaczął rudzielec lecz przerwał widząc spojrzenia pełne nagany- Nie myślałem co mówię, sądziłem że zapomni i wróci.
- Mówiłem że kretyn- prychnął Snape.
- To pan wykorzystał moment w którym była załamana po zerwaniu i ją omamił – wykrzyknął Ron- Jest pan tylko nagrodą pocieszenia!
- I tu się mylisz- odezwała się Hermiona stając wraz z Ginny w drzwiach- Wcale nie cierpiałam po zerwaniu z tobą , cierpiałam bo straciłam tyle czasu na takiego kretyna, a co najważniejsze Severus wcale nie jest jakąś cholerną nagrodą pocieszenia! Kocham go ,a on mnie i jeżeli chcesz wiedzieć, to jestem ci wdzięczna że wolałeś się puszczać z Brown, bo dzięki temu wyjechałam do Szkocji i spotkałam tam Severusa!
- Hermiono przykro mi , my naprawdę nie wiedzieliśmy- powiedział Harry.
- Wiem o tym - odparła z lekkim uśmiechem , podeszła do Severusa i usiadła mu na kolanach.
Snape położył dłoń na zaokrąglonym brzuchu żony i pocałował ją w czoło.
- Wszystko w porządku?- zapytał.
- Jak najlepszym- odparła z uśmiechem.
- Hermiono ja naprawdę nie chciałem tak powiedzieć – odezwał się Ron.
- Ale powiedziałeś!- warknął Snape.
- Kochanie – upomniała go Hermiona.
- Jeżeli sądzisz że będę miły dla tego kretyna to ciąża ci szkodzi- powiedział zły.
- Nie każę ci być miłym – odparła Hermiona – Chcę z nim porozmawiać , a wiem że sam na sam nam nie pozwolisz!
- I tu masz rację!- warknął.
- Ma ktoś kalendarz?!- zawołała Hermiona rozglądając się po wszystkich.
- Stało się coś?!- zaniepokoiła się Pani Weasley.
- Tak! – odpowiedziała Hermiona z uśmiechem- Ten oto Severus Snape, powiedział , że mam rację! Muszę to zapisać! Będzie co opowiadać naszym dzieciom, a potem wnukom!
Wszyscy spojrzeli na nią zdumieni , po czym wybuchneli śmiechem.
- Granger – zaczął Snape a widząc rozbawioną minę żony poprawił się – Snape! Zachowuj się!
- Nie – odparła pokazując mu język.
- I ona jest matką mojego dziecka – mruknął.
- I z tego powodu jesteś szczęściarzem! – powiedziała z dumną miną.
- Nie przeczę – odparł wzruszając ramionami, po czym spojrzał na resztę- Coś jeszcze? Jak nie to żegnam!
- Severusie!- oburzyła się Hermiona.
- Dobra niech siedzą, ale ja mam ich dość, wychodzę!- powiedział , pocałował Hermionę w czoło i skierował się do drzwi.
- Nie pij za dużo z Lucjuszem- krzyknęła za nim , lecz w odpowiedzi usłyszeli tyko prychnięcie.
- Hermiono jesteś szczęśliwa?- zapytała poważnie Pani Weasley.
- Nie wyobrażalnie – odpowiedziała z uśmiechem była Gryfonka.
- Hermiono powinniśmy por…- zaczął Ron zbliżając się do niej, lecz nie dokończył ponieważ jakaś niewidzialna siła odrzuciła go od niej, z taką siłą że uderzył w ścianę.
- Co to było?!- wykrzyknęła Ginny patrząc na Harrego który pomagał Ronowi wstać.
- Severus- zachichotał Dumbledore.
- On i te jego bariery bezpieczeństwa- mruknęła rozbawiona McGonagall.
- Jakie bariery?- zapytał zdezorientowany Syriusz.
- Bezpieczeństwa- odpowiedziała Hermiona – Naprawdę sądziliście , że Severus wyjdzie od tak, zostawiając mnie samą? I do tego  z Ronaldem?
- On jest walnięty!- wykrzyknął Ron- Mogłem zginąć!
- Nie przesadzaj!- prychnęła Ginny- Choć trochę mocniejsze uderzenie może by ci wlało trochę oleju do głowy!
- Chciał mnie zabić!- krzyknął oburzony rudzielec.
- Gdyby chciał to zrobić, to by zrobił- powiedziała pewnie Hermiona przewracając oczami- Naprawdę Ronald zachowujesz się jak dziecko!
- Ja?- zapytał Ron zaskoczony- To nie ja zniknąłem nie żegnając się z nikim!
- Nie twoja sprawa co zrobiłam!- powiedziała zdenerwowana- Nie powinno cię to obchodzić!
- A pomyślałaś o innych?- krzyknął wściekły- Czy tylko myślałaś o tym starym śmie…
- Ronald uspokój się!- rozkazała stanowczym głosem Pani Weasley.
- Albo sprawię, że będziesz błagał o śmierć- usłyszeli groźny głos Snape który stał w drzwiach i patrzył na rudzielca z żądzą mordu w oczach.
- Severusie już wróciłeś?- zapytała McGonagall zaskoczona.
- Naprawdę uwierzyliście, że zostawię ciężarną żonę z tym kretynem?- warknął podchodząc do byłej Gryfonki i pocałował ją w czoło- Granger wyjdź!
- Po co?- zdziwiła się Hermiona.
- Muszę zamienić słówko z tym kretynem- warknął Snape patrząc z nienawiścią na Rona.
- Severusie- poprosiła cicho.
- Wyjdź- rozkazał , Hermiona westchnęła i spełniła „prośbę” męża.
Mistrz Eliksirów nie zwracając na nikogo uwagi podszedł do przerażonego rudzielca i przystawił mu różdżkę do gardła.
-Spróbuj jeszcze raz zbliżyć się do mojej żony , zdenerwować ją , albo chociaż zasmucić-wysyczał przez zaciśnięte zęby- To twój ojciec będzie zbierał cię ze ścian!
- Severusie!- krzyknęła Pani Weasley patrząc zaniepokojona na swojego najmłodszego syna, który wyglądał jakby miał zemdleć.
-Byłbyś  chociaż trochę wyrozumiały- odezwał się Albus- Pan Weasley na pewno przemyślał już swoje zachowanie!
- Nie mogę być wyrozumiały i trzeźwy w tym samym momencie- warknął Snape odpychając od siebie Rona , który upadł na podłogę- A nawet gdybym był pijany w sztok dla niego nigdy, przenigdy nie byłbym wyrozumiałym! Gdyby głupota umiała latać, tego kretyna dawno by tu nie było!
-Severusie mogę już wrócić?!- usłyszeli wołanie Hermiony.
-Jeżeli musisz- odpowiedział wzruszając ramionami, usiadł w fotelu i przywołał sobie Ognistą Whisky.
Hermiona weszła do pomieszczenia gdy Ron już się podniósł, spojrzała na wszystkich, lecz widząc lekkie uśmiech , odprężyła się i zwróciła wzrok na Snape’a.
-Nie- odparł stanowczo.
-Ale co nie?- zdziwiła się McGonagall.
-To jest wzrok mówiący „ Kochanie mam zamiar zrobić coś co cię doprowadzi do białej gorączki , więc siedź i milcz”- mruknął.
-Nic nie zrobię- oburzyła się Hermiona zakładając ręce na piersi.
Snape posłał jej spojrzenie typu „ Czy tak ci nie wierzę durna kobieto”.
-Oj no dobrze, więc pomyślałam, że może gdybym porozmawiała…
-Nie i koniec tej bezsensownej rozmowy- warknął.
Hermiona uśmiechnęła się do niego lekko.
-Chciałabym po prostu zapomnieć o tym co się stało- powiedziała i usiadła mu na kolanach- Jestem szczęśliwa, jakby nie patrząc dzięki Ronowi!
-Że co?!- wykrzyknął Snape patrząc na nią jak na kobietę niespełna rozumu- Czy ta ciąża do cholery pozbawiła cię mózgu?!
-Kochanie nie krzycz- upomniała go- Po prostu nie chcę już wracać do przeszłości!
-Świetnie!- powiedział i spojrzał na Rona z drwiną- Weasley sam znikniesz z tego świata czy mam ci pomóc?
-Severusie!- tym razem McGonagall spojrzała na niego z naganą.
-Tylko pytałem- prychnął.
-Hermiono wybacz…. Nie chciałem sprawić ci przykrości- odezwał się Ron- Nie pomyślałem…
-Nigdy nie myślałeś- wtrącił się Snape.
-Nie przejmuj się Ron, już o tym zapomniałam- Hermiona uśmiechnęła się lekko- Może nie będziemy już przyjaciółmi…
-Już ja tego dopilnuje- zastrzegł Snape.
-Ale możemy zapomnieć o tamtym zdarzeniu- dokończyła opierając głowę o ramię męża.
-Tak się cieszę, że już wszystko w porządku!- powiedziała zachwycona Pani Weasley.
-Ja nie podzielam twojej radości- warknął Snape, lecz reszta zignorowała jego mruczenie i pogrążyła się w wesołej rozmowie.
Gdy opuścili dom Snape’ ów Hermiona uśmiechnęła się do Severusa.
-Dziękuję- wyszeptała i pocałowała go z czułością.
-Masz za co- odpowiedział przytulając ją mocno- Wiesz ile musiałem razy powstrzymywać się by nie strzelić tego kretyna którymś z niewybaczalnych?!
-Znając ciebie, kilkadziesiąt razy- zaśmiała się.
-Teraz należy mi się nagroda!- powiedział stanowczo.
-Jak zawsze gdy nikogo nie przeklniesz- zaśmiała się i pocałowała go w haczykowaty nos.
 Pięć lat później
-Nie wierzę , że mnie do tego zmusiłaś- warknął Snape przemierzając Hogwarckie korytarze.
-Do niczego cię nie zmusiłam- zaśmiała się Hermiona i spojrzała na córeczkę w ramionach Mistrza Eliksirów- Prawda kochanie?
- Tak mamusiu- odpowiedziała Eileen przytulając się mocniej do ojca.
-Wy dwie , przeciwko mnie- mruknął- Za dwa miesiące przynajmniej będę mieć sprzymierzeńca – popatrzył na jej brzuch- Nie wiem, po co upierałaś się by iść na jakieś cholerne spotkanie Członków Zakonu, skoro powinnaś odpoczywać!
-Do narodzin twojego syna zostało jak zauważyłeś dwa miesiące i dobrze się czuję- odpowiedziała machając lekceważąco ręką- Nic mi nie będzie, jeżeli przez chwilę porozmawiam z przyjaciółmi.
-Przyjaciółmi-prychnął Snape- Ostrzegam , że jeżeli Weasley jeszcze raz będzie próbował tych swoich sztuczek zamienię go w …
-W co tatusiu?- zapytała Eileen zaciekawiona.
-W ślimaka- odparł Snape.
-A cemu?
-Ponieważ twój tatuś jest dziwny- odpowiedziała za niego Hermiona z uśmiechem.
-Nie zaczynaj Granger.
Hermiona zmusiła go by przystanął i pocałowała go szybko, po czym ruszyła jakby nigdy nic.
Snape uśmiechnął się nieznacznie. Jego żona nadal całowała go za każdym razem gdy zwracał się do niej panieńskim nazwiskiem, dobrze, że nie zorientowała się jeszcze że robi to specjalnie.
-Nie szczerz się tak- powiedziała chwytając go za rękę- Kiedy przestaniesz mówić do mnie po moim …
-Nigdy – przerwał jej.
-Kretyn- prychnęła lecz na jej ustach błąkał się uśmiech.
-Tatuś jest kochany- odezwała się poważnie Eileen.
-Oczywiście że tak!- przyznała jej rację Hermiona- Lecz nieraz musimy mu trochę przytrzeć ten jego nos!.
Snape przewrócił tylko oczami. Gdy znaleźli się przed wejściem do Wielkiej Sali Hermiona spojrzała na męża. Stał z córką w ramionach i czekał aż ona otworzy drzwi. Wiedziała, że nienawidził takich spotkań, irytował się gdy wszyscy zasypywali Hermionę pytaniami czy jest szczęśliwa, ona o tym dobrze wiedziała, po powrocie do domu, za każdym razem zapewniała go, że jest szczęśliwa, że to on to sprawia! Dał jej córkę a za dwa miesiące i syna. Kochała go jak nikogo na świecie, wiedziała także że on kocha ją, co udowadniał jej każdego dnia.
-Eileen co powiesz na spacer po parku?- zapytała córeczkę.
-I pójdziemy na huśtawki?- dziewczynka spojrzała na nią z nadzieją.
-Oczywiście- przytaknęła i spojrzała na zaskoczonego męża- Zaproszę Ginny jutro na herbatkę i porozmawiam z nią, nie musimy dziś iść na tą całą imprezę.
-Chciałaś- mruknął próbując ukryć zadowolenie.
-Ale już nie chce- odpowiedziała wzruszając ramionami- Teraz wolę spędzić czas z mężem i córeczką! Co ty na to?!
-To twoja najlepsza decyzja dzisiaj Granger- powiedział i tym razem to on pocałował ją.
-Oj kocham cię Severusie- wymruczała z ustami przy jego ustach.
-Wiem- mruknął i chwyciwszy ją za rękę skierował się do wyjścia, obawiając się iż jego ciężarna żona może zmienić zdanie.
-To dobrze , że wiesz- zaśmiała się.
Snape przystanął i spojrzał na nią poważnie.
-Jeżeli chcesz iść na to cholerne spotkanie, pójdziemy- zapewnił.
-Wiem kochanie- pogłaskała go po policzku- Ale wolę spędzić ten czas w waszym towarzystwie.
-Kocham cię Granger- wyszeptał jej do ucha.
-I dziękuję za to Merlinowi każdego dnia- wyznała radośnie.
-Idziemy na huśtawki?- zapytała zniecierpliwiona Eileen.
-Idziemy – zapewniła ją Hermiona i z radością wraz z mężem i córeczką opuściła Hogwart by zamiast uczestnictwa w wielkim przyjęciu, pójść do parku w pobliżu ich domu i patrzenia jak jej córeczka z uśmiechem huśta się na huśtawce.
Hermiona westchnęła ze szczęścia przytulając się do męża, który obejmując ją ramionami , nie spuszcza wzroku z córeczki, pilnując by nic jej nie zagrażało.
Czego można chcieć więcej od życia?- zapytała samą siebie Hermiona- Niczego- odpowiedziało jej serce. Niczego….





                         







niedziela, 13 lipca 2014

Gdy wróg staje się...pracodawcą!



Miniaturka jest niezbetowana i oczywiście.... długgggaaa :)


Życie nie zawsze jest usłane różami. Często cierpimy choć nie zasługujemy na ból jaki zadają nam przyjaciele.
Hermiona Granger zawsze walczyła do końca, nie poddawała się żadnej trudności, lecz nawet ona nie miała na tyle siły by walczyć o przyjaciół którzy zamiast ją wspierać, zdradzili ją.
Jak? Ron Weasley postanowił spotykać się z Lavender Brown, jego ego po wojnie wzrosło, uważał się za bohatera i jego zachowanie zmieniło się na gorsze, zaczął częściej imprezować, rzucił szkołę, zapisał się na kurs aurorski wraz z Harrym. Gdyby nie jeden szkopuł Hermiona wspierała by przyjaciela, dlaczego nie cieszyła się jego szczęściem? Dlaczego nie utrzymywała z nim kontaktu?
Może dlatego, że gdy rudzielec zaczął swój związek z Brown, był jeszcze chłopakiem Hermiony! Zdradzał ją przez trzy miesiące, przez przypadek wszystko się wydało.
Hermiona śpieszyła się do biblioteki. Chciała zdążyć przed ciszą nocą.
Gdy przechodziła obok jednej z klas, usłyszała hałas, zaciekawiona uchyliła drzwi i krzyknęła zaskoczona.
Ron i Lavender całowali się , nie zważając na otoczenie.
-Ron!- dopiero wtedy oderwali się od siebie. Blondynka spojrzała na Gryfonkę ze  zwycięskim uśmieszkiem.
-Oh Hermiono- udała zawstydzoną- Nie chcieliśmy żebyś w ten sposób się o nas dowiedziała!
-O was?- zacisnęła dłonie w pięści- Ron jak mogłeś?!
-Posłuchaj Miona, od dawna nam się nie układa- wzruszył ramionami- Sama wiesz, że nie nadajesz się na…
-Na co?- zmrużyła oczy.
-Na żonę- odparł- Jesteś tak zapatrzona w książki, że nie pozwalasz mi robić tego co chce!
-Nie powalam ci się traktować jak pierwsza lepsza więc mnie zdradzasz!- powiedziała wściekła.
-Mon-Ron ma prawo do tego czego oczekuje- wtrąciła się Lavender- Wybacz Hermiono ale Ron i ja jesteśmy razem, więc pogódź się z przegraną!
-Nie przegrałam- prychnęła Hermiona , chciało jej się płakać , lecz złość napędzała jej zachowanie- Ronald nie jest mnie wart! Żegnam!
Tak zakończył się związek Hermiony i Rona.
Z Harrym sytuacja była bardziej bolesna. Gryfonka oczekując wsparcia od przyjaciela, bardzo się zawiodła.
-Ron mnie zdradził!- powiedziała Harremu gdy wróciła do Pokoju Wspólnego.
-Dowiedziałaś się już?- zapytał i odetchnął z ulgą- Nareszcie, miałem dość udawania że niczego nie widzę!
-Wiedziałeś?- spojrzała na niego z bólem- I nic mi nie powiedziałeś?
-Nie chciałem cię martwić- odpowiedział niezbyt szczerze.
-Nie prawda- mruknęła- Znam cię Harry! To Ron cię poprosił byś milczał! A ty jako mój przyjaciel powinieneś mi powiedzieć! Jak mogłeś to ukrywać?!
-Ron także jest moim przyjacielem- powiedział marszcząc czoło- Moim zdaniem to on powinien ci przyznać się do związku z Lav i …
-Lav?- powtórzyła zdziwiona- Nigdy nie przepadałeś za Brown!
-Poznałem ją lepiej…
-Lepiej?- prychnęła- Urządzaliście sobie spotkania? Od kiedy wiedziałeś?
-Od początku- przyznał lekceważąco machnąwszy ręką- Ron jest szczęśliwy. Pasują do siebie.
Ty czy tak nie miałaś dla niego czasu…
-Uczyłam się Harry!- wykrzyknęła – Przygotowywałam się do egzaminów!
-Więc sama widzisz!
-Mówisz tak jakby to była moja wina, że Ron mnie zdradzał!- oburzyła się.
-Ty to powiedziałaś- wyszeptał.
-Harry- zraniona spojrzała na przyjaciela- Pomyślałeś o moich uczuciach?
-Pozbierasz się Hermiono, Ron…
-Ron już dla mnie nie istnieje! Jest skończonym dupkiem!
-Jest moim przyjacielem!
-A ja przyjaciółką! Ale jak widać wolisz jego, choć to ja zawsze cię wspierałam!- powiedziała już spokojnie- Ale to nawet lepiej! Przynajmniej wiem, że wcale nie byłeś prawdziwym przyjacielem!
-Nie mów tak!
-To prawda!- warknęła- Obaj okazaliście się palantami! Nie chcę was już nigdy więcej widzieć!
Tak zakończyła się przyjaźń Wielkiej Trójcy.
Jedynie Ginny ją wspierała. Po wojnie rozstała się z Potterem, też miała dość zachowania Wybrańca i swojego brata.
Na przekór wszystkim związała się z Zabinim. Co Hermiona przyjęła z uśmiechem. Zdążyła poznać  Ślizgona, który okazał się zabawnym i opiekuńczym facetem.
Jednak to nie było najważniejsze w życiu Gryfonki. Gdy ukończyła szkołę, postanowiła na parę miesięcy wyjechać do Australii odwiedzić rodziców.
Właśnie wtedy w życiu Hermiony pojawiła się słodka dziewczynka.
W jaki sposób? Hermiona w Australii postanowiła pracować jako uzdrowicielka, pewnego dnia, przyjmowała poród czarownicy która niestety miała komplikacje i nie udało się jej uratować. Dziecko z cudem przeżyło, wszystko byłoby w porządku , dziewczynka zostałaby odda do jednego z czarodziejskich domów dziecka , gdyby nie rozmowa Hermiony z jej matką.
-Panno Granger, pacjentka z Sali numer dwa chciałaby z panią porozmawiać- powiedziała pielęgniarka.
-Już idę- odparła i po chwili siedziała obok leżącej w łóżku blondynki- O czym chciała pani porozmawiać? O porodzie?
-O moim dziecku- wyszeptała kobieta- Nie przeżyje tego porodu…
-O czym pani mówi?- zdziwiła się Hermiona – Oczywiście że pani…
-Mam dar – przerwała jej- Widzę przyszłość i w życiu mojej córeczki nie ma mnie!
-Ależ to śmieszne- oburzyła się Hermiona- Jest pani młodą , zdrową kobietą i do tego wszystkie badania…
-Mam na imię Ariel, moja matka była jasnowidzką ,moja babka także, tak samo jak pięć pokoleń wstecz…. Zawsze nasze przepowiednie się sprawdzają!
-Ale dlaczego pani mi o tym mówi? Na pewno zrobimy co  w naszej mocy by…
-Nie uda wam się- powiedziała poważnie- Muszę pani coś powiedzieć! Ja wiem co pani przeszła w swoim młodym życiu… wojna , a teraz starta przyjaciół…
-Skąd pani o tym wie?- zdziwiła się.
-Mówiłam że mam dar- wyszeptała zmęczonym głosem- A teraz błagam! Niech pani mnie wysłucha!
Potrzebuje pani kogoś, kogo mogłaby kochać bez zastrzeżeń! A moja córeczka będzie potrzebować matki… proszę się nią zaopiekować!
-Ale ja… ja jestem samotna… nie umiem zajmować się dzieckiem- zaczęła wymieniać zaskoczona.
-Poradzi sobie pani- powiedziała poważnie- Widzę waszą przyszłość, będziecie szczęśliwe, pani znajdzie coś o czym pani skrycie marzy… Błagam niech się pani zajmie moją córeczką- poprosiła ze łzami w oczach.
Hermiona miała już odpowiedzieć, gdy kobieta zgięła się z bólu, poród się rozpoczął.
Po piętnastu  godzinach, była Gryfonka patrzyła na śpiącą dziewczynkę która została sierotą, z papierów wynikało, iż ojciec jest nieznany. Hermiona mogłaby zapomnieć o rozmowie z kobietą, lecz gdy ujrzała tą małą istotkę, gdy wzięła ją pierwszy raz na ręce, nie mogła tego zrobić. I w ten sposób Hermiona Granger została matką małej Rose.
Hermiona przez pół roku dzieliła czas pomiędzy pracę a opiekę nad córeczką.
Po tym czasie postanowiła poszukać zajęcia w którym mogłaby przebywać z Rose cały czas.
Z pomocą przyszła jej Ginny.
-Draco szuka pomocy w domu- powiedziała rudowłosa niepewnie- Chce żeby ktoś był cały czas w jego mieszkaniu… - westchnęła- Po wojnie zmienił się nie do poznania… Hermiono wiem że to nie jest praca marzeń, ale na jakiś czas…
-Muszę z nim porozmawiać- przerwała jej była Gryfonka- Rose byłaby ze mną bez przerwy… ale czy Malfoy się zgodzi?
-Blaise z nim porozmawia- odparła Ginny machnąwszy ręką- Na pewno się zgodzi!
-Mam nadzieję.
Dwa dni później Hermiona otrzymała wiadomość od blondyna z prośbą o przybycie do jego mieszkania o osiemnastej. Brązowowłosa chciała porozmawiać z Malfoyem na osobności , lecz dziewczyna która miała zająć się Rose zachorowała, wiec nie mając wyjścia wzięła córkę ze sobą.
-Spóźniłaś się Granger- warknął Draco otwierając drzwi.
-Spróbuj podróżować z małym dzieckiem-prychnęła wchodząc do środka.
-Trzeba było wyjść wcześniej- zasugerował z drwiącym uśmieszkiem i spojrzał na Rose- Nadal nie wierzę , że jesteś matką!
-To uwierz- odparła.
-Może uwierzę- wzruszył ramionami i ruszył w głąb mieszkania. Hermiona poszła za nim. Rose rozglądała się ciekawie po pomieszczeniu.
-Usiądź- zaproponował wskazując sofę.
Gdy zajęła miejsce spojrzała na niego poważnie.
-Malfoy jeżeli chodzi o pracę, ja…
-Masz ją- przerwał jej wzdychając- Masz cały czas być w mieszkaniu gdy mnie nie ma, potem rób co chcesz.
-Coś jeszcze?- zapytała zdziwiona , że jej jedynym obowiązkiem będzie spędzanie czasu w luksusowym apartamencie.
-Nie- warknął.
-A gotowanie? Porządki?
-Od tego są skrzaty- wzruszył ramionami.
-A…- chciała coś powiedzieć , lecz przerwał jej płacz Rose, spojrzała na blondyna z przepraszającym uśmiechem- Wybacz, ale zgłodniała.
-Co takie dziecko je?- zapytał mrużąc oczy.
-Teraz powinna wypić mleko…
-Mrużko!- zawołał, chwilę później w salonie pojawiła się skrzatka.
-Tak panie?- skłoniła się nisko.
-Przynieś mleko dla dziecka- rozkazał.
Skrzatka zniknęła by po chwili wrócić z butelką z mlekiem.
-Dziękuję- powiedziała Hermiona przyjmując od niej napój.
Rose łapczywie zaczęła pić, w tym czasie Hermiona postanowiła kontynuować rozmowę.
-Więc z tego co zrozumiałam, mam tylko być tutaj … i tyle?- zapytała.
-Tak- przytaknął, nie odrywając wzroku od dziewczynki- Będę ci płacił tyle ile zarabiałaś w tym cholernym szpitalu.
-Ale to za dużo- zawołała zaskoczona- Przecież ja nic tu nie będę robiła!
-Nie kłóć się Granger- posłał jej zirytowane spojrzenie- Zostaw dziecko i idź po swoje rzeczy.
-A gdzie mam Rose zostawić?- rozglądnęła się.
-Jakaś ty nie domyślna- warknął podchodząc i odebrał od niej dziewczynkę.
-Poradzisz sobie?- zapytała z obawą.
-Oczywiście że sobie poradzę- oburzył się – Rusz się denerwująca Gryfonko!
-Już idę- mruknęła i szybko teleportowa się do swojego mieszkania. Machnięciem różdżki spakowała wszystkie potrzebne rzeczy i wysłała je do mieszkania Malfoy’a. Przez chwilę stała na środku salonu uśmiechając się z zadowoleniem.
Może nie wyobrażała sobie kiedyś mieszkania z Draco Malfoyem pod jednym dachem, lecz teraz jest to spełnienie jej marzeń, dlatego  z radością i podekscytowaniem teleportowała się spowrotem do apartamentu blondyna.
Hermiona weszła do salonu z którego dochodził śmiech je córeczki.
W progu zaskoczona przystanęła widząc byłego ślizgona który z uśmiechem kołysał Rose.
-Widać , że się zapoznaliście- odezwała się.
Blondyn odchrząknął zmieszany i podał jej dziewczynkę.
-Twoja córka jest …. Do zniesienia- mruknął i wyszedł- Twoja sypialnia jest na górze! Pierwsze drzwi po lewej!- usłyszała jeszcze.
-Dziękuję!- zawołała za nim  i wraz z Rose ruszyła po schodach. Gdy otworzyła drzwi swojej sypialni westchnęła z zachwytem , wielkie łoże, szafa, toaletka i mała biblioteczka.
-Wspaniały- wyszeptała i dopiero teraz zauważyła dwoje drzwi, otworzywszy pierwsze ujrzała przestronną łazienkę, za drugimi znajdował się pięknie urządzony pokój dla dziecka- Rose skarbie, nie mogłabyś sobie wymarzyć lepszego pokoiku- powiedziała do córki i położyła śpiącą córeczkę do łóżeczka a sama zaczęła rozpakowywać ich rzeczy. Gdy wszystko było gotowe, rzuciła na pokój Rose zaklęcie informujące, gdyby jej mały skarb się obudził.
Zwiedziła całe lokum , oprócz sypialni Malfoy’a , która znajdowała się naprzeciwko jej pokoju.
Każdy jej dzień wyglądał podobnie. Budziła się gdy Rose płakała, wstawała, skrzaty przygotowywały jej śniadanie , karmiła córeczkę, bawiła się z nią, gdy mała odbywała popołudniową drzemkę, siadała w bibliotece i zaczytywała się w bardzo rzadkich księgach. Gdy Draco wracał jedli razem kolacje, potem on zamykał się w gabinecie , gdy ona szła odwiedzić Ginny bądź wychodziła z Rose na spacer.
Ich relacja zmieniła się w dniu w którym po przebudzeniu i zejściu na śniadanie zastała przy stole blondyna który wyglądał jak upiór, jego blada cera, teraz była prawie przezroczysta,  oczy podkrążone, usta spierzchnięte.
-Co ci się stało?- zapytała przyglądając mu się poważnie.
-A co? Czyżbym nie był seksowny jak zwykle?- udał przerażenie.
-Jakby ci to powiedzieć….. nie – zaśmiała się na widok jego zbulwersowanej miny.
-Jesteś strasznie dowcipna Granger- warknął przewracając oczami i zaczął się podnosić- Poćwicz nad swoim zadziornym języczkiem do mojego powrotu.
-A gdzie ty się wybierasz w takim stanie?- zawołała oburzona i zmusiła go do ponownego zajęcia miejsca.
-A jak ci się wydaje?- zakpił- Do pracy durna…
-Gryfonko… to już wiem!- powiedziała – Jesteś chory durniu! Musisz wyzdrowieć!
-Nic mi nie jest- warknął.
-Oczywiście , że jest!- odpowiedziała tonem nie znoszącym sprzeciwu- Pójdziesz teraz do swojego pokoju i się położysz!
-Nie mów do mnie jak do dziecka!
-Będę mówiła jak mi się podoba!- dotknęła jego czoła- Masz gorączkę, powiększone źrenice, podejrzewam że masz grypę.
-Nic mi nie będzie- zbagatelizował jej zdanie i ruszył w stronę kominka by przenieść się do biura.
-Jeżeli nie zostaniesz w domu, przeniosę się z Rose do twojego gabinetu i będziemy ci towarzyszyć przez cały dzień- zagroziła.
-Twoja córka jest grzeczna- machnął lekceważąco ręką – A ty nie umiałabyś mi przeszkadzać w pracy!
-Widać , że nas dobrze nie znasz- zaśmiała się wrednie- Zamienimy ten dzień w piekło…
-Dobrze! Zostanę… ale tylko dzisiaj!- powiedział i spełnił jej rozkaz… znaczy prośbę.
Hermiona po dziesięciu minutach zapukała do drzwi jego sypialni, gdy nie odpowiedział, otworzyła je i z uśmiechem ujrzała jak blondyn śpi.
-Uparty Ślizgon- wyszeptała zamykając drzwi.
-Jestem głodny!- zawołała Draco- I nudzi mi się!
Hermiona westchnęła, blondyn chorował już od trzech dni. Jako pacjent był bardziej nieznośny , niż jako zdrowy… choć on nigdy nie był zdrowy… no przecież takiego wrednego charakteru nie można nazwać normalnym, prawda?- pomyślała Gryfonka idąc do pokoju arystokraty.
-Nie jęcz- poprosiła – Mrużka szykuje ci coś do jedzenia, a jeżeli ci się nudzi poczytaj książkę!
-Nuda- prychnął , nagle jego oczy pojaśniały- Zarażam?
-Nie- westchnęła- Masz odmianę grypy która nie jest groźna dla otaczających cię osób.
-Nawet dla dzieci?- zapytał.
-Nawet dla dzieci- odpowiedziała, nie wiedząc do czego on zmierza.
-Wspaniale- powiedział , wyskoczył szybko z łóżka i na chwilę wyszedł z sypialni.
-Co ty robisz?- zawołała za nim, nie usłyszała odpowiedzi, za to ujrzała jak wraca z Rose w ramionach.
-Przynajmniej ona dotrzyma mi towarzystwa- wzruszył ramionami i położył się z dziewczynką, która z uśmiechem machała rączkami- Przynieś jej zabawki!
-Ale… musisz odpoczywać- mruknęła – A Rose będzie ci przeszkadzać!
-Głupoty gadasz!- warknął- Zostaw nas samych! Idź do wiewióry czy innej denerwującej baby!
-Wrócę za godzinę- obiecała.
Gdy znalazła się w domu państwa Zabinich, pokręciła z niedowierzaniem głową.
-Co się stało?- zapytała Ginny widząc jej zaskoczenie.
-Malfoy jest naprawdę chory…- powiedziała siadając obok przyjaciółki na sofie- Dasz wiarę, że w tym momencie zajmuje się Rose?
-Draco lubi dzieci- odezwał się Blaise stając w drzwiach.
-Nigdy bym nie powiedziała- wzruszyła ramionami Hermiona.
-Powiem ci coś…- Zabini przez chwilę się zastanawiał jak ma zacząć- W czasie wojny Smok wiele przeszedł… śmierć rodziców go dobiła… wiesz dlaczego zawsze chce żeby ktoś był w jego mieszkaniu?
-Nie- zaprzeczyła cicho.
-Gdy nikogo nie było w Malfoy Manor, do środka wdarli się niedobitki Śmierciożerców, którzy chcieli się zemścić za zdradę Malfoy’ów. Jego rodzice niczego nie podejrzewając wrócili do domu…
-Zostali zabici – dokończyła za niego Ginny.
-Nie dziwię się, że tak bardzo zależy mu na tym by ktoś był w domu- mruknęła.
-A co do dzieci- Zabini postanowił zmienić temat na weselszy- Może był wredny dla was, ale dla pierwszaków ze Slitherinu zawsze był oparciem, właściwie dla każdego ślizgona, myślicie że dlaczego był taki uwielbiany?
-Bo był bogaty?- podsunęła Ginny.
-Przystojny?- dodała Hermiona.
-Dlatego że był pomocny, choć oczywiście dla reszty Hogwartu był wrednym…
-Idiotą?
-Kretynem?
-Dupkiem?
-Fretką?- zapytała Hermiona ze śmiechem.
-Jesteście obie walnięte- westchnął Zabini.
-Jak możesz mówić tak o swojej żonie?- rudowłosa udała oburzenie.
-Wiewióreczko, ty sama wiesz, że nie jesteś normalna- zażartował Blaise i uciekł z pokoju na wszelki wypadek.
-Policzę się z tobą potem!- zawoła za nim Ginny i spojrzała rozbawiona na Hermionę- Obaj są porąbani, ale to im tylko dodaje uroku.
-Tu masz rację- zgodziła się Gryfonka i spojrzała na zegarek- Muszę wracać, wolę nie zostawiać tych dwójki dzieci razem sam na sam.
Gdy wróciła do mieszkania, zaskoczyła ją cisza , szybko wbiegła na górę i zajrzała do sypialni blondyna.
-Słodki widok- wyszeptała wpatrując się w śpiącego mężczyznę z dzieckiem na piersi.
-Wiem , że jestem słodki- mruknął Draco otwierając oczy i posłał jej zadziorny uśmiech.
-Mówiłam o Rose- powiedziała pokazując mu język.
-Udam, że ci wierzę- zakpił.
Hermiona tylko prychnęła. Poczuła , że właśnie w tym momencie ich relacje się zmieniły.
Draco po pracy od razu wracał do mieszkania, bawił się z Rose, lub przysiadywał się do niej i wdawał  w rozmowę, zaskoczona stwierdziła , że uwielbia spędzać czas w jego towarzystwie, z przyjemnością patrzyła na niego i Rose pogrążonych w zabawie…
W weekendy wyruszali na różnych wycieczkach, chodzili na spacery… Draco coraz rzadziej przejmował się czy ktoś pilnuje mieszkania.
Hermiona kilka razy przyłapała się na wyobrażaniu sobie że są prawdziwą rodziną, lecz zawsze po kilku chwilach ganiła się za to, nie chciała żyć złudzeniami. Być może blondyn  spędzał większość czasu ale Hermiona tłumaczyła to sobie jego chęcią wynagrodzenia jej jego początkowego zachowania względem niej.
Pewnego dnia, gdy Draco wrócił z pracy, postanowili zjeść kolacje w restauracji.
- Na pewno Ginny i Blaise zajmą się Rose?- zapytała.
-Oczywiście- odparł odbierając od niej dziecko i za pomocą fiu przeniósł ją do Zabinich.
Hermiona czekając na powrót blondyna, prowadziła wewnętrzną walkę.
Z jednej strony była zachwycona że spędzą razem czas, z drugiej obawiała się konsekwencji tego wieczoru. Nie mogła dłużej ukrywać sama przed sobą, że zaczęło zależeć jej na tej wkurzającej fretce i… dalsze przemyślenia przerwał jej powrót Dracona.
-Idziemy?- zapytał.
-Oczywiście!- odparła z uśmiechem.
Ten wieczór był najwspanialszym wieczorem od dawna.
Gdy wrócili do domu, Hermiona spojrzała na niego niepewnie.
-Chyba powinnam iść po Rose- powiedziała cicho.
-Diabeł pojawi się z nią jutro- podszedł do niej blisko wpatrując się w jej usta.
-Czemu tak na mnie patrzysz?- wyszeptała.
-Bo tak- odparł i wbił się ustami w jej usta.
Hermiona najpierw była zaskoczona, lecz już po chwili zarzuciła mu ramiona na szyję i oddawała pocałunki z pasją. Blondyn wziął ją na ręce i zaniósł do sypialni, wiedziała, że może przerwać w każdym momencie, ale nie chciała tego , może będzie później cierpieć, lecz będzie miała przynajmniej wspomnienia.
Gdy rano otworzyła oczy Draco spał obok niej. Nie wiedziała jak powinna się zachować, chciała cicho wyjść z łóżka, ale blondyn otworzył oczy i przytulił ją do siebie.
-Gdzie idziesz?- zapytał sennym głosem.
-Zrobić śniadanie-  odpowiedziała  cicho.
-Mrużka zrobi- odparł i pocałował ją w szyję- Rose jeszcze pośpi u Zabinich, więc możemy spędzić ten czas trochę bardziej… ekscytująco!
-A przygotowywanie kanapek nie jest ekscytujące? – udała zdziwiona.
-Granger nie zaczynaj- mruknął i pocałował ją zaborczo.
-Tym razem wygrałeś- zaśmiała się i dała się ponieść namiętności.
Od tej pory każdą noc spędzali razem, zachowywali się jakby to było zupełnie normalnie.
-I jak?- zapytała Ginny wpadając w odwiedziny do Hermiony gdy Draco był poza domem.
-Co jak?- Gryfonka uśmiechnęła się tajemniczo.
-Ty dobrze wiesz co- zawołała rudowłosa- Jesteś szczęśliwa?
-Tak… i się tego boję- wyszeptała.
-Dlaczego?- zdziwiła się.
-Gin, Draco nie należy do facetów, którzy wiążą się na stałe… jeszcze gdy kobieta z którą jest ma dziecko- mruknęła smutno.
-Oj Mionuś- Ginny przytuliła ją mocno- Moim zdaniem on się zmienił! Zależy mu na tobie i Rose!
-Wiem , że się do nas przywiązał, ale czy to jest coś poważnego? Tego nie jestem pewna.
-Będzie dobrze- zapewniła ją Ginny – Wiem to!
-Och oczywiście- zaśmiała się Hermiona- Ty i te twoje przepowiednie!
-A czy jakaś się nie spełniła?- oburzyła się- Mówiłam że będziesz miała córkę! I co? Masz! Może nie z moim głupim bratem, ale masz! Mówiłam, że będziesz miała super pracę? Masz! Może nie jest to coś co chciałaś robić, ale sama przyznasz, że jest dobrze!
-Jest- przyznała Hermiona i roześmiała się- I będę z tego korzystać dopóki będzie mi to dane!
Gdy Ginny wróciła do siebie, Hermiona wyszła z Rose na spacer do pobliskiego parku.
Miała nadzieję, że spacer po świeżym powietrzu dobrze jej zrobi i wspomoże w przemyśleniu jej relacji z Draconem. Niestety widok szczęśliwych rodzin , zachwyconych ojców biegających z dziećmi oraz dumnych matek które zostawały obdarowywane spojrzeniami miłości przez mężów, nie był balsamem na jej zbolałą duszę.
-Mama!- zawołała Rose i wskazała małego rudego kotka.
-Och jest podobny do Krzywołapka- westchnęła Hermiona patrząc na kociaka wspinającego się na drzewo.
Powróciły wspominania.
W szkole spędzała wolny czas z Harrym i Ronem…. A teraz? Teraz nawet o nich nie myśli tak często. Wszystko się zmieniło. Została matką, zmieniła pracę i …. Zakochała się w największych wrogu ze szkoły Draconie Lucjuszu Malfoy’u.
Tak! Kocha go, ale co to zmienia? Musi żyć chwilą. Tylko to jej zostało.
Wróciła do mieszkania blondyna z właśnie takim postanowieniem! Lecz gdy tylko go ujrzała , wiedziała, że nie wytrzyma długo w związku bez miłości z jego strony.
Obudziła się w jego ramionach szczęśliwa. Przez chwilę napawała się jego bliskością.
Od dwóch tygodniu co rano gdy otwierała oczy, on był przy niej.
 Nie wiedziała, jak nazwać to co on do niej czuje, gdyby Draco nie skrywał tak emocji, mogłaby się domyślić.
Ziewnęła i wstała by przygotować śniadanie. Lubiła to robić, czuła się wtedy jak pani domu… którą nie była, ale przecież mogła marzyć, prawda?
Codziennie ostrzegała sama siebie, by nie dać się ponieść mrzonką, by stąpać twardo po ziemi , ponieważ kiedyś ta bajka może się skończyć.
Nie podejrzewała , że nastąpi to tak szybko….
Draco wrócił z pracy, gdy Hermiona z Rose siedziały na tarasie.
Od razu pojawił się obok nich , pocałował byłą Gryfonkę i Rose, po czym opadł na krzesło obok.
-Ciężki dzień?- zapytała Hermiona ze współczuciem.
- Raczej irytujący- mruknął rozluźniając krawat- Pracuje z bandą kretynów, zamienili się mózgami z … Potterem lub Weasley’em!
-Oj na pewno tak źle nie było!- odparła poważnie.
Draco zaśmiał się, dopiero po chwili Hermiona domyśliła się co go tak rozbawiło. Pierwszy raz przyznała że jej byli przyjaciele są idiotami… no cóż, kiedyś musiało to nastąpić.
-A wy co robiłyście?- zapytał.
-Bawiłyśmy się tymi wspaniałymi zabawkami które dostała Rose od ciebie , a gdy poszła spać , z przyjemnością zaszyłam się w bibliotece i poczytałam kilka książek- powiedziała z uśmiechem.
-Nuda- parsknął widząc jej oburzoną minę- O wiele ciekawiej by było , gdybym tu był!
-Temu nie zaprzeczę- puściła mu oczko, za co została obdarowana seksownym uśmiechem- Na pewno jesteś głodny! Chodźmy do jadalni, Mrużka przygotowała przepyszny obiad!
-Jadłaś beze mnie?- udał zawiedzionego.
- Takie życie- zażartowała, gdy znaleźli się w mieszkaniu, Rose spojrzała na Dracona i wyciągnęła do niego rączki, blondyn wziął ją na ręce.
-Tata!- zawołała Rose.
Hermiona spojrzała z niepokojem na blondyna, który zastygł w bezruchu wpatrując się w dziecko.
-Draco…
-Nic nie mów- warknął podając jej dziewczynkę - Wychodzę, nie wiem kiedy wrócę!
-Tata!- powtórzyła Rose patrząc na wychodzącego mężczyznę.
-To nie jest twój tata kochanie- wyszeptała Hermiona łamiącym się głosem- Choćbym bardzo tego pragnęła , Draco nie chce być częścią naszego życia… niestety, powinniśmy się wyprowadzić z jego domu, nie możemy mu się narzucać, ma prawo żyć, jak mu się podoba, bez przejmowania się nami dwiema- rozejrzała się po pomieszczeniu i załkała- To nie jest nasz dom maleńka, ani nasza bajka…
Nie wiedziała co innego mogłaby zrobić, położyła Rose spać, a sama zabrała się za pakowanie.
Co chwilę przed oczami pojawiał się jej obraz twarzy Dracona gdy Rose nazwała go tatą, to nie była mina szczęśliwego faceta, który cieszy się, że dziecko go pokochało, to był wyraz twarzy przerażonego człowieka który nie wie jak wyplątać się z układu w który wszedł bez zastanowienia.
Hermiona nie chciała wymuszać na nim niczego, czego nie chciał jej ofiarować, nie chodziło tu o pieniądze, prezenty, ona pragnęła tylko jego serca, by pokochał ją i jej córeczkę, czy tak dużo żąda?
Po spakowaniu wszystkich swoich i Rose rzeczy , weszła do sypialni Dracona, w środku można było wyczuć zapach jego perfum. Ze smutnym  uśmiechem przypomniała sobie jak ostatniej nocy przytulał ją jak najcenniejszy skarb. Wiedziała, choć była to bolesna prawda, to nic jej nie obiecywał, chciał jej pomóc, to wszystko.
-Bajka się skończyła- wyszeptała zamykając za sobą i córeczką drzwi jego luksusowego mieszkania.
Była Gryfonka teleportowała się do domku nad jeziorem. Co roku właśnie w nim wraz z rodzicami spędzała wakacje, gdy miała szesnaście lat, rodzice jej go podarowali, dzięki temu miała teraz miejsce gdzie mogła się zaszyć i leczyć złamane serce.
Rose bawiła się na podłodze, gdy Hermiona próbowała skupić się na czytanej książki.
Niestety za każdym razem gdy przeczytała zdanie , przypominała sobie momenty spędzone z Draconem.
Minął tydzień od dnia w którym zdecydowała się odejść, siedem dni które udowodniły jej, że złamane serce nie powoduje śmierci, lecz życie w męczarniach.
Jedynym szczęściem które jej zostało , była Rose, jej uśmiech sprawiał, że chciało jej się żyć, dla tej małej istotki.
Dzień po opuszczeniu Dracona, leżąc samotnie w wielkim , pustym łóżku zastanawiała się jakby wyglądało jej życie, gdyby nie adoptowała Rose, czy spotkałaby blondyna? Czy zaproponowałby jej prace i mieszkanie? Czy mieliby szanse na wspólne życie… te rozmyślania przerwał płacz dziewczynki, wtedy właśnie Hermiona zrozumiała, że gdyby Draco kochał ją tak jak ona jego, na pewno pokochałby jej córeczkę, a jeżeli nie chce być ojcem tego małego aniołka, nie ma miejsca dla niego w ich życiu.
-Mama- Rose porzuciła zabawki i na swoich krótkich nóżkach podeszła do siedzącej Hermiony.
-Co się stało skarbie?- zapytała z uśmiechem.
-Tata?- mała rozglądnęła się ze smutną minką po salonie.
Hermiona poczuła jakby ktoś przeszył jej serce sztyletem.
-Nie masz tatusia kochanie- powiedziała po chwili , posadziła córeczkę na swoich kolanach i przytuliła ją mocno- Jesteś malutka , na pewno zapomnisz o Draconie, a ja…. Ja będę udawała że wcale za nim nie tęsknie…- przerwało jej pukanie, a raczej walenie do drzwi. Z Rose na rękach szybko do nich podeszła, sprawdziła czy ma różdżkę w tylnej kieszeni i otworzyła drzwi.
-Tata!- krzyknęła Rose i wyciągnęła rączki w stronę blondyna.
-Cześć mała- odpowiedział Draco biorąc ją na ręce- Tęskniłaś?
-Co tu robisz?- zapytała Hermiona.
-Stoję Granger- warknął w jej stronę- A tobie radzę usiąść bo zaraz wysłuchasz długiego kazania!
-Ale…- zaczęła lecz przerwała na widok jego wściekłego spojrzenia.
Nie mając pojęcia co powiedzieć, westchnęła siadając.
-Pobaw się skrzatku - powiedział Draco kładąc Rose na dywanie i spojrzał na brązowowłosą- A teraz sobie pogadamy!
-Nie mamy o czym- mruknęła spuszczając głowę.
-Granger do cholery oczywiście że mamy!- krzyknął, lecz zaraz się uspokoił , przypominając sobie o dziecku, odchrząknął i kucnął przed Hermioną- Wróciłem do domu i jedyne co zastałem to kartka z jednym zdaniem!
Przykro mi, nie chciałam wprawić cię w zakłopotanie, znikniemy z twojego życia.
-Widziałam twoją minę – wyszeptała – Rose nazywając cię ojcem, przeraziła cię, rozumiem to Draco, przecież to nie jest twoja córka… gdy będziesz miał własne dzieci to…
-Będę mieć- przyznał tym samym przerywając jej- Już mam! Siedzi tam i się bawi!
-Co?- zaskoczona spojrzała w jego oczy.
-Rose jest moją córką- powtórzył- Dlaczego? Bo ją cholernie kocham, tak samo jak wkurzającą, przemądrzałą babą która jest jej matką!
-Kochasz mnie?- zapytała cicho.
-I to jak- zaśmiał się i pocałował ją pieszczotliwie.
Hermiona zarzuciła mu ramiona na szyję i przytuliła się do niego mocno, przez co stracił równowagę i oboje wylądowali na dywanie. Rose ze śmiechem położyła się na piersi Dracona, blondyn z uśmiechem pogłaskał ją po policzku , drugą ręką przyciągnął do siebie brązowowłosą.
-Nie uciekaj ode mnie- poprosił.
-Nie chciałam- powiedziała – Ale bałam się, że za bardzo Rose się do ciebie przywiążę… bałam się że ja już nie będę mogła skrywać swoich uczuć do ciebie i wyznam ci że cię kocham, co mogłoby ci się nie spodobać i…
-Wyjdziesz za mnie?- zapytał.
-Na pewno tego chcesz?
-A głucha jesteś Granger?- odpowiedział pytaniem na pytanie z iście ślizgońskim uśmieszkiem.
-Nie jestem głucha Malfoy- oburzyła się- Po prostu daje ci szanse na zastanowienie! Żeniąc się ze mną, zyskujesz od razu córkę…
-I to jest w tym wszystkim najlepsze- powiedział z uśmiechem- Dwie w cenie jednej!
-Jesteś okropny!- prychnęła.
-Wiem- puścił jej oczko i spojrzał na Rose- No a ty maleńka? Chcesz być moją córeczką?
-Tata!- odpowiedź dziewczynki rozwiała wszelkie wątpliwości.
-Tata- powtórzył Draco zachwyconym głosem- To mi się podoba!
W ciągu godziny wrócili do mieszkania arystokraty… ich mieszkania! Położyli Rose spać i przytuleni usiedli na sofie w salonie.
-Żebym ostatni raz musiał was szukać!- powiedział blondyn stanowczym głosem.
-Draco twoja mina… nie chciałam na tobie niczego wymuszać- odparła spuszczając głowę.
-Byłem po prostu zaskoczony- odpowiedział w zamyśleni- Od paru dni chciałem przyznać że cię kocham i Rose także, po prostu zabrakło mi odwagi… bałem się, że możesz nie czuć tego co ja!
-Ślizgoni są naprawdę ślepi- prychnęła.
-A Gryfonki to co?- zakpił- Jakbyś zapomniała to nie domyślałaś się że cię kocham!
-Bo to ukrywałeś!- oburzyła się.
-Niby w jaki sposób?!- zdziwił się- Spędzałem z wami każdą wolną chwilę, zabierałem na spacery i wycieczki, a co najważniejsze sypiałem z tobą!
-Sypiałeś z wieloma- mruknęła odwracając wzrok.
Draco westchnął. Zmusił Hermionę by spojrzała mu w oczy.
-Skarbie nie będę ukrywał , że żyłem w celibacie…
-Niby kto by w to uwierzył?!
-Nie przerywaj mi Granger- powiedział stanowczo- Może miałem wiele kobiet , ale teraz chcę mieć ciebie i tylko ciebie! Zrozumiano? Czy mam ci to napisać?!
-Zrozumiano- odparła uszczęśliwiona zarzucając mu ramiona na szyję- Kocham cię.
-Ja ciebie też- wymruczał z ustami przy jej ustach- Zapamiętaj to sobie!
-Mam słabą pamięć! Musisz mi o tym często przypominać- zażartowała.
-Masz to jak w banku- obiecał i pocałował ją namiętnie.

Dwa lata później
Hermiona wbiegła przerażona do Nory  za nią podążał Draco Malfoy z wściekła miną.
Była Gryfonka , nie zwracając uwagi na nikogo dopadła do Zabiniego i wzięła z jego ramion Rose.
- Nic ci nie jest skarbie?- zapytała Hermiona poważnie.
- Nie mamusi-odpowiedziała cicho dziewczynka.
- Mamusiu?!- wykrzyknął zaskoczony Ron.
- A głuchy jesteś Weasley?!- warknął Malfoy i objął Hermionę i Rose- Zabini co się stało?
- Ta ruda łasica zaatakowała mnie, gdy rozmawiałem z Ginny- powiedział Blaise patrząc na rudzielca z pogardą.
- Jakby inaczej- prychnął Malfoy- Tchórz!
- Ronald jak mogłeś zaatakować Blaise który  trzymał dziecko na rękach?!- zapytała oburzona Hermiona.
-Skąd miałem wiedzieć, że to twoje dziecko?- bronił się rudzielec.
-Żadnego dziecka nie można atakować! Nieważne kogo jest!- powiedziała stanowczo Gryfonka- Mam ci to tłumaczyć?!
- Hermiono Ron chciał…- zaczęła Lavender, lecz była Gryfonka jej przerwała.
-Nie interesuje mnie co chciał!-  spojrzała wściekle na blondynkę – Zaatakował moją córeczkę!
-Skarbie wróć z Rose do domu- odezwał się Draco i pocałował żonę w czoło- Ja się wszystkim zajmę!
-Tato dostałam misia!- powiedziała zachwycona Rose pokazując pluszaka.
Draco wziął małą na ręce i przytulił.
-Wspaniale aniołku, a teraz wrócisz z mamą do domu, dobrze?
-Dobrze tatusiu- odpowiedziała z uśmiechem.
Blondyn postawił ją na podłodze. Dziewczynka chwyciła Hermionę za rękę.
-Draco…- zaczęła Hermiona patrząc na niego z prośbą.
-Nawet nie próbuj namawiać mnie , żebym nie dał temu rudemu kretynowi nauczki!- warknął.
-Po prostu chcę żebyśmy razem wrócili do domu- odparła.
Draco podszedł do Rona i wymieniwszy spojrzenie z Diabłem uderzył go pięścią w twarz, po czym rudzielec upadł na podłogę.
-Zbliż się do mojej rodziny , to inaczej porozmawiamy- wysyczał przez zaciśnięte zęby.
-Tatusiu dlacego go zbiłeś?- zapytała zdziwiona Rose.
-Ponieważ na to zasłużył kochanie- odparł biorąc ją na ręce –A teraz moje dzielna córka dostanie wielką porcję lodów! Co ty na to?
-Tak!- wykrzyknęła uradowana dziewczynka –Mamusiu idziemy?
-Idziemy- przytaknęła rozbawiona Hermiona.
-Mionka dlaczego się nie odzywałaś do nas?- zapytał Harry.
-Może dlatego , że zamiast mnie wspierać, wybrałeś Rona, który mnie zdradził!- powiedziała z goryczą.
-Ron jest moim przyjacielem- mruknął Harry.
-A ja byłam twoją przyjaciółką- odparła ze smutkiem- Ale widać się myliłam!
- To nie tak- Potter wyglądał na zmieszanego .
-Właśnie że tak- przerwała mu Hermiona- Zawiodłeś mnie w najtrudniejszym okresie mojego życia! Zamiast mnie wspierać, wziąłeś stronę Ronalda który zachował się jak…
-Jak największy kretyn na świcie- dokończyła za nią Ginny patrząc na brata ze wstrętem.
-To już przeszłość Ginny- wtrąciła się pani Weasley.
-Może i przeszłość, ale nie zmienia to faktu że Ron jest idiotą! – zdenerwowała się rudowłosa- Zaatakował mojego męża, gdy ten trzymał Rose na rękach! Kto tak robi? On wogóle nie myśli!
-Nie denerwuj się skrzatku- poprosił Zabini obejmują jej zaokrąglony brzuszek.
-Mam dość tej bezsensownej rozmowy –warknął Draco spojrzał na córeczkę w jego ramionach- Idziemy stąd?
-Tak!- pokiwała z uśmiechem główką- Na lody!
-Na lody- zaśmiał się i wziąwszy Hermionę za rękę wyprowadził z Nory.
-Niech idą- powiedział Ron masując sobie szczękę.
Ginny prychnęła.
-Jesteś idiotą Ronald- warknęła.
-Chodź skarbie- poprosił Blaise – Przyłączymy się do Smoka i Miony.
-Z przyjemnością- odparła i posławszy ostatnie wściekłe spojrzenie bratu, wyszła wraz z mężem.
-Jak się czujesz?- zapytał Draco poważnie patrząc na żonę siedzącą na tarasie.
- Nic mi nie jest- zapewniła wyciągając do niego rękę,  blondyn uśmiechnął się usiadł obok i pociągnął ją na swoje kolana- Nie martw się! Cieszę się, że Rose nic się nie stało! Nie podejrzewam że jej wycieczka do Nory z Diabłem i Ginny tak się skończy.
-Przez tych kretynów się zdenerwowałaś- warknął przytulając ją do siebie.
-Ale przynajmniej zamknęłam przeszłość- zaśmiała się- Już zapomniałam o Ronie i Harrym , zdałam sobie sprawę, że całe moje życie przed końcem szkoły to były jedynie mrzonki… chciałam żeby mnie lubili więc robiłam wszystko o co prosili. Nie widziałam, że mnie wykorzystują…
-Cieszę się , że ci dwaj bezmózgi znikną z twojej pamięci! – powiedział i uśmiechnął się łobuzersko- Teraz tylko ja ją będę zaprzątać! No i oczywiście Rose!
-I nasza następna córeczka lub synek, który pojawi się za siedem miesięcy- wyszeptała wpatrując się w niego z napięciem.
-Jesteś w ciąży?- zapytał zaskoczony.
-Tak- przytaknęła , po chwili pisnęła gdy Draco poderwał się z nią w ramionach.
-Będziemy mieli dziecko!- wykrzyknął zachwycony.
-Będziemy- potwierdziła ze śmiechem.
-Kocham cię Granger -wyszeptał z ustami przy jej ustach.
-Ja ciebie też Malfoy- odparła i pocałowała go delikatnie.
-Musimy powiedzieć Rose!- wykrzyknął podekscytowany Draco.
-Kochanie, przecież Rose nocuje u Gin i Diabła- przypomniała mu.
-No faktycznie- westchnął lecz zaraz znów na jego ustach pojawił się uśmiech- Więc skorzystamy z czasu gdy nasza córka jest u Diabła i uczcimy nasz mały skarb!
-To mi się podoba- wymruczała zarzucając mu ramiona na szyję.