sobota, 29 sierpnia 2015

Zemsta na Mistrzu Eliksirów- Cel? Pewna Gryfonka!

Beta: Kite Millie

Severus Snape zaklął pod nosem, gdy ruszył w stronę gabinetu dyrektora.
Miał nadzieję, że po wojnie będzie mógł żyć tak, jak zawsze chciał, czyli bez nikogo, gdzieś daleko, na odludziu.
Życie jednak udowodniło mu po raz kolejny, że jego pragnienia ma gdzieś.
Choć musiał przyznać, że niektóre zmiany mu pasowały.
Uśmiechnął się pod nosem, wypowiedział hasło i wszedł po spiralnych schodach do gabinetu Dumbledore'a.
 – Witaj Severusie. – Starzec uśmiechnął się zza biurka. – Co cię do mnie sprowadza o tak późnej porze?
 – Ochota na herbatkę – zakpił Mistrz Eliksirów i usiadł naprzeciwko mężczyzny.
 – Masz jakieś nowe wieści? – spoważniał, uważnie mu się przyglądając.
 – Dołohow został złapany – odparł od niechcenia nauczyciel. – Został jeszcze Lestrange.
 – Musisz uważać – ostrzegł Dumbledore, na co młodszy mężczyzna prychnął.
 – Wiem, co mam robić – warknął Snape, wstając. – Lestrange nie jest taki sprytny, jak sądzi. Za niedługo sam się pomyli w swoim działaniu i aurorzy go złapią.
 – Nadal jednak zachowaj ostrożność – odezwał się po chwili dyrektor. – Jestem pewny, że będzie chciał zemścić się za Twoją zdradę.
 – Nie podejdzie mnie – odparł Snape, wstając i stając przy oknie. – Nie jest dość sprytny.
 – Nie doceniasz go Severusie – powiedział mentor. – Zwłaszcza teraz, gdy nie tylko ty możesz być celem…
 – Nikt nie wie – warknął mężczyzna, odwracając się gwałtownie.
 – I miejmy nadzieję, że do wyłapania wszystkich Śmierciożerców nikt się nie dowie – odparł ten uspakajającym tonem. – Ale lepiej być ostrożnym.
 – Jeżeli się do niej zbliży… – zaczął groźnie Severus.
 – W Hogwarcie jest bezpieczna – mruknął dyrektor. – Lecz dobrze wiesz, że panna Granger wraz z…
 – Z przygłupami – dokończył za niego, nie bawiąc się w piękne słowa.
 – Wraz z Harrym i panem Weasleyem – skończył swą myśl dyrektor – nie zawsze przestrzegają regulaminu.
 – Należało wziąć temu kretynowi mapę i pelerynę – upomniał Snape.
 – To by ich nie powstrzymało – zaśmiał się dyrektor.
 – Więc należy tych dwóch głąbów wydalić ze szkoły – opowiedział Mistrz Eliksirów i wyszedł.
Ruszył do lochów, lecz po drodze usłyszał hałas w Sali Eliksirów.
Wyciągnął różdżkę i otworzył gwałtownie drzwi. Brązowowłosa dziewczyna pisnęła, odskakując od kociołka.
 – Co ty wyprawiasz do cholery? – wycedził przez zaciśnięte zęby.
 – Próbuje perfekcyjnie przyrządzić eliksir – odpowiedziała, patrząc na niego oskarżycielsko. – Musisz mnie tak straszyć?
 – Sprawia mi to przyjemność – uśmiechnął się wrednie, wchodząc i zamykając za sobą drzwi. – Musisz być kujonką właśnie dzisiaj?
 – Ja na co dzień nią jestem – odparła, wzruszając ramionami i podeszła do niego. – Co się stało? Znaleźli Dołohowa?
 – Tak – mruknął i przyciągnął ją do siebie.
 – Kto jeszcze został? – zapytała ze strachem.
 – Lestrange – odparł, opierając brodę o czubek jej głowy.
 – Coś przede mną ukrywasz, tak? – usłyszał ciche pytanie.
 – Może próbować się zemścić… – zaczął, ostrożnie dobierając słowa. – I to nie tylko na mnie…
 – Będę uważała – obiecała, patrząc mu w oczy.
 – Myślałem, co byłoby dla ciebie najlepsze…
 – Nie odejdę od ciebie, kretynie! – zawołała, domyślając się, co chce jej powiedzieć. – Jeżeli sądzisz, że się mnie pozbędziesz, to muszę ci uzmysłowić, że ci się to nie uda!
 – Czy ty nie rozumiesz…
 – Rozumiem – przerwała mu. – Jakbyś zapomniał, jestem panną – wiem – to – wszystko! Więc, tak! Wiem! Ale bezpieczniejsza, nie znaczy szczęśliwsza. Poza tym jestem przyjaciółką wybrańca! Mam wielu wrogów.
 – Zabiję tego idiotę – mruknął pod nosem Snape i pocałował ją namiętnie.
 – Severus… – zaczęła.
 – Zamilcz – warknął, sunąc dłońmi po jej ciele. – Właśnie próbuję zapomnieć, że lepiej byłoby ci bez mnie.
 – W tym ci pomogę – wyszeptała i przyciągnęła go bliżej siebie.

Snape obudził się, gdy poczuł, że Hermiona wstaje łóżka.
 – Gdzie idziesz do licha? – warknął.
 – Do dormitorium – zaśmiała się, nachylając nad nim i pocałowała czule. – Ginny chciała porozmawiać, więc nocuje dzisiaj u mnie.
 – Ją też trzeba wyrzucić – mruknął Snape pod nosem.
 – Co? – Hermiona zmarszczyła czoło.
 – Nie ważne – odparł z iście szatańskim uśmieszkiem. – Jutro piątek, więc cały weekend spędzisz w tym pokoju!
 – Zapamiętam, panie profesorze – wymruczała, pocałowała go namiętnie i wyszła.

Na drugi dzień Hermiona z uśmiechem podążała z Ginny do Wielkiej Sali na obiad.
 – Za dużo czasu spędzasz w lochach – powiedziała rudowłosa. – Ron i Harry zaczynają coś podejrzewać…
 – Nie zorientują się – odparła Hermiona lekceważąco. – Wymyślą wszystko, ale nie to, że…
 – Hermiona! – usłyszały.
Gdy się odwróciły, ujrzały Harry'ego i Rona biegnących w ich stronę.
 – Co się stało? – zapytała, marszcząc czoło.
 – Syriusz zjawi się w Zakazanym Lesie za chwilę – odparł podekscytowany Harry. – Idziesz z nami?
 – Czemu w Zakazanym? – zdziwiła się.
 – Nie pytaliśmy. – Ron przewrócił oczami.
 – Może chce o czymś porozmawiać bez świadków? – zastanawiał się na głos Harry. – Gin idziesz?
 – Muszę zgłosić się do McGonagall – westchnęła zawiedziona. – Pozdrówcie Syriusza.
 – Dobrze – Harry pocałował ją szybko i pociągnął Hermionę w stronę wyjścia. – Chodźmy już!
 – Nie wydaje wam się dziwne miejsce spotkania? – zapytała Hermiona, gdy szli w stronę lasu.
 – Znasz Łape – Ron wzruszył ramionami. – Zawsze był dziwny.
 – I to się nie zmieni – zaśmiał się Harry.
 – Gdzie będzie czekał? – Hermiona rozejrzała się po lesie i wstrząsnął nią dreszcz, gdy przypomniała sobie pierwszy rok.
 – Miał być tutaj – Harry wskazał przed siebie.
 – On nigdy się nie spóźnia – mruknęła Hermiona.
 – Chyba, że nie jest zaproszony na spotkanie – usłyszeli za sobą.
Hermiona przerażona ujrzała przed sobą Lestrange’a.
 – Czyży jeszcze cię nie wsadzili do Azkabanu? – zakpił Harry.
 – Potter, Potter – zaśmiał się Śmierciożerca. – Przed śmiercią mógłbyś być milszy.
 – Przed twoją? – zapytał Ron.
 – Weasley, czyżbyś wydoroślał? Zawsze za Potterem, teraz też chcesz mu dorównać? – szydził. – A panna Granger? Winna tego spotkania?
Hermiona zacisnęła palce na różdżce.
 – Czego od niej chcesz? – zawołał Ron.
 – Od niej? – prychnął Rudolf – Niczego głupcze! Oprócz jednej rzeczy… jest przynętą.
 – O czym ty mówisz? – zdziwił się Harry.
 – Zaraz się dowiesz – warknął, celując w nich różdżką. – Albo nie, zależy kogo zabiję pierwszego.
 – Drętwota! – krzyknęła Hermiona, niestety mężczyzna bez problemu odbił zaklęcie.
 – Myślisz, że mnie pokonasz szlamo?
 – Ascendio – wykrzyknął Harry.
 Lecz i tym razem zaklęcie zostało odbite.
Cała trójka zaczęła atakować.
 – Nie pokonacie mnie – zaśmiał się. – Jesteście nic nie wartymi dzieciakami! Drętwota!
Hermiona pisnęła, gdy jej przyjaciele padli bez ruchu na zmienię.
 – Czego od nas chcesz! – krzyknęła. – Voldemort nie żyje!
 – Zemsty Granger – odparł. – Jesteś ważna dla Snape’a! Teraz on poczuje, co to znaczy stracić wszystko! Expeliarmus!
Różdżka Hermiony wypadła jej z ręki. Przestraszona zaczęła cofać się do tyłu.
 – Nie uciekniesz – wysyczał przez zaciśnięte zęby. – Sectumsempra!
Hermiona krzyknęła z bólu, opadając na kolana.
 – Crucio! – usłyszała tak kochany głos.
Ból minął, lecz nie miała siły się ruszyć. Słyszała krzyk Rudolfa.
 – Czyżbyś przyszedł ratować swoją szlamę? – usłyszała cichy głos Śmierciożercy.
 – Zabiję cię – powiedział wściekłym głosem Snape.
 – Nie wątpię – zarechotał Lestrange. – Ale przed tym ona jeszcze pocierpi. – Crucio!
Hermiona pisnęła, gdy poczuła ból, padła na trawę, próbują złapać oddech.
 – Avada Kedavra! – ostatnie słowa, które usłyszała Hermiona przed utratą przytomności.

Severus Snape nigdy nie był uosobieniem miłego i uśmiechniętego człowieka. Lecz gdy szedł przez korytarz, uczniowie byli przerażeni.
Nigdy wcześniej nie był tak wściekły. Odsuwali się na bezpieczną odległość.
Nie uciekali tylko i wyłącznie dzięki towarzyszącemu mu dyrektorowi i profesor transmutacji, za którymi szli Ron i Harry.
Cała piątka weszła do Skrzydła Szpitalnego.
 – Gdzie jest Granger? – warknął Snape
 – Powiedziała, że jak ma odpoczywać to tylko u siebie – powiedziała ze złością madame Pomfrey. – Tej dziewczynie nie można było nic powiedzieć! Po prostu wyszła!
 – Chodźmy do niej – odezwał się Harry do Rona i oboje ruszyli do wyjścia.
Dumbledore, McGonagall i Snape szli za nimi.
Mistrz Eliksirów był wściekły.
Jak ta gówniara mogła sobie pójść?! Kazał jej leżeć!
 – Nie ma jej – wykrzyknął zaskoczony Harry, wchodząc do dormitorium Hermiony.
 – Jak nie ma? – zapytała Minerwa, rozglądając się po pokoju. – Przecież miała być u siebie!
Snape zmarszczył czoło, po czym odwrócił się gwałtownie i zniknął w przejściu.
 – On wie, gdzie jest Hermiona! – stwierdził Ron i wszyscy ruszyli zanim.
Snape wszedł do swoich komnat i zabezpieczył je zaklęciami.
Hermiona spała zwinięta w kłębek na łóżku Mistrza Eliksirów, przytulając do piersi jego poduszkę.
 – Wariatka – mruknął, podchodząc do niej cicho.
Usiadł na skraju łóżka i pogładził ją po policzku.
 – Wstawaj – powiedział głośno tonem nie znoszącym sprzeciwu.
 – Severusie – wyszeptała zaspana i wyciągnęła w jego stronę rękę, nie otwierając oczu.
 – Wszyscy cię szukają – dopowiedział, wzdychając i położył się obok niej.
Hermiona wtuliła się w niego mocno.
 – Niech szukają – odpowiedziała i spojrzała na niego poważnie. – Nic ci nie jest, prawda?
 – Już ci to mówiłem – warknął.
 – Raz nie wystarczy – prychnęła, po czym pocałowała go czule. – Złapali już wszystkich?
 – Tak – przytaknął, przymykając oczy.
 – Więc… – zaczęła z lekkim uśmiechem.
 – Co ci chodzi po tej rozczochranej głowie? – zapytał, marszcząc czoło.
 – Nikt nam już nie zagraża – wyszeptała i pogładziła go po policzku.
 – I? – uśmiechnął się krzywo.
 – Czas wszystkim o nas powiedzieć – odparła poważnie.
 – Jeżeli twoi tak zwani przyjaciele mają coś takiego, jak szare komórki – mruknął. – To już się domyślili.
 – Jak? – zdziwiła się.
 – Byli w skrzydle szpitalnym, gdy nie znaleźli cię w dormitorium, szli za mną – prychnął.
 – Więc stoją teraz pod drzwiami? – wykrzyknęła.
 – Nikt nie złamie moich zabezpieczeń – odparł z dumą Sewerus.
 – Ja złamałam – przypomniała.
 – Bo ci na to pozwoliłem – odparł i przyciągnął ją do siebie. – Niech jeszcze tam głąby postoją.
 – Severusie! – zawołała oburzona.
 – Nie krzycz, Granger – warknął. – Przez tych idiotów o mało nie zginęłaś! Ciesz się, że ich nie zabiłem!
 – Cieszę się – wyszeptała i wtuliła się w niego. Westchnęła, czując, jak bardzo jest spięty. – Nic mi nie jest.
 – Ale mogło być – odpowiedział i gwałtownie wstał.
 – Teraz będziesz krzyczał? – zapytała, siadając. – Wiem, że głupio zrobiłam, ale chcieliśmy tylko spotkać się z Syriuszem…
 – Gdybym nie zjawił się w ostatniej chwili, już byś nie żyła! – wykrzyknął.
Hermiona szybko wstała i przytuliła się do niego mocno.
 – Nic mi nie jest – wszeptała mu do ucha. – Severusie będziesz musiał mnie znosić przez resztę życia.
 – Zamienie je w koszmar – powiedział i pocałował ją namiętnie.
 – Hermiono! – usłyszeli krzyki i walenie do drzwi.
 – Zabiję ich – warknął.
 – Po prostu ich wpuść – zaśmiała się, wstając. – Im szybciej dowiedzą o nas, tym szybciej…
 – Ich stąd wyrzucę – dokończył za nią, wychodząc z sypialni.
Hermiona przewróciła oczami i odetchnęła głęboko.
 – Nadszedł czas – mruknęła i weszła do salonu, gdzie już wszyscy na nią czekali.
 – Czemu tutaj jesteś?! – wykrzyknął Ron.
 – Powinnaś odpoczywać w skrzydle szpitalnym! – dodał Harry.
 – Wolałam tutaj – odparła, zagryzając wargę. – Muszę wam coś powiedzieć…
 – Jeżeli to, że jesteś z… – zaczął Ron i odchrząknął. – Z profesorem.
 – Tak z profesorem – przytaknął Harry, uciekając od niej wzrokiem.
 – Nie! Hermiono powiedz, że się mylimy!
 – No właśnie! Może spotykasz się z Malfoyem?
 – Albo z innym ślizgonem? – zapytał z nadzieją Ron.
 – A może z nikim? – dodał Harry.
 – Wiedzieliście, że jestem z Severusem? – Hermiona patrzyła na nich zdumiona, zresztą nie tylko ona.
Profesor McGonagall i Dumbledore wymienili spojrzenia pełne niedowierzania.
 – Moglibyście chociaż ukryć to zdziwienie – oburzył się Harry.
 – Nieraz coś zauważymy – odparł dumnie Ron.
 – Widzieliście nas – domyśliła się Hermiona.
 – Przez całą noc dochodziliśmy do siebie – mruknął Harry.
 – Chciałem wydłubać sobie oczy – westchnął Ron.
 – Pomóc? – odezwał się Snape z krzywym uśmieszkiem.
 – Severusie, zachowuj się – zganiła go McGonagall.
 – Jakbyś zauważyła, Hermiona nie miała nic przeciwko – prychnął.
 – Ja.. – Hermiona spojrzała na niego z naganą. – Pożałujesz Snape!
 – To tak na poważnie? – zapytał Harry.
 – Na poważnie pożałuje – przytaknęła Hermiona i uśmiechnęła się. – A jeżeli chodzi ci o nasz związek, to tak! To poważne!
 – Jak bardzo? – Ron wyglądał na przerażonego. – Tak do końca szkoły?
 – Tak do końca życia – poprawiła go, podeszła do Severusa i pogłaskała go po ramieniu. – Wychodzę za tego pana!
 – Trzeba było te oczy wydłubać – wystękał Ron.
 – Wspieramy cię – wytłumaczył Harry. – Ale musimy to przetrawić.
 – Nikogo wasze zdanie nie interesuje – odpowiedział Snape, wskazując drzwi. – A teraz wszyscy won!
Hermiona spojrzała na niego, gdy zostali sami.
 – Czego chcesz Granger?! – usiadł w fotelu i przywołał szklaneczkę ognistej.
 – Coś uzgodnić – uśmiechnęła się promiennie i usiadła mu na kolanach. – Z racji, że się pobieramy, ponieważ nie możesz beze mnie żyć…
 – Wmawiaj sobie…
 – I nie możesz beze mnie spać..
 – Piłaś coś?
 – I nie wyobrażasz sobie wieczorów bez naszych rozmów…
 – Ktoś cię przeklął?
 – I dlatego, że to wszystko, co mówię, jest prawdą, a ty zaprzeczasz tylko i wyłącznie dlatego, że nie chcesz stracić opinii wrednego nietoperza…
 – Zawsze nim będę! – wtrącił z dumą.
 – Nie wątpię – zaśmiała się i pocałowała go czule. – A wracając do meritum, pobieramy się jak najszybciej!
 – Czemu? – zmarszczył czoło.
 – Bo cię znam – odparła, wstając. – Jeżeli dam ci zbyt dużo czasu na myślenie, zaczniesz wymyślać jakieś durne przeszkody dla naszego związku!
Snape spojrzał na nią spod łba.
 – Nie przyzwyczajaj się do podejmowania decyzji – warknął.
 – Oczywiście, kochanie – obiecała ze słodkim uśmieszkiem.
Oboje wiedzieli, że dziewczyna nie podporządkuje się…

Rok później
 – Nie będę mieszkać poza Hogwartem! – powiedział stanowczo Snape.
 – Twój dworek po dziadkach jest wspaniały – odparła Hermiona. – Chciałabym tam stworzyć nam…
 – Nie! – przerwał jej.
 – Zobaczymy! – pocałowała go namiętnie.

Półtora roku później
 – Że niby co?! – krzyknął, zatrzaskując drzwi dworku.
 – Czego nie zrozumiałeś?! – prychnęła, siadając w fotelu.
 – Co miało oznaczać zdanie „Będzie nas trójka Snape”? – wysyczał przez zaciśnięte zęby.
 – To, co miało znaczyć. – Uśmiechnęła się. – Będzie nas trójka.
 – Nie zgadzam się!
 – Nie masz nic do gadania – przypomniała. – Już po fakcie!
 – Nie zgadzałem się na dzieci!
 – Ale one będą – odparła i podeszła do niego. – Tak naprawdę się cieszysz…
 – Nie przeczę – warknął, przyciągając ją do siebie. – Ale następnym razem ja decyduje!
 – Oczywiście – przytaknęła.

Dziewięć miesięcy później
 – Oszalałaś?! – wykrzyknął Snape, opadając na krzesło w Sali szpitalnej.
 – Co takiego zrobiłam? – zapytała cicho, nie odrywając oczu od kołyski.
 – Zamiast jednego syna, mam jeszcze córkę, Granger – powiedział tonem, którym tłumaczył coś nieogarniętym uczniom.
 – Nie dziękuj – zaśmiała się delikatnie, by nie przestraszyć dzieci. Po czym skierowała na niego wzrok. – To cudownie, prawda?
 – Zabiję Weasley – warknął, by ukryć czułość, która zagościła na jego twarzy, gdy ujrzał swych potomków.
 – Ginny ostrzegła, że zaklęcie nie zawsze przekazuje odpowiednie wiadomości na temat dziecka – ofuknęła go, gładząc po policzku. – A ty nie chciałeś, żebym szła do mugolskiego lekarza, więc…
 – Więc postanowiłaś sobie urodzić dwójkę dzieci za jednym razem – dokończył za nią i wstał, gdy usłyszał kwilenie z kołyski.
Podszedł do niej i pogłaskał po główce córeczkę.
 – Wybieram imiona – zapowiedział.
 – Oczywiście, kochanie – przytaknęła Hermiona sennym głosem.
Snape spojrzał na nią i uśmiechnął się lekko, gdy zobaczył, że zasnęła.
 – W życiu nie pozwoli mi wybrać wam imion – powiedział cicho do małych istot. – Wasza matka, jest... – znów skierował wzrok na żonę – wspaniała – dokończył cicho.


Wybaczcie, że dawno mnie nie było, ale wakacje sprawiają, że rzadko korzystam z komputera ;) ale wróciłam :D
Dziękuję za ponad milion wyświetleń ;)