środa, 23 maja 2018

Nie jesteś sama


Hermiona zamknęła drzwi za przyjaciółkami i oparła się o nie oddychając głęboko.
Była im wdzięczna, że chciały dzielić z nią jej szczęście, ale to jutro, dziś chciała być sama.
Właśnie tu… w domu rodziców.
Zaczęła powoli krok po kroku chodzić po domu, co chwilę zatrzymywała się i dotykała jakiejś figurki, książki, ramki czy po prostu ściany i z uśmiechem wspominała czas spędzony z rodzicami.
Nie chciała myśleć o złych chwilach, nie chciała wracać do momentu gdy dowiedziała się o ich śmierci, nie chciała znów słyszeć własnego rozdzierającego krzyku, gdy powiedziano jej, że zostali zamordowani, nie chciała czuć znów tego bólu i wściekłości na niesprawiedliwość, chciała znów być z nimi w kuchni i przy gorącej czekoladzie opowiadać o świecie magii, o przyjaciołach i o jej planach. Ze łzami w oczach wracała do momentu w którym przybył do ich domu profesor Dumbledore i powiedział im, że jest czarownicą, pamiętała jak rodzice spojrzeli na nią z mieszaniną dumy i obawy i słowa taty Wiedzieliśmy, że jest wyjątkowa, nasz Hermionka jest wyjątkowa!
Zawsze ją wspierali, zawsze byli, a gdy ich zabrakło… Usiadła na schodach i schowała twarz w dłoniach. Tęskniła za nimi. Jutro jest dzień w którym powinni być obok niej, ojciec powinien prowadzić ją do ołtarza, a mama pomagać w wyborze sukni….
Nagle z rozmyśleń wyrwało ją pukanie do drzwi.
Zaskoczona, na progu ujrzała Harrego i Rona.
-Wiemy, że dziewczyny poszły, więc skorzystaliśmy z okazji i przyszliśmy porozmawiać- odezwał się Wybraniec z nieśmiałym uśmiechem.
-No i nie chcieliśmy żebyś była sama- dodał Ron.
-Chcecie gorącej czekolady?- zapytała cicho i z uśmiechem ruszyła do kuchni.
Właśnie do niej dotarło, że choć uwielbiała Ginny i Lunę, to właśnie ta dwójka jest dla niej jak rodzina, oni są jej rodziną.
-O czym chcieliście porozmawiać?- zapytała gdy siedzieli w kuchni przy stole z parującymi kubkami w dłoniach.
-Chcemy Twojego szczęścia- powiedział Ron i wymienili z Harrym szybkie spojrzenia- Więc choć nie lubimy…
-Twojego wybranka- dokończył szybko Harry i wzruszył ramionami- Chcemy cię wspierać, chcemy żebyś wiedziała, że gdyby cię zranił, to się z nim rozprawimy.
-Ma ci włos z głowy nie spaść!- zaznaczył porywczo Ron.
-I mu to powiedzieliśmy- przyznał Wybraniec poprawiając okulary.
-W myślach?- zażartowała Hermiona, a widząc ich poważne miny otworzyła szeroko oczy- Rozmawialiście z nim? Z własnej, nieprzymuszonej woli?
-Dla ciebie wszystko- mruknął rudzielec i wstał- I dlatego mamy ci coś do zakomunikowania…
-Chcieliśmy zapytać…
-Nie- zaprzeczył Ron- Nie wyobrażamy sobie innej opcji, więc jej nie pytamy Harry!
-Ale musimy chociaż dać jej szansę na…
-O czym mówicie?- Hermiona patrzyła to na jednego, to na drugiego- Powiecie wreszcie?
-Wiemy, że mój ojciec zaproponował, że poprowadzi cię do ołtarza- powiedział Ron.
-Tak, to bardzo miło z jego strony- odparła z lekkim uśmiechem.
-Powiedziałem mu, że to nieaktualne- rudzielec wyglądał na zadowolonego.
-Ale jak to?- Hermiona usiadła prosto- Dlaczego?
-Ponieważ, to nie on cię będzie prowadził, tylko my- odparli zgodnie.
-Jesteś dla nas jak siostra- Harry także wstał- I to my cię odprowadzimy, żeby każdy wiedział, że nie jesteś sama! Że masz nas!
-Na zawsze- dodał Ron.
-Chłopaki…- nie mogła wydobyć głosu. Otarła łzy które zaczęły płynąc po policzkach- Kocham was- wychlipała i padła w ich objęcia.

I nadszedł ten dzień, od rana nie mogła znaleźć sobie miejsca, nie mogła się doczekać by wreszcie zostać żoną tego odpowiedniego mężczyzny.
Gdy przypomniała sobie ich początki, to nie mogła uwierzyć, że są razem, ale doskonale pamiętała jak właśnie on Severus Snape się jej oświadczył.
-Ginny promienieje w ciąży- westchnęła gdy siedzieli w salonie.
-Mhy- mruknął tylko nie odrywając oczu od czytanej książki.
-Zawsze chciała mieć dużą rodzinę- powiedziała- Dzieci, które…
-Ona czy ty?- przerwał jej zirytowanym tonem.
-Ja….- mruknęła wpatrując się w ogień.
-Kiedyś się przekonasz- wzruszył ramionami, nadal na nią nie patrząc.
-Kiedy?- zapytała z nadzieją.
Mistrz Eliksirów odłożył książkę na bok i spojrzał na nią poważnie.
-O co ci chodzi Granger?.
-O nic- westchnęła.
-Chcesz mieć dzieci- odezwał się po chwili, siadając wygodnie i zakładając ramiona na piersi- I chcesz mieć rodzinę.
-Tak- przyznała, unikając jego wzroku, wiedziała, że wstał, że podchodzi, gdy chwycił ją za ręce i zmusił do wstania, przymknęła oczy.
-Spójrz na mnie kretynko- rozkazał rozbawiony.
-Musisz mnie obrażać?- oburzyła się.
-Jeżeli zachowujesz się nierozsądnie to tak- przyznał i pocałował ją namiętnie, na co odpowiedziała z ochotą- Słuchaj mnie uważnie! Będziesz matką,a ja idąc tym tokiem rozumowania będę ojcem,
-Chcesz mieć ze mną dziecko- powiedziała zachwycona.
-Chcę żebyś za mnie wyszła- dodał i uśmiechnął się krzywo na widok jej zdumienia.
-Naprawdę?
-Granger, czy właśnie w tej chwili musisz upodabniać się do tych kretynów i zadawać głupie pytania, gdy ja…- przerwała mu pocałunkiem.
-Wyjdę za ciebie choćby jutro- odezwała się gdy tylko złapała oddech-Kocham cię Severusie.
-Pięć punktów Granger- mruknął gładząc ją po policzku- Dla Slytherinu- dodał.

-Hermiono wyglądasz wspaniale!- zawołała Pani Weasley wchodząc do dawnej sypialni Ginny, gdzie trwały przygotowania panny młodej.
-Dziękuję- była gryfonka spojrzała w lustro i z niedowierzaniem przyglądała się sobie w pięknej białej sukni- Wszystko już gotowe?- zapytała z niepokojem.
-Severus warczy na wszystkich i karze zaczynać- zaśmiała się rudowłosa.
-W takim razie posłuchajmy go… ten jeden ostatni raz- zdecydowała Hermiona.
Ogród przed Norą wyglądał pięknie, nad głowami zawisły girlandy świateł i kwiatów, między krzesłami leżał biały dywan, obok paliły się świece, Hermiona z uśmiechem wzięła przyjaciół pod ręce i ruszyła do mężczyzny bez którego nie wyobrażała sobie życia.
Przypomniała sobie własną odpowiedź, na pytanie Ginny skąd wie, że Severus Snape jest odpowiednim kandydatem.
-Skąd?- zamyśliła się- Gdy zamykam oczy i wyobrażam sobie szczęście to z jakiś powodów zawsze widzę właśnie jego.
Prosta odpowiedź, a zawierała tak wiele…
Kocham go,
Jest moim oparciem,
Dba o mnie, nawet gdy warczy,
Przy nim czuję się bezpieczna,
Chcę z nim być do końca,
Nie wyobrażam sobie życia bez tego gbura…

Gdy stanęli przed ołtarzem, Snape odwrócił się w jej stronę i wyciągnął rękę, którą bez chwili wahania przyjęła.
-Kto oddaje tę kobietę, temu mężczyźnie?- zapytał Albus Dumbledore.
-My- odpowiedzieli dumnie Harry i Ron i nagle za nimi powstało zamieszanie.
Hermiona zaskoczona ujrzała jak prawie wszyscy goście wstają….
Państwo Weasley, Fred, George, Luna, Nevill, Ginny z Draconem, profesor McGonagall, Syriusz, Remus z Tonks oraz reszta Zakonu.
I wtedy usłyszała coś co spowodowało, że łzy nie chciały przestać płynąć.
-My- odezwali się wszyscy głośno i wyraźnie.
-Myślałaś, że nie masz nikogo?- wyszeptał jej do ucha Severus z przekąsem-Wszyscy skoczyli by za tobą w ogień.
-Wszyscy jesteśmy Twoją rodziną Hermiono- dodał Albus i odchrząknął – Zaczynajmy więc….
Czy pamiętała coś z ceremonii? Tak…. Oczy, czarne jak otchłań w której za każdym razem się zanurzała. Wiecie jakie to uczucie, gdy wszystko czego się pragnie, znajduje się na wyciągnięcie ręki?
Hermiona właśnie to czuła, gdy Severus Snape pewnym głosem powtarzał słowa przysięgi.
- To na zawsze Granger- uśmiechnęła się słysząc te słowa, gdy wkładał na jej palec obrączkę.
-Snape kochanie- poprawiła go i nie czekając na pozwolenie pocałowała go pierwszy raz jako żona.
I gdyby mogła, to ujrzałaby obok dwie postacie, które objęte przyglądały się jak ich mała córeczka, rozpoczyna nowe życie.
-Ona jest wspaniała Jean- odezwał się mężczyzna.
-I będzie szczęśliwa- dodała kobieta- Z tym mężczyzną i naszymi wnukami, George.
-Dwie wnuczki i wnuk- uśmiechnął się- Czeka ich dużo radości przy tych rozrabiakach.
-Ale o tym przekonają się za niedługo- wyszeptała Jean i posłała jeszcze jedno spojrzenie pełne miłości w stronę Hermiony, po czym oboje zniknęli by czuwać nad córką.



Wiem, że dawno mnie nie było, ale brak weny robi swoje...
Napisałam tą miniaturkę przed chwilą i mam nadzieję, że się podobała :)