Piękna i Snape
Beta: Kite Millie
Dziewczyna bezszelestnie weszła przez okno, a gdy odwróciła się,
pisnęła ze strachu.
– Musicie mnie tak straszyć? –
zapytała z pretensją, by zaraz machnąć ręką. – A z resztą… jakby co mnie tu nie
było!
– Kim jesteś? – zapytał groźnie
Snape, wyciągając różdżkę.
– Nie mierz do mnie tym
patykiem, bo jak ja… – Zaczęła klepać się po pośladkach, następnie po nogach. –
Znowu ją zgubiłam!
– Panienka wróciła! –
wykrzyknęła radośnie Dori, pojawiając się obok niej.
– Cicho Dori – poprosiła Bella.
– Gdzie tata?
– W gabinecie rozmawia z
profesorem Dumbledore'em i prosi, by profesor Snape do nich dołączył.
– Świetnie – mruknął Mistrz
Eliksirów i wyszedł.
– Czego panienka szuka? –
zapytała skrzatka.
– Eeee…
– Znów panienka zgubiła różdżkę?
– Nie! – zaprzeczyła gwałtownie
Bella. – Ja jej nie zgubiłam!
– Więc gdzie jest? – zapytała
Ginny.
– W bezpiecznym miejscu, którego
nie pamiętam. – Dziewczyna westchnęła. – Teraz muszę przeszukać pół
posiadłości.
– Zgubiłaś różdżkę? – zawołała
zaniepokojona Hermiona.
– Ech nic nowego. – Dziewczyna
machnęła lekceważąco ręką. – A tak właściwie to jestem Bella, a wy co tu
robicie?
– Trwa właśnie spotkanie… –
zaczął Ron.
– Ronald nie wiadomo, czy możemy
jej ufać – ofuknęła go Hermiona.
– Nie chcecie, to nie mówcie. –
Wzruszyła ramionami i skierowała się do drzwi. – Jakby co to idę posprzątać w
pokoju.
– A tak naprawdę? – zapytała
skrzatka, kręcąc z dezaprobatą głową.
Dziewczyna westchnęła.
– Oj no idę… gdzieś –
odpowiedziała i już miała zamiar wyjść, gdy do pokoju wrócił Snape w
towarzystwie Dumbledore'a i Grindenwalda.
– Severusie, jak ustaliliśmy,
bierzesz skarb do siebie i pilnujesz jak najcenniejszego… – zaczął Grindenwald
poważnie.
– Skarb? – powtórzyła Bella,
marszcząc czoło. – Ale to miano w tej rodzinie oznacza… Tato! Ja się nie
zgadzam!
– Nie masz nic do powiedzenia
głupia dziewczyno – warknął Snape. – Geraldzie daj mi ten skarb i miejmy to za
sobą.
Grindenwald chciał już coś powiedzieć, lecz przerwała mu Bella:
– Zaraz pan nie będzie już tak
chętnie chciał zabrać tego skarbu!
– Niby czemu? – zapytał
zaciekawiony Ron.
– A temu, że to ja jestem
skarbem Grindenwalda! – odpowiedziała i
założyła ramiona na pierś. – I na pewno nie pójdę nigdzie z tym wrednym…
– Bello!
– Oj no dobrze z tym jakże miłym
panem – zakpiła, przewracając oczami.
– Nie będę z tobą o tym
dyskutował! – warknął.
– Zmienię jego życie w piekło! –
ostrzegła.
– Ono już jest piekłem, więc
powodzenia – prychnął Snape.
– Ja z nim nie pójdę! –
krzyknęła i zalała się łzami.
W tym momencie do pokoju wpadli Nick i Kevin.
– Co się stało?! – zapytał Nick,
przytulając siostrę.
– Tata mnie wysyła daleko od was
– załkała.
– To dla twojego dobra –
pocieszył ją Kevin.
– Ale ja nie chcę. – Spojrzała
na nich załzawionymi oczami.
– Ojcze może można ją ukryć
gdzieś bliżej – zaczął Nick.
– Właśnie – poparł go Kevin. – A
właściwie ten dwór ma tyle zaklęć ochronnych, że nic jej nie grozi!
– Przekabaciła was – prychnął
Snape.
– Ojcze – Nick spojrzał na
Grindenwalda.
– Nie! – warknął ostro. – Bello
nie zachowuj się jak dziecko, to na mnie nie działa!
– Działa! – krzyknęła pewnie
dziewczyna.
– Możliwe, ale tym razem nie
mogę pozwolić ci tu zostać – odpowiedział stanowczo.
– To jest niesprawiedliwe! –
wrzasnęła, a wszyscy spojrzeli na nią zdumieni.
Przed chwilą siedziała zalana łzami, a teraz patrzyła ze złością na
braci i ojca.
– Jeżeli dowiem się, że moja
siostrzyczka była źle traktowana, pożałujesz – Nick zwrócił się poważnie do
Snape’a, który tylko prychnął.
– Jeżeli mnie będzie wkurzać,
przełożę ją przez kolano i dostanie w tyłek – powiedział.
– Twoje marzenie, co? – zapytała
Bella z kpiącym uśmieszkiem.
– Severusie moja córka jest…
oryginalnym przypadkiem – powiedział Grindenwald.
– Chyba beznadziejnym – mruknął
Snape.
– Beznadziejny to ty masz na
drugie imię – prychnęła i wyszła z salonu.
– Powodzenia – zadrwił Nick i
wyszedł wraz z Kevinem za siostrą.
– Mam być niańką? – warknął
Snape.
– Masz chronić moją córkę –
odparł Grindenwald. – Ona jest najważniejsza!
– Voldemort może użyć jej jako
przynęty – wyjaśnił Dumbledore.
– To każcie gówniarze siedzieć w
domu – prychnął Snape.
– Moja córka nie zna słowa
siedzieć spokojnie – mruknął Grindenwald. – Jest podobna do swojej matki, tak
samo porywcza i irytująca!
– Czym sobie zasłużyłem, żeby
dostać posadę niańki? – zadrwił Snape.
– Parę rzeczy by się znalazło –
powiedział Harry jadowitym tonem.
– Zamilcz Potter albo sam cię
uciszę – ostrzegł Mistrz Eliksirów, patrząc na wybrańca jak na robaka.
– Tato zmieniłeś zdanie? –
usłyszeli głos Belli.
– Nie!
– To nie! – krzyknęła i weszła
do pokoju, ciągnąc za sobą wielki kufer.
– Nie umiesz lewitować
przedmiotów idiotko? – syknął Snape.
– Umiem idioto – odparowała,
haratając bagażem po podłodze. – Ale robię to specjalnie! I ja mam z takim
niedomyślnym dupkiem mieszkać? Mogłam trafić gorzej?
– Raczej nie – odpowiedziała
nieśmiało Hermiona.
– Widać, że wszyscy tu cię lubią
– zaśmiała się Bella.
– Wręcz uwielbiają – zadrwił
Snape. – Granger gada takie głupoty z zazdrości. Sama by chciała być na twoim
miejscu, ale niestety nie jest w moim typie!
Hermiona na jego słowa zarumieniła się z oburzenia.
– Chciałby pan! – powiedział
Ron.
– Żeby udławić się jej szopą?
Oszalałeś Weasley? – warknął, chwycił Belle za rękę i teleportował do swoich
komnat.
– No jakby inaczej! – prychnęła,
rozglądając się naokoło. – Lochy! Nie mogłeś mieszkać gdzieś… no nie wiem…
gdzie są okna?
– Jakby to powiedzieć…. Nie –
odparł, naśladując jej ton. – Twój pokój jest po lewej. Najlepiej siedź w nim i
z niego nie wychodź!
– Marzenia ściętej głowy –
prychnęła, ciągnąc kufer do sypialni.
Snape ze wściekłą miną wyciągnął różdżkę i przelewitował jej bagaż.
– Właśnie zniszczyłeś moje
wielkie wyjście! – oburzyła się.
– Załamię się – prychnął.
– Już ja o to zadbam – mruknęła,
zamykając za sobą drzwi.
Bella westchnęła, wychodząc z pokoju i widząc zamknięte drzwi na
korytarz. Od zamieszkania ze Snape’em minął tydzień. Każdego ranka on wychodził
na zajęcia, zamykając ją w swoich komnatach. Dostała całkowity zakaz
wychodzenia bez niego… Oczywiście się do tego stosowała! No... od czasu do
czasu. Przez większość dnia spacerowała po błoniach, poznawała Zakazany Las i
rozmawiała z Dumbledore'em, chcąc poznać swojego współlokatora.
– Czy ma pan instrukcję? –
zapytała dyrektora w pierwszy dzień.
– Instrukcję? – zaśmiał się. – A
do czegoż to potrzebujesz instrukcji?
– Nie do czego, ale do kogo –
sprostowała. – Do tego nietoperza ubranego na czarno!
– Severus jest trudną osobą –
przyznał Dumbledore. – I na pewno taka instrukcja przydałabym się wielu w tym
mnie, lecz niestety nie istnieje.
– To ja ją wymyślę – obiecała, wychodząc.
– Nie wątpię – mruknął
Dumbledore z marzycielską miną.
Bella miała dość takiego traktowania! Przez miesiąc widywała tylko Snape’a
i Hermionę, która przychodziła do niej, by nie czuła się samotna. Inni w tym
jej własny ojciec porozumiewali się z nią listownie! No jak tak można?! O nie!
Tak to nie będzie!
Rzuciła różdżkę na łóżko a, gdy usłyszała trzaśnięcie drzwi,
uśmiechnęła się chytrze i przez uchylone drzwi obserwowała Mistrza Eliksirów.
Gdy usiadł na fotelu i wziął do ręki książkę, wyszła z sypialni i z
beznamiętnym wyrazem twarzy (podejrzanym u osoby siedzącej i niczego się nie
spodziewającej) podeszła do niego.
– Coś muszę zrobić – oznajmiła.
– Czego ty znowu chcesz? –
Przewrócił oczami.
– Zrobić coś ważnego – mruknęła,
pochylając się nad nim.
– Co robisz? – warknął
zirytowany.
– Chrzczę cię na Severusa
Wrednego Snape’a – powiedziała poważnie, po czym pokazała mu język i wróciła do
swojego pokoju, trzaskając drzwiami.
Gdy tylko znalazła się w sypialni, wybuchnęła śmiechem. Wiedziała, że
to przez niego nikt jej nie odwiedza, choć nie napisali jej tego wprost.
Uważali że to niebezpieczne, ponieważ Severus Wredny Snape im tak powiedział.
– Grindenwald! – usłyszała
„urocze” wołanie Snape’a.
Ignorując go, położyła się na
łóżku i zaczęła nucić.
Nagle drzwi się otworzyły i stanął w nich wściekły Mistrz Eliksirów.
– Czy ty jesteś normalna?! –
wykrzyknął.
– Nie stwierdzono tego –
zakpiła.
Snape podszedł do niej i siłą zmusił, by wstała.
– To boli! – krzyknęła.
– Posłuchaj mnie Izabell! –
wysyczał, zbliżając swoją twarz do jej. – Zacznij się zachowywać jak dorosła!
Jest wojna idiotko!
– Nie mogę! – wykrzyknęła,
odsuwając się i oplatając się ramionami. – Nie mogę!
– Dlaczego?!
– Bo obiecałam! – powiedziała
cicho.
– Komu do cholery obiecałaś?! –
zdenerwował się Snape.
– Mamie – wyszeptała, a łzy
zaczęły płynąć jej po policzkach.
– Twoja matka zginęła pięć lat
temu – warknął, marszcząc czoło.
– Nie zginęła! – krzyknęła. – To
Voldemort ją zabił!
– Bella…
– Ona wiedziała, że prędzej czy
później ten potwór ją znajdzie – mówiła, nie zważając na Mistrza Eliksirów.
– Tata zabronił jej się ruszać z domu,
ale ona nigdy nie mogła patrzyć na cierpienie innych… W tę noc zawołała mnie do
siebie i powiedziała, że musi wyjść pomóc jednej z przyjaciółek, której męża
złapali Śmierciożercy… Błagałam, żeby nie szła, miałam przeczucie, ale ona nie
słuchała…
– Kochanie, nic mi nie będzie –
powiedziała z uśmiechem.
– Ale mamo…
– Skarbie obiecaj mi coś –
wyszeptała, przytulając mnie mocno.
– Co?
– Nigdy się nie zmieniaj –
odezwała się po chwili. – Niech twój tata i bracia mają w tobie promyczek w te
pochmurne dni. Nie daj się stłamsić, nie zmieniaj się dla nikogo. Bądź sobą
niezależnie od okoliczności!
– Mamo, przecież ty wrócisz…
– Oczywiście skarbie –
zapewniła. – Po prostu obiecaj, że się nie dasz zmienić, że będziesz zawsze
pogodną i optymistyczną dziewczyną!
– Obiecuję!
Snape stał wyprostowany i wpatrywał się w nią bez słowa, po czym
podszedł i spojrzał jej w oczy.
– Masz zakaz pakowania się w
kłopoty – warknął. – Inaczej twoja rodzina znowu będzie miała zakaz odwiedzin!
– Więc mogą przyjść?! –
krzyknęła zachwycona i rzuciła mu się na szyję. – Dziękuję!
– Masz za co – mruknął,
wyplątując się z jej objęć i wyszedł.
– Właśnie przestałeś być w
pięciu procentach Wrednym Snape’em! – zawołała za nim. – Ale się nie martw!
Jeszcze zostało ci dziewięćdziesiąt pięć!
– I tak już zostanie – usłyszała
i roześmiała się.
Ojciec z braćmi zaczęli odwiedzać ją co tydzień. Była szczęśliwa,
wreszcie miała ich obok siebie. Wiedziała, że nie mówią jej wszystkiego, ale
wystarczyło jej, że są.
Od tego dnia jej stosunek do Nietoperza nie zmienił się za bardzo, ale
postarała się nie być dla niego tak uciążliwa co przedtem. Na szczęście on
także zmienił stosunek do niej. Nadal był sarkastyczny, wredny i denerwujący,
ale czuła, że coś między nimi się zmieniło.
Lecz postanowiła się tym na razie nie zajmować. Całą uwagę skupiła na
Hermionie, z którą zdążyła się zaprzyjaźnić. Bella zauważyła, że rozważna,
inteligentna i ładna Gryfonka nie przejmuje się żadnym z chłopaków, którzy do
niej próbowali zagadywać. Bella nie byłaby sobą, gdyby wprost zapytała
dziewczynę, o co chodzi, więc postanowiła ją obserwować. I do jakich wniosków
doszła? Hermiona Jane Granger kocha Harry'ego Pottera!
Jak to okazywała? Niby nie zmieniała zachowania, ale Bella jako dobra
obserwatorka widziała jej spojrzenia, smutne uśmiechy… Wiedziała, że nie
powinna się wtrącać, ale nie miała zamiaru tego tak zostawić!
– Hermiono nie uwierzysz, co
zauważyłam! – wykrzyknęła Bella podekscytowanym tonem, gdy Gryfonka przyszła do
niej po zajęciach.
– Co? – zapytała, siadając.
– Zakochałaś się! – zaśmiała
się, widząc jej rumieniec.
– Ja… nie… ja nie zakochałam
się… Skąd ten pomysł?! – plątała się.
– Ślepa nie jestem – prychnęła
Bella.
– Ale… – Odpowiedź Hermiony
przerwał trzask.
Obie wybiegły z różdżkami.
– Profesorze! – krzyknęła
przerażona Hermiona, widząc Mistrza Eliksirów leżącego nieprzytomnie przy
kominku.
– Idź po Dumbledore'a –
powiedziała Bella, pochylając się nad mężczyzną i oglądając jego rany. – Co oni
ci zrobili?
Zaczęła leczyć każde zadrapania i obrażenia, gdy do komnat przybył
dyrektor wraz z madame Pomfrey i McGonagall.
– Teraz ja się nim zajmę –
oznajmiła madame Pomfrey i szybko odsunęła Bellę, która zmarszczyła czoło.
– Radzę sobie – warknęła i
spojrzała na dyrektora. – To Voldemort mu to zrobił, prawda?
– Prawdopodobnie odkrył, że
Severus dla nas szpieguje – odparł poważnie.
– Biedny Severus – odezwała się
zbolałym głosem Minerwa.
– Powinien trafić do skrzydła
szpitalnego – powiedziała madame Pomfrey.
– Nie sądzę, żeby był z tego
zadowolony – prychnęła Bella.
– To prawda – przyznał
Dumbledore. – Najlepiej połóżmy go w jego sypialni.
– Nie będę miała możliwości
ciągłego nadzoru nad jego stanem – oburzyła się madame Pomfrey.
– Ja się nim zajmę! –
zdecydowała Bella i, nie czekając na pozwolenie, przelewitowała Severusa do
jego pokoju. – Jesteś nieprzytomny, gdy pokazuję moje umiejętności, więc
oczywiście tego nie widzisz!
Gdy ułożyła go wygodnie, sprawdziła, czy nikt nie widzi i schyliła się
nad nim. Pocałowała go szybko w policzek. Sama nie wiedziała, dlaczego to
zrobiła, ale po prostu miała wielką ochotę to uczynić.
– Musisz podawać mu eliksir na
wzmocnienie co trzy godziny – powiedziała madame Pomfrey, wchodząc do sypialni.
– Będę – mruknęła, nie odrywając
wzroku od Snape’a.
– Muszę zwołać Zakon – oznajmił
Dumbledore i wszyscy wyszli.
Bella westchnęła.
– Niech Potter wreszcie
pozbędzie się tego gada! – mruczała pod nosem. – Najpierw moja mama, a teraz
Severus… Czy on chce mi zabrać wszystkich, na których mi zależy… zależy?! –
powtórzyła zaskoczona i spojrzała na czarnowłosego. – No to się wpakowałam –
mruknęła.
Przez dwa dni Snape nie odzyskał przytomności. Przez ten czas wiele się
wydarzyło. Zakon zaczął planować ostateczną bitwę, Hermiona wraz z Bellą
starały się przygotować jak najwięcej eliksirów leczniczych.
– Sądzisz, że zdążymy? –
zapytała Hermiona, gdy przelewały do flakoników gotowe mikstury.
– Nie mamy innego wyjścia –
mruknęła. – Kevin mówi, że najpóźniej pod koniec tygodnia będzie bitwa i…
– Grindenwald co wy tu robicie?!
– wykrzyknął Snape, stojąc w drzwiach i patrząc na swoje laboratorium.
– Stoimy – odparła z uśmiechem i
podeszła do niego. – Powinieneś odpoczywać!
– Nie rozkazuj mi – warknął, gdy
złapała go za rękę i zaczęła prowadzić spowrotem do sypialni. – Nie jestem
dzieckiem! – Wyrwał rękę.
– Naprawdę? – zadrwiła. – Nie
zgadłabym!
– Twój dowcip jest żałosny –
prychnął, kładąc się na łóżko. – Co się działo, gdy…
– Gdy leniuchowałeś? – przerwała
mu z niewinną minką.
– Co się działo – wysyczał.
– Zakon szykuje się do walki – powiedziała
szybko i pokręciła z niedowierzaniem głową, gdy szybko wstał i wybiegł. – Jak
dziecko! – mruknęła, idąc za nim. Bez problemu go dogoniła, ponieważ wciąż
osłabiony co chwilę przystawał, przeklinając wszystko i wszystkich.
– Jak zawsze uroczy – kpiła,
stając obok niego.
– Czujesz się oczarowana? –
podjął grę.
– Oczywiście – odparła,
trzepocząc rzęsami.
– Tylko się nie zakochaj –
prychnął, ruszając.
– Za późno – zawołała za nim ze
śmiechem, lecz w duchu wyzywała siebie od kretynek.
– Nie masz co marzyć o ślubie –
warknął, stając przed chimerą pilnującą wejścia do gabinetu dyrektora.
– Właśnie zdeptałeś moje uczucia
– powiedziała, odwracając się na pięcie i odeszła.
Snape zmarszczył czoło, patrząc za dziewczyną.
– To niemożliwe – wyszeptał i
wszedł do gabinetu.
Bella wpadła do swojej sypialni, rzuciła różdżkę na komodę i zaczęła
piszczeć, kopiąc łóżko.
– Zabiję kretyna! – wrzeszczała,
po chwili przystanęła i spojrzała na zamknięte drzwi.
Wiedziała, że sama jest sobie winna, zakochała się w nim! Jak? Żeby ona
to wiedziała! No niby kiedy? To też zagadka! Przecież nie spędzali ze sobą dużo
czasu. Snape prowadził zajęcia, potem zaszywał się w wielkim i dobrze
zaopatrzonym laboratorium Grindenwalda, a następnie w Hogwarckim, więc kiedy miała
z nim porozmawiać? Musiała przyznać, że w czasie kolacji i śniadań, które
spożywali w jego kwaterach, prowadzili rozmowy (inaczej zwane kłótniami), ale
przecież w takich chwilach się człowiek nie zakochuje, prawda?
Wiedziała, że musiał stać się dla niej ważny, ponieważ nikt nie
wiedział o obietnicy, jaką złożyła matce. Tylko jemu się zwierzyła…
– Cholera – mruknęła. – To się
wpakowałaś.
– Grinewald! – wrzasnął Snape,
wchodząc do komnat.
– Też cię kocham! – odkrzyknęła.
– Pakuj się – rozkazał, wchodząc
do sypialni.
– Po co?! – spojrzała na niego
zdumiona.
– Przenosisz się do Nory –
warknął. – Zakon się mobilizuje, Voldemort zbiera swoich Śmierciożerców i chce
zaatakować Hogwart.
– Nie zostawię cię ani mojej
rodziny! – dopowiedziała szybko.
– Nie interesuje mnie to –
odpowiedział z beznamiętnym wyrazem twarzy.
– To niech cię zainteresuje –
mruknęła.
Snape nie odpowiedział, tylko jednym machnięciem różdżki spakował jej
rzeczy.
– A buzi na pożegnanie? –
zapytała zirytowana.
Mistrz Eliksirów uśmiechnął się wrednie.
– Możesz nadal o tym marzyć –
warknął.
– Nie lubię marzyć – zaśmiała
się z przymusem, podeszła i pocałowała go namiętnie, po czym szybko uciekła,
przenosząc się do Nory.
Bitwa odbyła się dwa dni później. Zakon zwyciężył, Potter pokonał
Voldemorta, a śmierciożercy zostali zamknięci w Azkabanie.
Bella westchnęła, siedząc na parapecie w Norze i wspominała, jak
pozwolono jej i Ginny pojawić się w Hogwarcie.
Szkoła nie była w złym stanie, jedynie Wielka Sala musiała zostać
odnowiona, gdyż tam odbyła się walka Harry'ego z Czarnym Panem.
Szła przez korytarze i uśmiechała się do wszystkich, była szczęśliwa!
Choć nie pozwolono jej walczyć i siłą zmuszono, by została w Norze, co udało
się im tylko dlatego, że nie chciała, żeby jej tata i bracia, martwiąc się o
nią, przestali zajmować się swoim bezpieczeństwem, pomagała Zakonowi,
przesyłając potrzebne eliksiry, które Zakon zgromadził w piwnicy domu
Weasleyów.
– Wiesz, gdzie jest profesor
Snape? – zapytała jednego z uczniów.
– Chyba na obrzeżach zakazanego
Lasu – odparł Ślizgon.
– Dzięki – powiedziała i
pobiegła we wskazanych kierunku.
Gdy go zobaczyła, uzmysłowiła sobie, jaka była głupia! W walce mógł
zginąć, a ona nie powiedziałaby mu…
– Severus! – krzyknęła i rzuciła
mu się na szyję.
– Czego?! – warknął, próbując
się wyrwać.
– Zaczekaj idioto – mruknęła i
pocałowała go czule.
– Masz za mało lat Grindenwald –
powiedział, gdy oderwała się od niego i odszedł.
Bella patrzyła za nim z niedowierzaniem. Nie wiedziała, kiedy po jej
policzkach zaczęły spływać łzy.
– Kretyn – załkała i
teleportowała się do Nory.
Po cichu weszła do swojego pokoju i padła na łóżko. Nigdy przez nikogo
nie płakała, ale też nigdy nie była zakochana…
– Bella? – usłyszała głos
Hermiony. Otworzyła oczy i spojrzała na Gryfonkę.
– Jestem załamana – mruknęła.
– Ty?! – wykrzyknęła Hermiona z
niedowierzaniem. – Przecież ty nigdy się nie poddajesz.
– Powiedział, że mam za mało
lat!
– I co z tego?! – prychnęła
Gryfonka. – Moim zdaniem on coś do ciebie czuje. Bello, przecież pozwolił ci
się drugi raz pocałować!
– Skąd wiesz, że się z nim
dzisiaj całowałam?!
– Poznałam cię – zaśmiała się
Hermiona. – Powiedz mu. Masz szansę! Jest w kuchni, przyszedł z Dumbledore'em,
by porozmawiać o rozmowie Harry'ego z nową Minister Magii.
– Mam mu powiedzieć? –
powtórzyła Bella. – On mnie wyśmieje,
później zdepta moje uczucia, na wszelki wypadek jeszcze po nich poskacze, po
czym zakopie je w zakazanym lesie, by, gdy wykiełkuje rozpacz, użyć jej do
jakiś paskudnych eliksirów!
– Może nie będzie tak źle? –
wyszeptała Hermiona nieprzekonującym tonem.
– Taa na pewno – prychnęła i
spojrzała w okno. – Powiem ci Miona, że nigdy nie pomyślałabym, że go pokocham…
Nie jest łatwym człowiekiem, nie pozwala się nikomu do siebie zbliżyć… Jak ja
mam mu powiedzieć?
– Najlepiej szybko – odparła
Gryfonka. – Poznałam cię już Bella. Nie umiesz długo ukrywać uczuć, odkryjesz
się przed nim w najbliższym czasie… Najlepiej żebyś sama wybrała sobie ten
moment.
– A mogę udawać, że nic do niego
nie czuję? – zapytała z nadzieją.
Hermiona pokręciła przecząco głową, Bella jęknęła i schowała głowę pod
poduszkę.
– Będzie rzeź – mruknęła
zrezygnowana, po czym spojrzała z ukosa na Gryfonkę. – A ty kiedy zawalczysz o
wybrańca?
Hermiona spuściła szybko głowę, by ukryć zmieszanie.
– Nigdy – mruknęła. – Nie mam
szans…
– Jesteś jego przyjaciółką i…
– I tak pozostanie – przerwała
jej ze smutnym uśmiechem. – On nie zobaczy we mnie dziewczyny…
– Bo się nie starasz! – zawołała
Bella, wstając. – Zrobimy coś, żeby ten ślepy Potter cię zauważył!
– Niby co? – zaśmiała się
Hermiona.
– Mam już swoje sposoby! –
powiedziała zadowolona. – Potter straci dla ciebie głowę!
Hermiona spojrzała na nią z nadzieją.
Dwie godziny później
– Potter chodź na chwilę! –
Bella weszła do kuchni, gdzie siedziała cała rodzina Weasleyów, Harry, Snape
oraz dyrektor.
– Stało się coś? – zaniepokoiła
się Pani Weasley.
– Nic – Bella machnęła ręką. –
Po prostu mi się nudzi i mam zamiar go uwieść – powiedziała poważnie i z trudem
powstrzymała uśmiech satysfakcji, widząc wściekłość malującą się na twarzy
Mistrza Eliksirów.
– Co?! – wyjąkał zaskoczony
Harry.
– Aleś ty naiwny – mruknęła,
chwyciła go za rękę i pociągnęła do sypialni zajmowanej przez Hermionę. –
Musisz coś ocenić – zwróciła się do niego i wpuściła do środka.
– Hermiona?! – zapytał,
wpatrując się przyjaciółkę zaszokowany.
Gryfonka nieśmiało się uśmiechnęła, poprawiając szybko proste włosy.
Nieswojo się czuła w niebieskiej sukience przed kolana i butach na obcasach.
– Podoba ci się? – wyszeptała zawstydzona.
– Oczywiście pytamy retorycznie
– wtrąciła się Bella. – Hermiona została zaproszona na randkę i…
– Przez kogo?! – wykrzyknął
Harry, odrywając wzrok od Hermiony i spojrzał na Belle.
– To ja was zostawię – zaśmiała
się i wyszła, wiedząc, że tych dwoje zaraz będzie razem. – Teraz czas na
Snape’a.
Z uśmiechem weszła do kuchni.
– Gdzie ten kretyn? – zapytała,
rozglądając się po pomieszczeniu.
– W Hogwarcie – odparł
rozbawiony Dumbledore.
– Bello nie ładnie tak mówić o
Severusie – zganiła ją Pani Weasley.
– Jakby nie zachował się jak
dzieciak i nie uciekł do swoich lochów, to bym go tak nie nazwała –
odpowiedziała i za pomocą kominka przeniosła się do szkoły.
Szybko znalazła się przed drzwiami Mistrza Eliksirów.
– Będzie dobrze… – wyszeptała, odetchnęła głęboko i nacisnęła klamkę.
– Czego chcesz?! – usłyszała
warknięcie.
– Miłe przywitanie – prychnęła i
spojrzała na niego z poważną miną. – Musimy poważnie pogadać!
– Nie mam czasu – powiedział,
siadając na fotelu i zaczynając czytać.
– Nie interesuje mnie to! –
odparła zirytowana i wyrwała mu książkę. – Wyjaśnimy sobie coś!
– Grindenwald nie wkurzaj mnie –
wysyczał, wstając.
– Ty też mnie wkurzasz! –
wykrzyknęła. – Zachowaj się jak dojrzały facet i przyznaj, że jestem dla ciebie
ważna!
– Nie jesteś – warknął.
– Jestem! – zacisnęła mocno
ręce. – Nie jestem taka twarda, jaką gram i ty dobrze o tym wiesz! Chcę, żebyś
powiedział mi…
– Nie rób tego! – przerwał jej
stanowczo. – Nie bądź idiotką i zapomnij!
– Och no wybacz, że cię kocham –
powiedziała z goryczą. – Jakże mogłam być taka głupia?
– Bell masz o mnie zapomnieć –
rozkazał stanowczym głosem.
– Nie mam zamiaru –
odpowiedziała i spojrzała na niego z wymuszonym uśmiechem. – Nie martw się,
ojciec się nie dowie o moim jednostronnym uczuciu, więc możesz nadal korzystać
z jego laboratorium, a ja obiecuję, że nie będę się naprzykrzać!
– Mam gdzieś to cholerne
laboratorium – wykrzyknął wściekły. – Masz…
– Nie mów mi, co mam robić! –
przerwała mu. – I pogódź się z tym, że jestem dla ciebie ważna!
– Nie jesteś – zaprzeczył
gwałtownie.
– Jestem – odpowiedziała i
odetchnęła głęboko. – Kochasz mnie i nie wiem, dlaczego nie chcesz ze mną być!
– Masz całe życie przed sobą –
mruknął pod nosem.
– Ale ja chcę je spędzić z tobą!
– Chwyciła go za szatę i potrząsnęła. – Jesteś dla mnie najważniejszy, a ja dla
ciebie, więc schował swoją durną dumę do kieszeni i mnie pocałuj!
– Nie. – Odsunął się od niej.
– Dlaczego? – zapytała załamana.
– Jeżeli cię pocałuje, nie
pozwolę ci odejść…
– Więc to zrób – poprosiła.
– Bello wyjdź – powiedział,
przybierając maskę obojętności na twarzy.
Dziewczyna westchnęła.
– Severusie, czy twój głupi
honor, który każe ci nie wykorzystywać biednej młodej dziewczyny, za którą mnie
masz, jest ważniejszy niż moje i twoje szczęście? – zapytała zrezygnowanym
tonem.
Snape spojrzał na nią poważnie.
– Mam…
– Mam tyle lat, ile mam, a
resztę chcę spędzić z tobą! – przerwała mu, wiedząc, jakiego argumentu po raz
setny chciał użyć.
– Będziesz tego żałować –
ostrzegł, podchodząc do niej.
– Nie będę – zapewniła z
nieśmiałym uśmiechem i pocałowała go czule. – Kocham cię nietoperzyku i chcę z
tobą być!
– Nietoperzyku? – zakpił,
przytulając ją do siebie mocno. – Zachowuj się!
– Nie – zaśmiała się. – No więc?
– Zostaniesz… ale nie mam
zamiaru się zmieniać! – ostrzegł.
– I dobrze! – krzyknęła,
zarzucając mu ramiona na szyję. – Inaczej byłoby nudno!
– Mówił ci ktoś, że jesteś
wariatką? – zapytał, przewracając oczami.
– Żeby to jedna osoba –
odpowiedziała rozbawiona, całując go czule. – Nie uwolnisz się ode mnie!
– Jakoś sobie z tym poradzę –
obiecał, opierając czoło o jej czoło.
– Wierzę w ciebie – zaśmiała się
cicho.
Następnego dnia Severus ruszył na zajęcia i Bella była prawie pewna, że
się uśmiechał! Szybko się ubrała i pobiegła do kominka, by przenieś się do
domu, w którym umówiła się z tatą i braćmi, że zjedzą razem śniadanie. Gdy
weszła, byli obecni wszyscy plus Harry, Hermiona, dyrektor i profesor
transmutacji.
– Gdzieś ty była? – wykrzyknął
Grindenwald.
– U Severusa – mruknęła,
ziewając.
– Jak u Severusa? – Ojciec
spojrzał na nią zaszokowany.
– No jak, jak? – westchnęła. –
Spałam u niego.
W pokoju zaległa cisza, którą przerwał Nick, wstając gwałtownie z
krzesła, które się przewróciło.
– Co on ci zrobił?!
– Nic – odpowiedziała,
przewracając oczami. – Spanie ze sobą a seks to dwie różne sprawy!
– Chcesz mi wmówić, że do
niczego nie doszło między wami? – zapytała zaskoczona Hermiona.
– Uparł się… głupio się uparł –
podkreśliła – że do ślubu nie ma mowy, żeby coś doszło między nami, idiota!
– Jak do ślubu?
– A bo nie powiedziałam wam, że
wychodzę za niego? – Zmarszczyła czoło, po czym się uśmiechnęła. – Więc już
wiecie.
– Jak wychodzisz? – zawołał
Kevin.
– No, ja będę w białej sukni,
Severus w szacie wyjściowej, profesor udzieli nam ślubu, tata poprowadzi mnie
do ołtarza oczywiście…
– Wiedziałem, że to się tak
skończy – powiedział z dumą Dumbledore.
– Moja córeczka… – zaczął
poważnie Grindenwald.
– Twoja córeczka jest już
dorosła i do tego szczęśliwa! – przerwała mu Bella. – I to dzięki temu
kretynowi, który miał mnie pilnować!
– Ee… – Nick spojrzał ze
zmarszczonym czołem na siostrę. – Czy ty właśnie nazwałaś Snape’a kretynem? Ty
na pewno chcesz za niego wyjść?
– Chcę – zaśmiała się. – Choć on
jeszcze o tym nie wie…
– Jak nie wie?! – zawołał
zaskoczony Grindenwald.
– No bo jak na niego to
przyznanie, że mnie kocha, było sporym przeżyciem, więc o ślubie mu jeszcze nie
powiedziałam… – zrobiła zamyśloną minę. – Sądzicie , że to będzie za późno, gdy
mu powiem dwa dni przed ceremonią? Będzie miał chyba za mało czasu, by
zastanowić się nad tym i tym sposobem nie zrezygnuje, a wtedy będzie na mnie
skazany i…
– Bella ja naprawdę zaczynam mu
współczuć – mruknął Harry. – A to się nigdy nie zdarzyło!
– Zawsze musi być pierwszy raz.
– Dziewczyna wzruszyła ramionami i opadła na sofę. – Powiem wam coś: Snape nie
uwolni się ode mnie, a jeżeli znowu będzie miał obiekcje co do mojego wieku, to
zachowam się jak jakaś gówniara i wtedy… W sumie wtedy będę sobą, ale on
pożałuje!
– Bella… – wyjąknął Nick, po
czym pokręcił zrezygnowany głową. – Właściwie nieważne! Ważne jest to, żebyś
skarbie była szczęśliwa!
– Będę! – zawołała, przytulając
brata. – Dzięki nietoperzykowi.
Instrukcja obsługi
Severusa Snape’a:
Obiekt ten jest
niebezpieczny!
Nie należy się do niego
zbliżać w poniższych porach dniach:
– Rano
– Popołudniu
– Wieczorem
– W nocy
Gdy jakiś śmiałek
(głupiec) postanowi, nie zważając na zagrożenie, zbliżyć się do danego obiektu,
należy wcześniej spisać testament!
Nie należy obiektowi
patrzeć w oczy, najlepiej nie oddychać w obecności obiektu…
Obiekt nie toleruje
głupot, więc, jeżeli nie jesteś jedną z poniższych osób, nie zbliżaj się!:
– Izabella Snape (Chyba mogę tu się wpisać,
choć wszyscy sądzą, że oszalałam, ciągnąć obiekt do ołtarza) – nieograniczony
dostęp!
– Albus Dumbledore – ograniczony dostęp.
– Minerwa McGonagall – ograniczony dostęp.
– Rodzina Grindenwald – ograniczony dostęp.
– Reszta społeczeństwa – brak dostępu!
Snape prychnął, czytając instrukcje samego siebie!
Jego żona jest szalona!
– Severusie! – zawołała.
Zaklął i szybko pobiegł do sypialni.
– Co się stało? – zapytał,
patrząc uważnie na żonę.
– Nic – odpowiedziała ze
śmiechem. – Po prostu mi się nudzi.
– Wariatka – mruknął i położył
się obok niej.
– Przytul mnie – rozkazała ze
smutną minką.
– Nie denerwuj mnie – warknął,
ale spełnił jej prośbę, co więcej, gdy się w niego wtuliła, na jego twarzy
pojawił się uśmiech.
– Gdybym przestała cię
denerwować, ty być zaczął się nudzić i co by wtedy było? – zapytała poważnie i
pocałowała go czule.
– Koniec świata – zadrwił i
pogładził ją po wystającym brzuchu. – Jak się czujesz?
– Znudzona – powiedziała. – Mogę
wstać?
– Nie – warknął. – Uzdrowiciel
kazał ci leżeć do narodzin Elzy Eileen Snape!
– Nasza córka urodzi się za dwa
tygodnie – mruknęła. – Może gdybym pochodziła...
– Nie! – zakończył tą
bezsensowną wymianę zdań.
– Jesteś wkurzający –
wykrzyknęła, lecz przytuliła się mocniej. – Cieszysz się, że cię kocham?
– Można tak powiedzieć – drażnił
się z nią.
– Wredny jesteś!
– I za to mnie kochasz!
– Tak! – zawołała rozbawiona. –
I pamiętaj o tym Nietoperzyku!