wtorek, 30 grudnia 2014

Posłuchaj serca!






Posłuchaj serca!

Oto ona :) Setna miniaturka! Jestem z niej bardzo dumna :) Ma 39 stron! :)
Szczęśliwego Nowego Roku!
To moja ostatnia miniaturka w tym roku :) 
Proszę o komentarze! Niech ten rok zakończy się z hukiem :)
Beta: Kite Millie

Hermiona niepewnie weszła do gabinetu dyrektora. Gdy tylko ujrzała siedzącego Severusa Snape, wiedziała, że nie spodoba jej się kolejny pomysł Dumbledore'a…
 – Witam, panno Granger! – zawołał radośnie mag. – Usiądź, drogie dziecko.
 – O co chodzi? – zapytała, zajmując miejsce. – Stało się coś?
 – Urodziłaś się – wtrącił Snape.
 – Wiem, wiem. – Machnęła lekceważąco ręką. – A pan jest z tego faktu bardzo szczęśliwy.
Mistrz Eliksirów spojrzał na nią morderczym wzrokiem. Wiedziała, że zaskoczyła go jej odpowiedź. Zawsze w ciszy znosiła jego docinki, ale obiecała sobie, że już nie będzie grzeczną i cichą dziewczyną. Nie wiedziała, co zdarzy się jutro, więc nie chciała tracić czasu na samą naukę. Chciała zacząć żyć…
 – Severusie, bądź miły – odezwał się rozbawiony Dumbledore i przeniósł spojrzenie na Hermionę. – Mam do ciebie prośbę…
 – Jaką? – zapytała, marszcząc czoło.
 – Wyruszysz z tym oto miłym człowiekiem…
 – Albusie.. – zaczął groźnie Snape.
 – Gdzie dokładnie? – przerwała mu dziewczyna.
 – Do Szkocji – odparł poważnie dyrektor. – Musicie znaleźć ważną księgę…
 – Nie potrzebuję głupiej, wkurzającej gówniary, którą będę musiał prowadzić za rękę! – warknął Snape.
 – Jaka to księga? – zapytała, ignorując Mistrza Eliksirów.
 – Są w niej zawarte ważne informacje na temat Voldemorta – odpowiedział dyrektor.
 – Czy to coś takiego jak horkruksy? – zapytała z niepokojem.
 – Bardzo możliwe. – Dumbledore wyglądał na zmartwionego. – Waszym zadaniem będzie się tego dowiedzieć.
 – Poradzę sobie sam – powiedział Snape.
 – Wiesz, że nie możesz pojawić się tam sam – odpowiedział spokojnie dyrektor.
 – Więc wyślij kogoś innego! – prychnął.
 – Oboje nadajecie się do tego znakomicie – odparł stanowczo. – Wierzę w was.
 – Świetnie – zakpił Snape, wstając. – Rusz się Granger! Za dziesięć minut widzę cię przy głównym wyjściu! – To powiedziawszy, ruszył ku drzwiom.
 – A nie powinien mnie pan złapać za rękę? – zapytała Hermiona, marszcząc czoło.
 – O czym ty do diabła gadasz?! – warknął Snape.
 – Powiedział pan, że ma zajmować się głupią, wkurzającą gówniarą, którą trzeba prowadzić za rączkę – powtórzyła jego słowa z poważnym wyrazem twarzy. – A teraz pan idzie sam, a ja?! Przecież, jak jestem taka głupia, mogę sobie coś zrobić po drodze… na przykład wejść w ścianę czy coś, a wtedy raczej profesor Dumbledore nie będzie zadowolony z mojego wypadku, prawda profesorze? – obróciła się do dyrektora.
 – Ma pani całkowitą rację, panno Granger – przytaknął, powstrzymując śmiech.
 – Ja ją zabiję! – krzyknął Snape, wychodząc, a przy okazji trzaskając drzwiami.
 – On może to zrobić, prawda? – zapytała Hermiona.
 – Prawdopodobnie nic złego ci się nie stanie – odparł dobrodusznie dyrektor. – Ale postaraj się nie denerwować za bardzo Severusa.
 – To będzie trudne – westchnęła. – Jego denerwuje wszystko, co jest ze mną związane – powiedziała, wychodząc.
 – Nieraz nie widzimy prawdziwych intencji, panno Granger – mruknął Dumbledore do siebie.

Hermiona szybko wbiegła do swojego dormitorium i spakowała najpotrzebniejsze rzeczy do kufra. Zmniejszyła go i schowała do torebki. Napisała jeszcze liścik do Ginny, by przekazała Harry’emu i Ronowi, że wyruszyła ze Snape’em na misję.
Gdy stała przy głównym wejściu i czekała na Mistrza Eliksirów, zastanawiała się, gdzie się udadzą… W Szkocji jest wiele wspaniałych i czarodziejskich miejsc…
 – Granger, rusz się do cholery! – usłyszała wściekły głos Snape’a. Nie zatrzymując się, przeszedł obok niej.
Westchnęła, wiedząc, że nic dobrego nie wyjdzie z ich wspólnej wyprawy…
 – Gdzie idziemy? – zapytała podekscytowana, z trudem za nim nadążając.
 – Do Szkocji idiotko!
 – Ale dokładniej – prychnęła.
 – Do piekła – warknął, zatrzymał się gwałtownie i złapał ją za rękę.
Hermiona poczuła szarpnięcie w okolicach pępka i już po chwili rozglądała się zafascynowana po pięknej i dzikiej okolicy.
 – Tu jest wspaniale! – wykrzyknęła.
 – Twoim zdaniem – odparł Snape. – Cave inimicium – wyszeptał, kierując różdżką w niebo. – Homenum Revelio.
 – Będziemy tu nocować? – domyśliła się.
 – Geniusz, nie Gryfonka – zadrwił i wyczarował namiot.
Hermiona wniosła oczy do nieba i ruszyła za nim. Gdy znalazła się w środku, zauważyła dwa oddzielne łóżka, stół z krzesłami, regał z księgami oraz małą kuchnię i drzwi prawdopodobnie do łazienki.
 – Kocham czarodziejskie namioty – powiedziała, siadając na jednym z łóżek.
 – Nie bądź dziecinna, Granger – warknął. – Za godzinę ruszamy, więc rusz się i rozpakuj!
 – Nie jestem dziecinna – oburzyła się. – Dlaczego pan nie może być chociaż trochę miły?
 – Jednak jesteś idiotką – powiedział i wyszedł z namiotu.
 – Lepiej być idiotką, niż wrednym, bezmózgim nietoperzem – mruczała, rozpakowując swoje rzeczy.
 – Minus sto punktów dla Gryfindoru – warknął, pojawiając się bezszelestnie obok niej.
 – Nie jesteśmy w szkole! – zauważyła ze złością.
 – Nie interesuje mnie twoje zdanie Granger – odparł. – Rusz tyłek i chodź!
 – Mieliśmy iść za go…
 – Idziemy teraz – warknął.
Hermiona nie wiedziała, jak przeżyła cztery godziny w jaskiniach wyżłobionych przez wodę w klifach. Przez cały ten czas, Snape narzekał na to, w jaki sposób idzie, że za głośno oddycha, jej szopa na głowie zasłania mu widok, jej zdolności magiczne pozostawiają wiele do życzenia…
 – Jestem dobrą czarownicą! – oburzyła się.
 – Pierwszoroczny jest lepszy od ciebie – prychnął.
 – Mówi pan tak tylko dlatego, że w jaskini nie pozbyłam się tych nietoperzy! – powiedziała i zrobiła niewinną minę. – A nie zrobiłam tego z jednego powodu.
 – Jakiego?
 – Myślałam, że to pańscy krewni – powiedziała słodko i weszła do namiotu.
 – Granger! – krzyknął za nią.
 Hermiona, śmiejąc się cicho, weszła do łazienki, wiedząc, że musi przeczekać jego wściekłość.
 – Wyjdź!
 – Nie mogę – odkrzyknęła.
 – Natychmiast!
 – Nie mogę!
 – Czemu?! – warknął.
 – Bo postanowiłam jeszcze trochę pożyć, więc nie wyjdę na razie na spotkanie z panem – odpowiedziała stanowczo.
 – Dorwę cię, kiedy wyjdziesz – zagroził.
Hermiona oparła się o drzwi łazienki i zaczęła się zastanawiać nad wszystkim, co się ostatnio wydarzyło i co się może wydarzyć…
Harry z Dumbledore'em poszukują horkruksów, Ron dużo czasu spędza na treningach albo z Luną, Ginny korzysta z każdej chwili, by pobyć sam na sam z Harrym… a ona? Uczy się, znajduje czas dla przyjaciół i… Zmarszczyła czoło: jej życie nie było ekscytujące... Przez cały pobyt w Hogwarcie co roku przeżywała przygody… Co roku Snape odejmował jej punkty, co roku dostawała od niego szlaban oraz godzinne kazanie.
W tamtym roku przeszedł sam siebie… Myślała, że ją uderzy, gdy przyznała, że wie, że to on jest Księciem Półkrwi. Wściekł się, gdy dowiedział się, że była w ministerstwie… Nie wiedziała, dlaczego tylko ona poniosła tego konsekwencje… Nie rozumiała jego zachowania…
Nieraz miała wrażenie, że się jej przygląda. Na zajęciach czuła jego wzrok na plecach, lecz za każdym razem, gdy się odwróciła, patrzył w innym kierunku… Był intrygującym mężczyzną, musiała to przyznać i na swój sposób przystojny. Jego oczy były tajemnicze, a uśmiech? Tego nie wiedziała, ponieważ widziała tylko wredny uśmieszek…
 – Granger, siedzisz tam już godzinę – usłyszała poirytowany głos. – Wychodź do cholery!
 – A obiecuje pan, że nic mi nie zrobi? – zawołała.
 – Nie mam czasu na twoje głupie obietnice – warknął.
 – Czemu? – Otworzyła drzwi zaciekawiona.
 – Wyruszamy! – oznajmił, zakładając pelerynę.
 – Dopiero wróciliśmy – zauważyła, wychodząc szybko z łazienki.
 – I co z tego wynika? – zakpił. – To nie wakacje!
 – Przecież wiem – mruknęła. – Gdzie idziemy?
 – W pobliżu jest obozowisko olbrzymów – odparł, wychodząc.
Hermiona chwyciła w rękę różdżkę i wybiegła za nim.
 – Co wiesz o olbrzymach? – zapytał, nie zatrzymując się.
 – Zostało ich około osiemdziesięciu – odpowiedziała. – Nie lubią, jak czarodzieje używają przeciw nim magii…
 – Więc nie wymachuj przed nimi różdżką,  Granger – warknął, patrząc znacząco na jej rękę.
Szybko schowała różdżkę do kieszeni.
 – Co zrobimy?
 – Spróbujemy sposobem – mruknął, po czym zamilkł.
Hermiona nie próbowała zadawać pytań, domyślając się, że nie byłby z tego zadowolony…
 – Kameleus – wyszeptał Snape. Gryfonka szybko rzuciła takie samo zaklęcie na siebie i oboje wtopili się w otoczenie. – Masz nie wydobyć nawet dźwięku!
Hermiona odetchnęła głęboko i ruszyła za nim.
Grupa olbrzymów siedziała przy ognisku, niektórzy chodzili w kółko… Hermiona wiedziała, że nie są one zbyt inteligentne.
Przeszli cicho obok nich. W pobliżu ogniska zauważyli wejście do jaskini.
Gdy do niej weszli, Snape wyciągnął różdżkę.
 – Accio Księga! – warknął.
 – Tak łatwo raczej nie pójdzie – mruknęła Hermiona.
 – Zamilcz – wysyczał i wymruczał kilka zaklęć, gdy nadal nic się nie stało, odwrócił się i spojrzał na Gryfonkę. – Wracamy!
 – Dlaczego? – zdziwiła się – Może gdy pójdziemy dalej…
 – Nie ma jej tu – warknął i chciał jeszcze coś dodać, lecz przerwały mu krzyki dochodzące z zewnątrz.
 – Olbrzymy się kłócą – domyśliła się Hermiona.
 – Jak zawsze – prychnął Snape.
Gdy zaczął iść w stronę wyjścia, usłyszeli huk i ziemia się zatrzęsła. Z sufitu zaczęły spadać kamienie. Gryfonka krzyknęła, a po chwili Snape przyciągnął ją do siebie i otoczył ich zaklęciem ochronnym.
 – Co się stało? – wyszeptała, gdy wszystko ucichło.
 – Ci kretyni zasypali wejście do jaskini! – warknął.
 – I co teraz? – zapytała, przytulając się do niego mocniej. Czuła się przy nim bezpiecznie…
 – Poczekamy do zmierzchu – odparł, odsuwając się od niej. – Gdy pójdą spać, będą zbyt zaskoczeni, by nas zaatakować, gdy wysadzę wejście.
 – To trochę potrwa – westchnęła Hermiona, siadając na ziemi.
Snape nie odpowiedział. Oparł się o ścianę i wpatrywał przed siebie.
 – Może porozmawiamy? – zaproponowała po chwili.
 – Niby o czym mamy rozmawiać? – zadrwił.
 – O czym pan chce – odpowiedziała, wzruszając ramionami.
 – Dlaczego zawsze jesteś taka irytująca? – warknął.
 – Sama nie wiem – odparła z nieśmiałym uśmiechem. – Widać taki mój los…
 – Nie jesteś zabawna – mruknął.
 – Wiem – powiedziała i spojrzała na niego. – Mogę o coś zapytać?
 – Jeśli musisz – usłyszała w odpowiedzi.
 – Jak pan sobie wyobraża życie po wojnie? – zapytała, wpatrując się w swoje ręce.
 – Nie wyobrażam sobie – odpowiedział po dłuższej chwili.
 – Dlaczego?
 – Ponieważ nie wyobrażam sobie, że przeżyję – wycedził przez zaciśnięte zęby.
 – Nie może pan tak myśleć! – wykrzyknęła przerażona, wstając szybko i spojrzała mu w oczy.
 – Niby kto mi zabroni? – warknął.
 – Ja! – powiedziała, podeszła do niego i pocałowała namiętnie.
 – Idiotka – mruknął, odrywając się od niej po chwili i podszedł do wejścia. – Bombarda! – krzyknął. – Idziemy!
 – Lepsze olbrzymy niż ja – pomyślała załamana, biegnąc za Mistrzem Eliksirów.
 – Immobilus – warknął, przechodząc obok olbrzymów. Hermiona szybko przebiegła obok spowolnionych stworzeń. – Wracamy do namiotu!
 – Domyśliłam się – prychnęła.
 – Nie zachowuj się jak obrażone dziecko – usłyszała, gdy znaleźli się w namiocie.
 – Nie zachowuję się tak, profesorze – odpowiedziała zła.
 – Kretynka – warknął, siadając na swoim łóżku.
 – Dlaczego zawsze musi mnie pan obrażać? – krzyknęła, tracąc cierpliwość. – Sprawia to panu przyjemność?!
 – Nic o mnie nie wiesz Granger – powiedział, nie patrząc na nią.
 – Bo mi nie pozwala pan się dowiedzieć!
 – Zamilcz – warknął.
Hermiona zawsze stosowała się do poleceń nauczycieli. Tym razem jednak przeszła samą siebie…
Nie odzywała się przez tydzień! Snape przez pierwsze pięć dni wydawał się zadowolony, szóstego dnia był zirytowany, a siódmego…
 – Odezwij się idiotko! – krzyknął, gdy Hermiona siedziała przy stole, czytając książkę.
 – Po co? – odpowiedziała, nie odrywając wzroku od książki. – Co bym nie powiedziała, będzie źle!
 – To twoja wina! – warknął.
 – Dlaczego? – zapytała, zatrzaskując książkę i wstając gwałtownie.
 – Bo jesteś naiwna i mylisz zauroczenie z miłością – zadrwił, wychodząc z namiotu.
Hermiona stała przez chwilę zaskoczona.
 – On nie może wiedzieć – powiedziała sama do siebie.
Wyszła za nim. Stał na zewnątrz z założonymi rękami na piersi.
 – Czytałeś mi w myślach! – krzyknęła wściekła.
 – Nie musiałem – prychnął.
 – Tak?
 – Mówisz przez sen – powiedział.
 – Ja… – zamilkła, przypominając sobie, że jako dziecko zawsze mruczała przez sen, ale gdy poszła do Hogwartu, to się skończyło! Przecież Parvati i Lavender nigdy jej nie powiedziały, że mówi przez sen…
 – Straciłaś zdolność budowania zdań? – zakpił.
 – To takie straszne, że cię kocham? – zapytała po chwili. Postanowiła postawić całą swoją dumę na szali…
 – Granger – zaczął poważnym głosem.
 – Nie – przerwała mu ze łzami w oczach. – Dość się już nasłuchałam, teraz twoja kolej! Jesteś wrednym, chamskim, nieczułym i egoistycznym draniem! Nie pozwalasz się nikomu do siebie zbliżyć, bo cierpiałeś w dzieciństwie, ale nie pomyślałeś, że teraz możesz być szczęśliwy? Nie! Bo lubisz się nad sobą użalać! Jesteś wkurzający! A podobno Gryfoni to idioci!
 – Zamilcz… – zaczął, lecz nie pozwoliła mu dokończyć.
 – Bo co?! – zapytała buntowniczo. – Bardziej mnie już zranić nie możesz!
 – Nie chciałem cię zranić! – wrzasnął, tracąc cierpliwość.
 – Ale ci się udało! Gratulacje! – odkrzyknęła, szykując się do odejścia.
 – Nie będę się z tobą kłócił, Granger! – warknął. – Zapomnij o wszystkim i koniec tematu!
 – Nie zapomnę o tym nigdy, ty nędzny wężu! – powiedziała stanowczo, patrząc na niego przez ramię. – Ale obiecuję, że nie będę już się do ciebie zbliżała! – I zniknęła w namiocie.
Wiedziała, że za nią nie pójdzie. Prędzej przesiedzi na zewnątrz całą noc, niż zmusi się, żeby przebywać z nią w jednym pomieszczeniu.
Gdy obudziła się rano, zrozumiała, że miała rację. Łóżko Snape’a było zasłane, więc domyśliła się, że tam nie spał. Westchnęła i skrzywiła się, czując ból w sercu. Być zakochanym w mężczyźnie, który jej nie chce… Przeżyje to, ale jakim kosztem?
 – Wstawaj Granger – warknął, zjawiając się w namiocie.
Hermiona, powstrzymując łzy, podniosła się z łóżka i poszła do łazienki się ubrać.
Gdy wyszła, Snape stał nadal w tym samym miejscu.
 – Zapomnij – mruknął.
 – Nie – odparła, przechodząc obok niego.
 – Zapomnij – powtórzył stanowczo, chwytając ją za łokieć.
 – Nie zrobię tego – krzyknęła, próbując się wyrwać.
 – Dlaczego jesteś taka uparta? – warknął.
 – A ty? – odpowiedziała pytaniem na pytanie. – Możesz być ze mną szczęśliwy! Ja o tym wiem! Zależy ci na mnie! Dlatego pod koniec piątego roku byłeś taki wściekły! Dlatego w tamtym roku, gdy Draco dostał rozkaz zabicia Dumbledore'a, dostałam szlaban, gdy dowiedziałeś się, że to ja z Harrym i Ronem mu przeszkodziliśmy!
 – Narażałaś się! – wykrzyknął, przyciągając ją do siebie. – Jak idiotka!
 – Nie robiłam tego specjalnie! – powiedziała cicho, wpatrując się w jego usta.
 – Cholera – mruknął Snape i pocałował ją zaborczo.
Hermiona chciała tego. Nie miała zamiaru go odpychać wręcz przeciwnie. Przyciągnęła go bliżej, chwytając go za przód szaty.
 – Będziesz żałować – ostrzegł.
 – Nigdy – wyszeptała i znów złączyła ich usta w pocałunku.
 – Mam nadzieję – mruknął, wziął ją na ręce i zaniósł na łóżko.
Gdy ją położył, wyprostował się i spojrzał na nią. Hermiona pierwszy raz widziała uczucia w jego oczach.
 – Chodź do mnie – poprosiła, wyciągając do niego ręce.
Nie trzeba było mu tego powtarzać, chwilę później leżał nad nią, podpierając się łokciami po obu stronach jej ciała.
 – Chcę tego – wymruczała z ustami przy jego ustach, burząc tym jego ostanie bariery.
Powoli, jakby rozkoszując się tą chwilą, ściągał z niej kolejne części garderoby. Gdy leżała przed nim naga, zadrżała lecz nie z zimna.
 – Trochę to niesprawiedliwe – mruknęła i nieśmiało zaczęła odpinać guziki jego szaty.
Gdy zobaczyła jego nagą klatkę piersiową, zamarła w bezruchu.
 – Mówiłem, że będziesz żałować – warknął, odsuwając się od niej gwałtownie.
 – Idiota! – wykrzyknęła i przyciągnęła go spowrotem na łóżko. Gdy leżał na plecach, usiadła na nim okrakiem i powoli zaczęła sunąć dłońmi po piersi pokrytej bliznami.
 – Granger – mruknął.
 – Zamilcz Snape. – Tym razem ona go uciszyła w jakże przyjemny sposób. – Te blizny mnie nie przerażają – powiedziała, całując jedną z nich. – Są dowodem twojej odwagi – pocałowała drugą – I pomyśl jeszcze raz takie głupoty, to pożałujesz! – Zjechała dłońmi niżej, zahaczając o materiał spodni.
Snape nie mogąc dłużej wytrzymać jej pieszczot, przekręcił się, dzięki czemu to ona leżała pod nim.
 – Jesteś moja – wyszeptał, całując ją namiętnie.

Gdy Hermiona otworzyła oczy i poczuła obejmujące ją ramiona, z radością stwierdziła, że jej się to nie śniło! Spędziła noc z Severusem Snape’em! Było wspaniale, doskonale…
 – Kocham cię – wyszeptała i przytuliła się do niego mocno.
 – Wiem Granger – mruknął zaspanym głosem.
 – Severusie… – zaczęła poważnie.
 – Nie, nie będziemy – warknął, domyślając się, o co może jej chodzić.
 – Naprawdę? Chcesz być ze mną? – zapytała z promiennym uśmiechem.
 – Podobno jesteś taka inteligentna – prychnął.
 – Jestem – odparła dumnie. – Ale staram się zniżyć do twojego poziomu…
 – Granger – warknął i odwrócił ją tak, że leżała pod nim.
 – Tak? – zapytała zmysłowym.
 – Nigdy ze mną nie zaczynaj – wysyczał jej do ucha.
 – Dlaczego?
 – Ponieważ nigdy nie wygrasz – zaznaczył.
 – Właśnie przed chwilą wygrałam – wymruczała. – Powiedziałeś, że mnie kochasz!
 – Nic takiego nie powiedziałem – prychnął.
 – Ale ja umiem czytać pomiędzy wierszami – zaśmiała się.
 – Jesteś irytująca – powiedział po chwili.
 – Głupoty gadasz – odpowiedziała rozbawiona i przytuliła się do niego mocno. – A teraz mógłbyś przejść do czynów profesorze!
 – Wreszcie mądrze mówisz Granger – warknął i pocałował ją namiętnie.
Nagle oderwał się od niej.
 – Co się stało? – zapytała, gdy szybko wstał i wciągnął na swoje nagie ciało spodnie.
 – Ktoś jest w pobliżu – warknął. – Ubierz się i spakuj wszystko – powiedział i wybiegł z namiotu.
Hermiona od razu spełniła jego rozkaz. Gdy chowała pomniejszone kufry do torebki, wrócił Snape.
 – Kto to był? – zapytała, podbiegając do niego.
 – Szmalcownicy – mruknął, chwytając ją za rękę. – Idioci, ale jeżeli oni się tu kręcą, istnieje ryzyko pojawienia się Śmierciożerców…
 – A wtedy by się wydało, że jesteś po stronie Zakonu – dokończyła przerażona.
 – Tak łatwo to by im ze mną nie poszło. – Uśmiechnął się lekko. – Ale lepiej nie ryzykować, że nas znajdą – powiedział i przyciągnął ją do siebie. Hermiona nie lubiła teleportacji, ale przytulona do Severusa pomyślała, że chyba to polubi…
 – Gdzie jesteśmy? – zapytała, rozglądając się po ładnym salonie, głównym punktem był piękny kominek, oprócz niego znajdowały się tu dwa fotele i kanapa…
 – W moim domu – odpowiedział. – Mrużko!
Obok nich pojawiła się skrzatka.
 – W czym mogę pomóc panie? – zapytała, kłaniając się.
 – Rozpakuj bagaże panny Granger – rozkazał, biorąc od Hermiony jej torebkę.
 – Tak jest. – Gdy skrzatka zniknęła, Gryfonka spojrzała na Mistrza Eliksirów.
 – Nadal jesteśmy w Szkocji? – zapytała.
 – Tak – odparł. – Tu będziemy bezpieczni – mruknął, podchodząc do barku, którego Hermiona nie zauważyła, i nalał sobie ognistej whisky.
 – Czemu od razu tu nie zamieszkaliśmy? – zmarszczyła czoło.
 – Nie uważałem za stosowne zabierać cię do mojego domu, panno Granger – odparł z krzywym uśmieszkiem wypił duszkiem zawartość szklanki.
 – A teraz tak? – zaśmiała się i zarzuciła mu ramiona na szyję.
 – Powiedzmy, że zmieniłem zdanie – powiedział i pocałował ją w czoło.
 – Co teraz zrobimy? – zapytała po chwili – Musimy odnaleźć księgę…
 – Zajmiemy się tym jutro – odpowiedział i, wziąwszy ją za rękę, zaprowadził do pokoju sąsiadującego z salonem. – Muszę uwarzyć parę eliksirów…
 – Pomogę ci – zaproponowała.
 – Nie – odparł stanowczo, a widząc jej wzrok, westchnął. – Granger nie lubię z nikim pracować, nawet z tobą!
Hermiona miała coś powiedzieć, lecz otworzył drzwi i to, co zobaczyła, odebrało jej mowę.
 – Panna – wiem – to – wszystko straciła głos? – zadrwił.
 – Tu jest wspaniale! – wykrzyknęła, wbiegając do biblioteki. Wszystkie ściany były zakryte regałami z książkami.
 – Cieszę się, że ci się podoba – powiedział, opierając się o framugę.
Hermiona posłała mu uśmiech, rozglądając się po woluminach. Zauważyła ciekawą książkę, wzięła ją i usiadłszy w fotelu, od razu pogrążyła się w czytaniu…
Snape zaśmiał się po nosem i wyszedł.
Hermionę tak zaciekawiła książka, że nie zauważyła mijającego czasu.
 – Granger – usłyszała zirytowany głos nad sobą.
 – Tak? – zaskoczona oderwała się od książki.
 – Mrużka podała kolacje – oznajmił Snape, odbierając jej z ręki książkę.
 – Kolację? A nie obiad – zapytała.
 – Straciłaś poczucie czasu.
 – Masz wspaniałą bibliotekę – powiedziała, gdy siedzieli w jadalni.
 – Wiem o tym – odparł z dumnym uśmieszkiem.
 – Skromny jak zawsze – zaśmiała się i pogłaskała go po policzku.
Snape spiął się i spojrzał na nią z ukosa.
 – Nie przyzwyczaiłeś się jeszcze do tego, że nie mam zamiaru być od ciebie daleko? – domyśliła się.
 – To nie jest łatwe – warknął.
 – Ale wykonalne – odpowiedziała, wstając i usiadła mu na kolanach. – Kocham cię Severusie…
 – Wiem Granger – mruknął i pocałował ją namiętnie.
 – Nie jesteś śpiący? – zapytała z nieśmiałym uśmiechem.
 – Śpiący? – powtórzył rozbawiony.
 – Nie to nie – odparła oburzona, wstając z jego kolan.
 – Nie bądź taka delikatna, Granger – powiedział, chwytając ją na ręce.

Rano, gdy Hermiona się obudziła, zaskoczona zauważyła, że Severusa przy niej nie ma!
 – Severus? – zawołała.
Gdy nie usłyszała odpowiedzi, szybko wstała, zarzuciła na siebie jego koszulę, która leżała na podłodze, i ruszyła na poszukiwania.
Zaczęła się niepokoić, gdy przeszukała cały dom, a jego nie było!
 – Mrużko?! – zawołała. Gdy skrzatka się przed nią pojawiła, zapytała: – Gdzie jest twój pan?
 – Na spotkaniu – odpowiedziała skrzatka.
 – Na jakim? – zdziwiła się Hermiona.
 – Z Czarnym Panem – wyszeptała Mrużka ze strachem.
 – Czemu mnie nie obudził? – zapytała sama siebie Hermiona.
 – Pan powiedział, żeby panienki nie budzić – odpowiedziała Mrużka. – Miała panienka się wyspać. A teraz panienka niech idzie do jadalni! Panienka wygląda mizernie! Pan Snape kazał o panienkę zadbać.
 – Naprawdę? – ucieszyła się Gryfonka.
 – Tak. – Mrużka wskazała jej drogę do jadalni. – Zaraz podam śniadanie.
 – Nie będę jadła – mruknęła Hermiona, siadając przy stole – Dopóki Severus nie wróci…
 – Pan nie wiadomo, kiedy wróci – zaznaczyła Mrużka i podsunęła jej talerz. – A jeść trzeba!
Hermiona nie mogła zaprzeczyć faktowi, że jest głodna, więc niechętnie zabrała się do jedzenia. Gdy kończyła śniadanie, Snape wszedł do jadalni.
 – Severus! – krzyknęła i szybko do niego podbiegła.
 – Nic mi nie jest – warknął, odpychając się od siebie.
 – Severusie – wyjąknęła zaskoczona.
 – Nie zbliżaj się Granger – mruknął, siadając przy stole i zabierając się za jedzenie.
Hermiona nie mogła uwierzyć, że po tym, co przeżyli wczoraj, tak ją potraktował, lecz jego mina powiedziała jej wszystko.
 – Ty nie chcesz mojej pomocy – wykrzyknęła oburzona.
 – Zamilcz – warknął, nie patrząc na nią.
Hermiona podeszła do niego ze zmarszczonym czołem.
 – Posłuchaj Severusie Tobiasie Snape! – powiedziała, cedząc słowa. – Wczoraj powiedziałeś mi, że mnie kochasz! Więc pogódź się z tym, że teraz jest ktoś, komu zależy na tobie, idioto!
 – Nie nazywaj mnie idiotą – rozkazał, wstając.
 – Nie – odpowiedziała i zarzuciła mu ramiona na szyję. – Będę cię nazywała idiotą zawsze, jak tak się zachowasz, nie przerywaj mi! – powiedziała, gdy chciał jej przerwać. – Kocham cię, więc mam do tego prawo!
 – Jesteś irytująca – mruknął.
 – Wiem – uśmiechnęła się do niego, ale zaraz spoważniała. – Zrobił ci coś? Jesteś ranny?
 – Nie było tam źle – odparł, siadając i przyciągnął ją na swojej kolana. – Oberwało się komu innemu.
 – Kiedy to się skończy? – zapytała cicho.
 – Już niedługo – powiedział. – Dumbledore z Potterem odnaleźli już trzy horkruksy, my prawie znaleźliśmy księgę, a Zakon zniszczył już jeden…
 – Zostaną dwa – dokończyła za niego Hermiona. – Severusie..
 – Hm? – mruknął.
 – Ty wiesz, gdzie jest ta księga, prawda?
 – Wiem – odparł zgodnie z prawdą.
 – Będę mogła z tobą iść? – zapytała z nadzieją.
 – Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł – odpowiedział, spinając się.
 – Ale…
 – Granger to niebezpieczne! – warknął. – Od dwóch tygodni przygotowuję się, by tam iść, nie będę ryzykował, że coś ci się stanie!
 – Dumbledore obojgu nam powierzył… – zaczęła.
 – Dumbledore jest wariatem – prychnął Snape. – Znając jego, na pewno miał jakiś plan względem nas!
 – Sądzisz, że chciał nas… wyswatać? – zapytała z niedowierzaniem.
 – Prawdopodobnie. – Severus wzruszył ramionami.
 – Udało mu się – powiedziała i pocałowała go namiętnie. – A teraz, proszę! Pozwól mi iść z…
 – Nie będziesz zgrywała bohaterki i będziesz słuchała tego, co mówię! – przerwał jej stanowczo.
 – Obiecuję! – krzyknęła zachwycona i podekscytowana. – Kiedy ruszamy?
 – Za trzy godziny – mruknął.
 – Muszę się przygotować! – Szybko zeszła z jego kolan. – Gdzie pójdziemy? Kto pilnuje księgi? Jakie zaklęcia powinnam przećwiczyć?
 – Granger – wysyczał zirytowany.
 – Chcę się przygotować – wytłumaczyła.
 – Ubierz się ciepło i włóż wygodne buty – warknął. – Żadnego zbędnego bagażu! Uchwyt na różdżkę załóż na rękę!
Przytaknęła i wybiegła z jadalni.

Trzy godziny później chwyciła Severusa za rękę. Mistrz Eliksirów teleportował ich w nieznane jej miejsce.
 – Gdzie jesteśmy? – zapytała, rozglądając się dookoła. Byli w gęstym lesie, dookoła gąszcz, chodź było dopiero południe, w lesie było ciemno.
 – W lesie w pobliżu klifu, na którym spędziliśmy pierwszy tydzień – mruknął, wyciągając różdżkę. – Pamiętaj, co mi obiecałaś!
 – Pamiętam – odpowiedziała.
Snape tylko prychnął.
 – Ruszamy – warknął. Powoli posuwali się do przodu. Hermiona starała się patrzeć przed siebie, lecz przez gałęzie na ziemi musiała cały czas patrzeć pod nogi. – Teraz musimy uważać!
 – Co… – zaczęła, lecz zaraz poczuła jak coś ciągnie ją za nogę, pisnęła i spojrzała przerażona pod nogi. – Diabelskie sidła!
Snape zaklął i przyciągnął ją do siebie. Krzyknęła, ponieważ noga nadal była uwięziona w sidłach.
 – Lumos! – krzyknęła Hermiona, mierząc różdżką w sidła, które zniknęły widząc światło.
 – Incendio! – Snape pozbył się szybko reszty diabelskich sideł. – Idziemy dalej!.
 – Nie zgubimy się tutaj? – zapytała Hermiona po dość długim marszu.
 – Nie – warknął Snape i skierował różdżkę na jedno z drzew. – Flagrate! – Na konarze pojawił się czerwony krzyżyk. Hermiona zrozumiała, że mężczyzna znaczy drogę powrotną…
 – Wszystko ucichło – wyszeptała Hermiona. Przez całą drogę słyszeli odgłos wodospadu, ptaki i niektóre zwierzęta, a teraz? Cisza…
Nagle Severus zniknął, Hermiona krzyknęła, rozglądając się dookoła.
 – Severus? – zawołała. – Gdzie jesteś?
Nie usłyszawszy odpowiedzi, powoli szła do przodu.
 Wiesz, czego najbardziej się boisz? – usłyszała przeraźliwy głos.
 – Kim jesteś? – zapytała, wyciągając różdżkę przed siebie.
 Twoim największym wrogiem – wysyczał. – Spójrz na swój największy koszmar…
 – Severus! – załkała na widok Mistrza Eliksirów leżącego w kałuży krwi. – Nie!
 Twój ukochany! Nie żyje! Zostałaś sama! Sama! Niekochana….
 – Kłamiesz! – wykrzyknęła, ocierając łzy. – Severus żyje! On musi żyć!
 Nie żyje! Nie żyje! Nie żyje!
 – Żyje! – Hermiona zdała sobie sprawę, że to, co widzi, jest mirażem! To nie Severus! – Riddiculus! – krzyknęła. Zniknął martwy Severus, przed nią pojawił się żywy z księgą w dłoni. Gdy tylko go zobaczyła, szybko do niego podbiegła, by rzucić mu się na szyję. – Severus!
 – Nic mi nie jest, głupia – mruknął, przytulając ją do siebie mocno.
 – Myślałam… – załkała.
 – Już dobrze – mruknął i pocałował ją namiętnie.
 – Bałam się – wyznała i nagle się od niego odsunęła. – Masz księgę?
 – Czarny Pan przygotował się na każdą okoliczność – powiedział. – Boginy miały załamać osobę poszukującą księgi i zmusić ją do zawrócenia…
 – Ty też spotkałeś bogina? – zmarszczyła czoło.
 – Tak – odparł tylko i, chwyciwszy ją za rękę, pociągnął w drogę powrotną.
 – Powiesz mi…
 – Ciebie Granger – warknął i odwrócił się do niej gwałtownie. – Więc ciesz się, że żyjesz, w inny wypadku wskrzesiłbym cię i sam zabił!
 – Na szczęście nie będziesz musiał tego robić. – Pocałowała go szybko.
Gdy kilka godzin później się pakowała, jej mina była daleka od szczęśliwej.
 – Co się stało? – zapytał, wchodząc do sypialni.
 – Co teraz będzie? – usiadła na łóżku i spojrzała na niego z niepokojem.
 – A co ma być Granger?
 – Z nami – wyszeptała, spuszczając głowę.
 – Nic się nie zmieni – warknął.
Hermiona, usłyszawszy to, poczuła, jak w jej oczach pojawiają się łzy.
 – Nie rycz, głupia – powiedział, kucając przed nią – Mówię, że nic się nie zmieni!
 – Słyszę… – załkała.
 – Jak na inteligentną czarownicę wolno do ciebie dochodzi sens moich słów – warknął.
 – Przecież…. To znaczy, że nadal mnie chcesz? – zapytała z nadzieją.
 – A nie wyraziłem się jasno? – zakpił.
 – Nie bardzo – zawołała i pocałowała go namiętnie.
 – Do zakończenia wojny musimy się ukrywać… – zaczął, gdy oderwali się od siebie.
 – Wiem – odpowiedziała poważnie. – Ale będziemy…
 – Będziesz nocowała w moich komnatach – przerwał jej. – Nawet nie myśl o tym, żeby mieć inne zdanie na ten temat!
 – Nie mam – zaśmiała się.
 – Szlaban, panno Granger – warknął. – Do końca roku!
 – Dobrze profesorze – odpowiedziała z uśmiechem.

Gdy wrócili do Hogwartu, wszystko toczyło się w miarę normalnie. Hermiona dobrze się uczyła, po lekcjach znajdywała czas dla przyjaciół, a po kolacji… szła na szlaban!
Harry z Ronem próbowali rozmawiać z Dumbledore'em, by ten wpłynął na Snape’a, by Hermiona nie musiała co wieczór iść do jaskini… nietoperza…
Nic tym nie wskórali, za co Hermiona była wdzięczna dyrektorowi!
Gdy w piątkowy wieczór Hermiona weszła do komnat Snape’a, zaskoczyła ją cisza w nich panująca. Najczęściej o tej porze Severus sprawdzał eseje i przeklinał głośno głupotę uczniów.
 – Severus? – zawołała, nie usłyszawszy odpowiedzi, usiadła na kanapie z postanowieniem poczekania na Mistrza Eliksirów, lecz nie wiedząc kiedy, zasnęła.
 – Obudź się, uparta Gryfonko – usłyszała na uchem.
 – Jeszcze chwila – mruknęła.
 – Co ja z tobą mam – warknął Snape, biorąc ją na ręce i niosąc do sypialni.
 – Też cię kocham – wyszeptała, gdy położył ją na łóżku. Chwilę później położył się obok niej. – Gdzie byłeś? – zapytała, nie otwierając oczu.
 – U Gringotta – mruknął w odpowiedzi.
 – Mhy – przytuliła się do niego mocniej, chcąc nadal spać.
 – Nie ciekawi cię dlaczego? – zapytał rozbawiony.
 – Dlaczego? – zadała pytanie mechanicznie.
 – Po pierścionek Granger – wyszeptał jej do ucha.
Hermiona natychmiast otworzyła oczy, całkowicie rozbudzona i spojrzała na niego.
 – Jaki pierścionek? – zapytała cicho.
 – Domyśl się – warknął i tym razem on zamknął oczy.
 – Snape, nie śpij, kretynie! – krzyknęła, klękając na łóżku. – Jaki pierścionek!
 – Jest na szafce obok ciebie – mruknął, nie otwierając oczu.
Hermiona szybko się odwróciła i z nadzieją spojrzała na skromny, ale piękny pierścionek, powoli wzięła go do ręki.
 – Severusie… – zaczęła.
 – Nie każ mi pytać – poprosił, siadając i patrząc na nią poważnie.
 – Ale ja mogę odpowiedzieć? – zapytała z promiennym uśmiechem.
 – Możesz – uśmiechnął się nieznacznie.
 – Tak! – krzyknęła i zarzuciła mu ramiona na szyję, obsypując jego twarz pocałunkami.
 – Spodziewałem się takiej odpowiedzi – mruknął i, zabrawszy jej pierścionek, wsunął jej na palec.
 – Kocham cię Severusie – powiedziała wzruszona, przytulając się do niego.
 – Ja ciebie też Granger – odparł.
Hermiona była od tego czasu najszczęśliwszą kobietą w Hogwarcie. Niestety nie mogła nikomu pochwalić się pierścionkiem… do czasu…
Były ferie, Gryfonka postanowiła odwiedzić Severusa w jego komnatach. Zdziwiła się, gdy idąc przez korytarze, nie napotkała żadnego nauczyciela ani ducha. Za to wydawało jej się, że widziała trzech aurorów…
Gdy weszła do komnat Severusa, wiedziała, że coś się stało… Jego szaty śmierciożercy leżały na kanapie…
 – Severusie? – zawołała przestraszona. Chwilę później Snape wbiegł do komnat.
 – Voldemort dzisiaj zaatakuje – warknął, podchodząc do niej. – Horkruksem okazał się diadem Roveny!
 – Musi znajdować się w Hogwarcie – zawołała Hermiona.
 – Minerwa miała przekazać to Potterowi – mruknął Snape i przytulił ją mocno do siebie.
 – Uważaj – poprosiła ze łzami w oczach.
 – To ty masz uważać do cholery! – warknął. – Masz zakaz bawienia się w Morganę! Nie patrz na innych! Ważna jesteś ty! Zrozumiano?
 – Nie mogę ci tego obiecać – odpowiedziała i widząc, że ma zamiar zacząć na nią krzyczeć, pocałowała go namiętnie. – Kocham cię!
 – Wiem kretynko – mruknął jej do ucha. – Idź już! – powiedział, odsuwając się od niej.
 – Obiecasz mi coś?
 – Co?! – założył ręce na piersi.
 – Przeżyj, a potem denerwuj mnie do końca życia – odezwała się po chwili.
 – Możesz być tego pewna – odparł z lekkim uśmiechem, pocałował ją jeszcze w czoło i wyszedł.
Gryfonka odetchnęła głęboko i ruszyła do pokoju wspólnego. Wiedziała, że tam zastanie Harry'ego i Rona. Gdy tylko weszła, domyśliła się, że McGonagall przekazała swym podopiecznym wiadomość od dyrektora.
 – Herm! – krzyknął Harry i wraz z Ronem podbiegli do niej. – McGonagall…
 – Wiem – przerwała mu. – Pierwszoroczni są właśnie ewakuowani!
 – I co teraz mamy robić? – zapytał rudzielec, rozglądając się po pomieszczeniu, w którym zaległa cisza. Wszyscy wpatrywali się w złotą trójce…
 – Dumbledore powiedział, że każdy powyżej piątej klasy może walczyć. Reszta ma się zgłosić do opiekunów domów – powiedział Harry.
Gryfoni zaczęli rozglądać się po pokoju i wyprowadzać młodszych uczniów.
 – A reszta? – zapytał Dean.
 – Reszta niech idzie pod Wielką Salę – odpowiedziała Hermiona. – Dyrektor wraz z Lupinem rozdzielają zadania!
W kilka chwil pokój wspólny był pusty.
 – I co teraz? – odezwał się po chwili Harry. – Gdzie szukać ostatniego horkruksa?
 – Musimy się rozdzielić – zdecydował Ron. – Diadem musi być gdzieś w okolicy wieży Krukonów…
 – Ja sprawdzę bibliotekę – zaproponowała Hermiona. – Tam jest wiele skrytek…
 – Ja poszukam Luny i przeszukamy salon Krukonów – powiedział Ron.
 – A ja spróbuję dowiedzieć się czegoś od Ravenclaw. – Harry zmarszczył czoło. – Myślicie, że będzie chciała z nami współpracować?
 – Ona zawsze milczy – westchnęła Hermiona. – Ale nie zaszkodzi spróbować, może uda ci się ją przekonać!
 – Spotykamy się przy głównym wejściu za godzinę – powiedział Harry. – Powodzenia!
 – Uważajcie na siebie – poprosiła Hermiona i przytuliła ich mocno, po czym każde z nich ruszyło w inną stronę.
Hermiona przeszukując bibliotekę, dziękowała Merlinowi za jej zapał do nauki. Gdy Harry z Ronem mieli treningi, ona wykonywała wszystkie zadania. Uwielbiała buszować po bibliotece i odkrywać nowe i fascynujące książki i zakamarki w wielkim pomieszczeniu.
W dziale z księgami o eliksirach zauważyła książkę wyróżniającą się od innych. Była mała, niebieska. Wyciągnęła ją i zaskoczona odkryła, że to pamiętnik. Heleny Ravenclaw!
Szybko otworzyła go i zaczęła czytać. Dziewczyna przelała do niego wszystkie swoje smutki i radości…
Ten diadem musi zniknąć! – pisała. – Ukryje go tam, gdzie nikt go nie znajdzie, jeżeli nie będzie szukał tam, gdzie można otrzymać wszystko, czego się pragnie, tam, gdzie ukryte pozostaje ukryte do czasu… Dalej Hermiona już nie czytała. Jak najszybciej pobiegła do Pokoju życzeń!
Zaskoczona zauważyła tam Harry'ego, Rona i Lunę!
 – Miona, Helena powiedziała, że ukryła go w Pokoju! – krzyknął na jej widok Harry.
 – Wiem – odpowiedziała. – Znalazłam jej pamiętnik!
 – Jak otworzyć pokój? – zapytał Ron, patrząc na pustą ścianę.
 – Musimy pomyśleć o tym, co chcemy tam znaleźć – podpowiedziała Luna.
Hermiona zmarszczyła czoło. Nie spodobało im by się to, o czym ona marzy, gdyby od niej to zależało, Pokój życzeń byłby podobny do komnat Mistrza Eliksirów.
 – Mam! – krzyknął Harry i chwilę później pojawiły się przed nimi drzwi. Gdy je otworzyli, jęknęli zgodnie.
 – Pomyślałeś o rupieciarni? – zapytał załamany Ron.
 – Nie narzekaj, tylko szukaj! – odpowiedział Potter.
 – Accio diadem! – powiedziała Hermiona, celując przed siebie różdżką.
Nic się nie stało, jednak słyszeli jakieś trzeszczenie.
 – On się zaklinował – domyśliła się Luna.
 – Hermiono wzywaj go, a my będziemy go szukać! – powiedział Harry.
Już chwilę później Harry trzymał diadem w dłoni.
 – Zniszcz go! – wykrzyknęła Hermiona, wyciągając z torebki kieł bazyliszka.
 – Skąd go… – zaczął Ron.
 – Potem Ron – warknął Harry i dźgnął kłem w diadem. Usłyszeli wściekły krzyk i zaległa cisza.
 – Została Nagini – szepnęła Hermiona.
 – Wąż? – zapytała Luna i zmarszczyła czoło.
 – Wąż – potwierdził Ron.
 – Musimy go zabić, a wtedy Voldemort będzie śmiertelny! – powiedział Harry.
 – My się tym zajmiemy! – obiecał rudzielec. – Ty zajmij się jaszczurem!
 Harry Potterze – usłyszeli głos który każdego przyprawiał o gęsią skórkę. – Uważasz, że to bohaterskie zachowanie: ukrywanie się w zamku, w którym są niewinne osoby? Poddaj się, a ich nie zabiję. Masz czas do północy…
 – Nie myśl o tym! – powiedziała stanowczo Hermiona, widząc nieobecny wzrok przyjaciela. – My chcemy tu być i walczyć!
 – Może gdybym…
 – Nie! – przerwał mu Ron. – Każde z nas wie, na co się naraża! Damy radę!
 – Wiem – mruknął Harry. – Uważajcie na siebie!
 – Będziemy – obiecała Hermiona i przytuliła go mocno. – Teraz chodźmy do Dumbledore'a!
Następnie wszystko potoczyło się szybko…
Każdy dostał swoje zadanie.  Hermiona wraz z Ginny i Luną miały zabić Nagini.
Schowały się w okolicy głównego wejścia i czekały… Wiedziały, że Voldemort na pewno użyje tego wejścia.
 – Nie wierzę, że został tylko ten wąż – powiedziała podekscytowana Ginny.
 – Musimy być ostrożne – przypomniała Hermiona, wychylając się za kolumny.
 – Wiem – rudowłosa spoważniała. – Mamy szanse… prawda?
 – Oczywiście! – odpowiedziała Luna z rozmarzonym uśmiechem – To jest nasz czas!
 – Może… – zaczęła Hermiona, lecz przerwał jej huk. – Śmierciożercy weszli do zamku!
Wokół nich zaczęły latać zaklęcia. Musiały uważać, żeby żądne nie trafiły w nie, ponieważ słudzy Czarnego Pana nie bawili się w rozbrajanie, oni od razu chcieli zabijać…
 – Confingo! – krzyknęła Hermiona, celując w kolumnę, która runęła na kilku Śmierciożerców.
 – Drętwota! – Tym razem Ginny spowodowała odrętwienie wroga, który runął na podłogę.
 – Jest ich coraz więcej – przeraziła się Hermiona.
Nagle obok nich pojawiła się postać w czerni. Ginny z Luną zajęte walką jej nie zauważyły. Hermiona chciała krzyknąć, lecz ujrzała te oczy…
 – Severus – wyszeptała i szybko do niego pobiegła.
 – Zaraz zjawi się Czarny Pan – powiedział, patrząc na nią poważnie. – Uciekaj!
 – Nie mogę – odparła i chwyciła go za rękę. – Severusie…
 – Avada Kedavra! – warknął Snape, celując w Śmierciożercę za Hermioną. – Masz wyjść z tego cało! Potem cię zabiję!
 – Kocham cię – powiedziała jeszcze, po czym patrzyła z niepokojem, jak Mistrz Eliksirów znika za drzwiami Wielkiej Sali.
Chwilę później Voldemort wkroczył do Szkoły… Hermiona wraz z Ginny i Luną ukryły się za kolumną.
Nagini pełzła ze swoim panem, lecz została w tyle. Gdy zobaczyła martwe ciała, zbliżyła się do nich. Hermiona zaskoczona ujrzała obok swojej nogi Tiarę Przydziału, z której wystawał miecz Griffindorra!
Szybko go chwyciła i, nie czekając na nic, ruszyła na Nagini.
Ginny z Luną starały się ją osłaniać przed latającymi w powietrzu zaklęciami.
Jeszcze trochę, kawałek, zamachnęła się i usłyszała wrzask Czarnego Pana.
 – Harry, Voldemort jest śmiertelny! – krzyknęła Ginny w stronę Wielkiej Sali. To ostanie, co Hermiona słyszała, nagle poczuła ból w klatce piersiowej, po czym zemdlała.

Gdy się obudziła, rozglądnęła się zdezorientowana.
 – Witam, panno Granger – przywitała ją madame Pomfrey, pochylając się nad nią i podając fiolkę z eliksirem.
 – Co się stało? – zapytała, pijąc gorzką ciecz.
 – Wygraliśmy – odparła radośnie pielęgniarka. – Pan Potter pokonał Czarnego Pana!
 – Nic im nie jest? – spojrzała na nią z nadzieją.
 – Nikomu nic poważnego się nie stało – pocieszyła ją.
 – A Seve.. profesor Snape? – zapytała szybko.
 – Ma się dobrze – odpowiedziała madame Pomfrey. – Kilka ran, ale w jego przypadku to nic nowego. Jak zawsze nie zwracał uwagi na niebezpieczeństwo, szedł jak burza, zabijając tych okropnych Śmierciożerców!
 – Idiota! – wykrzyknęła zbulwersowana Hermiona i szybko wyskoczyła z łóżka.
 – Panno Granger, pani musi odpoczywać! – oburzyła się, ale Hermiona jej nie słuchała. Szybko założyła ubranie znajdujące się obok łóżka i ruszyła do wyjścia. Nagle się odwróciła.
 – Co mi się stało? – zapytała, marszcząc czoło.
 – Dostała pani niegroźnym zaklęciem w prawe ramię. Któryś ze Śmierciożerców chciał zburzyć ścianę i pani niestety stała mu na drodze. Na szczęście panna Lovegood zna się na udzielaniu pomocy – powiedziała i chciała coś jeszcze dodać, ale Hermiona wyszła.
Szybko przemierzała Hogwarckie korytarze, z przerażeniem patrząc na zniszczenia. Pocieszała ją myśl, że nic się nikomu z jej bliskich nie stało.
Gdy weszła do Wielkiej Sali, trwało właśnie zebranie Zakonu Feniksa.
 – Hermiono! – krzyknął uradowany Ron.
Hermiona, nie patrząc na niego, podeszła do Snape’a.
 – Miałaś uważać do cholery! – krzyknął, gdy stanęła przed nim.
 – Uważałam! – prychnęła. – Za to ty od tego byłeś daleki!
 – Ja nie jestem wkurzającą, naiwną, wszystko wiedzącą idiotką!
 – Naprawdę?! – udała zdziwienie. – A mi się wydawało, że nią jesteś!
 – Granger, nie denerwuj mnie – ostrzegł surowym głosem.
 – Zawsze cię denerwowałam, denerwuję i będę denerwować! – odpowiedziała z wojowniczą miną. – Jak mogłeś się tak narażać?!
 – To był mój obowiązek!
 – Twoim obowiązkiem było przeżyć! – krzyknęła wściekła, kładąc ręce na biodrach. – Czy ty zawsze musisz robić mi na złość?!
 – Sprawia mi to ogromną przyjemność – mruknął z wrednym uśmieszkiem.
Nagle do Wielkiej Sali wpadła madame Pomfrey.
 – Panno Granger, pani musi leżeć! – powiedziała poważnie.
 – Wcale że nie – zaprzeczyła. – Muszę przemówić temu kretynowi do rozsądku!
 – Ale…
 – Kogo nazywasz kretynem Granger?! – zapytał, marszcząc czoło.
 – Ciebie kretynie! – krzyknęła.
 – … musi pani… – próbowała się wtrącić pielęgniarka.
 – Szacunek Granger!
 – Na szacunek trzeba sobie zasłużyć! – Wskazała na niego palcem. – A ty jakoś tego nie zrobiłeś!
 – Musi pani na siebie uważać! – wykrzyknęła madame Pomfrey.
 – Jej to musisz wbić do głowy za pomocą siły. – Snape wskazał na Gryfonkę. – Inaczej do niej to nie dotrze!
 – Tobie by się przydały...
 – Nie odzywaj się, jak do mnie mówisz Granger!
 – Czyżbym cię denerwowała? – zapytała ze słodkim uśmiechem.
 – Panno Granger musi pani… – zaczęła Madame Pomfrey.
 – Poppy ich raczej teraz nie rozdzielisz – zaśmiał się Dumbledore.
Reszta zebranych dalej trwała w szoku, gdy usłyszeli tą jakże dla nich dziwną wymianę zdań.
 – Ale panna Granger…
 – Granger, do cholery mogłabyś chociaż raz się zamknąć?! – zapytał Snape.
 – Nie!
 – Jesteś idiotką!
 – A ty idiotą! Pasujemy do siebie!
 – Panno Granger w pani….
 – Zabije cię!
 – Chyba ja ciebie!
 – … stanie nie wolno….
 – Mówiłem, że Gryfoni to…
 – To kto?! – zapytała, zakładając ręce na piersi.
 – To…
 – … się denerwować! – skończyła głośno madame Pomfrey.
 – W jej stanie? – zakpił Snape. – Głupota to nie jest jakiś poważny stan w przypadku Gryfonów!
 – Odezwał się Ślizgon od siedmiu boleści – prychnęła.
 – Jest pani w ciąży! – powiedziała pielęgniarka.
 – Widzisz Snape! Jestem w ciąży, więc nie krzycz na mnie! – warknęła.
 – Nawet w ciąży musisz być uciążliwa?! – krzyknął.
 – Jak w ciąży? – zapytał zdumiony Ron.
 – Nie wiesz, jak się zachodzi w ciąże, Weasley? – zakpił Snape.
 – Nie mów do niego w ten sposób Severusie! – zwróciła mu uwagę Hermiona i spojrzała na przyjaciela. – Ronald bardzo dobrze wiesz, skąd się biorą dzieci i…. – zamilkła, a jej oczy rozszerzyły się ze zdumienia.
 – Granger, słów ci zabrakło? – Snape się zaśmiał. – Cud się zdarzył!
 – Jak jestem w ciąży?! – wykrzyknęła, patrząc na pielęgniarkę.
 – Idiotko, nie krzycz tak! – warknął nietoperz z lochów. – Czekaj… w ciąży?!
 – Nie wiesz, skąd się biorą dzieci? – przedrzeźniała go.
 – Zamilcz Granger, bo jak na razie mam ochotę skręcić ci kark! – mruknął.
 – Niby za co?! – oburzyła się.
 – A za to kretynko, że narażałaś życie mojego dziecka! – wykrzyknął wściekły – Jeszcze raz będziesz postępować tak głupio, to ostrzegam, zamknę cię w moich kwaterach i będziesz tam siedziała, aż nie zmądrzejesz… znając ciebie do śmierci!
 – To też moje kwatery Snape – prychnęła i uśmiechnęła się szeroko. – Będziemy mieli dziecko! – krzyknęła i rzuciła mu się na szyję.
 – Wariatka – wyszeptał jej do ucha i przytulił ją mocno.
 – Och gratuluje! – Pani Pomfrey podeszła do nich z uśmiechem.
 – Ale jak oni są razem? – zapytał Ron. – I niby jak będą mieli dziecko?!
 – Mam ci rozrysować Weasley, skąd biorą się dzieci?! – zakpił Snape.
 – Severusie! – fuknęła Hermiona.
 – Zadaje głupie pytania, to otrzymuje moje jakże cenne rady. – Czarnowłosy wzruszył ramionami, przerzucił sobie Hermionę przez ramię i wyszedł z Wielkiej Sali. – Jeżeli ktoś nam przeszkodzi, niech się spodziewa trucizny dolanej do napoju! – powiedział na odchodnym.
 – Severusie, postaw mnie – zaśmiała się Hermiona, gdy Snape szedł korytarzem.
 – Nie – warknął.
 Gdy wniósł ją do komnat, posadził delikatnie na kanapie, po czym zaczął spacerować po salonie.
 – Severusie, nie cieszysz się? – zapytała z niepokojem.
 – Idiotka – prychnął, kucając przed nią. Spojrzał poważnie w jej oczy, po czym pogłaskał ją delikatnie po policzku. – Będziesz szczęśliwa… obiecuję ci to.
 – Ależ ja to wiem! – zawołała i pocałowała go czule. – Kocham cię, a ty mnie! Nic innego się nie liczy!
 – Twoi przyjaciele właśnie zachodzą w głowę, czym cię poiłem – warknął.
 – Będą mnie wspierać – odparła z pewnością. – Chcą mojego szczęścia!
 – Optymistka – zadrwił.
 – Ja jestem optymistką, ty pesymistą… więc pasujemy do siebie.
 – Hermiona! – usłyszeli głos za drzwi.
 – Mówiłem – prychnął Mistrz Eliksirów.
 – Możesz ich nie zabijać? – poprosiła, widząc jego wściekłą minę.
 – Zastanowię się – warknął, idąc otworzyć drzwi. – Czego nie rozumiesz Potter w zdaniu „Nie przeszkadzać”?!
 – Musimy porozmawiać z Mionką – odezwała się Ginny.
 – Wcale nie mu… – zaczął groźnie Mistrz Eliksirów, lecz zamilkł, gdy poczuł delikatną dłoń na plecach.
 – Dziesięć minut – poprosiła Hermiona.
 – Ani minuty więcej – warknął i zamknął się w swoim gabinecie.
 – Wejdźcie – zaprosiła ich do środka.
 – Jak to możliwe! – wykrzyknął Ron.
 – To długa historia – odpowiedziała Hermiona z niepewną miną.
 – Mamy czas. – Ginny uśmiechnęła się do niej.
 – Od dawna Severus mnie fascynował. Na szóstym roku odkryłam, że zakochałam się w nim… Gdy Dumbledore wysłał nas na misje… Severus też mnie kocha! Zaręczyliśmy się i będziemy mieli dziecko!
 – On ci nic złego nie robi… prawda? – zapytał Harry.
 – Nie – zaprzeczyła ze śmiechem. – Severus jest wspaniały!
 – Na pewno? – Ron nie wyglądał na przekonanego.
 – Jestem szczęśliwa – powiedziała Hermiona. – I to dzięki niemu!
 – Jeżeli cię skrzywdzi… – zaczął Ron.
 – Wiem – przerwała mu i przytuliła swoich przyjaciół. – A jak reszta?
 – Jeszcze trwa w szoku – zaśmiała się Ginny. – Myślałam, że mama dostanie zawału! A McGonagall?
 – Wyglądała, jakby ktoś ją spetryfikował – dokończył Harry.
 – Wypad! – warknął Snape, wchodząc do salonu.
 – Niech pan o nią dba – poprosiła Ginny, stojąc przy drzwiach.
Snape nic nie odpowiedział, jedynie nieznacznie skinął głową. Gdy zostali sami, Hermiona przytuliła się do niego mocno.
 – Mówiłam, że będzie dobrze – powiedziała.
 – Widać nie są do końca skretyniali – mruknął.
 – Severusie… Bo wszyscy w tym ty pytasz, czy jestem szczęśliwa… – zaczęła po chwili i spojrzała na niego, przygryzając dolną wargę.
 – I co z tego? – zmarszczył czoło.
 – A ty? Jesteś ze mną szczęśliwy? – zapytała cicho. – Nie czujesz się złapany w pułapkę? Nie rozmawialiśmy o dzieciach…
 – Granger kretynko – przerwał jej – Kochałem cię od dwóch lat, naprawdę sądzisz, że mając ciebie i dziecko, mogę być nieszczęśliwy?
 – Kocham cię – powiedziała wzruszona.
 – Wiem – mruknął i pocałował ją namiętnie.

Trzy lata później
 – Potter, wyjdź z mojego domu! – wrzasnął Snape, patrząc wściekłym wzrokiem na Harry'ego siedzącego z Hermioną na kanapie.
 – Ale profesorze… – zaczął, lecz, widząc minę Mistrza Eliksirów, szybko pożegnał się z Hermioną i ruszył do kominka.
 – Pozdrów Ginny – zawołała za nim Hermiona i spojrzała zła na męża. – Czemu go wygoniłeś?
 – Miałem taką zachciankę – warknął, opadając na kanapę.
Hermiona westchnęła ze zrozumieniem.
 – Jesteś zmęczony? – zapytała, siadając mu na kolanach.
 – Nie, czemu? – zadrwił. – Cały dzień użerałem się z tymi imbecylami, których Albus nazywa uczniami!
 – Jesteś taki odważny – zamruczała, gładząc go po piersi.
 – Nie zaczynaj, Granger – mruknął, zamykając oczy i uśmiechając się lekko.
 – Bo? – zapytała zadziornie i pocałowała go w szyję.
 – Naprawdę chcesz wiedzieć? – Otworzył jedno oko i objął ją, przyciągając do siebie bliżej.
 – A jesteś bardzo zmęczony? – zapytała, siadając na nim okrakiem.
 – Sprawdź – zaproponował.
 – Spra… – zaczęła, lecz nie dokończyła, ponieważ przerwał jej płacz. – Eileen się obudziła.
 – Ja pójdę – powiedział Severus i szybko wyszedł z pokoju.
Hermiona uśmiechnęła się z czułością i poszła za mężem.
Cicho stanęła w drzwiach pokoju ich córeczki i patrzyła ze wzruszeniem na Mistrza Eliksirów pochylonego nad łóżeczkiem.
 – Zasnęła – powiedział, wyczuwając jej obecność.
 – Zawsze jak cię widzi, to się uspakaja – wyszeptała Hermiona, podchodząc do niego. – Wie, że tatuś się nią zaopiekuje.
 – Od tego mnie ma – warknął, chcąc ukryć uczucia.
 – Kocha cię… tak jak ja – odpowiedziała z uśmiechem.
 – I tak ma być – powiedział, biorąc ją na ręce.
 – A teraz dokąd? – zapytała, zarzucając mu ramiona na szyję.
 – Sprawdzić, czy jestem zmęczony – odparł poważnie.
 – Sprawdźmy – wymruczała mu do ucha.
 – Sprawdzimy – obiecał, zamykając kopniakiem drzwi do ich sypialni.
Po wojnie wszystko ułożyło się jak w bajce!
Harry ożenił się z Ginny i mają rocznego synka Jamesa, Ron zaręczył się z Luną… Hermiona cieszyła się ze szczęścia przyjaciół.
Nadal w pewnych chwilach nie mogła uwierzyć, że jej życie tak się potoczyło… Była żoną Severusa Snape’a, naczelnego nietoperza Hogwartu.
Uczniowie zastanawiali się, co takiego jej zrobił, że taka młoda i ładna kobieta wybrała byłego Śmierciożercę…
A ona zawsze przypominała sobie pewien cytat:
„To niemożliwe – powiedział rozsądek.
To ryzykowne – powiedziało doświadczenie.
To bezsensowne – powiedziała duma.
Mimo wszystko spróbuj – powiedziało serce.”
 – Bo miłość jest tego warta – wyszeptała Hermiona.