Posłuchaj serca!
Oto ona :) Setna miniaturka! Jestem z niej
bardzo dumna :) Ma 39 stron! :)
Szczęśliwego Nowego Roku!
To moja ostatnia miniaturka w tym roku
:)
Proszę o komentarze! Niech ten rok
zakończy się z hukiem :)
Beta: Kite
Millie
Hermiona niepewnie weszła do gabinetu
dyrektora. Gdy tylko ujrzała siedzącego Severusa Snape, wiedziała, że nie
spodoba jej się kolejny pomysł Dumbledore'a…
– Witam,
panno Granger! – zawołał radośnie mag. – Usiądź, drogie dziecko.
–
O co chodzi? – zapytała, zajmując miejsce. – Stało się coś?
–
Urodziłaś się – wtrącił Snape.
– Wiem,
wiem. – Machnęła lekceważąco ręką. – A pan jest z tego faktu bardzo
szczęśliwy.
Mistrz Eliksirów spojrzał na nią morderczym
wzrokiem. Wiedziała, że zaskoczyła go jej odpowiedź. Zawsze w ciszy
znosiła jego docinki, ale obiecała sobie, że już nie będzie grzeczną
i cichą dziewczyną. Nie wiedziała, co zdarzy się jutro, więc nie chciała
tracić czasu na samą naukę. Chciała zacząć żyć…
–
Severusie, bądź miły – odezwał się rozbawiony Dumbledore i przeniósł
spojrzenie na Hermionę. – Mam do ciebie prośbę…
– Jaką?
– zapytała, marszcząc czoło.
–
Wyruszysz z tym oto miłym człowiekiem…
–
Albusie.. – zaczął groźnie Snape.
– Gdzie
dokładnie? – przerwała mu dziewczyna.
– Do
Szkocji – odparł poważnie dyrektor. – Musicie znaleźć ważną księgę…
– Nie
potrzebuję głupiej, wkurzającej gówniary, którą będę musiał prowadzić za rękę!
– warknął Snape.
– Jaka
to księga? – zapytała, ignorując Mistrza Eliksirów.
– Są
w niej zawarte ważne informacje na temat Voldemorta – odpowiedział
dyrektor.
– Czy to
coś takiego jak horkruksy? – zapytała z niepokojem.
– Bardzo
możliwe. – Dumbledore wyglądał na zmartwionego. – Waszym zadaniem będzie się
tego dowiedzieć.
–
Poradzę sobie sam – powiedział Snape.
– Wiesz,
że nie możesz pojawić się tam sam – odpowiedział spokojnie dyrektor.
– Więc
wyślij kogoś innego! – prychnął.
– Oboje
nadajecie się do tego znakomicie – odparł stanowczo. – Wierzę w was.
–
Świetnie – zakpił Snape, wstając. – Rusz się Granger! Za dziesięć minut widzę
cię przy głównym wyjściu! – To powiedziawszy, ruszył ku drzwiom.
–
A nie powinien mnie pan złapać za rękę? – zapytała Hermiona, marszcząc
czoło.
–
O czym ty do diabła gadasz?! – warknął Snape.
–
Powiedział pan, że ma zajmować się głupią, wkurzającą gówniarą, którą trzeba
prowadzić za rączkę – powtórzyła jego słowa z poważnym wyrazem twarzy. –
A teraz pan idzie sam, a ja?! Przecież, jak jestem taka głupia, mogę
sobie coś zrobić po drodze… na przykład wejść w ścianę czy coś,
a wtedy raczej profesor Dumbledore nie będzie zadowolony z mojego
wypadku, prawda profesorze? – obróciła się do dyrektora.
– Ma
pani całkowitą rację, panno Granger – przytaknął, powstrzymując śmiech.
– Ja ją
zabiję! – krzyknął Snape, wychodząc, a przy okazji trzaskając drzwiami.
– On
może to zrobić, prawda? – zapytała Hermiona.
–
Prawdopodobnie nic złego ci się nie stanie – odparł dobrodusznie dyrektor. –
Ale postaraj się nie denerwować za bardzo Severusa.
– To
będzie trudne – westchnęła. – Jego denerwuje wszystko, co jest ze mną związane
– powiedziała, wychodząc.
– Nieraz
nie widzimy prawdziwych intencji, panno Granger – mruknął Dumbledore do siebie.
Hermiona szybko wbiegła do swojego dormitorium
i spakowała najpotrzebniejsze rzeczy do kufra. Zmniejszyła go
i schowała do torebki. Napisała jeszcze liścik do Ginny, by przekazała
Harry’emu i Ronowi, że wyruszyła ze Snape’em na misję.
Gdy stała przy głównym wejściu i czekała
na Mistrza Eliksirów, zastanawiała się, gdzie się udadzą… W Szkocji jest
wiele wspaniałych i czarodziejskich miejsc…
–
Granger, rusz się do cholery! – usłyszała wściekły głos Snape’a. Nie
zatrzymując się, przeszedł obok niej.
Westchnęła, wiedząc, że nic dobrego nie wyjdzie
z ich wspólnej wyprawy…
– Gdzie
idziemy? – zapytała podekscytowana, z trudem za nim nadążając.
– Do
Szkocji idiotko!
– Ale
dokładniej – prychnęła.
– Do
piekła – warknął, zatrzymał się gwałtownie i złapał ją za rękę.
Hermiona poczuła szarpnięcie w okolicach
pępka i już po chwili rozglądała się zafascynowana po pięknej
i dzikiej okolicy.
– Tu
jest wspaniale! – wykrzyknęła.
– Twoim
zdaniem – odparł Snape. – Cave inimicium – wyszeptał, kierując różdżką
w niebo. – Homenum Revelio.
–
Będziemy tu nocować? – domyśliła się.
–
Geniusz, nie Gryfonka – zadrwił i wyczarował namiot.
Hermiona wniosła oczy do nieba i ruszyła
za nim. Gdy znalazła się w środku, zauważyła dwa oddzielne łóżka, stół
z krzesłami, regał z księgami oraz małą kuchnię i drzwi
prawdopodobnie do łazienki.
– Kocham
czarodziejskie namioty – powiedziała, siadając na jednym z łóżek.
– Nie
bądź dziecinna, Granger – warknął. – Za godzinę ruszamy, więc rusz się
i rozpakuj!
– Nie
jestem dziecinna – oburzyła się. – Dlaczego pan nie może być chociaż trochę
miły?
– Jednak
jesteś idiotką – powiedział i wyszedł z namiotu.
– Lepiej
być idiotką, niż wrednym, bezmózgim nietoperzem – mruczała, rozpakowując swoje
rzeczy.
– Minus
sto punktów dla Gryfindoru – warknął, pojawiając się bezszelestnie obok niej.
– Nie
jesteśmy w szkole! – zauważyła ze złością.
– Nie
interesuje mnie twoje zdanie Granger – odparł. – Rusz tyłek i chodź!
–
Mieliśmy iść za go…
–
Idziemy teraz – warknął.
Hermiona nie wiedziała, jak przeżyła cztery
godziny w jaskiniach wyżłobionych przez wodę w klifach. Przez cały
ten czas, Snape narzekał na to, w jaki sposób idzie, że za głośno oddycha,
jej szopa na głowie zasłania mu widok, jej zdolności magiczne pozostawiają
wiele do życzenia…
– Jestem
dobrą czarownicą! – oburzyła się.
–
Pierwszoroczny jest lepszy od ciebie – prychnął.
– Mówi
pan tak tylko dlatego, że w jaskini nie pozbyłam się tych nietoperzy! –
powiedziała i zrobiła niewinną minę. – A nie zrobiłam tego z jednego
powodu.
–
Jakiego?
–
Myślałam, że to pańscy krewni – powiedziała słodko i weszła do namiotu.
–
Granger! – krzyknął za nią.
Hermiona, śmiejąc się cicho, weszła do
łazienki, wiedząc, że musi przeczekać jego wściekłość.
– Wyjdź!
– Nie
mogę – odkrzyknęła.
–
Natychmiast!
– Nie
mogę!
–
Czemu?! – warknął.
– Bo
postanowiłam jeszcze trochę pożyć, więc nie wyjdę na razie na spotkanie
z panem – odpowiedziała stanowczo.
– Dorwę
cię, kiedy wyjdziesz – zagroził.
Hermiona oparła się o drzwi łazienki i zaczęła
się zastanawiać nad wszystkim, co się ostatnio wydarzyło i co się może
wydarzyć…
Harry z Dumbledore'em poszukują
horkruksów, Ron dużo czasu spędza na treningach albo z Luną, Ginny
korzysta z każdej chwili, by pobyć sam na sam z Harrym… a ona?
Uczy się, znajduje czas dla przyjaciół i… Zmarszczyła czoło: jej życie nie było
ekscytujące... Przez cały pobyt w Hogwarcie co roku przeżywała przygody…
Co roku Snape odejmował jej punkty, co roku dostawała od niego szlaban oraz
godzinne kazanie.
W tamtym roku przeszedł sam siebie…
Myślała, że ją uderzy, gdy przyznała, że wie, że to on jest Księciem Półkrwi.
Wściekł się, gdy dowiedział się, że była w ministerstwie… Nie wiedziała,
dlaczego tylko ona poniosła tego konsekwencje… Nie rozumiała jego zachowania…
Nieraz miała wrażenie, że się jej przygląda. Na
zajęciach czuła jego wzrok na plecach, lecz za każdym razem, gdy się odwróciła,
patrzył w innym kierunku… Był intrygującym mężczyzną, musiała to przyznać
i na swój sposób przystojny. Jego oczy były tajemnicze, a uśmiech?
Tego nie wiedziała, ponieważ widziała tylko wredny uśmieszek…
–
Granger, siedzisz tam już godzinę – usłyszała poirytowany głos. – Wychodź do
cholery!
–
A obiecuje pan, że nic mi nie zrobi? – zawołała.
– Nie
mam czasu na twoje głupie obietnice – warknął.
– Czemu?
– Otworzyła drzwi zaciekawiona.
–
Wyruszamy! – oznajmił, zakładając pelerynę.
–
Dopiero wróciliśmy – zauważyła, wychodząc szybko z łazienki.
–
I co z tego wynika? – zakpił. – To nie wakacje!
–
Przecież wiem – mruknęła. – Gdzie idziemy?
–
W pobliżu jest obozowisko olbrzymów – odparł, wychodząc.
Hermiona chwyciła w rękę różdżkę
i wybiegła za nim.
– Co
wiesz o olbrzymach? – zapytał, nie zatrzymując się.
–
Zostało ich około osiemdziesięciu – odpowiedziała. – Nie lubią, jak czarodzieje
używają przeciw nim magii…
– Więc
nie wymachuj przed nimi różdżką, Granger
– warknął, patrząc znacząco na jej rękę.
Szybko schowała różdżkę do kieszeni.
– Co
zrobimy?
– Spróbujemy
sposobem – mruknął, po czym zamilkł.
Hermiona nie próbowała zadawać pytań,
domyślając się, że nie byłby z tego zadowolony…
–
Kameleus – wyszeptał Snape. Gryfonka szybko rzuciła takie samo zaklęcie na
siebie i oboje wtopili się w otoczenie. – Masz nie wydobyć nawet
dźwięku!
Hermiona odetchnęła głęboko i ruszyła za
nim.
Grupa olbrzymów siedziała przy ognisku,
niektórzy chodzili w kółko… Hermiona wiedziała, że nie są one zbyt
inteligentne.
Przeszli cicho obok nich. W pobliżu
ogniska zauważyli wejście do jaskini.
Gdy do niej weszli, Snape wyciągnął różdżkę.
– Accio
Księga! – warknął.
– Tak
łatwo raczej nie pójdzie – mruknęła Hermiona.
–
Zamilcz – wysyczał i wymruczał kilka zaklęć, gdy nadal nic się nie stało,
odwrócił się i spojrzał na Gryfonkę. – Wracamy!
–
Dlaczego? – zdziwiła się – Może gdy pójdziemy dalej…
– Nie ma
jej tu – warknął i chciał jeszcze coś dodać, lecz przerwały mu krzyki
dochodzące z zewnątrz.
–
Olbrzymy się kłócą – domyśliła się Hermiona.
– Jak
zawsze – prychnął Snape.
Gdy zaczął iść w stronę wyjścia, usłyszeli
huk i ziemia się zatrzęsła. Z sufitu zaczęły spadać kamienie.
Gryfonka krzyknęła, a po chwili Snape przyciągnął ją do siebie
i otoczył ich zaklęciem ochronnym.
– Co się
stało? – wyszeptała, gdy wszystko ucichło.
– Ci
kretyni zasypali wejście do jaskini! – warknął.
–
I co teraz? – zapytała, przytulając się do niego mocniej. Czuła się przy
nim bezpiecznie…
–
Poczekamy do zmierzchu – odparł, odsuwając się od niej. – Gdy pójdą spać, będą
zbyt zaskoczeni, by nas zaatakować, gdy wysadzę wejście.
– To
trochę potrwa – westchnęła Hermiona, siadając na ziemi.
Snape nie odpowiedział. Oparł się o ścianę
i wpatrywał przed siebie.
– Może
porozmawiamy? – zaproponowała po chwili.
– Niby
o czym mamy rozmawiać? – zadrwił.
–
O czym pan chce – odpowiedziała, wzruszając ramionami.
–
Dlaczego zawsze jesteś taka irytująca? – warknął.
– Sama
nie wiem – odparła z nieśmiałym uśmiechem. – Widać taki mój los…
– Nie
jesteś zabawna – mruknął.
– Wiem –
powiedziała i spojrzała na niego. – Mogę o coś zapytać?
– Jeśli
musisz – usłyszała w odpowiedzi.
– Jak
pan sobie wyobraża życie po wojnie? – zapytała, wpatrując się w swoje
ręce.
– Nie
wyobrażam sobie – odpowiedział po dłuższej chwili.
–
Dlaczego?
–
Ponieważ nie wyobrażam sobie, że przeżyję – wycedził przez zaciśnięte zęby.
– Nie
może pan tak myśleć! – wykrzyknęła przerażona, wstając szybko i spojrzała
mu w oczy.
– Niby
kto mi zabroni? – warknął.
– Ja! –
powiedziała, podeszła do niego i pocałowała namiętnie.
–
Idiotka – mruknął, odrywając się od niej po chwili i podszedł do wejścia.
– Bombarda! – krzyknął. – Idziemy!
– Lepsze
olbrzymy niż ja – pomyślała załamana, biegnąc za Mistrzem Eliksirów.
–
Immobilus – warknął, przechodząc obok olbrzymów. Hermiona szybko przebiegła
obok spowolnionych stworzeń. – Wracamy do namiotu!
–
Domyśliłam się – prychnęła.
– Nie
zachowuj się jak obrażone dziecko – usłyszała, gdy znaleźli się
w namiocie.
– Nie
zachowuję się tak, profesorze – odpowiedziała zła.
–
Kretynka – warknął, siadając na swoim łóżku.
–
Dlaczego zawsze musi mnie pan obrażać? – krzyknęła, tracąc cierpliwość. –
Sprawia to panu przyjemność?!
– Nic
o mnie nie wiesz Granger – powiedział, nie patrząc na nią.
– Bo mi
nie pozwala pan się dowiedzieć!
–
Zamilcz – warknął.
Hermiona zawsze stosowała się do poleceń
nauczycieli. Tym razem jednak przeszła samą siebie…
Nie odzywała się przez tydzień! Snape przez
pierwsze pięć dni wydawał się zadowolony, szóstego dnia był zirytowany,
a siódmego…
– Odezwij
się idiotko! – krzyknął, gdy Hermiona siedziała przy stole, czytając książkę.
– Po co?
– odpowiedziała, nie odrywając wzroku od książki. – Co bym nie powiedziała,
będzie źle!
– To
twoja wina! – warknął.
–
Dlaczego? – zapytała, zatrzaskując książkę i wstając gwałtownie.
– Bo
jesteś naiwna i mylisz zauroczenie z miłością – zadrwił, wychodząc
z namiotu.
Hermiona stała przez chwilę zaskoczona.
– On nie
może wiedzieć – powiedziała sama do siebie.
Wyszła za nim. Stał na zewnątrz
z założonymi rękami na piersi.
–
Czytałeś mi w myślach! – krzyknęła wściekła.
– Nie
musiałem – prychnął.
– Tak?
– Mówisz
przez sen – powiedział.
– Ja… –
zamilkła, przypominając sobie, że jako dziecko zawsze mruczała przez sen, ale
gdy poszła do Hogwartu, to się skończyło! Przecież Parvati i Lavender
nigdy jej nie powiedziały, że mówi przez sen…
–
Straciłaś zdolność budowania zdań? – zakpił.
– To
takie straszne, że cię kocham? – zapytała po chwili. Postanowiła postawić całą
swoją dumę na szali…
–
Granger – zaczął poważnym głosem.
– Nie –
przerwała mu ze łzami w oczach. – Dość się już nasłuchałam, teraz twoja
kolej! Jesteś wrednym, chamskim, nieczułym i egoistycznym draniem! Nie
pozwalasz się nikomu do siebie zbliżyć, bo cierpiałeś w dzieciństwie, ale
nie pomyślałeś, że teraz możesz być szczęśliwy? Nie! Bo lubisz się nad sobą
użalać! Jesteś wkurzający! A podobno Gryfoni to idioci!
–
Zamilcz… – zaczął, lecz nie pozwoliła mu dokończyć.
– Bo
co?! – zapytała buntowniczo. – Bardziej mnie już zranić nie możesz!
– Nie
chciałem cię zranić! – wrzasnął, tracąc cierpliwość.
– Ale ci
się udało! Gratulacje! – odkrzyknęła, szykując się do odejścia.
– Nie
będę się z tobą kłócił, Granger! – warknął. – Zapomnij o wszystkim
i koniec tematu!
– Nie
zapomnę o tym nigdy, ty nędzny wężu! – powiedziała stanowczo, patrząc na
niego przez ramię. – Ale obiecuję, że nie będę już się do ciebie zbliżała! –
I zniknęła w namiocie.
Wiedziała, że za nią nie pójdzie. Prędzej
przesiedzi na zewnątrz całą noc, niż zmusi się, żeby przebywać z nią
w jednym pomieszczeniu.
Gdy obudziła się rano, zrozumiała, że miała
rację. Łóżko Snape’a było zasłane, więc domyśliła się, że tam nie spał.
Westchnęła i skrzywiła się, czując ból w sercu. Być zakochanym
w mężczyźnie, który jej nie chce… Przeżyje to, ale jakim kosztem?
–
Wstawaj Granger – warknął, zjawiając się w namiocie.
Hermiona, powstrzymując łzy, podniosła się
z łóżka i poszła do łazienki się ubrać.
Gdy wyszła, Snape stał nadal w tym samym
miejscu.
–
Zapomnij – mruknął.
– Nie –
odparła, przechodząc obok niego.
–
Zapomnij – powtórzył stanowczo, chwytając ją za łokieć.
– Nie
zrobię tego – krzyknęła, próbując się wyrwać.
–
Dlaczego jesteś taka uparta? – warknął.
–
A ty? – odpowiedziała pytaniem na pytanie. – Możesz być ze mną szczęśliwy!
Ja o tym wiem! Zależy ci na mnie! Dlatego pod koniec piątego roku byłeś
taki wściekły! Dlatego w tamtym roku, gdy Draco dostał rozkaz zabicia
Dumbledore'a, dostałam szlaban, gdy dowiedziałeś się, że to ja z Harrym i Ronem
mu przeszkodziliśmy!
–
Narażałaś się! – wykrzyknął, przyciągając ją do siebie. – Jak idiotka!
– Nie
robiłam tego specjalnie! – powiedziała cicho, wpatrując się w jego usta.
–
Cholera – mruknął Snape i pocałował ją zaborczo.
Hermiona chciała tego. Nie miała zamiaru go
odpychać wręcz przeciwnie. Przyciągnęła go bliżej, chwytając go za przód szaty.
–
Będziesz żałować – ostrzegł.
– Nigdy
– wyszeptała i znów złączyła ich usta w pocałunku.
– Mam
nadzieję – mruknął, wziął ją na ręce i zaniósł na łóżko.
Gdy ją położył, wyprostował się i spojrzał
na nią. Hermiona pierwszy raz widziała uczucia w jego oczach.
– Chodź
do mnie – poprosiła, wyciągając do niego ręce.
Nie trzeba było mu tego powtarzać, chwilę
później leżał nad nią, podpierając się łokciami po obu stronach jej ciała.
– Chcę
tego – wymruczała z ustami przy jego ustach, burząc tym jego ostanie
bariery.
Powoli, jakby rozkoszując się tą chwilą,
ściągał z niej kolejne części garderoby. Gdy leżała przed nim naga,
zadrżała lecz nie z zimna.
– Trochę
to niesprawiedliwe – mruknęła i nieśmiało zaczęła odpinać guziki jego
szaty.
Gdy zobaczyła jego nagą klatkę piersiową,
zamarła w bezruchu.
–
Mówiłem, że będziesz żałować – warknął, odsuwając się od niej gwałtownie.
–
Idiota! – wykrzyknęła i przyciągnęła go spowrotem na łóżko. Gdy leżał na
plecach, usiadła na nim okrakiem i powoli zaczęła sunąć dłońmi po piersi
pokrytej bliznami.
–
Granger – mruknął.
–
Zamilcz Snape. – Tym razem ona go uciszyła w jakże przyjemny sposób. – Te
blizny mnie nie przerażają – powiedziała, całując jedną z nich. – Są
dowodem twojej odwagi – pocałowała drugą – I pomyśl jeszcze raz takie
głupoty, to pożałujesz! – Zjechała dłońmi niżej, zahaczając o materiał
spodni.
Snape nie mogąc dłużej wytrzymać jej pieszczot,
przekręcił się, dzięki czemu to ona leżała pod nim.
– Jesteś
moja – wyszeptał, całując ją namiętnie.
Gdy Hermiona otworzyła oczy i poczuła
obejmujące ją ramiona, z radością stwierdziła, że jej się to nie śniło!
Spędziła noc z Severusem Snape’em! Było wspaniale, doskonale…
– Kocham
cię – wyszeptała i przytuliła się do niego mocno.
– Wiem
Granger – mruknął zaspanym głosem.
–
Severusie… – zaczęła poważnie.
– Nie,
nie będziemy – warknął, domyślając się, o co może jej chodzić.
–
Naprawdę? Chcesz być ze mną? – zapytała z promiennym uśmiechem.
–
Podobno jesteś taka inteligentna – prychnął.
– Jestem
– odparła dumnie. – Ale staram się zniżyć do twojego poziomu…
–
Granger – warknął i odwrócił ją tak, że leżała pod nim.
– Tak? –
zapytała zmysłowym.
– Nigdy
ze mną nie zaczynaj – wysyczał jej do ucha.
–
Dlaczego?
–
Ponieważ nigdy nie wygrasz – zaznaczył.
–
Właśnie przed chwilą wygrałam – wymruczała. – Powiedziałeś, że mnie kochasz!
– Nic
takiego nie powiedziałem – prychnął.
– Ale ja
umiem czytać pomiędzy wierszami – zaśmiała się.
– Jesteś
irytująca – powiedział po chwili.
–
Głupoty gadasz – odpowiedziała rozbawiona i przytuliła się do niego mocno.
– A teraz mógłbyś przejść do czynów profesorze!
–
Wreszcie mądrze mówisz Granger – warknął i pocałował ją namiętnie.
Nagle oderwał się od niej.
– Co się
stało? – zapytała, gdy szybko wstał i wciągnął na swoje nagie ciało
spodnie.
– Ktoś
jest w pobliżu – warknął. – Ubierz się i spakuj wszystko – powiedział
i wybiegł z namiotu.
Hermiona od razu spełniła jego rozkaz. Gdy
chowała pomniejszone kufry do torebki, wrócił Snape.
– Kto to
był? – zapytała, podbiegając do niego.
–
Szmalcownicy – mruknął, chwytając ją za rękę. – Idioci, ale jeżeli oni się tu
kręcą, istnieje ryzyko pojawienia się Śmierciożerców…
–
A wtedy by się wydało, że jesteś po stronie Zakonu – dokończyła
przerażona.
– Tak
łatwo to by im ze mną nie poszło. – Uśmiechnął się lekko. – Ale lepiej nie
ryzykować, że nas znajdą – powiedział i przyciągnął ją do siebie. Hermiona
nie lubiła teleportacji, ale przytulona do Severusa pomyślała, że chyba to
polubi…
– Gdzie
jesteśmy? – zapytała, rozglądając się po ładnym salonie, głównym punktem był
piękny kominek, oprócz niego znajdowały się tu dwa fotele i kanapa…
–
W moim domu – odpowiedział. – Mrużko!
Obok nich pojawiła się skrzatka.
–
W czym mogę pomóc panie? – zapytała, kłaniając się.
–
Rozpakuj bagaże panny Granger – rozkazał, biorąc od Hermiony jej torebkę.
– Tak
jest. – Gdy skrzatka zniknęła, Gryfonka spojrzała na Mistrza Eliksirów.
– Nadal
jesteśmy w Szkocji? – zapytała.
– Tak –
odparł. – Tu będziemy bezpieczni – mruknął, podchodząc do barku, którego
Hermiona nie zauważyła, i nalał sobie ognistej whisky.
– Czemu
od razu tu nie zamieszkaliśmy? – zmarszczyła czoło.
– Nie
uważałem za stosowne zabierać cię do mojego domu, panno Granger – odparł
z krzywym uśmieszkiem wypił duszkiem zawartość szklanki.
–
A teraz tak? – zaśmiała się i zarzuciła mu ramiona na szyję.
–
Powiedzmy, że zmieniłem zdanie – powiedział i pocałował ją w czoło.
– Co
teraz zrobimy? – zapytała po chwili – Musimy odnaleźć księgę…
–
Zajmiemy się tym jutro – odpowiedział i, wziąwszy ją za rękę, zaprowadził
do pokoju sąsiadującego z salonem. – Muszę uwarzyć parę eliksirów…
– Pomogę
ci – zaproponowała.
– Nie –
odparł stanowczo, a widząc jej wzrok, westchnął. – Granger nie lubię
z nikim pracować, nawet z tobą!
Hermiona miała coś powiedzieć, lecz otworzył
drzwi i to, co zobaczyła, odebrało jej mowę.
– Panna
– wiem – to – wszystko straciła głos? – zadrwił.
– Tu
jest wspaniale! – wykrzyknęła, wbiegając do biblioteki. Wszystkie ściany były
zakryte regałami z książkami.
– Cieszę
się, że ci się podoba – powiedział, opierając się o framugę.
Hermiona posłała mu uśmiech, rozglądając się po
woluminach. Zauważyła ciekawą książkę, wzięła ją i usiadłszy
w fotelu, od razu pogrążyła się w czytaniu…
Snape zaśmiał się po nosem i wyszedł.
Hermionę tak zaciekawiła książka, że nie
zauważyła mijającego czasu.
–
Granger – usłyszała zirytowany głos nad sobą.
– Tak? –
zaskoczona oderwała się od książki.
– Mrużka
podała kolacje – oznajmił Snape, odbierając jej z ręki książkę.
–
Kolację? A nie obiad – zapytała.
–
Straciłaś poczucie czasu.
– Masz
wspaniałą bibliotekę – powiedziała, gdy siedzieli w jadalni.
– Wiem
o tym – odparł z dumnym uśmieszkiem.
–
Skromny jak zawsze – zaśmiała się i pogłaskała go po policzku.
Snape spiął się i spojrzał na nią
z ukosa.
– Nie
przyzwyczaiłeś się jeszcze do tego, że nie mam zamiaru być od ciebie daleko? –
domyśliła się.
– To nie
jest łatwe – warknął.
– Ale
wykonalne – odpowiedziała, wstając i usiadła mu na kolanach. – Kocham cię
Severusie…
– Wiem
Granger – mruknął i pocałował ją namiętnie.
– Nie
jesteś śpiący? – zapytała z nieśmiałym uśmiechem.
–
Śpiący? – powtórzył rozbawiony.
– Nie to
nie – odparła oburzona, wstając z jego kolan.
– Nie
bądź taka delikatna, Granger – powiedział, chwytając ją na ręce.
Rano, gdy Hermiona się obudziła, zaskoczona
zauważyła, że Severusa przy niej nie ma!
–
Severus? – zawołała.
Gdy nie usłyszała odpowiedzi, szybko wstała,
zarzuciła na siebie jego koszulę, która leżała na podłodze, i ruszyła na
poszukiwania.
Zaczęła się niepokoić, gdy przeszukała cały
dom, a jego nie było!
–
Mrużko?! – zawołała. Gdy skrzatka się przed nią pojawiła, zapytała: – Gdzie
jest twój pan?
– Na
spotkaniu – odpowiedziała skrzatka.
– Na
jakim? – zdziwiła się Hermiona.
–
Z Czarnym Panem – wyszeptała Mrużka ze strachem.
– Czemu
mnie nie obudził? – zapytała sama siebie Hermiona.
– Pan
powiedział, żeby panienki nie budzić – odpowiedziała Mrużka. – Miała panienka
się wyspać. A teraz panienka niech idzie do jadalni! Panienka wygląda
mizernie! Pan Snape kazał o panienkę zadbać.
–
Naprawdę? – ucieszyła się Gryfonka.
– Tak. –
Mrużka wskazała jej drogę do jadalni. – Zaraz podam śniadanie.
– Nie
będę jadła – mruknęła Hermiona, siadając przy stole – Dopóki Severus nie wróci…
– Pan
nie wiadomo, kiedy wróci – zaznaczyła Mrużka i podsunęła jej talerz. –
A jeść trzeba!
Hermiona nie mogła zaprzeczyć faktowi, że jest
głodna, więc niechętnie zabrała się do jedzenia. Gdy kończyła śniadanie, Snape
wszedł do jadalni.
–
Severus! – krzyknęła i szybko do niego podbiegła.
– Nic mi
nie jest – warknął, odpychając się od siebie.
–
Severusie – wyjąknęła zaskoczona.
– Nie
zbliżaj się Granger – mruknął, siadając przy stole i zabierając się za
jedzenie.
Hermiona nie mogła uwierzyć, że po tym, co
przeżyli wczoraj, tak ją potraktował, lecz jego mina powiedziała jej wszystko.
– Ty nie
chcesz mojej pomocy – wykrzyknęła oburzona.
–
Zamilcz – warknął, nie patrząc na nią.
Hermiona podeszła do niego ze zmarszczonym
czołem.
–
Posłuchaj Severusie Tobiasie Snape! – powiedziała, cedząc słowa. – Wczoraj
powiedziałeś mi, że mnie kochasz! Więc pogódź się z tym, że teraz jest
ktoś, komu zależy na tobie, idioto!
– Nie
nazywaj mnie idiotą – rozkazał, wstając.
– Nie –
odpowiedziała i zarzuciła mu ramiona na szyję. – Będę cię nazywała idiotą
zawsze, jak tak się zachowasz, nie przerywaj mi! – powiedziała, gdy chciał jej
przerwać. – Kocham cię, więc mam do tego prawo!
– Jesteś
irytująca – mruknął.
– Wiem –
uśmiechnęła się do niego, ale zaraz spoważniała. – Zrobił ci coś? Jesteś ranny?
– Nie
było tam źle – odparł, siadając i przyciągnął ją na swojej kolana. –
Oberwało się komu innemu.
– Kiedy
to się skończy? – zapytała cicho.
– Już
niedługo – powiedział. – Dumbledore z Potterem odnaleźli już trzy
horkruksy, my prawie znaleźliśmy księgę, a Zakon zniszczył już jeden…
–
Zostaną dwa – dokończyła za niego Hermiona. – Severusie..
– Hm? –
mruknął.
– Ty
wiesz, gdzie jest ta księga, prawda?
– Wiem –
odparł zgodnie z prawdą.
– Będę
mogła z tobą iść? – zapytała z nadzieją.
– Nie
sądzę, żeby to był dobry pomysł – odpowiedział, spinając się.
– Ale…
–
Granger to niebezpieczne! – warknął. – Od dwóch tygodni przygotowuję się, by
tam iść, nie będę ryzykował, że coś ci się stanie!
–
Dumbledore obojgu nam powierzył… – zaczęła.
–
Dumbledore jest wariatem – prychnął Snape. – Znając jego, na pewno miał jakiś
plan względem nas!
–
Sądzisz, że chciał nas… wyswatać? – zapytała z niedowierzaniem.
–
Prawdopodobnie. – Severus wzruszył ramionami.
– Udało
mu się – powiedziała i pocałowała go namiętnie. – A teraz, proszę!
Pozwól mi iść z…
– Nie
będziesz zgrywała bohaterki i będziesz słuchała tego, co mówię! – przerwał
jej stanowczo.
–
Obiecuję! – krzyknęła zachwycona i podekscytowana. – Kiedy ruszamy?
– Za
trzy godziny – mruknął.
– Muszę
się przygotować! – Szybko zeszła z jego kolan. – Gdzie pójdziemy? Kto
pilnuje księgi? Jakie zaklęcia powinnam przećwiczyć?
–
Granger – wysyczał zirytowany.
– Chcę
się przygotować – wytłumaczyła.
– Ubierz
się ciepło i włóż wygodne buty – warknął. – Żadnego zbędnego bagażu!
Uchwyt na różdżkę załóż na rękę!
Przytaknęła i wybiegła z jadalni.
Trzy godziny później chwyciła Severusa za rękę.
Mistrz Eliksirów teleportował ich w nieznane jej miejsce.
– Gdzie
jesteśmy? – zapytała, rozglądając się dookoła. Byli w gęstym lesie,
dookoła gąszcz, chodź było dopiero południe, w lesie było ciemno.
–
W lesie w pobliżu klifu, na którym spędziliśmy pierwszy tydzień –
mruknął, wyciągając różdżkę. – Pamiętaj, co mi obiecałaś!
–
Pamiętam – odpowiedziała.
Snape tylko prychnął.
–
Ruszamy – warknął. Powoli posuwali się do przodu. Hermiona starała się patrzeć
przed siebie, lecz przez gałęzie na ziemi musiała cały czas patrzeć pod nogi. –
Teraz musimy uważać!
– Co… –
zaczęła, lecz zaraz poczuła jak coś ciągnie ją za nogę, pisnęła
i spojrzała przerażona pod nogi. – Diabelskie sidła!
Snape zaklął i przyciągnął ją do siebie.
Krzyknęła, ponieważ noga nadal była uwięziona w sidłach.
– Lumos!
– krzyknęła Hermiona, mierząc różdżką w sidła, które zniknęły widząc
światło.
–
Incendio! – Snape pozbył się szybko reszty diabelskich sideł. – Idziemy dalej!.
– Nie
zgubimy się tutaj? – zapytała Hermiona po dość długim marszu.
– Nie –
warknął Snape i skierował różdżkę na jedno z drzew. – Flagrate! – Na
konarze pojawił się czerwony krzyżyk. Hermiona zrozumiała, że mężczyzna znaczy
drogę powrotną…
–
Wszystko ucichło – wyszeptała Hermiona. Przez całą drogę słyszeli odgłos
wodospadu, ptaki i niektóre zwierzęta, a teraz? Cisza…
Nagle Severus zniknął, Hermiona krzyknęła,
rozglądając się dookoła.
–
Severus? – zawołała. – Gdzie jesteś?
Nie usłyszawszy odpowiedzi, powoli szła do
przodu.
– Wiesz,
czego najbardziej się boisz? – usłyszała przeraźliwy głos.
– Kim
jesteś? – zapytała, wyciągając różdżkę przed siebie.
– Twoim
największym wrogiem – wysyczał. – Spójrz na swój największy koszmar…
–
Severus! – załkała na widok Mistrza Eliksirów leżącego w kałuży krwi. –
Nie!
– Twój
ukochany! Nie żyje! Zostałaś sama! Sama! Niekochana….
–
Kłamiesz! – wykrzyknęła, ocierając łzy. – Severus żyje! On musi żyć!
– Nie
żyje! Nie żyje! Nie żyje!
– Żyje!
– Hermiona zdała sobie sprawę, że to, co widzi, jest mirażem! To nie Severus! –
Riddiculus! – krzyknęła. Zniknął martwy Severus, przed nią pojawił się żywy
z księgą w dłoni. Gdy tylko go zobaczyła, szybko do niego podbiegła,
by rzucić mu się na szyję. – Severus!
– Nic mi
nie jest, głupia – mruknął, przytulając ją do siebie mocno.
–
Myślałam… – załkała.
– Już
dobrze – mruknął i pocałował ją namiętnie.
– Bałam
się – wyznała i nagle się od niego odsunęła. – Masz księgę?
– Czarny
Pan przygotował się na każdą okoliczność – powiedział. – Boginy miały załamać
osobę poszukującą księgi i zmusić ją do zawrócenia…
– Ty też
spotkałeś bogina? – zmarszczyła czoło.
– Tak –
odparł tylko i, chwyciwszy ją za rękę, pociągnął w drogę powrotną.
–
Powiesz mi…
– Ciebie
Granger – warknął i odwrócił się do niej gwałtownie. – Więc ciesz się, że
żyjesz, w inny wypadku wskrzesiłbym cię i sam zabił!
– Na
szczęście nie będziesz musiał tego robić. – Pocałowała go szybko.
Gdy kilka godzin później się pakowała, jej mina
była daleka od szczęśliwej.
– Co się
stało? – zapytał, wchodząc do sypialni.
– Co
teraz będzie? – usiadła na łóżku i spojrzała na niego z niepokojem.
–
A co ma być Granger?
–
Z nami – wyszeptała, spuszczając głowę.
– Nic
się nie zmieni – warknął.
Hermiona, usłyszawszy to, poczuła, jak
w jej oczach pojawiają się łzy.
– Nie
rycz, głupia – powiedział, kucając przed nią – Mówię, że nic się nie zmieni!
–
Słyszę… – załkała.
– Jak na
inteligentną czarownicę wolno do ciebie dochodzi sens moich słów – warknął.
–
Przecież…. To znaczy, że nadal mnie chcesz? – zapytała z nadzieją.
–
A nie wyraziłem się jasno? – zakpił.
– Nie
bardzo – zawołała i pocałowała go namiętnie.
– Do
zakończenia wojny musimy się ukrywać… – zaczął, gdy oderwali się od siebie.
– Wiem –
odpowiedziała poważnie. – Ale będziemy…
–
Będziesz nocowała w moich komnatach – przerwał jej. – Nawet nie myśl
o tym, żeby mieć inne zdanie na ten temat!
– Nie
mam – zaśmiała się.
–
Szlaban, panno Granger – warknął. – Do końca roku!
– Dobrze
profesorze – odpowiedziała z uśmiechem.
Gdy wrócili do Hogwartu, wszystko toczyło się
w miarę normalnie. Hermiona dobrze się uczyła, po lekcjach znajdywała czas
dla przyjaciół, a po kolacji… szła na szlaban!
Harry z Ronem próbowali rozmawiać
z Dumbledore'em, by ten wpłynął na Snape’a, by Hermiona nie musiała co
wieczór iść do jaskini… nietoperza…
Nic tym nie wskórali, za co Hermiona była
wdzięczna dyrektorowi!
Gdy w piątkowy wieczór Hermiona weszła do
komnat Snape’a, zaskoczyła ją cisza w nich panująca. Najczęściej
o tej porze Severus sprawdzał eseje i przeklinał głośno głupotę
uczniów.
–
Severus? – zawołała, nie usłyszawszy odpowiedzi, usiadła na kanapie
z postanowieniem poczekania na Mistrza Eliksirów, lecz nie wiedząc kiedy,
zasnęła.
– Obudź
się, uparta Gryfonko – usłyszała na uchem.
–
Jeszcze chwila – mruknęła.
– Co ja
z tobą mam – warknął Snape, biorąc ją na ręce i niosąc do sypialni.
– Też
cię kocham – wyszeptała, gdy położył ją na łóżku. Chwilę później położył się
obok niej. – Gdzie byłeś? – zapytała, nie otwierając oczu.
– U Gringotta
– mruknął w odpowiedzi.
– Mhy –
przytuliła się do niego mocniej, chcąc nadal spać.
– Nie
ciekawi cię dlaczego? – zapytał rozbawiony.
–
Dlaczego? – zadała pytanie mechanicznie.
– Po
pierścionek Granger – wyszeptał jej do ucha.
Hermiona natychmiast otworzyła oczy, całkowicie
rozbudzona i spojrzała na niego.
– Jaki
pierścionek? – zapytała cicho.
– Domyśl
się – warknął i tym razem on zamknął oczy.
– Snape,
nie śpij, kretynie! – krzyknęła, klękając na łóżku. – Jaki pierścionek!
– Jest
na szafce obok ciebie – mruknął, nie otwierając oczu.
Hermiona szybko się odwróciła
i z nadzieją spojrzała na skromny, ale piękny pierścionek, powoli
wzięła go do ręki.
–
Severusie… – zaczęła.
– Nie
każ mi pytać – poprosił, siadając i patrząc na nią poważnie.
– Ale ja
mogę odpowiedzieć? – zapytała z promiennym uśmiechem.
– Możesz
– uśmiechnął się nieznacznie.
– Tak! –
krzyknęła i zarzuciła mu ramiona na szyję, obsypując jego twarz
pocałunkami.
–
Spodziewałem się takiej odpowiedzi – mruknął i, zabrawszy jej pierścionek,
wsunął jej na palec.
– Kocham
cię Severusie – powiedziała wzruszona, przytulając się do niego.
– Ja
ciebie też Granger – odparł.
Hermiona była od tego czasu najszczęśliwszą kobietą
w Hogwarcie. Niestety nie mogła nikomu pochwalić się pierścionkiem… do
czasu…
Były ferie, Gryfonka postanowiła odwiedzić
Severusa w jego komnatach. Zdziwiła się, gdy idąc przez korytarze, nie
napotkała żadnego nauczyciela ani ducha. Za to wydawało jej się, że widziała
trzech aurorów…
Gdy weszła do komnat Severusa, wiedziała, że
coś się stało… Jego szaty śmierciożercy leżały na kanapie…
–
Severusie? – zawołała przestraszona. Chwilę później Snape wbiegł do komnat.
–
Voldemort dzisiaj zaatakuje – warknął, podchodząc do niej. – Horkruksem okazał
się diadem Roveny!
– Musi
znajdować się w Hogwarcie – zawołała Hermiona.
–
Minerwa miała przekazać to Potterowi – mruknął Snape i przytulił ją mocno
do siebie.
– Uważaj
– poprosiła ze łzami w oczach.
– To ty
masz uważać do cholery! – warknął. – Masz zakaz bawienia się w Morganę!
Nie patrz na innych! Ważna jesteś ty! Zrozumiano?
– Nie
mogę ci tego obiecać – odpowiedziała i widząc, że ma zamiar zacząć na nią
krzyczeć, pocałowała go namiętnie. – Kocham cię!
– Wiem
kretynko – mruknął jej do ucha. – Idź już! – powiedział, odsuwając się od niej.
–
Obiecasz mi coś?
– Co?! –
założył ręce na piersi.
–
Przeżyj, a potem denerwuj mnie do końca życia – odezwała się po chwili.
– Możesz
być tego pewna – odparł z lekkim uśmiechem, pocałował ją jeszcze
w czoło i wyszedł.
Gryfonka odetchnęła głęboko i ruszyła do
pokoju wspólnego. Wiedziała, że tam zastanie Harry'ego i Rona. Gdy tylko
weszła, domyśliła się, że McGonagall przekazała swym podopiecznym wiadomość od
dyrektora.
– Herm!
– krzyknął Harry i wraz z Ronem podbiegli do niej. – McGonagall…
– Wiem –
przerwała mu. – Pierwszoroczni są właśnie ewakuowani!
–
I co teraz mamy robić? – zapytał rudzielec, rozglądając się po pomieszczeniu,
w którym zaległa cisza. Wszyscy wpatrywali się w złotą trójce…
–
Dumbledore powiedział, że każdy powyżej piątej klasy może walczyć. Reszta ma
się zgłosić do opiekunów domów – powiedział Harry.
Gryfoni zaczęli rozglądać się po pokoju
i wyprowadzać młodszych uczniów.
–
A reszta? – zapytał Dean.
– Reszta
niech idzie pod Wielką Salę – odpowiedziała Hermiona. – Dyrektor wraz
z Lupinem rozdzielają zadania!
W kilka chwil pokój wspólny był pusty.
–
I co teraz? – odezwał się po chwili Harry. – Gdzie szukać ostatniego
horkruksa?
– Musimy
się rozdzielić – zdecydował Ron. – Diadem musi być gdzieś w okolicy wieży
Krukonów…
– Ja
sprawdzę bibliotekę – zaproponowała Hermiona. – Tam jest wiele skrytek…
– Ja
poszukam Luny i przeszukamy salon Krukonów – powiedział Ron.
–
A ja spróbuję dowiedzieć się czegoś od Ravenclaw. – Harry zmarszczył
czoło. – Myślicie, że będzie chciała z nami współpracować?
– Ona
zawsze milczy – westchnęła Hermiona. – Ale nie zaszkodzi spróbować, może uda ci
się ją przekonać!
–
Spotykamy się przy głównym wejściu za godzinę – powiedział Harry. – Powodzenia!
–
Uważajcie na siebie – poprosiła Hermiona i przytuliła ich mocno, po czym
każde z nich ruszyło w inną stronę.
Hermiona przeszukując bibliotekę, dziękowała
Merlinowi za jej zapał do nauki. Gdy Harry z Ronem mieli treningi, ona
wykonywała wszystkie zadania. Uwielbiała buszować po bibliotece i odkrywać
nowe i fascynujące książki i zakamarki w wielkim pomieszczeniu.
W dziale z księgami o eliksirach
zauważyła książkę wyróżniającą się od innych. Była mała, niebieska. Wyciągnęła
ją i zaskoczona odkryła, że to pamiętnik. Heleny Ravenclaw!
Szybko otworzyła go i zaczęła czytać.
Dziewczyna przelała do niego wszystkie swoje smutki i radości…
Ten diadem musi zniknąć! – pisała. – Ukryje go tam, gdzie nikt go nie znajdzie, jeżeli nie
będzie szukał tam, gdzie można otrzymać wszystko, czego się pragnie, tam, gdzie
ukryte pozostaje ukryte do czasu… Dalej Hermiona już nie czytała. Jak
najszybciej pobiegła do Pokoju życzeń!
Zaskoczona zauważyła tam Harry'ego, Rona
i Lunę!
– Miona,
Helena powiedziała, że ukryła go w Pokoju! – krzyknął na jej widok Harry.
– Wiem –
odpowiedziała. – Znalazłam jej pamiętnik!
– Jak
otworzyć pokój? – zapytał Ron, patrząc na pustą ścianę.
– Musimy
pomyśleć o tym, co chcemy tam znaleźć – podpowiedziała Luna.
Hermiona zmarszczyła czoło. Nie spodobało im by
się to, o czym ona marzy, gdyby od niej to zależało, Pokój życzeń byłby
podobny do komnat Mistrza Eliksirów.
– Mam! –
krzyknął Harry i chwilę później pojawiły się przed nimi drzwi. Gdy je
otworzyli, jęknęli zgodnie.
–
Pomyślałeś o rupieciarni? – zapytał załamany Ron.
– Nie
narzekaj, tylko szukaj! – odpowiedział Potter.
– Accio
diadem! – powiedziała Hermiona, celując przed siebie różdżką.
Nic się nie stało, jednak słyszeli jakieś
trzeszczenie.
– On się
zaklinował – domyśliła się Luna.
–
Hermiono wzywaj go, a my będziemy go szukać! – powiedział Harry.
Już chwilę później Harry trzymał diadem
w dłoni.
–
Zniszcz go! – wykrzyknęła Hermiona, wyciągając z torebki kieł bazyliszka.
– Skąd
go… – zaczął Ron.
– Potem
Ron – warknął Harry i dźgnął kłem w diadem. Usłyszeli wściekły krzyk
i zaległa cisza.
–
Została Nagini – szepnęła Hermiona.
– Wąż? –
zapytała Luna i zmarszczyła czoło.
– Wąż –
potwierdził Ron.
– Musimy
go zabić, a wtedy Voldemort będzie śmiertelny! – powiedział Harry.
– My się
tym zajmiemy! – obiecał rudzielec. – Ty zajmij się jaszczurem!
– Harry
Potterze – usłyszeli głos który każdego przyprawiał o gęsią skórkę. – Uważasz,
że to bohaterskie zachowanie: ukrywanie się w zamku, w którym są
niewinne osoby? Poddaj się, a ich nie zabiję. Masz czas do północy…
– Nie
myśl o tym! – powiedziała stanowczo Hermiona, widząc nieobecny wzrok
przyjaciela. – My chcemy tu być i walczyć!
– Może
gdybym…
– Nie! –
przerwał mu Ron. – Każde z nas wie, na co się naraża! Damy radę!
– Wiem –
mruknął Harry. – Uważajcie na siebie!
– Będziemy – obiecała Hermiona i przytuliła go mocno. – Teraz chodźmy do Dumbledore'a!
– Będziemy – obiecała Hermiona i przytuliła go mocno. – Teraz chodźmy do Dumbledore'a!
Następnie wszystko potoczyło się szybko…
Każdy dostał swoje zadanie. Hermiona wraz z Ginny i Luną miały
zabić Nagini.
Schowały się w okolicy głównego wejścia
i czekały… Wiedziały, że Voldemort na pewno użyje tego wejścia.
– Nie
wierzę, że został tylko ten wąż – powiedziała podekscytowana Ginny.
– Musimy
być ostrożne – przypomniała Hermiona, wychylając się za kolumny.
– Wiem –
rudowłosa spoważniała. – Mamy szanse… prawda?
–
Oczywiście! – odpowiedziała Luna z rozmarzonym uśmiechem – To jest nasz
czas!
– Może…
– zaczęła Hermiona, lecz przerwał jej huk. – Śmierciożercy weszli do zamku!
Wokół nich zaczęły latać zaklęcia. Musiały
uważać, żeby żądne nie trafiły w nie, ponieważ słudzy Czarnego Pana nie
bawili się w rozbrajanie, oni od razu chcieli zabijać…
–
Confingo! – krzyknęła Hermiona, celując w kolumnę, która runęła na kilku
Śmierciożerców.
–
Drętwota! – Tym razem Ginny spowodowała odrętwienie wroga, który runął na
podłogę.
– Jest
ich coraz więcej – przeraziła się Hermiona.
Nagle obok nich pojawiła się postać
w czerni. Ginny z Luną zajęte walką jej nie zauważyły. Hermiona
chciała krzyknąć, lecz ujrzała te oczy…
–
Severus – wyszeptała i szybko do niego pobiegła.
– Zaraz
zjawi się Czarny Pan – powiedział, patrząc na nią poważnie. – Uciekaj!
– Nie
mogę – odparła i chwyciła go za rękę. – Severusie…
– Avada
Kedavra! – warknął Snape, celując w Śmierciożercę za Hermioną. – Masz
wyjść z tego cało! Potem cię zabiję!
– Kocham
cię – powiedziała jeszcze, po czym patrzyła z niepokojem, jak Mistrz
Eliksirów znika za drzwiami Wielkiej Sali.
Chwilę później Voldemort wkroczył do Szkoły…
Hermiona wraz z Ginny i Luną ukryły się za kolumną.
Nagini pełzła ze swoim panem, lecz została
w tyle. Gdy zobaczyła martwe ciała, zbliżyła się do nich. Hermiona
zaskoczona ujrzała obok swojej nogi Tiarę Przydziału, z której wystawał
miecz Griffindorra!
Szybko go chwyciła i, nie czekając na nic,
ruszyła na Nagini.
Ginny z Luną starały się ją osłaniać przed
latającymi w powietrzu zaklęciami.
Jeszcze trochę, kawałek, zamachnęła się
i usłyszała wrzask Czarnego Pana.
– Harry,
Voldemort jest śmiertelny! – krzyknęła Ginny w stronę Wielkiej Sali. To
ostanie, co Hermiona słyszała, nagle poczuła ból w klatce piersiowej, po
czym zemdlała.
Gdy się obudziła, rozglądnęła się
zdezorientowana.
– Witam,
panno Granger – przywitała ją madame Pomfrey, pochylając się nad nią
i podając fiolkę z eliksirem.
– Co się
stało? – zapytała, pijąc gorzką ciecz.
–
Wygraliśmy – odparła radośnie pielęgniarka. – Pan Potter pokonał Czarnego Pana!
– Nic im
nie jest? – spojrzała na nią z nadzieją.
– Nikomu
nic poważnego się nie stało – pocieszyła ją.
–
A Seve.. profesor Snape? – zapytała szybko.
– Ma się
dobrze – odpowiedziała madame Pomfrey. – Kilka ran, ale w jego przypadku
to nic nowego. Jak zawsze nie zwracał uwagi na niebezpieczeństwo, szedł jak
burza, zabijając tych okropnych Śmierciożerców!
– Idiota! – wykrzyknęła zbulwersowana Hermiona i szybko wyskoczyła z łóżka.
– Idiota! – wykrzyknęła zbulwersowana Hermiona i szybko wyskoczyła z łóżka.
– Panno
Granger, pani musi odpoczywać! – oburzyła się, ale Hermiona jej nie słuchała.
Szybko założyła ubranie znajdujące się obok łóżka i ruszyła do wyjścia.
Nagle się odwróciła.
– Co mi
się stało? – zapytała, marszcząc czoło.
–
Dostała pani niegroźnym zaklęciem w prawe ramię. Któryś ze Śmierciożerców
chciał zburzyć ścianę i pani niestety stała mu na drodze. Na szczęście
panna Lovegood zna się na udzielaniu pomocy – powiedziała i chciała coś jeszcze
dodać, ale Hermiona wyszła.
Szybko przemierzała Hogwarckie korytarze,
z przerażeniem patrząc na zniszczenia. Pocieszała ją myśl, że nic się
nikomu z jej bliskich nie stało.
Gdy weszła do Wielkiej Sali, trwało właśnie
zebranie Zakonu Feniksa.
–
Hermiono! – krzyknął uradowany Ron.
Hermiona, nie patrząc na niego, podeszła do
Snape’a.
– Miałaś
uważać do cholery! – krzyknął, gdy stanęła przed nim.
–
Uważałam! – prychnęła. – Za to ty od tego byłeś daleki!
– Ja nie
jestem wkurzającą, naiwną, wszystko wiedzącą idiotką!
–
Naprawdę?! – udała zdziwienie. – A mi się wydawało, że nią jesteś!
–
Granger, nie denerwuj mnie – ostrzegł surowym głosem.
– Zawsze
cię denerwowałam, denerwuję i będę denerwować! – odpowiedziała
z wojowniczą miną. – Jak mogłeś się tak narażać?!
– To był
mój obowiązek!
– Twoim
obowiązkiem było przeżyć! – krzyknęła wściekła, kładąc ręce na biodrach. – Czy
ty zawsze musisz robić mi na złość?!
–
Sprawia mi to ogromną przyjemność – mruknął z wrednym uśmieszkiem.
Nagle do Wielkiej Sali wpadła madame Pomfrey.
– Panno
Granger, pani musi leżeć! – powiedziała poważnie.
– Wcale
że nie – zaprzeczyła. – Muszę przemówić temu kretynowi do rozsądku!
– Ale…
– Kogo
nazywasz kretynem Granger?! – zapytał, marszcząc czoło.
– Ciebie
kretynie! – krzyknęła.
– … musi
pani… – próbowała się wtrącić pielęgniarka.
–
Szacunek Granger!
– Na
szacunek trzeba sobie zasłużyć! – Wskazała na niego palcem. – A ty jakoś
tego nie zrobiłeś!
– Musi
pani na siebie uważać! – wykrzyknęła madame Pomfrey.
– Jej to
musisz wbić do głowy za pomocą siły. – Snape wskazał na Gryfonkę. – Inaczej do
niej to nie dotrze!
– Tobie
by się przydały...
– Nie
odzywaj się, jak do mnie mówisz Granger!
–
Czyżbym cię denerwowała? – zapytała ze słodkim uśmiechem.
– Panno
Granger musi pani… – zaczęła Madame Pomfrey.
– Poppy
ich raczej teraz nie rozdzielisz – zaśmiał się Dumbledore.
Reszta zebranych dalej trwała w szoku, gdy
usłyszeli tą jakże dla nich dziwną wymianę zdań.
– Ale
panna Granger…
–
Granger, do cholery mogłabyś chociaż raz się zamknąć?! – zapytał Snape.
– Nie!
– Jesteś
idiotką!
–
A ty idiotą! Pasujemy do siebie!
– Panno
Granger w pani….
– Zabije
cię!
– Chyba
ja ciebie!
– …
stanie nie wolno….
–
Mówiłem, że Gryfoni to…
– To
kto?! – zapytała, zakładając ręce na piersi.
– To…
– … się
denerwować! – skończyła głośno madame Pomfrey.
–
W jej stanie? – zakpił Snape. – Głupota to nie jest jakiś poważny stan
w przypadku Gryfonów!
–
Odezwał się Ślizgon od siedmiu boleści – prychnęła.
– Jest
pani w ciąży! – powiedziała pielęgniarka.
–
Widzisz Snape! Jestem w ciąży, więc nie krzycz na mnie! – warknęła.
– Nawet
w ciąży musisz być uciążliwa?! – krzyknął.
– Jak
w ciąży? – zapytał zdumiony Ron.
– Nie
wiesz, jak się zachodzi w ciąże, Weasley? – zakpił Snape.
– Nie
mów do niego w ten sposób Severusie! – zwróciła mu uwagę Hermiona
i spojrzała na przyjaciela. – Ronald bardzo dobrze wiesz, skąd się biorą
dzieci i…. – zamilkła, a jej oczy rozszerzyły się ze zdumienia.
–
Granger, słów ci zabrakło? – Snape się zaśmiał. – Cud się zdarzył!
– Jak
jestem w ciąży?! – wykrzyknęła, patrząc na pielęgniarkę.
–
Idiotko, nie krzycz tak! – warknął nietoperz z lochów. – Czekaj…
w ciąży?!
– Nie
wiesz, skąd się biorą dzieci? – przedrzeźniała go.
–
Zamilcz Granger, bo jak na razie mam ochotę skręcić ci kark! – mruknął.
– Niby
za co?! – oburzyła się.
–
A za to kretynko, że narażałaś życie mojego dziecka! – wykrzyknął wściekły
– Jeszcze raz będziesz postępować tak głupio, to ostrzegam, zamknę cię w moich
kwaterach i będziesz tam siedziała, aż nie zmądrzejesz… znając ciebie do
śmierci!
– To też
moje kwatery Snape – prychnęła i uśmiechnęła się szeroko. – Będziemy mieli
dziecko! – krzyknęła i rzuciła mu się na szyję.
–
Wariatka – wyszeptał jej do ucha i przytulił ją mocno.
– Och
gratuluje! – Pani Pomfrey podeszła do nich z uśmiechem.
– Ale
jak oni są razem? – zapytał Ron. – I niby jak będą mieli dziecko?!
– Mam ci
rozrysować Weasley, skąd biorą się dzieci?! – zakpił Snape.
–
Severusie! – fuknęła Hermiona.
– Zadaje
głupie pytania, to otrzymuje moje jakże cenne rady. – Czarnowłosy wzruszył
ramionami, przerzucił sobie Hermionę przez ramię i wyszedł z Wielkiej
Sali. – Jeżeli ktoś nam przeszkodzi, niech się spodziewa trucizny dolanej do
napoju! – powiedział na odchodnym.
–
Severusie, postaw mnie – zaśmiała się Hermiona, gdy Snape szedł korytarzem.
– Nie –
warknął.
Gdy
wniósł ją do komnat, posadził delikatnie na kanapie, po czym zaczął spacerować
po salonie.
–
Severusie, nie cieszysz się? – zapytała z niepokojem.
–
Idiotka – prychnął, kucając przed nią. Spojrzał poważnie w jej oczy, po
czym pogłaskał ją delikatnie po policzku. – Będziesz szczęśliwa… obiecuję ci
to.
– Ależ
ja to wiem! – zawołała i pocałowała go czule. – Kocham cię, a ty
mnie! Nic innego się nie liczy!
– Twoi
przyjaciele właśnie zachodzą w głowę, czym cię poiłem – warknął.
– Będą
mnie wspierać – odparła z pewnością. – Chcą mojego szczęścia!
–
Optymistka – zadrwił.
– Ja
jestem optymistką, ty pesymistą… więc pasujemy do siebie.
– Hermiona! – usłyszeli głos za drzwi.
– Hermiona! – usłyszeli głos za drzwi.
–
Mówiłem – prychnął Mistrz Eliksirów.
– Możesz
ich nie zabijać? – poprosiła, widząc jego wściekłą minę.
–
Zastanowię się – warknął, idąc otworzyć drzwi. – Czego nie rozumiesz Potter
w zdaniu „Nie przeszkadzać”?!
– Musimy
porozmawiać z Mionką – odezwała się Ginny.
– Wcale
nie mu… – zaczął groźnie Mistrz Eliksirów, lecz zamilkł, gdy poczuł delikatną
dłoń na plecach.
–
Dziesięć minut – poprosiła Hermiona.
– Ani
minuty więcej – warknął i zamknął się w swoim gabinecie.
–
Wejdźcie – zaprosiła ich do środka.
– Jak to
możliwe! – wykrzyknął Ron.
– To
długa historia – odpowiedziała Hermiona z niepewną miną.
– Mamy
czas. – Ginny uśmiechnęła się do niej.
– Od
dawna Severus mnie fascynował. Na szóstym roku odkryłam, że zakochałam się
w nim… Gdy Dumbledore wysłał nas na misje… Severus też mnie kocha!
Zaręczyliśmy się i będziemy mieli dziecko!
– On ci
nic złego nie robi… prawda? – zapytał Harry.
– Nie –
zaprzeczyła ze śmiechem. – Severus jest wspaniały!
– Na
pewno? – Ron nie wyglądał na przekonanego.
– Jestem
szczęśliwa – powiedziała Hermiona. – I to dzięki niemu!
– Jeżeli cię skrzywdzi… – zaczął Ron.
– Jeżeli cię skrzywdzi… – zaczął Ron.
– Wiem –
przerwała mu i przytuliła swoich przyjaciół. – A jak reszta?
–
Jeszcze trwa w szoku – zaśmiała się Ginny. – Myślałam, że mama dostanie
zawału! A McGonagall?
–
Wyglądała, jakby ktoś ją spetryfikował – dokończył Harry.
– Wypad!
– warknął Snape, wchodząc do salonu.
– Niech
pan o nią dba – poprosiła Ginny, stojąc przy drzwiach.
Snape nic nie odpowiedział, jedynie nieznacznie
skinął głową. Gdy zostali sami, Hermiona przytuliła się do niego mocno.
–
Mówiłam, że będzie dobrze – powiedziała.
– Widać
nie są do końca skretyniali – mruknął.
–
Severusie… Bo wszyscy w tym ty pytasz, czy jestem szczęśliwa… – zaczęła po
chwili i spojrzała na niego, przygryzając dolną wargę.
–
I co z tego? – zmarszczył czoło.
–
A ty? Jesteś ze mną szczęśliwy? – zapytała cicho. – Nie czujesz się
złapany w pułapkę? Nie rozmawialiśmy o dzieciach…
–
Granger kretynko – przerwał jej – Kochałem cię od dwóch lat, naprawdę sądzisz,
że mając ciebie i dziecko, mogę być nieszczęśliwy?
– Kocham
cię – powiedziała wzruszona.
– Wiem –
mruknął i pocałował ją namiętnie.
Trzy lata później
–
Potter, wyjdź z mojego domu! – wrzasnął Snape, patrząc wściekłym wzrokiem
na Harry'ego siedzącego z Hermioną na kanapie.
– Ale
profesorze… – zaczął, lecz, widząc minę Mistrza Eliksirów, szybko pożegnał się
z Hermioną i ruszył do kominka.
–
Pozdrów Ginny – zawołała za nim Hermiona i spojrzała zła na męża. – Czemu
go wygoniłeś?
– Miałem
taką zachciankę – warknął, opadając na kanapę.
Hermiona westchnęła ze zrozumieniem.
– Jesteś
zmęczony? – zapytała, siadając mu na kolanach.
– Nie,
czemu? – zadrwił. – Cały dzień użerałem się z tymi imbecylami, których
Albus nazywa uczniami!
– Jesteś
taki odważny – zamruczała, gładząc go po piersi.
– Nie
zaczynaj, Granger – mruknął, zamykając oczy i uśmiechając się lekko.
– Bo? –
zapytała zadziornie i pocałowała go w szyję.
–
Naprawdę chcesz wiedzieć? – Otworzył jedno oko i objął ją, przyciągając do
siebie bliżej.
–
A jesteś bardzo zmęczony? – zapytała, siadając na nim okrakiem.
–
Sprawdź – zaproponował.
– Spra…
– zaczęła, lecz nie dokończyła, ponieważ przerwał jej płacz. – Eileen się
obudziła.
– Ja
pójdę – powiedział Severus i szybko wyszedł z pokoju.
Hermiona uśmiechnęła się z czułością
i poszła za mężem.
Cicho stanęła w drzwiach pokoju ich
córeczki i patrzyła ze wzruszeniem na Mistrza Eliksirów pochylonego nad
łóżeczkiem.
–
Zasnęła – powiedział, wyczuwając jej obecność.
– Zawsze
jak cię widzi, to się uspakaja – wyszeptała Hermiona, podchodząc do niego. –
Wie, że tatuś się nią zaopiekuje.
– Od
tego mnie ma – warknął, chcąc ukryć uczucia.
– Kocha
cię… tak jak ja – odpowiedziała z uśmiechem.
–
I tak ma być – powiedział, biorąc ją na ręce.
–
A teraz dokąd? – zapytała, zarzucając mu ramiona na szyję.
–
Sprawdzić, czy jestem zmęczony – odparł poważnie.
–
Sprawdźmy – wymruczała mu do ucha.
–
Sprawdzimy – obiecał, zamykając kopniakiem drzwi do ich sypialni.
Po wojnie wszystko ułożyło się jak
w bajce!
Harry ożenił się z Ginny i mają
rocznego synka Jamesa, Ron zaręczył się z Luną… Hermiona cieszyła się ze
szczęścia przyjaciół.
Nadal w pewnych chwilach nie mogła
uwierzyć, że jej życie tak się potoczyło… Była żoną Severusa Snape’a,
naczelnego nietoperza Hogwartu.
Uczniowie zastanawiali się, co takiego jej
zrobił, że taka młoda i ładna kobieta wybrała byłego Śmierciożercę…
A ona zawsze przypominała sobie pewien cytat:
„To niemożliwe – powiedział rozsądek.
To ryzykowne – powiedziało doświadczenie.
To bezsensowne – powiedziała duma.
Mimo wszystko spróbuj – powiedziało serce.”
– Bo
miłość jest tego warta – wyszeptała Hermiona.