Beta: Kite
Millie
Witam, z tej
strony beta cudownej gisi J
Otóż mam pewne
ogłoszenie a dokładniej – jeśli ktoś potrzebuje mojej pomocy tj bety to niech
pisze na adres kite.millie@gmail.com lub da znać w komentarzu. Mam naprawdę wiele
wolnego czasu i mnóstwo chęci, by sprawdzać zarówno rozdziały, miniaturki jak i
całe opowiadania. Naprawdę z radością zajmę się waszymi pracami a i sprawdzam w
niezłym tempie, co może potwierdzić autorka tego cuda, za które się pewnie
zabierzecie zaraz.
No to nie
pozostało mi nic innego, jak tylko życzyć wam miłego czytania – do usłyszenia ~
Kite
PS: nigdy nie
zgadniecie parringu – miłej zabawy :D
________________________________________________________
Hermiona patrzyła na swoją jedenastoletnią córkę z
mieszanymi uczuciami.
Z jednej strony była z niej dumna, że właśnie
rozpoczyna swoją przygodę z Hogwartem, a z drugiej chciałaby, by jeszcze przez
jakiś czas mieć ją w domu.
– Nie maż
się, Granger – usłyszała za sobą szyderczy głos i poczuła oplatające ją
ramiona.
– Nasza
Sophie wyjeżdża, kretynie – prychnęła, ale wtuliła się w niego mocno – Nie
martwisz się?
– O nią, czy
o Hogwart? – zapytał Severus Snape i roześmiał się na widok wściekłej miny żony
– Nie patrz tak na mnie, mam ci przypomnieć, jak zachowywałaś się w jej wieku?
Kamień filozoficzny coś ci mówi?
– Wredny
nietoperz – prychnęła i pocałowała go czule.
– Idziemy? –
zawołała jedenastoletnia dziewczynka, wpadając do salonu, jej długie kręcone
włosy sterczały w każdą stronę, a czarne oczy patrzyły na rodziców z
podekscytowaniem – Nie chce się spóźnić! Mamo, przyślesz mi resztę książek?
Wszystkie nie zmieściły mi się do kufra!
– Cała ty – mruknął
Snape.
– I dobrze –
odparła Hermiona i przytuliła córkę.
– Oj mamo – westchnęła
Sophie – Przecież będę pisać!
– Twoja
matka ma rozchwianie emocjonalne – powiedział z drwiną Snape.
– Bycie
Twoją żoną od dwunastu lat musiało zostawić jakieś skutki uboczne – odparła
Hermiona z uroczym uśmiechem.
– Jak wy ze
sobą wytrzymujecie? – zapytała Sophie, z niedowierzaniem kręcąc głową.
– Tajemnica
– odparli wspólnie.
– Wychodzimy
za pięć minut – oznajmił Snape i uśmiechnął się krzywo, gdy dwie podobne do
siebie osoby wybiegły z salonu z piskiem, żeby przygotować się – Chwila spokoju
– mruknął, nalewając sobie Ognistej Whisky.
– Mama cię
zabiję, gdy dowie się, że tak wcześnie pijesz – usłyszał i prychnął.
– Sophie
Eileen Snape – powiedział poważnie – Miałaś się spakować.
– Już to
zrobiłam – odparła i usiadła obok niego na kanapie.
– Co się
dzieje? – zapytał patrząc na nią zmrużonymi oczami.
– Słyszałam
tyle opowieści o Hogwarcie, od mamy, wujka Harrego i Rona… – zaczęła cicho.
– Te głąby
powinny mieć zakaz zbliżania się do naszej rodziny! – warknął Snape.
– Oczywiście
– odparła z uśmiechem, ale zaraz spoważniała – A jak sobie nie poradzę? Ty
byłeś Mistrzem Eliksirów, a mama najmądrzejszą uczennicą …a ja?
– Ty
będziesz sobą – powiedział poważnie i przytulił ją do siebie – Irytującą Ślizgonką
podobną trochę do mnie i niestety do matki.
– Będę
gryfonką – poprawiła go ze śmiechem.
– Nie niszcz
mi życia bardziej niż Hermiona – mruknął i zasępił się.
– Jak zawsze
uroczy – odezwała się Hermiona, stając w drzwiach – Porozmawiam sobie z tobą
poważnie, Snape! Ale to jak wrócimy! Sophie musimy ruszać.
Cała trójka przy użyciu sieci fiuu przeniosła się
do Dziurawego Kotła, z którego udała się na dworzec King Cross.
Peron 9 i ¾ zrobił na Sophie piorunujące wrażenie.
Wszędzie czarodzieje, sowy, koty, żaby.
– James! – krzyknęła
i uśmiechnęła się do przyjaciela.
– Już
myślałam że się spóźnimy – powiedziała Ginny, pojawiając się wraz z Harrym obok
syna.
– Szkoda, że
to się nie stało – mruknął Snape, patrząc na młodego Pottera obok jego małej
córeczki!
– Bądź miły
– warknęła w jego stronę Hermiona.
– Prędzej
piekło zamarznie – odpowiedział za niego Harry.
– Tam jest
przyjemniej – powiedział Severus i zwrócił się do córki – Nie wpadaj w kłopoty,
a jak już, to nie daj się złapać!
– Pamiętam –
odparła Sophie i przytuliła się do ojca, który z beznamiętnym wyrazem twarzy
przyjął objaw tej czułości w miejscu publicznym.
Ale Hermiona zauważyła, że ukradkiem posłał córce
czuły uśmiech.
W chwili odjazdu pociągu na peron wbiegł Ron z
Levander i synem Derekiem, który w ostatniej chwili wsiadł do pociągu.
Sophie siedziała wraz z Jamesem i Derekiem w
przedziale i podekscytowani rozmawiali o tym, co ich czeka.
– Tata
opowiadał o Zakazanym lesie i o boisku do quiditcha! – mówił James.
– A mi tata
opowiadał jakie skarby można w tym lesie znaleźć! – odparła Sophie.
– James ma
pelerynę od taty – przypomniał Derek – Możemy tam się wybrać i nas nie
przyłapią!
– To będzie
najlepsze siedem lat w naszym życiu! – wykrzyknął James.
Sophie w odpowiedzi tylko się roześmiała.
Gdy dotarli na peron, większość pierwszaków
przerażona patrzyła w stronę gajowego.
– Pierwszoroczni
do mnie! – wołał Hagrid.
Cała trójka podbiegła do niego.
– Jak się
macie? – zapytał Hagrid z uśmiechem – Cholipka, ale wyrośliście!
– Będziemy
płynąć łodzią? – zapytał James – Prawda? A wypadł ktoś kiedyś? A jak kogoś
przez przypadek wypchnę to… – mówił radośnie.
– Potter! – skarciła
go Sophie – To nie jest śmieszne!
– Jakbym
słyszał Hermionę – odezwał się wzruszony Hagrid – Wasza trójka będzie taka sama,
jak wasi rodzice!
Cała trójka posłała mu szatańskie uśmieszki.
Weasley, Potter oraz Snape zasilili szeregi
Grifindoru. Krzyk był ogromny. Wszyscy gryfoni cieszyli się, że właśnie do nich
dołączyła Nowa Złota Trójca.
Na uczcie powitalnej Sophie zwróciła uwagę na
blondyna przy nauczycielskim stole.
– To Draco
Malfoy – mruknęła do przyjaciół.
– Ten Malfoy
– prychnął Derek – Tata mówi, że to najgorszy ślizgon w całym Hogwarcie. Nawet
Twój tata jest milszy!
– Tata na
pewno się z tego powodu ucieszy – zakpiła Sophie.
– Mama mi
mówiła, że Malfoy stał się taki jak twój ojciec dopiero po wojnie – odezwał się
James.
– Tata przed
tym jak był z mamą, żył bez rodziny i nikogo, był wredny i …
– Nadal jest
– mruknął Derek, nakładając na talerz olbrzymią porcję zapiekanki.
– Jeżeli
Malfoy jest taki jak on… – Sophie zawiesiła głos – To mamy kłopoty.
– Nic nowego
– James machnął lekceważąco ręką – Damy radę!
Na drugi dzień słowa Sophie okazały się prorocze…
– To nie
miejsce na wygłupy i żarty – warknął Malfoy, stając na środku Sali – Jeżeli
zauważę jakikolwiek przejaw głupoty – tu spojrzał w stronę gryfonów – Od razu
zostanie ona wypleniona!
– W jaki
sposób? – zapytała Sophie, zanim ugryzła się w język.
– Szopa na
głowie, odzywanie się bez pozwolenia i mina panny wiem to wszystko – prychnął
Mistrz Eliksirów – Mniemam, że panna Snape. Córka niestety Granger.
– Tata tam
się cieszy, że jestem córką panny Granger i jego – odparła ze słodkim
uśmiechem.
– Potwierdzam
– odezwał się James.
– Ja też – dodał
Derek.
– Następna
Złota Trójca – szydził Malfoy – Jedyny plus to taki, że Gryfindor dzięki
potomkom tych… – tu chrząknął – Pożal się Merlinie bohaterów wojennych będzie
tracił punkty! Zaczynamy od dzisiaj! Minus pięćdziesiąt!
– Mówiłam,
że będą kłopoty – mruknęła Sophie.
Siedem lat
później
Sophie pochylała się nad swoim kociołkiem i z
uśmiechem patrzyła na doskonale uważony eliksir.
Co jak co, ale właśnie z Eliksirów była najlepsza,
dzięki genom ojca.
– Potter,
kiedy nauczysz się poprawnie ważyć eliksiry?! – wrzasnął Malfoy.
– Nigdy – mruknął
pod nosem James.
– Weasley do
cholery jesteś tak durny jak ojciec!
– Nie wiem
jaki jest pana ojciec – odpyskował Derek.
– Minus sto
punktów! I szlaban!
– Ale
trening… – odezwał się James.
– Potter
będziesz towarzyszył rudemu – dodał z paskudnym uśmieszkiem.
– Jest pan
niesprawiedliwy – powiedziała Sophie.
– Masz rację
Snape – przyznał Draco, czym wywołał szum zaskoczenia – Potter, Weasley szlaban
u Filcha jutro o osiemnastej, za to dzisiaj po kolacji panna Snape wysprząta
całą salę do eliksirów!
– Ale…
– Bez
dyskusji! – warknął Mistrz Eliksirów.
Sophie spojrzała na niego zmrużonymi oczami.
– Co
szykujesz? – zapytał podekscytowany James.
– Możemy ci
pomóc? – dołączył Derek.
– Nie
mieszajcie się w to – poprosiła – To będzie moja zemsta, za całe lata
pomiatania i obrażania!
– Ale potem…
– Jak z nim
skończysz…
– Będziemy
mogli…
– Zakopać go
w Zakazanym Lesie?
– Macie moje
słowo – obiecała z uśmiechem.
Gdy Sophie znalazła się w swoim dormitorium
napisała list do matki.
Mamo mam plan…
W sumie na
razie zarys, więc potrzebuje Twojej pomocy!
Pamiętasz jak
opowiadałaś mi o tym, jak mściłaś się na tacie, gdy był jeszcze Twoim
profesorem?
Mam problem z
Malfoy’em! On jest irytującym, wrednym i mściwym kretynem! A pamiętam, że tata
mówił, że nawet najgorszemu wrogowi nie życzyłby tego, co ty mu zrobiłaś, ale
nie powiedzieliście mi, co takiego zrobiłaś, oprócz paru kłótni i utrudnianiu
mu życia…
Nadszedł czas,
bym się tego dowiedziała, nie sądzisz?
Twoja
nieodrodna córka Sophie
Odpowiedź dostała w czasie kolacji, szybko
rozerwała kopertę i zaczęła czytać.
Sophie
Co zrobiłam
ojcu? Powiem ci, jak nadejdzie czas… A z tego, co napisałaś, wnioskuję, że do
tego dojdzie, gdy wrócisz do domu.
Co do zemsty,
którą ty możesz wykonać na Draconie.
Nie wierzę, że
to robię, ale proszę cię, żebyś go zrozumiała. Nie miał łatwego życia, w czasie
wojny jego rodzice zginęli i został sam. Nie chciał pomocy twojego ojca.
Zgodził się
jedynie zastąpić go na stanowisku Mistrza Eliksirów. Kochanie, Malfoy jest taki
sam jak twój ojciec przed kilkunastu laty.
Możesz sprawić,
że jego życie będzie piekłem, a on i tak nie przejmie się tym.
Najlepszym
sposobem jest bycie prawdziwą Gryfonką.
Pamiętasz. co
ci mówiłam o zemście numer jeden? Spróbuj tego!
Pozdrawiam i
przesyłam całusy
Mama
Sophie zamyśliła się. Może jej mama ma rację?
– I masz już
plan? – zapytał James.
– Mam –
odparła i ruszyła na szlaban.
– Właź – usłyszała.
gdy zapukała do gabinetu Malfoya.
– Dziękuję
panie profesorze – odparła. wchodząc.
– Za co? – zmarszczył
czoło.
– Za to, że
mogłam wejść – odparła z uśmiechem – Co mam robić?
– Sprawdź
wypracowania pierwszego roku – warknął. wskazując jej krzesło.
– Z
przyjemnością – pisnęła i nadal się uśmiechając, zajęła miejsce.
Mistrz Eliksirów spojrzał na nią spod zmrużonych
powiek.
– Co ty
kombinujesz?
– Ja? – oburzyła
się – To nieuzasadnione pomówienia, panie profesorze!
– Bierz się
do pracy – warknął
Sophie sprawdzając eseje, co jakiś czas zerkała na
Malfoya.
List od matki dał jej dużo do myślenia.
Jej ojciec był taki sam, dopóki nie pokochał jej
matki.
Więc…
– Trzeba
znaleźć panu żonę! – krzyknęła, wstając gwałtownie.
– Czyś ty
zwariowała? – zapytał po chwili ciszy.
– Poniekąd –
machnęła lekceważąco ręką – Chodzi o to, że…
– Nie chce
słuchać tych głupot – przerwał jej – Nie potrzebuje żadnej wkurzającej idiotki!
Zrozumiano?
– Mój tata…
– Twój
ojciec musiał paść ofiarą jakiegoś uroku, że związał się z Granger!
– Zakochał się!
– wykrzyknęła oburzona.
– Miłość nie
istnieje głupia – prychnął.
– Oczywiście,
że istnieje – odparła zdumiona – Jak pan może w nią nie wierzyć?
– Jestem
realistą –powiedział, wracając do sprawdzania esejów.
– Nie
realistą tylko ignorantem – wyszeptała – Przecież życie bez miłości…
– Snape do
cholery nie zanudzał mnie sowimi bzdurami – przerwał jej stanowczo – Miłość nie
istnieje! Jest tylko pożądanie i przyzwyczajenie!
– Nie
prawda! – krzyknęła – Myli się pan!
– Szlaban do
końca roku – warknął Malfoy – Wyjdź!
– Ale…
– Natychmiast!
Sophie niechętnie posłuchała i wyszła.
Gdy znalazła się w dormitorium gryfonów opadła na
kanapę i zapatrzyła się w ogień płonący w kominku.
– I jak
poszło? – obok niej usiedli James i Derek.
– Źle – mruknęła
i zmarszczyła czoło – Muszę udowodnić temu kretynowi, że miłość istnieje!
– Kretynowi?
– chłopaki wymienili zaniepokojone spojrzenia.
– Czy my o
czymś nie wiemy, o czym powiniemy wiedzieć? – zapytał Derek.
– Malfoy nie
wierzy w miłość! Uważa, że moja matka rzuciła na ojca urok! – prychnęła.
– I co
chcesz zrobić? – zapytał ze strachem Derek.
– Sama nie
wiem, ale uda mi się! – oznajmiła i pomaszerowała do swojej sypialni.
– Źle to się
skończy – mruknął James.
– Zepsuliśmy
ją – Derek złapał się za głowę.
– Snape nas
zabije – James wyglądał na przerażonego.
– Poćwiartuje
i zakopie gdzieś w Zakazanym Lesie za zniszczenie jego jedynej…
– Małej….
– Niewinnej…
– Córeczki –
dokończyli razem.
Sophie zjawiała się następnego dnia na szlabanie i
od progu zawołała.
– Wujek
Harry i ciocia Ginny!
– Przygłup i
ruda… genialnie – mruknął Malfoy wstając od biurka – Co ty znowu wymyśliłaś?
– Oni się
kochają!
– Nikt inny
ich nie chciał, więc są ze sobą – zarechotał Malfoy.
– Wujek Ron
i ciocia Lavender – kontynuowała niezmieszana.
– Idiota i
idiotka – zakpił.
– Moi
dziadkowie! Dziadkowie Dereka i Jamesa! – wyliczała.
– Snape masz
wyszorować wszystkie kociołki – warknął i wyszedł.
– Ale ja
jeszcze mam kilka par do wymienienia! – krzyknęła za nim, ale gdy usłyszała
trzask drzwi, westchnęła – Na przykład ciocia Luna i wujek Nevill – mówiła do
siebie i zaczęła naśladować Malfoya – Pomyluna i ciamajda! Cud, że jeszcze
żyją…
– Masz zły
zwyczaj przedrzeźniania mnie – usłyszała za sobą.
Podskoczyła przestraszona i spojrzała w szare oczy.
– Ja… – zaczęła,
ale nie mogła nic wymyśleć.
– Druga
panna wiem to wszystko straciła głos? – uśmiechnął się szyderczo – Należy mi
się za to medal!
– Wyszedł
pan – powiedziała cicho.
– Ale
wróciłem – odparł – Czyść te kociołki!
Sophie w czasie pracy starała się całą siłą woli
nie patrzeć w jego kierunku. Gdy spojrzała w jego oczy, poczuła coś dziwnego…
– Współczucie
– mruknęła pod nosem. To jedyne wytłumaczenie!
– Nie mrucz,
tylko pracuj Snape – usłyszała zirytowany głos.
– A co
robię? – prychnęła.
– Myślisz – odpowiedział
– Twoja szopa sterczy w każdą stronę. Myślałem, że będąc żoną Snape’a, twoja
matka wreszcie dostanie zapas eliksiru na te kudły i ci trochę odstąpi.
– Mój tata
uwielbia jej włosy – skłamała bez zająknięcia… a właściwie nie! Może i jej tata
narzekał na włosy mamy, ale gdy ta przez dwa dni za pomocą zaklęcia ujarzmiała
włosy, chodził wściekły i kazał jej zaprzestać jakiekolwiek testów na kudłach,
jak się romantycznie wyraził.
– A ja mam
na nazwisko Potter – zakpił.
– Takie
marzenie? – zapytała słodko.
– Raczej
koszmar – warknął.
– Faktycznie
pan przypomina mojego tatę – powiedziała z niedowierzaniem.
– Dzięki za
komplement, Snape – prychnął – Kończ czyścić te kociołki!
Sophie zamyśliła się wracając do wieży Gryfonów.
– Panno
Snape, dlaczego nie jest pani w swoim dormitorium? – usłyszała i zobaczyła
przed sobą profesor McGonagall z jakąś młodą blondynką.
– Miałam
szlaban u profesora Malfoya – odpowiedziała.
– Mistrz
Eliksirów? – zapytała blondynka – Draco Malfoya?
– Tego
samego – mruknęła Sophie.
– Panna Selt
będzie asystentką profesora Malfoya – wyjaśniła profesor transmutacji.
– To na
pewno będzie owocna współpraca – odparła panna Salt.
– Nie wątpię
– wyszeptała pod nosem Sophie i wpadł jej do głowy genialny pomysł. – To ja już
pójdę, dobranoc.
– Dobranoc,
panno Snape – odpowiedziały i ruszyły w swoją stronę.
– Co chcesz
zrobić? – zaśmiał się Derek.
– Zeswatamy
tą całą Salt z Malfoy’em – powtórzyła, wzdychając – Nie słuchałeś mnie?
– Słuchał
tak jak ja – mruknął James, ziewając – Ale biorąc pod uwagę, że Malfoy jest
wredny, mało prawdopodobne, żeby ktoś taki jak ta Salt…
– Ktoś taki?
– prychnęła Sophie – Czyli jaka?
– Ładna – odparł
Derek z głupim uśmieszkiem.
– Jesteś obleśny
– warknęła Sophie – Ta cała Salt wcale nie jest jakoś bardzo…
– Jest
piękna – przerwał jej James – Przypomina Fleur.
– Ta… ciotka
i one mogłyby uchodzić za kuzynki – przytaknął Derek.
– Nie ważne
– Sophie machnęła ręką – Zeswatam ich, a Malfoy da nam spokój!
– O to ci
chodzi? – James spojrzał na nią z powątpieniem.
– A o co
innego? – oburzyła się.
– O nic – Potter
wstał i skierował się do wyjścia – Idę polatać, idziesz Derk?
– Idę – zawołał
Derek, chwytając jeszcze kanapkę.
Gdy została sama, oparła głowę na rękach i zaczęła
wpatrywać się w dzbanek z herbatą.
– To
wszystko wina mamy – mruknęła i załamana schowała twarz w dłoniach.
Chciała zemsty, a przez nią zaczęła widzieć w
Malfoy’u człowieka, któremu chce pomóc!
Eh…
Na lekcji eliksirów okazało się, że panna Salt nie
może oderwać zachwyconego wzroku od Malfoya. Co pozwoliło Sophie uwierzyć, że
jej plan się powiedzie! Na szlabanie znów pomagała sprawdzać eseje.
– Przestań
się gapić – warknął Draco, gdy kilkakrotnie przerywała pracę, by w skupieniu na
niego spojrzeć.
– Panna Salt
jest piękną kobietą – zaczęła od niechcenia.
– Masz
sprawdzać pracę kretynów, a nie rozmawiać o Arabelli – odparł nie podnosząc na
nią wzroku.
– Podoba się
panu? – zapytała nieśmiało.
– Nie – warknął.
– Czemu? – zdziwiła
się – Derek uważa, że jest podobna do jego ciotki, pół wili!
– Widocznie
pan Weasley, odziedziczył spaczony gust po swoim ojcu i wujach – prychnął
Malfoy.
– A może pan
ma spaczony gust? – zasugerowała.
– Nie
przeciągaj struny – ostrzegł – Pozwalam ci na więcej tylko i wyłącznie z powodu
Twojego ojca!
– Tak, tak –
westchnęła – Ale nie uważa pan, że może powinien się pan umówić z …
– Nie – przerwał
jej i podszedł do regału, wziął jedną z ksiąg i zaczął ją wertować.
Sophie zaczęła na nowo sprawdzać eseje, lecz po
chwili ciszy nie wytrzymała.
– Każdy
potrzebuje jakiejś osoby przy sobie… – powiedziała.
– A nie
wpadło ci do tej pustej głowy – usłyszała nad swoim uchem i pisnęła zaskoczona.
Draco stał za nią i z krzywym uśmieszkiem patrzył
na jej zmieszanie.
– Nie chcę
Arabell, więc daj sobie z nią spokój – dokończył.
– Będziesz
zawsze sam – mruknęła, tracąc cierpliwość.
– Może tak
będzie lepiej – wyszeptał pod nosem, czego Sophie nie dosłyszała.
Panna Snape leżąc w łóżku zastanawiała się, co
miało znaczyć jej reakcja na bliskość Malfoya.
Wiele razy już ją tak podchodził, i ani razu tak
nie reagowała!
Co się dzieje? Może i jest przystojny, może i jego
uśmiech jest uwodzicielski, i większość uczennic jest zakochana w Mistrzu
Eliksirów, ale ona, Sophie Snape, jest odporna! Na pewno!...chyba…
– No i
wpadłam – mruknęła dwa tygodnie później.
Siedziała na lekcji eliksirów i starała się
opanować, by nie chwycić różdżki i nie przekląć tej cholernej Arabelli! Może
tata wysłałby jej tą księgę o truciznach? Podałaby tej starej (nie ważne, że
jest od niej starsza o pięć lat), ohydnej (i co z tego, że większość męskiej
populacji Hogwartu jest nią zachwycona?) i irytującej (widocznie tylko ją
irytuje) kobiety!
Cały czas gapi się na Malfoya, jakby mogła, to by
się na niego rzuciła! A on? Nawet nie reaguje! A powinien przecież ją ochrzanić
i najlepiej przekląć! Niech coś zrobi!
I Sophie Snape nie jest zazdrosna! Co to, to nie!
Ale po następnym tygodniu musiała przyznać, że
zazdrość zagościła w jej sercu.
Na szlabanach Malfoy zabraniał jej rozmawiania na
tematy, które nie były związane z jej pracą w dany dzień, więc nie mogła nic z
niego wyciągnąć.
Zirytowana napisała do matki.
Mamo…
Chyba mam
kłopoty.. Pamiętasz jak mówiłam, że chce zemścić się na Malfoyu?
Przeszło mi to…
za to przyszło coś, czego nie chciałam!
Jak mam to
cofnąć? Ja tego nie chce! Nic z tego nie będzie!
Mamo!!
Sophie
Kochanie, to,
że zakochałaś się w Draconie, to nic dziwnego.
Zastanawiałam
się, kiedy do ciebie dotrze, że to już się stało dość dawno.
Skąd wiem? Znam
cię! Jesteś podobna do mnie.
Malfoy
fascynował cię od zawsze, mimo że uważałaś, że cię irytuje.
Podziwiałaś
jego umiejętności i wiedzę, ale nie chciałaś przyznać sama przed sobą, że to
uczucie, a nie nienawiść.
Nie muszę chyba
tłumaczyć, skąd wiem, jak to rozpoznać.
Całusy.
Mama
Sophie westchnęła, czytając list od matki.
Siedziała właśnie w Wielkiej Sali, więc spojrzała w
stronę stołu nauczycielskiego.
Malfoy rozmawiał z Dumbledorem, ale Arabella cały
czas coś próbowała mu szeptać do ucha.
– Ta
Arabella… – zaczęła Sophie.
– Co z nią?
– zapytał Derek, nakładając na swój talerz olbrzymią porcję szarlotki.
– Cały czas
dostawia się do Malfoya – mruknęła.
– Tego
chciałaś – przypomniał James, wzruszając ramionami.
– Już nie chce
– warknęła i zatrzasnąwszy książkę, wyszła z Wielkiej Sali.
Na szlaban szła z postanowieniem poważnej rozmowy z
Mistrzem Eliksirów.
– Szlaban
odwołany – oznajmił Draco zaraz po jej wejściu.
– Czemu – wykrzyknęła
zaskoczona.
– Widzę, że
się cieszysz – zakpił.
– Pomnik
panu za to postawię – warknęła – Czemu pan mi odwołuje szlaban?
– Postanowiłem
spędzić ten wieczór w towarzystwie kogoś innego niż ciebie Snape – prychnął.
– Z nią? – zapytała
cicho Sophie
– Postanowiłem
cię posłuchać – Draco wzruszył ramionami.
– Podobno
zawsze się mylę – przypomniała.
– Widocznie
raz ci się udało – odparł z krzywym uśmieszkiem – A teraz wyjdź Snape, muszę
się przygotować.
– Ona jest
jednak nieodpowiednia – zawołała, stając pomiędzy nim a drzwiami.
– To ja już ocenię
– powiedział z iście ślizgońskim uśmieszkiem.
– Nie – zaprzeczyła
stanowczo.
– Snape nie
masz prawa – zaczął groźnie. Sophie przerwała mu w jedyny sposób na jaki
wpadła, czyli pocałowała go.
Zdziwiona poczuła, jak Malfoy obejmuje ją i
przyciska do drzwi, pogłębiając pocałunek.
Po chwili jednak oderwał się od niej.
– Spadaj
stąd – warknął z wściekłością wymalowaną na twarzy.
– Ale… – wyjąknęła.
– Zjeżdżaj
stąd Snape – machnięciem różdżki otworzył drzwi i wypchnął ją na zewnątrz,
zatrzaskując za nią drzwi.
– Ale ja nie
chce odchodzić – wyszeptała ze łzami w oczach – Wpadłam.
Ze spuszczoną głową ruszyła na błonie, po drodze
zauważyła Arabell. Wyglądała bosko, w sukience podkreślającej jej kształty.
– Nawet nie
ma co porównywać – mruknęła i poczuła, jak wstępuję w nią wściekłość.
Pobiegła do gabinetu profesor Mcgonagall.
– Muszę
zobaczyć się z mamą – zaczęła bez wstępu, wpadając do środka.
Profesor transmutacji spojrzała na nią z naganą.
– Uważam, że
nie tak powinna pani zacząć, panno Snape – odparła.
– Ale ja
naprawdę muszę zobaczyć się z mamą! – zawołała z desperacją Sophie – To jej
wina! Ja byłam szczęśliwa nienawidząc tego tlenionego blondasa, ale nie! Ona
musiała wszystko popsuć.
– Widocznie
u was to rodzinne – mruknęła pod nosem profesor, po czym wskazała kominek – Masz
godzinę.
– Dziękuję –
Sophie gdy tylko znalazła się w domu, pobiegła do ogrodu, gdzie spodziewała się
zastać matkę z książką.
– Co tutaj
robisz? – zdziwiła się Hermiona.
– Gdzie
tata? – odpowiedziała pytaniem na pytanie.
– Wiesz, że
do wieczora będzie pracował nad eliksirami do apteki – odparła Hermiona – Dzisiaj
nie pozwolił sobie pomagać, uparciuch.
– Nic nowego
– mruknęła Sophie i zmarszczyła groźnie czoło – Wiesz, że zrujnowałaś mi życie?
– Ja? – Hermiona
przekrzywiła głowę i przypatrzyła się córce – Mniemam, że przez uzmysłowienie
ci, że jesteś zakochana.
– Otóż to!
– I zapewne
wpadłaś do gabinetu Minerwy i powiedziałaś, że musisz ze mną natychmiast
porozmawiać? – zgadywała Hermiona.
– Skąd
wiesz? – Sophie usiadła obok matki.
– Bo to samo
zrobiłam po pierwszym pocałunku z Twoim ojcem – oznajmiła Hermiona – Tylko, że
ja przeniosłam się do Nory, żeby porozmawiać z Ginny, która była wtedy chora.
– I co ja
mam teraz zrobić? – zapytała załamana.
– Zawalczyć
– oznajmiła ze śmiechem Hermiona – Nie patrz na mnie niedowierzaniem –
powiedziała – Ja musiałam walczyć o twojego ojca, ponieważ on uważał, że jestem
za młoda!
– I jak
sobie poradziłaś?
– Byłam
nieustępliwa – Hermiona wzruszyła ramionami.
– Może się
uda – mruknęła pod nosem i pobiegła, by przenieś się do Hogwartu.
W gabinecie nie było już McGonagall, więc Sophie
skierowała się do razu do lochów.
Po drodze minęła wściekłą Arabelle.
– Palant – mruczała
pod nosem.
Sophie spojrzała za nią i wstąpiła w nią nadzieja.
Bez pukania weszła do gabinetu.
Malfoy stał ze szklanką z bursztynowym płynem i
wpatrywał się w kominek.
– Wyjdź – warknął,
nie patrząc na nią.
– Nie – odparła
i szybko do niego podeszła – Poczułeś coś.
– Nienawiść,
złość – szydził.
– Kłamiesz –
powiedziała.
– Snape – zaczął
surowym tonem, nagle wypił całą zawartość szklanki i spojrzał na nią – Odkąd
trwa to twoje zauroczenie? Od dwóch tygodni? I myślisz, że to miłość? Obudź się
idiotko! Że twojej matce udało się, ze Snape’em nie oznacza, że ja jestem taki
jak on!
– To wcale
nie były dwa tygodnie – zaprzeczyła – To zaczęło się wcześniej!
– Wyjdź!
– Nie – powtórzyła
i złapawszy go za przód szaty, przyciągnęła do siebie i pocałowała namiętnie.
Nie opierał się, poczuła jak unosi ją i niesie… do
sypialni!
– Sama tego
chciałaś – warknął, rzucając ją na łóżko – Kochasz mnie? To teraz to
udowodnisz?
– O czym… – zaczęła
przestraszona, lecz nie dokończyła, gdy położył się obok niej i znów zaczął
całować.
Wszystkie myśli uleciały jej z głowy….
Gdy rano się obudziła, zdziwiona poczuła czyjąś
rękę pod głową.
Przypomniała sobie zdarzenia i otworzyła powoli
oczy. Draco nie spał, wpatrywał się w nią, gdy zauważył że nie spała, w sposób
dość brutalny wyszarpał rękę i wstał.
– Miałaś
zaoponować – warknął, ubierając się.
– Chciałeś
tego – wyjąknęła.
– Zawsze
robisz to, co ktoś chce? – zakpił.
– Jeżeli też
tego chcę – potwierdziła.
– Byłeś
dziewicą do cholery! – krzyknął, patrząc na nią oskarżycielko – Oddałaś się
swojemu profesorowi idiotko! Mam trzydzieści sześć lat!
– A ja
siedemnaście – przypomniała – I jestem pełnoletnia! Kocham cię, czy ci się to
podoba czy nie!
– I czego
niby oczekujesz? – warknął – Jak twój ojciec się dowie, to mnie zabije!
– Nie dowie
się – obiecała, wstając i zbierając swoje ubranie – Nikt się nie dowie, panie
Malfoy – spojrzała na niego dumna z tego, że nie płacze – Spokojna głowa!
Znikam!
– Kochasz
mnie i znikasz? – prychnął – Należało się tego domyślić!
– Więc co
mam zrobić? – krzyknęła – Chcesz mnie? Na dłużej? Czujesz coś do mnie?
– Snape…
– Odpowiedz!
– poprosiła.
Malfoy podszedł do niej i spojrzał jej w oczy.
– Gdybym nie
chciał, nie obudziłabyś się tutaj idiotko – prychnął.
– Więc… – zaczęła
nieśmiało.
– Co więc?
– Czujesz
coś do mnie?
– Irytujesz
mnie – warknął, przyciągając ją do siebie – Nie zastanowiło cię, dlaczego
jestem odporny na tą blondynę?
– Bo wolisz
inny kolor włosów? – zgadywała.
– Wychodzi
na to, że mam spaczony gust – odparł z uśmiechem.
– Kocham cię
– wyszeptała, zarzucając mu ramiona na szyję.
– Twój
ojciec mnie zabije – mruknął – Ale jesteś tego warta.
– Nie musi
wiedzieć – wzruszyła ramionami, starając się ukryć smutek.
– Szkołę
kończysz za dwa miesiące – powiedział, puszczając ją – Wtedy powiemy Twojemu
ojcu.
– Naprawdę?
– ucieszyła się – Nie będziemy się ukrywać?
– W tym
różnię się od Twojego ojca – odparł – On nie chciał, żeby wszyscy wiedzieli o
jego związku z Granger, dopóki się nie upewni, że będzie gotowa z nim być na
zawsze, ja ci nie dam czasu na rozmyślenie się!
– Nie rozmyślę
się – przyrzekła i pocałowała go czule.
– Z kim
jesteś? – wykrzyknął Derek.
– Z Draconem
– odparła Sophie i z niepokojem czekała na reakcję przyjaciół.
– Wygrałem –
krzyknął James i wyciągnął rękę do Dereka – Dziesięć galeonów.
– Kurde – mruknął,
rudzielec płacąc.
– Założyliście
się? – zdziwiła się Sophie.
– Od razu
zauważyliśmy, że coś do niego czujesz – machnął lekceważąco James.
– No i tata
i wujek Harry opowiadali nam, jak to było z Twoimi rodzicami – dodał Derek.
– Tata… – przypomniała
sobie Sophie.
– Kiedy mu
powiecie? – zapytał z uśmiechem Derek.
– Mamy się
wtedy ewakuować z kraju? – zażartował James.
– Może to
nie taki głupi pomysł – odparła poważnie Sophie.
Derek z Jamese’em roześmiali się, lecz gryfonka
wcale nie żartowała…
Koniec roku nadszedł jak dla Sophie za szybko.
Draco nie chciał słyszeć o tym, że sama powie o
nich ojcu.
– Znam
Snape’a lepiej niż ty – warknął – Jeżeli nie udowodnię, że jestem mężczyzną…
– Masz
trzydzieści sześć lat, a przejmujesz się… – zaczęła, lecz przerwała widząc jego
minę.
– Nie
będziemy dyskutować na ten temat! – skończył rozmowę i zaciągnął ją do
sypialni.
Dwa dni później Sophie stała w salonie komnat
Dracona i czekała na niego, by wspólnie przenieść się do domu jej rodziców.
Malfoy wszedł i z beznamiętnym wyrazem twarzy
sięgnął po jej rękę, po czym wsunął jej na palec pierścionek.
– Co.. – wyszeptała
zaskoczona.
– Pobieramy
się – odparł, puszczając jej dłoń i kierując się w stronę kominka.
– Że co?! – wykrzyknęła,
otrząsnąwszy się z szoku.
– A czego
nie zrozumiałaś? – prychnął.
– Nie
uważasz, że oświadczyny powinny wyglądać inaczej? – zapytała z ironią.
– Nie – odparł,
wzruszając ramionami.
– Jesteś
kretynem! – powiedziała, ściągnęła pierścionek i rzuciła nim w blondyna, po
czym przeniosła się do domu.
– Sophie, co
się stało? – zapytała zaniepokojona Hermiona, gdy ujrzała córkę ze łzami w
oczach.
– On jest
największym palantem, jaki chodzi po tym świecie! – krzyknęła Sophie.
– Czyżby
Weasley nas odwiedził? – zapytał Snape, wchodząc do salonu.
– Severusie!
– upomniała go Hermiona, na co ten tylko prychnął i podszedł do córki
– Kto? Co
zrobił? I w jaki sposób ma zginąć?
– Idiotko! –
krzyknął Draco, wychodząc z kominka.
– Odezwał
się, idiota! – odkrzyknęła i wyszła do ogrodu.
– Co tu się
dzieje? – zapytał Snape, mrużąc oczy – Draco, czy powinienem o czymś wiedzieć przed
tym, jak cię zabiję?
– Zabijesz
mnie później – mruknął blondyn i wyszedł za Sophie.
– Severusie!
– Hermiona chwyciła męża za rękę, gdy ten skierował się do ogrodu.
– Granger… –
zaczął ostrzegawczym tonem.
– Oj, nie
boję się – prychnęła i spojrzała na niego uważnie – Jeżeli myślisz, że nie
domyśliłam się, że o wszystkim wiesz, co dzieje się pomiędzy Sophie a fretką,
to jesteś …
– Kim,
Granger? – zapytał rozbawiony, przyciągając ją do siebie.
– Jesteś
sobą – zaśmiała się i pocałowała go czule.
Sophie usiadła na ławce i z założonymi na piersi
rękami wpatrywała się w tarczę, na której ojciec uczył ją zaklęć. Zastanawiała
się właśnie, czy wypada ją zmienić w podobiznę tego blond ślizgona, gdy
nadszedł Draco i usiadł obok niej.
– To nie
miało tak wyglądać – mruknął po chwili ciszy.
– Ja nawet
nie wiem, czy mnie kochasz – odparła cicho – Podobno, gdy byłeś młody, miałeś
obok sobie wianuszek dziewczyn, umiałeś ich oczarować… a mi nie okazujesz nic,
poza tym że mnie pragniesz!
– Czyś ty
zamieniła się na mózgi z Potterem? – zapytał wściekły, stając przed nią z
rękami w kieszeni – Gdyby mi nie zależało, nie brałbym cię do łóżka!
– Wielu facetom
brak uczuć nie przeszkadza – mruknęła.
– Odezwała
się znawczyni – zakpił.
– To, że
byłeś moim pierwszym, nie oznacza, że musisz być ostatnim – warknęła, także
wstając.
– Zapamiętaj,
że należysz tylko do mnie – wysyczał przez zaciśnięte zęby i siłą wcisnął jej
na palec pierścionek – Zostaniesz moją żoną, czy tego chcesz czy nie!
– Dlaczego?
– zapytała, patrząc na niego wyczekująco.
– Bo cię
kocham, zadowolona?
– Bardzo – uśmiechnęła
się uroczo, po czym pocałowała go namiętnie – Też cię kocham.
– Wiem – westchnął,
przyciągając ją do siebie.
Sophie nagle odepchnęła go lekko i wskazała na
ławkę.
– Usiądź – poprosiła,
gdy zdziwiony spełnił jej prośbę, usiadła mu na kolanach – Powiedz mi.
– Co mam ci
powiedzieć? – zmarszczył czoło.
– Dlaczego stałeś
się podobny do mojego taty – odpowiedziała.
Draco przez chwilę patrzył na nią w milczeniu.
– Zawsze
byłem podobny – zmarszczył czoło – Jak każdy ślizgon. A dlaczego stałem się
taki jak on? Moi rodzice, zawsze byli sztywni i kładli nacisk na dobre wychowanie,
a nie na spędzanie przyjemnie czasu wspólnie. Matka starała się kilka razy być
bardziej… czuła? Można tak to nazwać – uśmiechnął się niewesoło – Starała się,
ale gdy Voldemort żył, nie było szansy na życie rodzinne. Gdy nadszedł czas,
żeby wybrać stronę po której chcę walczyć… Wybrałem Zakon. Moi rodzice zginęli,
przyjaciele wyjechali z Anglii lub także zginęli … a ja? Syn śmierciożercy, sam
noszący Mroczny Znak. Musiałem być twardy, żeby to przetrwać.
– Tak jak
tata – wyszeptała Sophie i przytuliła go mocno – Teraz masz mnie i nie musisz
niczego udawać.
– Wiem – uśmiechnął
się lekko.
Sophie pocałowała go w policzek, po czym wstała i
wyciągnęła w jego kierunku rękę.
– A teraz
czas na najlepsze – zaśmiała się na widok powątpienia malującego się na jego
twarzy.
– Zostaniesz
wdową, zanim za mnie wyjdziesz – mruknął.
Gdy weszli do salonu, Snape z zaciśniętymi ustami
wpatrywał się w ich złączone dłonie.
– Jesteś
taka sama jak matka! – powiedział oskarżycielskim tonem.
– Czemu? – zdziwiła
się Sophie.
Hermiona, siedząc na kanapie, zaczęła chichotać.
– Pamiętasz,
jak mówiłam o mojej zemście na twoim ojcu? – zapytała.
– Tak – przytaknęła
niepewnie gryfonka.
– Uciekłam,
gdy nie umiał się odpowiednio oświadczyć – zaśmiała się.
– Ale ja
musiałem cię szukać przez tydzień, kretynko – warknął Snape do żony.
– Trzeba
było zrobić to od razu jak należy, kretynie – odpowiedziała rozbawiona, po czym
spojrzała na Dracona – Moim zięciem zostanie Fretka…
– Snape –
Draco zwrócił się do Sophie – Jakie szanse, że jesteś adoptowana?
– Żadnych – zaśmiała
się i pocałowała go czule.
Trzy lata
później
– Jest
śliczna – wyszeptała Hermiona, wpatrując się w wnuczkę śpiącą w kołysce.
– Po mnie – odparł
Draco z samozadowolonym uśmieszkiem.
– Pacan – prychnęła
Sophie.
– Może jest
trochę do ciebie podobna – mruknął niechętnie – Ale tylko trochę! Uszy, oczy,
włosy… ale po mnie ma arystokratyczny podbródek!
– Biedne
dziecko – zaśmiała się Hermiona.
– Granger… –
zaczął Draco.
– Zwracaj
się z szacunkiem do teściowej, smarkaczu – zakpił Snape, pochylając się nad
kołyską – Spokojnie Eillen, ta trójka będzie ci uprzykrzać życie, ale od czego
jest dziadek? Nauczę cię jak przekląć potomków Potterów i Weasley’ów bez
konsekwencji!
– Severusie!
– oburzyła się Hermiona.
– Właśnie
tato! – przyłączyła się Sophie i puściła do niego oczko – Takie zaklęcia, to
dopiero jak skończy szkołę!
– I co
robisz? – Snape zwrócił się do Dracona.
– Myślałem
nad medalionem – mruknął zamyślony blondyn, drapiąc się po brodzie.
– Na
szczęście masz córkę, więc mogą to być kolczyki albo jakiś pierścionek… – dodał
Snape.
– Spinka do
włosów – blondyn spojrzał na żonę – Co jeszcze nosisz zawsze ze sobą?
– Ciebie – prychnęła
– Co wy wymyśliliście?
– W jaki sposób chronić naszą córkę – odparł Draco zdziwiony, że jego druga połówka nie domyśliła się tego.
– W jaki sposób chronić naszą córkę – odparł Draco zdziwiony, że jego druga połówka nie domyśliła się tego.
– Ona ma
dopiero miesiąc!
– No właśnie
– przytaknął blondyn – Trzeba to od razu załatwić! W szkolę będę jej pilnował
na okrągło!
– Dobrze, że
wybudowałem aptekę w Hogsmeade – mruknął Snape – Jak będą wyjścia z Hogwartu,
będę mógł jej doglądać!
– Jesteście
szaleni – prychnęła Hermiona.
– Nie znasz
się – odparował Severus – A co do nauczycieli…
– Nigdy,
żaden młody kretyn nie otrzyma możliwości zostania nauczycielem mojej córki! – warknął
Draco, Sophie chrząknęła – Naszej córki – Poprawił się blondyn, przytulając
żonę.
– A co wam
zrobi młody… – zaczęła Hermiona, lecz nagle zrozumiała – Jesteście po prostu….
Brak mi słów!
– Doczekałem
się – powiedział z niedowierzaniem w głosie Snape – Po tylu latach wreszcie
zabrakło ci słów!
– Idiota! – prychnęła
i wziąwszy go za rękę, wyciągnęła z pokoju wnuczki.
Sophie przytuliła się do Dracona.
– Jest
wspaniała – wymruczała.
– Nasza mała
czarownica – zaśmiał się – Teraz spokojna, a w nocy prawdziwy diabeł!
– Podobna z
charakteru do tatusia – powiedziała Sophie i pocałowała go czule – O co wam
chodziło z tym nauczycielem?
– Nie możemy
pozwolić, by Eillen zainteresowała się kimś … – Draco chrząknął – Starszym.
Sophie przez chwilę wpatrywała się w niego zdumiona,
po czym wybuchnęła śmiechem.
– Boicie się,
że pójdzie w moje i mamy ślady? – zapytała, kręcąc z niedowierzaniem głową – W
takim razie, musicie pilnować wszystkich moich znajomych ze szkoły!
– I będziemy
– obiecał Draco uroczyście – Eillen nie wyjdzie za jakiegoś kretyna starszego od
niej o dziewiętnaście lat!
No cóż…. Draco i Severus się starali! Naprawdę!
Niestety nie udało się im…. Musieli to przyznać, gdy siedemnaście lat później
Eillen Malfoy oznajmiała, że wychodzi za swojego profesora Obrony przed Czarną
Magią, Jamesa Pottera.
Lecz w jednym Draco dotrzymał słowa… James był
starszy od Eillen o dwadzieścia, a nie o dziewiętnaście lat.
Takie
pocieszenie na koniec.
Witam :)
Jak widać , nikt nie zgadł moich dzisiejszych bohaterów :)
Taka nowość :) Mam nadzieję, że się spodobało :)
A co do Hejterów... szanuje zdanie każdego, ale jak już masz jakiś problem co do mojego bloga, to chociaż się podpisz , a nie z anonima pisz :)
Pozdrawiam :)
P.S Następna miniaturka 10 czerwca ;)