sobota, 30 maja 2015

Jaka matka , taka córka



Beta: Kite Millie

Witam, z tej strony beta cudownej gisi J
Otóż mam pewne ogłoszenie a dokładniej – jeśli ktoś potrzebuje mojej pomocy tj bety to niech pisze na adres kite.millie@gmail.com lub da znać w komentarzu. Mam naprawdę wiele wolnego czasu i mnóstwo chęci, by sprawdzać zarówno rozdziały, miniaturki jak i całe opowiadania. Naprawdę z radością zajmę się waszymi pracami a i sprawdzam w niezłym tempie, co może potwierdzić autorka tego cuda, za które się pewnie zabierzecie zaraz.

No to nie pozostało mi nic innego, jak tylko życzyć wam miłego czytania – do usłyszenia ~ Kite

PS: nigdy nie zgadniecie parringu – miłej zabawy :D
________________________________________________________

Hermiona patrzyła na swoją jedenastoletnią córkę z mieszanymi uczuciami.
Z jednej strony była z niej dumna, że właśnie rozpoczyna swoją przygodę z Hogwartem, a z drugiej chciałaby, by jeszcze przez jakiś czas mieć ją w domu.
 – Nie maż się, Granger – usłyszała za sobą szyderczy głos i poczuła oplatające ją ramiona.
 – Nasza Sophie wyjeżdża, kretynie – prychnęła, ale wtuliła się w niego mocno – Nie martwisz się?
 – O nią, czy o Hogwart? – zapytał Severus Snape i roześmiał się na widok wściekłej miny żony – Nie patrz tak na mnie, mam ci przypomnieć, jak zachowywałaś się w jej wieku? Kamień filozoficzny coś ci mówi?
 – Wredny nietoperz – prychnęła i pocałowała go czule.

 – Idziemy? – zawołała jedenastoletnia dziewczynka, wpadając do salonu, jej długie kręcone włosy sterczały w każdą stronę, a czarne oczy patrzyły na rodziców z podekscytowaniem – Nie chce się spóźnić! Mamo, przyślesz mi resztę książek? Wszystkie nie zmieściły mi się do kufra!
 – Cała ty – mruknął Snape.
 – I dobrze – odparła Hermiona i przytuliła córkę.
 – Oj mamo – westchnęła Sophie – Przecież będę pisać!
 – Twoja matka ma rozchwianie emocjonalne – powiedział z drwiną Snape.
 – Bycie Twoją żoną od dwunastu lat musiało zostawić jakieś skutki uboczne – odparła Hermiona z uroczym uśmiechem.
 – Jak wy ze sobą wytrzymujecie? – zapytała Sophie, z niedowierzaniem kręcąc głową.
 – Tajemnica – odparli wspólnie.
 – Wychodzimy za pięć minut – oznajmił Snape i uśmiechnął się krzywo, gdy dwie podobne do siebie osoby wybiegły z salonu z piskiem, żeby przygotować się – Chwila spokoju – mruknął, nalewając sobie Ognistej Whisky.
 – Mama cię zabiję, gdy dowie się, że tak wcześnie pijesz – usłyszał i prychnął.
 – Sophie Eileen Snape – powiedział poważnie – Miałaś się spakować.
 – Już to zrobiłam – odparła i usiadła obok niego na kanapie.
 – Co się dzieje? – zapytał patrząc na nią zmrużonymi oczami.
 – Słyszałam tyle opowieści o Hogwarcie, od mamy, wujka Harrego i Rona… – zaczęła cicho.
 – Te głąby powinny mieć zakaz zbliżania się do naszej rodziny! – warknął Snape.
 – Oczywiście – odparła z uśmiechem, ale zaraz spoważniała – A jak sobie nie poradzę? Ty byłeś Mistrzem Eliksirów, a mama najmądrzejszą uczennicą …a ja?
 – Ty będziesz sobą – powiedział poważnie i przytulił ją do siebie – Irytującą Ślizgonką podobną trochę do mnie i niestety do matki.
 – Będę gryfonką – poprawiła go ze śmiechem.
 – Nie niszcz mi życia bardziej niż Hermiona – mruknął i zasępił się.
 – Jak zawsze uroczy – odezwała się Hermiona, stając w drzwiach – Porozmawiam sobie z tobą poważnie, Snape! Ale to jak wrócimy! Sophie musimy ruszać.
Cała trójka przy użyciu sieci fiuu przeniosła się do Dziurawego Kotła, z którego udała się na dworzec King Cross.
Peron 9 i ¾ zrobił na Sophie piorunujące wrażenie. Wszędzie czarodzieje, sowy, koty, żaby.
 – James! – krzyknęła i uśmiechnęła się do przyjaciela.
 – Już myślałam że się spóźnimy – powiedziała Ginny, pojawiając się wraz z Harrym obok syna.
 – Szkoda, że to się nie stało – mruknął Snape, patrząc na młodego Pottera obok jego małej córeczki!
 – Bądź miły – warknęła w jego stronę Hermiona.
 – Prędzej piekło zamarznie – odpowiedział za niego Harry.
 – Tam jest przyjemniej – powiedział Severus i zwrócił się do córki – Nie wpadaj w kłopoty, a jak już, to nie daj się złapać!
 – Pamiętam – odparła Sophie i przytuliła się do ojca, który z beznamiętnym wyrazem twarzy przyjął objaw tej czułości w miejscu publicznym.
Ale Hermiona zauważyła, że ukradkiem posłał córce czuły uśmiech.
W chwili odjazdu pociągu na peron wbiegł Ron z Levander i synem Derekiem, który w ostatniej chwili wsiadł do pociągu.

Sophie siedziała wraz z Jamesem i Derekiem w przedziale i podekscytowani rozmawiali o tym, co ich czeka.
 – Tata opowiadał o Zakazanym lesie i o boisku do quiditcha! – mówił James.
 – A mi tata opowiadał jakie skarby można w tym lesie znaleźć! – odparła Sophie.
 – James ma pelerynę od taty – przypomniał Derek – Możemy tam się wybrać i nas nie przyłapią!
 – To będzie najlepsze siedem lat w naszym życiu! – wykrzyknął James.
Sophie w odpowiedzi tylko się roześmiała.
Gdy dotarli na peron, większość pierwszaków przerażona patrzyła w stronę gajowego.
 – Pierwszoroczni do mnie! – wołał Hagrid.
Cała trójka podbiegła do niego.
 – Jak się macie? – zapytał Hagrid z uśmiechem – Cholipka, ale wyrośliście!
 – Będziemy płynąć łodzią? – zapytał James – Prawda? A wypadł ktoś kiedyś? A jak kogoś przez przypadek wypchnę to… – mówił radośnie.
 – Potter! – skarciła go Sophie – To nie jest śmieszne!
 – Jakbym słyszał Hermionę – odezwał się wzruszony Hagrid – Wasza trójka będzie taka sama, jak wasi rodzice!
Cała trójka posłała mu szatańskie uśmieszki.

Weasley, Potter oraz Snape zasilili szeregi Grifindoru. Krzyk był ogromny. Wszyscy gryfoni cieszyli się, że właśnie do nich dołączyła Nowa Złota Trójca.
Na uczcie powitalnej Sophie zwróciła uwagę na blondyna przy nauczycielskim stole.
 – To Draco Malfoy – mruknęła do przyjaciół.
 – Ten Malfoy – prychnął Derek – Tata mówi, że to najgorszy ślizgon w całym Hogwarcie. Nawet Twój tata jest milszy!
 – Tata na pewno się z tego powodu ucieszy – zakpiła Sophie.
 – Mama mi mówiła, że Malfoy stał się taki jak twój ojciec dopiero po wojnie – odezwał się James.
 – Tata przed tym jak był z mamą, żył bez rodziny i nikogo, był wredny i …
 – Nadal jest – mruknął Derek, nakładając na talerz olbrzymią porcję zapiekanki.
 – Jeżeli Malfoy jest taki jak on… – Sophie zawiesiła głos – To mamy kłopoty.
 – Nic nowego – James machnął lekceważąco ręką – Damy radę!

Na drugi dzień słowa Sophie okazały się prorocze…
 – To nie miejsce na wygłupy i żarty – warknął Malfoy, stając na środku Sali – Jeżeli zauważę jakikolwiek przejaw głupoty – tu spojrzał w stronę gryfonów – Od razu zostanie ona wypleniona!
 – W jaki sposób? – zapytała Sophie, zanim ugryzła się w język.
 – Szopa na głowie, odzywanie się bez pozwolenia i mina panny wiem to wszystko – prychnął Mistrz Eliksirów – Mniemam, że panna Snape. Córka niestety Granger.
 – Tata tam się cieszy, że jestem córką panny Granger i jego – odparła ze słodkim uśmiechem.
 – Potwierdzam – odezwał się James.
 – Ja też – dodał Derek.
 – Następna Złota Trójca – szydził Malfoy – Jedyny plus to taki, że Gryfindor dzięki potomkom tych… – tu chrząknął – Pożal się Merlinie bohaterów wojennych będzie tracił punkty! Zaczynamy od dzisiaj! Minus pięćdziesiąt!
 – Mówiłam, że będą kłopoty – mruknęła Sophie.

Siedem lat później
Sophie pochylała się nad swoim kociołkiem i z uśmiechem patrzyła na doskonale uważony eliksir.
Co jak co, ale właśnie z Eliksirów była najlepsza, dzięki genom ojca.
 – Potter, kiedy nauczysz się poprawnie ważyć eliksiry?! – wrzasnął Malfoy.
 – Nigdy – mruknął pod nosem James.
 – Weasley do cholery jesteś tak durny jak ojciec!
 – Nie wiem jaki jest pana ojciec – odpyskował Derek.
 – Minus sto punktów! I szlaban!
 – Ale trening… – odezwał się James.
 – Potter będziesz towarzyszył rudemu – dodał z paskudnym uśmieszkiem.
 – Jest pan niesprawiedliwy – powiedziała Sophie.
 – Masz rację Snape – przyznał Draco, czym wywołał szum zaskoczenia – Potter, Weasley szlaban u Filcha jutro o osiemnastej, za to dzisiaj po kolacji panna Snape wysprząta całą salę do eliksirów!
 – Ale…
 – Bez dyskusji! – warknął Mistrz Eliksirów.
Sophie spojrzała na niego zmrużonymi oczami.
 – Co szykujesz? – zapytał podekscytowany James.
 – Możemy ci pomóc? – dołączył Derek.
 – Nie mieszajcie się w to – poprosiła – To będzie moja zemsta, za całe lata pomiatania i obrażania!
 – Ale potem…
 – Jak z nim skończysz…
 – Będziemy mogli…
 – Zakopać go w Zakazanym Lesie?
 – Macie moje słowo – obiecała z uśmiechem.
Gdy Sophie znalazła się w swoim dormitorium napisała list do matki.

Mamo mam plan…
W sumie na razie zarys, więc potrzebuje Twojej pomocy!
Pamiętasz jak opowiadałaś mi o tym, jak mściłaś się na tacie, gdy był jeszcze Twoim profesorem?
Mam problem z Malfoy’em! On jest irytującym, wrednym i mściwym kretynem! A pamiętam, że tata mówił, że nawet najgorszemu wrogowi nie życzyłby tego, co ty mu zrobiłaś, ale nie powiedzieliście mi, co takiego zrobiłaś, oprócz paru kłótni i utrudnianiu mu życia…
Nadszedł czas, bym się tego dowiedziała, nie sądzisz?
Twoja nieodrodna córka Sophie

Odpowiedź dostała w czasie kolacji, szybko rozerwała kopertę i zaczęła czytać.

Sophie
Co zrobiłam ojcu? Powiem ci, jak nadejdzie czas… A z tego, co napisałaś, wnioskuję, że do tego dojdzie, gdy wrócisz do domu.
Co do zemsty, którą ty możesz wykonać na Draconie.
Nie wierzę, że to robię, ale proszę cię, żebyś go zrozumiała. Nie miał łatwego życia, w czasie wojny jego rodzice zginęli i został sam. Nie chciał pomocy twojego ojca.
Zgodził się jedynie zastąpić go na stanowisku Mistrza Eliksirów. Kochanie, Malfoy jest taki sam jak twój ojciec przed kilkunastu laty.
Możesz sprawić, że jego życie będzie piekłem, a on i tak nie przejmie się tym.
Najlepszym sposobem jest bycie prawdziwą Gryfonką.
Pamiętasz. co ci mówiłam o zemście numer jeden? Spróbuj tego!
Pozdrawiam i przesyłam całusy
Mama

Sophie zamyśliła się. Może jej mama ma rację?
 – I masz już plan? – zapytał James.
 – Mam – odparła i ruszyła na szlaban.

 – Właź – usłyszała. gdy zapukała do gabinetu Malfoya.
 – Dziękuję panie profesorze – odparła. wchodząc.
 – Za co? – zmarszczył czoło.
 – Za to, że mogłam wejść – odparła z uśmiechem – Co mam robić?
 – Sprawdź wypracowania pierwszego roku – warknął. wskazując jej krzesło.
 – Z przyjemnością – pisnęła i nadal się uśmiechając, zajęła miejsce.
Mistrz Eliksirów spojrzał na nią spod zmrużonych powiek.
 – Co ty kombinujesz?
 – Ja? – oburzyła się – To nieuzasadnione pomówienia, panie profesorze!
 – Bierz się do pracy – warknął
Sophie sprawdzając eseje, co jakiś czas zerkała na Malfoya.
List od matki dał jej dużo do myślenia.
Jej ojciec był taki sam, dopóki nie pokochał jej matki.
Więc…
 – Trzeba znaleźć panu żonę! – krzyknęła, wstając gwałtownie.
 – Czyś ty zwariowała? – zapytał po chwili ciszy.
 – Poniekąd – machnęła lekceważąco ręką – Chodzi o to, że…
 – Nie chce słuchać tych głupot – przerwał jej – Nie potrzebuje żadnej wkurzającej idiotki! Zrozumiano?
 – Mój tata…
 – Twój ojciec musiał paść ofiarą jakiegoś uroku, że związał się z Granger!
 – Zakochał się! – wykrzyknęła oburzona.
 – Miłość nie istnieje głupia – prychnął.
 – Oczywiście, że istnieje – odparła zdumiona – Jak pan może w nią nie wierzyć?
 – Jestem realistą –powiedział, wracając do sprawdzania esejów.
 – Nie realistą tylko ignorantem – wyszeptała – Przecież życie bez miłości…
 – Snape do cholery nie zanudzał mnie sowimi bzdurami – przerwał jej stanowczo – Miłość nie istnieje! Jest tylko pożądanie i przyzwyczajenie!
 – Nie prawda! – krzyknęła – Myli się pan!
 – Szlaban do końca roku – warknął Malfoy – Wyjdź!
 – Ale…
 – Natychmiast!
Sophie niechętnie posłuchała i wyszła.

Gdy znalazła się w dormitorium gryfonów opadła na kanapę i zapatrzyła się w ogień płonący w kominku.
 – I jak poszło? – obok niej usiedli James i Derek.
 – Źle – mruknęła i zmarszczyła czoło – Muszę udowodnić temu kretynowi, że miłość istnieje!
 – Kretynowi? – chłopaki wymienili zaniepokojone spojrzenia.
 – Czy my o czymś nie wiemy, o czym powiniemy wiedzieć? – zapytał Derek.
 – Malfoy nie wierzy w miłość! Uważa, że moja matka rzuciła na ojca urok! – prychnęła.
 – I co chcesz zrobić? – zapytał ze strachem Derek.
 – Sama nie wiem, ale uda mi się! – oznajmiła i pomaszerowała do swojej sypialni.
 – Źle to się skończy – mruknął James.
 – Zepsuliśmy ją – Derek złapał się za głowę.
 – Snape nas zabije – James wyglądał na przerażonego.
 – Poćwiartuje i zakopie gdzieś w Zakazanym Lesie za zniszczenie jego jedynej…
 – Małej….
 – Niewinnej…
 – Córeczki – dokończyli razem.

Sophie zjawiała się następnego dnia na szlabanie i od progu zawołała.
 – Wujek Harry i ciocia Ginny!
 – Przygłup i ruda… genialnie – mruknął Malfoy wstając od biurka – Co ty znowu wymyśliłaś?
 – Oni się kochają!
 – Nikt inny ich nie chciał, więc są ze sobą – zarechotał Malfoy.
 – Wujek Ron i ciocia Lavender – kontynuowała niezmieszana.
 – Idiota i idiotka – zakpił.
 – Moi dziadkowie! Dziadkowie Dereka i Jamesa! – wyliczała.
 – Snape masz wyszorować wszystkie kociołki – warknął i wyszedł.
 – Ale ja jeszcze mam kilka par do wymienienia! – krzyknęła za nim, ale gdy usłyszała trzask drzwi, westchnęła – Na przykład ciocia Luna i wujek Nevill – mówiła do siebie i zaczęła naśladować Malfoya – Pomyluna i ciamajda! Cud, że jeszcze żyją…
 – Masz zły zwyczaj przedrzeźniania mnie – usłyszała za sobą.
Podskoczyła przestraszona i spojrzała w szare oczy.
 – Ja… – zaczęła, ale nie mogła nic wymyśleć.
 – Druga panna wiem to wszystko straciła głos? – uśmiechnął się szyderczo – Należy mi się za to medal!
 – Wyszedł pan – powiedziała cicho.
 – Ale wróciłem – odparł – Czyść te kociołki!
Sophie w czasie pracy starała się całą siłą woli nie patrzeć w jego kierunku. Gdy spojrzała w jego oczy, poczuła coś dziwnego…
 – Współczucie – mruknęła pod nosem. To jedyne wytłumaczenie!
 – Nie mrucz, tylko pracuj Snape – usłyszała zirytowany głos.
 – A co robię? – prychnęła.
 – Myślisz – odpowiedział – Twoja szopa sterczy w każdą stronę. Myślałem, że będąc żoną Snape’a, twoja matka wreszcie dostanie zapas eliksiru na te kudły i ci trochę odstąpi.
 – Mój tata uwielbia jej włosy – skłamała bez zająknięcia… a właściwie nie! Może i jej tata narzekał na włosy mamy, ale gdy ta przez dwa dni za pomocą zaklęcia ujarzmiała włosy, chodził wściekły i kazał jej zaprzestać jakiekolwiek testów na kudłach, jak się romantycznie wyraził.
 – A ja mam na nazwisko Potter – zakpił.
 – Takie marzenie? – zapytała słodko.
 – Raczej koszmar – warknął.
 – Faktycznie pan przypomina mojego tatę – powiedziała z niedowierzaniem.
 – Dzięki za komplement, Snape – prychnął – Kończ czyścić te kociołki!

Sophie zamyśliła się wracając do wieży Gryfonów.
 – Panno Snape, dlaczego nie jest pani w swoim dormitorium? – usłyszała i zobaczyła przed sobą profesor McGonagall z jakąś młodą blondynką.
 – Miałam szlaban u profesora Malfoya – odpowiedziała.
 – Mistrz Eliksirów? – zapytała blondynka – Draco Malfoya?
 – Tego samego – mruknęła Sophie.
 – Panna Selt będzie asystentką profesora Malfoya – wyjaśniła profesor transmutacji.
 – To na pewno będzie owocna współpraca – odparła panna Salt.
 – Nie wątpię – wyszeptała pod nosem Sophie i wpadł jej do głowy genialny pomysł. – To ja już pójdę, dobranoc.
 – Dobranoc, panno Snape – odpowiedziały i ruszyły w swoją stronę.

 – Co chcesz zrobić? – zaśmiał się Derek.
 – Zeswatamy tą całą Salt z Malfoy’em – powtórzyła, wzdychając – Nie słuchałeś mnie?
 – Słuchał tak jak ja – mruknął James, ziewając – Ale biorąc pod uwagę, że Malfoy jest wredny, mało prawdopodobne, żeby ktoś taki jak ta Salt…
 – Ktoś taki? – prychnęła Sophie – Czyli jaka?
 – Ładna – odparł Derek z głupim uśmieszkiem.
 – Jesteś obleśny – warknęła Sophie – Ta cała Salt wcale nie jest jakoś bardzo…
 – Jest piękna – przerwał jej James – Przypomina Fleur.
 – Ta… ciotka i one mogłyby uchodzić za kuzynki – przytaknął Derek.
 – Nie ważne – Sophie machnęła ręką – Zeswatam ich, a Malfoy da nam spokój!
 – O to ci chodzi? – James spojrzał na nią z powątpieniem.
 – A o co innego? – oburzyła się.
 – O nic – Potter wstał i skierował się do wyjścia – Idę polatać, idziesz Derk?
 – Idę – zawołał Derek, chwytając jeszcze kanapkę.
Gdy została sama, oparła głowę na rękach i zaczęła wpatrywać się w dzbanek z herbatą.
 – To wszystko wina mamy – mruknęła i załamana schowała twarz w dłoniach.
Chciała zemsty, a przez nią zaczęła widzieć w Malfoy’u człowieka, któremu chce pomóc!
Eh…
Na lekcji eliksirów okazało się, że panna Salt nie może oderwać zachwyconego wzroku od Malfoya. Co pozwoliło Sophie uwierzyć, że jej plan się powiedzie! Na szlabanie znów pomagała sprawdzać eseje.
 – Przestań się gapić – warknął Draco, gdy kilkakrotnie przerywała pracę, by w skupieniu na niego spojrzeć.
 – Panna Salt jest piękną kobietą – zaczęła od niechcenia.
 – Masz sprawdzać pracę kretynów, a nie rozmawiać o Arabelli – odparł nie podnosząc na nią wzroku.
 – Podoba się panu? – zapytała nieśmiało.
 – Nie – warknął.
 – Czemu? – zdziwiła się – Derek uważa, że jest podobna do jego ciotki, pół wili!
 – Widocznie pan Weasley, odziedziczył spaczony gust po swoim ojcu i wujach – prychnął Malfoy.
 – A może pan ma spaczony gust? – zasugerowała.
 – Nie przeciągaj struny – ostrzegł – Pozwalam ci na więcej tylko i wyłącznie z powodu Twojego ojca!
 – Tak, tak – westchnęła – Ale nie uważa pan, że może powinien się pan umówić z …
 – Nie – przerwał jej i podszedł do regału, wziął jedną z ksiąg i zaczął ją wertować.
Sophie zaczęła na nowo sprawdzać eseje, lecz po chwili ciszy nie wytrzymała.
 – Każdy potrzebuje jakiejś osoby przy sobie… – powiedziała.
 – A nie wpadło ci do tej pustej głowy – usłyszała nad swoim uchem i pisnęła zaskoczona.
Draco stał za nią i z krzywym uśmieszkiem patrzył na jej zmieszanie.
 – Nie chcę Arabell, więc daj sobie z nią spokój – dokończył.
 – Będziesz zawsze sam – mruknęła, tracąc cierpliwość.
 – Może tak będzie lepiej – wyszeptał pod nosem, czego Sophie nie dosłyszała.

Panna Snape leżąc w łóżku zastanawiała się, co miało znaczyć jej reakcja na bliskość Malfoya.
Wiele razy już ją tak podchodził, i ani razu tak nie reagowała!
Co się dzieje? Może i jest przystojny, może i jego uśmiech jest uwodzicielski, i większość uczennic jest zakochana w Mistrzu Eliksirów, ale ona, Sophie Snape, jest odporna! Na pewno!...chyba…

 – No i wpadłam – mruknęła dwa tygodnie później.
Siedziała na lekcji eliksirów i starała się opanować, by nie chwycić różdżki i nie przekląć tej cholernej Arabelli! Może tata wysłałby jej tą księgę o truciznach? Podałaby tej starej (nie ważne, że jest od niej starsza o pięć lat), ohydnej (i co z tego, że większość męskiej populacji Hogwartu jest nią zachwycona?) i irytującej (widocznie tylko ją irytuje) kobiety!
Cały czas gapi się na Malfoya, jakby mogła, to by się na niego rzuciła! A on? Nawet nie reaguje! A powinien przecież ją ochrzanić i najlepiej przekląć! Niech coś zrobi!
I Sophie Snape nie jest zazdrosna! Co to, to nie!
Ale po następnym tygodniu musiała przyznać, że zazdrość zagościła w jej sercu.
Na szlabanach Malfoy zabraniał jej rozmawiania na tematy, które nie były związane z jej pracą w dany dzień, więc nie mogła nic z niego wyciągnąć.
Zirytowana napisała do matki.

Mamo…
Chyba mam kłopoty.. Pamiętasz jak mówiłam, że chce zemścić się na Malfoyu?
Przeszło mi to… za to przyszło coś, czego nie chciałam!
Jak mam to cofnąć? Ja tego nie chce! Nic z tego nie będzie!
Mamo!!

Sophie
Kochanie, to, że zakochałaś się w Draconie, to nic dziwnego.
Zastanawiałam się, kiedy do ciebie dotrze, że to już się stało dość dawno.
Skąd wiem? Znam cię! Jesteś podobna do mnie.
Malfoy fascynował cię od zawsze, mimo że uważałaś, że cię irytuje.
Podziwiałaś jego umiejętności i wiedzę, ale nie chciałaś przyznać sama przed sobą, że to uczucie, a nie nienawiść.
Nie muszę chyba tłumaczyć, skąd wiem, jak to rozpoznać.
Całusy.
 Mama

Sophie westchnęła, czytając list od matki.
Siedziała właśnie w Wielkiej Sali, więc spojrzała w stronę stołu nauczycielskiego.
Malfoy rozmawiał z Dumbledorem, ale Arabella cały czas coś próbowała mu szeptać do ucha.
 – Ta Arabella… – zaczęła Sophie.
 – Co z nią? – zapytał Derek, nakładając na swój talerz olbrzymią porcję szarlotki.
 – Cały czas dostawia się do Malfoya – mruknęła.
 – Tego chciałaś – przypomniał James, wzruszając ramionami.
 – Już nie chce – warknęła i zatrzasnąwszy książkę, wyszła z Wielkiej Sali.
Na szlaban szła z postanowieniem poważnej rozmowy z Mistrzem Eliksirów.
 – Szlaban odwołany – oznajmił Draco zaraz po jej wejściu.
 – Czemu – wykrzyknęła zaskoczona.
 – Widzę, że się cieszysz – zakpił.
 – Pomnik panu za to postawię – warknęła – Czemu pan mi odwołuje szlaban?
 – Postanowiłem spędzić ten wieczór w towarzystwie kogoś innego  niż ciebie Snape – prychnął.
 – Z nią? – zapytała cicho Sophie
 – Postanowiłem cię posłuchać – Draco wzruszył ramionami.
 – Podobno zawsze się mylę – przypomniała.
 – Widocznie raz ci się udało – odparł z krzywym uśmieszkiem – A teraz wyjdź Snape, muszę się przygotować.
 – Ona jest jednak nieodpowiednia – zawołała, stając pomiędzy nim a drzwiami.
 – To ja już ocenię – powiedział z iście ślizgońskim uśmieszkiem.
 – Nie – zaprzeczyła stanowczo.
 – Snape nie masz prawa – zaczął groźnie. Sophie przerwała mu w jedyny sposób na jaki wpadła, czyli pocałowała go.
Zdziwiona poczuła, jak Malfoy obejmuje ją i przyciska do drzwi, pogłębiając pocałunek.
Po chwili jednak oderwał się od niej.
 – Spadaj stąd – warknął z wściekłością wymalowaną na twarzy.
 – Ale… – wyjąknęła.
 – Zjeżdżaj stąd Snape – machnięciem różdżki otworzył drzwi i wypchnął ją na zewnątrz, zatrzaskując za nią drzwi.
 – Ale ja nie chce odchodzić – wyszeptała ze łzami w oczach – Wpadłam.
Ze spuszczoną głową ruszyła na błonie, po drodze zauważyła Arabell. Wyglądała bosko, w sukience podkreślającej jej kształty.
 – Nawet nie ma co porównywać – mruknęła i poczuła, jak wstępuję w nią wściekłość.
Pobiegła do gabinetu profesor Mcgonagall.
 – Muszę zobaczyć się z mamą – zaczęła bez wstępu, wpadając do środka.
Profesor transmutacji spojrzała na nią z naganą.
 – Uważam, że nie tak powinna pani zacząć, panno Snape – odparła.
 – Ale ja naprawdę muszę zobaczyć się z mamą! – zawołała z desperacją Sophie – To jej wina! Ja byłam szczęśliwa nienawidząc tego tlenionego blondasa, ale nie! Ona musiała wszystko popsuć.
 – Widocznie u was to rodzinne – mruknęła pod nosem profesor, po czym wskazała kominek – Masz godzinę.
 – Dziękuję – Sophie gdy tylko znalazła się w domu, pobiegła do ogrodu, gdzie spodziewała się zastać matkę z książką.
 – Co tutaj robisz? – zdziwiła się Hermiona.
 – Gdzie tata? – odpowiedziała pytaniem na pytanie.
 – Wiesz, że do wieczora będzie pracował nad eliksirami do apteki – odparła Hermiona – Dzisiaj nie pozwolił sobie pomagać, uparciuch.
 – Nic nowego – mruknęła Sophie i zmarszczyła groźnie czoło – Wiesz, że zrujnowałaś mi życie?
 – Ja? – Hermiona przekrzywiła głowę i przypatrzyła się córce – Mniemam, że przez uzmysłowienie ci, że jesteś zakochana.
 – Otóż to!
 – I zapewne wpadłaś do gabinetu Minerwy i powiedziałaś, że musisz ze mną natychmiast porozmawiać? – zgadywała Hermiona.
 – Skąd wiesz? – Sophie usiadła obok matki.
 – Bo to samo zrobiłam po pierwszym pocałunku z Twoim ojcem – oznajmiła Hermiona – Tylko, że ja przeniosłam się do Nory, żeby porozmawiać z Ginny, która była wtedy chora.
 – I co ja mam teraz zrobić? – zapytała załamana.
 – Zawalczyć – oznajmiła ze śmiechem Hermiona – Nie patrz na mnie niedowierzaniem – powiedziała – Ja musiałam walczyć o twojego ojca, ponieważ on uważał, że jestem za młoda!
 – I jak sobie poradziłaś?
 – Byłam nieustępliwa – Hermiona wzruszyła ramionami.
 – Może się uda – mruknęła pod nosem i pobiegła, by przenieś się do Hogwartu.
W gabinecie nie było już McGonagall, więc Sophie skierowała się do razu do lochów.
Po drodze minęła wściekłą Arabelle.
 – Palant – mruczała pod nosem.
Sophie spojrzała za nią i wstąpiła w nią nadzieja.
Bez pukania weszła do gabinetu.
Malfoy stał ze szklanką z bursztynowym płynem i wpatrywał się w kominek.
 – Wyjdź – warknął, nie patrząc na nią.
 – Nie – odparła i szybko do niego podeszła – Poczułeś coś.
 – Nienawiść, złość – szydził.
 – Kłamiesz – powiedziała.
 – Snape – zaczął surowym tonem, nagle wypił całą zawartość szklanki i spojrzał na nią – Odkąd trwa to twoje zauroczenie? Od dwóch tygodni? I myślisz, że to miłość? Obudź się idiotko! Że twojej matce udało się, ze Snape’em nie oznacza, że ja jestem taki jak on!
 – To wcale nie były dwa tygodnie – zaprzeczyła – To zaczęło się wcześniej!
 – Wyjdź!
 – Nie – powtórzyła i złapawszy go za przód szaty, przyciągnęła do siebie i pocałowała namiętnie.
Nie opierał się, poczuła jak unosi ją i niesie… do sypialni!
 – Sama tego chciałaś – warknął, rzucając ją na łóżko – Kochasz mnie? To teraz to udowodnisz?
 – O czym… – zaczęła przestraszona, lecz nie dokończyła, gdy położył się obok niej i znów zaczął całować.
Wszystkie myśli uleciały jej z głowy….
Gdy rano się obudziła, zdziwiona poczuła czyjąś rękę pod głową.
Przypomniała sobie zdarzenia i otworzyła powoli oczy. Draco nie spał, wpatrywał się w nią, gdy zauważył że nie spała, w sposób dość brutalny wyszarpał rękę i wstał.
 – Miałaś zaoponować – warknął, ubierając się.
 – Chciałeś tego – wyjąknęła.
 – Zawsze robisz to, co ktoś chce? – zakpił.
 – Jeżeli też tego chcę – potwierdziła.
 – Byłeś dziewicą do cholery! – krzyknął, patrząc na nią oskarżycielko – Oddałaś się swojemu profesorowi idiotko! Mam trzydzieści sześć lat!
 – A ja siedemnaście – przypomniała – I jestem pełnoletnia! Kocham cię, czy ci się to podoba czy nie!
 – I czego niby oczekujesz? – warknął – Jak twój ojciec się dowie, to mnie zabije!
 – Nie dowie się – obiecała, wstając i zbierając swoje ubranie – Nikt się nie dowie, panie Malfoy – spojrzała na niego dumna z tego, że nie płacze – Spokojna głowa! Znikam!
 – Kochasz mnie i znikasz? – prychnął – Należało się tego domyślić!
 – Więc co mam zrobić? – krzyknęła – Chcesz mnie? Na dłużej? Czujesz coś do mnie?
 – Snape…
 – Odpowiedz! – poprosiła.
Malfoy podszedł do niej i spojrzał jej w oczy.
 – Gdybym nie chciał, nie obudziłabyś się tutaj idiotko – prychnął.
 – Więc… – zaczęła nieśmiało.
 – Co więc?
 – Czujesz coś do mnie?
 – Irytujesz mnie – warknął, przyciągając ją do siebie – Nie zastanowiło cię, dlaczego jestem odporny na tą blondynę?
 – Bo wolisz inny kolor włosów? – zgadywała.
 – Wychodzi na to, że mam spaczony gust – odparł z uśmiechem.
 – Kocham cię – wyszeptała, zarzucając mu ramiona na szyję.
 – Twój ojciec mnie zabije – mruknął – Ale jesteś tego warta.
 – Nie musi wiedzieć – wzruszyła ramionami, starając się ukryć smutek.
 – Szkołę kończysz za dwa miesiące – powiedział, puszczając ją – Wtedy powiemy Twojemu ojcu.
 – Naprawdę? – ucieszyła się – Nie będziemy się ukrywać?
 – W tym różnię się od Twojego ojca – odparł – On nie chciał, żeby wszyscy wiedzieli o jego związku z Granger, dopóki się nie upewni, że będzie gotowa z nim być na zawsze, ja ci nie dam czasu na rozmyślenie się!
 – Nie rozmyślę się – przyrzekła i pocałowała go czule.

 – Z kim jesteś? – wykrzyknął Derek.
 – Z Draconem – odparła Sophie i z niepokojem czekała na reakcję przyjaciół.
 – Wygrałem – krzyknął James i wyciągnął rękę do Dereka – Dziesięć galeonów.
 – Kurde – mruknął, rudzielec płacąc.
 – Założyliście się? – zdziwiła się Sophie.
 – Od razu zauważyliśmy, że coś do niego czujesz – machnął lekceważąco James.
 – No i tata i wujek Harry opowiadali nam, jak to było z Twoimi rodzicami – dodał Derek.
 – Tata… – przypomniała sobie Sophie.
 – Kiedy mu powiecie? – zapytał z uśmiechem Derek.
 – Mamy się wtedy ewakuować z kraju? – zażartował James.
 – Może to nie taki głupi pomysł – odparła poważnie Sophie.
Derek z Jamese’em roześmiali się, lecz gryfonka wcale nie żartowała…

Koniec roku nadszedł jak dla Sophie za szybko.
Draco nie chciał słyszeć o tym, że sama powie o nich ojcu.
 – Znam Snape’a lepiej niż ty – warknął – Jeżeli nie udowodnię, że jestem mężczyzną…
 – Masz trzydzieści sześć lat, a przejmujesz się… – zaczęła, lecz przerwała widząc jego minę.
 – Nie będziemy dyskutować na ten temat! – skończył rozmowę i zaciągnął ją do sypialni.

Dwa dni później Sophie stała w salonie komnat Dracona i czekała na niego, by wspólnie przenieść się do domu jej rodziców.
Malfoy wszedł i z beznamiętnym wyrazem twarzy sięgnął po jej rękę, po czym wsunął jej na palec pierścionek.
 – Co.. – wyszeptała zaskoczona.
 – Pobieramy się – odparł, puszczając jej dłoń i kierując się w stronę kominka.
 – Że co?! – wykrzyknęła, otrząsnąwszy się z szoku.
 – A czego nie zrozumiałaś? – prychnął.
 – Nie uważasz, że oświadczyny powinny wyglądać inaczej? – zapytała z ironią.
 – Nie – odparł, wzruszając ramionami.
 – Jesteś kretynem! – powiedziała, ściągnęła pierścionek i rzuciła nim w blondyna, po czym przeniosła się do domu.
 – Sophie, co się stało? – zapytała zaniepokojona Hermiona, gdy ujrzała córkę ze łzami w oczach.
 – On jest największym palantem, jaki chodzi po tym świecie! – krzyknęła Sophie.
 – Czyżby Weasley nas odwiedził? – zapytał Snape, wchodząc do salonu.
 – Severusie! – upomniała go Hermiona, na co ten tylko prychnął i podszedł do córki
 – Kto? Co zrobił? I w jaki sposób ma zginąć?
 – Idiotko! – krzyknął Draco, wychodząc z kominka.
 – Odezwał się, idiota! – odkrzyknęła i wyszła do ogrodu.
 – Co tu się dzieje? – zapytał Snape, mrużąc oczy – Draco, czy powinienem o czymś wiedzieć przed tym, jak cię zabiję?
 – Zabijesz mnie później – mruknął blondyn i wyszedł za Sophie.
 – Severusie! – Hermiona chwyciła męża za rękę, gdy ten skierował się do ogrodu.
 – Granger… – zaczął ostrzegawczym tonem.
 – Oj, nie boję się – prychnęła i spojrzała na niego uważnie – Jeżeli myślisz, że nie domyśliłam się, że o wszystkim wiesz, co dzieje się pomiędzy Sophie a fretką, to jesteś …
 – Kim, Granger? – zapytał rozbawiony, przyciągając ją do siebie.
 – Jesteś sobą – zaśmiała się i pocałowała go czule.

Sophie usiadła na ławce i z założonymi na piersi rękami wpatrywała się w tarczę, na której ojciec uczył ją zaklęć. Zastanawiała się właśnie, czy wypada ją zmienić w podobiznę tego blond ślizgona, gdy nadszedł Draco i usiadł obok niej.
 – To nie miało tak wyglądać – mruknął po chwili ciszy.
 – Ja nawet nie wiem, czy mnie kochasz – odparła cicho – Podobno, gdy byłeś młody, miałeś obok sobie wianuszek dziewczyn, umiałeś ich oczarować… a mi nie okazujesz nic, poza tym że mnie pragniesz!
 – Czyś ty zamieniła się na mózgi z Potterem? – zapytał wściekły, stając przed nią z rękami w kieszeni – Gdyby mi nie zależało, nie brałbym cię do łóżka!
 – Wielu facetom brak uczuć nie przeszkadza – mruknęła.
 – Odezwała się znawczyni – zakpił.
 – To, że byłeś moim pierwszym, nie oznacza, że musisz być ostatnim – warknęła, także wstając.
 – Zapamiętaj, że należysz tylko do mnie – wysyczał przez zaciśnięte zęby i siłą wcisnął jej na palec pierścionek – Zostaniesz moją żoną, czy tego chcesz czy nie!
 – Dlaczego? – zapytała, patrząc na niego wyczekująco.
 – Bo cię kocham, zadowolona?
 – Bardzo – uśmiechnęła się uroczo, po czym pocałowała go namiętnie – Też cię kocham.
 – Wiem – westchnął, przyciągając ją do siebie.
Sophie nagle odepchnęła go lekko i wskazała na ławkę.
 – Usiądź – poprosiła, gdy zdziwiony spełnił jej prośbę, usiadła mu na kolanach – Powiedz mi.
 – Co mam ci powiedzieć? – zmarszczył czoło.
 – Dlaczego stałeś się podobny do mojego taty – odpowiedziała.
Draco przez chwilę patrzył na nią w milczeniu.
 – Zawsze byłem podobny – zmarszczył czoło – Jak każdy ślizgon. A dlaczego stałem się taki jak on? Moi rodzice, zawsze byli sztywni i kładli nacisk na dobre wychowanie, a nie na spędzanie przyjemnie czasu wspólnie. Matka starała się kilka razy być bardziej… czuła? Można tak to nazwać – uśmiechnął się niewesoło – Starała się, ale gdy Voldemort żył, nie było szansy na życie rodzinne. Gdy nadszedł czas, żeby wybrać stronę po której chcę walczyć… Wybrałem Zakon. Moi rodzice zginęli, przyjaciele wyjechali z Anglii lub także zginęli … a ja? Syn śmierciożercy, sam noszący Mroczny Znak. Musiałem być twardy, żeby to przetrwać.
 – Tak jak tata – wyszeptała Sophie i przytuliła go mocno – Teraz masz mnie i nie musisz niczego udawać.
 – Wiem – uśmiechnął się lekko.
Sophie pocałowała go w policzek, po czym wstała i wyciągnęła w jego kierunku rękę.
 – A teraz czas na najlepsze – zaśmiała się na widok powątpienia malującego się na jego twarzy.
 – Zostaniesz wdową, zanim za mnie wyjdziesz – mruknął.
Gdy weszli do salonu, Snape z zaciśniętymi ustami wpatrywał się w ich złączone dłonie.
 – Jesteś taka sama jak matka! – powiedział oskarżycielskim tonem.
 – Czemu? – zdziwiła się Sophie.
Hermiona, siedząc na kanapie, zaczęła chichotać.
 – Pamiętasz, jak mówiłam o mojej zemście na twoim ojcu? – zapytała.
 – Tak – przytaknęła niepewnie gryfonka.
 – Uciekłam, gdy nie umiał się odpowiednio oświadczyć – zaśmiała się.
 – Ale ja musiałem cię szukać przez tydzień, kretynko – warknął Snape do żony.
 – Trzeba było zrobić to od razu jak należy, kretynie – odpowiedziała rozbawiona, po czym spojrzała na Dracona – Moim zięciem zostanie Fretka…
 – Snape – Draco zwrócił się do Sophie – Jakie szanse, że jesteś adoptowana?
 – Żadnych – zaśmiała się i pocałowała go czule.

Trzy lata później
 – Jest śliczna – wyszeptała Hermiona, wpatrując się w wnuczkę śpiącą w kołysce.
 – Po mnie – odparł Draco z samozadowolonym uśmieszkiem.
 – Pacan – prychnęła Sophie.
 – Może jest trochę do ciebie podobna – mruknął niechętnie – Ale tylko trochę! Uszy, oczy, włosy… ale po mnie ma arystokratyczny podbródek!
 – Biedne dziecko – zaśmiała się Hermiona.
 – Granger… – zaczął Draco.
 – Zwracaj się z szacunkiem do teściowej, smarkaczu – zakpił Snape, pochylając się nad kołyską – Spokojnie Eillen, ta trójka będzie ci uprzykrzać życie, ale od czego jest dziadek? Nauczę cię jak przekląć potomków Potterów i Weasley’ów bez konsekwencji!
 – Severusie! – oburzyła się Hermiona.
 – Właśnie tato! – przyłączyła się Sophie i puściła do niego oczko – Takie zaklęcia, to dopiero jak skończy szkołę!
 – I co robisz? – Snape zwrócił się do Dracona.
 – Myślałem nad medalionem – mruknął zamyślony blondyn, drapiąc się po brodzie.
 – Na szczęście masz córkę, więc mogą to być kolczyki albo jakiś pierścionek… – dodał Snape.
 – Spinka do włosów – blondyn spojrzał na żonę – Co jeszcze nosisz zawsze ze sobą?
 – Ciebie – prychnęła – Co wy wymyśliliście?
 – W jaki sposób chronić naszą córkę – odparł Draco zdziwiony, że jego druga połówka nie domyśliła się tego.
 – Ona ma dopiero miesiąc!
 – No właśnie – przytaknął blondyn – Trzeba to od razu załatwić! W szkolę będę jej pilnował na okrągło!
 – Dobrze, że wybudowałem aptekę w Hogsmeade – mruknął Snape – Jak będą wyjścia z Hogwartu, będę mógł jej doglądać!
 – Jesteście szaleni – prychnęła Hermiona.
 – Nie znasz się – odparował Severus – A co do nauczycieli…
 – Nigdy, żaden młody kretyn nie otrzyma możliwości zostania nauczycielem mojej córki! – warknął Draco, Sophie chrząknęła – Naszej córki – Poprawił się blondyn, przytulając żonę.
 – A co wam zrobi młody… – zaczęła Hermiona, lecz nagle zrozumiała – Jesteście po prostu…. Brak mi słów!
 – Doczekałem się – powiedział z niedowierzaniem w głosie Snape – Po tylu latach wreszcie zabrakło ci słów!
 – Idiota! – prychnęła i wziąwszy go za rękę, wyciągnęła z pokoju wnuczki.
Sophie przytuliła się do Dracona.
 – Jest wspaniała – wymruczała.
 – Nasza mała czarownica – zaśmiał się – Teraz spokojna, a w nocy prawdziwy diabeł!
 – Podobna z charakteru do tatusia – powiedziała Sophie i pocałowała go czule – O co wam chodziło z tym nauczycielem?
 – Nie możemy pozwolić, by Eillen zainteresowała się kimś … – Draco chrząknął – Starszym.
Sophie przez chwilę wpatrywała się w niego zdumiona, po czym wybuchnęła śmiechem.
 – Boicie się, że pójdzie w moje i mamy ślady? – zapytała, kręcąc z niedowierzaniem głową – W takim razie, musicie pilnować wszystkich moich znajomych ze szkoły!
 – I będziemy – obiecał Draco uroczyście – Eillen nie wyjdzie za jakiegoś kretyna starszego od niej o dziewiętnaście lat!

No cóż…. Draco i Severus się starali! Naprawdę! Niestety nie udało się im…. Musieli to przyznać, gdy siedemnaście lat później Eillen Malfoy oznajmiała, że wychodzi za swojego profesora Obrony przed Czarną Magią, Jamesa Pottera.
Lecz w jednym Draco dotrzymał słowa… James był starszy od Eillen o dwadzieścia, a nie o dziewiętnaście lat.
Takie pocieszenie na koniec.





Witam :)
Jak widać , nikt nie zgadł moich dzisiejszych bohaterów :)
Taka nowość :) Mam nadzieję, że się spodobało :)
A co do Hejterów... szanuje zdanie każdego, ale jak już masz jakiś problem co do mojego bloga, to chociaż się podpisz , a nie z anonima pisz :)
Pozdrawiam :)
P.S Następna miniaturka 10 czerwca ;)