Beta:
Kite Millie
Severus
Snape zaklął pod nosem, gdy ruszył w stronę gabinetu dyrektora.
Miał
nadzieję, że po wojnie będzie mógł żyć tak, jak zawsze chciał, czyli bez
nikogo, gdzieś daleko, na odludziu.
Życie
jednak udowodniło mu po raz kolejny, że jego pragnienia ma gdzieś.
Choć
musiał przyznać, że niektóre zmiany mu pasowały.
Uśmiechnął
się pod nosem, wypowiedział hasło i wszedł po spiralnych schodach do
gabinetu Dumbledore'a.
– Witaj Severusie. – Starzec uśmiechnął się
zza biurka. – Co cię do mnie sprowadza o tak późnej porze?
– Ochota na herbatkę – zakpił Mistrz Eliksirów
i usiadł naprzeciwko mężczyzny.
– Masz jakieś nowe wieści? – spoważniał,
uważnie mu się przyglądając.
– Dołohow został złapany – odparł od
niechcenia nauczyciel. – Został jeszcze Lestrange.
– Musisz uważać – ostrzegł Dumbledore, na co
młodszy mężczyzna prychnął.
– Wiem, co mam robić – warknął Snape, wstając.
– Lestrange nie jest taki sprytny, jak sądzi. Za niedługo sam się pomyli
w swoim działaniu i aurorzy go złapią.
– Nadal jednak zachowaj ostrożność – odezwał
się po chwili dyrektor. – Jestem pewny, że będzie chciał zemścić się za Twoją
zdradę.
– Nie podejdzie mnie – odparł Snape, wstając
i stając przy oknie. – Nie jest dość sprytny.
– Nie doceniasz go Severusie – powiedział
mentor. – Zwłaszcza teraz, gdy nie tylko ty możesz być celem…
– Nikt nie wie – warknął mężczyzna, odwracając
się gwałtownie.
– I miejmy nadzieję, że do wyłapania
wszystkich Śmierciożerców nikt się nie dowie – odparł ten uspakajającym tonem.
– Ale lepiej być ostrożnym.
– Jeżeli się do niej zbliży… – zaczął groźnie
Severus.
– W Hogwarcie jest bezpieczna – mruknął
dyrektor. – Lecz dobrze wiesz, że panna Granger wraz z…
– Z przygłupami – dokończył za niego, nie
bawiąc się w piękne słowa.
– Wraz z Harrym i panem Weasleyem –
skończył swą myśl dyrektor – nie zawsze przestrzegają regulaminu.
– Należało wziąć temu kretynowi mapę
i pelerynę – upomniał Snape.
– To by ich nie powstrzymało – zaśmiał się
dyrektor.
– Więc należy tych dwóch głąbów wydalić ze
szkoły – opowiedział Mistrz Eliksirów i wyszedł.
Ruszył
do lochów, lecz po drodze usłyszał hałas w Sali Eliksirów.
Wyciągnął
różdżkę i otworzył gwałtownie drzwi. Brązowowłosa dziewczyna pisnęła,
odskakując od kociołka.
– Co ty wyprawiasz do cholery? – wycedził
przez zaciśnięte zęby.
– Próbuje perfekcyjnie przyrządzić eliksir –
odpowiedziała, patrząc na niego oskarżycielsko. – Musisz mnie tak straszyć?
– Sprawia mi to przyjemność – uśmiechnął się
wrednie, wchodząc i zamykając za sobą drzwi. – Musisz być kujonką właśnie
dzisiaj?
– Ja na co dzień nią jestem – odparła,
wzruszając ramionami i podeszła do niego. – Co się stało? Znaleźli
Dołohowa?
– Tak – mruknął i przyciągnął ją do
siebie.
– Kto jeszcze został? – zapytała ze strachem.
– Lestrange – odparł, opierając brodę
o czubek jej głowy.
– Coś przede mną ukrywasz, tak? – usłyszał
ciche pytanie.
– Może próbować się zemścić… – zaczął,
ostrożnie dobierając słowa. – I to nie tylko na mnie…
– Będę uważała – obiecała, patrząc mu
w oczy.
– Myślałem, co byłoby dla ciebie najlepsze…
– Nie odejdę od ciebie, kretynie! – zawołała,
domyślając się, co chce jej powiedzieć. – Jeżeli sądzisz, że się mnie
pozbędziesz, to muszę ci uzmysłowić, że ci się to nie uda!
– Czy ty nie rozumiesz…
– Rozumiem – przerwała mu. – Jakbyś zapomniał,
jestem panną – wiem – to – wszystko! Więc, tak! Wiem! Ale bezpieczniejsza, nie
znaczy szczęśliwsza. Poza tym jestem przyjaciółką wybrańca! Mam wielu wrogów.
– Zabiję tego idiotę – mruknął pod nosem Snape
i pocałował ją namiętnie.
– Severus… – zaczęła.
– Zamilcz – warknął, sunąc dłońmi po jej
ciele. – Właśnie próbuję zapomnieć, że lepiej byłoby ci bez mnie.
– W tym ci pomogę – wyszeptała
i przyciągnęła go bliżej siebie.
Snape
obudził się, gdy poczuł, że Hermiona wstaje łóżka.
– Gdzie idziesz do licha? – warknął.
– Do dormitorium – zaśmiała się, nachylając
nad nim i pocałowała czule. – Ginny chciała porozmawiać, więc nocuje
dzisiaj u mnie.
– Ją też trzeba wyrzucić – mruknął Snape pod
nosem.
– Co? – Hermiona zmarszczyła czoło.
– Nie ważne – odparł z iście szatańskim
uśmieszkiem. – Jutro piątek, więc cały weekend spędzisz w tym pokoju!
– Zapamiętam, panie profesorze – wymruczała,
pocałowała go namiętnie i wyszła.
Na
drugi dzień Hermiona z uśmiechem podążała z Ginny do Wielkiej Sali na
obiad.
– Za dużo czasu spędzasz w lochach –
powiedziała rudowłosa. – Ron i Harry zaczynają coś podejrzewać…
– Nie zorientują się – odparła Hermiona
lekceważąco. – Wymyślą wszystko, ale nie to, że…
– Hermiona! – usłyszały.
Gdy
się odwróciły, ujrzały Harry'ego i Rona biegnących w ich stronę.
– Co się stało? – zapytała, marszcząc czoło.
– Syriusz zjawi się w Zakazanym Lesie za
chwilę – odparł podekscytowany Harry. – Idziesz z nami?
– Czemu w Zakazanym? – zdziwiła się.
– Nie pytaliśmy. – Ron przewrócił oczami.
– Może chce o czymś porozmawiać bez
świadków? – zastanawiał się na głos Harry. – Gin idziesz?
– Muszę zgłosić się do McGonagall – westchnęła
zawiedziona. – Pozdrówcie Syriusza.
– Dobrze – Harry pocałował ją szybko
i pociągnął Hermionę w stronę wyjścia. – Chodźmy już!
– Nie wydaje wam się dziwne miejsce spotkania?
– zapytała Hermiona, gdy szli w stronę lasu.
– Znasz Łape – Ron wzruszył ramionami. –
Zawsze był dziwny.
– I to się nie zmieni – zaśmiał się
Harry.
– Gdzie będzie czekał? – Hermiona rozejrzała
się po lesie i wstrząsnął nią dreszcz, gdy przypomniała sobie pierwszy rok.
– Miał być tutaj – Harry wskazał przed siebie.
– On nigdy się nie spóźnia – mruknęła
Hermiona.
– Chyba, że nie jest zaproszony na spotkanie –
usłyszeli za sobą.
Hermiona
przerażona ujrzała przed sobą Lestrange’a.
– Czyży jeszcze cię nie wsadzili do Azkabanu?
– zakpił Harry.
– Potter, Potter – zaśmiał się Śmierciożerca.
– Przed śmiercią mógłbyś być milszy.
– Przed twoją? – zapytał Ron.
– Weasley, czyżbyś wydoroślał? Zawsze za
Potterem, teraz też chcesz mu dorównać? – szydził. – A panna Granger?
Winna tego spotkania?
Hermiona
zacisnęła palce na różdżce.
– Czego od niej chcesz? – zawołał Ron.
– Od niej? – prychnął Rudolf – Niczego głupcze!
Oprócz jednej rzeczy… jest przynętą.
– O czym ty mówisz? – zdziwił się Harry.
– Zaraz się dowiesz – warknął, celując
w nich różdżką. – Albo nie, zależy kogo zabiję pierwszego.
– Drętwota! – krzyknęła Hermiona, niestety
mężczyzna bez problemu odbił zaklęcie.
– Myślisz, że mnie pokonasz szlamo?
– Ascendio – wykrzyknął Harry.
Lecz i tym razem zaklęcie zostało odbite.
Cała
trójka zaczęła atakować.
– Nie pokonacie mnie – zaśmiał się. –
Jesteście nic nie wartymi dzieciakami! Drętwota!
Hermiona
pisnęła, gdy jej przyjaciele padli bez ruchu na zmienię.
– Czego od nas chcesz! – krzyknęła. –
Voldemort nie żyje!
– Zemsty Granger – odparł. – Jesteś ważna dla
Snape’a! Teraz on poczuje, co to znaczy stracić wszystko! Expeliarmus!
Różdżka
Hermiony wypadła jej z ręki. Przestraszona zaczęła cofać się do tyłu.
– Nie uciekniesz – wysyczał przez zaciśnięte
zęby. – Sectumsempra!
Hermiona
krzyknęła z bólu, opadając na kolana.
– Crucio! – usłyszała tak kochany głos.
Ból
minął, lecz nie miała siły się ruszyć. Słyszała krzyk Rudolfa.
– Czyżbyś przyszedł ratować swoją szlamę? –
usłyszała cichy głos Śmierciożercy.
– Zabiję cię – powiedział wściekłym głosem
Snape.
– Nie wątpię – zarechotał Lestrange. – Ale
przed tym ona jeszcze pocierpi. – Crucio!
Hermiona
pisnęła, gdy poczuła ból, padła na trawę, próbują złapać oddech.
– Avada Kedavra! – ostatnie słowa, które
usłyszała Hermiona przed utratą przytomności.
Severus
Snape nigdy nie był uosobieniem miłego i uśmiechniętego człowieka. Lecz
gdy szedł przez korytarz, uczniowie byli przerażeni.
Nigdy
wcześniej nie był tak wściekły. Odsuwali się na bezpieczną odległość.
Nie
uciekali tylko i wyłącznie dzięki towarzyszącemu mu dyrektorowi
i profesor transmutacji, za którymi szli Ron i Harry.
Cała
piątka weszła do Skrzydła Szpitalnego.
– Gdzie jest Granger? – warknął Snape
– Powiedziała, że jak ma odpoczywać to tylko
u siebie – powiedziała ze złością madame Pomfrey. – Tej dziewczynie nie
można było nic powiedzieć! Po prostu wyszła!
– Chodźmy do niej – odezwał się Harry do Rona
i oboje ruszyli do wyjścia.
Dumbledore,
McGonagall i Snape szli za nimi.
Mistrz
Eliksirów był wściekły.
Jak
ta gówniara mogła sobie pójść?! Kazał jej leżeć!
– Nie ma jej – wykrzyknął zaskoczony Harry,
wchodząc do dormitorium Hermiony.
– Jak nie ma? – zapytała Minerwa, rozglądając
się po pokoju. – Przecież miała być u siebie!
Snape
zmarszczył czoło, po czym odwrócił się gwałtownie i zniknął
w przejściu.
– On wie, gdzie jest Hermiona! – stwierdził
Ron i wszyscy ruszyli zanim.
Snape
wszedł do swoich komnat i zabezpieczył je zaklęciami.
Hermiona
spała zwinięta w kłębek na łóżku Mistrza Eliksirów, przytulając do piersi
jego poduszkę.
– Wariatka – mruknął, podchodząc do niej
cicho.
Usiadł
na skraju łóżka i pogładził ją po policzku.
– Wstawaj – powiedział głośno tonem nie
znoszącym sprzeciwu.
– Severusie – wyszeptała zaspana
i wyciągnęła w jego stronę rękę, nie otwierając oczu.
– Wszyscy cię szukają – dopowiedział,
wzdychając i położył się obok niej.
Hermiona
wtuliła się w niego mocno.
– Niech szukają – odpowiedziała
i spojrzała na niego poważnie. – Nic ci nie jest, prawda?
– Już ci to mówiłem – warknął.
– Raz nie wystarczy – prychnęła, po czym
pocałowała go czule. – Złapali już wszystkich?
– Tak – przytaknął, przymykając oczy.
– Więc… – zaczęła z lekkim uśmiechem.
– Co ci chodzi po tej rozczochranej głowie? –
zapytał, marszcząc czoło.
– Nikt nam już nie zagraża – wyszeptała
i pogładziła go po policzku.
– I? – uśmiechnął się krzywo.
– Czas wszystkim o nas powiedzieć –
odparła poważnie.
– Jeżeli twoi tak zwani przyjaciele mają coś
takiego, jak szare komórki – mruknął. – To już się domyślili.
– Jak? – zdziwiła się.
– Byli w skrzydle szpitalnym, gdy nie
znaleźli cię w dormitorium, szli za mną – prychnął.
– Więc stoją teraz pod drzwiami? –
wykrzyknęła.
– Nikt nie złamie moich zabezpieczeń – odparł
z dumą Sewerus.
– Ja złamałam – przypomniała.
– Bo ci na to pozwoliłem – odparł
i przyciągnął ją do siebie. – Niech jeszcze tam głąby postoją.
– Severusie! – zawołała oburzona.
– Nie krzycz, Granger – warknął. – Przez tych
idiotów o mało nie zginęłaś! Ciesz się, że ich nie zabiłem!
– Cieszę się – wyszeptała i wtuliła się
w niego. Westchnęła, czując, jak bardzo jest spięty. – Nic mi nie jest.
– Ale mogło być – odpowiedział i gwałtownie
wstał.
– Teraz będziesz krzyczał? – zapytała,
siadając. – Wiem, że głupio zrobiłam, ale chcieliśmy tylko spotkać się
z Syriuszem…
– Gdybym nie zjawił się w ostatniej
chwili, już byś nie żyła! – wykrzyknął.
Hermiona
szybko wstała i przytuliła się do niego mocno.
– Nic mi nie jest – wszeptała mu do ucha. –
Severusie będziesz musiał mnie znosić przez resztę życia.
– Zamienie je w koszmar – powiedział
i pocałował ją namiętnie.
– Hermiono! – usłyszeli krzyki i walenie
do drzwi.
– Zabiję ich – warknął.
– Po prostu ich wpuść – zaśmiała się, wstając.
– Im szybciej dowiedzą o nas, tym szybciej…
– Ich stąd wyrzucę – dokończył za nią,
wychodząc z sypialni.
Hermiona
przewróciła oczami i odetchnęła głęboko.
– Nadszedł czas – mruknęła i weszła do
salonu, gdzie już wszyscy na nią czekali.
– Czemu tutaj jesteś?! – wykrzyknął Ron.
– Powinnaś odpoczywać w skrzydle
szpitalnym! – dodał Harry.
– Wolałam tutaj – odparła, zagryzając wargę. –
Muszę wam coś powiedzieć…
– Jeżeli to, że jesteś z… – zaczął Ron
i odchrząknął. – Z profesorem.
– Tak z profesorem – przytaknął Harry,
uciekając od niej wzrokiem.
– Nie! Hermiono powiedz, że się mylimy!
– No właśnie! Może spotykasz się
z Malfoyem?
– Albo z innym ślizgonem? – zapytał
z nadzieją Ron.
– A może z nikim? – dodał Harry.
– Wiedzieliście, że jestem z Severusem? –
Hermiona patrzyła na nich zdumiona, zresztą nie tylko ona.
Profesor
McGonagall i Dumbledore wymienili spojrzenia pełne niedowierzania.
– Moglibyście chociaż ukryć to zdziwienie –
oburzył się Harry.
– Nieraz coś zauważymy – odparł dumnie Ron.
– Widzieliście nas – domyśliła się Hermiona.
– Przez całą noc dochodziliśmy do siebie –
mruknął Harry.
– Chciałem wydłubać sobie oczy – westchnął
Ron.
– Pomóc? – odezwał się Snape z krzywym
uśmieszkiem.
– Severusie, zachowuj się – zganiła go
McGonagall.
– Jakbyś zauważyła, Hermiona nie miała nic
przeciwko – prychnął.
– Ja.. – Hermiona spojrzała na niego
z naganą. – Pożałujesz Snape!
– To tak na poważnie? – zapytał Harry.
– Na poważnie pożałuje – przytaknęła Hermiona
i uśmiechnęła się. – A jeżeli chodzi ci o nasz związek, to tak!
To poważne!
– Jak bardzo? – Ron wyglądał na przerażonego.
– Tak do końca szkoły?
– Tak do końca życia – poprawiła go, podeszła
do Severusa i pogłaskała go po ramieniu. – Wychodzę za tego pana!
– Trzeba było te oczy wydłubać – wystękał Ron.
– Wspieramy cię – wytłumaczył Harry. – Ale
musimy to przetrawić.
– Nikogo wasze zdanie nie interesuje –
odpowiedział Snape, wskazując drzwi. – A teraz wszyscy won!
Hermiona
spojrzała na niego, gdy zostali sami.
– Czego chcesz Granger?! – usiadł
w fotelu i przywołał szklaneczkę ognistej.
– Coś uzgodnić – uśmiechnęła się promiennie
i usiadła mu na kolanach. – Z racji, że się pobieramy, ponieważ nie
możesz beze mnie żyć…
– Wmawiaj sobie…
– I nie możesz beze mnie spać..
– Piłaś coś?
– I nie wyobrażasz sobie wieczorów bez
naszych rozmów…
– Ktoś cię przeklął?
– I dlatego, że to wszystko, co mówię,
jest prawdą, a ty zaprzeczasz tylko i wyłącznie dlatego, że nie
chcesz stracić opinii wrednego nietoperza…
– Zawsze nim będę! – wtrącił z dumą.
– Nie wątpię – zaśmiała się i pocałowała
go czule. – A wracając do meritum, pobieramy się jak najszybciej!
– Czemu? – zmarszczył czoło.
– Bo cię znam – odparła, wstając. – Jeżeli dam
ci zbyt dużo czasu na myślenie, zaczniesz wymyślać jakieś durne przeszkody dla
naszego związku!
Snape
spojrzał na nią spod łba.
– Nie przyzwyczajaj się do podejmowania
decyzji – warknął.
– Oczywiście, kochanie – obiecała ze słodkim
uśmieszkiem.
Oboje
wiedzieli, że dziewczyna nie podporządkuje się…
Rok
później
– Nie będę mieszkać poza Hogwartem! –
powiedział stanowczo Snape.
– Twój dworek po dziadkach jest wspaniały –
odparła Hermiona. – Chciałabym tam stworzyć nam…
– Nie! – przerwał jej.
– Zobaczymy! – pocałowała go namiętnie.
Półtora
roku później
– Że niby co?! – krzyknął, zatrzaskując drzwi
dworku.
– Czego nie zrozumiałeś?! – prychnęła,
siadając w fotelu.
– Co miało oznaczać zdanie „Będzie nas trójka
Snape”? – wysyczał przez zaciśnięte zęby.
– To, co miało znaczyć. – Uśmiechnęła się. –
Będzie nas trójka.
– Nie zgadzam się!
– Nie masz nic do gadania – przypomniała. –
Już po fakcie!
– Nie zgadzałem się na dzieci!
– Ale one będą – odparła i podeszła do
niego. – Tak naprawdę się cieszysz…
– Nie przeczę – warknął, przyciągając ją do
siebie. – Ale następnym razem ja decyduje!
– Oczywiście – przytaknęła.
Dziewięć
miesięcy później
– Oszalałaś?! – wykrzyknął Snape, opadając na
krzesło w Sali szpitalnej.
– Co takiego zrobiłam? – zapytała cicho, nie
odrywając oczu od kołyski.
– Zamiast jednego syna, mam jeszcze córkę,
Granger – powiedział tonem, którym tłumaczył coś nieogarniętym uczniom.
– Nie dziękuj – zaśmiała się delikatnie, by
nie przestraszyć dzieci. Po czym skierowała na niego wzrok. – To cudownie,
prawda?
– Zabiję Weasley – warknął, by ukryć czułość,
która zagościła na jego twarzy, gdy ujrzał swych potomków.
– Ginny ostrzegła, że zaklęcie nie zawsze
przekazuje odpowiednie wiadomości na temat dziecka – ofuknęła go, gładząc po
policzku. – A ty nie chciałeś, żebym szła do mugolskiego lekarza, więc…
– Więc postanowiłaś sobie urodzić dwójkę
dzieci za jednym razem – dokończył za nią i wstał, gdy usłyszał kwilenie
z kołyski.
Podszedł
do niej i pogłaskał po główce córeczkę.
– Wybieram imiona – zapowiedział.
– Oczywiście, kochanie – przytaknęła Hermiona
sennym głosem.
Snape
spojrzał na nią i uśmiechnął się lekko, gdy zobaczył, że zasnęła.
– W życiu nie pozwoli mi wybrać wam imion
– powiedział cicho do małych istot. – Wasza matka, jest... – znów skierował
wzrok na żonę – wspaniała – dokończył cicho.
Wybaczcie,
że dawno mnie nie było, ale wakacje sprawiają, że rzadko korzystam
z komputera ;) ale wróciłam :D
Dziękuję
za ponad milion wyświetleń ;)