Beta: Kite Millie
Życie składa się z chwil,
które pamiętamy lepiej lub gorzej. Hermiona niektóre sytuacje chciałaby
zapamiętać na zawsze, a niektóre zapomnieć…
– Co chcesz przez to powiedzieć Ronald?! – wykrzyknęła
wściekła Hermiona.
– To, że nie musisz wracać do Hogwartu! – warknął.
– Możesz wreszcie przestać zachowywać się jak kujonka?
– Ron! – Harry spojrzał na niego zaskoczony. –
Nie mów tak do Hermiony!
– Ale to prawda! – wybuchnął Ron. – Niby jej
zależy na naszej przyjaźni, a jakoś nie chce z nami wyjechać!
– Chcę skończyć szkołę! – powiedziała
stanowczo. – Powinniście to zrozumieć i mnie wspierać!
– Wspierać? – prychnął Ron. – Chcemy, żebyś
wyjechała z nami! To tylko rok!
– Po co?! Ty i Harry będziecie
przechodzić kurs aurorski, a Ginny dostała się do drużyny! A ja?
– Znajdziesz coś dla siebie – wtrącił Harry.
– Chcę wrócić do Hogwartu…
– To wracaj! – krzyknął Ron. – Ale to koniec
naszej przyjaźni!
– Ron! – Harry nie mógł uwierzyć w to, co
usłyszał.
– Koniec tematu – rudzielec wyszedł z pokoju,
trzaskając drzwiami.
– Mionka – zaczął Harry delikatnie.
– Też uważasz, że zostając, nie mogę być już
twoją przyjaciółką? – zapytała ze łzami w oczach.
– Nie – zaprzeczył gwałtownie. – Na zawsze
będziesz moją przyjaciółką! Ron też to przemyśli. Będziemy do siebie pisali
i się widywali… Przecież będziemy nadal w pobliżu.
– Mam nadzieję – wyszeptała cicho.
Lecz listy nie wystarczyły.
Hermiona zajęta nauką, Harry z Ronem kursem, a Ginny treningami mieli
coraz mniej czasu na spotkania. Gryfonka ukończywszy szkołę, z ulgą
przyjęła pracę w ministerstwie.
Hermiona
szybkim krokiem szła w kierunku gabinetu ministra. Musiała przekazać mu
ważne dokumenty przed spotkaniem z Francuską delegacją.
Zamyślona
nie zauważyła blond postaci zmierzającej w jej kierunku, niestety
mężczyzna również nie zwracał na nic uwagi pogrążony w myślach.
Gdy
się zderzyli, Hermiona pisnęła. Na szczęście blondyn dzięki szybkiemu
refleksowi uchronił ją przed upadkiem.
– Witam Granger – usłyszała nad sobą zmysłowy
głos.
Gdy
otworzyła oczy, ujrzała szare tęczówki.
– Witam – wyszeptała rumieniąc się.
Te zderzenie spowodowało, że
życie Hermiony nie było już takie samo.
Pierwszy raz w historii
Hogwartu rodzice pierwszorocznych uczniów mieli prawo być na uczcie powitalnej
i zobaczyć, jak ich dzieci zostają przydzielane do domów.
Harry z Ginny z uśmiechem
patrzyli na swojego syna.
– Tak szybko to minęło – mruknęła cicho Ginny,
przytulając się do męża.
– Będzie tu szczęśliwy – powiedział Harry
i zmarszczył czoło.
– Co się stało? – zapytała Ginny.
– Mam zwidy – odparł, kręcąc z niedowierzaniem
głową.
– Kogo widziałeś? – zaciekawiła się.
– Hermionę – powiedział.
– To niemożliwe... – Ginny zaczęła się rozglądać
i pisnęła: – To ona!
Zaczęła przedzierać się przez
tłum dumnych rodziców i stanęła przed brązowowłosą kobietą.
– Mionka? – zapytała niepewnie.
– Witaj Ginny – Hermiona uśmiechnęła się
promiennie.
Harry podchodząc do nich, nie
mógł uwierzyć, jak zmieniła się jego przyjaciółka przez trzynaście lat. Zniknęła
szopa na głowie, miała teraz piękne loki, jej oczy lśniły w sposób, jaki
on widywał tylko wtedy, gdy była zachwycona nową książką.
– Co tutaj robisz? – Ginny przytuliła ją
mocno.
– To samo co wy – zaśmiała się. – Korzystam
z przywileju bycia rodzicem i chcę zobaczyć, jak moja córka zostanie
przydzielona.
– Masz córkę? – zapytał zdziwiony Harry.
– A to takie dziwne? – zmarszczyła czoło.
– A kto jest ojcem? – Ginny za późno
ugryzła się w język.
Hermiona zarumieniła się.
– Zapomniałam już, jaka jesteś bezpośrednia – zaśmiała
się cicho i spojrzała na drzwi Wielkiej Sali. – Mój mąż trochę się spóźni,
ale na pewno przyjdzie.
– A kto… – zaczęła Ginny, lecz przerwał
jej Dumbledore, stając na środku.
– Witam rodziców – odezwał się głośno. – Proszę
o zajęcie miejsc, zaraz profesor McGonagall wprowadzi naszych nowych
uczniów.
Ginny pociągnęła Hermionę za sobą. Gdy wszyscy
usiedli, drzwi się otworzyły.
– Nasz James to ten chłopiec…
– Podobny do Harry'ego – dokończyła Hermiona
z uśmiechem.
– A twoja córka? – zapytała Ginny, lecz
odpowiedź Hermiony przerwała profesor Mcgonagall.
– Gdy wyczytam wasze nazwisko, usiądziecie
i Tiara Przydziału postanowi, do którego domu traficie – profesor transmutacji
zwróciła się do pierwszorocznych. Rozwinęła listę z nazwiskami. – Blake
Alkon.
Na środek wszedł pyzaty chłopiec,
który ze strachem rozglądał się dookoła.
Gdy usiadł, profesor założyła mu
na głowę Tiarę Przydziału.
– Hufflepuff – wykrzyknęła Tiara.
– Mój synek! – krzyknęła zachwycona kobieta
z końca Sali.
Przydział trwał, gdy do Sali
wszedł Lucjusz Malfoy.
– Ciekawe co on tu robi – mruknęła cicho
Ginny.
Hermiona uciszyła ją machnięciem
ręki i z napięciem wpatrywała się w Tiarę.
– Sophie Malfoy – wyczytała McGonagall.
Mała blondynka o kręconych
włosach usiadła pewnie na miejscu i z uśmiechem czekała na werdykt.
– Hmm – W sali nastąpiła cisza. Malfoy’owie od
pokoleń zostawali przydzielani do Slitherinu po sekundzie! – Jesteś mieszanką
wybuchową swoich rodziców. Pasujesz do gryfonów jak i ślizgonów… Gdzie cię
przydzielić? Gdzie będziesz mogła odnaleźć siebie? Już wiem… Griffindor!
– Ten stary kapelusz zaraz spłonie! – wykrzyknął
zbulwersowany Malfoy, idąc szybkim krokiem ku McGonagall.
– Tatusiu – Sophie spojrzała na niego
niepewnie.
– Lucjuszu! – oburzyła się Hermiona, wstając
i podchodząc do Sophie.
Położyła jej ręce na ramiona
i odchrząknęła. Blondyn podszedł do dziewczynki i przyklęknął przed
nią.
– O co chodzi? – zapytał, próbując powstrzymać
złość.
– Jesteś na mnie zły?
– Nie – odparł od razu i pogłaskał ją po
policzku. – Jestem wściekły na tą cholerną podróbkę kapelusza!
– Ponieważ przegrałeś – prychnęła Hermiona
i przytuliła Sophie. – Jestem z ciebie dumna!
Sophie uśmiechnęła się
promiennie.
– Ona nie może być gryfonką! – warknął Malfoy.
– Ale nią jest – odparła radośnie Hermiona
i przytuliła go. – Możesz się z tym pogodzić?
– Thomas będzie ślizgonem – zapowiedział
stanowczo. – Tak jak Scorpius – wskazał jedenastoletniego blondyna siedzącego
dumnie przy stole ślizgonów.
– Tego jestem pewna – zaśmiała się Hermiona
i pociągnęła Lucjusza do stołu, przy którym były dwa wolne miejsca.
Przydział nadal trwał, lecz
większość rodziców zamiast na swoje dzieci nie mogło oderwać wzroku od Hermiony
i Lucjusza.
– Zaraz zacznę rzucać niewybaczalnymi – warknął
Malfoy tak, by go usłyszano.
Hermiona przewróciła oczami
i pogładziła go po ramieniu.
– Nie denerwuj się – wyszeptała. – Za niedługo
wrócimy do domu.
– Sophie powinna wrócić z nami – mruknął,
patrząc na córkę siedzącą z uśmiechem przy stole gryfonów.
Rozglądnął się po Wielkiej Sali
i z satysfakcją zauważył Potterów, którzy nadal trwali w szoku.
Uśmiechnął się do nich z wyższością, co nie umknęło uwadze Hermiony.
– Mają prawo mi wygarnąć – powiedziała,
opierając policzek o jego ramie.
– Nie mają – zaprzeczył stanowczo. – Niech
tylko spróbują podnieść na ciebie głos!
– Nie możesz zawsze mnie chronić – odparła
z lekkim uśmiechem.
– Mogę i będę to robić. – Wskazał na
córkę – Sophie też ma być szczęśliwa, więc lepiej, żeby żaden okropny gryfon
się do niej nie zbliżył! Najlepiej nich zachowuje się tak jak ty!
– A co w moim zachowaniu było takie
złe, że chcesz, by nasza córka robiła to samo? – zapytała, mrużąc oczy.
– Byłaś tak zajęta nauką, że nie miałaś czasu
na nic innego, Granger – prychnął.
– Kamień filozoficzny, komnata tajemnic,
uwolnienie Syriusza… – zaczęła wymieniać z błyskiem w oku.
– Zamilcz – warknął. – Popełniłem błąd –
mruknął. – Nasza córka ma być grzeczną, cichą i stroniącą od innych…
– Zamknij ją w domu, w najwyższej
wieży i zabezpiecz wejście zaklęciami – zakpiła Hermiona. – Rzecz jasna
musisz też pomyśleć o fosie wokół dworu, jakichś krokodylach w niej,
no i może jakieś olbrzymy, żeby… – przerwała, widząc jego wściekłą minę.
Zachichotała cicho i pocałowała go w policzek. – Będzie dobrze,
zobaczysz.
Gdy przydziały się skończyły,
rodzice mogli porozmawiać ze swoimi pociechami. Sophie z zarumienionymi od
wrażeń policzkami podbiegła do rodziców.
– Tu jest wspaniale! – zawołała.
– Mówiłem ci – odezwał się Scorpius,
podchodząc do nich. – Dziadku, przypomnisz tacie o przysłaniu mi
Błyskawicy 2.0?
– Oczywiście – obiecał Lucjusz i spojrzał
na niego z dumą. – W tym roku na pewno dostaniesz się do drużyny!
– Jasne że tak! – przytaknął Scorpius. – Idę
coś zjeść – powiedział i przytulił na pożegnanie Hermionę i Lucjusza.
– Sophie pamiętaj, że jutro idziemy razem na boisko! Pokażę ci nowe sztuczki!
– Pamiętam – odparła dziewczynka i pomachała
blondynowi.
– Mam nadzieję, że nie wpadniecie w kłopoty
już pierwszego dnia – mruknęła Hermiona, patrząc na córkę wymownie.
– Oczywiście, że nie – przyrzekła Sophie
z uśmiechem i spojrzała na ojca. – Tato a wiesz, że wieży
gryfonów pilnuje Gruba Dama? – pytała podekscytowana Sophie. – A duchy
mówiły…
– Hermiono… – usłyszeli. Gdy się odwrócili,
zobaczyli Ginny z niepewną miną. – Mogłybyśmy porozmawiać?
– Teraz jesteśmy zajęci Weasley – warknął
Malfoy.
– Możemy – odpowiedziała Hermiona, ignorując
słowa męża.
Pocałowała córkę i Lucjusza
i wyszła wraz z rudowłosą na błonie.
– Gdzie pójdziemy? – zapytała.
– Nad jezioro – Ginny uśmiechnęła się lekko. –
Pamiętasz?
– Nasze miejsce – zaśmiała się. – Chodźmy.
Gdy usiadły, chwilę milczały, aż
Ginny przerwała ciszę.
– Jak to się stało?
– Wiedziałaś... – Hermiona zaczęła bawić się
rąbkiem sukienki.
– Podejrzewałam – przyznała Ginny – ale
myślałam, że nic z tego nie będzie.
– Ja też… Ale widocznie los mi sprzyjał.
– Dlaczego nam nie powiedziałaś? Wiem, że
nasze kontakty się urwały…
– Wyjechaliśmy do Australii, gdzie Draco
otworzył firmę i chciał, by Lucjusz prowadził ją wspólnie z nim. – Hermiona
wzruszyła ramionami. – Dlatego też w Anglii nikt nie wiedział o naszym
związku. Gdy się zaczęliśmy spotykać, postanowiliśmy nie rozgłaszać tego, więc…
– Więc nikt nic nie wiedział – dokończyła
Ginny. – Masz córkę z Lucjuszem Malfoyem.
– I sześcioletniego syna – dodała z czułością.
– Thomas został u Dracona i Astorii.
– Gdy napisałaś, że często wpadasz na Malfoya
w Ministerstwie, wiedziałam, że ma w tym jakiś cel, nie sądziłam
jednak, że skończy się to waszym małżeństwem – powiedziała z niedowierzaniem
rudowłosa. – Ron dostanie zawału...
– Co u niego słuchać? – zapytała Hermiona,
wzdychając.
– Ożenił się z Levander – Ginny skrzywiła
się. – Lev nie zmieniła się ani trochę, Ron także… Nadal jest uparty i nierozważny.
– Więc dobrze, że jego tu nie spotkałam – mruknęła
Hermiona. – Nie skończyłoby się to dobrze.
– Twój mąż raczej nie pozwoliłby Ronowi cię
obrazić – zaśmiała się Ginny.
– To prawda – przytaknęła Hermiona i uśmiechnęła
się lekko. – Lucjusz dba o mnie i dzieci… Gin, czy twoi rodzice nie
są na mnie źli za to, że przestałam się odzywać?
– Mama powiedziała, że cię rozumie – uspokoiła
ją rudowłosa. – Ochrzaniła Rona za jego zachowanie w stosunku do ciebie
i przewidziała, że, gdy ułożysz sobie życie i będziesz szczęśliwa,
wrócisz… Nie sądziłam, że minie tyle lat, aby nadszedł ten moment.
– Cieszę się, że wróciliśmy do Anglii – powiedziała
Hermiona.
– Na stałe? – zapytała podekscytowana Ginny.
– Na stałe – przytaknęła Pani Malfoy.
– Więc może być tak jak dawniej? – Ginny
spojrzała na nią z nadzieją. – Przyjaciółki na zawsze?
– Na zawsze. – Hermiona przytuliła rudowłosą.
– Wracajmy do szkoły, mamy mało czasu, żeby pożegnać się z naszymi
dziećmi.
Gdy uczniowie rozeszli się do
swoich dormitoriów, rodzice zaczęli wracać do domów, lecz większość nadal
siedziała i wpatrywała się w Hermionę i Lucjusza, którzy
siedzieli w towarzystwie wybrańca i jego żony. Malfoy nie wyglądał na
zainteresowanego rozmową i znudzony rozglądał się po Wielkiej Sali, gdy
nagle zaklął pod nosem i ruszył szybkim krokiem do wyjścia.
– Lucjusz? – zawołała zaskoczona Hermiona
i pobiegła za nim.
Harry z Ginny niewiele
myśląc, poszli w jej ślady.
– Po co on idzie do lochów? – zapytała Ginny,
gdy dogonili Hermionę.
– Chyba zaskoczył go widok pewnej osoby – odpowiedziała
kobieta niepewnie.
– Myślałam, że przyjaźni się ze Snape’em – odezwał
się Harry.
– Kiedyś tak… – Hermiona westchnęła. – Draco
powiedział mi, że po wojnie doszło pomiędzy nimi do kłótni i od tamtego
czasu się nie widzieli… – Stanąwszy przed drzwiami do prywatnych komnat Mistrza
Eliksirów, spojrzała na przyjaciół z lekkim uśmiechem. – Szlaban?
– Jak za dawnych lat – zaśmiał się Harry, lecz
spoważniał, gdy drzwi się otworzyły i stanął w nich Snape.
– Granger, Potter i oczywiście Weasley – mężczyzna
prychnął. – Przynajmniej nie ten ryży pomiot.
– Ronald nie jest… – zaczęła Ginny, lecz po
chwili zrezygnowała. – Nieważne.
Snape skwitował jej słowa
uniesioną brwią i otworzył szerzej drzwi.
– Chyba ktoś cię szuka Lucjuszu – powiedział
rozbawiony.
Hermiona zaskoczona ujrzała
Lucjusza spokojnie siedzącego w fotelu z ognistą Whisky w ręku.
– To ja się martwię, że coś się stało, a ty
po prostu przyszedłeś się napić? – zawołała wzburzona.
– Charakterek to ona ma – zaśmiał się Snape,
a cała trójka spojrzała na niego.
Nigdy nie widzieli go tak
zrelaksowanego i… szczęśliwego.
Nagle Ginny pisnęła.
– Co się stało? – zapytała Hermiona i spojrzała
w kierunku, który wskazała przyjaciółka.
Na kominku stało zdjęcie
przedstawiające Severusa z…
– Fleur? – zaskoczona Hermiona zaczęła
rozglądać się po pomieszczeniu.
Kolorowe narzuty, kwiaty w wazonach,
obrazy na ścianach nie były raczej wymysłem Snape’a.
– Przecież ona wyjechała po wojnie… po kłótni
z Billem – wyjąknęła Ginny.
– Nie wyjechałam daleko – odezwała się
blondynka stając w drzwiach. – Miło was widzieć.
– Ten dzień jest pełen niespodzianek – mruknął
Harry.
– Moment! – zawołała Hermiona. – Przecież ty –
wskazała oskarżycielko na męża – pokłóciłeś się podobno z nim. – Snape
prychnął. – A ty – blondynka przytuliła się do Mistrza Eliksirów – po
wojnie miałaś wyjść za Billa!
– Panna –muszę – wiedzieć – to – wszystko – wróciła
– Snape westchnął. – Jak ty z nią wytrzymujesz?
– Mam ciekawe życie – odparł Lucjusz i podszedł
do żony, która z lekkim uśmiechem pozwoliła mu się objąć.
– Nadal chcę wiedzieć, co się stało – powiedziała
Hermiona.
– Usiądźcie – zaproponowała Fleur i przywołała
kubki i dzbanek pełen ciepłej herbaty. – To długa historia… – Amour – zaczęła
Fleur rozmarzonym głosem… Miłość dla mnie jest najważniejsza, nie interesowały
mnie nigdy pieniądze i pozycja. Chciałam, żeby mężczyzna, z którym
będę, był ze mnie dumny, a nie z tego że mnie ma. Rozumiecie? – zapytała,
a gdy Hermiona z Ginny przytaknęły, kontynuowała: – Gdy poznałam
Billa, naprawdę myślałam, że wreszcie ktoś interesuje się mną a nie moim
wyglądem! Niestety po pewnym czasie Bill zaczął zachowywać się tak, jakbym była
jego trofeum – westchnęła. – Nie gniewaj się Żeniewiew, lecz Twój brat musiał
pomylić zauroczenie z miłością. Nie chciałam tego dłużej ciągnąć, więc
zerwałam nasze zaręczyny i postanowiłam wrócić do Francji do rodziny
i właśnie tu rozpoczyna się moja historia…
– Nie musisz im opowiadać wszystkiego – warknął
Snape, a widząc jej minę, prychnął i wypił duszkiem bursztynowy płyn
ze swojej szklanki.
– Chcę im wytłumaczyć, jak to się stało, że
jesteśmy małżeństwem – odparła stanowczo, odgarniając swoje długie blond włosy.
– Wytłumaczę to prosto i szybko – powiedział.
– Dumbedore zwariował i zatrudnił ją – wskazał Fleur, która wzniosła oczy
do góry – żeby pomagała Poppy w skrzydle szpitalnym, a ta wariatka
postanowiła w wolnym czasie zatruwać mi życie i skończyło się to
ślubem, koniec! Żegnam!
– Uprzejmość nie boli – zganiła go Fleur
i spojrzała na kobiety z przepraszającym uśmiechem. – Ominął
najważniejsze fakty! Pierwsze spotkanie, pierwszy pocałunek, oświadczyny, ślub,
narodziny Chloe!
– Chloe? – zapytał niepewnie Harry.
– Nasza córeczka – wyjaśniła Fleur. – Ma dwa
latka i właśnie śpi w swoim pokoju.
– Już nie – mruknął Snape i wskazał małą
dziewczynkę o blond włoskach, która trzymając w ręce pluszowego misia,
przecierała oczka, po czym nie zważając na nikogo, podeszła do Severusa i wdrapała
się mu na kolana.
– Ona nadal śpi – wyszeptała Fleur, patrząc
z czułością na córeczkę, która wtuliła się w ojca i smacznie zasnęła.
– Nic nowego – mruknął Snape i przykrył
córkę narzutą.
– Wiele się zmieniło – westchnęła Ginny. –
A myślałam, że przydział Jamesa będzie najbardziej pamiętną chwilą.
– A cóż innego się stało? – zapytała
Hermiona rozbawiona i uśmiechnęła się do wszystkich. – Dobrze, że tak to się
skończyło… Mi odpowiada takie zakończenie.
– Mi też – przyznał Harry i pocałował
Ginny w czoło. – Wracajmy do domu.
Rudowłosa pożegnała się z Fleur
i Hermioną i po obietnicach, że spotkają się we wtorek na Pokątnej
używając sieci fiuu przeniosła się z Harrym do domu.
– My też już chodźmy – odezwała się Hermiona.
– Masz mi parę rzeczy do wyjaśnienia – dodała.
– Ta noc będzie długa – wyszeptał jej do ucha
Lucjusz i wziąwszy ją za rękę, wyprowadził z komnat państwa Snape.
– Gdzie idziemy? – zapytała i zatrzęsła
się z zimna.
Lucjusz zarzucił jej na ramiona
swój płaszcz, po czym wyszli na błonia.
– Chcesz się dowiedzieć wszystkiego, to
znajdziemy miejsce do rozmowy – odparł po chwili.
– A nasza sypialnia ci nie odpowiada?
– W naszej sypialni na pewno nie
myślałbym o rozmowie – mruknął, na co Hermiona się zarumieniła.
– Więc gdzie chcesz porozmawiać? – zapytała
zaciekawiona.
– Znasz miejsce, gdzie można się ukryć i obserwować
wszystkich, nie zdradzając się? – zapytał z chytrym uśmieszkiem.
– Ale… ale o tym miejscu nikt nie wie! – zawołała.
– Ja wiem – odparł i wskazał na budynek
ukryty na skraju zakazanego Lasu.
Gdy weszli do środka, Hermiona
ujrzała wygodną kanapę, regał z książkami, stół i dwa krzesła.
– Przychodziłam tu, gdy chłopaki byli na treningu,
a ja chciałam pobyć sama – powiedziała z lekkim uśmiechem.
– Ja chowałem się tutaj – zaśmiał się Lucjusz
– gdy miałem dość wszystkiego, przychodziłem tu i miałem święty spokój.
– Teraz się już nie chowasz – zauważyła.
– Teraz nie mam powodu – pocałował ją czule.
– Opowiesz mi? – zapytała po chwili.
Lucjusz wzruszył ramionami.
– Nie darujesz mi – stwierdził i pociągnął
ją na kanapę, a gdy usiedli, objął ją i zamknął oczy.
– Co chcesz wiedzieć?
– Przez trzynaście lat nie miałeś kontaktu ze
Snape’em?
– Od czasu do czasu nasze drogi się
skrzyżowały – odparł.
– Czemu mi nie powiedziałeś?
– Nie pytałaś – spojrzał na nią, mrużąc oczy.
– Czym się martwisz?
– Przestraszyłam się – wyznała i zaczęła
bawić się obrączką na palcu.
– Czego?
– Że może żałujesz – wyjaśniła i odsunęła
się od niego.
– Czego mam do cholery żałować?! – zapytał,
marszcząc czoło.
– Może tego, że jednak zabrałeś mnie na to
przyjęcie – odparła cicho.
Hermiona wstała i wyjrzała
przez okno, przypominając sobie wieczór, w którym Lucjusz Malfoy pokazał,
jaką rolę dla niej wyznaczył w swoim życiu.
Urodziny
Lucjusza Malfoy’a były tematem numer jeden w Ministerstwie. Każdy chciał
dostać zaproszenie na przyjęcie. Niestety okazało się, że Draco postanowił
urządzić je z dala od Londynu i zaprosić tylko nielicznych krewnych
i bliskich przyjaciół swojego ojca.
Hermiona
obawiała się tam iść. Bała się, w jaki sposób zostanie przyjęta w grono
wpływowych, czysto krwistych czarodziei. Wiedziała już, że kocha tego nadętego
i wrednego mężczyznę, ale nie była pewna jego uczuć…
Westchnęła
i przejrzała się w lustrze. Wyglądała ładnie. Zielona suknia do ziemi
pasowała do niej. Hermiona miała nadzieję, że ta noc nie będzie katastrofą.
Gdy
usłyszała pukanie, szybko otworzyła i uśmiechnęła się do Astorii.
– Denerwujesz się? – domyśliła się żona
Dracona, poprawiając futro. – Nie masz czym!
– Łatwo ci mówić – mruknęła. – Będzie tam,
prawda?
– Chodzi ci o tą głupią lalunie? – prychnęła
Astoria. – Kathrina Goyle ma tupet! Kiedyś chciała być na moim miejscu i zostać
żoną Dracona! A teraz robi maślane oczy do Lucjusza!
– Nie wydaje mi się, żeby mu to przeszkadzało
– wyznała.
– Zobaczymy, jak zachowa się dzisiaj – pocieszyła
ją Astoria. – Znasz zasady czarodziei?
– Jakie zasady? – zapytała przerażona Hermiona,
lecz przerwało jej pojawienie się Draco, z którym mieli się przenieść na
miejsce.
– Poradzisz sobie – powiedziała jeszcze
Astoria.
Hermiona
była przerażona. Wiedziała, że większość gości już jest, lecz nie spodziewała
się, że tych kilka bliskich osób to ponad setka gości!
Gdy
weszli, pierwszą osobą, którą zauważyła, była Kathrina Goyle w pięknej
czerwonej sukni okalającej jej nieskazitelne ciało. Hermiona poczuła się
nieatrakcyjna i już chciała po cichu się wycofać, gdy w coś uderzyła
plecami. Kiedy odwróciła się, ujrzała Lucjusza, który patrzył na nią i jakby
czytał w jej myślach.
– Witaj – powiedział i złożył na jej
ustach delikatny pocałunek, a nim Hermiona odzyskała jasność umysłu, wziął
ją za rękę i zaprowadził ku drzwiom, przez które wchodzili nowi goście. – Miło
mi was widzieć – przywitał się. – Poznajcie Hermionę…
– Och, nie wiedziałam – zawołała postawna dama
i uśmiechnęła się do gryfonki. – Miło mi panią poznać, jestem Ariel
Parkinson, a to mój syn Henry – wskazała mężczyznę obok siebie. – Cieszymy
się Lucjuszu…
– Gratulacje – odezwał się pan Parkinson
i wziąwszy żonę pod ramię, ruszył do salonu.
– Z jakiej okazji te gratulacje? – zdziwiła
się Hermiona i spojrzała na Lucjusza, który uśmiechał się tylko lekko.
– Jak to możliwe?! – wykrzyknęła Katherina,
pojawiając się obok nich. – To ja miałam być na jej miejscu!
– Z jakiej to okazji? – zapytał Lucjusz
znudzonym głosem.
– Jestem dobrze urodzona Lucjuszu – tym razem
kobieta odezwała się spokojnie. – Mam pozycję i pieniądze…
– Które możesz sobie wsadzić – mruknął Draco,
stając obok ojca.
– Wasza rodzina schodzi na samo dno – warknęła
Katherina. – Najpierw ty Draconie wybierasz na żonę tą… tą córkę zdrajcy, który
nawet nie wychował jej zgodnie z zasadami czystości krwi! A teraz ty
Lucjuszu zaręczasz się z…
– Z Hermioną Granger, która wraz z Harrym
Potterem uratowała nasz świat – odpowiedział za ojca Draco. – Ale na Pottera
możesz nadal narzekać…
– A najlepiej będzie, jeżeli opuścisz
moje przyjęcie – Lucjusz spojrzał na nią, mrużąc oczy. – Nie przypominam sobie,
żebym cię zapraszał.
– Z przyjemnością wyjdę! – wykrzyknęła
i wyszła, trzaskając drzwiami.
– Niewychowana – mruknął Lucjusz.
– Jakie zaręczyny? – Hermiona patrzyła to na
Lucjusza, to na Dracona.
– Chyba Astoria mnie woła – powiedział Draco
i szybko opuścił korytarz.
– Wyjdźmy na spacer – zaproponował Lucjusz
i zarzuciwszy Hermionie na ramiona pelerynę, wyprowadził ją do ogrodu.
– Ja nic nie rozumiem. – Hermiona usiadła na
ławce stojącej obok fontanny.
– Istnieją różne prawa i zasady w rodzinach
czarodziejów – powiedział po chwili Lucjusz, nadal stojąc.
– Jakie zasady?
– Gdy mężczyzna myśli o ślubie, na
przyjęciu wydanym z okazji swoich urodzin jego wybranka wita z nim
gości – opowiedział.
– Więc… – Hermiona spojrzała na niego z niedowierzaniem.
– Chcesz się ze mną ożenić?
– A myślałaś, że dlaczego z tobą
jestem? – zapytał, unosząc brwi.
– Żeby… – kobieta spojrzała na swoje ręce.
– Dlaczego? – powtórzył pytanie, klękając
przed nią i zmuszając, by na niego spojrzała.
– Nie sądziłam, że myślisz o mnie
poważnie – wyznała.
– Więc dlaczego ze mną byłaś?
– Ponieważ cię kocham – odparła od razu.
– Gdy wojna się skończyła, jedyne o czym
myślałem, to o świętym spokoju – powiedział Lucjusz po chwili. – Potem
spotkałem ciebie i samotność nie wydawała mi się już taka wspaniała.
– Więc mnie kochasz – Hermiona pogłaskała go
delikatnie po policzku.
– Nie Granger, mam za dużo wolnego czasu, więc
pomyślałem, że trochę twojego towarzystwa dobrze mi zrobi – warknął, wstając. –
Oczywiście, że cię kocham, idiotko!
– Więc oświadcz się jak należy – powiedziała
z uśmiechem.
– Teraz, gdy wiesz, że cię kocham i chcę
się z tobą ożenić, masz nade mną zbyt wielką władzę – odparł.
– Więc za zapytam – zaśmiała się i wstała,
obejmując go za szyję. – Ożenisz się ze mną?
– I zniszczyłaś kolejną tradycję – mruknął
i pocałował ją namiętnie. – Wyjdziesz za mnie?
– Tak – odparła i po chwili na jej palcu
pojawił się pierścionek.
– Należał do mojej matki, więc teraz już nikt
nie będzie miał wątpliwości, że należysz do mnie.
– O czym myślisz – głos Lucjusza przywołał ją
do rzeczywistości.
– Nie miałam pojęcia, że gdy czarodziej wita
gości ze swoją wybranką, oznacza to zaręczyny – powiedziała i spojrzała na
niego poważnie. – Nie żałujesz, że nie wybrałeś panny Goyle?
– Oszalałaś? – zawołał i przyciągnął ją
do siebie. – Coś sobie ubzdurała Granger?
– Nie żałujesz, że… Lucjuszu, czy nie jesteś
zły, że wszyscy już o nas wiedzą?
– Granger… – spojrzał na nią z niedowierzaniem.
– Czy ty naprawdę sądziłaś, że nie wracaliśmy do Anglii tylko dlatego, że nie chciałem,
żeby o nas wiedział ktokolwiek z tego kraju?!
– Przeszło mi to dziś przez głowę – przyznała
zawstydzona.
– Jesteś idiotką – warknął i odepchnął ją
od siebie. – Jak mogłaś coś takiego pomyśleć po trzynastu latach?!
– Reakcja otoczenia – odpowiedziała, rumieniąc
się. – Przepraszam.
– Nie wracaliśmy, ponieważ to ja się obawiałem,
że możesz żałować – powiedział po chwili Lucjusz.
– Że co proszę?! – wykrzyknęła zdumiona.
– Potter, Weasley, Draco wszyscy oni są
w twoim wieku i bardziej pasują do ciebie niż ja – odparł.
– Jesteś idiotą Lucjuszu Malfoyu! – krzyknęła
zbulwersowana. – Kocham cię, dotarło?!
– A do ciebie? – zapytał z krzywym
uśmieszkiem.
– Powiedziałeś to specjalnie! – domyśliła się.
– Przynajmniej zwróciłaś uwagę jakie
irracjonalne rzeczy przychodzą ci do głowy – mruknął i pocałował ją
namiętnie.
– Miałeś mi powiedzieć – przypomniała, gdy
oderwali się od siebie.
– Nie pokłóciłem się ze Severusem – powiedział.
– Po prostu wyjechałem – wzruszył ramionami. – A ta wielka kłótnia,
o której mówił Draco, nie rozegrała się miedzy mną a Severusem,
a między nim a tą francuską.
– Więc kontaktowaliście się ze sobą, a ja
jako twoja żona o tym nie wiedziałam! – zawołała.
– Nie pytałaś kochanie – przypomniał
rozbawiony.
– Kontaktujesz się jeszcze z kimś? – zapytała
na wszelki wypadek.
– Nie – odparł i przytulił ją. – Z nikim,
coś jeszcze chcesz wiedzieć?
– Thomas nocuje u Astorii i Draco… Więc
może zostalibyśmy tu na noc? – spojrzała na niego zalotnie.
– Dziesięć punktów dla Griffindoru – wyszeptał
jej do ucha, po czym pocałował namiętnie.
Hermiona z niepewną miną
stanęła przed domem w dolinie Godryka. Z radością przyjęła
zaproszenie Ginny na obiad, lecz obawiała się spotkania z państwem
Weasley… i Ronem. Lucjusz zrobił wszystko, by wyplątać się z tego
spotkania, zastrzegł jednak, że gdyby cokolwiek się działo, co oznaczało krzyki
Ronalda, ma wysłać patronusa, a on zjawi się, by pokazać tej ryżej wiewiórze,
gdzie jego miejsce.
– Hermiono wchodź – Harry otworzył drzwi
i spojrzał na nią z uspokajającym uśmiechem. – Będzie dobrze.
– Mam nadzieję – wyszeptała.
Gdy tylko znalazła się w salonie,
została zagarnięta w objęcia Pani Weasley.
– Jak dobrze, że wróciłaś kochanie! – zawołała.
– Tak się o ciebie martwiłam!
– Też się cieszę, że znowu tu jestem – odparła
Hermiona z radosnym uśmiechem.
Miło było widzieć rodziców
Ginny. Zawsze byli dla niej mili i troszczyli się o nią, nie ważne,
czy przyjaźniła się nadal z Ronem, czy nie.
– Dziękuję za swetry Pani Weasley – powiedziała
Hermiona. Przez te lata nie było świąt, by nie otrzymała paczki z swetrem.
– Och, to nic takiego. – Pani Weasley
zarumieniła się ze szczęścia.
– A gdzie Thomas? – zapytała Ginny,
wchodząc do pokoju wraz z siedmioletnią córką Lilly.
– Został u moich rodziców – odparła. – Mój
tata postanowił nauczyć wnuka zasad piłki nożnej.
– Quidditch rządzi! – zawołała Lilly i pobiegła
do Harryego. – Prawda, tato?
– Prawda – zaśmiał się Potter.
– Thomas też uwielbia quidditcha – powiedziała
Hermiona. – Ale mój tata jest mugolem, więc Thomas postanowił nauczyć się od
dziadka nowej gry.
– Nauczysz mnie tato tej piłki? – zapytała
Lily, patrząc na ojca błagalnie.
– W przyszłym tygodniu – obiecał Harry
i ze śmiechem obserwował wybiegającą córkę.
– Jest do ciebie podobna jak dwie krople wody
– zwróciła się Hermiona do Ginny.
– James do Harryego, Liliy do mnie i jest
sprawiedliwie – zaśmiała się Ginny. – A Thomas?
– Cały Lucjusz – odparła Hermiona i spoważniała:
– Ron będzie?
– Za chwilę powinni być z Lav i dziewczynkami
– odezwała się Pani Wealsey.
– Mają dwie sześcioletnie bliźniaczki – wyjaśniła
Ginny.
Gdy rozległo się pukanie,
Hermiona poczuła jak jej serce mocniej bije. Obawiała się tego spotkania, nie
wiedziała, co może się wydarzyć…
– Merry i Wendy nie hałasujcie za bardzo
– zawołała Lavender za córkami, gdy te od razu pobiegły do pokoju Lily.
Hermiona z ciekawością
przyjrzała się kobiecie. Przez te lata prawie się nie zmieniła, a Ron
lekko przytył, lecz także nie były to wielkie zmiany.
– Hermiona! – wykrzyknęła Lavender – Jak miło
cię widzieć! Słyszałam twoim wielkim powrocie!
– Nie był to żaden wielki powrót – odparła,
wzruszając ramionami i spojrzała na Rona. – Miło cię zobaczyć.
– Ciebie również – odparł, wkładając ręce do
kieszeni. – Więc Lucjusz Malfoy…
– Tak – przytaknęła, nie wiedząc, do czego
zmierza.
– Nie spodziewałem się, że tak skończysz.
– Czyli jak? – zmrużyła oczy.
– Jako żona Malfoy’a – wzruszył ramionami. – Nie
zmienia nic faktu, że był sługą sami wiecie kogo…
– Voldemorta Ronald – poprawiła go. – I każdy
z nas zrobił w życiu coś, czego później żałował. Lucjusz został
oczyszczony z zarzutów – przypomniała. – Pomagał Zakonowi.
– Pod koniec wojny – warknął Ron.
– Ty pod koniec wojny uciekłeś – wypomniała
Hermiona i ujrzała na tworzy byłego przyjaciela wściekłość.
– A ty… – zaczął, podchodząc do niej,
lecz Harry stanął pomiędzy nimi.
– To nie czas ani miejsce na takie rozmowy – powiedział,
patrząc na Rona poważnie. – Dawno nie widzieliśmy Hermiony, Ron, nie sądzisz,
że lepiej wykorzystać ten czas na rozmowy niż kłótnie?
– Jest żoną Malfoya! – wykrzyknął Ron.
– I co z tego? – Hermiona założyła
ramiona na piersi. – Ja z nim żyję, to ja jestem jego żoną i matką
jego dzieci, to obok mnie codziennie się budzi i zasypia, i to ja
jestem jedyną osobą na świecie, która powinna przejmować się faktem, że Lucjusz
Malfoy jest moim mężem! A ty z jakiego powodu się tym interesujesz?
– Ja… – Ron spojrzał na nią zaskoczony.
– Jeżeli z powodu troski o moje
dobro, to mogę uspokoić każdego zainteresowanego – kontynuowała dalej – Lucjusz
jest dobrym mężem i ojcem i mnie kocha, nie ma więc żadnego powodu,
by się o mnie bać!
– Nadal jesteś sobą – stwierdził Ron po chwili
ciszy i zaśmiał się pod nosem.
– Nic się nie zmieniłaś przez te lata – dodał
Harry z uśmiechem.
– A powinnam? – Hermiona udała zdziwioną.
– Nadal jestem panną wiem to wszystko, zmieniła się tylko osoba, która musi
znosić mój charakter.
– Przepraszam – powiedział Ron, omijając Harry’ego
i stając przed nią.
– Ja też przepraszam – odparła wzruszona
i przytuliła go. – Zapomnijmy o tym, to było dawno temu.
– Więc mogę wyjść na ulicę, nie martwiąc się,
że Lucjusz Malfoy mnie zaatakuje? – zażartował Ron.
– Prawdopodobnie jesteś bezpieczny – zaśmiała
się Hermiona.
Reszta wizyty przebiegła w przyjemnej
atmosferze.
Hermiona wróciwszy do domu,
zaczęła przechadzać się po pokojach. Gdyby ktokolwiek w przeszłości
powiedział, że zamieszka w tych murach, odesłała by go do munga. Śniła
koszmary o zdarzeniach w Malfoy Manor przez długi czas. Gdy pierwszy
raz Lucjusz ją przyprowadził do swojego domu, obawiała się, czy one nie wrócą,
lecz w ramionach blondyna przez ostatnie lata nie przydarzył się ani jeden
zły sen. Ściany odmalowano, większość mebli zmieniono, wpuszczono do środka
więcej światła. Dwór nie wyglądał już tak strasznie, był przytulnym domem,
gdzie Hermiona czuła się bezpiecznie.
– Granger, gdzieś ty jest? – usłyszała
zirytowany głos Lucjusza.
– W bibliotece – zawołała i spojrzała
w stronę drzwi, gdzie po chwili pojawiła się jej mąż. – Stało się coś?
– Ty mi powiedz – warknął, podszedł do niej
i zaczął się jej uważnie przyglądać. – Nic ci nie zrobić ten idiota? – zapytał.
– Nic, a nic – zapewniła i zarzuciła
mu ramiona na szyję. – Mogłeś iść ze mną.
– Zabiłbym go, gdy tylko bym go ujrzał – powiedział.
– Wiem, dlatego nie nalegałam, żebyś mi
towarzyszył – zaśmiała się i pocałowała czule. – Czas odebrać Thomasa od
moich rodziców.
– Sophie napisała – mruknął Lucjusz,
wypuszczając ją z objęć.
– Co napisała? – zapytała podekscytowana
Hermiona.
– Nasza córka pierwszego dnia zarobiła szlaban
– warknął, patrząc na nią sugestywnie.
– Nie moja wina! – zawołała oburzona.
– Twoje geny, twoja wina – odparł rozbawiony
i pocałował ją w czoło. – Sophie wałęsała się po nocach.
– Sama?
– Ze Scorem i z synem tego durnego
wybrańca – odpowiedział Lujcusz, zaciskając szczękę.
– Ty bardziej przejmujesz się tym, że Sophie
zaprzyjaźniła się z Jamesem niż tym, że ona i Twój wnuk zarobili
szlaban – domyśliła się Hermiona.
– Nasza córka nie powinna się z nim
przyjaźnić! – wykrzyknął oburzony. – Scor też!
– Ale będą, czy ci się to podoba, czy nie – zaśmiała
się Hermiona.
– Dobrze, że nie ma tam żadnego Weasleya – mruknął
Lucjusz, wychodząc z biblioteki. – Jeszcze następnej złotej trójcy by
brakowało.
– Scor, Sophie i James… Nowa Złota
Twójca… Nie jest to taka zła opcja – wyszeptała Hermiona i z uśmiechem
ruszyła za Lucjuszem odebrać syna od swoich rodziców.
Wiem , że dawno mnie nie było, ale niestety ręka złamana i do tego wakacje, więc czasu i chęci na pisanie nie było :o ale na jakiś czas wena wróciła :) Mam nadzieję, że miniaturka się podobała :)