Hermiona po cichu przedzierała się
przez Zakazany Las, by po chwili znaleźć się na łące kryjącej najpiękniejszy
widok, jaki kiedykolwiek widziała gryfonka.
Mało kto znał to miejsce, wpływ na to
miał zakaz dyrektora Dumbledore’a na wchodzenie na teren lasu, gdzie władzę
sprawują Centaury. Uczniowie nie byli bezpieczny w tym pięknym, choć
tajemniczym i pełnym niebezpieczeństw miejscu.
Młoda gryfonka po wojnie gdy jej
przyjaciele cieszyli się wolnymi chwilami w przerwach między zajęciami i grali
w quidditcha, ona wolała siadać pomiędzy drzewami i przypatrywać się im z
uśmiechem.
Pewnej nocy gdy znów nawiedzały ją
koszmary wojny, zarzuciwszy na ramiona szlafrok wyszła na błonie, mając
nadzieję, że świeże powietrze pomoże jej ukoić nerwy.
Nagle przed nią pojawił się duży pies.
-Kieł?- zdziwiła się, na co pies zawył
i ruszył biegiem w stronę Zakazanego Lasu.
Hermiona pokręciła głową z
niedowierzaniem i już miała ruszyć dalej, gdy pies zatrzymał się i spojrzał na
nią, po czym zaszczekał.
-Mam iść z tobą?- zapytała Hermiona na
co wielki bryt wznowił bieg.
Gryfonka chwyciła różdżkę i weszła do
lasu.
-Lumos- wyszeptała, a po jej ciele
przeszedł dreszcz strachu.
Wiedziała, że to niebezpieczne,
chodzić w nocy w koszuli nocnej po Zakazanym Lesie, ponieważ tego chce pies...
-Wariuje- mruknęła, starając nadążyć
się za Kłem.
Nagle znalazła się na polanie i
ujrzała widok jakiego nie spodziewała się nigdy ujrzeć.
Łąka była otoczona drzewami, na środku
znajdował się staw, a przy nim... całe stado czarnych stworzeń.
-Testrale- domyśliła się Hermiona- Nie
sądziłam, że was kiedykolwiek ujrzę- powiedziała z bólem w głosie.
Testrale wyglądały dokładnie tak, jak
opisał jej kiedyś Harry – ich spojrzenie było puste, ich skóra oblepiała ciało,
tak, że widać było kości.
Kieł położył się u stóp gryfonki,
która idąc za jego przykładem usiadła.
-Chciałeś żebym tu przyszła, co?-
zapytała głaszcząc psa po łbie, na co Kieł mruknął zadowolony- To piękny, ale
przerażający widok- mruknęła- Wszyscy walczący z Voldemortem będą mogli je
zobaczyć...
-Wałęsanie się po ciszy nocnej jest
zakazane Granger-usłyszała za sobą wściekły głos, który tak dobrze znała.
-Panie profesorze...- wyjąknęła
wstając szybko- Ja...
-Gryffindor traci dwadzieścia punktów-
warknął- Wracaj do dormitorium!
-Mam pozwolenie od profesor
McGonagall- powiedziała szybko, a widząc jego zmrużone oczy kontynuowała- Nie
mogę zasnąć, więc pani profesor zezwoliła na spacery pod warunkiem, że nie będą
mi towarzyszyć Harry i Ron.
-Mądra decyzja- mruknął Snape- Ale nie
sądzę by nasza droga Minerwa była zadowolona, gdy dowie się, że Panna Granger
wałęsa się po Zakazanym Lesie, gdzie w każdej chwili mogą ją zaatakować
Centaury.
-Ona jest tu bezpieczna Severusie-
usłyszeli spokojny głos za plecami Hermiony.
Kieł niechętnie podniósł łeb, lecz po
chwili znów drzemał obok stojącej gryfonki.
-Ronan- Severus skłonił się – Granger
szacunek!
-Ja... niewiem co mam...- zaczęła
przerażona.
-Spokojnie Hermiono- uspokoił ją
Centaur, wychodząc z cienia drzew.
Gryfonka zmarszczyła czoło zdając
sobie sprawę, że gdzieś go już widziała,
Do pasa był mężczyzną z rudymi włosami
i brodą, od pasa kasztanowy koń z długim czerwonawym ogonem.
-Przyjaciele Hagrida, są moimi
przyjaciółmi- wytłumaczył centaur na jej nieme pytanie.
-Czyżby Magorian zmienił zasady?-
zakpił Snape.
-Wiesz dobrze, jak ja , że po
pokonaniu Voldemorta, Magorian zawdzięcza wiele Harremu Potterowi i jego
przyjaciołom- odparł Ronan.
-Ale my nic...- zaczęła Hermiona.
-Harry Potter pozbył się
czarnoksiężnika który i nam zagrażał, więc i on ma prawo wejść do Zakazanego
Lasu bez obaw, tak jak i ty moja droga.
Choć Firenzo był uważany za zdrajcę
gdy zaczął uczyć w Hogwarcie, był nadal jednym z nas, co za tym idzie, gdy w
czasie bitwy uratowałaś mu życie, nasze stado jest ci za to wdzięczne.
Hermiona zauważyła zdziwienie na
twarzy profesora Snape’a. Wywnioskowała
z tego, że nie wie jaką rolę odegrała w czasie bitwy, z czego była zadowolona,
ponieważ nie chce wracać do chwili w której musiała wymierzyć różdżkę w inną
czarownice.
-Granger wracaj do Hogwartu- warknął
Mistrz Eliksirów- A my Ronanie mamy pewne sprawy do omówienia.
-Stado już na ciebie czeka- odparł
centaur i zwrócił się do Hermiony – Jesteś mile widziana w lesie Hermiono.- po
czym ukłonił się i zniknął między drzewami.
-Minus dziesięć punktów za nie
słuchanie poleceń nauczyciela- głos Snape’a wyrwał ją z zamyślenia- Kieł wracaj
do Hagrida!- warknął mężczyzna i ruszył za Ronanem.
Ku zdziwieniu Hermiony, pies wstał i
pobiegł w stronę zamku.
-To mi się śni?- wyszeptała Hermiona
wpatrując się w Testrale.
Gdy znalazła się w dormitorium
obiecała sobie częściej wracać na polanę ukrytą w Zakazanym Lesie.
-Miona wstawaj!- usłyszała poirytowany
głos przyjaciółki.
-Ginny jeszcze momencik- jęknęła
chowając głowę pod kołdrę.
-Za dziesięć minut jest śniadanie-
powiedziała rudowłosa ściągając z niej pościel- Wstawaj!
-Już- mruknęła niechętnie Hermiona
siadając na łóżku- Wadą bycia Twoją współlokatorką jest to, że zawsze musisz
być wszędzie na czas!
-A zaletą?- zapytała z uśmiechem
Ginny.
- Jak jakąś znajdę, dam ci znać-
zażartowała gryfonka za co oberwała poduszką rzuconą przez pannę Weasley.
Dzięki powtarzaniu siódmego roku,
Ginny znalazła się w klasie wraz z
bratem i jego przyjaciółmi, co najbardziej podobało się Harremu, który spędzał
ze swoją dziewczyną każdą wolną chwile, nie mniej Hermiona także była
zachwycona, ponieważ mogła dzielić z nią dormitorium.
-Gdzie wczoraj spacerowałaś?- zapytała
Ginny gdy szły do Wielkiej Sali na śniadanie.
-Byłam w Zakazanym Lesie- odparła
hermiona.
-Gdzie?!- wykrzyknęła rudowłosa
zatrzymując się gwałtownie- To niebezpieczne Hermiono Jean Granger!
-Wiem jak się nazywam – mruknęła
starsza gryfonka i pociągnęła rudowłosą by znów ruszyła- Nic mi nie grozi....
okazało się , że centaury nie mają nic przeciwko mojej obecności w lesie.
-Ale co tam robił Snape?- zastanawiała
się Ginny, gdy Hermiona opowiedziała jej o zajściu poprzedniej nocy.
-Niewiem i wolę w to nie wnikać-
odparła Hermiona poważnie- Zawsze gdy zaczynamy podejrzewać o coś Snape’a
kończy się czymś złym.
-Oj nieprawda- Ginny machnęła
lekceważąco ręką.
-Kamień filozoficzny- przypomniała jej
Hermiona- Wspomnę jeszcze o podejrzenia co do jego zaangażowania by Harry wziął
na czwartym roku udział w turnieju...
-Nie nasza wina, że jest o wszystko
podejrzewany- rudowłosa wzruszyła ramionami- Taki ma charakter.
-Nie mów nic chłopakom!- poprosiła gdy
weszły do Wielkiej Sali.
- Sie wie- mruknęła Ginny i już po
chwili siedziała obok szczęśliwego Harrego i niezbyt zadowolonego obecnością
siostry Rona.
-Możecie na chwilę przestać być
tacy....- poprosił z niesmakiem Ron patrząc na przyjaciela całującego Ginny-
Obleśni?
-Obleśni Ronald?!- oburzyła się
rudowłosa- Powiem mamie jak nas nazwałeś!- zagroziła i uśmiechnęła się z
satysfakcją na widok przerażonej miny brata.
Hermiona zaśmiała się cicho i
spojrzała na stół nauczycielski.
Mistrz Eliksirów był pogrążony w
rozmowie z dyrektorem, co ją zdziwiło ponieważ od zawsze było wiadomo, że Snape
nienawidzi rozmów podczas posiłków, za co gryfoni zawsze tracili punkty...
Gdy nadeszły Eliksiry, Hermiona
usiadła w pierwszej ławce wraz z Ginny, która tak jak starsza gryfonka była
bardzo dobra w tym przedmiocie co niezmiernie frustrowało Snape’a i ślizgonów.
-Dzisiaj uwarzycie eliksir Słodkich
Snów- warknął Snape wchodząc do Sali i machnięciem różdżki wyczarował przepis
na tablicy- Do dzieła! I radzę wam dobrze się spisać!
Hermiona od razu wzięła się do dzieła.
Znała ten przepis na pamięć.
Najpierw wyciągamy kociołek cynowy
rozmiar 2.- powtarzała sobie czynności krok po kroku w głowie- 30 dag much, 1
kg bezoaru, 2 rogi dwurożca, 1 kieł węża. Do kociołka wlewamy 1l wody,
podgrzewamy do temperatury 100°C i dodajemy 1 róg dwurożca. Mieszamy to
wszystko 4 razy według wskazówek zegara. Po 4 razach mieszamy raz bardzo szybko
w drugą stronę. Powinien być zielony. Kroimy cały bezoar w kostki i wrzucamy do
kociołka. Następnie mieszamy powoli przez 10 sekund według wskazówek zegara i
kolor powinien być żółty. Dodajemy teraz 15 dag much i 2 razy mieszamy w
przeciwnym kierunku do ruchu wskazówek i powinien mieć kolor
żółto-pomarańczowy.
-Miona co mam teraz zrobić?- jęknął
Ron patrząc na wywar przypominający błoto.
-Zacznij od początku- mruknęła i kontynuowała
swoją pracę- Dodajemy teraz 2 róg dwurożca i znowu mieszamy 4 razy wg wskazówek
i 1 raz na odwrót. Powinno się otrzymać kolor zielony. Teraz dodajemy kieł
węża, mieszamy przez 15 sekund szybko według wskazówek zegara i otrzymujemy
kolor czerwony i po 30 sekundach dodajemy resztę much i mieszamy 3 razy. Kolor
tego Eliksiru musi być biały.- Hermiona spojrzała na wywar i zadowolona oceniła
swój eliksir na Wybitny.
-Koniec czasu- powiedział Snape i
zaczął przechadzać się po Sali i oceniać pracę uczniów- Minus dziesięć punktów
za to błoto Weasley!- warknął stając przy kociołku Rona- Draco następnym razem
po dodaniu much mieszaj dwa razy, nie trzy, Longbottom minus dwadzieścia za to śmierdzące
coś w twoim kociołku! Pansy dodajemy jeden kieł węża nie trzy! Weasley i
Granger- stanęł przy stoliku dziewczyn i niechętnie spojrzał na ich dzieła-
Dostatecznie- prychnął- Żegnam! Granger zostajesz!
Hermiona wzruszyła ramionami na nieme
pytania przyjaciół i gdy wszyscy wyszli podeszła do biurka za którym usiadł
profesor.
-Wypij to dziś w nocy- warknął
wskazując na fiolkę z Eliksirem Słodkich Snów- I nie wałęsaj się po Zakazanym
Lesie!
-Nie wałęsam się- oburzyła się
Hermiona- Nie robię nic złego!
-Przeszkadzasz mi!- wykrzyczał wstając
i patrząc na nią wściekłym wzrokiem- Nie chcę cię tam widzieć, zrozumiano?
-Więc proszę tam nie chodzić!- odparła
zanim ugryzła się w język.
-Minus pięćdziesiąt punktów- wysyczał
– Zjeżdżaj!
-Do widzenia- mruknęła i szybko
opuściła lochy.
Gdy znalazła się na korytarzu przy
wejściu do dormitorium gryfonów, usiadła na jednym z parapetów i zmarszczyła
czoło.
Snape nie chce by kręciła się po
Zakazanym Lesie, wiedziała, że nie powinna wyciągać pochopnych wniosków, ale
jak powiedziała Ginny, Snape już tak
został stworzony, żeby być o wszystko podejrzewanym. Z reguły gryfonka od razu
podzieliłaby się swoimi spostrzeżeniami z przyjaciółmi, ale wiedziała, że wtedy
Harry i Ron nie spoczęli by, aż nie znajdą na Snape’a dowodów jakiejkolwiek
winy, więc wolała zająć się tą sprawą sama.
Więc usiadła tam gdzie ostatnio,
czekając na pojawienie się Mistrza Eliksirów.
-Nie rozumiesz najprostszych poleceń-
warknął Snape pojawiając się obok niej.
-Sam pan do tego doprowadził
profesorze- przyznała Hermiona odważnie patrząc mu w oczy.
-W jaki sposób?- zapytał unosząc prawą
brew w górę.
-Kazał Pan mi się dzisiaj trzymać stąd
z daleka- odparła z lekkim uśmiechem.
-A jeżeli to zrobiłem, ty dodałaś dwa
do dwóch i wyszło ci sześć?- zakpił.
-Ja dodałam dwa do dwóch i wyszedł mi
odpowiedni wynik- powiedziała.
-Granger nie mam czasu na te jakże
uroczę pogawędki, więc nie wchodź mi w drogę- to powiedziawszy odwrócił się i
ruszył w głąb lasu.
-Ale ja Panu z chęcią pomogę!-
zawołała za nim, na co Snape gwałtownie się odwrócił.
-Niby w czym?- prychnął.
-Tego jeszcze nie rozgryzłam-
przyznała- Ale wiem, że musi to być coś ważnego.
-Granger- westchnął – Nie możesz, jak
reszta dzieciaków cieszyć się z ostatnich beztroskich chwil w życiu?
-Beztroskie chwilę w życiu już dawno
się skończyły profesorze- odpowiedziała poważnie.
-Inni tak nie uważają.
-Inni sami siebie oszukują-
sprostowała- A ja nie mam zamiaru im niszczyć tych złudzeń.
-Próbujesz wszystko naprawiać Granger,
a to nie zawsze dobrze się kończy- powiedział Snape- Wracaj do zamku.
-Ale ja nie chcę- wyszeptała i zrezygnowana
usiadła z powrotem.
Wszyscy uważali, że należy cieszyć się
nowym, lepszym światem bez widma Voldemorta, lecz ten świat był okupiony krwią
i śmiercią niewinnych ofiar.
Hermiona widziała rzeczy o których
nikomu nigdy nie opowie. Widziała cierpienie, śmierć...
-Właśnie przez wojnę widzę cię
malutki- szepnęła do małego testrala, który odłączył się od matki i podszedł do
niej.
-Przez wojnę dowiedziałaś się o sobie
rzeczy, dzięki którym dokonasz odpowiednich wyborów w życiu- usłyszała za sobą
nieznany głos, gdy się odwróciła ujrzała centaura.
-Kim jesteś?- zapytała wstając.
-Zwą mnie Zakałą- odparł i podszedł
bliżej- W tym lesie, na tej polanie dzieją się rzeczy magiczne panno Granger.
-Co masz na myśli?- rozejrzała się
wokoło.
-Przekonasz się gdy księżyc dwa razy
pożegna się z niebem- odparł i odszedł pozostawiając zdumioną Hermione samą.
-Księżyc dwa razy pożegna się z
niebem- powtórzyła i uśmiechnęła się promiennie- Za dwa dni!- rozgryzła słowa
Zakały i wróciła do Zamku.
Gdy dwa dni później zjawiła się na
polanie ujrzała Severusa Snape’a stojącego w miejscu które zawsze wybierała.
-Nie powinno cię tu być- powiedział
nie odwracając się.
-Dlaczego?- zapytała stając obok
niego.
-Ciekawość jest pierwszym stopniem do
piekła- warknął.
-Ja już byłam w piekle profesorze-
przypomniała, mimowolnie gładząc napis wyryty na ręce.
-O tym powinnaś zapomnieć- spojrzał na
nią z ukosa- Jak najszybciej, by nie oszaleć.
-Oszaleć?- zmarszczyła czoło- Nie
sądzę żeby tak to się skończyło.
-Mało sypiasz, w dzień uczysz się i
tracisz energię, której nie ładujesz podczas snu- wyliczał- Schudłaś, choć twoi
tak zwani przyjaciele pilnują na posiłkach być jadła, co prowadzi do wniosku,
że skrywasz sekret Granger.
-Każdy z nas ma jakiś uraz po wojnie-
odparła cicho.
-Większość je leczy- prychnął.
-Ja także- zdenerwowała się- I to nie
mój... uraz jest teraz ważny! Co tu się będzie dziać?
Nagle nad nimi zabłysło światło.
-Nie zdążysz uciec- mruknął Snape,
wyciągając różdżkę- Trzymaj się mnie i radzę żebyś nie sprawiała mi kłopotów!
-O czym pan mówi?- zdziwiła się, lecz
za jego przykładem chwyciła swoją różdżkę.
-Nie wiem czy znajdziemy się w tej
samej rzeczywistości- mówił szybko Snape- Musisz znaleźć wyjście z sytuacji w
której się obudzisz. Nie możesz powiedzieć, jak się tam dostałaś, musisz grać
swoją rolę Granger najlepiej jak umiesz!
-Co pan ma na myśli?!- wykrzyknęła gdy
światło się do nich zbliżało.
-Musisz znaleźć wyjście Granger-
usłyszała jeszcze i znalazła się nagle
na środku innej polany, stała w środku okręgu który budowali ...
centaury.
-Co ja tu robię?- zapytała zauważywszy
Ronana.
-Świat idzie naprzód- odparł centar-
Istnieją różne rzeczywistości, każdy z nas ma wpływ na swój los, lecz tylko
nieliczni mogą wybrać życie, które im odpowiada.
- Raz na sto lat – dodał Zakała- Gdy
Zakazany Las znajdzie się pod wpływem Marsa, można przenieść się w inną
rzeczywistość.
-Musisz zdecydować czy chcesz zostać
czy wrócić- zakończył Ronan i były to ostatnie słowa jakie usłyszała.
Severus nie należał do rannych
ptaszków, nienawidził wczesnego wstawania, więc uczniowie którzy mieli z nim poranne
zajęcia, najwięcej musieli przetrwać.
Tym razem Snape obudził się wyjątkowo
wcześnie , było mu ciepło i przyjemnie, przytulił się do leżącej obok kobiety i
zamknął powrotem oczy, by po chwili krzyknąć i usiąść.
-Co ty do cholery robisz w łóżku
Granger?!- wykrzyknął wściekły.
Hermiona spojrzała na niego zaspana.
-Ja też cię kocham- prychnęła i
ziewnęła- Jest dopiero szósta i jakbyś zapomniał mamy dzisiaj sobotę, więc nie
mam zamiaru robić ci śniadania mój drogi! Możesz o tym zapomnieć!-
powiedziawszy to na nowo okryła się kołdrą i próbowała zasnąć.
- Ty…- zaczął Snape i wyciągnął rękę
po różdżkę żeby wyrzucić tą idiotkę ze swojego łóżka gdy jego wzrok padł na
obrączkę którą miał na palcu- Co do ….
-Severus co się z tobą dzieje?-
zirytowała się Hermiona siadając- Jest rano, a ty krzyczysz jak opętany!
Snape siłą chwycił ją za rękę i ujrzał
podobną obrączkę.
-Kiedy…
-Nie mamy dzisiaj rocznicy- zaśmiała
się i pocałowała go szybko w usta- Więc nie martw się, dzisiaj nie zapomniałeś.
Mistrz Eliksirów szybko wstał z łóżka
i zamknął się w łazience.
Nie spodziewał się, że w innej
rzeczywistości może być z tą upartą gryfonką.
Był
zaskoczony...raz na sto lat ma się szansę innego życia, a on trafia na
Granger!
Myślał... miał nadzieję, że to będzie
Lily...
-Severusie co ty tam tak długo
robisz?- usłyszał zaniepokojony głos Granger.
Odetchnął głęboko i otworzył drzwi.
-Jestem jakiś nieswój dzisiaj- mruknął
i lekko się zarumienił widząc swoją uczennice ubraną jedynie w jego koszule!
-To nic nowego- zaśmiała się Hermiona
i cmoknęła go w policzek- Na szczęście dzisiaj nie masz żadnych lekcji więc
możemy spędzić cały dzień razem!
-Mam do sprawdzenia eseje- próbował znaleźć
wyjście z sytuacji.
-Wczoraj wszystkie sprawdziłeś-
przypomniała mu- Pamiętasz? Żeby cały weekend móc spędzić ze mną.., wiem że
nadal gniewasz się, że wyciągnęłam cię na przyjęcie Zakonu, ale sam przyznaj,
że było wspaniale! Harry i Ginny są tak zdenerwowani pojawieniem się na świecie
Jamesa, to za parę tygodni... i nie waż się śmiać z Harrego!- dodała surowo-
Zobaczymy jak ty będziesz się zachowywał gdy ja będę w ciąży!- powiedziała i
zamknęła się w łazience.
-W ciąży?- powtórzył otwierając
szeroko oczy. Żeby Granger zaszła w ciążę, musieliby... przecież jest jego
uczennicą na Merlina! Nie może się do niej zbliżyć!
Ubrał się szybko i wyszedł na błonie.
Wiedział , że musi odnaleźć wyjście z sytuacji, to naturalne, że nie odpowiada
mu życie z Granger!
Rok zajęło mu przekonywanie centaurów,
by wyjawili mu miejsce w którym następuje przeniesienie do innego wymiaru!
Stracił rok! I na co?
Gdy znalazł się w Zakazanym Lesie ,
swoje kroki skierował do miejsca gdzie wszystko się zdarzyło.
Na łące nie było nikogo oprócz
testrali.
-Ronan?!- zawołał Snape wiedząc, że
właśnie rudy centaur jest odpowiedzialny za tą część lasu.
-Sam wybrałeś swoje przeznaczenie-
usłyszał głos, lecz nie potrafił zidentyfikować miejsca z którego wychodzi.
-Nie wybrałem Granger!- wściekł się.
-Przypomnij sobie swoje myśli, a
uzyskasz odpowiedź- usłyszał i poczuł, że został sam.
-Swoje myśli- warknął opierając się o
najbliższe drzewo- Myśl Snape! Co mogłeś wtedy pomyśleć?
Wreszcie szczęśliwy
Te dwa słowa... i to ma niby oznaczać
Granger?
Wiedział, że nie ma innego wyjścia, na
szczęście gryfonka nie będzie pamiętała niczego co zdarzy się w tym wymiarze.
-Granger moją żoną- mruknął wracając
do zamku.
Nagle przystanął i wpadł na pewien
pomysł.
Wspiął się po schodach i już po chwili
znajdował się w gabinecie dyrektora, podszedł do kamiennej misy i zmarszczył
czoło.
Dumbledore przechowuje najważniejsze
wspomnienia w swojej bibliotece, na szczęście Severus Snape ma do niej dostęp.
Mistrz Eliksirów uśmiechnął się szyderczo i spojrzał na buteleczki opisane i
poukładane równo na półkach.
Hermiona Snape
-Ciekawe- mruknął , wlał wspomnienia
do misy i zanurzył głowę.
Znalazł się w gabinecie i ujrzał
siebie, Granger i Dumbledore’a.
-Czy
dobrze zrozumiałem- powiedział dyrektor z uśmiechem- Chcecie się pobrać?
-Tak
proszę pana- przyznała Hermiona i uśmiechnęła się do Severusa promiennie, na co
ten ku zgorszeniu Snape’a operującego przyciągnął ją do siebie i pocałował.
-Pośpiesz
się Albusie, zanim ci idioci się tu pojawią- rozkazał Mistrz Eliksirów.
-Nie
będę stał zakochanym na drodzę- zaśmiał się Dumbledore- Obrączki...
-Mam-
Severus wyciągnął z kieszeni dwa złote kółeczka.
-Przygotowany
jak zawsze- powiedział dyrektor na co dwoje Snape’ów prychnęło w tym samym
czasie.
-Szybki ślub- mruknął Snape wracając
do gabinetu- Ciekawe...
-Severusie co ty wyprawiasz?- zapytała
Hermiona wchodząc do środka.
-Skąd wiedziałaś gdzie jestem?-
zmrużył oczy.
-Z mapy Harrego- kobieta wzruszyła
ramionami jakby to było oczywiste.
-Skąd to do cholery masz?- wyrwał jej
mapę z ręki.
-Przecież Harry mi pożyczył, żebym
wiedziała gdzie jest Ginny- odparła marszcząc czoło- Pamiętasz? Ginny
lunatykuje czasami, więc gdy była na praktykach u Pani Hooch...
-Praktykach? Rolanda uczyła Weasley’ówne?
- prychnął z niesmakiem.
-Severusie o czym ty mówisz?- Hermiona
podeszła do niego i położyła rękę na jego czole- Nie masz gorączki...
-Oczywiście, że nie Granger- odsunął
się od niej.
-Więc dlaczego...- westchnęła głęboko-
Wiedziałam, że za długo wczoraj pracowałeś! Wróciłeś wyczerpany! Od dziś masz
zacząć o siebie dbać!
-Niby kogo to obchodzi czy o siebie
dbam- warknął przyglądając się mapie.
-Jak kogo?!- wykrzyknęła- Mnie
oczywiście!
Snape spojrzał na nią zamyślony.
Podsumowując... ma żonę, Granger jest jego żoną...
Troszczy się i martwi o niego... czemu
mu się to do Merlina podoba?!
-Muszę coś sprawdzić- powiedział
oddając jej mapę- Zostaw mnie na chwilę samego... proszę- dokończył
niechętnie..
-Nie wiem co się dzieję, ale dobrze-
zgodziła się- Zachowujesz się tak jak przed ślubem- zaśmiała się- Wrócił dawny
nietoperz...
-Wyjdź Granger- wysyczał przez
zaciśnięte zęby.
-Idę- pocałowała go czule, na co
zaskoczony odpowiedział- Tylko się nie przepracuj kochanie- poprosiła i wyszła
pozostawiając Severusa zaskoczonego.
-Całowałeś się z uczennicą Snape-
mruknął pod nosem wracając do myślodsiewni- I najgorszę, że ci się to
podobało...
Następne wspomnienie było opisane Prawdziwi przyjaciele.
Gabinet
dyrektora pierwszy raz od dawna był zapełniony rudowłosymi członkami rodziny Weasley’ów,
obok nich stał niezdecydowany Harry wraz z Luną i Nevillem.
Na
przeciwko nich Hermiona niepewnie przestępowała z nogi na nogę, Snape stał
nieporuszony z założonymi rękami, a profesor Dumbledore patrzył na wszystkich z
uśmiechem.
-Moi
drodzy- odezwał się po chwili ciszy- Uspokójmy się i porozmawiajmy....
-Hermiona
wyszła za mąż, profesorze!- głos zabrał Harry- Chcemy wiedzieć dlaczego...
-Porozmawiamy
na osobności?- poprosiła Hermiona i chwyciła Rona i Ginny za rękę- Choć Harry.
Gdy
wyszli Pani Weasley opadła na krzesło.
-
Powiedz mi tylko jedno Severusie- poprosiła- Nie zmusiłeś jej?
-Nie-
odparł poważnie.
-Więc
gratuluje- uśmiechnęła się radośnie- Artur napewno prześle wam życzenia, gdy
tylko wróci z pracy! Och tak się cieszę!
-Hermiona
z profesorem- mruknął Fred- Więc...
-Więc
nasze żony jeszcze się nie urodziły- dokończył ze śmiechem George,a widząc
wściekłe spojrzenie matki, odchrząknął- My już pójdziemy.
-Tak...-
Fred zaczął cofać się w stronę drzwi- Przecież my żartujemy, mamo...
gratulujemy profesorze! Żegnamy!
Pani
Weasley pokręciła zrezygnowana głową.
-Nie
mam do nich siły- powiedziała- Są po....- nie dokończyła ponieważ do gabinetu
powróciła Hermiona z przyjaciółmi.
Harry
wraz z Ronem podeszli do Snape’a i spojrzeli na niego poważnie.
-Jest
naszą przyjaciółką- powiedział rudowłosy- Jak siostra...
-Więc
może pan nie uwierzyć, ale jak dowiemy się, że przez pana cierpi, znajdziemy
pana i...- Harry westchnął- Jesteśmy zdolni do wszystkiego by ją chronić.
-Zdaje
sobie z tego sprawę Potter- warknął Snape.
-To
dobrze- tym razem Ginny stanęła przed Mistrzem Eliksirów- Trudno uwierzyć w to
co powiedziała nam Hermiona, ale ona nie kłamie , więc gratuluje profesorze-
wyciągnęła w jego stronę rękę.
Snape
spojrzał na nią zaskoczony, ale szturchnięty przez Hermionę uścisnął dłoń
rudowłosej.
Severus odszedł od kamiennej misy i
usiadł na jednym z krzeseł ustawionych przy biurku.
Nie zmusił Granger do ślubu, więc idąc
tym tokiem rozumowania, dziewczyna się w nim musiała zakochać.. zakpił sam z
siebie. Oczarował ją swoim uroczym charakterem czy przystojną twarzą?
-Veritaserum- mruknął- Wtedy Granger
przyzna się, dlaczego została moją żoną- myślał wpatrując się w obrączkę na
palcu.
-Witaj Severusie!- do gabinetu wszedł
profesor Dumbledore i z uśmiechem spojrzał na kamienną misę- Czyżbyś chciał
sobie coś przypomnieć?
-Nie- warknął młodszy nauczyciel
wstając- Muszę..
-Spotkałem Hermionę na korytarzu- kontynuował
dyrektor nie zważając na słowa Mistrza Eliksirów.
-Mieszka tu więc, to nic
nadzwyczajnego- odparł Snape wzruszając ramionami.
-Była jakaś zamyślona- odparł Albus-
Jesteście małżeństwem dwa lata.
-Co masz na myśli?- Severus zmarszczył
czoło.
-Hermiona promienieje- powiedział
Dumbledore z uśmiechem.
Snape bez słowa wyszedł z gabinetu,
zatrzymał się dopiero na trzecim piętrze.
Wszedł do pustej Sali i zaczął się zastanawiać.
-Prawdopodobieństwo poczęcia dziecka w
moim wypadku sięgało 3% do cholery- mruczał chodząc po klasie- W jaki sposób
mogło się to udać? Wszystko jest nie tak! To nie miała być Granger!
Ronan ...- zmarszczył czoło próbując
sobie przypomnieć słowa centaura- Rzeczywistość
nie zawsze jest taka jak w marzeniach, ale pamiętaj, że nie jest ona wcale
gorsza, a w wielu przypadkach o wiele lepsza.
Granger jest lepszym wyborem, niż
Lily? To do rudowłosej wzdychał od dziecka, a Hermiona?
Musi znaleźć wyjście z sytuacji.
Doskonale zdaje sobie sprawę, że może to potrwać tydzień, a może to nawet przeciągnąć się do kilku lat,
w obu tych przypadkach gdy wróci do swojego czasu, tam nic się nie zmieni,
będzie w momencie w którym został przeniesiony.
Więc… Jesteś mężem Snape- prychnął pod
nosem i ruszył do swoich komnat.
Gdy tylko wszedł zobaczył pierwsze
zmiany.
Na pustych do tej pory ścianach
wisiały ramki ze zdjęciami, w salonie zamiast jego starych mebli, znalazły się
nowe fotele i kanapa, na stoliku zawsze zawalonym książkami, teraz stał wazon z
kwiatami.
W lochach zamiast zimnej i
nieprzyjemnej aury, teraz wyczuwało się ciepło i wygodę.
Do tych zmian Severus mógł się
przyzwyczaić, ale czerwone róże?
Wyciągnął różdżkę i jednym jej
machnięciem zmienił kolor na niebieski.
-Severusie musimy porozmawiać-
powiedziała Hermiona wchodząc do środka.
Snape wiedział, że aby znaleźć wyjście
z sytuacji musi wcielić się w swoją rolę, więc podszedł do niej i pocałował
namiętnie.
Hermiona zarzuciła mu ramiona na szyję
i oddała pocałunek z pasją.
-I takie przywitanie rozumiem-
zaśmiała się zarumieniona- Musimy zamienić parę słów.
-Coś się stało?- zapytał siadając na
fotelu, jakie było jego zdziwienie, gdy gryfonka zamiast na kanapie usiadła mu
na kolanach, jak gdyby było to najnormalniejsze zachowanie pod słońcem.
-Nigdy o tym nie rozmawialiśmy-
zaczęła ostrożnie i Snape poczuł jak jej ręką gładzi go po karku, co przyjął z
miłym zaskoczeniem. Może bycie mężem Granger nie jest takie złe?
-O czym?- spróbował nadać swojemu
głosowi surowy ton, lecz pierwszy raz od dawna mu się to nie udało.
-Będziemy mieć dziecko!- zawołała
Hermiona wstając- Taka mała istotka... kiedy zapytasz? Tak się składa, że za
siedem miesięcy, więc ...- machnęła ręką w powietrzu zbierając myśli, gdy Snape
wpatrywał się w nią oniemiały. Podejrzenia, że jest w ciąży, to co innego w
porównaniu z faktem, że on Severus Snape będzie ojcem!
-Będę miał dziecko- powtórzył cicho.
-Będziemy mieć dziecko- poprawiła go
Hermiona.
-Będę ojcem- dodał.
-A ja mamą!- zawołała podekscytowana-
Cudownie, prawda? Kupiłam w księgarni na Pokątnej kilka podręczników opisujące
przebieg ciąży...
-Ja...- Mistrz Eliksirów nie potrafił znaleźć
odpowiednich słów.
Właśnie stała przed nim piękna, młoda
kobieta, która wszystko na to wskazuje, go kocha i będzie miała dziecko, co
więcej idioci, których uważa za przyjaciół nie mają nic przeciwko ich
związkowi...
-Cieszysz się Severusie?- zapytała
Hermiona niepewnie.
-Tak- odparł zgodnie z prawdą, stanął
przed nią i zaryzykował- Dlaczego ja?
-Co masz na myśli?- zdziwiła się.
-Dlaczego wybrałaś mnie.
-Bo cię kocham- zaśmiała się, uważając
pytanie za żart- Za to, że nawet gdy jesteś zły starasz się mnie chronić, gdy
cię irytuje nie krzyczysz już tak głośno, gdy mam ochotę na rozmowę o
uczuciach...- tu zamyśliła się- Najczęściej każesz mi iść wtedy do Ginny, ale
liczy się fakt, że znalazłeś na mnie jakiś sposób- pocałowała go w haczykowaty
nos- Kocham cię gburze... choć to przezwisko od czasu naszego ślubu już do
ciebie nie pasuje.
-Stałem się mięczakiem?- oburzył się.
-Widziałby to kto- prychnęła wtulając
się w niego- Po prostu jesteś szczęśliwy, ale pamiętaj, że uczniowie nadal się
ciebie boją!
-I niech tak zostanie- pomyślał, gdy
Hermiona go pocałowała.
Minął tydzień gdy Severus mógł z ręką
na sercu przyznać, że Hermiona Granger zaczyna zdobywać jego serce, jakby
ckliwie to nie zabrzmiało,ta dziewczyna jest w stanie jednym spojrzeniem
sprawić, że zrobi wszystko o co go poprosi, a co go najbardziej zdziwiło?
Wcale tego nie wykorzystywała, co go
wprawiło w miłe zaskoczenie.
W swoich szkolnych czasach, gdy Lily
coś od niego chciała, patrzyła na niego maślanym wzrokiem, od notatek z
Eliksirów, przez poprawę referatu na Transmutację, po krycie jej gdy wymykała
się z Potterem na błonie.
Mistrz Eliksirów musiał przyznać, że
prawdopodobnie Lily zostaje w tym momencie tylko mglistym wspomnieniem
szczęśliwych lat, gdy jeszcze byli przyjaciółmi.
Reszta została wymazana na zawsze.
Severus po zajęciach z czwartorocznymi
puchonami, opuścił salę do Eliksirów i szybkim krokiem ruszył do komnat by wraz
z Hermioną zjeść kolację. Wspólne posiłki spodobały się mężczyźnie.Hermiona
okazała się inteligentną rozmówczynią i zawsze znajdowali tematy do rozmów.
-Panie profesorze!- usłyszał wołanie. Odwrócił
się i spojrzał z niechęcią na drugorocznego gryfona.
- O co chodzi?- warknął, mając
nadzieję, że dzieciak zniknie.
-Pana żona... – chłopiec po biegu
próbował zaczerpnąć tchu- W ambulatorium... madame Pomfrey kazała pana zawołać
i...
Snape nie czekał, od razu pobiegł do Skrzydła
Szpitalnego.
Gdy tylko wszedł do środka, ujrzał
bladą Hermionę leżącą na łóżku pod oknem, a Dumbledore wraz z McGonagall
rozmawiali o czymś zawzięcie, gdy pielęgniarka machała różdżką nad byłą
gryfonką.
- Severusie!- wykrzyknęła Minerwa- Jak
dobrze, że jesteś.
-Co się stało?- zapytał podchodząc do
łóżka, czuł jak jakaś niewidzialna obręcz zaciska się na jego sercu.
-Hermiona źle się poczuła- wyjaśnił
Albus- Spacerowała ze mną po błoniach, gdy krzyknęła z bólu i chwyciła się za brzuch...
-Dziecko- wyszeptał przerażony- Co z
dzieckiem?.
-Narazie nic nie wiadomo- odparła
załamana Minerwa- Ale napewno Poppy zrobi wszystko...- zamilkła gdy
pielęgniarka odeszła od Hermiony z poważną miną.
-Co z nią?- zapytał Snape.
-Mam złe wieści- powiedziała cicho.
-Co masz na myśli?- zdenerwował się.
-Prawdopodobnie dojdzie do poronienia-
westchnęła- Być może będę mogła coś zrobić, lecz...
-Mów , że kobieto!- wykrzyknęła
profesor McGonagall, lecz już chwilę później zbladła-Przepraszam...
-Istnieje pewien czar, który może
uratować dziecko, ale jest on bardzo niebezpieczny- wytłumaczyła- Gdyby
Hermiona nie znalazła w sobie dość siły na walkę , może...
-Mam wybór- warknął oburzony- Albo
pozwolę zginąć dziecku, albo i dziecku i Hermionie.
-Masz czas- próbowała go uspokoić
Poppy- Może jeszcze wszystko będzie dobrze...
Snape odwrócił się i wyszedł ze
skrzydła szpitalnego.
Szedł szybkim krokiem przez korytarze
Hogwartu, a każdy uczeń przerażony schodził mu z drogi.
Gdy znalazł się na błoniach nie
wiedział co robić, nieświadomie ruszył w stronę Zakazanego Lasu.
Już po chwili znajdował się na łące
gdzie wszystko się zaczęło.
Usiadł na trawie wpatrując się w
testrale.
Ma wybór... Nagle przed jego oczami
zobaczył Hermionę, jej uśmiechniętą twarz.
-Cholera- krzyknął chowając twarz w
dłoniach.
Musiał przyznać, że ta gryfonka
fascynowała go od dawna. Zdolna, odważna i dobroduszna.
Czym niby sobie na nią zasłużył?
Nagle wszystko stało się jasne.
Kocha tą dziewczynę i nie może
wyobrazić sobie lepszego życia.
Gdy znalazł się w skrzydle szpitalnym,
od wejścia poszukał wzrokiem madame Pomfrey.
-Masz ratować Hermionę- zawołał
stanowczo- Ona jest najważniejsza.
-Nie będzie takiej potrzeby mój drogi-
uspokoił go Albus- Z Hermioną i dzieckiem wszystko w porządku.
-Severus?- usłyszał cichy szept,
szybko spojrzał na żonę leżącą z otwartymi oczami na łóżku.
-Jak się czujesz?- zapytał siadając
przy niej.
-Lepiej- uśmiechnęła się słabo- Z
dzieckiem wszystko dobrze.
-Wiem – powiedział i pogłaskał ją po
włosach- Ale ty jesteś ważniejsza.
-Kocham cię- wyszeptała wzruszona.
-Ja ciebie też- odparł z pewnością
jaka zdumiała jego samego.
I nagle, właśnie w momencie gdy jego
życie było pełne, znalazł się na polanie ... i dostał w twarz.
-Och oczywiście Severusie!- prychnęła
Hermiona- Twój plan na NASZE życie jest
po prostu wspaniały! Widujemy się tylko w wakację, wyjeżdżamy wtedy gdzieś
daleko, gdzie nas nikt nie zna... - gryfonka klasnęła w dłonie- A gdybyśmy
natknęli się na kogoś znajomego mamy udawać, że się nie znamy.. tak? I jak tu
mieć jakieś zastrzeżenia?- dokończyła i zaśmiała się przez łzy-Jesteś ...-
zamknęła oczy i odetchnęła głęboko- Nie mam zamiaru się ukrywać i czekać
dziesięć miesięcy w roku na chwilę w której znajdziesz dla mnie czas- spojrzała
na niego - Kocham cię... ale jeżeli nie chcesz ze mną być, to wolę to od razu
zakończyć...- nie uzyskawszy z jego strony odpowiedzi potrząsnęła lekko głową
ocierając łzy z policzków- Myślałam...
Snape nie czekał na ciąg dalszy, czekanie
równało się ze stratą.
Po prostu przyciągnął gryfonkę do
siebie i pocałował namiętnie.
-Severusie- wyszeptała zarumieniona-
Nie wiem, w jakiej rzeczywistości byłeś, ale jeżeli to jest twoja odpowiedź, to
jestem szczęśliwa.
-Nie mam zamiaru pozwolić ci odejść-
warknął- To co przeżyłem, było...
-Wspaniałe?- zasugerowała z uśmiechem.
-Tak- przyznał szczerze.
-Jak widzę, Severusie rzeczywistość
okazała się lepsza- odezwał się Ronan pojawiając się obok nich.
-Nie myślałem o powrocie- zamyślił się
Mistrz Eliksirów.
-Ja też nie- przyznała Hermiona- Tam
gdzie się znalazłam, byliśmy razem ale w tajemnicy...
-Byłaś w alternatywnej rzeczywistości-
wytłumaczył Centaur- Ty natomiast Severusie...
-Byłem w przyszłości- dokończył z
uśmiechem samozadowolenia.
-Więc wiesz co nas czeka?- zapytała
podekscytowana Hermiona- Powiedz! Albo nie! Albo tak?
Powinnam wiedzieć, ale wtedy nie
byłoby niespodzianki- gryfonka zmarszczyła czoło pogrążając się w myślach.
-Dziękuję Ronanie- Severus skłonił
się- Jestem Twoim i Twojego stada dłużnikiem.
Ronan jedynie skłonił głową. Mistrz
Eliksirów wziął Hermionę za rękę i pociągnął w stronę szkoły.
-Jednak mi powiedz...- odezwała się po
chwili- Lub nie... Severusie uważasz, że powinnam wiedzieć? Sama nie wiem...
Snape uśmiechnął się gdy dotarło do
niego, że wszystko co przeżył, dopiero się wydarzy i był z tego powodu
wyjątkowo zadowolony.
W myślach przypominał sobie zdarzenia
które go właśnie czekają:
-Zaciągnięcie
Granger do Dumbledora, żeby udzielił im ślubu.
-Akceptacja
głąbów... to znaczy Pottera i reszty...
-Szczęśliwe
życie z tą gadułą.
Hermiona nigdy nie dowiedziała się co
zdarzyło się w czasach, gdzie przebywał Severus. Wszystko przeżyła pierwszy
raz, wszystko było wspaniałe i magiczne.
Dzięki magii Centaurów, zdobyła
Mistrza Eliksirów i odmieniła nie tylko swoje, ale i jego życie.
I choć często słyszy: -Granger ja przez ciebie zwariuje! Cholera!
Hermiono zabierz tego futrzaka z mojego gabinetu! Moja gorsza połówko Twoją córkę
trzeba przewinąć... I oddaj ją gdy to zrobisz!
Tak... wspaniała rzeczywistość.