sobota, 7 października 2017

Polana

Opowiadanie które wzięło udział w konkursie :) Nie wygrało , ale czy tak jestem z niego zadowolona:)


Hermiona po cichu przedzierała się przez Zakazany Las, by po chwili znaleźć się na łące kryjącej najpiękniejszy widok, jaki kiedykolwiek widziała gryfonka.
Mało kto znał to miejsce, wpływ na to miał zakaz dyrektora Dumbledore’a na wchodzenie na teren lasu, gdzie władzę sprawują Centaury. Uczniowie nie byli bezpieczny w tym pięknym, choć tajemniczym i pełnym niebezpieczeństw miejscu.
Młoda gryfonka po wojnie gdy jej przyjaciele cieszyli się wolnymi chwilami w przerwach między zajęciami i grali w quidditcha, ona wolała siadać pomiędzy drzewami i przypatrywać się im z uśmiechem.
Pewnej nocy gdy znów nawiedzały ją koszmary wojny, zarzuciwszy na ramiona szlafrok wyszła na błonie, mając nadzieję, że świeże powietrze pomoże jej ukoić nerwy.
Nagle przed nią pojawił się duży pies.
-Kieł?- zdziwiła się, na co pies zawył i ruszył biegiem w stronę Zakazanego Lasu.
Hermiona pokręciła głową z niedowierzaniem i już miała ruszyć dalej, gdy pies zatrzymał się i spojrzał na nią, po czym zaszczekał.
-Mam iść z tobą?- zapytała Hermiona na co wielki bryt wznowił bieg.
Gryfonka chwyciła różdżkę i weszła do lasu.
-Lumos- wyszeptała, a po jej ciele przeszedł dreszcz strachu.
Wiedziała, że to niebezpieczne, chodzić w nocy w koszuli nocnej po Zakazanym Lesie, ponieważ tego chce pies...
-Wariuje- mruknęła, starając nadążyć się za Kłem.
Nagle znalazła się na polanie i ujrzała widok jakiego nie spodziewała się nigdy ujrzeć.
Łąka była otoczona drzewami, na środku znajdował się staw, a przy nim... całe stado czarnych stworzeń.
-Testrale- domyśliła się Hermiona- Nie sądziłam, że was kiedykolwiek ujrzę- powiedziała z bólem w głosie.
Testrale wyglądały dokładnie tak, jak opisał jej kiedyś Harry – ich spojrzenie było puste, ich skóra oblepiała ciało, tak, że widać było kości.
Kieł położył się u stóp gryfonki, która idąc za jego przykładem usiadła.
-Chciałeś żebym tu przyszła, co?- zapytała głaszcząc psa po łbie, na co Kieł mruknął zadowolony- To piękny, ale przerażający widok- mruknęła- Wszyscy walczący z Voldemortem będą mogli je zobaczyć...
-Wałęsanie się po ciszy nocnej jest zakazane Granger-usłyszała za sobą wściekły głos, który tak dobrze znała.
-Panie profesorze...- wyjąknęła wstając szybko- Ja...
-Gryffindor traci dwadzieścia punktów- warknął- Wracaj do dormitorium!
-Mam pozwolenie od profesor McGonagall- powiedziała szybko, a widząc jego zmrużone oczy kontynuowała- Nie mogę zasnąć, więc pani profesor zezwoliła na spacery pod warunkiem, że nie będą mi towarzyszyć Harry i Ron.
-Mądra decyzja- mruknął Snape- Ale nie sądzę by nasza droga Minerwa była zadowolona, gdy dowie się, że Panna Granger wałęsa się po Zakazanym Lesie, gdzie w każdej chwili mogą ją zaatakować Centaury.
-Ona jest tu bezpieczna Severusie- usłyszeli spokojny głos za plecami Hermiony.
Kieł niechętnie podniósł łeb, lecz po chwili znów drzemał obok stojącej gryfonki.
-Ronan- Severus skłonił się – Granger szacunek!
-Ja... niewiem co mam...- zaczęła przerażona.
-Spokojnie Hermiono- uspokoił ją Centaur, wychodząc z cienia drzew.
Gryfonka zmarszczyła czoło zdając sobie sprawę, że gdzieś go już widziała,
Do pasa był mężczyzną z rudymi włosami i brodą, od pasa kasztanowy koń z długim czerwonawym ogonem.
-Przyjaciele Hagrida, są moimi przyjaciółmi- wytłumaczył centaur na jej nieme pytanie.
-Czyżby Magorian zmienił zasady?- zakpił Snape.
-Wiesz dobrze, jak ja , że po pokonaniu Voldemorta, Magorian zawdzięcza wiele Harremu Potterowi i jego przyjaciołom- odparł Ronan.
-Ale my nic...- zaczęła Hermiona.
-Harry Potter pozbył się czarnoksiężnika który i nam zagrażał, więc i on ma prawo wejść do Zakazanego Lasu bez obaw, tak jak i ty moja droga.
Choć Firenzo był uważany za zdrajcę gdy zaczął uczyć w Hogwarcie, był nadal jednym z nas, co za tym idzie, gdy w czasie bitwy uratowałaś mu życie, nasze stado jest ci za to wdzięczne.
Hermiona zauważyła zdziwienie na twarzy profesora Snape’a.  Wywnioskowała z tego, że nie wie jaką rolę odegrała w czasie bitwy, z czego była zadowolona, ponieważ nie chce wracać do chwili w której musiała wymierzyć różdżkę w inną czarownice.
-Granger wracaj do Hogwartu- warknął Mistrz Eliksirów- A my Ronanie mamy pewne sprawy do omówienia.
-Stado już na ciebie czeka- odparł centaur i zwrócił się do Hermiony – Jesteś mile widziana w lesie Hermiono.- po czym ukłonił się i zniknął między   drzewami.
-Minus dziesięć punktów za nie słuchanie poleceń nauczyciela- głos Snape’a wyrwał ją z zamyślenia- Kieł wracaj do Hagrida!- warknął mężczyzna i ruszył za Ronanem.
Ku zdziwieniu Hermiony, pies wstał i pobiegł w stronę zamku.
-To mi się śni?- wyszeptała Hermiona wpatrując się w Testrale.
Gdy znalazła się w dormitorium obiecała sobie częściej wracać na polanę ukrytą w Zakazanym Lesie.
-Miona wstawaj!- usłyszała poirytowany głos przyjaciółki.
-Ginny jeszcze momencik- jęknęła chowając głowę pod kołdrę.
-Za dziesięć minut jest śniadanie- powiedziała rudowłosa ściągając z niej pościel- Wstawaj!
-Już- mruknęła niechętnie Hermiona siadając na łóżku- Wadą bycia Twoją współlokatorką jest to, że zawsze musisz być wszędzie na czas!
-A zaletą?- zapytała z uśmiechem Ginny.
- Jak jakąś znajdę, dam ci znać- zażartowała gryfonka za co oberwała poduszką rzuconą przez pannę Weasley.
Dzięki powtarzaniu siódmego roku, Ginny znalazła się  w klasie wraz z bratem i jego przyjaciółmi, co najbardziej podobało się Harremu, który spędzał ze swoją dziewczyną każdą wolną chwile, nie mniej Hermiona także była zachwycona, ponieważ mogła dzielić z nią dormitorium.
-Gdzie wczoraj spacerowałaś?- zapytała Ginny gdy szły do Wielkiej Sali na śniadanie.
-Byłam w Zakazanym Lesie- odparła hermiona.
-Gdzie?!- wykrzyknęła rudowłosa zatrzymując się gwałtownie- To niebezpieczne Hermiono Jean Granger!
-Wiem jak się nazywam – mruknęła starsza gryfonka i pociągnęła rudowłosą by znów ruszyła- Nic mi nie grozi.... okazało się , że centaury nie mają nic przeciwko mojej obecności w lesie.
-Ale co tam robił Snape?- zastanawiała się Ginny, gdy Hermiona opowiedziała jej o zajściu poprzedniej nocy.
-Niewiem i wolę w to nie wnikać- odparła Hermiona poważnie- Zawsze gdy zaczynamy podejrzewać o coś Snape’a kończy się czymś złym.
-Oj nieprawda- Ginny machnęła lekceważąco ręką.
-Kamień filozoficzny- przypomniała jej Hermiona- Wspomnę jeszcze o podejrzenia co do jego zaangażowania by Harry wziął na czwartym roku udział w turnieju...
-Nie nasza wina, że jest o wszystko podejrzewany- rudowłosa wzruszyła ramionami- Taki ma charakter.
-Nie mów nic chłopakom!- poprosiła gdy weszły do Wielkiej Sali.
- Sie wie- mruknęła Ginny i już po chwili siedziała obok szczęśliwego Harrego i niezbyt zadowolonego obecnością siostry Rona.
-Możecie na chwilę przestać być tacy....- poprosił z niesmakiem Ron patrząc na przyjaciela całującego Ginny- Obleśni?
-Obleśni Ronald?!- oburzyła się rudowłosa- Powiem mamie jak nas nazwałeś!- zagroziła i uśmiechnęła się z satysfakcją na widok przerażonej miny brata.
Hermiona zaśmiała się cicho i spojrzała na stół nauczycielski.
Mistrz Eliksirów był pogrążony w rozmowie z dyrektorem, co ją zdziwiło ponieważ od zawsze było wiadomo, że Snape nienawidzi rozmów podczas posiłków, za co gryfoni zawsze tracili punkty...
Gdy nadeszły Eliksiry, Hermiona usiadła w pierwszej ławce wraz z Ginny, która tak jak starsza gryfonka była bardzo dobra w tym przedmiocie co niezmiernie frustrowało Snape’a i ślizgonów.
-Dzisiaj uwarzycie eliksir Słodkich Snów- warknął Snape wchodząc do Sali i machnięciem różdżki wyczarował przepis na tablicy- Do dzieła! I radzę wam dobrze się spisać!
Hermiona od razu wzięła się do dzieła. Znała ten przepis na pamięć.
Najpierw wyciągamy kociołek cynowy rozmiar 2.- powtarzała sobie czynności krok po kroku w głowie- 30 dag much, 1 kg bezoaru, 2 rogi dwurożca, 1 kieł węża. Do kociołka wlewamy 1l wody, podgrzewamy do temperatury 100°C i dodajemy 1 róg dwurożca. Mieszamy to wszystko 4 razy według wskazówek zegara. Po 4 razach mieszamy raz bardzo szybko w drugą stronę. Powinien być zielony. Kroimy cały bezoar w kostki i wrzucamy do kociołka. Następnie mieszamy powoli przez 10 sekund według wskazówek zegara i kolor powinien być żółty. Dodajemy teraz 15 dag much i 2 razy mieszamy w przeciwnym kierunku do ruchu wskazówek i powinien mieć kolor żółto-pomarańczowy.
-Miona co mam teraz zrobić?- jęknął Ron patrząc na wywar przypominający błoto.
-Zacznij od początku- mruknęła i kontynuowała swoją pracę- Dodajemy teraz 2 róg dwurożca i znowu mieszamy 4 razy wg wskazówek i 1 raz na odwrót. Powinno się otrzymać kolor zielony. Teraz dodajemy kieł węża, mieszamy przez 15 sekund szybko według wskazówek zegara i otrzymujemy kolor czerwony i po 30 sekundach dodajemy resztę much i mieszamy 3 razy. Kolor tego Eliksiru musi być biały.- Hermiona spojrzała na wywar i zadowolona oceniła swój eliksir na Wybitny.
-Koniec czasu- powiedział Snape i zaczął przechadzać się po Sali i oceniać pracę uczniów- Minus dziesięć punktów za to błoto Weasley!- warknął stając przy kociołku Rona- Draco następnym razem po dodaniu much mieszaj dwa razy, nie trzy, Longbottom minus dwadzieścia za to śmierdzące coś w twoim kociołku! Pansy dodajemy jeden kieł węża nie trzy! Weasley i Granger- stanęł przy stoliku dziewczyn i niechętnie spojrzał na ich dzieła- Dostatecznie- prychnął- Żegnam! Granger zostajesz!
Hermiona wzruszyła ramionami na nieme pytania przyjaciół i gdy wszyscy wyszli podeszła do biurka za którym usiadł profesor.
-Wypij to dziś w nocy- warknął wskazując na fiolkę z Eliksirem Słodkich Snów- I nie wałęsaj się po Zakazanym Lesie!
-Nie wałęsam się- oburzyła się Hermiona- Nie robię nic złego!
-Przeszkadzasz mi!- wykrzyczał wstając i patrząc na nią wściekłym wzrokiem- Nie chcę cię tam widzieć, zrozumiano?
-Więc proszę tam nie chodzić!- odparła zanim ugryzła się w język.
-Minus pięćdziesiąt punktów- wysyczał – Zjeżdżaj!
-Do widzenia- mruknęła i szybko opuściła lochy.
Gdy znalazła się na korytarzu przy wejściu do dormitorium gryfonów, usiadła na jednym z parapetów i zmarszczyła czoło.
Snape nie chce by kręciła się po Zakazanym Lesie, wiedziała, że nie powinna wyciągać pochopnych wniosków, ale jak powiedziała  Ginny, Snape już tak został stworzony, żeby być o wszystko podejrzewanym. Z reguły gryfonka od razu podzieliłaby się swoimi spostrzeżeniami z przyjaciółmi, ale wiedziała, że wtedy Harry i Ron nie spoczęli by, aż nie znajdą na Snape’a dowodów jakiejkolwiek winy, więc wolała zająć się tą sprawą sama.
Więc usiadła tam gdzie ostatnio, czekając na pojawienie się Mistrza Eliksirów.
-Nie rozumiesz najprostszych poleceń- warknął Snape pojawiając się obok niej.
-Sam pan do tego doprowadził profesorze- przyznała Hermiona odważnie patrząc mu w oczy.
-W jaki sposób?- zapytał unosząc prawą brew w górę.
-Kazał Pan mi się dzisiaj trzymać stąd z daleka- odparła z lekkim uśmiechem.
-A jeżeli to zrobiłem, ty dodałaś dwa do dwóch i wyszło ci sześć?- zakpił.
-Ja dodałam dwa do dwóch i wyszedł mi odpowiedni wynik- powiedziała.
-Granger nie mam czasu na te jakże uroczę pogawędki, więc nie wchodź mi w drogę- to powiedziawszy odwrócił się i ruszył w głąb lasu.
-Ale ja Panu z chęcią pomogę!- zawołała za nim, na co Snape gwałtownie się odwrócił.
-Niby w czym?- prychnął.
-Tego jeszcze nie rozgryzłam- przyznała- Ale wiem, że musi to być coś ważnego.
-Granger- westchnął – Nie możesz, jak reszta dzieciaków cieszyć się z ostatnich beztroskich chwil w życiu?
-Beztroskie chwilę w życiu już dawno się skończyły profesorze- odpowiedziała poważnie.
-Inni tak nie uważają.
-Inni sami siebie oszukują- sprostowała- A ja nie mam zamiaru im niszczyć tych złudzeń.
-Próbujesz wszystko naprawiać Granger, a to nie zawsze dobrze się kończy- powiedział Snape- Wracaj do zamku.
-Ale ja nie chcę- wyszeptała i zrezygnowana usiadła z powrotem.
Wszyscy uważali, że należy cieszyć się nowym, lepszym światem bez widma Voldemorta, lecz ten świat był okupiony krwią i śmiercią niewinnych ofiar.
Hermiona widziała rzeczy o których nikomu nigdy nie opowie. Widziała cierpienie, śmierć...
-Właśnie przez wojnę widzę cię malutki- szepnęła do małego testrala, który odłączył się od matki i podszedł do niej.
-Przez wojnę dowiedziałaś się o sobie rzeczy, dzięki którym dokonasz odpowiednich wyborów w życiu- usłyszała za sobą nieznany głos, gdy się odwróciła ujrzała centaura.
-Kim jesteś?- zapytała wstając.
-Zwą mnie Zakałą- odparł i podszedł bliżej- W tym lesie, na tej polanie dzieją się rzeczy magiczne panno Granger.
-Co masz na myśli?- rozejrzała się wokoło.
-Przekonasz się gdy księżyc dwa razy pożegna się z niebem- odparł i odszedł pozostawiając zdumioną Hermione samą.
-Księżyc dwa razy pożegna się z niebem- powtórzyła i uśmiechnęła się promiennie- Za dwa dni!- rozgryzła słowa Zakały i wróciła do Zamku.
Gdy dwa dni później zjawiła się na polanie ujrzała Severusa Snape’a stojącego w miejscu które zawsze wybierała.
-Nie powinno cię tu być- powiedział nie odwracając się.
-Dlaczego?- zapytała stając obok niego.
-Ciekawość jest pierwszym stopniem do piekła- warknął.
-Ja już byłam w piekle profesorze- przypomniała, mimowolnie gładząc napis wyryty na ręce.
-O tym powinnaś zapomnieć- spojrzał na nią z ukosa- Jak najszybciej, by nie oszaleć.
-Oszaleć?- zmarszczyła czoło- Nie sądzę żeby tak to się skończyło.
-Mało sypiasz, w dzień uczysz się i tracisz energię, której nie ładujesz podczas snu- wyliczał- Schudłaś, choć twoi tak zwani przyjaciele pilnują na posiłkach być jadła, co prowadzi do wniosku, że skrywasz sekret Granger.
-Każdy z nas ma jakiś uraz po wojnie- odparła cicho.
-Większość je leczy- prychnął.
-Ja także- zdenerwowała się- I to nie mój... uraz jest teraz ważny! Co tu się będzie dziać?
Nagle nad nimi zabłysło światło.
-Nie zdążysz uciec- mruknął Snape, wyciągając różdżkę- Trzymaj się mnie i radzę żebyś nie sprawiała mi kłopotów!
-O czym pan mówi?- zdziwiła się, lecz za jego przykładem chwyciła swoją różdżkę.
-Nie wiem czy znajdziemy się w tej samej rzeczywistości- mówił szybko Snape- Musisz znaleźć wyjście z sytuacji w której się obudzisz. Nie możesz powiedzieć, jak się tam dostałaś, musisz grać swoją rolę Granger najlepiej jak umiesz!
-Co pan ma na myśli?!- wykrzyknęła gdy światło się do nich zbliżało.
-Musisz znaleźć wyjście Granger- usłyszała jeszcze i znalazła się nagle  na środku innej polany, stała w środku okręgu który budowali ... centaury.
-Co ja tu robię?- zapytała zauważywszy Ronana.
-Świat idzie naprzód- odparł centar- Istnieją różne rzeczywistości, każdy z nas ma wpływ na swój los, lecz tylko nieliczni mogą wybrać życie, które im odpowiada.
- Raz na sto lat – dodał Zakała- Gdy Zakazany Las znajdzie się pod wpływem Marsa, można przenieść się w inną rzeczywistość.
-Musisz zdecydować czy chcesz zostać czy wrócić- zakończył Ronan i były to ostatnie słowa jakie usłyszała.
Severus nie należał do rannych ptaszków, nienawidził wczesnego wstawania, więc uczniowie którzy mieli z nim poranne zajęcia, najwięcej musieli przetrwać.
Tym razem Snape obudził się wyjątkowo wcześnie , było mu ciepło i przyjemnie, przytulił się do leżącej obok kobiety i zamknął powrotem oczy, by po chwili krzyknąć i usiąść.
-Co ty do cholery robisz w łóżku Granger?!- wykrzyknął wściekły.
Hermiona spojrzała na niego zaspana.
-Ja też cię kocham- prychnęła i ziewnęła- Jest dopiero szósta i jakbyś zapomniał mamy dzisiaj sobotę, więc nie mam zamiaru robić ci śniadania mój drogi! Możesz o tym zapomnieć!- powiedziawszy to na nowo okryła się kołdrą i próbowała zasnąć.
- Ty…- zaczął Snape i wyciągnął rękę po różdżkę żeby wyrzucić tą idiotkę ze swojego łóżka gdy jego wzrok padł na obrączkę którą miał na palcu- Co do ….
-Severus co się z tobą dzieje?- zirytowała się Hermiona siadając- Jest rano, a ty krzyczysz jak opętany!
Snape siłą chwycił ją za rękę i ujrzał podobną obrączkę.
-Kiedy…
-Nie mamy dzisiaj rocznicy- zaśmiała się i pocałowała go szybko w usta- Więc nie martw się, dzisiaj nie zapomniałeś.
Mistrz Eliksirów szybko wstał z łóżka i zamknął się w łazience.
Nie spodziewał się, że w innej rzeczywistości może być z tą upartą gryfonką.
Był  zaskoczony...raz na sto lat ma się szansę innego życia, a on trafia na Granger!
Myślał... miał nadzieję, że to będzie Lily...
-Severusie co ty tam tak długo robisz?- usłyszał zaniepokojony głos Granger.
Odetchnął głęboko i otworzył drzwi.
-Jestem jakiś nieswój dzisiaj- mruknął i lekko się zarumienił widząc swoją uczennice ubraną jedynie w jego koszule!
-To nic nowego- zaśmiała się Hermiona i cmoknęła go w policzek- Na szczęście dzisiaj nie masz żadnych lekcji więc możemy spędzić cały dzień razem!
-Mam do sprawdzenia eseje- próbował znaleźć wyjście z sytuacji.
-Wczoraj wszystkie sprawdziłeś- przypomniała mu- Pamiętasz? Żeby cały weekend móc spędzić ze mną.., wiem że nadal gniewasz się, że wyciągnęłam cię na przyjęcie Zakonu, ale sam przyznaj, że było wspaniale! Harry i Ginny są tak zdenerwowani pojawieniem się na świecie Jamesa, to za parę tygodni... i nie waż się śmiać z Harrego!- dodała surowo- Zobaczymy jak ty będziesz się zachowywał gdy ja będę w ciąży!- powiedziała i zamknęła się w łazience.
-W ciąży?- powtórzył otwierając szeroko oczy. Żeby Granger zaszła w ciążę, musieliby... przecież jest jego uczennicą na Merlina! Nie może się do niej zbliżyć!
Ubrał się szybko i wyszedł na błonie. Wiedział , że musi odnaleźć wyjście z sytuacji, to naturalne, że nie odpowiada mu życie z Granger!
Rok zajęło mu przekonywanie centaurów, by wyjawili mu miejsce w którym następuje przeniesienie do innego wymiaru! Stracił rok! I na co?
Gdy znalazł się w Zakazanym Lesie , swoje kroki skierował do miejsca gdzie wszystko się zdarzyło.
Na łące nie było nikogo oprócz testrali.
-Ronan?!- zawołał Snape wiedząc, że właśnie rudy centaur jest odpowiedzialny za tą część lasu.
-Sam wybrałeś swoje przeznaczenie- usłyszał głos, lecz nie potrafił zidentyfikować miejsca z którego wychodzi.
-Nie wybrałem Granger!- wściekł się.
-Przypomnij sobie swoje myśli, a uzyskasz odpowiedź- usłyszał i poczuł, że został sam.
-Swoje myśli- warknął opierając się o najbliższe drzewo- Myśl Snape! Co mogłeś wtedy pomyśleć?
Wreszcie szczęśliwy
Te dwa słowa... i to ma niby oznaczać Granger?
Wiedział, że nie ma innego wyjścia, na szczęście gryfonka nie będzie pamiętała niczego co zdarzy się w tym wymiarze.
-Granger moją żoną- mruknął wracając do zamku.
Nagle przystanął i wpadł na pewien pomysł.
Wspiął się po schodach i już po chwili znajdował się w gabinecie dyrektora, podszedł do kamiennej misy i zmarszczył czoło.
Dumbledore przechowuje najważniejsze wspomnienia w swojej bibliotece, na szczęście Severus Snape ma do niej dostęp. Mistrz Eliksirów uśmiechnął się szyderczo i spojrzał na buteleczki opisane i poukładane równo na półkach.
Hermiona Snape
-Ciekawe- mruknął , wlał wspomnienia do misy i zanurzył głowę.
Znalazł się w gabinecie i ujrzał siebie, Granger i Dumbledore’a.
-Czy dobrze zrozumiałem- powiedział dyrektor z uśmiechem- Chcecie się pobrać?
-Tak proszę pana- przyznała Hermiona i uśmiechnęła się do Severusa promiennie, na co ten ku zgorszeniu Snape’a operującego przyciągnął ją do siebie i pocałował.
-Pośpiesz się Albusie, zanim ci idioci się tu pojawią- rozkazał Mistrz Eliksirów.
-Nie będę stał zakochanym na drodzę- zaśmiał się Dumbledore- Obrączki...
-Mam- Severus wyciągnął z kieszeni dwa złote kółeczka.
-Przygotowany jak zawsze- powiedział dyrektor na co dwoje Snape’ów prychnęło w tym samym czasie.
-Szybki ślub- mruknął Snape wracając do gabinetu- Ciekawe...
-Severusie co ty wyprawiasz?- zapytała Hermiona wchodząc do środka.
-Skąd wiedziałaś gdzie jestem?- zmrużył oczy.
-Z mapy Harrego- kobieta wzruszyła ramionami jakby to było oczywiste.
-Skąd to do cholery masz?- wyrwał jej mapę z ręki.
-Przecież Harry mi pożyczył, żebym wiedziała gdzie jest Ginny- odparła marszcząc czoło- Pamiętasz? Ginny lunatykuje czasami, więc gdy była na praktykach u Pani Hooch...
-Praktykach? Rolanda uczyła Weasley’ówne? - prychnął z niesmakiem.
-Severusie o czym ty mówisz?- Hermiona podeszła do niego i położyła rękę na jego czole- Nie masz gorączki...
-Oczywiście, że nie Granger- odsunął się od niej.
-Więc dlaczego...- westchnęła głęboko- Wiedziałam, że za długo wczoraj pracowałeś! Wróciłeś wyczerpany! Od dziś masz zacząć o siebie dbać!
-Niby kogo to obchodzi czy o siebie dbam- warknął przyglądając się mapie.
-Jak kogo?!- wykrzyknęła- Mnie oczywiście!
Snape spojrzał na nią zamyślony. Podsumowując... ma żonę, Granger jest jego żoną...
Troszczy się i martwi o niego... czemu mu się to do Merlina podoba?!
-Muszę coś sprawdzić- powiedział oddając jej mapę- Zostaw mnie na chwilę samego... proszę- dokończył niechętnie..
-Nie wiem co się dzieję, ale dobrze- zgodziła się- Zachowujesz się tak jak przed ślubem- zaśmiała się- Wrócił dawny nietoperz...
-Wyjdź Granger- wysyczał przez zaciśnięte zęby.
-Idę- pocałowała go czule, na co zaskoczony odpowiedział- Tylko się nie przepracuj kochanie- poprosiła i wyszła pozostawiając Severusa zaskoczonego.
-Całowałeś się z uczennicą Snape- mruknął pod nosem wracając do myślodsiewni- I najgorszę, że ci się to podobało...
Następne wspomnienie było opisane Prawdziwi przyjaciele.
Gabinet dyrektora pierwszy raz od dawna był zapełniony rudowłosymi członkami rodziny Weasley’ów, obok nich stał niezdecydowany Harry wraz z Luną i Nevillem.
Na przeciwko nich Hermiona niepewnie przestępowała z nogi na nogę, Snape stał nieporuszony z założonymi rękami, a profesor Dumbledore patrzył na wszystkich z uśmiechem.
-Moi drodzy- odezwał się po chwili ciszy- Uspokójmy się i porozmawiajmy....
-Hermiona wyszła za mąż, profesorze!- głos zabrał Harry- Chcemy wiedzieć dlaczego...
-Porozmawiamy na osobności?- poprosiła Hermiona i chwyciła Rona i Ginny za rękę- Choć Harry.
Gdy wyszli Pani Weasley opadła na krzesło.
- Powiedz mi tylko jedno Severusie- poprosiła- Nie zmusiłeś jej?
-Nie- odparł poważnie.
-Więc gratuluje- uśmiechnęła się radośnie- Artur napewno prześle wam życzenia, gdy tylko wróci z pracy! Och tak się cieszę!
-Hermiona z profesorem- mruknął Fred- Więc...
-Więc nasze żony jeszcze się nie urodziły- dokończył ze śmiechem George,a widząc wściekłe spojrzenie matki, odchrząknął- My już pójdziemy.
-Tak...- Fred zaczął cofać się w stronę drzwi- Przecież my żartujemy, mamo... gratulujemy profesorze! Żegnamy!
Pani Weasley pokręciła zrezygnowana głową.
-Nie mam do nich siły- powiedziała- Są po....- nie dokończyła ponieważ do gabinetu powróciła Hermiona z przyjaciółmi.
Harry wraz z Ronem podeszli do Snape’a i spojrzeli na niego poważnie.
-Jest naszą przyjaciółką- powiedział rudowłosy- Jak siostra...
-Więc może pan nie uwierzyć, ale jak dowiemy się, że przez pana cierpi, znajdziemy pana i...- Harry westchnął- Jesteśmy zdolni do wszystkiego by ją chronić.
-Zdaje sobie z tego sprawę Potter- warknął Snape.
-To dobrze- tym razem Ginny stanęła przed Mistrzem Eliksirów- Trudno uwierzyć w to co powiedziała nam Hermiona, ale ona nie kłamie , więc gratuluje profesorze- wyciągnęła w jego stronę rękę.
Snape spojrzał na nią zaskoczony, ale szturchnięty przez Hermionę uścisnął dłoń rudowłosej.
Severus odszedł od kamiennej misy i usiadł na jednym z krzeseł ustawionych przy biurku.
Nie zmusił Granger do ślubu, więc idąc tym tokiem rozumowania, dziewczyna się w nim musiała zakochać.. zakpił sam z siebie. Oczarował ją swoim uroczym charakterem czy przystojną twarzą?
-Veritaserum- mruknął- Wtedy Granger przyzna się, dlaczego została moją żoną- myślał wpatrując się w obrączkę na palcu.
-Witaj Severusie!- do gabinetu wszedł profesor Dumbledore i z uśmiechem spojrzał na kamienną misę- Czyżbyś chciał sobie coś przypomnieć?
-Nie- warknął młodszy nauczyciel wstając- Muszę..
-Spotkałem Hermionę na korytarzu- kontynuował dyrektor nie zważając na słowa Mistrza Eliksirów.
-Mieszka tu więc, to nic nadzwyczajnego- odparł Snape wzruszając ramionami.
-Była jakaś zamyślona- odparł Albus- Jesteście małżeństwem dwa lata.
-Co masz na myśli?- Severus zmarszczył czoło.
-Hermiona promienieje- powiedział Dumbledore z uśmiechem.
Snape bez słowa wyszedł z gabinetu, zatrzymał się dopiero na trzecim piętrze.
Wszedł do pustej Sali i zaczął się zastanawiać.
-Prawdopodobieństwo poczęcia dziecka w moim wypadku sięgało 3% do cholery- mruczał chodząc po klasie- W jaki sposób mogło się to udać? Wszystko jest nie tak! To nie miała być Granger!
Ronan ...- zmarszczył czoło próbując sobie przypomnieć słowa centaura- Rzeczywistość nie zawsze jest taka jak w marzeniach, ale pamiętaj, że nie jest ona wcale gorsza, a w wielu przypadkach o wiele lepsza.
Granger jest lepszym wyborem, niż Lily? To do rudowłosej wzdychał od dziecka, a Hermiona?
Musi znaleźć wyjście z sytuacji. Doskonale zdaje sobie sprawę, że może to potrwać tydzień,  a może to nawet przeciągnąć się do kilku lat, w obu tych przypadkach gdy wróci do swojego czasu, tam nic się nie zmieni, będzie w momencie w którym został przeniesiony.
Więc… Jesteś mężem Snape- prychnął pod nosem i ruszył do swoich komnat.
Gdy tylko wszedł zobaczył pierwsze zmiany.
Na pustych do tej pory ścianach wisiały ramki ze zdjęciami, w salonie zamiast jego starych mebli, znalazły się nowe fotele i kanapa, na stoliku zawsze zawalonym książkami, teraz stał wazon z kwiatami.
W lochach zamiast zimnej i nieprzyjemnej aury, teraz wyczuwało się ciepło i wygodę.
Do tych zmian Severus mógł się przyzwyczaić, ale czerwone róże?
Wyciągnął różdżkę i jednym jej machnięciem zmienił kolor na niebieski.
-Severusie musimy porozmawiać- powiedziała Hermiona wchodząc do środka.
Snape wiedział, że aby znaleźć wyjście z sytuacji musi wcielić się w swoją rolę, więc podszedł do niej i pocałował namiętnie.
Hermiona zarzuciła mu ramiona na szyję i oddała pocałunek z pasją.
-I takie przywitanie rozumiem- zaśmiała się zarumieniona- Musimy zamienić parę słów.
-Coś się stało?- zapytał siadając na fotelu, jakie było jego zdziwienie, gdy gryfonka zamiast na kanapie usiadła mu na kolanach, jak gdyby było to najnormalniejsze zachowanie pod słońcem.
-Nigdy o tym nie rozmawialiśmy- zaczęła ostrożnie i Snape poczuł jak jej ręką gładzi go po karku, co przyjął z miłym zaskoczeniem. Może bycie mężem Granger nie jest takie złe?
-O czym?- spróbował nadać swojemu głosowi surowy ton, lecz pierwszy raz od dawna mu się to nie udało.
-Będziemy mieć dziecko!- zawołała Hermiona wstając- Taka mała istotka... kiedy zapytasz? Tak się składa, że za siedem miesięcy, więc ...- machnęła ręką w powietrzu zbierając myśli, gdy Snape wpatrywał się w nią oniemiały. Podejrzenia, że jest w ciąży, to co innego w porównaniu z faktem, że on Severus Snape będzie ojcem!
-Będę miał dziecko- powtórzył cicho.
-Będziemy mieć dziecko- poprawiła go Hermiona.
-Będę ojcem- dodał.
-A ja mamą!- zawołała podekscytowana- Cudownie, prawda? Kupiłam w księgarni na Pokątnej kilka podręczników opisujące przebieg ciąży...
-Ja...- Mistrz Eliksirów nie potrafił znaleźć odpowiednich słów.
Właśnie stała przed nim piękna, młoda kobieta, która wszystko na to wskazuje, go kocha i będzie miała dziecko, co więcej idioci, których uważa za przyjaciół nie mają nic przeciwko ich związkowi...
-Cieszysz się Severusie?- zapytała Hermiona niepewnie.
-Tak- odparł zgodnie z prawdą, stanął przed nią i zaryzykował- Dlaczego ja?
-Co masz na myśli?- zdziwiła się.
-Dlaczego wybrałaś mnie.
-Bo cię kocham- zaśmiała się, uważając pytanie za żart- Za to, że nawet gdy jesteś zły starasz się mnie chronić, gdy cię irytuje nie krzyczysz już tak głośno, gdy mam ochotę na rozmowę o uczuciach...- tu zamyśliła się- Najczęściej każesz mi iść wtedy do Ginny, ale liczy się fakt, że znalazłeś na mnie jakiś sposób- pocałowała go w haczykowaty nos- Kocham cię gburze... choć to przezwisko od czasu naszego ślubu już do ciebie nie pasuje.
-Stałem się mięczakiem?- oburzył się.
-Widziałby to kto- prychnęła wtulając się w niego- Po prostu jesteś szczęśliwy, ale pamiętaj, że uczniowie nadal się ciebie boją!
-I niech tak zostanie- pomyślał, gdy Hermiona go pocałowała.
Minął tydzień gdy Severus mógł z ręką na sercu przyznać, że Hermiona Granger zaczyna zdobywać jego serce, jakby ckliwie to nie zabrzmiało,ta dziewczyna jest w stanie jednym spojrzeniem sprawić, że zrobi wszystko o co go poprosi, a co go najbardziej zdziwiło?
Wcale tego nie wykorzystywała, co go wprawiło w miłe zaskoczenie.
W swoich szkolnych czasach, gdy Lily coś od niego chciała, patrzyła na niego maślanym wzrokiem, od notatek z Eliksirów, przez poprawę referatu na Transmutację, po krycie jej gdy wymykała się z Potterem na błonie.
Mistrz Eliksirów musiał przyznać, że prawdopodobnie Lily zostaje w tym momencie tylko mglistym wspomnieniem szczęśliwych lat, gdy jeszcze byli przyjaciółmi.
Reszta została wymazana na zawsze.
Severus po zajęciach z czwartorocznymi puchonami, opuścił salę do Eliksirów i szybkim krokiem ruszył do komnat by wraz z Hermioną zjeść kolację. Wspólne posiłki spodobały się mężczyźnie.Hermiona okazała się inteligentną rozmówczynią i zawsze znajdowali tematy do rozmów.
-Panie profesorze!- usłyszał wołanie. Odwrócił się i spojrzał z niechęcią na drugorocznego gryfona.
- O co chodzi?- warknął, mając nadzieję, że dzieciak zniknie.
-Pana żona... – chłopiec po biegu próbował zaczerpnąć tchu- W ambulatorium... madame Pomfrey kazała pana zawołać i...
Snape nie czekał, od razu pobiegł do Skrzydła Szpitalnego.
Gdy tylko wszedł do środka, ujrzał bladą Hermionę leżącą na łóżku pod oknem, a Dumbledore wraz z McGonagall rozmawiali o czymś zawzięcie, gdy pielęgniarka machała różdżką nad byłą gryfonką.
- Severusie!- wykrzyknęła Minerwa- Jak dobrze, że jesteś.
-Co się stało?- zapytał podchodząc do łóżka, czuł jak jakaś niewidzialna obręcz zaciska się na jego sercu.
-Hermiona źle się poczuła- wyjaśnił Albus- Spacerowała ze mną po błoniach, gdy krzyknęła z bólu i chwyciła się za brzuch...
-Dziecko- wyszeptał przerażony- Co z dzieckiem?.
-Narazie nic nie wiadomo- odparła załamana Minerwa- Ale napewno Poppy zrobi wszystko...- zamilkła gdy pielęgniarka odeszła od Hermiony z poważną miną.
-Co z nią?- zapytał Snape.
-Mam złe wieści- powiedziała cicho.
-Co masz na myśli?- zdenerwował się.
-Prawdopodobnie dojdzie do poronienia- westchnęła- Być może będę mogła coś zrobić, lecz...
-Mów , że kobieto!- wykrzyknęła profesor McGonagall, lecz już chwilę później zbladła-Przepraszam...
-Istnieje pewien czar, który może uratować dziecko, ale jest on bardzo niebezpieczny- wytłumaczyła- Gdyby Hermiona nie znalazła w sobie dość siły na walkę , może...
-Mam wybór- warknął oburzony- Albo pozwolę zginąć dziecku, albo i dziecku i Hermionie.
-Masz czas- próbowała go uspokoić Poppy- Może jeszcze wszystko będzie dobrze...
Snape odwrócił się i wyszedł ze skrzydła szpitalnego.
Szedł szybkim krokiem przez korytarze Hogwartu, a każdy uczeń przerażony schodził mu z drogi.
Gdy znalazł się na błoniach nie wiedział co robić, nieświadomie ruszył w stronę Zakazanego Lasu.
Już po chwili znajdował się na łące gdzie wszystko się zaczęło.
Usiadł na trawie wpatrując się w testrale.
Ma wybór... Nagle przed jego oczami zobaczył Hermionę, jej uśmiechniętą twarz.
-Cholera- krzyknął chowając twarz w dłoniach.
Musiał przyznać, że ta gryfonka fascynowała go od dawna. Zdolna, odważna i dobroduszna.
Czym niby sobie na nią zasłużył?
Nagle wszystko stało się jasne.
Kocha tą dziewczynę i nie może wyobrazić sobie lepszego życia.
Gdy znalazł się w skrzydle szpitalnym, od wejścia poszukał wzrokiem madame Pomfrey.
-Masz ratować Hermionę- zawołał stanowczo- Ona jest najważniejsza.
-Nie będzie takiej potrzeby mój drogi- uspokoił go Albus- Z Hermioną i dzieckiem wszystko w porządku.
-Severus?- usłyszał cichy szept, szybko spojrzał na żonę leżącą z otwartymi oczami na łóżku.
-Jak się czujesz?- zapytał siadając przy niej.
-Lepiej- uśmiechnęła się słabo- Z dzieckiem wszystko dobrze.
-Wiem – powiedział i pogłaskał ją po włosach- Ale ty jesteś ważniejsza.
-Kocham cię- wyszeptała wzruszona.
-Ja ciebie też- odparł z pewnością jaka zdumiała jego samego.
I nagle, właśnie w momencie gdy jego życie było pełne, znalazł się na polanie ... i dostał w twarz.
-Och oczywiście Severusie!- prychnęła Hermiona- Twój plan na NASZE  życie jest po prostu wspaniały! Widujemy się tylko w wakację, wyjeżdżamy wtedy gdzieś daleko, gdzie nas nikt nie zna... - gryfonka klasnęła w dłonie- A gdybyśmy natknęli się na kogoś znajomego mamy udawać, że się nie znamy.. tak? I jak tu mieć jakieś zastrzeżenia?- dokończyła i zaśmiała się przez łzy-Jesteś ...- zamknęła oczy i odetchnęła głęboko- Nie mam zamiaru się ukrywać i czekać dziesięć miesięcy w roku na chwilę w której znajdziesz dla mnie czas- spojrzała na niego - Kocham cię... ale jeżeli nie chcesz ze mną być, to wolę to od razu zakończyć...- nie uzyskawszy z jego strony odpowiedzi potrząsnęła lekko głową ocierając łzy z policzków- Myślałam...
Snape nie czekał na ciąg dalszy, czekanie równało się ze stratą.
Po prostu przyciągnął gryfonkę do siebie i pocałował namiętnie.
-Severusie- wyszeptała zarumieniona- Nie wiem, w jakiej rzeczywistości byłeś, ale jeżeli to jest twoja odpowiedź, to jestem szczęśliwa.
-Nie mam zamiaru pozwolić ci odejść- warknął- To co przeżyłem, było...
-Wspaniałe?- zasugerowała z uśmiechem.
-Tak- przyznał szczerze.
-Jak widzę, Severusie rzeczywistość okazała się lepsza- odezwał się Ronan pojawiając się obok nich.
-Nie myślałem o powrocie- zamyślił się Mistrz Eliksirów.
-Ja też nie- przyznała Hermiona- Tam gdzie się znalazłam, byliśmy razem ale w tajemnicy...
-Byłaś w alternatywnej rzeczywistości- wytłumaczył Centaur- Ty natomiast Severusie...
-Byłem w przyszłości- dokończył z uśmiechem samozadowolenia.
-Więc wiesz co nas czeka?- zapytała podekscytowana Hermiona- Powiedz! Albo nie! Albo tak?
Powinnam wiedzieć, ale wtedy nie byłoby niespodzianki- gryfonka zmarszczyła czoło pogrążając się w myślach.
-Dziękuję Ronanie- Severus skłonił się- Jestem Twoim i Twojego stada dłużnikiem.
Ronan jedynie skłonił głową. Mistrz Eliksirów wziął Hermionę za rękę i pociągnął w stronę szkoły.
-Jednak mi powiedz...- odezwała się po chwili- Lub nie... Severusie uważasz, że powinnam wiedzieć? Sama nie wiem...
Snape uśmiechnął się gdy dotarło do niego, że wszystko co przeżył, dopiero się wydarzy i był z tego powodu wyjątkowo zadowolony.
W myślach przypominał sobie zdarzenia które go właśnie czekają:
-Zaciągnięcie Granger do Dumbledora, żeby udzielił im ślubu.
-Akceptacja głąbów... to znaczy Pottera i reszty...
-Szczęśliwe życie z tą gadułą.
Hermiona nigdy nie dowiedziała się co zdarzyło się w czasach, gdzie przebywał Severus. Wszystko przeżyła pierwszy raz, wszystko było wspaniałe i magiczne.
Dzięki magii Centaurów, zdobyła Mistrza Eliksirów i odmieniła nie tylko swoje, ale i jego życie.
I choć często słyszy: -Granger ja przez ciebie zwariuje! Cholera! Hermiono zabierz tego futrzaka z mojego gabinetu! Moja gorsza połówko Twoją córkę trzeba przewinąć... I oddaj ją gdy to zrobisz!
Tak... wspaniała rzeczywistość.