Miłego czytania :)
Hermiona nie chciała iść na
bal organizowany w Hogwarcie, co więcej nie chciała brać udziału
w farsie jaką jest udawanie, że nadal tworzą z Harrym i Ronem
wspaniałe Trio, które zawsze będzie razem.
Rzeczywistość po wojnie
okazała się inna, niż wszyscy przypuszczali.
Harry zerwał z Ginny i zaczął
szkolenie Aurorskie, Ron dostał się do drużyny Armat i cały swój
czas poświęcał treningom, nie mieli czasu dla przyjaciółki,
która najchętniej nie opuszczałaby mur Hogwartu. Właśnie w
szkole czuła się najbezpieczniej. Cieszyła się, że Dumbledore
zaproponował jej stanowisko Pani Price. Mogła bez obaw całe dnie
spędzać pomiędzy regałami w bibliotece i zaczytywać się w
książkach, które tak kochała.
Wieczory zaś spędzała w
towarzystwie Ginny, która pobierała praktyki u profesor McGonagall.
-On znowu to zrobił!-
wykrzyknęła rudowłosa wchodząc do komnat przyjaciółki.
-Co tym razem?- westchnęła
Hermiona, domyślając się powodu wzburzenia przyjaciółki.
-Nazwał mnie gówniarą!-
odparła rudowłosa siadając na jednym z foteli ustawionych przy
kominku- On się nigdy nie zmieni!
-I tak cię to zdenerwowało?-
zdziwiła się była gryfonka siadając naprzeciwko – Przecież,
każdy wie , że Severus Snape nie należy do miłych mężczyzn.
-Do miłych, uroczych,
przystojnych oraz szarmanckich- prychnęła panna Weasley- Wiesz, co
ten dupek mi powiedział?- nie czekając na odpowiedź kontynuowała-
Że Minerwa chyba postradała rozum wybierając mnie! Jego zdaniem
nadaję się jedynie do irytowania ludzi!
-On się nigdy nie zmieni-
wzruszyła ramionami Hermiona- Dobrze wiesz, że obrażanie Gryfonów
to jego ulubione zajęcie.
-Mógłby sobie odpuścić-
mruknęła Ginny i nagle jej twarz rozjaśnił uśmiech- Masz już
sukienkę na bal?
-Gin…
-Wiem, wiem!- zawołała
młodsza z kobiet unosząc ręce w geście poddania- Nie chcesz tam
iść, rozumiem to , zważywszy na obecność Harrego i Rona. Ja i
Harry mamy napięte stosunki, a ty … hm…
-Stracili zainteresowanie moim
życiem- podpowiedziała jej smutniejąc.
-Bo są kretynami-
podsumowała- Herm, nie możemy pozwolić by ta dwójka rujnowała
nam życie, prawda?
-Prawda- przyznała niechętnie
Hermiona.
-Nikt ci nie będzie kazał
zamienić z nimi choćby słowa- pocieszała ją rudowłosa- Może w
ogóle nie przyjdą? Zauważ, że bal organizuje Malfoy, więc nie
sądzę, żeby byli zachwyceni zaproszeniem, nawet jeżeli dzieje się
to w Hogwarcie.
-Może masz rację- zgodziła
się była Gryfonka.
-Więc wracając do mojego
pytania, masz już sukienkę?
-Nie- zaśmiała się Hermiona
widząc podekscytowanie na twarzy przyjaciółki- Wiem, jak
uwielbiasz zakupy, więc pójdziemy razem.
-I od razu poprawiłaś mi
humor!- zawołała Ginny.
W sobotę wybrały się do
Hogsmeade. Hermiona nie wiedziała, jak Ginny w ciągu pięciu sekund
od wejścia do sklepu, wybrała dla niej pięć kreacji i zaciągnęła
do przymierzalni.
-Znam cię- prychnęła tylko,
słysząc jej ciche protesty- Jeżeli dam ci dużo czasu, na myślenie
z zakupów nici! Zacznij od czerwonej!
Hermiona nie mając wyboru
założyła czerwoną balową suknię.
-Ona jest wielka- mruknęła
Hermiona wychodząc z przymierzalni- A ta kokarda na plecach jest
okropna.
-Możliwe, ale kolor jest dla
ciebie odpowiedni- odparła Ginny oglądając ją z każdej
strony-Nie da się ukryć, że czerwona sukienka ma moc. Każdy cię
w niej zauważy!
-Tego na pewno nie chcę-
zastrzegła i wycofała się do przymierzalni.
-Dobrze- zgodziła się
wspaniałomyślnie rudowłosa- To załóż następną, a ja idę
sprawdzić czy nie mają tu peleryn!
Hermiona niepewnie spojrzała
na swoje odbicie w lustrze. Zielona suknia leżała na niej
znakomicie, podkreślając jej figurę w miejscach w których
powinna.
-Gin?- zawołała wychodząc
by pokazać się przyjaciółce.
-Odpowiednia suknia na
jutrzejszy bal- usłyszała za sobą i odwróciła się
przestraszona.
Przed nią stał Lucjusz
Malfoy, jak zwykle dumny i dostojny. Patrzył na nią z nikłym
zainteresowaniem, po czym jego usta wykrzywiły się w lekki
uśmieszek.
-Zieleń to kolor Slitherinu,
a mimo to Pani pasują- powiedział i wyszedł, pozostawiając ją w
szoku.
-Herm wspaniała!- po chwili
krzyk Ginny przywrócił ją na ziemie- Musisz ją kupić!
Nie wiedziała czy sprawiły
to słowa Gin, czy blondyna, ale zielona suknia znalazła się w jej
posiadaniu i nie mogła pozbyć się odczucia, że dzięki niej jej
życie wreszcie nabierze barw.
W niedzielny poranek Hermione
obudziła sowa stukająca w szybę, szybko wstała nakarmiła
puchacza i odwiązała list od nóżki, gdy tylko zamknęła za
ptakiem okno, usiadła w fotelu i otworzyła kopertę.
Przeczytała dwa, trzy, cztery
razy i nie mogła uwierzyć własnym oczom!
- Oni….- pisnęła ze złości
i za pomocą kominka przeniosła się do komnat Ginny.
Jak przewidywała jej
przyjaciółka w najlepsze spała.
-Ginewro Molly Weasley!-
wykrzyknęła stając na łóżkiem.
Rudowłosa usiadła gwałtownie
i spojrzała na nią z wyrzutem.
-Umarł ktoś?- warknęła
rozespana.
-Niestety jeszcze oddychają-
odparła Hermiona i rzuciła jej list.
Ginny niechętnie zaczęła
czytać.
Droga Hermiono,
Z racji dzisiejszego balu,
wypada abyśmy pojawili się na nim razem.
Podejrzewam, że nie masz
partnera, więc możesz dotrzymać mi towarzystwa.
Harry przesyła
pozdrowienia, pyta także czy nie pomogłabyś mu w przygotowaniu
referatu na temat klątw rzucanych w czasie ataków na mugoli.
Ron
-A mówiłam rodzicom, żeby
go wydziedziczyli- powiedziała Ginny siadając wygodnie i patrząc
na Hermionę- Mam pewien pomysł.
-Niby jaki?- westchnęła
Hermiona podejrzliwie patrząc na przyjaciółkę.
-Może nie wiesz, bo nie
zwróciłaś na to uwagi, ale na każdym balu, każdy męski
pracownik Hogwartu powinien zaprosić do tańca każdą kobietę,
która także pracuje w szkole, więc Snape, Dumbledore,
Flitwick, Hagrid,
a nawet Filch będą nas prosili do tańca, jak i zapewne Malfoy,
więc masz nikomu nie odmówić!
-Czemu ma to służyć?-
zapytała marszcząc czoło.
-Masz im pokazać, że bez
nich umiesz dobrze się bawić- wytłumaczyła- Oni nadal uważają,
że nic się nie stało, że za każdym razem, gdy sobie coś umyślą
ty pojawisz się i zrobisz za nich wszystko!
-To prawda- przyznała
Hermiona siadając obok rudowłosej- Ale co mam odpisać Ronaldowi?
-Ja to zrobię- zaproponowała
Ginny i podeszła do biurka, wzięła pióro i skreśliła na kartce
dwa słowa, po czym pokazała je Hermionie.
-Jesteście
kretynami-przeczytała
i roześmiała się- Gin...jesteś niezastąpiona.
-Oczywiście, że masz rację-
zaśmiała się panna Weasley- A teraz zjedzmy śniadanie i czas
zacząć przygotowywać się na bal!
Hermiona niepewnie stała
przed wejściem do Wielkiej Sali. Ginny zniknęła popołudniu, gdy
profesor McGonagall poprosiła ją o pomoc.
Miała nadzieję, że
przyjaciółka będzie jej towarzyszyć od samego początku.
Odetchnąwszy głęboko weszła
do środka, i od razu poczuła wiele spojrzeń kierowanych w jej
stronę. Znała niewiele osób, poza profesorami Hogwartu, kilkoma
członkami Zakonu Feniksa i może czwórką byłych uczniów.
Stanęła z boku przypatrując
się pięknym dekoracją.
-Tu jesteś!- usłyszała
zirytowany głos Rona- Wszędzie cię szukaliśmy!
-Znaleźliście- odparła
marszcząc czoło- Witajcie.
-Tak, tak- Weasley machnął
ręką- Czemu nie chciałaś mi towarzyszyć?
-Daj spokój – powiedział
Harry i przytulił Hermione- Miło cię widzieć.
-Ciebie też- odparła- Jak
idzie ci szkolenie?
-Jest ciężko, ale jakoś
daje radę – przyznał przeczesując swoją gęstą czuprynę-
Tylko te eseje, na które się upierają, są koszmarne.
-Napewno mają na celu
poszerzenie twojej wiedzy Harry- odparła głosem tak dobrze im
znanej kujonki.
-Zapewne- zgodził się
nieprzekonująco Wybraniec.
-Gdzie Gin?- zapytał Ron
rozglądając się po sali.
-Pomagała Profesor
McGonagall- odparła Hermiona zastanawiając się jak przez dwa lata,
mogły się tak ochłodzić ich stosunki. Kiedyś spędzali ze sobą
każdą chwilę, a teraz prowadzili nic nie znaczącą rozmowę, jak
zwykli znajomi…
-Jestem
głodny- powiedział po chwili rudzielec- Ciekawe czy Malfoy pomyślał
o jakimś dobrym jedzeniu.
-Bo
to
najważniejsze- prychnęła Hermiona.
-Wiesz, że nie jestem
zadowolony z tego balu i z tego, że mama zażądała żebym tu
przybył- odparł Ron – W dodatku zorganizował go Malfoy!
-Twoja mama kazała ci tu przyjść?-zdziwiła się Hermiona.
-Twoja mama kazała ci tu przyjść?-zdziwiła się Hermiona.
-Harremu też- dodał
rudzielec wskazując na przyjaciela.
-Uważa, że naszym
obowiązkiem jest wspieranie akcji, na rzecz której organizowana
jest dzisiejsza uroczystość- wyjaśnił Wybraniec.
-I nie chcieliście tu sami
przyjść?- dopytywała.
-Po co?- zdziwił się Ron- Co
tu by nas przyciągało?
-Może ja?- zapytała
zirytowana.
-Mionka…- zaczął Harry
pojednawczym tonem- Mamy dużo na głowie, przecież przysyłasz
listy, więc…
-Na które rzadko dostaje
odpowiedź- przypomniała- Jesteście… brak mi słów!
-Więc najlepiej odejść od
nich Panno Granger- usłyszała za sobą niski głos.
-Malfoy- mruknął pod nosem
Ron z nienawiścią.
-Dla ciebie Pan Malfoy- odparł
ten wyniośle i zwrócił wzrok na Hermione- Czas rozpocząć bal,
zaszczyci mnie Pani pierwszym tańcem?- zapytał wyciągając w jej
stronę dłoń.
-Hermiono…- usłyszała
ostrzegawczy głos Rona.
-Ona nie chce z panem tańczyć-
odezwał się Harry.
-A jednak- odparła Hermiona i
uśmiechnęła się do blondyna- Z przyjemnością- powiedziała i po
chwili wirowała po parkiecie w objęciach Lucjusza Malfoy’a. Kątem
oka zauważyła Ginny tańczącą z jak zwykle posępnym Severusem
Snape’em i wychodzących Rona i Harrego.
-Widzę, że nie martwi panią
wyjście przyjaciół- odezwał się mężczyzna.
-Wręcz się z niego cieszę-
przyznała szczerze i zarumieniła się- Przepraszam.
-Za co?- uniósł rozbawiony
jedną brew w górę- Za radość z wyjścia tej dwójki należy
dziękować, a nie przepraszać.
-Chyba ma pan rację- zaśmiała
się.
Postanowiła nie przejmować
się dziś wieczorem byłymi przyjaciółmi, tylko skupić się na
dobrej zabawie. Była mile zaskoczona, gdy Lucjusz Malfoy poprosił
ją więcej niż raz do tańca, musiała przyznać, że był
wyśmienitym tancerzem. W chwilach odpoczynku zaskoczona zauważyła,
że Ginny prawie cały czas jest w pobliżu Snape’a. Mistrz
Eliksirów, choć wyglądał na niezadowolonego, tańczył z
rudowłosą bardzo często, a gdy ktoś inny poprosił ją do tańca,
śledził każdy ich krok.
-Chyba o czymś nie wiem-
mruknęła pod nosem.
-Czyżby domyślała się Pani
o zażyłości łączącej tą dwójkę?- zapytał Malfoy stając
obok niej z dwoma kieliszkami szampana, podał jej jeden i wskazał
tańczącą parę.
-Narazie to podejrzenia-
odparła szczerze i uśmiechnęła się lekko- Lecz znając Ginny,
będę bardzo zaskoczona tym co z niej jutro wyciągnę.
-Nie wątpię- przyznał
rozglądając się po Wielkiej Sali- Mam nadzieję, że podoba się
Pani dzisiejsza uroczystość.
-Jest w szlachetnym celu, więc
jak najbardziej- powiedziała zakładając włosy za ucho i spojrzała
na niego poważnie- Bardzo się cieszę, że zbiórka pieniędzy
zostanie przekazana na pomoc dzieciom z uboższych rodzin.
-Należy się tym zająć-
przytaknął.
Hermiona chciała już coś
powiedzieć, lecz obok niej pojawił się Hagrid.
-Hermionka!- zawołał
zachwycony na jej widok- Cholibka, aleś ty się wystroiła! Pięknie
wyglądasz! Jakżem cię tylko zobaczył, to wiedziałem, że muszę
z tobą zatańczyć!
-Też tak uważam- zaśmiała
się Hermiona i chwyciła wielką dłoń gajowego.
Taniec z pół-olbrzymem nie
był łatwym zadaniem, ale była gryfonka cieszyła się z
towarzystwa Hagrida. Jako jeden z nielicznych zawsze znajdował dla
niej czas.
-Hermiono, muszę cię o coś
prosić , ale nie wiem jak cholibka- powiedział Hagrid podczas
tańca- Nie chcę cię urazić, czy coś…
-Możesz być ze mną szczery-
odpowiedziała- Nawet o to proszę.
-Uważaj na Mafloy’a- rzekł,
a widząc jej zmarszczone czoło, szybko dodał- Wiem, żeś jest
bardzo mądra, ale pamiętaj o jego przeszłości, znam go nie od
dziś, zawsze ma jakiś ukryty cel.
-Będę o tym pamiętać-
obiecała.
Gdy piosenka się skończyła,
uściskała przyjaciela i usiadła przy jednym z wolnych stolików.
-Witam- powiedziała
rozbawiona, gdy Ginny opadła na krzesło obok niej.
-Jutro zdam ci raport-
mruknęła zmęczona rudowłosa, po czym uśmiechnęła się uroczo-
Ale dziś mam zamiar wykorzystać czas, żeby rozruszać tego
ponuraka- oznajmiła wskazując na Snape’a, który stał w kącie
sali, rozmawiając z Lucjuszem. Jak gdyby wyczuł, że o nim mowa, bo
spojrzał w ich kierunku mrużąc oczy.
-Trzymam cię za słowo-
Hermiona chwyciła do ręki szklankę z sokiem i spojrzała na
przyjaciółkę- Chłopaki wyszli.
-Widziałam- westchnęła
Ginny krzywiąc się- Może to i lepiej, nie mamy czym się
przejmować.
-Pewnie masz rację- kobieta
przygryzła dolną wargę, zastanawiając się jak rozpocząć pewien
temat.
-On może coś knuć, ale nie
musi- odezwała się Ginny, jakby czytając jej w myślach, a widząc
zaskoczenie na twarzy Hermiony, wzruszyła ramionami- Hagrid ze mną
też tańczył- pokręciła zrezygnowana głową- Musiałam wysłuchać
wad Severusa Snape’a, a ma ich masę, po czym Hagrid podzielił się
ze mną spostrzeżeniami na temat Malfoy’a,
-Nie mam nic, co mógłby ode
mnie chcieć- odparła Hermiona- Może po prostu dzisiaj jest miły?
-Wierzysz w to?
-Próbuje- westchnęła- On
nie pamięta, niech tak pozostanie.
-A gdyby sobie przypomniał?-
zapytała Ginny cicho.
-Nie wiem- odparła szczerze
Hermiona- Było dla mnie trudne, wrócić do tego co było przed
tamtym zdarzeniem, ale umiem już udawać, że zapomniałam.
-Udawanie nie jest do końca
dobre.
-Możliwe, ale co mi
pozostaje?- zadała pytanie, na które chyba sama nie chciała poznać
odpowiedzi.
-Możesz spróbować-
podsunęła rudowłosa bawiąc się wisiorkiem w kształcie kruka,
który Hermiona pierwszy raz u niej widziała- Nie musi to się źle
skończyć.
-Nie musi- przyznała, po czym
wstała- Koniec gdybania na dziś! Mam zamiar się dobrze bawić, ty
też, prawda?
-Tak- Ginny również wstała
i uśmiechnęła się na widok Mistrza Eliksirów idącego w ich
stronę- Czas wrócić na parkiet!
Hermiona z uśmiechem
obserwowała jak rudowłosa chwyta za rękę Severusa Snape’a, a
ten z beznamiętnym wyrazem twarzy przyciąga ją do siebie.
-Może weźmy z nich przykład
panno Granger- odezwał się Lucjusz stając obok niej.
-Hermiono- poprawiła go- Mam
na imię Hermiona.
-Lucjusz- przedstawił się z
krzywym uśmieszkiem- Więc Hermiono, jeżeli wiemy jak się do
siebie zwracać, może czas na taniec?
-Tak- zgodziła się i z
gracją podała mu swą dłoń.
W poniedziałek wstając z
łóżka skrzywiła się czując ból w nogach. Skutek całonocnego
tańca.
Choć mogła przyzwyczaić się
do tego dyskomfortu, jeżeli każdy bal będzie tak udany.
Bawiła się wyśmienicie w
towarzystwie Malfoya’a. Postanowiła więc cieszyć się chwilą, a
nie myśleć o jego motywach.
Rozmyślania przerwał jej
puchacz Ginny.
Wieczorem w moich
komnatach.
Dowiesz się wszystkiego!
GW
-Najwyższy
czas- mruknęła z uśmiechem.
Gdy po kolacji weszła do
salonu rudowłosej, ujrzała cały pokój porozrzucanych ubrań.
-Okradli cię?- zapytała
marszcząc czoło i przesunęła kilka sukienek by usiąść na
kanapie.
-Zaprosił mnie na randkę…
chyba- odparła Ginny chodząc po salonie i przyglądając się
każdej rzeczy.
-Chyba?
-Powiedział, że mam być
przy wyjściu o dwudziestej- westchnęła i usiadła na podłodze-
Miona ja naprawdę nie wiem co się dzieję.
-Spotykasz się z Severusem
Snape’em- powiedziała Hermiona z niedowierzaniem- I mi nic o tym
nie powiedziałaś!
-Powiedziałam!- oburzyła się
Ginny wstając- Dzisiaj jest nasza pierwsza randka!
-Wczorajsza się nie liczy?-
zapytała była gryfonka zakładając ramiona na piersi i uśmiechając
się.
-Oh…- rudowłosa zarumieniła
się- Sama byłam zaskoczona wczorajszym zachowaniem Severusa,
wydawało mi się, że traktuje mnie lepiej, że przekonuje się do
mojego towarzystwa, ale jakoś nie spodziewałam się…
-Że spędzi z tobą całą
noc- dokończyła za nią Hermiona.
-To prawda- przyznała Ginny-
Ale nie narzekam! Tylko…
-Tylko co?- zapytała
zaniepokojona widząc smutek na twarzy przyjaciółki.
-Wiesz…. Tyle razy
słyszałam, że on tak bardzo kochał matkę Harrego…
-Myślisz, że jesteś jej
substytutem?- domyśliła się Hermiona, a gdy panna Weasley
przytaknęła, podeszła do niej i ją przytuliła- Dał ci wisiorek.
-Kruka-
przytaknęła dotykając zawieszki- To jego forma animagiczna.
-Z
tego co pamiętam z opowieści Syriusza i Remusa, Lily była
miłą i spokojną, choć odważną kobietą, w tym wszystkim jesteś
podobna do niej jedynie z punktu widzenia odwagi, Gin!
Jesteś wredna, masz
charakterek i umiesz postawić na swoim! Oczywiście, że jesteś
miłą osobą, ale tylko dla tych, którzy na to zasługują! Nie
masz się czym martwić!
-Mam nadzieję- mruknęła i
spojrzała na Hermionę z uśmiechem- Pierwszy raz przespałam całą
noc.
-Naprawdę?- ucieszyła się
była gryfonka i uściskała rudowłosą- Tak się cieszę!
-To chyba dzięki niemu- zamyśliła się- Żadnego koszmaru przez całą noc… śniłam o szczęściu…
-To chyba dzięki niemu- zamyśliła się- Żadnego koszmaru przez całą noc… śniłam o szczęściu…
-Zasługujesz na nie!-
zawołała Hermiona i wskazała na bałagan- To na co się
decydujesz?
Gdy po godzinie wracała do
swoich komnat, przystanęła na trzecim piętrze i zamyśliła się.
Na uczcie powitalnej
Dumbledore kategorycznie zakazał wałęsania się po tym korytarzu.
Wiedziała, że nie powinna,
ale nie mogąc się powstrzymać chwyciła różdżkę i powoli
skradała się zakazanym korytarzem.
Na samym końcu ujrzała
wielkie, drewniane drzwi.
-Alohomora
-wyszeptała i poczuła jak
jej serce przyśpiesza.
Jakie było jej zdziwienie,
gdy na środku pomieszczenia ujrzała wielkie lustro.
-Zwierciadło
Ain Eingarp- domyśliła
się podchodząc bliżej- „AIN
EINGARP ACRESO GEWTEL AZ RAWTĄ WTE IN MAJ IBDO”-
przeczytała- ODBIJAM NIE TWĄ TWARZ ALE TWEGO SERCA PRAGNIENIA-
dotarło do niej, że właśnie o tym lustrze opowiadał jej Harry,
to w nim ujrzał rodziców.
Zamknęła oczy zastanawiając
się, czy powinna w nie spojrzeć. Czy jej sens? Czyż nie wiedziała
jakie ma pragnienie?
Pokusa jednak była zbyt
silna, gdy tylko spojrzała w nie, wiedziała, że przepadła.
-Nie powinna Pani tego robić-
usłyszała za sobą dobroduszny głos.
Odwróciła się i stanęła
oko w oko z Albusem Dumbledorem.
-Przepraszam!- zawołała- Ja
nie wiem dlaczego, ale musiałam sprawdzić co tu jest, a teraz…
-Żałuje Pani- pokiwał głową
ze zrozumieniem- Harry też żałował po czasie.
-Ponieważ
marzenia nie przywrócą życia jego rodzicom- pokiwała ze
zrozumieniem głową i zawstydzona spojrzała raz jeszcze w
zwierciadło- To
lustro nie dostarcza , ani wiedzy, ani prawdy.
-Nie-
przyznał jej rację dyrektor- Ludzie tracą tak cenny czas
oczarowani tym co widzą.
czasami nawet popadają w
szaleństwo, nie wiedząc, czy to, co widzą w zwierciadle, jest
prawdziwe lub choćby możliwe.
-Mogę w to uwierzyć-
uśmiechnęła się smutno.
-Nieraz jednak zwierciadło
pokazuje, pragnienia które mogą się spełnić- pocieszył ją
starzec- Pan Weasley został zawodnikiem quiditcha.
-Tak, to prawda, ale…
-Nieraz warto spróbować
Panno Granger- przerwał jej z uśmiechem- Przypomniałem sobie,
dlaczego Pani szukałem.
-Tak?
-Chciałbym aby pomogła Pani,
Lucjuszowi w zakupie najważniejszych pomocy dla dzieci, na których
cel były zbierane datki na balu.
-Oczywiście dyrektorze-
powiedziała nie zdając sobie sprawy, że na jej twarzy zawitał
uśmiech.
-Marzenia się spełniają
panno Granger- powtórzył i wyszedł.
Była gryfonka nie mogąc się
powstrzymać spojrzała raz jeszcze w zwierciadło.
-Warto
spróbować- pomyślała.
Na drugi dzień, gdy w
południe odnosiła książki oddane przez uczniów w odpowiednie
miejsca, do biblioteki wszedł Lucjusz Malfoy.
-Witam Panno Granger-
przywitał się stając przed nią i patrząc na stos książek w jej
rękach- Zapomniała Pani o różdżce?
-A po co mi ona w tym właśnie
momencie?- zapytała podchodząc do regału i odłożyła jedną z
ksiąg.
Malfoy jedynie prychnął w
odpowiedzi i machnięciem różdżki odesłał wszystkie książki na
odpowiednie miejsca.
-Co pan zrobił?!- wykrzyknęła
zbulwersowana.
-Pomogłem- mruknął w
odpowiedzi- Mój czas jej cenny.
-Mój też- odparła i z
godnością przeszła obok niego, zachodząc w głowę, dlaczego
zachowuje się zupełnie inaczej niż na balu.
-Wątpię- powiedział to na
tyle głośno, by go usłyszała. Skrzywiła się lekko, lecz po
chwili patrzyła na niego wyzywająco.
-Czyżby tylko na balach i
przyjęciach jest Pan miły?- zapytała unosząc wysoko głowę, nie
chcąc by widział jej zmieszanie.
-Zazwyczaj- uśmiechnął się
iście ślizgońsko i podał jej pergamin- Zaczynajmy… Hermiono.
-Mogłeś od tego zacząć…
Lucjuszu- odparła i usiadła przy jednym ze stolików- Co to za
kwota?
-Tyle
zostało
zebrane na balu- odpowiedział znudzonym tonem.
-To bardzo dużo!- zawołała
zachwycona- Tyle rzeczy można za to kupić dla dzieci!
-Tę kwotę należy pomnożyć
razy dwa- powiedział.
-Dlaczego?
-Ponieważ zgodnie z
umową,którą zawarłem z Dumbledorem, podwajam kwotę, którą
udało im się zebrać- wytłumaczył.
-To wspaniale!- ucieszyła się
i pchnięta impulsem objęła go ramionami, lecz po chwili cała
czerwona usiadła na krześle- Przepraszam.
-Wybaczam- odparł chłodno i
wskazał pergamin- Najlepiej będzie, jeżeli napiszesz, wszystko co
niezbędne do zakupienia, wtedy wydam dyspozycję i rzeczy zostaną
dostarczone do Hogwartu.
-Och…- zamyśliła się-
Zbliża się zimna, więc na pewno ciepłe ubrania, nowe buty,
oczywiście nowe szaty, ponieważ większość dzieci których
rodziców nie stać na nowe, już z nich wyrosła, należy też
zaopatrzyć ich w nowe kociołki, te wypożyczane ze szkoły, są w
złym stanie, książki...co jeszcze….
-Panno
Granger… Hermiono- poprawił się widząc jej zmarszczone czoło-
Ma Pani plany na jutrzejszy wieczór?
-Nie- odparła szybko.
-Więc mam nadzieję, że
zgodzisz się towarzyszyć mi na dość nudnym spotkaniu z francuską
delegaturą – powiedział- Potrzebuję kogoś kto ich oczaruje.
-I wybrałeś mnie?- zdziwiła
się- Chyba nie bardzo wiem, jak czarować, bez użycia różdżki.
- Sądzę, że sobie doskonale
poradzisz- odparł wstając- wypisz wszystko co należy zakupić i
przekażesz mi to jutro, a teraz wybacz, ale mam spotkanie.
-Do widzenia- zdążyła
powiedzieć zanim wyszedł.
Gdy tylko znalazła się w
swoich komnatach, ujrzała Ginny siedzącą u niej na kanapie.
-Stało się coś?- zapytała
widząc zamyśloną rudowłosą.
-Chyba zgłupiałam do reszty-
mruknęła ta w odpowiedzi.
-Więc jest nas dwie-
westchnęła Hermiona i opadła obok przyjaciółki.
-Malfoy?
-Mhy… Snape?
-Mhy- przytaknęła Ginny i
spojrzała w sufit- Miłość jest ślepa?
-Prawdopodobnie- Hermiona
uśmiechnęła się lekko- Pamiętasz co Luna miała napisane na
ścianie w swoim dormitorium?
"To niemożliwe.." -
powiedział rozsądek. "To ryzykowne.." - powiedziało
doświadczenie. "To bezsensowne.." - powiedziała duma.
"Mimo wszystko spróbuj.." - powiedziało serce.-
zarecytowały razem.
-Myślisz, że warto
spróbować?- zapytała Ginny cicho.
-Chyba tak- odparła panna
Granger patrząc na swoje dłonie- Choć będzie to trudne.
-Snape prawdopodobnie się
mną bawi- wyznała rudowłosa, a po jej policzkach zaczęły spływać
łzy.
-Dlaczego tak myślisz?-
Hermiona objęła ją mocno.
-Wczoraj było wspaniale, był…
był sobą, ale czułam się ważna, czułam, że cieszy się z
mojego towarzystwa- powiedziała po chwili ciszy- Ale na kolacji
byliśmy w mogolskiej części Londynu, a gdy wracaliśmy…
-To?
-Gdy byliśmy w pobliżu
Pokątnej, powiedział, żebym sama wróciła do Hogwartu przez
kominek w Świńskim Łbie.
-Nie chciał z tobą wrócić?-
zdumiała się hermiona.
-On się mnie wstydzi- Ginny
wzruszyła ramionami- Myślałam, że się zmienił, miałam
nadzieję, że po wojnie wreszcie zacznie.., że da mi szansę, a on?
-Może sam nie wie… znaczy
Ginny, sama dobrze wiesz, jaki jest Snape- zaczęła Hermiona- Może
on też się boi?
-Czego?
-Ciebie- zaśmiała się na
widok szoku na twarzy przyjaciółki- No wiesz, jesteś młodą
kobietą, może uważa, że …
-Nie znudzę się nim!-
zawołała- Przecież kocham tego kretyna od dwóch lat!
-Od dwóch?!- tym razem
Hermiona podniosła głos- Ginewro Molly Weasley! Dlaczego mi nie
powiedziałaś?!
-Bo myślałam, że to
zauroczenie- rudowłosa wstała- Ale jednak miłość, więc co mam
robić?
-Daj mu czas.
-Może… a co z Malfoy’em?
-Zaprosił mnie na spotkanie
ze swoimi klientami – przyznała- Nie wiem czy powinnam iść.
-Powinnaś- zdecydowała za
nią Ginny- Co na siebie założysz?
-Ja… - w tym właśnie
momencie przed nimi zmaterializował się skrzat z dużym pudełkiem
w rękach.
-Dla pani, panno Granger-
powiedział, ukłonił się i zniknął z cichym pyknięciem.
-Co to takiego?- zastanawiała
się głośno Hermiona wpatrując w pudełko, które leżało na
stole.
-Otwórz, to się dowiesz-
zaproponowała Ginny, a widząc, że przyjaciółka nie ruszyła się
z miejsca, sama odpakowała przesyłkę- Jaka piękna!
W środku znajdowała się
najpiękniejsza suknia jaką kiedykolwiek widziały.
-Musiała kosztować majątek-
westchnęła z zazdrością Ginny i podała jej kartkę która była
w pudełku.
Na jutrzejsze spotkanie.
Mam nadzieję, że Ci się
spodoba.
LM
-Nie
mogę jej przyjąć!- mruknęła
dotykając delikatnie kryształków którymi pokryty był dekolt.
-A jednak- zaśmiała się
Ginny- Masz już strój na jutro, więc nie masz już odwrotu!
Hermiona niepewnie czuła się
w tak drogiej kreacji. Sukienka przylegała do jej ciała, jak druga
skóra, plecy były odkryte, miała długie rękawy, oraz delikatny
tren.
-Wyglądasz cudownie!-
zawołała rudowłosa, gdy ujrzała przyjaciółkę- Teraz fryzura i
makijaż.
O dwudziestej usłyszała
pukanie do drzwi, Ginny posłała jej buziaka i za pomocą kominka
przeniosła się do siebie.
-Witaj- uśmiechnęła się
nieśmiało, otwierając drzwi. Malfoy prezentował się wspaniale w
idealnie skrojonej szacie wyjściowej.
-Wyglądasz zjawiskowo
Hermiono- powiedział i pocałował ją w rękę- Gotowa?
-Oczywiście- odparła
rumieniąc się delikatnie- gdzie idziemy?
-Do Srebrnego Węża- Lucjusz
spojrzał na nią z ukosa, gdy szli do punktu, gdzie mogli się
teleportować- Francuzi mają osobliwy sposób bycia- odchrząknął-
Gdybyś poczuła się niekomfortowo, powiedz.
-Dobrze- obiecała i
przymknęła oczy, gdy przyciągnął ją do siebie by przenieść
ich do restauracji.
Hermiona znała to miejsce z
opowiadań Levander. Wiedziała, że każda kobieta marzy, by zjeść
tu kolację. Było to bardzo drogie i wykwintne miejsce. Przyjmowało
tylko wpływowych gości, więc na wolne miejsce czekało się
miesiącami.
Gdy
tylko pracownicy ujrzeli
Malfoy’a, od razu zaprowadzono ich na miejsce.
Okazało się, że przybyli
pierwsi. Lucjusz kurtuazyjnie odsunął Hermionie krzesło, gdy
usiadła zajął miejsce obok niej.
-Na pewno jestem odpowiednią
osobą by ci tu towarzyszyć?- zapytała cicho, przytłoczona
bogactwem, które ich otaczało.
-Jak najbardziej- odparł i
wstał, gdy podeszło do nich dwóch mężczyzn.
Jeden był miłym staruszkiem
po sześćdziesiątce o imieniu Albert, oraz młody mężczyzna
starszy od Hermiony o dwa lata.
-Bonsoir!Mam
na imię Gaston-
przedstawił
się i ucałował dłoń Hermiony, jak przed nim Lucjusz, lecz była
gryfonka nie odczuła teraz tej samej przyjemności co w obecności
blondyna.
-Hermiona.
-
Enchante-
odparł mężczyzna- Piękna kobieta, z pięknym imieniem.
Hermiona
uśmiechnęła się grzecznie i nieznacznie przysunęła w stronę
Lucjusza.
Przez
całą kolację starała się być miła i odzywała się od czasu do
czasu.
Niestety
przez większość czasu Lucjusz rozmawiał z Albertem o miotłach
wyścigowych o których Hermiona nie miała pojęcia, więc
pozostawała jej rozmowa z Gastonem.
-Czym
się zajmujesz moja droga?- zapytał mężczyzna, gdy podano danie
główne.
-Pracuje
w Hogwarckiej bibliotece- odparła z uśmiechem- Wspaniała praca i…
-Excusez-moi-
skrzywił się- Biblioteka to strasznie nudne miejsce.
-Nie
prawda- oburzyła się- Książki skrywają wiele sekretów, można
się…
-Nuda-
machnął lekceważąco ręką- Co taka piękna kobieta, robi tam
całe dnie?
-Powiedziałabym,
ale zapewne nazwiesz to nudą- odparła zaciskając usta.
-Parodon?
Nuda?- skrzywił się- Książki są nudne madame.
-Zależy
dla kogo- zauważyła.
-Zapewne-
chwycił jej dłoń i spojrzał w oczy- A czymże zajmujesz się
jutro?.
-Obmyślaniem,
jak mnie przekonać bym cię nie zabijał- warknął Malfoy patrząc
na mężczyznę z nienawiścią i wyjął rękę Hermiony z jego
uścisku- Mam nadzieję, że omówiliśmy najważniejsze rzeczy
Albercie- powiedział wstając i nadal trzymając rękę Hermiony
skierował się do wyjścia- Będziemy w kontakcie.
-Oczywiście-
usłyszała jeszcze, po czym zaleźli się na zewnątrz.
-Impertynent!-
warknął Lucjusz kierując się w sobie tylko znanym kierunku,
Hermiona musiała biec by za nim nadążyć, gdyż nadal nie puścił
jej dłoni.
-Lucjuszu…
-Jego
zachowanie było niedopuszczalne!
-Lucjuszu…
-Dopilnuje
by więcej nie pojawił się w Anglii!- zagrzmiał blondyn
przyśpieszając.
-Malfoy!-
zawołała tracąc cierpliwość.
Blondyn
przystanął i spojrzał na nią zaskoczony.
-Po
pierwsze mam szpilki na nogach- odezwała się odzyskując oddech- Po
drugie za szybko idziesz! Po trzecie jest mi zimno- dokończyła
cicho.
Lucjusz
od razu zarzucił na jej ramiona swoją pelerynę i zmarszczył
czoło.
-Musisz
wybaczyć mi moje zachowanie, ale ten …
-Idiota-
podpowiedziała, na co zareagował lekkim uśmiechem.
-Można
tak go nazwać- zgodził się wspaniałomyślnie- Mam nadzieję, że
swoim zachowaniem nie zrujnowałem ci wieczoru.
-Uratowałeś
go- zaśmiała się- Ten cały Gaston działał mi na nerwy!
-Więc
mogliśmy wcześniej skończyć to spotkanie- stwierdził Malfoy i
spojrzał na byłą Gryfonkę marszcząc czoło.
-Ubrudziłam
się?- zapytała zmieszana i uniosła rękę chcąc otrzeć usta.
-Nie-
odparł chwytając jej dłoń.
Hermiona
zarumieniła się, na co Lucjusz uśmiechnął się lekko.
-Co
powiesz na spacer do siedziby mojej firmy?.
-Z
przyjemnością- zaśmiała się przekrzywiając głowę, by lepiej
mu się przyjrzeć- Czyżbyś chciał mnie zatrudnić? Rozmowy
kwalifikacyjne powinny być przeprowadzane w godzinach pracy.
-Ja
pracuję całą dobę panno Granger- powiedział podając jej ramie.
Hermiona
musiała przyznać, że czas spędzony z blondynem upłynął jej
bardzo szybko.
W
Malfoy Corporation spędzili półgodziny w czasie której, Lucjusz
podpisał parę dokumentów, a Hermiona obejrzała wszystkie księgi
znajdujące się na półkach.
-Masz
tu pozycję, których nigdzie nie można znaleźć!- krzyknęła
zachwycona.
-Jeżeli
jakaś ci odpowiada, to ją zabierz- poradził przeglądając papiery
na swoim biurku.
-Bałabym
się, że je zniszczę- pokręciła niezdecydowana głową- A gdyby
nie daj Merlinie…
-To
są tylko książki- westchnął Lucjusz- Jeżeli jakaś się
zniszczy, co w Twoich rękach jej nie czeka, to kupię nową.
-Biorę-
zdecydowała i chwyciła pierwszą z brzegu- Ostrzegam, że
przeczytam wszystko po kolei!
-Cała
przyjemność po mojej stronie- wyprostował się i roześmiał na
widok rozanielenia na jej twarzy- Jeżeli książki tak na ciebie
działają, to praca w bibliotece jest chyba tym czego zawsze
pragnęłaś.
-Oczywiście-
przytaknęła- A myślałeś, że gdzie chciałabym pracować?
-W
Ministerstwie- odparł bez zastanowienia.
Hermiona
zamyśliła się.
-Myślałam
o tym, ale oznaczałoby to kontakty z prasą, oraz wiele okazji na
bale i przyjęcia w których musiałabym brać udział- skrzywiła
się- Nie lubię być na świeczniku, a na pewno taką rolę bym
otrzymała w Ministerstwie…. Przyjaciółka Harrego Pottera.
-Sądzę,
że masz rację- skrzyżował ramiona na piersi- Byłabyś pionkiem.
-Tak-
westchnęła, po czym spojrzała na niego poważnie- Odpowiesz mi na
jedno pytanie?
Skinął
głową opierając się o biurko.
-Co
sprawiło, że się zmieniłeś?- zapytała cicho- Dlaczego chcesz ze
mną spędzać czas…. Masz w tym jakiś interes?
Lucjusz
wpatrywał się w nią bez słowa przez dłuższą chwilę, po czym
podszedł do niej i wskazał drzwi.
-Chcę
żebyś gdzieś ze mną poszła.
-Gdzie?-
zapytała.
-Zaufaj
mi- poprosił i wyszedł z gabinetu.
-Ufam
ci- szepnęła sama do siebie i ruszyła za blondynem.
-Skorzystamy
z kominka- powiedział- Malfoy Manor Hermiono.
-Ja…-
skuliła się- Ja nie chce…
-Zaufaj
mi- powtórzył.
Hermiona
odetchnęła głęboko i wzięła w garść trochę proszka fiu.
-Malfon
Manor- powiedziała zamykając oczy.
Gdy
je otworzyła zaskoczona ujrzała przestronny, jasny salon.
Stanęła
na dywanie i rozglądała się dookoła, do chwili w której Lucjusz
nie stanął obok niej.
-Dom
przeszedł pewne zmiany- odezwał się.
-Zauważyłam-
mruknęła- Dlaczego chciałeś byśmy tu się przenieśli.
-Ponieważ
tu przechowuje najważniejsze rzeczy- odparł i różdżką przywołał
kamienną
Myślodsiewnie.
-Co chcesz mi pokazać?-
zaciekawiona podeszła do naczynia.
-Pewne wspomnienie, które
otrzymałem w prezencie- powiedział i zaprosił ją gestem dłoni.
Hermiona już po chwili stała
w ciemnym lochu i znów poczuła ten sam ból co wtedy.
Na zimnej podłodze leżał
blondyn cały we krwi.
-Pomogłaś mi- Lucjusz zjawił
się obok niej i z beznamiętnym wyrazem twarzy, patrzył na samego
siebie.
-Pamiętasz co się wtedy
wydarzyło?- zapytała cicho nie odrywając oczu od jego zakrwawionej
postaci.
-Miałem mgliste wspomnienia-
odparł po chwili ciszy- Aż do chwili, w której Severus nie
stworzył eliksiru, który przywrócił mi pamięć ostatecznie.
-Niemożliwe!- wykrzyknęła
patrząc na niego w szoku- Rzuciłam Obliviate! Nie mógł tego
naprawić! Nie możesz pamiętać!
-Zapominasz, że Severus jest
Mistrzem Eliksirów- powiedział i po chwili znów znajdowali się w
salonie- Sprawia, że rzeczy niemożliwe są jednak możliwe.
-Ale…- zająknęła się,
lecz Lucjusz nie dał jej czasu na zastanowienie. Przyciągnął ją
gwałtownie do siebie i wbił się w jej czerwone usta z całą
desperacją, którą czuł od chwili w której wróciły jego
wspomnienia.
-Nie dam ci czasu na myślenie-
wymruczał, gdy na chwilę się od siebie oderwali- Potem będzie na
to czas.
-Ach zamilcz Malfoy- warknęła
przyciągając z powrotem jego usta do swoich.
Hermiona nigdy nie miała
problemów z pamięcią.
Mogła wyrecytować każde
słowo, które padło w rozmowie z profesorem Dumbledorem na początku
roku, lub zaśpiewać każdą piosenkę, którą wymyślili bliźniacy
w czasie nauki w Hogwarcie. Miała doskonałą pamięć, lecz nocy z
Lucjuszem nie pamiętała.
Wspomnienia kończyły się w
chwili gdy ją pocałował. Potem wszystko działo się tak szybko.
Wiedziała jednak, że była
tam gdzie chciała być.
Gdy otworzyła oczy i ujrzała
śpiącego blondyna, westchnęła ze szczęścia.
Tęskniła za nim. Tęskniła
za jego dotykiem. Tęskniła za jego głosem. Tęskniła za wszystkim
co miało jakikolwiek związek z jego osobą.
Dlaczego rzuciła czar, który
sprawił , że o niej zapomniał?
-Hermino jak się czujesz?-
zapytała Pani Weasley wchodząc do pokoju.
-Dobrze- odparła starając
się uśmiechnąć.
-Potrzebujesz czegoś?-
rudowłosa poprawiła jej poduszki, starając się nie patrzeć na
zabandażowaną rękę.
-Nie, dziękuję- odwróciła
wzrok w stronę okna-Jak się czuje Pan Malfoy?
-Nadal jest nieprzytomny-
usłyszała cichą odpowiedź- Nie zawracaj sobie głowy teraz
Lucjuszem, najważniejsze abyś wyzdrowiała.
Hermiona nie mogąc
uwierzyć w to co usłyszała. Spojrzała na kobietę marszcząc
czoło.
-Jak mogę nie przejmować
się…
-Źle mnie zrozumiałaś
Hermiono- uspokoiła ją Pani Wealsey- Lucjusz wyzdrowieje, nic mu
już nie grozi.
Gryfonka pokiwała ze
zrozumieniem głową i przymknęła oczy. Gdy usłyszała, że drzwi
za rudowłosą się zamknęły, usiadła i dotknęła bandaży.
Krzywiąc
się odwinęła je i ze łzami w oczach wpatrywała się w napis,
który otrzymała od Bellatriks Lestrange.
-SZLAMA- przeczytała
i ze złością wstała z łóżka.
Pobyt w Malfoy Manor był
najgorszym okresem w jej życiu.
Tortury były niczym, w
porównaniu ze strachem… nie bała się śmierci, bała się, że
może nie wytrzymać bólu i zdradzić przyjaciół i Zakon.
Westchnęła i po cichu
wyszła z pokoju. Wiedziała, że Malfoy leży w pokoju obok.
Gdy go zobaczyła,
przypomniała sobie moment, gdy do lochu w którym leżała wrzucono
mężczyznę całego we krwi.
Od razu rzuciła się by mu
pomóc. Jakie było jej zdziwienie gdy dotarło do niej, że to
Lucjusz.
Nie miała pewności czy to
nie żadne podstęp, ale nie mogła go tak zostawić.
Oczyściła jego rany, wodą
którą zostawiano jej co rano.
Chcąc, nie chcąc Hermiona
zdjęła koszulę blondyna by sprawdzić czy wszystkie rany, zostały
zdenazyfikowane. Pisnęła na widok blizn na jego ciele.
-Chyba ten jaszczur
uwielbia się znęcać nad wszystkimi- mruknęła.
Malfoy ocknął się po
godzinie, gdy ją zobaczył pochylającą się nad nim warknął.
-Co ty tu robisz?-
wychrypiał próbując usiąść.
-Postanowiłam sobie
posiedzieć w lochach- odparła odgarniając poplątane włosy na
plecy, odkrywając wielkie siniaki na szyi.
-Kto ci to zrobił?-
zapytał blondyn opierając się o zimną ścianę.
-Rudolfus Lestrange-
wzruszyła ramionami- Nie spodobała mu się moja odpowiedź.
-Ile tu jesteś?
-Nie wiem- rozejrzała się
po ciemnym wnętrzu- Straciłam poczucie czasu. Właśnie w tym
momencie usłyszała krzyk pełen cierpienia.
Hermiona zakała uszy i
zaczęła mruczeć pod nosem. Jakie było jej zdziwienie gdy poczuła
obejmujące ją ramiona. Spojrzała na blondyna, a ten z
beznamiętnym wyrazem twarzy unikał jej wzroku.
-To co tu się dzieje, może
wydawać ci się najgorsze co cię w życiu spotkało- odezwał się
po chwili- Ale te krzyki oznaczają, coś co powinno dać ci
nadzieję.
-Nadzieję?!- wykrzyknęła-
Niby jaką?
-Osoba która w tym
momencie jest poddawana torturom, jeszcze żyje- odparł surowym
głosem, odsunął się od niej i wstał opierając się ręką o
ścianę- Co oznacza, że nie zginie dzisiaj.
-Ale…
-Snape cię uwolni-
powiedział podchodząc do drzwi celi- To kwestia czasu.
-A pan?
-Ja?-prychnął- Często tu
trafiam- warknął- I nie tylko ja.
-Snape- domyśliła się-
To niebezpieczne...
-Znamy swoje zadanie-
powiedział kończąc temat.
Malfoy został wypuszczony
pod koniec dnia.
Ją uratowano na drugi
dzień. Do końca życia będzie pamiętać tą ulgę, gdy znalazła
się w Muszelce.
Wreszcie była bezpieczna.
Okazało się,że osobą której krzyki słyszała, była Ginny,
która teraz znajdowała się w Norze, pod opieką Pani Weasley,
która za pomocą kominka kursowała między swoim, a Billa i Fleur
domem.
Na drugi dzień po
uratowaniu, późno w nocy usłyszała krzyk Billa.
-Fleur przygotuj pokój!-
zawołał do żony.
Hermiona krzywiąc się z
bólu wstała i powoli podeszła do drzwi uchylając je.
W tym momencie Bill razem
ze Snape’m wchodzili po schodach podtrzymując słaniającego się
na nogach Malfoy’a.
-Granger wracaj do pokoju!-
warknął Mistrz Eliksirów.
Hermiona stała jednak
nadal wpatrując się w blondyna.
-Dlaczego nie lewitujecie
go?!- zapytała Fleur otwierając drzwi pokoju, do którego wnieśli
Lucjusza.
-Nie możemy używać
czarów- usłyszała Hermiona- Czarny Pan zadbał, by Lucjusz
cierpiał dłużej, każda próba uleczenia go za pomocą czarów,
może skończyć się dla niego…
Więcej nie było dane
usłyszeć Hermionie, ponieważ ktoś zamknął drzwi.
Wróciła do łóżka, lecz
nie mogła zasnąć.
Jedno napawało ją
nadzieją. Jeżeli Malfoy przebywa teraz w Muszelce, nie będzie już
cierpieć.
-Voldemort musi czuć się
zagrożony- mruknęła- Dlatego znęca się nawet nad swoimi
ludźmi.
Lucjusz Malfoy został
poddany torturom, gdy sprzeciwił się wysłania Dracona na
niebezpieczną akcję. Gryfonka wiedziała, że Draco także jest
szpiegiem Zakonu, nie zawsze mu ufała, tak jak Lucjuszowi i
Snape’owi, ale zdawała sobie sprawę że codziennie
narażają swoje życie.
-Oszalałeś!- nad ranem
Hermionę obudziły krzyki dobiegające z kuchni.
Wstała więc i powoli
ubrała.
Domyśliła się, że
rzucono Silencio by nie słyszała kłótni.
Gdy pojawiła się w
kuchni, Fleur i Bill wpatrywali się ze złością w Remusa Lupina.
-Co się dzieje?- zapytała
zwracając tym na siebie uwagę.
-Hermiono powinnaś
odpoczywać- odezwał się Remus.
-Nic mi nie będzie-
odparła i spojrzała na Billa- Więc?
-Nie zrobić tego co on
chce!- krzyknęła Fleur stanowczo- Koniec! Pas!
-To jedyny sposób-
wytłumaczył mężczyzna zmęczonym głosem.
-Trzeba zostać-
powiedziała francuska- Hermina jest chora! I Malfoy! Nie można ich
zostawić! Pas!
-O czym wy mówicie?-
Hermiona zmarszczyła czoło.
-Remus chce byśmy opuścili
dom- wyjaśnił Bill.
-Dlaczego?
-Czarny Pan może chcieć
znaleźć Lucjusza- wyjaśnił Remus.
-Ale…
-Dlatego Albus chce, byście
przenieśli się do Nory.
-Ja zostanę- powiedziała
od razu Hermiona.
-Mówić!- prychnęła
Fleur- Mówić wam, że ona tak powie!
-Ale Hermiono….
-Nie można pomóc
Malfoy’owi bez magii- zaczęła cicho- Ja poradzę sobie sposobami
mugolskimi. Moi rodzice są dentystami- przypomniała- Ale zawsze to
lekarze, więc nauczyli mnie pieerwszej pomocy i …
-Nie rozumiesz- przerwał
jej Lupin- W każdej chwili mogą zjawić się tu śmierciożercy!
- Mogą- przyznała- Ale
jeżeli narzucisz na dom jeszcze kilka zaklęć ochronnych to
będziemy bezpieczni. Jeżeli ktoś się zbliży, będę o tym
wiedzieć.
-Świstoklik- podsunął
Bill- Mogę przygotować Świstoklik, który przeniesie Hermionę do
Nory gdy zajdzie taka potrzeba.
-Ty chcieć to zrobić?-
zdenerwowała się Fleur- Nie możemy ich zostawić!
-Nie chce tego robić-
odpowiedział jej rudowłosy- Ale nie chcę także żeby stała ci
się krzywda!
-Nic mi nie będzie!
-Hermiono na pewno sobie
poradzisz?- zapytał Bill gryfonkę.
-Tak- przytaknęła.
Reszta potoczyła się
szybko. Bill i Fleur spakowali najważniejsze rzeczy i przenieśli
się do Nory.
Lupin nałożył na
Muszelkę dodatkowe osłony, które zapewnią gryfonce większe
bezpieczeństwo.
-Pamiętaj by nosić
Świstoklika przez cały czas- powtórzył wskazując na medalion
który zawisł na szyi Hermiony.
-Wiem- uspokoiła go- Dam
radę.
-Gdyby coś się działo…
-Dam wam znać- obiecała.
Gdy została sama,
rozejrzała się po kuchni.
-Musi coś zjeść-
powiedziała sama do siebie i przygotowała zupę.
Weszła do pokoju Malfoya.
Leżał na łóżku z
zamkniętymi oczami, wiedziała, że nie śpi. Wiedziała także, że
cierpi, ponieważ rany były głębokie, a nie można było ich
uleczyć.
-Przyniosłam obiad-
odezwała się odsuwając zasłonę, by wpuścić trochę światła
do pokoju.
-Nie jestem głodny-
warknął- I z łaski swojej zasłoń to cholerne okno!
-Nie- odparła lekko i
usiadła na brzegu łóżka- Usiądź.
-Gdzie jest ta irytująca
francuska?- zapytał ignorując jej prośbę.
-Przenieśli się do Nory.
-Zostawili cię ze mną
samą?!- wykrzyknął wściekły siadając i krzywiąc się z bólu-
Czy oni do reszty zdurnieli?
-Bill chce bezpieczeństwa
dla swojej żony- wyjaśniła Hermiona- Jest to zrozumiałe. Gdyby
znaleźli nas śmierciożercy mam świstoklika.
-Postarali się- zakpił i
próbował chwycić łyżkę do ręki, ale przez jej drżenie było
to trudne- Cholerne cruciatusy!
-Pomogę ci- zaproponowała
i nie zważając na jego wściekłą minę zaczęła go karmić.
-Nie jestem dzieckiem
idiotko!- warknął.
-Oj za mamusie- uśmiechnęła
się słodko.
Malfoy spojrzał na nią
jak na wariatkę, po czym roześmiał się.
-Jesteś … brak słów-
mruknął.
-Oto chodzi- odparła i
wstała- Idę przygotować bandaże i wodę, zmienię ci opatrunki.
Chcesz może z kimś się skontaktować?
-Draco- mruknął-
Potrzebuję różdżki.
-Mam się z nim
skontaktować?- zapytała poprawiając mu poduszki.
-To będzie zbyt
niebezpieczne- warknął – Wezwałbym skrzata, ale Voldemort ma nad
nim władzę.
-Więc jak…
-Potrzebuje różdżki
Granger- powtórzył- Moja została zniszczona.
-Moja też- westchnęła.
-Nie masz różdżki?!-
wykrzyknął wściekły.
-Mam- odparła- Remus
zostawił mi jedną- wyciągnęła różdżkę i podała mu- Nie
słucha mnie tak jak powinna.
-Nie należy do ciebie-
mruknął i wyczarował Patronusa.
Hermiona wyszła , by po
chwili wrócić i wziąć się za zmienianiem opatrunków.
Co innego rozbierać
mężczyznę, gdy jest nieprzytomny , a co innego gdy patrzy na nią
z kpiną.
-Czyżbyś się wstydziła?-
zapytał z krzywym uśmieszkiem.
-Zamknij się- mruknęła
rumieniąc się, gdy zdjął koszulę.
-Chyba widziałaś już
nagiego mężczyznę, prawda panno Granger?
-Jak ty mnie irytujesz-
powiedziała i szybko skończyła, po czym spojrzała mu w oczy- Nie
zaczyna się z osobą, która ci gotuje.
-Szantaż- zaśmiał się-
Prawdziwie gryfońskie zachowanie….a jednak ślizgońskie.
-Ja….- zaczęła, lecz
przerwał jej hałas na dole- Ktoś tu jest.
-Siedź-warknął Malfoy
głosem nieznoszącym sprzeciwu- To Dracon.
-Skąd wiesz?
-Wszedł przez kominek-
odparł patrząc na nią ze zmarszczonym czołem- Czyżbyś się bała
Granger?
-Żeby to raz- westchnęła,
gdy Draco wszedł do pokoju.
-Jak widzę, macie się
dobrze- powiedział na wstępie- I wyciągnął dwie różdżki,
jedną podał ojcu, drugą Hermionie.
-Ale….- zaczęła
wpatrując się w przedmiot- Ona nie należy do mnie.
-Olivander ją wybrał,
więc nadaje się znakomicie- odparł Draco i spojrzał na ojca- Jak
się czujesz?
-Bywało lepiej- Lucjusz
obracał różdżkę w dłoni- Co się dzieje?
-Wścieka się jak zwykle-
mruknął wzruszając ramionami- Wiesz, że od czasu waszego rozwodu
i ucieczki matki nasza rodzina nie należy do ulubionych.
-Rozwodzie?- powtórzyła
Hermiona- Ucieczka?
-Widać, że twój słuch
ma się dobrze- warknął Lucjusz i znów zwrócił się do syna-
Znasz zasady!
-Znam.
-Pamiętaj o nich- rozkazał
Lucjusz stanowczo.
-Wiem- zdenerwował się
Draco i spojrzał na zegarek- Muszę jeszcze sprawdzić co z Luną…
-Lovegood?-blondyn zmrużył
oczy.
-To długa historia-
mruknął Draco- Jesteśmy razem, resztę opowiem kiedy indziej.
Gdy wyszedł Hermiona
wpatrywała się jeszcze przez chwilę w drzwi.
-Nie wiedziałam, że się
rozwiodłeś- powiedziała po chwili.
-Czyżby to coś
zmieniało?- zapytał unosząc brwi.
-Nie- mruknęła wychodząc.
Usiadła w kuchni i
napisała list do Ginny, oraz Harrego i Rona.
Rudowłosa odpisała
szybko, co ucieszyło Hermionę.
Dochodziła do zdrowia, a
to najważniejsze.
Harry i Ron nie dawali
znaku od chwili w której ją uratowano.
Irytowało ją to i
martwiło.
Nie lubiła nie wiedzieć
co dzieje się z jej przyjaciółmi.
Gdy nastała noc, Hermiona
wyszła przed dom i spojrzała na morze.
Było przerażające
podczas sztormu i piękne w spokojną pogodę.
Woda zawsze działała na
nią uspokajająco.
Wiedziała , że musi być
silna, ale to nie było wcale takie łatwe.
Chciała płakać, krzyczeć
nad swoim bólem, nad wspomnieniami, nad rodzicami którzy o niej nie
pamiętają.
-Chcę do taty- wyszeptała
zamykając oczy.
-Zmarzniesz- usłyszała i
pisnęła przerażona- To tylko ja- powiedział Lucjusz zarzucając
na nią koc.
-Przestraszyłam się-
przyznała- Czemu wstałeś?
-Nie jestem umierający-
warknął.
-Co nie oznacza, że nie
powinieneś o siebie zadbać- odparła i spojrzała na niego- Jesteś
głodny?
-Nie- padła odpowiedź-
Czemu to robisz?
-Co?
-Pomagasz mi.
-Jesteś szpiegiem-
odparła- Narażasz dla nas życie.
-Masz o mnie zbyt wysokie
mniemanie- mruknął.
-Nie- zaprzeczyła z
uśmiechem- Po prostu chcę ci pomóc.
-Czemu nie krzyczysz?
-O czym ty mówisz?-
zdziwiła się.
-Nie tłamś uczuć w sobie
– poradził wstając.
-A ty tego nie robisz?-
zapytała podnosząc się.
-Ja to co innego- odparł
patrząc na nią z góry.
-Oj zamknij się- mruknęła
i stając na palcach pocałowała go.
Sama nie wiedziała czemu
to zrobiła, było to silniejsze od niej.
-Granger- warknął gdy się
od niego oderwała i zarumieniona odwróciła wzrok.
-Tak?- cicho zapytała.
-Chodź tu- przyciągnął
ją z powrotem i znów złączył ich usta.
Hermiona nie mogła
uwierzyć, że cały wieczór spędziła w towarzystwie Lucjusza.
Gdy kładła się do łóżka
z uśmiechem zasypiała.
Niestety gdy tylko zamknęła
oczy, znów znajdowała się w Malfoy Manor, znów Bella z uśmiechem
pochylała się nad nią… SZLAMA- słyszała.
-Hermiona!- usłyszała
stanowczy głos i krzyknęła budząc się ze snu.
-Co się stało?- powoli
docierało do niej że to był tylko koszmar.
Wtuliła się w Lucjusza,
który usiadł na łóżku.
-Krzyczałaś- mruknął.
-Zostaniesz?- poprosiła.
-Tak- padła odpowiedź.
Hermiona zasnęła chwilę później, czując się bezpiecznie w
ramionach ślizgona.
Przez dwa tygodnie byli
razem w domu, po czym do Muszelki przybyła Ginny.
-Miona ja widzę co się
święci- powiedziała gdy usiadły w kuchni.
-Nie wiem o czym mówisz-
odparła wpatrując się w kubek.
- On jest szpiegiem-
wyjaśniła rudowłosa- Podsłuchałam jak moi rodzice o nim
rozmawiali.
Voldemort będzie chciał
aby wrócił do Malfoy Manor…
-On nie może tam wrócić!-
wykrzyknęła Hermiona wstając- To niebezpieczne!
-Miona- zaczęła
uspokajającym tonem Ginny- On to zrobi i dobrze o tym wiesz, ale to
nie to jest najgorsze….
-O czym ty mówisz…
-On sprawdzi jego
wspomnienia- ostrzegła ją rudowłosa- Pamiętasz jak Snape uczył
Harrego Oklumencji?
-Lucjusz na pewno….-
zamilkła układając sobie w głowie co właśnie usłyszała.
-Miona…
-Nie chcę tego robić-
wyszeptała.
-Może kiedyś… po
wojnie…
-Wiesz ile mnie to
kosztowało przy rodzicach, nie wiem czy jestem w stanie jeszcze raz
przez to przejść- wyznała chowając twarz w dłoniach.
-Jutro Snape ma przybyć do
Muszelki- powiedziała Ginny obejmując przyjaciółkę- Porozmawiaj
z nim.
-Dobrze- zgodziła się
Hermiona.
Gdy rudowłosa wróciła do
domu, Hermiona powoli wychodziła po schodach.
-Znasz oklumencje?-
zapytała bez zbędnych wstępów.
-Dlaczego cię to
interesuje?- Lucjusz siedział przy oknie z książką w dłoni.
-Zastanawiałam się-
wzruszyła ramionami- Madame Pomfrey przesłała eliksir, który
powinien uleczyć rany- powiedziała podając mu mały flakonik- Nie
powinien ci zaszkodzić.
-Nareszcie-mruknął
wypijając całą zawartość- Czuję…
-To działa jak eliksir
słodkich snów- wyjaśniła i patrzyła jak kładzie się na łóżko.
Położyła się obok niego i delikatnie się przytuliła.
-Co się dzieje Granger?-
zapytał zasypiając.
-Stracę cię-
odpowiedziała w ciszę. Spojrzała na jego spokojną twarz i
załkała-Tak będzie dla ciebie najbezpieczniej.
Chwyciła różdżkę i
skierowała w stronę śpiącego blondyna.
-Obliviate- wyszeptała i
szybko wyszła.
Wysłała patronusa do
dyrektora, który zjawił się z Mistrzem Eliksirów.
-Uważam, że dobrze Pani
zrobiła- powiedział Dumbledore po wysłuchaniu gryfonki- Choć wiem
ile to Panią kosztowało.
-Lucjusz wróci do Malfoy
Manor- odezwał się Snape stojąc przy oknie i wpatrując się w
ciemność na zewnątrz- Voldemort chce mieć wszystkich
najważniejszych śmierciożerców przy sobie.
-A Pani przeniesie się do
Nory- odparł dyrektor- Najlepiej jak najszybciej.
-Pójdę po swoje rzeczy-
mruknęła i wybiegła na górę. Spakowała wszystko to torebki i
zaglądnęła do Lucjusza, który nadal spał.
-Może jeszcze na mnie
spojrzysz tak jak wczoraj- powiedziała gładząc go po policzku-
Uważaj na siebie- poprosiła, pocałowała go delikatnie i wybiegła
bojąc się, że zaraz się rozpłacze.
-O czym myślisz?- zapytał
Lucjusz otwierając oczy.
-Ja…- zaczęła rumieniąc
się- Nie sądziłam, że jeszcze ….- nagle dotarło do niej coś
co powiedział. Usiadła gwałtownie- Ten eliksir… czy Snape ma go
jeszcze? Czy mi go da? Albo chociaż powie, jak go uwarzyć?
-Granger….
-Mogłabym odzyskać rodziców!
-Hermiono…
-Porozmawiam z nim!- zawołała
chcąc wstać. Malfoy warknął przyciągnął ją do siebie i zmusił
by na niego spojrzała.
-Wysłuchaj mnie wreszcie-
warknął- Po pierwsze Snape da ci ten eliksir, ale…
-Ale…
-Nie dawaj sobie zbyt wiele
nadziei- upomniał ją- Nie zawsze działa.
-Na ciebie zadziałało-
odpowiedziała ze łzami w oczach- Więc mam nadzieję, że na nich
też.
-Możliwe- westchnął
puszczając ją i kładąc się na plecach.
-A…- zaczęła bawiąc się
rąbkiem jego koszuli którą miała na sobie.
-O co chodzi?- zapytał
znudzonym głosem.
-Co będzie dalej?
-Z czym?- spojrzał na nią
maszcząc czoło.
-Z nami- powiedziała i
uniosła na niego wzrok.
-Nie wiem- przyznał- Nie
myślałem o tym.
-Kłamiesz- odparła zła-
Dokładnie sobie wszystko przemyślałeś.
-To prawda- przyznał z
uśmieszkiem samozadowolenia.
-Więc dlaczego nie chcesz mi
powiedzieć?- zapytała nic nie rozumiejąc.
-Nie wiem jak zareagujesz-
mruknął siadając.
-Chcę wiedzieć- powiedziała,
choć bała się co może usłyszeć.
-Kupię ci dom w pobliżu
Malfoy Manor, będziesz blisko- odparł zakładając ramiona na
piersi-Raczej nikt nie będzie podejrzewał naszego romansu- zakpił-
Będą myśleć, że mam jakiś cel aby się z tobą pokazywać.
-Romans- powtórzyła i
wstała- Ale ze mnie idiotka!- zawołała szukając swoich ubrań.
-A co myślałaś?- zapytał
także wstając- Muszę zadbać o rodzinę i…
-Twoja rodzina składa się z
dwóch osób!- odparła patrząc na suknię, którą miała na sobie
i rzuciła ją z powrotem na podłogę- Z ciebie i Draco!
-Granger nie wiem o co ci
chodzi- powiedział patrząc na jej poczynania z rozbawieniem.
-To się domyśl!- zawołała
wychodząc z sypialni.
-Co ty do diabła robisz?!-
krzyknął ruszając za nią.
-Nie mam zamiaru być Twoją
kochanką!- spojrzała na niego zranionym wzrokiem- Nie mam zamiaru
być kobietą, do której chodzisz jak masz chwilę czasu!
-Ale z ciebie idiotka!-
warknął przyciągając ją do siebie, a gdy chciała się wyrwać,
przygwoździł ją do ściany- Wysłuchaj mnie Granger….
-Nie chce- zawołała , a po
jej policzkach zaczęły płynąć łzy.
-Chciałem dać ci czas –
powiedział- Żebyś się zastanowiła czy chcesz być ze mną.
-Zastanowiła?!- uderzyła o w
nagą pierś- Czy ty jesteś ślepy! Kocham cię! Kocham cię od tych
cholernych dwóch lat! Przez cały czas czekałam, na wiadomość w
Proroku o twoim ślubie, bądź…
-Granger- mruknął i wbił
się w jej usta- Nie było nikogo przez ten czas- wyznał- Cały czas
wiedziałem, że ktoś był, że nie pamiętam kobiety która stała
się dla mnie ważna- oparł swoje czoło o jej- Gdy Snape podał mi
eliksir, wszystkie elementy układanki znalazły swoje miejsce.
-Chcesz żebym była Twoją
kochanką…
-Żoną do cholery!- warknął,
a widząc jej zaskoczenie zaśmiał się-Jak mówiłem chciałem dać
ci czas- powiedział gładząc ją po policzku.
-Nie potrzebuje czasu- odparła
cicho i uśmiechnęła się- Powiedz to…
-Kocham cię Granger…
-Hermiono- poprawiła go.
-Hermiono- powtórzył.
-A teraz pełnym zdaniem…
-Granger…
-Hermiono….
-Kocham cię idiotko- warknął
i uniósł ją w swoich ramionach, Hermiona śmiejąc się oplotła
go nogami w biodrach.
-A ja ciebie- powiedziała i
pocałowała go namiętnie- Wracamy do sypialni?
Lucjusz już skierował się w
stronę schodów, gdy obok nich pojawił się srebrny kruk.
-Mionka przyjdź- usłyszeli
zapłakany głos Ginny.
Gdy tylko weszła do komnat
rudowłosej, wiedziała, że nie jest dobrze.
Dlaczego? Ponieważ panował
idealny porządek. Ginny gdy była zła najczęściej sprzątała, a
gdy była załamana żeby się rozładować przesuwała każdy mebel
jaki stanie jej na drodze.
-Przemeblowanie zrobione-
mruknęła Hermiona i szybko weszła do sypialni.
Ginny leżała w łóżku, a
obok walały się zużyte chusteczki.
-Zostawił mnie- wyszeptała
rudowłosa i zaniosła się płaczem- Ten kretyn się mną zabawił!
-Powiedz co się stało?-
zapytała spokojnie Hermiona siadając obok przyjaciółki.
-Spędziliśmy razem noc-
wyznała Ginny i schowała głowę pod kołdrę.
-Gin…
-Wyznałam mu miłość-
powiedziała odrzucając przykrycie- Byłam na tyle głupia, że
powiedziałam mu, że go kocham!
-A on…
-A on kazał mi wyjść!-
usiadła i spojrzała na brązowowłosą- Powiedział, że go nie
złapię, na te gadki o miłości, że jestem idiotką, jeżeli
myślałam, że czeka nas wspólna przyszłość.
-Przecież na balu…
-Udawał- prychnęła- Udawał,
żeby mnie zdobyć!- wściekła wstała i chwyciła wisiorek i
zerwała go z szyi- Dostał to czego chciał!- krzyknęła i opadła
na podłogę zanosząc się płaczem.
-Ginny- Hermiona szybko
podbiegła do niej i mocno przytuliła.
-Kocham go- załkała
rudowłosa zaciskając palce na kruku- Naprawdę go kocham.
-Wszystko się ułoży-
pocieszała ją przyjaciółka.
-Nie- zaprzeczyła Ginny- On
mnie nie chce.
Hermiona poczuła wściekłość.
Wściekłość na Mistrza Eliksirów.
Spędziła godzinę na
uspokojeniu przyjaciółki, gdy tylko Ginny zasnęła, Hermiona
ruszyła do lochów.
Nie pukając wtargnęła do
komnat Snape’a.
-Co to ma oznaczać Granger?!-
krzyknął Severus wstając z kanapy z butelką Whisky w ręku.
Obok niego stała Minerwa
McGonagall i Albus Dumbledore.
-Jak pan mógł ją tak
potraktować?!- wykrzyknęła nie zważając na obecność
profesorów.
-Jeżeli masz zamiar mi prawić
kazania to ustaw się w kolejce- prychnął pociągając spory łyk z
butelki.
Hermiona spojrzała na niego
ze zdumieniem.
-Pan ją kocha- wyszeptała.
-Nie- zaprzeczył opadając na
kanapę- Chciałem się z nią przespać, to wszystko.
-Kłamiesz!- krzyknęła
Minerwa- Byłeś z nią szczęśliwy!
-Wydawało ci się- warknął-
W Twoim wieku, wzrok już szwankuje.
-Idiota!-
Hermiona wyciągnęła różdżkę - Aguamenti!
-Cholera
Granger!- Snape spojrzał na nią z mordem w oczach.
- Ona cię kocha!- podeszła
do niego i uderzyła go w pierś- Wiesz jaki kształt ma jej
patronus?
Za każdym razem gdy na ciebie
patrzyła, uśmiechała się!
Na Merlina czuje się przy
tobie bezpieczna! Skąd wiem?! A stąd, że odkąd zacząłeś
poświęcać jej czas, nie ma koszmarów, które miewała co noc, od
czasu tortur w Malfoy Manor! A jej patronus to kruk idioto!
Snape patrzył na nią w
szoku, Albus i Minerwa uśmiechali się lekko, wiedząc, że była
gryfonka radzi sobie znakomicie.
-I jeszcze jedno- zaczęła
poważnie- Błagam cię, jeżeli to faktycznie pożądanie to zostaw
ją,ale jeżeli ją kochasz, to musisz ją przekonać, że nie jest
żadnym substytutem Lily Evans.
Mistrz Eliksirów bez słowa
ją minął i wyszedł trzaskając drzwiami.
-Udało się?- zapytała
dyrektora.
-Wydaje mi się, że tak-
zaśmiał się Dumbledore.
-Należy mu się szczęście-
westchnęła z ulgą Minerwa i spojrzał na Hermionę- O co chodzi z
Lily?
-Ginny nie była pewna, czy
Snape jest zainteresowany nią, czy tym że jest podobna do matki
Harrego- wyjaśniła Hermiona.
-Oh moja droga- dyrektor
pokręcił z niedowierzaniem głową- Ta historia już naprawdę,
powinna dawno zostać wytłumaczona.
-O czym pan mówi?- zdziwiła
się.
-Severus nigdy nie kochał
Lily- odparła Minerwa- James wraz z Syriuszem myśleli, że tak
jest, a oni byli jedynie przyjaciółmi.
-Ale patronus…
-Patronus Severusa od początku
miał kształt łani- powiedziała- Tak samo jak jego matki.
-Więc on naprawdę kocha
Ginny- Hermiona uśmiechnęła się promiennie- To wspaniale!
Gdy tylko zjawiła się w
swoich komnatach, padła na łóżko i zamknęła oczy.
Ten dzień był długi i…
-Czy on mi się oświadczył?-
zapytała sama siebie, po czym za pomocą kominka przeniosła się do
Malfoy Manor.
-Granger?- na kanapie siedział
Draco wraz z Luną.
-Lunka!- krzyknęła Hermiona
i przytuliła blondynkę- Jak się cieszę, że cię widzę!
-Ja też!- była krukonka
uśmiechnęła się szczerze do kobiety- Jak się czujesz?
-Bardzo dobrze- odparła i
spojrzała na blondyna- Mam nadzieję, że nie przeszkodziłam, ale …
-Ojciec jest w biurze-
przerwał jej Draco kręcąc z niedowierzaniem głową- Ty i on…
-Przeszkadza ci to, że są
szczęśliwi?- zapytała Luna stając obok Hermiony.
-Oczywiście, że nie- blondyn
wzruszył ramionami- Ale mam do ciebie prośbę- przyglądał się
przez chwilę swoim butą- Nie zrań go- zwrócił na nią wzrok.
-Nie zrobię tego- obiecała z
uśmiechem,objęła Lunę na pożegnanie i przeniosła się do biura
Lucjusza.
W holu panował tłok,
zmarszczyła czoło, gdy zauważyła , że są to same kobiety.
-Co to ma znaczyć?- zapytała
samą siebie i ruszyła w stronę gabinetu Lucjusza, lecz na jej
drodze stanęła wysoka rudowłosa.
-Proszę wybaczyć-
powiedziała z wyższością w głosie- Ale ja jestem następna!
-Do czego?- Hermiona zmierzyła
ją wzrokiem. Wyglądała jakby wybierała się na randkę…
-Do pana Malfoy’a- odparła
tamta odrzucając włosy do tyłu.
-Możesz zapomnieć- warknęła
Hermiona czując jak wzbiera w niej wściekłość.
Wyminęła kobietę i bez
pukania weszła do środka.
Lucjusz siedział wraz z dwoma
mężczyznami za biurkiem, naprzeciwko siedziała skromnie ubrana
młoda kobieta.
-Musi pani poczekać- odezwał
się jeden z mężczyzn.
-Ja…- zaczęła , lecz
dotarło do niej, że zazdrość wzięła nad nią górę, więc
odwróciła się i chciała wyjść.
Lucjusz w tym momencie uniósł
wzrok znad dokumentów, uśmiechnął się pod nosem, wiedząc co
spowodowało wtargnięcie Hermiony do jego gabinetu.
Wstał więc powoli i wyszedł
za nią.
-Hermiono- powiedział
stanowczo, kobieta odwróciła się i spojrzała na niego
zarumieniona.
-Oj dobrze wiesz co się
stało- mruknęła, niechętnie do niego podeszła, czując na sobie
wzrok wszystkich kobiet znajdujących się w holu.
-Zdaje sobie z tego sprawę-
odparł przyciągając ją do siebie- Moja zazdrośnica- wyszeptał
jej do ucha, po czym nie zważając na widownie pocałował ją
czule.
-Co tu się właściwie
dzieje?- zapytała gdy oderwali się od siebie.
-Poszukuje sekretarki- mruknął
Lucjusz w odpowiedzi i wprowadził ją z powrotem do gabinetu.
-Panie Malfoy…- odezwał się
jeden z mężczyzn.
-Pani Gracia jest przyjęta-
przerwał mu blondyn- Proszę wprowadzić ją we wszystko.
-Oczywiście- po chwili,gdy
zostali sami, Lucjusz stanął przed Hermioną i założył ramiona
na piersi.
-Więc co cię sprowadza mała
zazdrośnico?- zapytał z kpiną w oczach.
Hermiona znów się
zarumieniła i zła na samą siebie chciała wyjść, ale Lucjusz jej
nie pozwolił, tylko przycisnął ją do ściany.
-Zaczyna podobać mi się ta
pozycja- wymruczał rozbawiony.
-Śmiejesz się ze mnie-
poskarżyła się.
-Nie masz powodu do zazdrości-
powiedział puszczając ją i usiadł za biurkiem.
-Odezwał się ten, który w
ogóle nie był zazdrosny- prychnęła.
-Ten francuz jest skończony w
Anglii- zaznaczył Lucjusz.
-Spodziewam się tego-
zaśmiała się i usiadła na jego kolanach.
-Snape przysłał coś dla
ciebie- powiedział blondyn i wskazał fiolkę stojącą na biurku.
-Eliksir!- wykrzyknęła i
delikatnie wzięła buteleczkę do ręki- Teraz tylko muszę odnaleźć
rodziców.
-Aurorzy już ich szukają-
odparł, a widząc jej zdziwienie wytłumaczył- Jesteś bohaterką
wojenną, nie zapominaj o tym. Ministerstwo ma u ciebie spory dług,
więc pociągnąłem za odpowiednie sznurki i rozpoczęli
poszukiwania.
-Ze względu na mnie, czy na
groźnego Pana Malfoya?- zapytała wzruszona i pocałowała go-
Dziękuję…- zarzuciła mu ramiona na szyję i spojrzała mu w
oczy- A teraz wróćmy do meritum sprawy.
-To znaczy?- gładząc ją po
udzie zamknął oczy.
-Oświadczyłeś mi się?-
zapytała szybko, nie chcąc stchórzyć.
-Widocznie, źle to zrobiłem,
skoro nie jesteś pewna- mruknął i wyciągnął z szuflady
aksamitne pudełeczko. Hermiona uśmiechnęła się lekko i
przygryzła dolną wargę- Jeżeli nie chcesz, abym cię wziął na
tym cholernym biurku, to lepiej przestań to robić!
-Co?- drażniła się z nim,
gładząc go po szyi- Czego mam nie robić?
-Granger…
-Tak?- zapytała zmysłowo i
wyjęła z jego dłoni pudełeczko by położyć je na biurku.
-Kobiety najczęściej
najbardziej chcąc zobaczyć pierścionek, a nie ciało pokryte
bliznami- wychrypiał gdy zaczęła rozpinać mu koszulę.
Hermiona zmusiła go by
spojrzał jej prosto w oczy.
-Kocham cię Malfoy-
powiedziała stanowczo- Kocham każdą bliznę na twoim ciele, a
pierścionek na pewno mi się spodoba, ale to ty jesteś
najważniejszy!
-Hermiona Malfoy- mruknął i wbił się w jej usta.
-Hermiona Malfoy- mruknął i wbił się w jej usta.
Hermione obudził dźwięk
uderzającego pioruna. Przerażona rozejrzała się po ciemnym
pomieszczeniu i szybko wyskoczyła z łóżka. Słyszała jak na
zewnątrz lunął deszcz, gdy doszło do niej drugie uderzenie,
wybiegła z pokoju i nie zważając na bose stopy biegła przez
Malfoy Manor, wpadła do gabinetu Lucjusza i ze łzami w oczach
spojrzała na mężczyznę pochylającego się nad dokumentami.
Usłyszawszy hałas uniósł głowę i zaniepokojony wyciągnął
ręce do kobiety.
-Co się stało?- zapytał gdy
usiadła mu na kolanach i drżąc na całym ciele przytuliła się
mocno- Hermiono!
-Ja naprawdę próbowałam-
wyznała cicho, powstrzymując płacz- Ale gdy cię nie ma, ja nie
potrafię…
-O czym ty mówisz?-
zmarszczył czoło, przywołując koc, by ją okryć.
-Boję się tu mieszkać-
przyznała chowając twarz w zagłębienie jego szyi.
-Boisz się- powtórzył
Lucjusz i zmusił ją by na niego spojrzała- Dlaczego mi nie
powiedziałaś?
-To Twój dom- powiedziała-
Twoje dziedzictwo.
-Granger mam więcej domów-
warknął wstając z nią w ramionach i ruszył do sypialni- Nie
powinnaś nic przede mną ukrywać! Zrozumiano?
-Tak- obiecała gdy położył
ją na łóżko i chwilę później do niej dołączył.
-Jutro pokaże ci resztę
moich posiadłości, Malfoy Manor zostanie dla Dracona, który na
pewno zrobi z nim porządek- zdecydował Lucjusz.
-I nie masz nic przeciwko
temu?- zdziwiła się Hermiona.
-Nie- odparł krótko- Jutro
za mnie wychodzisz.
-Jutro? Myślałam…. Moi
rodzice…
-Hermiono powiedziałem ci
żebyś nie dawała sobie zbyt dużej nadziei- przypomniał.
-Wiem, ale …- pogładziła
go po policzku i uśmiechnęła się z czułością- Z radością za
ciebie wyjdę.
Ginny usiadła obok Hermiony
na ławce przed Norą i uśmiechnęła się do niej uspokajająco.
-Będzie dobrze- powiedziała
z pewnością w głosie i wskazała dom- Znam kogoś, kto nie pozwoli
cię skrzywdzić.
-Raczej obawiam się o Rona i
Harrego- odparła Hermiona czując, że strach gdzieś znika.
-Sama powiedziałaś, że mają
swoje własne życie i nie powinni wtrącać się do Twojego-
przypomniała.
-To prawda- westchnęła-
Ginny, jak to wszystko się skomplikowało? Byliśmy przyjaciółmi.
-Dorośliśmy Miona- rudowłosa
wzruszyła ramionami i wyciągnęła przed siebie dłoń, na której
lśnił pierścionek- I sami decydujemy z kim chcemy przeżyć życie.
-Severus Snape- zaśmiała się
Hermiona.
-Lucjusz Malfoy- zawtórowała
jej Ginny.
-Przybyli- powiedział Mistrz
Eliksirów wychodząc do ogrodu- Ostrzegam, że wystarczy jedno słowo
tych idiotów,żebym ich…
-Zabił- dokończyła za niego
rozbawiona Ginny i zarzuciła mu ramiona na szyję- Nie martw się,
jeżeli coś powiedzą to sama im coś zrobię- powiedziawszy to
weszła do środka.
Hermiona chciała iść za jej
przykładem, gdy poczuła jak Snape łapie ją za łokieć.
-Dziękuję Granger-
powiedział nie patrząc na nią.
-Niech pan o nią dba-
powtórzyła swoją prośbę i z uśmiechem weszła do Nory.
-Harry! Ron!- wykrzyknęła i
objęła przyjaciół.
-Witaj Miona- Harry uśmiechnął
się, ale zaraz spoważniał widząc Ginny- Ginny.
-Cześć- odparła miło
rudowłosa i podeszła do Severusa, który stał wraz z Lucjuszem w
kącie salonu i przytuliła się do jego boku. Snape uśmiechnął
się pod nosem i objął ją ramieniem.
-Co to ma znaczyć?- zawołał
Ron patrząc na siostrę.
-Moglibyśmy ci podpowiedzieć-
zaproponował Fred.
-Ale nie możemy- odparł
George- Angelina mi zabroniła- westchnął patrząc na swoją
dziewczynę.
-Ona za często spotyka się z
Kate- stwierdził jego brat bliźniak- One robią się niebezpieczne
razem, wiesz o tym George?
-Też mi się tak wydaje Fred-
przyznał rudzielec.
-Dorośnijcie- poprosiła Kate
i pociągnęła Freda za rękę- Wychodzimy, za dużo miejsca
zajmujecie panowie.
-Czy ona właśnie
stwierdziła, że jesteś gruby?- zaśmiał się George.
-Raczej ty- prychnął Fred-
Ja jestem piękny i…- resztę zdania zagłuszył trzask drzwi, gdy
bliźniacy ze swoimi dziewczynami wyszli.
-Dlaczego…- zaczął Ron,
ale przerwała mu Pani Weasley.
-Chłopcy dowiedziałam się
czegoś, co mnie bardzo zasmuciło- odezwała się i spojrzała na
nich surowo.
-Czego?- rudzielec zmarszczył
czoło, próbując przypomnieć sobie, co takiego zrobił.
-Na przykład tego, że
uważałeś Hermionę za wyjście awaryjne Ronaldzie!- oburzyła się
Pani Weasley.
-Co zrobił?- zapytał groźnie
Lucjusz i spojrzał na Hermionę.
-Kto by to pamiętał-machnęła
lekceważąco ręką i uśmiechnęła się promiennie- Pani Weasley,
nie ma czym się przejmować! Ronaldzie, Harry cieszę się, że was
widzę i chcę wam coś oznajmić!
-Mam wrażenie, że mi się to
nie spodoba- mruknął Ron, a Harry przytknął.
-Wyszłam za Lucjusza-
powiedziała Hermiona i westchnęła widząc, czerwieniącego się ze
złości
Rona.
-Ty...ty- jąkał się patrząc
na nią oskarżycielsko- Jak mogłaś?!
-Oczywiście, że mogę ci to
wytłumaczyć!- odparła za nią Ginny i wyczarowała tablicę,
wzięła do ręki kredę i narysowała dwie postacie- To jest
dziewczyna,a to chłopiec! A teraz słuchaj uważnie Ronaldzie, bo
nie będę powtarzać dwa razy…- zrobiła pauzę, a widząc
rozbawione miny, uśmiechnęła się wrednie- A zapomniałabym
zapytać… Mam ci narysować skąd się biorą dzieci? Bo tak na
marginesie- wymieniła spojrzenie z Severusem, którego mina mówiła
jedno „ Jeżeli tego chcesz”- Jestem w ciąży.
-Oh Gin!- krzyknęła
zachwycona Pani Weasley i zagarnęła w ją w objęcia- Tak się
cieszę.
-Gratuluję Ginny!- Hermiona
uśmiechnęła się promiennie- Będziesz wspaniałą mamą!
-Ale jak w ciąży?!-
wykrzyknął Ron.
-Ginewro dokończ rysunek-
odezwał się Snape i prychnął- Wealsey mam ci wytłumaczyć w jaki
sposób Twoja siostra jest przy nadziei? Ze szczegółami?
-Severusie!- krzyknęła Ginny
rumieniąc się.
-Hermiono dlaczego nam nie
powiedziałaś?- zapytał Harry otrząsnąwszy się z szoku- Ginny
rozumiem, bo nie mam z nią dobrych relacji.
-I będą jeszcze gorszę, już
tego dopilnuje- mruknął Snape.
-Ale ty?- kontynuował
Wybraniec.
-Próbowałam – odparła
Hermiona poważnie- Próbowałam wszystkiego byście nadal byli
obecni w moim życiu. Ale za każdym razem było coś ważniejszego,
niż ja, więc wybaczcie, ale nie mam za co was przepraszać.
-Mogłaś nam powiedzieć!-
krzyknął Ronald.
-Waż słowa kretynie- Lucjusz
przypomniał o swojej obecności władczym głosem.
Przed nim pojawił się
skrzat, kłaniając się nisko.
-List Panie- powiedział
podając mu kopertę, po czym zniknął.
-Powiedziałam- Hermiona
zwróciła się do rudzielca- Nie słuchałeś?
-Żartujesz?!- Ron wyglądał
jakby zaraz miał wybuchnąć- Jesteś wściekła, bo mamy swoje
życie!
-Właśnie o tym mówię!- tym
razem Hermiona podniosła głos- Macie własne życie, ja mam swoje!
Ale nadal miałam nadzieję, że będziecie mnie wspierać!
-Hermiono…- odezwał się
Lucjusz.
-Zaraz- uniosła dłoń i
spojrzała na Harrego- Mieliście szansę, jak widać nie zależało
Wam na naszej przyjaźni tak jak mnie!
-Pomagaliśmy ci!- odparł
Harry.
-Jak?- prychnęła Ginny.
-Granger- zaczął Malfoy,
lecz znowu został uciszony, tym razem przez Ginny.
-Udajecie wielce urażonych, a
prawda jest taka, że sami jesteście sobie winni!- powiedziała- Ty
nie widzisz nic poza swoim nosem, a ty Harry Potterze, masz czelność
odzywać się po tak długim czasie i zapraszać mnie…. - zamilkła,
zdając sobie sprawę , że za dużo powiedziała, gdy Snape zbliżył
się do Wybrańca z wściekłością wymalowaną na twarzy-
Severusie!- przypadła do niego i zmusiła by na nią spojrzał-
Oszalałeś?
-Nie ma prawa się do ciebie
zbliżyć- warknął obejmując ją zaborczo.
-Nie pozwolę się zbliżyć-
zapewniła i pocałowała go czule.
-Hermiono Granger!- tym razem
Lucjusz nie miał zamiaru zostać zignorowany.
-Tak?- zapytała i spojrzała
na niego ze zmarszczonym czołem.
-Odnaleziono Twoich rodziców-
powiedział i w ostatniej chwili złapał mdlejącą żonę.
Hermiona odkładała książki
na odpowiednie półki, gdy do biblioteki wbiegła Ginny .
-Ale ten facet mnie irytuje!-
prychnęła siadając przy jednym ze stołów.
-Co się stało?- zapytała
rozbawiona Hermiona.
-Odkąd jestem w ciąży,
Severus oszalał- mruknęła opierając głowę na prawej ręce- Cały
czas ma mnie na oku, musi wiedzieć gdzie wychodzę, z kim, jak się
czuję, czego potrzebuje…
-Troszczy się- podsumowała
była gryfonka.
-Tak- przyznała rudowłosa-
Ale przesadza.
-Powiedziałaś mu o tym?-
zapytała Hermiona siadając obok.
-Nie- westchnęła Ginny-
Wiesz dlaczego?
-Zaraz się dowiem.
-Ponieważ Minerwa powiedziała
mi ważną rzecz- odparła rudowłosa- Że pierwszy raz od dawna,
Severus zachowuje się jak normalny mężczyzna, rozumiesz? Ma kogoś
o kogo się troszczy, czuje się potrzebny, kochany.
-A tobie to przeszkadza?-
zapytała Hermiona z błyskiem w oczach.
Ginny spojrzała na nią i
uśmiechnęła się promiennie.
-Oj Mionka- zaśmiała się
rudowłosa- Kocham go, naprawdę, jeżeli dzięki temu będzie
spokojniejszy, to może być nadopiekuńczy- powiedziała-
Przepraszam cię! Po prostu od czasu do czasu muszę na niego
ponarzekać! A co z twoimi rodzicami?
Hermiona westchnęła.
-Odnalezienie ich to jedno-
odparła – Teraz trzeba podać eliksir, ale muszę czekać na
pełnie księżyca, by się udało.
-Wszystko będzie dobrze-
zapewniła rudowłosa i przytuliła ją mocno- Zobaczysz!
Hermiona po cichu weszła do
sypialni i na palcach ruszyła do łazienki, nie chcąc obudzić
Lucjusza.
-Wiesz, która godzina?-
usłyszała zirytowany głos.
-Nie- mruknęła tylko i
zatrzasnął za sobą drzwi do łazienki. Odświeżyła się i
przebrała w koszulę blondyna, która od dawna zastępowała jej
pidżamę. Gdy wróciła do pokoju, Świece obok łóżka płonęły,
a Lucjusz oparł się o węzgłowie i patrzył na nią mrużąc oczy.
-Może trochę się
zasiedziałam- westchnęła wchodząc pod kołdrę i przytuliła się
do mężczyzny.
-Miałaś się nie przemęczać-
przypomniał obejmując ją- A siedzisz w tej cholernej bibliotece
całe dnie.
-Wiem- przyznała i zaczęła
rysować palcem kółka na jego nagiej piersi- Lucjuszu…
-Tak?- mruknął przymykając
oczy.
- Nie byłam cały dzień w
bibliotece- wyznała i poczuła jak się spiął.
-To gdzie?.
-W Mungu- powiedziała i
pisnęła, gdy odsunął ją od siebie i wstał.
-Po cholerę poszłaś do
Munga?!- warknął i spojrzał na nią poważnie- Granger!
-Malfoy- poprawiła go i
klęknęła na łóżku tak, że mogła objąć go za szyję-
Chciałam żeby Luna mnie zbadała.
-Luna?- zapytał, a gdy
przytaknęła, spojrzał na jej płaski brzuch- Co ci powiedziała
moja synowa?.
-Że jest w ciąży- odparła
Hermiona i położyła się na łóżku- Będziesz dziadkiem.
-Dziadkiem- Lucjusz zmarszczył
czoło i zajął miejsce obok Hermiony- Myślałem… cholera
myślałem, że ty jesteś w ciąży.
- A to- mruknęła i
uśmiechnęła się do niego- Jestem.
-Co?- zdezorientowany schował
twarz w dłonie- Granger…
-Hermiona Malfoy, Twoja żona
jest w ciąży- powiedziała kładąc się na nim i pocałowała go
mocno.
Lucjusz objął ją w pasie i
pokręcił zrezygnowany głową.
- Będę ojcem i dziadkiem…
-Będziesz – przytaknęła i
poczuła jak w oczach zbierają się łzy- Jesteś szczęśliwy?
-Głupie pytania zadajesz-
warknął i pocałował ją namiętnie- Jestem- odpowiedział.
Hermiona usiadła w ogrodzie
z książką w ręce i z uśmiechem odetchnęła, ciesząc się ciszą
i spokojem.
Lucjusz dowiedziawszy się o
dziecku, zabronił jej wracać do pracy. Nie chciała się z tym
zgodzić, dopóki jeden z ślizgonów pomylił zaklęcia i o mało
nie wysadził biblioteki w powietrze.
-Hermiono?- usłyszała i
zaskoczona ujrzała swojego męża stającego na tarasie.
-Nie jesteś w pracy?-
zdziwiła się wstając.
-Miałem coś ważniejszego
do zrobienia- odparł i wskazał na drzwi- Wejdź do środka.
-Stało się coś?- zapytała,
ale posłuchała.
Gdy tylko znalazła się w
salonie, książka upadła na podłogę, gdy rzuciła się w objęcia
swoich rodziców.
-Jak ja za wami
tęskniłam-załkała.
-Moje dziecko- wyszeptała
pani Granger przytulając ją mocno.
-Moja mała dziewczynka-
dołączył do nich pan Granger.
-Przepraszam- powiedziała
Hermiona- Naprawdę musiałam to zrobić!
-Wiemy- uspokoił ją ojciec-
Twój… mąż nam to wytłumaczył.
-Więc już wiecie-
uśmiechnęła się była gryfonka.
-Dla nas liczy się Twoje
szczęście- zapewniła pani Granger.
-Nie powiedziałem o
wszystkim- odezwał się Lucjusz opierając się o gzyms kominka.
-Nie?- zapytała, a gdy
przytaknął, spojrzała na rodziców- Jestem w ciąży.
-Naprawdę?!- zawołała pani
Granger i z płaczem znów ją przytuliła.
Hermiona leżąc w łóżku
spojrzała na sylwetkę śpiącego męża i uśmiechnęła się w
ciemności.
Kto by mógł przypuszczać,
że wszystko skończy się szczęśliwie?
-Lucjuszu?- wyszeptała
przybliżając się do blondyna.
-O co chodzi?- zapytał
zaspanym głosem przytulając ją do siebie.
-Dziękuję za Gastona-
powiedziała i zachichotała gdy zaświecił światło i spojrzał na
nią groźnie.
-Granger coś ty wymyśliła?
-Jakby nie patrzyć, gdyby nie
ten irytujący francuz, nie wiadomo czy bylibyśmy w tym miejscu co
jesteśmy- odparła wzruszając ramionami i pocałowała go czule.
-Miałem dać ci wtedy więcej
czasu- przyznał Lucjusz- Ale zazdrość wzięła górę.
-Lucjusz Malfoy zazdrosny-
powtórzyła głośno i pogładziła go po policzku- Nigdy nie miałeś
do tego powodów. Czekałabym dłużej gdybym musiała.
-Dwa lata za długo- mruknął
przyciągając ją do siebie.
-Wybaczyłeś mi już?-
zapytała ze strachem. Wiedziała, że Lucjusz przez pewien czas był
wściekły, za jej decyzję.
-Pozbawiłaś mnie wyboru-
odpowiedział po chwili- Jestem dość dobry w oklumencji.
-Lucjuszu…- spojrzał na jej
oczy pełne żalu i strachu i westchnął.
-Zrobiłaś to co uważałaś
za słuszne- powiedział- Ale masz zakaz używania tego przeklętego
zaklęcia, zrozumiano?
-Tak- obiecała i wtuliła się
w niego mocno-Codziennie bałam się, że kogoś poznasz, miałam
nadzieję, że los jeszcze się do mnie uśmiechnie…
-Uśmiechnął się- zaśmiał
się Lucjusz, kładąc dłoń na jej zaokrąglonym brzuchu- Nawet dwa
razy.
-Nadal nie mogę uwierzyć, że
będą to bliźnięta, ale jestem szczęśliwa- wyznała.
-Masz powody- mruknął
całując ją w czoło- A teraz śpij.
-Dobranoc- odwróciła się do
niego plecami i uśmiechając kiedy się do niej przytulił, kładąc
rękę na jej brzuchu.
Bezpieczeństwo, miłość,
rodzina… jednak było jej to dane.
Pomimo czaru, który mógł
jej tego wszystkiego pozbawić… mimo … Obliviate...