Ona kocha Freda, on Hermione...
Tak jak obiecałam Fredmione :) Mam
nadzieję, że nie zawiodłam, wstawiam wcześniej.... bo tak :)
Beta: Kite Millie
Hermiona szła hogwarckim korytarzem,
niosąc w ręce stos książek.
–
Pomóc ci? – usłyszała rozbawiony głos za sobą.
Odwróciła się gwałtownie, upuszczając
tym samym książki.
–
Fred? – zdziwiła się i natychmiast zarumieniła. – Co ty tutaj robisz?
Stęskniłeś się za szkołą?
–
Za szkołą nie – odpowiedział, przyglądając się jej uważnie, po czym schylił się
i pozbierał książki.
–
Poradzę sobie – powiedziała szybko Hermiona, widząc, jak rudowłosy kieruje się
do gabinetu.
–
Nie kłóć się ze mną – mruknął i puścił jej oczko. – Ze mną nie wygrasz!
–
Nawet nie próbuję – wyszeptała i ruszyła za nim.
Gdy zbliżyli się do biblioteki,
usłyszeli hałasy.
–
Co się tam dzieje? ! – zapytała Hermiona i ruszyła w tamtą stronę.
–
Gdzie ty idziesz? – zawołał Fred, odłożył na bok książki i dogonił
Gryfonkę.
–
Jak to gdzie?! – oburzyła się. – Jestem prefektem naczelnym! Muszę sprawdzić,
co się dzieje!
–
Jasne, po co mieć spokój – zaśmiał się rudowłosy, lecz zamilkł, gdy ujrzał
wściekły wzrok Hermiony.
Gdy wyszli zza rogu, ujrzeli czworo
czwartorocznych grających w eksplodującego durnia.
–
Co wy tu robicie?! – zapytała Hermiona groźnie, podchodząc do nich.
–
Gramy – odpowiedział rezolutnie jeden z uczniów.
–
No, co ty powiesz – Fred zaśmiał się pod nosem.
–
Nie można grać na korytarzu! – powiedziała stanowczym głosem Hermiona.
–
Przecież nikomu nie przeszkadzamy – oburzył się inny.
–
Nie ważne, macie wracać do swoich pokoi wspólnych! – powiedziała głosem
nieznoszącym sprzeciwu.
–
Dobrze – mruknęli i powoli ruszyli do swoich pokoi, gdy nagle jeden
z nich uśmiechnął się do Freda i wyciągnął z kieszeni żółtą
kulkę.
–
Odłóż to! – krzyknął Fred i, gdy chłopiec się tylko uśmiechnął, złapał Hermionę
za rękę i pobiegł szybko korytarzem.
–
Co ty robisz? – zapytała Hermiona, z trudem nadążając za rudzielcem.
–
Ta żółta kulka to mój i George'a najnowszy wynalazek – powiedział szybko
Fred i rozejrzał się dookoła. – Schowamy się w Pokoju Życzeń!
Szybko tam pobiegli. Gdy weszli do
środka, usłyszeli pisk i zaraz nastała cisza.
–
Co się stało? – zaniepokoiła się Hermiona i chciała wyjść, lecz drzwi się
nie otworzyły. – Dlaczego nie możemy stąd wyjść?!
–
Ten nasz wynalazek – zaczął Fred niepewnie. – Ja i George nadal go
testujemy! Nie wiem, skąd ten mały go ma!
–
Co ta kulka robi? – zapytała Hermiona, mrużąc oczy.
–
Powoduje uwięzienie osób w najbliższym pustym pomieszczeniu – mruknął.
–
I to ma być coś złego? – zdziwiła się Hermiona.
–
No to nie… – odparł i spojrzał na nią poważnie. – Te osoby muszą mówić
prawdę...
–
Czekaj… znaczy, że nie możemy kłamać? – zapytała zaniepokojona Hermiona.
–
Tak – powiedział Fred i spojrzał na nią z lekkim uśmiechem. – Ale
pociesz się, że to trwa tylko dwie godziny!
–
Dwie godziny? – wyszeptała Gryfonka, rozglądając się po przytulnym pokoju.
Westchnęła i usiadła na jednej z kanap.
–
Wiesz, to nie będzie takie złe – zapewnił ją Fred, siadając w fotelu
i puścił jej oczko. – Możesz się o mnie wszystkiego dowiedzieć!
–
A ty o mnie – odpowiedziała z lekkim uśmiechem, po czym
odwróciła głowę w drugą stroną. – I to mnie niepokoi – mruknęła
cicho, więc jej nie usłyszał.
Przez chwilę siedzieli w ciszy.
–
Może w coś zagramy? – zaproponował Fred.
–
W co? – zapytała Hermiona.
–
W eksplodującego durnia albo w szachy?
–
Nie lubię tych gier – przyznała Gryfonka.
–
To co proponujesz? – zapytał rudzielec.
–
Może porozmawiamy?
–
Ok., a o czym? – zapytał z uśmiechem.
–
O wszystkim – odpowiedziała, wzruszając ramionami. – Jak idzie wam
prowadzenie interesów?
–
Świetnie – odparł Fred z entuzjazmem. – Obroty wzrosły, mamy pomysły na kolejne
produkty…
Hermiona słuchała go z uśmiechem,
zawsze lubiła jak rudzielec opowiadał, był wtedy taki szczęśliwy, co i jej
poprawiało humor.
–
… a George wpadł na genialny pomysł z niebieskimi centaurami, mają
dwadzieścia centymetrów i gdy wsadzimy je do wody… Nie nudzę cię?
–
Nie – zaprzeczyła od razu, rumieniąc się. – To, co mówisz, jest bardzo ciekawe!
–
Ok, ale zmieńmy temat – powiedział i spojrzał na nią rozbawiony. –
Dlaczego rozstałaś się z Ronem?
–
Ja… – zaczęła, odwracając głowę. – Po prostu nie kochałam go, a on mnie,
jesteśmy przyjaciółmi…
–
Masz kogoś? – zapytał cicho.
–
Nie – mruknęła i spojrzała mu w oczy. – A ty?
–
Też nie – odpowiedział z uśmiechem. – Mam straszne wymagania!
–
Jakie? – zainteresowała się.
–
Moja wymarzona dziewczyna ma być piękną, wspaniałą, szczerą i kochającą
kobietą! – Hermiona uśmiechnęła się z trudem. Chciała wyjść, zaszyć się
w swoim pokoju i zapomnieć o swoim wymarzonym facecie, który
siedzi obok i mówi o kobiecie, którą ona nie jest. – A twój
wymarzony facet?
–
Musi mnie kochać, być przy mnie w trudnych momentach, musi wytrzymać moje
mądrości, to, że uwielbiam czytać… – wymieniała cicho.
–
Nie masz za dużych wymogów – powiedział zaskoczony Fred. – Dziewczyny
najczęściej chcą, żeby facet był bogaty, przystojny, żeby inne jej zazdrościły!
–
Ja nie jestem taka! – oburzyła się. – Myślałam, że o tym wiesz!
–
Wiem – odpowiedział szybko. – Po prostu mówię, jakie spotkałem dziewczyny.
–
Może źle szukasz – warknęła zła.
–
Może – przyznał, wzruszając ramionami.
Nastało milczenie. Każde z nich
pogrążyło się w swoich myślach.
Hermiona zerknęła na Freda i westchnęła
cicho. Wiedziała, że nie ma u niego szans, lecz to jej nie przeszkadzało
cieszyć się jego towarzystwem… Chciałaby, żeby ujrzał w niej swoją
wymarzoną dziewczynę, ale nie jest ona piękną ani wspaniałą kobietą, więc to ją
dyskwalifikuje. Prawda jest taka, że zrobiłaby wszystko, aby mu się
przypodobać, ale wyglądu nie zmieni.
–
Fred, czy ty jesteś zakochany? – zapytała poważnie i przygryzła wargę.
–
Tak – odparł, nie patrząc na nią.
Hermiona poczuła łzy pod powiekami,
toteż szybko je starła, by ich nie zobaczył.
–
A jaka ona jest? – zainteresowała się.
–
Jest moim ideałem, ale niestety nic do mnie nie czuje – odparł.
Hermiona spojrzała na niego ze
współczuciem. Ona cierpiała z nieodwzajemnionej miłości, lecz nie chciała,
by i on to przeżywał.
–
A może się mylisz? – zapytała. – Może cię kocha, ale jest nieśmiała?
–
Jest odważną, młodą kobietą! – odpowiedział z uśmiechem.
–
Od dawna ją znasz?
–
Od kilku lat – odparł.
–
Może jednak się mylisz i ona odwzajemnia twoje uczucia! – powiedziała
pewnie. – Nieodwzajemniona miłość jest największym cierpieniem.
–
Wolę, żebym to ja cierpiał, a nie ona – mruknął. – Mam nadzieję, że ona
się w kimś zakocha i będzie szczęśliwa.
Hermiona poczuła się samolubna. Nie
wiedziała, jak zareagowałaby na inną kobietę obok Freda. Czy byłaby gotowa
cieszyć się jego szczęściem? Chyba tak, lecz byłoby to bardzo bolesne.
–
A co byś zrobił, gdyby odwzajemniała twoje uczucia? – zapytała cicho.
–
Ożeniłbym się z nią – odpowiedział poważnie, po czym wybuchnął śmiechem. –
Może zmieńmy temat?
–
Dobrze – zgodziła się. – Co sądzisz o Ginny i Zabinim?
–
Nie mam nic do Blaise’a, ale na początku to był szok – zaśmiał się rudzielec. –
Zawsze wyobrażaliśmy sobie ją z Harrym!
–
Ale jest szczęśliwa z Diabłem – zaoponowała Hermiona.
–
To prawda – przyznał Fred i zaległa cisza.
Nie odezwali się więcej, każdy pogrążył
się we własnych myślach. Gdy upłynęły dwie godziny, wyszli i posyłając sobie
jedynie słabe uśmiechy, rozeszli się w dwie strony.
Hermiona siedziała w bibliotece,
ucząc się do egzaminów. Od zamknięcia w Pokoju Życzeń minął tydzień. Gryfonka
starała się, jak mogła, żeby nie myśleć o rudzielcu, lecz niestety nie ma
wpływu na swoje sny, w których Fred Weasley występował jako główny
bohater.
–
Hermiono możemy porozmawiać? – zapytał Harry, siadając obok niej.
–
Jasne. – Zamknęła książkę i uśmiechnęła się do przyjaciela. – Co się
stało?
–
Muszę cię o coś zapytać, ale nie wiem, czy się nie obrazisz – powiedział
wybraniec niepewnie.
–
Harry, możesz mnie zapytać o wszystko! – odpowiedziała stanowczo Hermiona.
–
Kochasz Freda? – zapytał szybko.
–
Co?! – Gryfonka spojrzała na niego zaszokowana. – Harry skąd… skąd ten pomysł?
–
Widzę, jak na niego patrzysz – wyznał, wzruszając ramionami.
–
Czekaj! Ty widzisz?! – wykrzyknęła Hermiona, lecz szybko zamilkła,
przypominając sobie, gdzie się znajduje. – Harry, ale jeżeli ty to widzisz, to
znaczy…
–
To znaczy, że wszyscy to dostrzegają – dokończył za nią Potter z lekkim
uśmiechem. – Ale jeżeli cię to pocieszy, to Ron jeszcze się nie zorientował!
–
Gdyby on też wiedział, to równie dobrze mogłabym wykrzyczeć to w Wielkiej
Sali – przyznała z uśmiechem Hermiona.
–
Dlaczego nie jesteś z Fredem, jeżeli go kochasz? – zapytał po chwili
milczenia Harry.
–
Ponieważ on mnie nie kocha – mruknęła smutno.
–
Wiesz, to dziwne, ale on mi odpowiedział, że nie jesteście razem, ponieważ to
ty go nie kochasz – powiedział Harry i wyszedł, zostawiając Hermionę samą.
Gryfonka zdumiona spojrzała za
przyjacielem. Nie wiedziała, co o tym myśleć.
Nagle dotarło do niej, co powinna
zrobić. Miała dość niepewności. Może zrobi z siebie kretynkę, ale
przynajmniej będzie wiedziała, na czym stoi.
–
Fredzie Weasley! Jesteś najgłupszym facetem, jakiego w życiu spotkałam! –
krzyknęła Hermiona, wchodząc do Nory i patrząc na rudowłosego siedzącego
wraz z resztą rodziny przy stole.
–
Hermiono, co się stało? – zapytała zaniepokojona Pani Weasley.
–
Przepraszam – odpowiedziała Gryfonka i odetchnęła głęboko. – Ale ma pani
za syna idiotę!
–
Hermiono, ja… – zaczął Fred, wstając.
–
Wystarczyło powiedzieć, że mnie nie kochasz – przerwała mu Hermiona ze smutnym
uśmiechem. – A nie opowiadać Harry'emu, że ja nie kocham ciebie!
–
Ale ja… ja powiedziałem prawdę – odezwał się zaskoczony Fred.
–
Jaką prawdę? – krzyknęła i podeszła do niego. – Czy ty ślepy jesteś?!
Przecież kocham cię jak wariatka!
–
A ja ciebie jak wariat – odparł rudzielec i wbił się ustami w jej
usta.
Cała rodzina obserwowała całującą się
parę z uśmiechem.
–
Nareszcie – mruknęła Ginny.
–
Zostawmy ich samych – powiedziała Pani Weasley i wszyscy skierowali się do
salonu.
–
Hermiono – wyszeptał Fred, gdy oderwali się od siebie i oparł czoło
o jej czoło.
–
Kocham cię Fred! – powiedziała, patrząc mu w oczy.
–
Ja też cię kocham, chciałem nawet kupić tym dzieciakom jakiś prezent za
zamknięcie nas w pokoju życzeń – wyznał.
–
Kupimy im – zdecydowała, całując go czule.
–
Hermiono, to, co mówiłem o ideale kobiety i o tym, co bym zrobił,
jakbym ją znalazł, to prawda – powiedział poważnie.
–
Prawda? – zapytała cicho, a w jej oczach pojawiły się łzy. – Ja muszę iść!
–
Hermiono – Fred złapał ją za rękę. – Co się stało?
–
Ja nie spełniam twoich kryteriów – wyszeptała, spuszczając głowę.
–
Jak nie?! – wykrzyknął. – Jesteś piękną, wspaniałą, szczerą i kochającą
dziewczyną!
–
Ja? Ja nie jestem piękna! – zdziwiła się.
–
Jesteś – odparł stanowczo i przytulił ja mocno. – Dla mnie jesteś
najpiękniejszą kobietą na świecie i mam zamiar się z tobą ożenić!
–
Naprawdę? – zapytała szeptem.
–
Naprawdę – powiedział, całując ją czule. – Wszystko, co mówiłem wtedy, było
prawdą!
–
Ja też – odpowiedziała, rumieniąc się.
–
Hermiono, jak się czujesz? – zapytał nagle Fred.
–
Dobrze, a jak mam się czuć? – spojrzała na niego zaskoczona.
–
Wiesz, zawsze słyszałem, że kobieta zakochana czuje ćmy w brzuchu –
powiedział, wzruszając ramionami.
–
Nie ćmy, tylko motyle! – zaśmiała się Hermiona i przytuliła się do niego
mocniej. – I wiesz co? Czuję je za każdym razem, gdy cię widzę.
–
A będziesz się śmiała, gdy powiem, że ja też? – zapytał cicho.
Hermiona spojrzała mu w oczy
i uśmiechnęła się czule.
–
Nie, nie będę się śmiała – powiedziała i pocałowała go delikatnie. –
Kocham cię, Fredzie Weasley.
–
A ja ciebie, Hermiono Granger – przyznał i uśmiechnął się wesoło. –
Coś mi się zdaje, że od dzisiaj przestaniesz narzekać na nudę…
Hermiona Granger… Od czterech lat
Hermiona Weasley przypomniała sobie słowa męża dokładnie w dzień ich
czwartej rocznicy, gdy leżała na szpitalnym łóżku i przeklinała cały ród
męski.
–
Jeszcze trochę, Pani Weasley i zobaczy Pani swoją córeczkę – powiedziała
uzdrowicielka.
Hermiona spojrzała na nią ze łzami
w oczach.
–
Ja nie wierzę już pani! – odpowiedziała. – Od kilku godzin mi to Pani mówi!
–
Hermiono, dasz radę – pocieszył ją Fred stojący obok przy łóżku.
–
Ty się nie wtrącaj! – powiedziała stanowczo. – Od dzisiaj śpisz w gościnnym!
–
Skarbie, ty też chciałaś dzieci – przypomniał jej.
–
Tak! Chciałam! Ale nie wiedziałam, że poród tak boli! – wyjąknęła, gdy poczuła
następny skurcz.
–
Ale pomyśl, że nasza córka będzie najlepszym prezentem na rocznicę – powiedział
z uśmiechem.
–
I tylko to cię ratuje – wyszeptała i spojrzała na niego z uśmiechem.
– Nazwiemy ją Emily…
–
Oczywiście, kochanie!
–
Będę jej czytała książki – rozmarzyła się Hermiona.
–
Oczywiście, kochanie!
–
Będziemy chodzili z nią na spacery!
–
Oczywiście, kochanie!
–
Będzie grzeczną dziewczynką? – podpowiedziała rozbawiona uzdrowicielka.
–
W życiu! Jeżeli Pani uważa, że moja córka z genami męża będzie
grzeczna, to się pani myli – odpowiedziała z uśmiechem Hermiona.
–
Ej! – oburzył się Fred, lecz po chwili wzruszył ramionami. – Choć w tym
przypadku moja żona ma rację.
–
Myh, jak zawsze – mruknęła Hermiona i uśmiechnęła się do niego czule.
Byli małżeństwem od czterech lat,
a parą od pięciu. Fred oświadczył się jej zaraz po zakończeniu przez nią
Hogwartu. Od tego czasu faktycznie nie mogła narzekać na nudę. Miała za męża
jedną połówkę zwariowanych rudzielców, którzy uwielbiali psoty. Sama parę razy
była ich adresatką, za co Fredowi się obrywało! Hermiona była szczęśliwa, miała
męża, który ją kochał, wielką wspaniałą rodzinę oraz za chwilę córeczkę, która
już jest oczkiem w głowie jej pomysłowego męża, który postanowił sam
urządzić jej pokój. Hermiona gdy tylko przypominała sobie o wielkim rudym
misiu w rogu pokoju, o łóżeczku, który Fred wraz z George'em,
potem z Billem, Charliem i Ronem próbowali złożyć sposobem mugolskim,
lecz dopiero pojawienie się Harry'ego, który zrobił to za nich, pomogło,
o półeczce z książeczkami, o masie zabawek… za każdym razem na
jej twarz wpływał wielki uśmiech.
–
Jeszcze jeden raz – rozkazała uzdrowicielka i po chwili Hermiona usłyszała
płacz swojej nowo narodzonej córeczki.
–
Jest śliczna – powiedział Fred, gdy godzinę później siedział obok Hermiony,
która trzymała rudą dziewczynkę w ramionach. – Po mamusi.
–
Nasza wiewióreczka – zaśmiała się Hermiona.
–
Zabrała stanowisko Ginny – powiedział Fred, przytulając żonę.
Pięć lat później
–
Emily Weasley! – Hermiona weszła do pokoju swojej córeczki i spojrzała na
nią zaszokowana.
Rudowłosa dziewczynka stała na środku
pokoju, a obok niej siedzieli dwuletni bliźniacy Hugo i Artur cali umazani
zielonym proszkiem.
–
To nie tak, jak myślisz, mamusiu – powiedziała Emily z niepewną minką.
–
Nie tak – przyłączyli się rudowłosi chłopcy z promiennymi uśmiechami.
–
A jak? – zapytała z wysoko uniesioną brwią.
–
No, tata z wujkiem George'em dali nam ten proszek, ale nie powiedzieli,
jak działa! – odpowiedziała dziewczynka. – Więc posypałam nim bliźniaków, żeby
sprawdzić działanie!
–
I nic ci nie wyszło, myh? – zapytała rozbawiona Hermiona.
–
No, nie – odparła ze smutną minką Emily. – Nie wiem czemu!
–
Ja wiem – zaśmiała się Hermiona. – A ty zapytaj tatę, dlaczego dał ci
brokat.
–
Brokat?! – Emily spojrzała na proszek z bliska i zmarszczyła czoło. –
Tata sobie ze mnie zażartował!
–
Widocznie. – Hermiona wzięła za ręce swoich synów i skierowała się do
łazienki, gdy usłyszała głos męża, który wrócił z pracy.
–
Tata wrócił?! – zapytała Emily, wystawiając głowę z pokoju.
–
Tak – zachichotała Hermiona, wiedząc, że jej córka na pewno zemści się na
ukochanym tatusiu.
Fred wszedł po schodach i spojrzał
rozbawiony na swoich synów.
–
Dlaczego oni są cali w brok… – nie dokończył, ponieważ zrozumiał, co go
teraz czeka.
–
Tato! – wykrzyknęła Emily, stając przed ojcem w pozie Molly Weasley.
Hermiona rozbawiona wzięła synów do
łazienki, pozostawiając męża na łasce córki.
Gdy bliźniaki były już wykąpane i przebrane,
usłyszała z korytarza piski i krzyki.
–
Zlituj się, córeczko! – wołał Fred.
–
Nigdy! – wykrzyknęła Emily.
Hermiona niepewnie otworzyła drzwi
i zaczęła się śmiać, widząc córkę i męża walczących na plastikowe
miecze.
–
Musisz ponieść karę! – zawołała Emily.
–
Ja nieszczęsny. – Fred udał, że mdleje i padł na podłogę.
Bliźniaki, głośno krzycząc, dopadli do
niego i zaczęli łaskotać ojca. Emily odrzuciła miecz i przyłączyła
się do braci.
Hermiona przypatrywała się swojej
rodzinie z uśmiechem. Odkąd była z Fredem, jej życie było wspaniałe.
Fred był fenomenalnym mężem i ojcem, mieli cudowne dzieci…
Ich bajka nie miała szczęśliwego
zakończenia,
Ich bajka nadal trawa…