czwartek, 28 sierpnia 2014

Wybór Dracona


Miała być jutro , ale okazało się , że dopiero wrócę do domu po 21 a muszę wstać o 7! Więc dodaje dzisiaj :D
Z dedykacją dla Tencza!!!! :D Wszystkiego Najlepszego ;) 





Hermiona ze zmarszczonym czołem obserwowała Draco Malfoy’a chodzącego tam i z powrotem.
- Możesz mi powiedzieć z łaski swojej po co ja tu jeszcze siedzę? - zapytała po chwili.
Godzinę temu Ślizgon wyciągnął ją z jej pokoju prefekta i posadził ją w ich wspólnym salonie.
- Zamilcz na chwilę - mruknął i spojrzał na nią mrużąc oczy. - Teraz powiem ci coś, co…
- Co, co? - przerwała mu.
- Nie przerywaj, Granger - krzyknął zirytowany. - Ja naprawdę nie wiem, jak z tobą tyle wytrzymałem!
- Wytrzymałeś?! - oburzyła się. - Jeżeli nie chcesz to…
- Wiedziałem, że Gryfoni są tępi! – prychnął. - Oczywiście, że chcę z tobą być!
Hermiona odetchnęła z ulgą. Nikt o ich związku nie wiedział, spotykali się dwa miesiące. Gryfonka była szczęśliwa. Draco wydoroślał, zmienił się i przeprosił za swoje zachowanie. Traktował ją z szacunkiem…. Przynajmniej częściej niż przed wojną. Nadal miał swój wredny charakterek i nadal kłócił się z Ronem i Harrym. Lecz dla niej był teraz najważniejszy…
- Słuchasz mnie? - zdenerwował się, widząc, że odpłynęła we wspomnienia.
- Przepraszam. - Zarumieniła się uroczo.
- Nie przepraszaj tylko słuchaj, bo nie mam zamiaru się powtarzać! - zaznaczył i odetchnął głęboko.
Dziewczyna przygryzła wargi, chcąc ukryć zdenerwowanie. Może i chce z nią być, ale co takiego ważnego chce jej powiedzieć?
- Kocham cię, jak cholera - wyznał.
Hermiona spojrzała na niego poważnie.
- Znaczy kochasz mnie? Tak bardzo, bardzo? - zapytała.
- A głucha jesteś, Granger? - warknął.
- Wiesz, że wyznając dziewczynie swoje uczucia, nie jest zalecane obrażanie jej? - skrzyżowała ramiona na piersi.
- A ty wiesz, że gdy facet … przystojny facet wyznaje ci miłość, należy odpowiedzieć?! - przedżenił jej ton.
- Wiem - mruknęła i zarzuciwszy mu ramiona na szyi, stanęła na palcach i pocałowała go czule. - Czy to jest satysfakcjonująca cię odpowiedź?
-Muszę się zastanowić- odparł i wbił się w jej malinowe usta. - Wiesz…. Choć to bardzo dobry sposób, jednak chce to usłyszeć!
- Znaj moją dobroć, Malfoy - wyszeptała i uśmiechnęła się lekko. - Kocham cię, fretko!
- Fretko? - powtórzył i przytulił ją mocno. - Ładnie to tak mówić do swojego jakże wspaniałego faceta?
- Jesteś mój? - zapytała niepewnie.
- Twój - wymruczał jej do ucha i pocałował. - A ty moja… radzę ci się z tym pogodzić, Granger!
- Podobno jestem wytrzymała…. Więc dam radę z tobą wytrzymać! - odpowiedziała i pocałowała go w szczękę.
-Jesteś strasznie niska… - zaczął ze zmarszczonym czołem. - Trzeba coś z tym zrobić!
- Niby coooo… - pisnęła, gdy złapał ją na ręce.
- Tak lepiej - mruknął i pocałował ją namiętnie.
- To prawda - wymruczała.

Gryfonka była zdenerwowana przed rozmową z przyjaciółmi lecz wiedziała, że musi wyznać im wszystko im powiedzieć lecz Draco powiedział jej jedną rzecz, która uspokoiła ją całkowicie.
- Ci kretyni nie poradziliby sobie bez ciebie przez te wszystkie lata, dobrze wiedzą ile ci zawdzięczają i nawet bliznowaty i łasica nie są takimi idiotami by zrezygnować z przyjaźni z tobą!
- Moment. - Ron opadł na kanapę i spojrzał na nią w szoku. - Czy ty i Malfoy jesteście… parą?!
- Tak - przytaknęła z uśmiechem.
- Jaka jest szansa, że dzisiaj pierwszy kwietnia? - zapytał Harry poważnie.
- Żadna - odparła.
- Najpierw Gin i Zabini… Teraz ty i Malfoy… - Ron spojrzał, mrużąc oczy na Harry’ego. - Masz jakąś dziewczynę ze Slitherinu?
- Nie – zaśmiał się Potter.
- Tyle dobrego - mruknął Ron, na co Harry i Hermiona wybuchnęli śmiechem.
- Cieszę się, że zaakceptowaliście nasz związek - westchnęła uszczęśliwiona.
- Coś tam podejrzewaliśmy - wyznał Harry, wzruszając ramionami.
- Naprawdę? - Hermiona nie kryła zaskoczenia.
- Twoja wiara w naszą spostrzegawczość nas zatrważa - prychnął Ron.
- Kto wam powiedział? - zmrużyła oczy.
- No dobra… - powiedział Harry. - Ginny nas uświadomiła kilka dni temu…
- W jaki sposób? - zapytała zaciekawiona. Jej przyjaciółka  na pewno zrobiła coś spektakularnego!
- Powiedzmy, że jej sposób otworzenia nam oczu był… - zaczął Harry.
- Głośny i bolący - dokończył Ron.
Oboje wymienili spojrzenia przypominając sobie tyradę rudowłosej.
- Posłuchajcie mnie uważnie i radzę mi nie przerywać! - powiedziała stanowczo, wpychając ich do pustego schowka.
- Gin co ty wyrab… - słowa Rona przerwał plask. - Za co?
- Za żywota – warknęła. - Mówiłam żebyście siedzieli cicho!
- Ale o co chodzi? - zapytał Harry i po chwili masował bolącą głowę.
- Możesz nas nie bić? - Ron westchnął, otrzymując kolejny cios.
- Ja naprawdę podziwiam Mionę , że wytrzymała z wami tyle czasu. - Przewróciła oczami. - A teraz do rzeczy! Jak wiecie jestem z Blaisem…
- Niestety - mruknął Ron pod nosem.
- Jako że znam wasze porywcze, głupie, dziecinne charakterki – kontynuowała, nie zważając na słowa brata. -Muszę wam coś powiedzieć…
- Mamy się bać? - zapytał Harry, czując się trochę nie zręcznie, nie wiedząc, o co chodzi Ginny.
- Hermiona się zakochała! - obwieściła z uśmiechem.
- A tak na poważnie? - Ron wyglądał na znudzonego.
- To jest na poważnie, kretynie! - Ginny nie omieszkała dodać uderzenia w potylice by jej głupi brat wreszcie trochę zmądrzał.
- Hermiona trochę dziwnie się zachowuje - przyznał Harry. - Ale pewnie znowu przejmuje się jakimś testem…
- Albo jakiejś książki nie oddała na czas - zakpił Ron.
- Hermiona jest zakochana w chłopaku, który ją kocha i są parą - wykrzyknęła zirytowana Ginny. - Gdy wam o nim powie, a powie na pewno, ponieważ nie wiem jak to możliwe ale się przyjaźnicie… naprawdę jak ona z wami wytrzymuje? Przekupiliście ją? Ale do rzeczy, macie się cieszyć jej szczęściem! To się najbardziej tyczy ciebie, Ronaldzie! Masz nie krzyczeć, nie dramatyzować tylko dlatego, że Malfoy spotyka się z…
- Spotyka się z tą cholerną fretką? - wykrzyknęli jednocześnie, patrząc na nią w szoku.
- Tak! - odpowiedziała poważnie. - I są szczęśliwi! Draco się zmienił! Macie ją wspierać, albo sobie inaczej porozmawiamy! – Widząc ich miny, uśmiechnęła się szatańsko. - Pamiętajcie o kanarkach, które Mionka już raz wyczarowała… teraz też możesz paść ich mocy Ron…. Ty też Harry!
Powiedziawszy to wyszła, pozostawiając chłopaków w stanie szoku.
- Muszę jej coś kupić - Hermiona uśmiechnęła się, gdy skończyli opowieść.
- Taaa , najlepiej jakiś eliksir na uspokojenie - doradził Ron.
- No więc… jesteście parą? Tak? - chciał się upewnić Harry.
- Tak - przytaknęła z uśmiechem.
- Ale nie musimy go lubić? - zapytał z przerażaniem rudzielec.
- Aż w takie cuda to nie wierzę - prychnęła Hermiona.
- Wierz mi kochanie, takie cuda jak ja to się zdarzają bardzo rzadko - odezwał się Draco, wchodząc do pokoju swojej dziewczyny.
- Jesteś pewna, że chcesz z nim być? - zapytał z powątpieniem Harry.
- Potter, sprawdź czy nie ma cię na przykład w Chinach – poradził Draco, siadając obok Hermiony i objął ją ramieniem.
- Twoje rady są tak samo jak ty bezużyteczne - odparował Harry i wraz z Ronem opuścili pokój.
Hermiona zaczęła chichotać, blondyn spojrzał na nią zirytowany.
- Co cię tak śmieszy?! - oburzył się.
- Zgadnij - wyszeptała i pocałowała go szybko.
- Ciesz się, że cię kocham - prychnął.
- Cieszę się - przyznała z uśmiechem.
- Masz z czego - odparł z dumą i wciągnął ją na swoje kolana. - A teraz proszę pokazać jak się cieszysz z posiadania takiego wspaniałego, przystojnego i wielce skromnego chłopaka!
- Pokazałabym ci gdybym miała wspaniałego, przystojnego i wielce skromnego chłopaka… ale mam tylko ciebie - dokończyła ze słodkim uśmiechem.
- Granger! - krzyknął i zamknął jej usta gorącym pocałunkiem.

Dwa tygodnie później do Hogwartu przybyły delegacje z Beauxbatons i Durmstrangu na bal organizowany przez Dumbledora.

Hermiona patrzyła wściekła na dziewczyny z Beauxbatons, które w najlepsze flirtował z Draco Malfoy’em!
- Miona co ci zrobił ten biedny tost? - zapytał zaniepokojony Ron.
Hermiona spojrzała zdziwiona na zmiażdżonego Tosta w swojej ręce.
- Był za suchy - warknęła.
- Herm, co masz zamiar z tym zrobić? - zapytała cicho Ginny, patrząc na stół Ślizgonów.
- Nic – westchnęła. – Zgodziłam się na związek w tajemnicy i chyba odkryłam powód, dlaczego nie śpieszy mu się ogłosić, że jesteśmy parą!
- Ale on nie robi nic, patrz one się do niego uśmiechają , a on posyła im zimne spojrzenia!
- Ale jakoś nie odchodzi! - warknęła Hermiona.
- To ty tam podejdź i zrób z nimi porządek - zaproponowała Ginny.
- Nie, jeżeli by mu zależało, to by sam sobie poradził - powiedziała smutno.
- Hermina? - usłyszała nad sobą.
- Jestem Hermiona – poprawiła przystojnego chłopaka z Durmstrangu.
- Cześć jestem Miles, pójdziesz ze mną na bal? - zapytał nieśmiało.
Wszystkie głowy zwróciły się w stronę stołu Gryfonów.
- Ja…- zaczęła lecz przerwał jej stanowczy głos od stołu Ślizgonów.
- Nie ,nie pójdzie - powiedział Draco Malfoy i ruszył ku Gryfonom.
- Niby dlaczego? - warknął Miles.
- Bo tak się składa, że ona pójdzie ze mną – odparł Draco z szyderczym uśmiechem.
- Dlaczego ma iść z tobą, a nie ze mną?
- Ona jest moją dziewczyną , a nie twoją!! - warknął Malfoy.
- Teraz sobie przypomniał - prychnęła Ginny.
- O co ci chodzi? - zapytał zdumiony Draco.
- Może o to, że przez dwadzieścia minut siedziałeś w otoczeniu tych laluń, i nie robiłeś absolutni nic by się od nich uwolnić - odparła rudowłosa.
- Nie robiłem też nic, żeby ich zachęcić - warknął Malfoy i spojrzał z wrednym uśmieszkiem na Hermionę. – Czyżbyś była zazdrosna?
- Kretyn – wyszeptała Hermiona ze łzami w oczach.
Blondyn widząc je, spoważniał i uklęknął obok siedzącej Gryfonki.
- Mionka, skarbie nie płacz - powiedział czule. - Przecież, dla mnie liczysz się tylko ty!
- Nie płaczę - mruknęła, on tylko się zaśmiał i starł z jej twarzy łzy.
- Oczywiście, kochanie - powiedział poważnie. - Ale w takim razie, chyba masz w oczach przeciek.
- Draco! - fuknęła i spojrzała na niego groźnie.
- Dobra, skończmy z tym – warknął Malfoy, wstał i przyciągnął do siebie Gryfonkę, po czym zwrócił się do wszystkich. - Ona należy do mnie, ja do niej , zrozumiano?! Jeżeli ktoś ma jakieś ale, skargi i zażalenia proszę kierować do mojej sekretarki, Blaise Zabini - warknął, widząc że Miles chce coś powiedzieć.
- Rzucam tę robotę, za mało mi płacisz - powiedział Zabini z oburzeniem.
Hermiona zachichotała.
- Z czego, słońce, się śmiejesz? - zapytał Draco, udając powagę i pocałował ją czule.
- Z ciebie i Diabełka - odparła i przytuliła się do niego mocno.
- Nic nowego - westchnął Zabini. - Ona nas nie szanuje, Smoku, powinieneś ją nauczyć szacunku!!
- Dobry pomysł - powiedział Malfoy i przerzucił sobie Hermionę przez ramię.
- Draco, oszalałeś!! - zawołała zdumiona.
- Teraz się zorientowałaś? - prychnęła Ginny.
- Ja swoją kobietą się zajmę, ale ty zajmujesz się swoją - Malfoy zwrócił się do Zabininiego i wyszedł ze śmiejącą się Hermioną z Wielkiej Sali.
- Nawet nie próbuj - pisnęła rudowłosa, gdy Zabini wstał od stołu i ruszył w jej kierunku.
- Czego, księżniczko? - zapytał z wrednym uśmieszkiem.
- Nie pójdzie ci ze mną tak łatwo - krzyknęła Ginny i wybiegła z Wielkiej Sali.
- Weasley, twoja siostra jest strasznie, ale to strasznie… - zaczął Blaise lecz przerwał, gdy zauważył główkę Ginny wychylającą się za drzwi.- A… zmieniam zdanie! Oto przyszła Pani Zabini!
Krzyknął i biegiem ruszył za śmiejącą się Ginny.
- Ron, ty wiedziałeś, że twoja siostra spotyka się z Zabinim? - zapytał Dean.
- Nooo - mruknął Ron, nakładając sobie na talerz dokładkę kurczaka.
- I się z tym zgadzasz? - zapytał.
- Znasz moją siostrę, czy naprawdę uważasz, że ktoś może sprawić by zmieniła decyzje? - powiedział Ron, kręcąc z niedowierzaniem głową.
- A Hermiona z Malfoy’em? - zapytała Lavender.
- Są ze sobą od czterech miesięcy - odezwał się Harry, wzruszając ramionami.
-  I nic z tym nie zrobicie? - zawołała zdumiona Brown.
- Ginny przy Hermionie jest łagodna jak baranek, gdy chcemy na niej wymusić zmianę decyzji -mruknął Harry, wstając.
- One obie są niebezpieczne, a my chcemy jeszcze pożyć – powiedział Ron. - Idziemy polatać?
- Tak - zgodził się Potter i wyszli z Wielkiej Sali.
-Naprawdę myślałaś, że się ciebie wstydzę? - zapytał zaskoczony Draco, siedząc z Hermioną na błoniach.
- Obawiałam się tego – przyznała, rumieniąc się.
- Idiotka - mruknął i pocałował ją w czoło. - Nigdy się ciebie nie wstydziłem, nie wstydzę i nie będę wstydził!
- Zapamiętam to – obiecała.
- Teraz jak wszyscy już o nas wiedzą… - zaczął zamyślony, po czym spojrzał na nią i uśmiechnął się lekko. - Trzeba wymyślić coś, żeby znów ich czymś zaskoczyć!
- Zaprzyjaźnij się z Harrym i Ronem, to będzie dla wszystkich szok - zaproponowała.
- Myślałem raczej o zmianie twojego nazwiska – odpowiedział, patrząc jej w oczy.
- Nazwiska? - powtórzyła cicho.
- Co powiesz na Hermionę Malfoy? - zapytał poważnie.
- Twoi rodzice chcą mnie adoptować? – zażartowała, chcąc ukryć zaskoczenie.
- Raczej nie - odparł nerwowo, przeczesując włosy. - Więc nazwisko Malfoy możesz zdobyć przez małżeństwo… ze mną!
- Zapytasz mnie wreszcie? - Draco nie odrywając od niej wzroku, ukląkł przed nią.
- Hermiono Jean Granger… wyjdziesz za mnie? - zapytał.
- Tak - krzyknęła zachwycona i zarzuciła mu ramiona na szyję.
- Kocham cię, Gryfonko - wyszeptał jej do ucha.
- Ja ciebie też - powiedziała i pocałowała go z uczuciem.
Leżąc wieczorem w łóżku Hermiona, myślała nad tym wszystkim, co zdarzyło się w czasie tego jednego półrocza. Zostało im jeszcze kilka miesięcy szkoły a już się zaręczyła! I jest szczęśliwa…
Nagle coś do niej dotarło! Usiadła gwałtownie i spojrzała na Dracona poważnie.
- Co na to twoi rodzice? - zapytała z przerażeniem.
- Matka będzie zachwycona, a ojciec… - zmarszczył czoło. - Nie obchodzi mnie co zrobi! Jesteś moja i nic mu do tego!
- Draco… a jeżeli on nie pozwoli ci się ze mną ożenić? - W jej oczach pojawiły się łzy.
- Nie interesuje mnie jego zdanie – odpowiedział, przytulając ją mocno. - I nie martw się na zapas! Jutro do nich pójdziemy i porozmawiamy!
- Mam złe przeczucia - wyznała ze strachem.
- Będzie dobrze - obiecał i pocałował ją czule. – Śpij, Miona.
Gdy zasnęła Draco wpatrywał się w sufit, zastanawiając się co zrobi, gdy jego ojciec nie zaakceptuje tej małej Gryfonki… czy odważy się zerwać więzy rodzinne dla Hermiony?
Następnego dnia była sobota. Hermiona od rana chodziła podenerwowana. Bała się spotkania z przyszłymi teściami.
Wiedziała, że Draco napisał do nich o ich zaręczynach, wiedziała także, że odpowiedź przyszła w formie wyjca… nie wiedziała co zawierał, ponieważ blondyn otworzył go zamknięty w swoim pokoju, ale podejrzewała, że nic miłego nie usłyszał.
Jej podejrzenia okazały się słuszne. Gdy przybyli do Malfoy Manor Narcyza starała się być dla niej miła, natomiast Lucjusz Malfoy milczał, patrząc na nią beznamiętnym wyrazem twarzy.
Obiad zjedli w milczeniu, gdy podano deser, Lucjusz wstał.
- Nie mam zamiaru dalej brać udziału w tej farsie! - powiedział stanowczo. - Żadnego małżeństwa nie będzie!
- Będzie - odpowiedział spokojnie Draco.
- Jesteś Malfoy’em synu! – zagrzmiał. – Nasza rodzina od pokoleń nie splamiła….
- Zastanów się co chcesz powiedzieć! - ostrzegł Draco, także wstając.
- To małżeństwo nie będzie zaakceptowane!
- Draco... - wyszeptała Hermiona. - Może lepiej jeżeli nie ożenisz się ze mną – dokończyła, spuszczając głowę.
- Nie możesz tak myśleć! – wykrzyknął przerażony.
- Muszę - odpowiedziała ze łzami w oczach. - Przeze mnie tracisz wszystko… Twoje szczęście jest dla mnie najważniejsze!
- Moje szczęście stoi przede mną - powiedział stanowczo Malfoy i przyciągnął ją do siebie. – Nic nie jest ważniejsze od ciebie!
- Draco, co ty robisz?! - warknął Lucjusz. - Wydziedziczę cię!
- Więc to wreszcie zrób, a nie ciągle straszysz - odpowiedział blondyn i spojrzał z czułością na Hermionę. - Nie rozstanę się z nią tylko z jednego powodu!
- Jakiego? - zapytała cicho Narcyza.
- Jest kobietą mojego życia - powiedział i zwrócił wzrok na ojca.- Więc jeżeli chcesz stracić mnie i swoje wnuki to proszę bardzo! - Chwycił Hermionę za rękę i ruszył do wyjścia.
- Lucjuszu! - wykrzyknęła zaskoczona Narcyza. – Zrób coś!
- Draconie, stój! - odezwał się blondyn, gdy jego syn z narzeczoną byli już przy drzwiach.
Hermiona przygryzła zdenerwowana wargę i spojrzała na ojca swojego ukochanego.
- O co chodzi? - zapytał na pozór spokojnie Draco.
- Ślub będzie wielkim wydarzeniem - zdecydował Lucjusz. - Wszyscy najważniejsi w tym kraju mają widzieć jak mój syn się żeni, a jeżeli przy tym będziesz szczęśliwi to pogodzę się z szla… mugolską synową!
- Och, Lu - wyszeptała rozpromieniona Narcyza i podbiegła do syna i przytuliła go mocno. - Tak się cieszę, że znalazłeś szczęście!
- Ja też, mamo - wyznał Draco z uśmiechem pełnym ulgi.

Dwa lata później
- Zabiję, podeptam, zakopie, potem odkopie, zabiję i podpale - mruczał Draco chodząc po gabinecie.
- Mogę wejść?! - zawołała Hermiona za drzwi.
- Nie! - odkrzyknął zirytowany i nadal maszerował.
Gryfonka westchnęła. Od trzech godzin blondyn nie pozwolił jej wejść do gabinetu!
- Draco ale…
- Nie! – krzyknął. – Granger, radzę ci iść się położyć, bo ja nie mam zamiaru jak na razie stąd wychodzić!
- Ale dlaczego?! – zapytała, chcąc poznać powód jego dziwnego zachowania.
- Dlaczego?! - warknął Draco i otworzył z rozmachem drzwi. - Ja rozumiem, że dla ciebie to bez różnicy , że zamiast jednego dziecka w Mungu dali nam dwa! Ale dla mnie jest to różnica do cholery!
- Kochanie, ale przecież… - zaczęła lecz nie dał jej skończyć.
- Przygotowałem się na syna! Syna! Nie córkę, Granger! – krzyczał. – Co ja mam teraz zrobić?! Zabiję tego głąba, Pottera! To przez niego nie wiedziałem, że będę miał nie tylko syna ale i córkę!
Hermiona spojrzała na niego zaniepokojona. To prawda, że gdy miała badanie, Harry wpadł do gabinetu uzdrowicielki przerażony, ponieważ Luna, z którą się ożenił zaczęła rodzic, przez co nie dokończyli badania, więc byli przekonani że będą mieli tylko syna. Jakie było ich zdziwienie, gdy w czasie porodu wyszło, że to bliźnięta!
- Nie jesteś zadowolony z córki? - zapytała cicho.
Draco zmarszczył czoło i zmierzył ją od stóp do głowy.
- Poród zmniejszył twoją inteligencję? – zadrwił. - Oczywiście, że się cieszę! Granger, mam córeczkę! - zawołał i przytulił ją mocno.
- Więc o co chodzi? - nadal nic nie rozumiała.
- O co? – powtórzył. - A oto, że przygotowałem się na syna! Wiem jak się nim zajmować! Wiem, że nauczę go latać i grać w quidditcha! Ale córka… ja nie wiem jak się nią zająć! Jest taka malutka! Scor to co innego! On jest duży i silny! A Emma… Mionka, ja się tak strasznie boję, że coś jej zrobię!
- Głupek - zaśmiała się ,a widząc jego oburzoną minę pocałowała go w podbródek. – Skarbie, nic jej nie zrobisz! Jesteś najczulszym facetem, jakiego znam!
- Nie mów tego głośno – mruknął, chowając twarz w jej gęstych lokach.
- Jesteś wspaniałym tatą - powiedziała poważnie.
- Muszę skontaktować się z Diabłem - odezwał się po chwili.
- Przecież wiedzieliśmy się z nim wczoraj!
- Ale wtedy byłem jeszcze w szoku po narodzinach naszych dzieci – odpowiedział, wzruszając ramionami.
- A po co chcesz się z nim widzieć? - zainteresowała się.
- Jak to po co?! - zawołał zaskoczony. - Przecież on już od pół roku ma córkę! Może zna jakieś sposoby by po pierwsze, została tak mała jak jest! Po drugie, żeby żaden kretyn się do niej nie zbliżył, a po trzecie…
- A po trzecie chyba załatwię ci wizytę w Mungu, bo głupoty zaczynasz pleść - pokręciła zrezygnowana głową.
- Po prostu to moja córka… kocham cię, Granger - pocałował ją namiętnie.
- Ja ciebie też, Malfoy - zarzuciła mu ramiona na szyję. - Wierzysz, że od wczoraj jesteśmy rodzicami bliźniąt?
- Nie bardzo - zaśmiał się. - Nawet nie miałem czasu się nimi nacieszyć! Pierwsze twoi rodzice, potem moi, następnie Zabini z rudą, łasica, Potter z Pomyloną…
- Luną - poprawiła go.
-Ale teraz nikogo przy nich nie ma! – zawołał, nie zważając na jej słowa i chwyciwszy ją za rękę, szybkim krokiem skierował się do sypialni, gdzie w kołysce obok siebie słodko spały ich dzieci.
- Słodkie – wyszeptała, wtulając się w męża.
- Oczywiście… po mnie - powiedział i uśmiechnął się, widząc jej rozbawioną minę – Emma jest podobna do ciebie…
- A Scor do ciebie – odparła. – Draco… jestem szczęśliwa.
- Mam nadzieję, to właśnie jest dla mnie najważniejsze! – Spojrzał na nią poważnie. - Szczęście twoje i naszych dzieci.
- To muszę ci powiedzieć, że dobrze sobie z tym radzisz, Malfoy - wymruczała i pocałowała go gorąco.



                          


niedziela, 17 sierpnia 2014

Severus Snape...tatą!


Severus Snape wszedł do gabinetu, powiewając swoją czarną szatą.
W pomieszczeniu znajdowali się już wszyscy profesorowie.
Dumbledore na widok Mistrza Eliksirów wstał.
- Jak widzę, jesteśmy wszyscy, zatem zacznijmy - powiedział poważnie. -  Jak wiecie, czarodziejskie prawo dotyczące osieroconych dzieci jest dość surowe… każdemu takiemu dziecku, gdy zostaje ono wysłane do rodziny, a tym bardziej rodziny mugolskie, zostaje przydzielony opiekun z czarodziejskiego świata… - przerwał na chwilę, by spojrzeć na profesor McGonagall, która zachęciła go skinięciem głowy. - Minerwa została opiekunką Harry’ego Pottera!
- Co?! - wszyscy spojrzeli na profesor transmutacji.
- Minister wybrał mnie pięć lat temu, przez ten czas obserwowałam jego wujostwo… to okropni ludzie! - powiedziała z poważnym wyrazem twarzy.
- Więc dlaczego Harry nadal u nich przebywa? - zapytała profesor Sprout.
- Ministerstwo chciało im dać szanse - wziął głos Dumbledore. - Lecz gdy Minerwa przekazała mi warunki w jakim ten chłopiec żyje i jak jest traktowany, porozmawiałem z Knotem…
- I co powiedział? - Pani Hootch spojrzała na niego zaciekawiona.
- Że chłopca można wziąć od rodziny jedynie, gdy zostanie zaadoptowany przez jednego z poważanych ludzi, a najlepiej przez jednego z profesorów Hogwartu!
Nauczyciele wymienili zaskoczone spojrzenia, z wyjątkiem Snape’a który zmarszczył czoło, gdy dyrektor zwrócił na niego wzrok.
- Nie! - warknął, wiedząc o co mu chodzi.
- Ależ Severusie – zaczęła Minerwa, lecz w tej chwili do gabinetu weszła brązowowłosa kobieta w czwartym miesiącu ciąży.
- Nie wierzę, że ją w to wmieszaliście - krzyknął Snape.
- Kochanie nie denerwuj się - poprosiła Emily, podchodząc do niego.
Mężczyzna pokręcił zrezygnowany głową i wstał.
- Mnie w to nie mieszajcie! - powiedział i skierował się do wyjścia.
Emily przewróciła oczami i spojrzała na dyrektora.
- Może mi pan powiedzieć co musimy zrobić, by Harry do nas trafił? - zapytała, a wszyscy w gabinecie uśmiechnęli się do niej z wdzięcznością.

Emily czekała w gabinecie Dumbledora, po chwili z kominka wyszedł dyrektor, trzymając za rękę chudego, czarnowłosego chłopczyka, patrzącego na wszystko zaciekawionym wzrokiem.
- Harry to jest Emily - starzec podszedł do niej z chłopcem.
- Dzień dobry - wymamrotał niepewnie.
- Witaj, skarbie - kucnęła przed nim.
- Pani będzie moją mamą? – zapytał, przygryzając wargę.
- Tak - odpowiedziała z uśmiechem, patrząc na chłopca. - Pokarze ci twój pokój, dobrze?
- Mam swój pokój? - jego oczy rozszerzyły się ze zdumienia.
- Oczywiście - wymieniła szybkie spojrzenie z dyrektorem, po czym wyciągnęła do chłopca rękę. - Idziemy?
- A dziadek? - zapytał Harry, przytulając się do Dumbledora.
Emily uśmiechnęła się uspokajająco.
- Dziadek przyjdzie do nas wieczorem - obiecała, a gdy starzec potwierdził, Harry ujął ją za rękę i wyszli.
Chłopiec w ciszy rozglądał się na około, jego oczy świeciły na widok duchów,  posągów i poruszających się obrazów.
Gdy weszli do komnat, spojrzał na Emily.
- Co mam robić? - zapytał.
- Nie rozumiem. - Zmarszczyła czoło.
- Ciocia i wujek kazali mi gotować i sprzątać… tutaj też muszę to robić, prawda?.
- Nie! - zaprzeczyła gwałtownie. - Skarbie, masz sprzątać tylko swój pokój!
- A gdzie on jest?
- Chodź! - poprowadziła go do jednych z drzwi, gdy je otworzyła ich oczom ukazał się marzenie każdego dziecka… masa zabawek, duże łóżko, półka z książkami dla dzieci.
- To moje? - zapytał z niedowierzaniem.
- Tak – odpowiedziała poważnie. - Tylko twoje, skarbie!
- Nigdy nie miałem tylu zabawek - wyszeptał.
Emily spędziła z Harrym cały dzień, opowiedziała mu o sobie i Severusie.
Wieczorem przeczytała mu bajkę i położyła spać, gdy chłopiec zasnął, usłyszała trzaśnięcie drzwi, co oznaczało powrót Mistrza Eliksirów. Chwilę później Snape wszedł do pokoju i zastygł bezruchu na widok chłopca.
- Emily Snape do salonu, już! - wycedził przez zaciśnięte zęby.
Kobieta westchnęła, pocałowała chłopca w czoło i wyszła za mężem.
- Emily, co on tu robi?! - warknął Snape.
- Nie mogłam go zostawić, Severusie! - powiedziała poważnie Emily.
- Mam opiekować się dzieckiem mojego wroga? - zapytał z niedowierzaniem.
- Masz zaopiekować się skrzywdzonym i zaniedbanym dzieckiem swojej przyjaciółki - poprawiła go.
- Em, za kilka miesięcy urodzisz. - Wskazał na jej brzuch. - A chcesz mieć jeszcze sześciolatka na głowie?
- Ten chłopiec nie sprawia kłopotów, Severusie. - Spojrzała na niego marszcząc czoło. - On jest najbardziej grzecznym dzieckiem, jakiego kiedykolwiek spotkałam! On chciał nam sprzątać w domu! Jakie dziecko chce to robić?
 - Może lubi – powiedział, wzruszając ramionami.
- Ci przebrzydli mugole zmuszali do służenia im! Sprzątał w domu i nawet gotował! - odparła oburzona. - Sześcioletnie dziecko, Severusie!
- I to niby moja wina? - warknął.
- Oczywiście, że nie – zaprzeczyła gwałtownie. - Ale możemy się nim zaopiekować!
- Emily… - zaczął, lecz przewrócił oczami, gdy spojrzała na niego smutnym wzrokiem. - To na mnie nie działa!
- Severusie – wyszeptała, przytulając się do niego mocno.
- To jest duża odpowiedzialność – mruknął.
- Poradzimy sobie - przyrzekła.
- Dobrze - westchnął zrezygnowany.
- Dziękuję - pisnęła zachwycona i pocałowała go namiętnie.

Harry obudził się i przerażony rozglądnął się na około, przytulił do siebie pluszowego lwa i wstał niepewnie. Gdy jego stópki dotknęły podłogi w pokoju zaświeciło się światło.
Krzyknął ze strachu i szybko wybiegł, gdy znalazł się w korytarzu, usiadł pod drzwiami, w którym wiedział, że śpią jego nowi rodzice, nie chciał ich budzić, mogli by być źli i go odesłać, a tego nie chciał.
Jego nowa mama była ładna i miła, a tata? Widział go na zdjęciu, trochę się go bał, ale mama powiedziała, że on tylko groźnie wygląda, a tak naprawdę jest łagodny jak baranek.
Chłopiec położył się na podłodze, wtulając się w maskotkę i zamknął oczy.

Severus po cichu wyszedł z łóżka, by nie zbudzić żony, gdy otworzył drzwi, stanął jak wryty na widok śpiącego chłopca.
Nie wiedząc jak się zachować, spojrzał na Emily, westchnął i ją obudził.
- Kochanie, jest wcześnie – wymruczała, zarzucając mu ramiona na szyję.
- Mamy problem - powiedział tylko grobowym głosem.
Kobieta otworzyła szeroko oczy, jej mąż nigdy tak się do niej nie zwracał, rano zawsze budził ją pocałunkiem.
- Jaki? - zapytała siadając.
Mężczyzna wskazał na drzwi, Emily szybko wstała, gdy zobaczyła Harry’ego, zasłoniła dłonią usta i spojrzała zaniepokojona na Severusa.
- Co on tu robi?
- Nie wiem. - Wzruszył ramionami.
- Harry, kochanie… - Emily kucnęła obok chłopczyka.
Harry otworzył oczka i usiadł szybko.
- Przepraszam, ja nie chciałem was obudzić! – powiedział szybko, patrząc na Severusa ze strachem.
- Nie zrobiłeś nic złego - uspokoiła go Emily. - Co tu robisz, skarbie?
- Bałem się – wyznał, spuszczając głowę zawstydzony.
- Czego? - zapytał Snape poważnym głosem.
- Ciemności - usłyszeli cichą odpowiedź.
- Och - Emily przytuliła chłopca. - A dlaczego nas nie obudziłeś?
- Bo nie mogłem budzić cioci i wujka – odpowiedział, wzruszając ramionkami i przytulił mocniej zabawkę.
- A jeżeli obudziłeś, to co się działo? - zapytał Snape i prychnął na widok nagany w oczach żony.
- Dostawałem karę - wyszeptał ze łzami w oczach. - Teraz też dostanę?
- Nie - odparł Snape , podszedł do niego szybko i wziął dziecko na ręce.
Harry na początku spojrzał na niego przerażonym wzrokiem, lecz zaraz nieśmiało przytulił się do niego.
- Jest wcześnie więc idziesz spać - zdecydował i ruszył do pokoju chłopca, gdy znaleźli się w środku, położył go do łóżka.
Emily patrzyła na męża z uśmiechem, gdy ten wyciągnął różdżkę i  wyczarował świetlistą kule.
- Będzie się świecić do rana – powiedział. - Śpij!
- Dziękuję - Harry uśmiechnął się do niego z wdzięcznością.
- Skarbie, możesz nas obudzić w każdym momencie - powiedziała Emily, podchodząc do chłopca i pocałowała go w czoło. - Nie będziemy źli!
- Naprawdę? - zapytał z niedowierzaniem.
- Oczywiście - przytaknęła z uśmiechem. - Dobranoc.
- Dobranoc - odparł chłopiec sennym głosem.
Emily patrzyła na Severusa, który nerwowo krążył po salonie.
- To za duża odpowiedzialność – mruczał. - Ten dzieciak potrzebuje kogoś kto zapewni mu…
- Bezpieczeństwo i miłość - dokończyła za niego Emily, siadając na kanapie – Usiądź przy mnie - poprosiła. Niechętnie spełnił jej prośbę.
- My mu tego nie damy - warknął.
- Damy - zapewniła i przytuliła się do niego - Ty kochasz mnie i nasze dziecko więc nie powiesz mi że nie będziesz w stanie pokochać tego biednego chłopca!
- To nie to samo! - zdenerwował się. - Ty i nasze dziecko to…
- To to samo! – odpowiedziała. - Ja kocham ciebie i naszą kruszynkę , ale już pokochałam Harry’ego! To taki słodki chłopiec!
- Potter - mruknął.
- Nie waż się go karać za grzechy jego ojca! – ostrzegła. - Harry nie może cierpieć przez to, że James był żartownisiem i się nad tobą znęcał!  Notabene ty nie pozostawałeś mu dłużny!
- Ale…
- Severusie Tobiasie Snape! - wykrzyknęła zirytowana, wstając. - Przypominam ci, że ci okropni mugole się nad Harrym znęcali! Ich durny syn miał pozwolenie od rodziców, żeby bił Harrego! Pozwolenie! Jacy ludzie tak postępują?! Biedny chłopiec nigdy nie obchodził urodzin! Nie dostawał prezentów…
- Nie on jedyny -  prychnął.
Emily spojrzała na niego łagodnie i usiadła mu na kolanach.
- Skarbie, wiem, że miałeś podobne dzieciństwo… ale pomyśl – poprosiła. - Gdyby ktoś zabrał cię od ojca, gdy twoja mama zmarła, może nie cierpiałbyś tak… Nie możesz zrozumieć, że dzięki nam Harry może mieć normalne dzieciństwo?
- To jest chwyt poniżej pasa - warknął.
- Wiem – uśmiechnęła się słodko. - Ale działa!
- Masz na mnie za duży wpływ - powiedział poważnie.
- Mam - przyznała i pocałowała go w czoło. - Więc, może z nami zostać?
- Może - zgodził się z głębokim westchnieniem.
- Kocham cię - wyszeptała zachwycona.
- Ja ciebie niestety też - zadrwił.
- Niestety? - zapytała oburzona.
- Niestety - powtórzył, posadził ją obok i wstając posłał jej ślizgoński uśmieszek - Niestety – powtórzył i wyszedł.
- Kłamiesz! - krzyknęła za nim.
- Kłamię – mruknął, zamykając drzwi.
Od chwili w której Snape zgodził się by Harry z nimi zamieszkał, minęły dwa tygodnie.
Chłopiec powoli przyzwyczajał się do swojego nowego życia.
Hogwart go zafascynował, co dzień odkrywał z Dumbledorem nowe miejsca w szkole magii.
Każdego wieczora opowiadał z podnieceniem Emily o zdarzeniach dnia. Coraz częściej przy tych rozmowach obecny był Mistrz Eliksirów.
Emily z radością obserwowała, jak jej mąż traktuje Harry’ego coraz lepiej.   Zauważyła że coraz częściej uśmiech przeznaczony tylko dla niej, dostaje Harry. Severus pomału zapominał, że to syn jego wroga, teraz myślał jedynie że to syn jego zmarłej przyjaciółki. Jego zielone oczy przypominały mu to za każdym razem oczy Lily.
- Gdzie idziesz? - zapytała Emily, gdy Snape po sobotnim śniadaniu wstał i zaczął ubierać płaszcz.
- Muszę iść po ingrediencje – mruknął.
- Tatusiu? - wyszeptał niepewnie Harry.
Snape zastygł w bezruchu, spojrzał zdumiony na uśmiechniętą żonę po czym przykucnął przed chłopcem.
- O co chodzi?
- Mogę iść z tobą? - zapytał z nadzieją.
- To jest… - zaczął, nie wiedząc jak nie zgodzić się by go nie urazić.
- To znakomity pomysł! - odpowiedziała za niego Emily.
- Więc mogę? - dopytywał się chłopiec.
- Leć po kurtkę - westchnął Snape i posłał żonie wściekłe spojrzenie.
- Będzie dobrze - wyszeptała i dała mu szybkiego całusa.
- A dlaczego on nazywa się Zakazanym Lasem? - zapytał Harry, idąc z Mistrzem Eliksirów przez błonie.
- Uczniowie nie mają tam wstępu - odparł Snape i spojrzał na niego poważnie. - Ty też nie możesz tam wchodzić beze mnie!
- A z mamusią?
- Mama też tam nie wchodzi.
- A dlaczego?
- Boi się pająków - odpowiedział z kpiącym uśmieszkiem.
- Ja tam je lubię. - Chłopiec wzruszył ramionami. - W komórce było ich pełno!
Mężczyzna poczuł wściekłość na Dursley’ów.
- Podoba ci się twój pokój? – zapytał, chcąc zmienić temat.
- Aha – przytaknął z uśmiechem. - A najbardziej zabawki!
- Dbaj o nie - mruknął.
- Będę - przyrzekł poważnie.
Gdy znaleźli się w lesie, Harry mocno chwycił Severusa za rękę.
- Boisz się? - zapytał Snape.
- Niieee - wyjąknął chłopiec, spuszczając głowę.
Mistrz Eliksirów westchnął i wziął go na ręce , Harry od razu wtulił się w niego mocno.
- Przepraszam - wyszeptał.
- Za co? - zdziwił się Snape.
- Nie jestem odważny - przyznał ze łzami w oczach.
- Jesteś chłopcem, chłopcy nie muszą być odważni - powiedział mężczyzna, przytulając go mocniej.
- I nie jesteś na mnie zły? - zapytał poważnie.
- Nie - odparł.
- Tatusiu?
- Tak - odezwał się Snape, oddychając głęboko, nigdy nie wyobrażał sobie, że ten zwrot będzie dla niego tak miły.
- Fajnie być twoim synem - wyznał.
- Tak jak twoim ojcem - odpowiedział Snape.
Właśnie od tej chwili Harry otworzył się do końca, cały czas się uśmiechał.
Emily nie mogła wyjść z podziwu, że jeden dzień spędzony z jej mężem sprawił taką zmianę w chłopcu, ale czemu się dziwiła? Przecież ona pokochała tego niedostępnego mężczyznę po godzinie rozmowy.
Snape wpatrywał się w żonę śpiącą na kanapie i chłopca w nią wtulonego.
Gdy wrócił z zebrania u dyrektora, zastał ich śpiących. Musiał sam przed sobą przyznać, że ten mały zapadł mu w serce.
Prychnął pod nosem.
- Serce? – pomyślał. - Odkąd posiada ten organ? - spojrzał na Emily. - Wszystko jej wina! Musiała pojawić się w jego życiu i wszystko przestawić! To przez nią nadal tu pracuje! Nie pozwoliła mu zaszyć się w samotności w domu na odludziu. To przez nią spędza niedziele na obiadach z Minerwą i Albusem. To przez tą małą cholerę został ojcem kilka miesięcy przed narodzeniem jego dziecka! I to w końcu przez nią jest szczęśliwy - musiał to przyznać. Choć tylko w myślach! Nikt tego z niego nie wyciągnie! - poprzysiągł i sam nad sobą się ulitował. - Ta denerwująca czerwono włosa zmusi go do wyjawienia tego, nie raz, nie dwa… takie jego ciężkie życie!
- Severusie, co robisz? - Emily weszła do gabinetu męża.
- Układam plan na zatrucie życia smarkaczom, gdy wrócą do Hogwartu - odpowiedział ze złośliwym uśmieszkiem.
- Wierzę ci - zaśmiała się i usiadła na jego kolanach. - A możesz na moment przerwać?
- Przekonasz mnie? - zapytał z błyskiem w oczach.
- Może - wymruczała z ustami przy jego ustach, pocałowała go delikatnie, po czym zeszła z jego kolan i spojrzała na  niego zadowolona. - To dopiero zaliczka! A teraz chodź!
- Gdzie - zdziwił się.
- Do Poppy! – przypomniała, przewracając oczami. - Dzisiaj mieliśmy się zgłosić!
- Pamiętam - mruknął nieprzekonująco.
- Dziś dowiemy się czy będziemy mieli córeczkę czy synka! - mówiła nadal podekscytowana.
- Mamo - usłyszeli za sobą niepewny głosik.
- Co się stało? - zapytał Snape, wstając od biurka.
- Mam się pakować? - Harry spuścił główkę.
- Po co? - zaskoczona Emily spojrzała na męża.
Snape westchnął.
- Harry, o czym ty mówisz?
- Nie oddacie mnie? - zapytał cicho Harry.
- Oczywiście, że nie, kochanie - odpowiedziała mu Emily poważnie.
- Skąd ten głupi pomysł? - Snape spojrzał na niego, mrużąc oczy.
- Będziecie mieć teraz swoje prawdziwe dziecko. - Wzruszył ramionami. - Więc ja nie będę wam już potrzebny.
- Och, skarbie - załkała Emily i przytuliła go mocno. - Nigdy cię nie oddamy, Harry!
- Naprawdę? - podniósł wzrok pełen nadziei na Snape’a.
- Naprawdę - odpowiedział i przytulił żonę i syna. - Jesteś nasz i musisz się z tym pogodzić.
- Więc dalej będziesz moim tatą?
- To chyba oczywiste - powiedział Mistrz Eliksirów.
- I będziemy chodzili w niedziele na lody?
- Tak, kochanie - zaśmiała się Emily.
- A teraz idź się ubrać - odezwał się Snape. - Idziemy do madame Pomfrey dowiedzieć się o płci dziecka.
Gdy Harry wybiegł z salonu, Emily spojrzała z czułością na męża.
- Wiesz, że jesteś wspaniałym ojcem? – zapytała, obejmując go mocno.
- Nie psuj mi opinii - mruknął z beznamiętnym wyrazem twarzy.
- To będzie takie straszne, jeżeli ludzie będą cię uważać za kochającego męża i ojca? - zmarszczyła czoło.
- Wiesz ile pracowałem na swoją opinie zimnego drania? - zakpił.
- Wiem ile ja się musiałam napracować, żebyś przestał być tym zimnym draniem - pocałowała go szybko w usta.
Gdy Harry wrócił, wyszli z lochów i skierowali się do skrzydła szpitalnego.
- Ciekawe czy to będzie chłopiec czy dziewczynka -zastanawiał się na głos Harry i złapał Snape’a za rękę.
- Nie ważne kto to będzie - powiedział i spojrzał na Emily. - Ważne, żeby było zdrowe.
- Coś mi się zdaje że to będzie dziewczynka - odezwała się Emily z uśmiechem.
- Eeee… lepiej żeby był chłopiec! - zawołał Harry.
- Dlaczego?
- Bo chłopca mogę nauczyć latać na miotle i grać  w szachy! - odpowiedział poważnie.
- Dziewczynkę też - mruknął Snape.
- Naprawdę? - zdziwił się chłopiec.
- Oczywiście - poparła męża Emily. - Ja umiem grać szachy!
- Więc może to być dziewczynka - zgodził się wspaniałomyślnie Harry.
Emily i Snape wymienili rozbawione spojrzenia.
Madame Pomfrey uśmiechnęła się na ich widok. Snape tylko prychnął. Nie miał zamiaru być miłym i czułym dla i przy innych!
- Kochanie - Emily miała w nosie jego postanowienie i zmusiła go by chwycił ją za rękę, gdy położyła się na łóżku. Harry także zaczął brać przykład z matki… niestety i właśnie w tej chwili niszczył jego reputacje zimnego drania, siadając mu na kolanach.
- To chłopiec? – zapytał, patrząc na pielęgniarkę zafascynowany.
- Zaraz sprawdzimy - zaśmiała się i różdżką zaczęła wykonywać skomplikowane ruchy nad brzuchem Emily. - Dziewczynka! - oznajmiła i zostawiła małą rodzinę samą.
- Dziewczynka? - powtórzył Harry. - Nauczę ją latać!
- Dziewczynka - tym razem to Snape wymówił, spojrzał na brzuch żony potem w okno.
- Severusie? - zapytała cicho. - Nad czym myślisz?
-Myślisz, że Albus zgodzi się by w lochach wyczarować fosę i kilka krokodylów?
- Po co ci fosa? - Zaskoczona uniosła brwi.
- Moja córka, Em! - powiedział jakby to była oczywista odpowiedź. - Nich tylko ktoś się do niej zbliży!
- Będziemy ją tato pilnować! - obiecał Harry, gładząc Emily po zaokrąglonym brzuchu.
- Będziemy - przyznał Snape i pocałował żonę.
Emily spojrzała na nich z radością. Jej mężczyźni.

Kilka miesięcy później

- Czemu ona jest taka mała? - zapytał Harry, siedząc na łóżku rodziców, patrząc na dziewczynkę śpiącą w ramionach Severusa.
- Ty też byłeś taki malutki, gdy się urodziłeś - odpowiedziała Emily z uśmiechem.
- Naprawdę? - spojrzała na nią z niedowierzaniem.
- Tak, skarbie - zaśmiała się.
- Tato, a kiedy weźmiemy Kati na boisko i nauczymy latać? – zapytał, patrząc na ojca.
Snape pocałował dziewczynkę w czoło po czym podał ją Emily.
- Za jakieś trzy lata – odpowiedział, kładąc się obok żony i syna.
- Trzy lata?! - krzyknął Harry, co spowodowało płacz Kati. – Przepraszam - wyszeptał.
- Nic się nie stało - odparła Emily, uspokoiwszy kilkoma spokojnymi ruchami córeczkę.
- Za trzy lata ja będę miał dziewięć lat! - powiedział z zadumą.
- I będziesz mógł uczyć siostrę jak się lata - Snape przytulił go do siebie.
- Będę najlepszym starszym bratem! - przyrzekł chłopiec.
- Już jesteś - Emily spojrzała na męża i dzieci z uśmiechem.
Severus Snape leżał na łóżku w czarnej koszuli i spodniach, jego nietoperze szaty leżały na kanapie w salonie, przytulał do siebie chłopca którego najpierw nie chciał widzieć, a teraz kocha jak swojego syna, gładzi dłonią stópkę swojej małej córeczki i uśmiecha się do swojej żony… do mnie - pomyślała z czułością Emily.