Hermiona
Granger po wojnie nie wróciła do Hogwartu, by dokończyć ostatni rok
wraz z Harry’m i Ronem. Zdała egzaminy od razu po odbudowie. Przyjaźń Wielkiej
Trójcy zakończyła się wraz z zerwaniem Hermiony z rudzielcem. Hermiona
nie mogła wybaczyć Harremu, że nie bronił jej, gdy Ron na nią krzyczał i mówił
niestworzone rzeczy, gdy zrywali.
Postanowiła
wyjechać, zerwała ze wszystkimi kontakt i zatrudniła się w magicznej części
Australii w jednej z najlepszych firm produkujących miotły wyścigowe. Miała
pracować, jako sekretarka właściciela firmy. Praca miała wiele plusów, w tym
dużą pensję, dzięki której odłoży potrzebne pieniądze na operację pozbycia się
blizny pozostawionej przez tortury Belli - napis SZLAMA sprawiał, że za każdym
razem, gdy jej wzrok padał na rękę, chciało jej się płakać, nie czuła się
atrakcyjnie… Żadne eliksiry nie działały. Trudno było zakryć napis, więc
starała się zawsze ignorować ciekawskie spojrzenia innych. Właśnie chęć
poddania się operacji trzymała ją w tej pracy, ponieważ wielkim, olbrzymim
minusem był jej szef… LUCJUSZ MALFOY!
-
Granger te dokumenty miały być na wczoraj! – ryknął blondyn ze swojego gabinetu.
Hermiona
przewróciła oczami. Odkąd zaczęła pracować, Lucjusz Malfoy ani razu nie
powiedział proszę… Na początku była przerażona, potem obojętna, a teraz…
uwielbiała mu dogadywać!
-
Może byłyby, gdyby pan raczył zostawić mi potrzebne dane! – zawołała z
wrednym uśmieszkiem.
Nagle
poczuła, jak jakaś niewidzialna siła odciąga ją od biurka i w następnej chwili
siedziała naprzeciwko Lucjusza, który ze wściekłym wyrazem twarzy chował swoją
różdżkę.
-
Granger, gdzie są te dokumenty? – wysyczał, patrząc na nią groźnym wzrokiem.
-
Na moim biurku – odpowiedziała, wzruszając ramionami. – Gdyby pan ZAPYTAŁ, to
by pan wiedział!
-
Miały być na moim biurku! – warknął. – Nie słyszałaś, co kazałem ci zrobić?!
-
Jakoś sobie nie przypominam – odparła z niewinnym wyrazem twarzy. – Na pewno
mówił pan do mnie?
-
Nie, do jakiejś innej, wkurzającej baby z szopą na głowie! – powiedział z
sarkazmem.
-
No, widzi pan – zawołała wstając i kierując się do drzwi. – Następnym razem
niech się pan zwraca do mnie! – powiedziała z uśmiechem. Gdy już była przy
drzwiach spojrzała na niego poważnie. – A tak na przyszłość, nie mam szopy na
głowie!
-
Oczywiście, że nie – odpowiedział, opierając się wygodnie na fotelu za biurkiem.
Hermiona
spojrzała na niego zaszokowana. Czyżby właśnie Lucjusz Malfoy przyznał jej
racje?
-
Masz na głowie gniazdo – sprostował z szyderczym uśmieszkiem.
-
Kretyn! – wykrzyknęła, wychodząc z jego gabinetu i głośno trzaskając drzwiami.
I
tak wyglądał prawie każdy dzień jej pracy.
Wszyscy
pracownicy wiedzieli, że lepiej nie zbliżać się do gabinetu szefa, gdy Hermiony
nie ma przy biurku, ponieważ może to oznaczać tylko jedno… wielką kłótnię w
gabinecie Malfoya.
Byli
wdzięczni Pannie Granger, która za każdym razem rzucała na całe pomieszczenie
Silencio.
Hermiona
naprawdę nie wiedziała, dlaczego nie rzuciła tej pracy. Z jednej strony miała
dość zachowania Malfoya, lecz z drugiej strony czerpała wielką satysfakcję z
ich kłótni. Inne powody pozostania na swoim stanowisku, spychała w otchłań
podświadomości. No, bo czy to normalne, że zaczęła patrzeć na Malfoya jak na
przystojnego mężczyznę? To po prostu nie możliwe!
Hermiona
weszła do Malfoy Corporation i od razu skierowała się do swojego biurka.
Usiadła i natychmiast zabrała się do pracy.
-
Granger, idziesz dzisiaj ze mną na kolację – warknął Lucjusz, wychodząc z
gabinetu.
-
Dlaczego? – zapytała z wyraźną niechęcią.
-
Bo tak mówię – opowiedział. – O osiemnastej widzę cię w Zielonym Smoku! I nie
pyskuj!
-
A jakby inaczej – prychnęła.
-
Gdyby Ines przyszła, to mnie nie ma! – powiedział jeszcze i wyszedł.
Hermiona
skrzywiła się na samo wspomnienie tej kobiety. Ines była piękna, bogata i, co
najważniejsze, była czystej krwi. Malfoy spotykał się z nią od czasu do czasu.
Do obowiązków Hermiony należało rezerwowanie im stolików i wysyłanie Ines
prezentów. Nie wiedziała dlaczego, ale za każdym razem, gdy Malfoy umawiał się
z tą kobietą, Hermiona czuła ukłucie w sercu.
Zielony
Smok był piękną, drogą i romantyczną restauracją. Hermiona ubrała najpiękniejszą
suknię, jaką miała. Nie wiedziała czemu, ale chciała wyglądać jak najlepiej na
kolacji z Lucjuszem.
O
osiemnastej zjawiła się pod restauracją. Malfoy już na nią czekał. Bez słowa
podał jej ramię, które przyjęła z lekkim uśmiechem.
Gdy
kelner zaprowadził ich do stolika, Hermiona spojrzała na swojego towarzysza.
-
Dlaczego tutaj przyszliśmy? – zapytała.
-
Ponieważ chciałem – warknął Malfoy.
-
Bycie miłym nie boli – odparła Hermiona, marszcząc brwi.
-
Bycie miłym nie leży w mojej naturze – powiedział Lucjusz z krzywym uśmieszkiem.
-
Zauważyłam – mruknęła Hermiona.
-
I dobrze – warknął Malfoy i zmierzył ją wzrokiem. – Wyglądasz… znośnie.
-
Znośnie? – oburzyła się Hermiona. Trzy godziny się szykowała, aby wyglądać
ładnie, a on powiedział: znośnie?! – A ty nie za bardzo!
-
To kobieta ma pięknie wyglądać, nie mężczyzna – odpowiedział Malfoy z wrednym
uśmieszkiem.
-
Jesteś kretynem – warknęła Hermiona.
-
I twoim szefem – powiedział.
-
To nie zmienia tego, że jesteś kretynem – prychnęła.
W
tym momencie kelner wrócił z zamówionymi daniami.
-
Pyszne – mruknęła Hermiona, kosztując zamówioną przez siebie pieczeń.
-
Tak, pyszne – powiedział Lucjusz.
Hermiona
zauważyła, że gdy to mówił, patrzył na nią i zarumieniła się.
-
No, no, czyżby odważna Gryfonka była wstydliwa? – zakpił Malfoy.
-
Spadaj – wyszeptała i odwróciła od niego wzrok.
-
Jesteś pyskata, Granger – zaśmiał się.
-
A co cię tak śmieszy?
-
Nigdy bym nie przypuszczał, że wzorowa uczennica Gryffindoru będzie tak…
-
Jak? – niecierpliwiła się Hermiona.
-
Tak intrygująca – dokończył z seksownym uśmiechem.
-
Intrygująca? – zdziwiła się.
-
Muszę przyznać, że przyjmując cię do pracy, spodziewałem się grzecznej
sekretarki, a dostałem… – wykonał ruch ręką jakby odganiał muchę i wskazał na
nią. – A dostałem ciebie!
-
Nie ma za co dziękować – powiedziała z wrednym uśmieszkiem.
Lucjusz
zaśmiał się dźwięcznie, a Hermiona ze zdziwieniem odkryła, że serce zabiło jej
mocniej.
-
Wiesz, że moi pracownicy boją się wchodzić do gabinetu, gdy się kłócimy? –
zapytał rozbawiony Malfoy.
-
Wiem – zaśmiała się Hermiona. – Pani Weas zapytała mnie, czy na pewno chcę u
ciebie pracować, czy po prostu sprawia mi przyjemność denerwowania cię!
-
A ty co jej odpowiedziałaś? – zainteresował się Malfoy.
-
Powiedziałam, że denerwowanie cię to dla mnie premia – odpowiedziała z lekkim
uśmiechem.
Reszta
kolacji minęła im w miłej atmosferze.
Po
skończonej kolacji Malfoy uparł się, że odprowadzi ją do domu. Hermiona z
radością znów wtuliła się w jego ramię.
-
To niedaleko – powiedziała, gdy zaproponował teleportację.
-
Jak chcesz – mruknął i powoli doszli do jej mieszkania.
-
To tu – powiedziała cicho, puszczając jego ramię.
-
W rzeczy samej – powiedział Lucjusz. – Masz w domu dokumenty dotyczące
sprzedaży mioteł wyścigowych Armadą?
-
Mam – odpowiedziała z promiennym uśmiechem. – Wejdź!
Lecz
gdy zamknęły się za nimi drzwi, zapomnieli o papierach, od razu złączając się w
namiętnym pocałunku.
Gdy
po wszystkim leżeli mocno objęci, Hermiona z czułym uśmiechem spojrzała
na pogrążonego we śnie Lucjusza.
-
Zakochałam się – szepnęła i pocałowała go lekko, by po chwili zasnąć.
Rano
ze zdziwieniem odkryła, że jest sama.
-
Może musiał coś załatwić? – zastanowiła się na głos, gdy ubierała się do pracy.
Hermiona
z uśmiechem weszła do biura i usiadła przy swoim biurku.
Po
godzinie do środka wszedł Lucjusz Malfoy z beznamiętnym wyrazem twarzy.
-
Panno Granger, proszę przynieść mi dokumenty dotyczące najnowszej Błyskawicy –
warknął i zniknął w drzwiach swojego gabinetu.
Hermiona
wpatrywała się w zamknięte drzwi zdumiona.
Panno Granger? Już nie Hermiono? Co
zrobiłam źle? –
myślała, szykując potrzebne papiery.
Po
chwili na drżących nogach ruszyła do gabinetu.
-
Tu są te dokumenty – powiedziała, podając mu teczkę.
Wziął
ją, nie obdarzywszy ją nawet jednym spojrzeniem.
-
Możesz wracać do pracy – powiedział, przeglądając dokumenty.
-
Ja…
-
O co chodzi, Panno Granger? – wycedził, podnosząc na nią zimne spojrzenie.
Hermiona
skuliła się w sobie. Poczuła jak serce zamiera jej w piersi.
-
Ja… Czy zrobiłam coś złego? – zapytała cicho.
-
Nie – warknął. – Wracaj do pracy!
Dziewczyna
szybko wyszła z gabinetu, usiadła przy biurku i schowała twarz w dłoniach.
Co się stało? Dlaczego mnie tak
traktuje? Nie chce mnie już?
Hermiona
postanowiła wziąć się do pracy, mając nadzieję, że wszystko się wyjaśni przed
jej powrotem do domu.
Po
dwóch godzinach Lucjusz wezwał ją.
-
Zarezerwuj mi stolik dla dwóch osób w Zielonym Smoku – warknął.
-
W Zielonym Smoku? – powtórzyła i poczuła w sercu iskierkę nadziei.
-
Nie wyraziłem się jasno? – wycedził przez zaciśnięte zęby. – Chcę zabrać tam
Ines, więc zamów stolik na dziewiętnastą!
-
Ines? – wyszeptała wstrząśnięta.
-
Tak – powiedział. – To wszystko!
Hermiona
stała przez chwilę, nie mogąc uwierzyć, że to ten sam mężczyzna, który wczoraj
trzymał ją w ramionach i całował tak czule…
Gdy
znalazła się za drzwiami jego gabinetu, łzy ciekły jej po policzkach.
Jak ja byłam głupia – pomyślała. – Byłam tylko
zabawką! Nic nie wartą szlamą!
Podeszła
do biurka i zarezerwowała stolik. Następnie napisała wypowiedzenie i
zostawiając je na widoku, wyszła z biura, zdając sobie sprawę, że odchodzi od
mężczyzny, którego pokochała, a który potraktował ją jak panienkę na jedną noc.
Przed
powrotem do domu wybrała się do parku, by poukładać sobie to wszystko w głowie.
Nie
mogła uwierzyć, że dzień po tym, jak czuła się przy nim jak księżniczka, jak
najważniejsza kobieta w jego życiu, potraktował ją tak okrutnie.
Dlaczego tak postąpił? – myślała. – Co zrobiłam? Nie
powiedziałam nic, co mogło go zdenerwować!
Przecież… – nagle przystanęła i spojrzała przed
siebie przerażona. –
Czy to możliwe, że on nie spał? Że słyszał jej głupie wyznanie miłości? Dlatego
odsunął się od niej?
Po
tym odkryciu wróciła do domu. Teraz siedziała na kanapie, nie mając siły by się
przebrać. Nie płakała, już nie. Natomiast była załamana. Nic jej nie zostało!
Zabrał jej nawet dumę! Słyszał, jak wyszeptała, że go kocha. Nie chce jej, więc
wrócił do Ines.
Ona jest piękna! Na pewno się w niej
zakocha i poprosi ją o rękę! Będą szczęśliwą rodziną, a Lucjusz Malfoy wyrzuci
wspomnienie o nieatrakcyjnej byłej sekretarce. Nie będzie pamiętał Hermiony
Granger. Nie poświęci mi nawet jednej myśli!
Rozległo
się pukanie do drzwi. Nie chciała nikogo widzieć, więc zignorowała gościa.
Nagle drzwi wyleciały z zawiasów i do środka wszedł Lucjusz z furią wypisaną na
twarzy.
-
Coś ty zrobił? – zapytała zaszokowana Hermiona, wpatrując się w kawałki drzwi.
-
Nie rezygnujesz z pracy! – warknął, podchodząc do niej i nie zważając na jej
protesty, podniósł ją z kanapy. – Nie interesuje mnie, że kochasz jakiegoś
kretyna, ale nie masz prawa odchodzić!
-
O czym ty mówisz? – wyszeptała wpatrując się w niego.
-
Jak to o czym?!- krzyknął – Wiem, że się zakochałaś i domyślam się, że dlatego
rezygnujesz z pracy!
-
Ja… – zaczęła, ale zamilkła, gdy dotarł do niej sens wypowiedzianych przez
niego słów. – Myślisz, że się zakochałam?
-
Głucha jesteś? – warknął.
-
Może, ale ty za to jesteś ślepy! – wrzasnęła i zaczęła okładać jego klatkę
piersiową pięściami. – Ty ślepy kretynie! Zakochałam się i owszem! Ale w tobie!
-
We mnie? – powtórzył zdumiony, by po chwili załapać ją w objęcia i zacząć
całować namiętnie.
-
Kocham cię – wyszeptała, gdy oderwali się od siebie.
-
A ja myślałem, że zakochałaś się w kimś innym – powiedział, patrząc na nią z
lekkim uśmiechem.
-
To dlatego byłeś taki okrutny dzisiaj? – domyśliła się.
-
Przepraszam kochanie – przeprosił całując ją czule. – Byłem zazdrosny.
-
Zazdrosny? – Hermiona spojrzała na niego poważnie. – Jeżeli byłeś zazdrosny, to
znaczy, że czujesz coś do mnie?
-
Kocham cię, Granger – powiedział z seksownym uśmiechem.
-
Jesteś tego pewien? – wyszeptała, patrząc na niego z nadzieją.
-
Na sto procent – odpowiedział i pocałował ją namiętnie.
******
Hermiona
z uśmiechem wzięła dokumenty i bez pukania weszła do gabinetu Lucjusza.
-
Co cię sprowadza, Granger? – warknął Malfoy.
-
Chęć doprowadzenia cię do szału – odpowiedziała z krzywym uśmieszkiem.
Lucjusz
spojrzał na nią z pożądaniem w oczach.
-
Zawsze do usług – mruknął i pociągnął ją na swoje kolana.
-
W czym mogę panu pomóc? – zapytała figlarnie.
-
Zamilcz, Granger – wymruczał jej do ucha i pocałował namiętnie.
-
Ojcze! – usłyszeli zaszokowany głos Draco.
Hermiona
szybko zeszła z Lucjusza i spojrzała na młodszego blondyna stojącego w drzwiach
razem z Astorią.
-
Witaj, Draco – przywitał się spokojnie Lucjusz i na nowo zaczął przeglądać
dokumenty.
-
Co to ma znaczyć? – zapytał Draco i spojrzał na Hermionę ze zmarszczonym
czołem. – Granger, czy to należy do twoich obo…
-
Radzę ci nie kończyć – warknął Lucjusz wstając, podszedł do czerwonej ze wstydu
Hermiony przytulił ją i pocałował w czubek głowy. – Kociaku wyjdź z Astorią,
muszę porozmawiać z synem.
Gdy
Hermiona zamknęła za sobą i Astorią drzwi, dobiegł je krzyk Draco.
-
Jak to się z nią związałeś?!
Astoria
machnęła różdżką i zaległa cisza. Następnie spojrzała na byłą Gryfonkę z
uśmiechem.
-
Przejdzie mu – pocieszyła Hermionę, która wpatrywała się z napięciem w drzwi.
-
A jak nie? – zapytała poważnie.
-
Nie martw się, Draco jest… Draco – dokończyła ze śmiechem.
-
To prawda – Hermiona zachichotała.
Po
chwili z gabinetu wyszedł Draco i spojrzał na Hermionę.
-
Musimy się przyzwyczaić do siebie, Granger – warknął i wziąwszy za rękę Astorię
ruszył do kominka, by przenieść się do domu za pomocą proszku Fiuu.
-
Wszystko w porządku? – zapytała cicho Hermiona, wchodząc z powrotem do gabinetu.
-
Jak najlepszym – odpowiedział Malfoy i pocałował ją czule. – Kociaku, mówiłem,
że będzie dobrze.
-
Nie chciałabym, żebyście przeze mnie się pokłócili – powiedziała poważnie.
-
Nie dojdzie do tego – obiecał Lucjusz.
Hermiona
była szczęśliwa. Byli z Lucjuszem razem od trzech miesięcy. Pracownicy na
początku byli zaskoczeni zmianą relacji między nimi, lecz wystarczyło jedno
groźne spojrzenie Malfoy’a, a skończyły się pytania.
Hermiona
spojrzała z uśmiechem na blondyna, siedzącego naprzeciw niej w restauracji.
-
Tu jest pięknie – powiedziała.
-
Dla ciebie wszystko, co najlepsze – odparł Malfoy i przywołał kelnera.
Gdy
złożyli zamówienie, do ich stolika podeszła zniewalająco piękna… Ines. Hermiona
spojrzała na nią nieśmiało. Nie czuła się komfortowo obok tej piękności. Za
pomocą magii ujarzmiała swoje włosy, lecz do tej kobiety wiele jej brakowało.
-
Lucjuszu, jak się cieszę że cię widzę – zaszczebiotała i obrzuciła nienawistnym
spojrzeniem Hermionę, a następnie z wrednym uśmieszkiem zwróciła wzrok na
Blizne Gryfonki, która spuściła głowę.
-
Nie podzielam twoich odczuć – warknął zimnym głosem Malfoy.
-
Czyżby kolacja biznesowa z sekretarką? – zakpiła.
-
Odejdź – rozkazał Lucjusz, patrząc na nią groźnie.
-
Jeżeli znudzi ci się ta mała, wiesz gdzie mnie szukać – powiedziała ze
zniewalającym uśmiechem i odeszła kusząco kręcąc biodrami.
Malfoy
spojrzał na Hermionę, która cały czas wpatrywała się w obrus.
-
Poszła – powiedział ze zmarszczonymi brwiami. – Granger, czy ty się do niej
porównujesz?
-
Może – mruknęła podnosząc głowę i patrząc na niego niepewnie. – Ale co tu
porównywać?
-
I tu masz rację – warknął Malfoy, obrzucając jej sylwetkę spojrzeniem.
Hermiona
wstała od stolika i szybko skierowała się w stronę drzwi.
Widziała
kątem oka, jak Malfoy wstaje i idzie za nią, lecz chciała być w tym momencie
sama.
-
Granger, do cholery, co ty wyprawiasz?! – warknął Malfoy, łapiąc ją za łokieć,
gdy już znaleźli się na zewnątrz.
-
Dlaczego ze mną jesteś? – zapytała cicho.
-
O co ci chodzi? – zdumiał się, gdy nagle do niego dotarło. – Idiotka!
Następnie
chwycił Hermionę w objęcia i pocałował zachłannie. Była Gryfonka zarzuciła mu
ramiona na szyję i oddała pocałunek z pasją. Nagle poczuła, jak blondyn ich
teleportuje. W następnej chwili leżała na łóżku i wpatrywała się w szare oczy
mężczyzny, który pochylał się nad nią z groźnym wyrazem twarzy.
-
Granger, jeżeli jeszcze raz porównasz się do tej idiotki, to skieruje cię do
Munga! – warknął.
Wzrok
Hermiony skierował się mimowolnie na bliznę.
-
Hermiono, jesteś piękną kobietą! – powiedział, całując ją czule. – Ta blizna
nie jest ważna!
-
Ale… – zaczęła, lecz znowu uciszył ją pocałunkiem.
-
Granger, musimy popracować nad twoją pewnością siebie – warknął. – Jako moja
żona, możesz być pewna, że nigdy nie przestanę uważać cię za piękną!
-
Żona? – powtórzyła z niedowierzaniem.
-
A myślisz, że po co wziąłem cię do Zielonego Smoka? – zapytał z krzywym
uśmieszkiem.
-
Żeby coś zjeść? – zapytała nie wiele myśląc.
-
Żeby ci się oświadczyć – poprawił ją. – Więc jak, Panno Granger? Zostaniesz
moją żoną?
-
Jesteś pewny? – chciała się upewnić.
-
Jestem Malfoy – powiedział stanowczo. – Ja zawsze wiem, czego chcę!
-
Więc tak! – krzyknęła, całując go namiętnie.
Pobrali
się dwa tygodnie później. Hermiona od tego czasu, czuła się najszczęśliwszą
kobietą na świecie. Dzięki miłości Lucjusza przestała przejmować się blizną.
Trzy
miesiące po ślubie Hermiona odkryła, że jest w ciąży, dzięki czemu ich rodzina
powiększyła się o małą dziewczynkę, oczko w głowie Lucjusza i Dracona, który
oszalał na punkcie siostry, aż do tego stopnia, że postanowił sam wraz z
Astorią postarać się o swojego bobasa.
******
Hermiona
obudziła się i nie otwierając oczu wtuliła się w męża.
-
Dzień dobry, Kocie – wymruczał jej do ucha. – Czas wstawać.
-
Kochanie, musisz? – jęknęła, całując go w szyję.
-
Niestety – mruknął i przewrócił się tak, że leżała pod nim.
Otworzyła
oczy i spojrzała na niego z czułym uśmiechem.
-
Kocham cię, wiesz? – zapytała, całując go delikatnie.
-
Ja ciebie też – powiedział i pocałował ją namiętnie, po czym niechętnie oderwał
się od niej i wstał.
-
Ej, nie zostawia się chętnej kobiety samej w łóżku! – zawołała za nim, gdy
skierował się do łazienki.
-
Nie kuś, maleńka – usłyszała i uśmiechnęła się rozmarzona, przykrywając się
szczelnie kołdrą.
Uwielbiała
budzić się w ramionach Lucjusza.
Blondyn
po chwili wrócił do pokoju i zaczął się ubierać. Patrzyła na niego przez cały
czas. Gdy zaczął zapinać koszulę, wstała i podeszła do niego.
-
Pomogę ci – powiedziała i zabrała się za… rozpinanie guzików.
-
Kocie – mruknął Lucjusz, gdy ręce Hermiony zaczęły błądzić po jego ciele.
Hermiona
stanęła na palcach i zamknęła mu usta namiętnym pocałunkiem.
-
Cholera, spóźnię się – mruknął Malfoy, kładąc Hermionę na łóżku i całując
gorąco zaczął ściągać z niej koszulę nocną.
W
tym momencie ktoś zapukał do drzwi.
-
Nie ma nas – wyjąknęła Hermiona, gdy usta Lucjusza zamknęły się na jej sutku.
-
Pani Hermiono, przybyli uczniowie z Hogwartu i jedna dziewczyna, Ginny Weasley,
zemdlała – usłyszeli głos Mrużki.
-
Ginny? – powtórzyła Hermiona.
-
I po zabawie – westchnął Lucjusz, gdy Hermiona naciągnęła szybko na siebie
pierwszą rzecz, jaka wpadła jej w ręce i wybiegła z pokoju. Blondyn podszedł do
szafy, wyciągnął nową koszule i ruszył za nią.
Hermiona
wpadła do salonu i rozejrzała się zaniepokojona.
-
Herm?! – usłyszała zdumione krzyki Harry’ego i Rona.
Nie
zwróciła na nich większej uwagi. Szybko podbiegła do kanapy, na której leżała
blada Ginny.
-
Gin, co ci się stało? – zapytała przejęta.
-
Źle się poczułam – wyszeptała rudowłosa i uśmiechnęła się do niej. – Cieszę
się, że cię widzę.
-
Ja też.
Hermiona
dopiero teraz spojrzała dookoła i zauważyła zdumione spojrzenia uczniów
Hogwartu. Były to osoby z jej dawnego roku i roku Ginny. W rogu stał
Dumbledore, uśmiechając się i McGonagall. Hermiona zarumieniła się, gdy
zauważyła, że męska część wpatruje się w jej długie nagie nogi i dopiero teraz
zdała sobie sprawę, że założyła koszulę Lucjusza. – Dzień dobry.
-
Witaj Hermiono – odezwał się dyrektor.
-
Ginny, wezwać lekarza? – zapytała, patrząc na rudowłosą.
-
Nie trzeba – odpowiedziała Ginny.
-
Oczywiście, że trzeba – powiedział stanowczy głos i Hermiona dopiero teraz
spojrzała na chłopaka kucającego obok Ginny.
-
Zabini? – zdziwiła się.
-
Zaskoczona? – zapytał z krzywym uśmieszkiem.
-
Trochę – odparła.
-
Weasley, schowaj ten język – warknął Lucjusz, wchodząc do pokoju. – Reszta
napaleńców też!
-
Lucjuszu, jak miło cię widzieć – powiedział dyrektor, podchodząc do niego.
-
Ciebie również – odpowiedział Malfoy. – Przepraszam, ale zapomniałem, że
mieliście dzisiaj przyjść.
-
Nic nie szkodzi – powiedział wesoło Albus.
-
Hermiona, co tu robisz? – zapytał Ron, podchodząc do byłej Gryfonki.
-
Stoję – odparła wzruszając ramionami.
-
Pracujesz tu? – zapytał z kpiącym uśmieszkiem. Gdy nie odpowiedziała spojrzał
na nią wściekły. – Głucha jesteś? Pytałem o coś!
-
Ronald, ja nie jestem głucha – odpowiedziała spokojnie, po czym uśmiechnęła się
niewinnie. – Po prostu nie zwracam uwagi na ludzi, którzy nic dla mnie nie
znaczą!
Wszyscy
parsknęli śmiechem, z wyjątkiem rudzielca, który złapał Hermionę za rękę i
ścisnął mocno.
-
Musimy pogadać – powiedział.
Malfoy
podszedł do nich z groźną miną i jednym ruchem uwolnił rękę dziewczyny, po czym
spojrzał na Rona.
-
Jeszcze raz ją tkniesz, to cię zabiję! – warknął.
-
Odkąd wielki pan Malfoy interesuje się, jak ktoś zwraca się do szlamy? –
zapytał Ron. Chwilę później pięść Lucjusza trafiła rudzielca prosto w nos. –
Uderzył mnie!
-
Zaraz go zabiję – zagroził Malfoy.
-
Niby odkąd bronisz służących, Malfoy? – zakpił Ron, oddalając się na bezpieczną
odległość.
-
Kochanie, idź na górę – powiedział władczym głosem Lucjusz.
-
Nie – odpowiedziała stanowczo Hermiona i przytuliła się do niego. – Skarbie,
nie przejmuj się nim!
-
Skarbie, kochanie? – powtórzył Harry. – Herm, czy ty masz z nim romans?
-
Romans? Hmm, można to tak nazwać – zaśmiała się Hermiona i pocałowała blondyna
czule. – Mamy romans?
-
Jak najbardziej – odpowiedział Malfoy z krzywym uśmieszkiem. – Kocie, idź się
ubierz.
-
O Merlinie, zapomniałam – krzyknęła i wybiegła z salonu.
-
Lucjuszu, czy panna Granger u ciebie pracuje? – zapytał Dumbledore.
-
Nie – odparł Malfoy, siadając w fotelu i patrząc na wszystkim z szyderczym
uśmieszkiem.
-
Więc co tu robi? – zapytał Harry.
-
Mieszka, Potter – warknął Lucjusz.
Nagle
usłyszeli krzyk Hermiony.
-
Lucjuszu Malfoy, jeżeli to nie zniknie z tego domu, to od dzisiaj śpisz w
pokoju gościnnym!
-
Cholera, znalazła obraz – mruknął Malfoy.
-
Jaki obraz? - zainteresował się Dumbledore.
-
Przedstawiający Slytherina – odpowiedział Lucjusz.
-
Jest ohydny! – powiedziała Hermiona, wchodząc do środka. Podeszła do dyrektora
i włożyła mu do ręki mały prostokąt. – Zmniejszyłam go! Proszę, to dla szkoły!
-
Kocie, ten obraz… – zaczął Lucjusz.
-
Ten obraz przedstawia Salazara, wiem! – przerwała mu Hermiona. – Ale te węże
obok niego mnie przerażają!
-
Ten obraz wart jest majątek – odezwała się zdumiona McGonagall.
-
Mojej żony widać to nie interesuje – mruknął Lucjusz.
-
Skarbie, może wziąć go profesor Dumbledore do szkoły? – zapytała, zarzucając mu
ręce na szyję.
-
Może – warknął Malfoy i pocałował ją szybko. – Muszę iść do pracy, proszę cię,
nie oddaj im połowy pamiątek rodzinnych!
-
Nie oddam połowy, obiecuję – powiedziała z uśmiechem. Gdy Malfoy znajdował się
już przy drzwiach dodała – Oddam tylko jedną trzecią!
Blondyn
pokręcił tylko zrezygnowany głową i teleportował się do biura.
-
Nie chce pan, profesorze, posągu czarownicy palonej na stosie? Albo portretu… –
zaczęła Hermiona.
-
Granger, masz romans z żonatym facetem? – zapytał Zabini.
-
O czym ty mówisz? – zdziwiła się Hermiona.
-
Jak to o czym? Malfoy powiedział, że jego żona nie przejmuje się, ile ten obraz
kosztuje i…
-
A mówiłam, że Ślizgoni są tępi? – przerwała mu była Gryfonka, przewracając
oczami. – Zabini, kiedy ostatnio rozmawiałeś z Draco?
-
Eee… Jakiś rok temu – przyznał chłopak.
-
To wiele wyjaśnia – powiedziała Hermiona i pokazała mu swoją lewą dłoń, na
której lśnił piękny pierścień.
-
Ale to pierścień Malfoy’ów – krzyknął Zabini. – Nosić go może tylko żona…
Cholera, Granger, wyszłaś za Malfoy’a?
-
Brawo, zgadłeś – odpowiedziała ze śmiechem.
-
Jak to możliwe? – zapytał zaszokowany Ron.
-
No, wiesz Ronald, Lucjusz… powiedzmy, że to nie były typowe zaręczyny –
powiedziała przygryzając wargę. – Nie była to też prośba… nazwijmy to
życzeniem Lucjusza – dokończyła ze śmiechem.
-
O czym ty mówisz? – zdenerwował się Ron.
-
A o czym mam mówić? Tłumaczę ci, jak doszło do naszego małżeństwa. Więc,
Lucjusz zabrał mnie do Zielonego Smoka i…
-
Granger, nie wkurzaj mnie!
-
Nie Granger, tylko Malfoy, Ronald – odparła dumnie, po czym spojrzała na niego
wściekle. – To raz, dwa, nie życzę sobie, żebyś zwracał się do mnie takim
tonem, trzy, nie powinno cię interesować, za kogo wyszłam, bo, jak
powiedziałeś, jestem nic nie wartą cnotką, która uwielbia się wymądrzać!
-
I była to prawda! – warknął Ron. – Skąd miałam wiedzieć, że pod tą warstwą
ciuchów masz coś takiego jak figurę? – zapytał wściekle.
-
Panie Weasley, proszę się uspokoić – powiedziała surowo McGonagall.
-
Ginny, na pewno nie wezwać lekarza? – zapytała Hermiona, patrząc na przyjaciółkę.
-
Nie trzeba, zdarza mi się to często – rudowłosa machnęła lekceważąco ręką.
-
Jak często? – zaniepokoiła się Hermiona.
-
Jestem w ciąży – wyznała z uśmiechem.
-
Naprawdę? – pisnęła była Gryfonka.
-
Tak, w drugim miesiącu – powiedział dumnym głosem Blaise.
-
Ale… pobierzecie się? – zainteresowała się Hermiona.
-
Już to zrobiliśmy – powiedziała Ginny, pokazując obrączkę.
-
Gratuluję – zawołała zachwycona, po czym zmarszczyła brwi. – A tak właściwie,
to co tu robicie? Bo Lucjusz mi nie powiedział.
-
Przyszliśmy obejrzeć drzewa Kidersin – odezwał się Dumbledore.
-
Drzewo jak drzewo – mruknął Ron.
-
To nie byle jakie drzewo! – odezwał się Neville. – Kora z jego pnia jest ważnym
składnikiem eliksirów leczniczych!
-
Och, one są wspaniałe – powiedziała pewnie Hermiona i spojrzała w okno. – Ale
jak na razie musicie poczekać, aż przestanie padać.
-
Jeżeli to nie kłopot…
-
Oczywiście, że nie – zaśmiała się Hermiona. – Panie dyrektorze, może będzie
państwu wygodniej w bibliotece.
-
Och, zawsze chciałem zobaczyć zbiór ksiąg Lucjusza. Jestem pewien, że dzięki
tobie jego biblioteka się powiększyła – powiedział zachwycony Dumbledore,
kierując się do biblioteki.
-
Trochę – przyznała, rumieniąc się Hermiona.
-
Możemy porozmawiać? – zapytał Harry, podchodząc do Hermiony.
-
Ja… – zaczęła, lecz westchnęła, widząc jego proszącą minę. – Dobrze, chodź do
kuchni.
-
Dlaczego się nie odzywałaś? – zapytał, gdy usiedli przy kuchennym stole.
-
Nie wiedziałam, czy chcę mieć z wami coś wspólnego – wyznała wzruszając
ramionami.
-
Dlaczego? – zdumiał się Potter.
-
Uważałam cię za przyjaciela, ale nie broniłeś mnie, gdy Ron mnie obrażał, gdy
się rozstawialiśmy – powiedziała z wyrzutem.
-
Przepraszam za to – odpowiedział Harry.
-
Już się nie gniewam – przyznała z uśmiechem. – Nawet jestem wam wdzięczna,
dzięki temu zostałam żoną Lucjusza.
-
Nie mogę uwierzyć, że za niego wyszłaś – powiedział, patrząc na nią uważnie.
-
Jestem szczęśliwa – odpowiedziała poważnie. – A powiesz mi, jak to się stało,
że rozstałeś się z Gin?
-
Po prostu nam nie wyszło – odparł wzruszając ramionami. – Ona związała się z
Zabinim, a ja spotykam się z Parvati.
-
Ja… – zaczęła, lecz przerwał jej Ron, który wpadł do kuchni i spojrzał na nich
z nienawiścią. – Stało się coś?
-
Niby mężatka, a siedzi sam na sam w kuchni z... – zaczął, lecz Hermiona
mu przerwała.
-
Jeżeli chcesz mnie obrazić, Ronald, to się dobrze zastanów – zagroziła, patrząc
na niego groźnie.
-
A co mi zrobisz? – zakpił.
-
Ja nie mam zamiaru nic ci robić – odpowiedziała. – Ale nie omieszkam powiedzieć
o wszystkim Lucjuszowi, który na pewno tak tego nie zostawi!
-
Grozisz mi mężem? – zapytał wściekły.
-
Tak, właśnie to robię – powiedziała i wyszła z kuchni, skierowała się do salonu
i zajęła miejsce obok Ginny i Zabiniego.
-
Ron znowu zaczynał? – zapytała rudowłosa.
-
Nic nowego – Hermiona westchnęła.
-
Hermiono, kiedy zostałaś żoną Malfoy’a? – zapytała podekscytowana Lavender.
-
Prawie rok temu – odpowiedziała Hermiona z promiennym uśmiechem.
-
Och, a opowiedz nam o ślubie! – poprosiła Lavender, a większość dziewczyn
przytaknęło jej.
-
No, więc ślub był raczej skromny, byli obecni tylko moi rodzice oraz Draco z
Astorią, sama ceremonia była bardzo romantyczna i…
-
Granger, pogadaj ze mną! – rozkazał Ron, stając przed nią.
-
Nie mam ochoty – powiedziała stanowczo.
-
Niby dlaczego? – zdenerwował się rudzielec.
-
Ponieważ tak się składa, że nie mamy o czym rozmawiać! – odpowiedziała Hermiona.
-
A ja sądzę, że mamy! – krzyknął Ron i podszedł do niej, chwycił za rękę i
przyciągnął do siebie.
-
Zostaw ją! – powiedział stanowczo Harry i uwolnił Hermionę.
-
Nie wtrącaj się, Potter! – warknął Weasley.
-
Uspokój się! – odezwał się Draco, wchodząc do salonu z dzieckiem w ramionach.
-
Niby czemu? – zawołał Ron.
-
Temu, kretynie, że jesteś w naszym domu, obrażasz żonę mojego ojca i matkę
mojej siostry. Naprawdę jesteś taki głupi, żeby sądzić, że nic nie zrobię? –
zapytał, patrząc na niego groźnie.
-
Siostry? – zdumiał się Harry. – Masz dziecko?
-
Tak, mam – odpowiedziała Hermiona i odebrała śpiącą córkę z rąk blondyna. – Jak
wyszło ci zajmowanie się siostrą?
-
Mój syn będzie spokojniejszy – powiedział Draco zmęczonym głosem.
-
Sam chciałeś – zaśmiała się była Gryfonka.
-
Bo nie wiedziałem, że moja grzeczna siostrzyczka w nocy zmienia się w
diabełka! – powiedział oskarżycielskim tonem. – A ty mi o tym nie powiedziałaś!
-
Biedak – mruknęła niezbyt przekonująco Hermiona.
-
Diable! – krzyknął Draco i zaraz zaczął witać się z przyjacielem.
-
No, no, Smoku, wiele się zmieniło, co? – zaśmiał się Zabini.
-
Oj, wiele – odpowiedział Draco, patrząc jednoznacznie na Hermionę.
-
Przestań się gapić, bo pożałujesz! – ostrzegła go.
-
A ona znowu mi grozi! – poskarżył się Draco. – I tak codziennie!
-
Mionka, jak ma na imię? – zapytała Ginny, podchodząc do byłej Gryfonki.
-
Emily – powiedziała Hermiona z czułością.
-
Jaka ona śliczna! – westchnęła rudowłosa.
-
Kochanie, my za niedługo też będziemy mieć takiego smyka! – powiedział Zabini,
obejmując Ginny.
-
Jak to? – zdziwił się Draco.
- Poznaj
moją żonę – odpowiedział Blaise, uśmiechając się do blondyna.
-
No, no, faktycznie wiele się zmieniło – westchnął Draco. – Wystarczy spojrzeć,
kto został moją macochą!
-
Nie zaczynaj, Fretko – ostrzegła znowu Hermiona.
-
No, widzicie, co z nią mam? – zapytał z wyrzutem blondyn. – A ojciec zawsze
staje po jej stronie! Kiedy mnie walnie lub obrazi…
-
A niby robi to bez powodu? – zakpiła Ginny.
-
Może i ma powód, ale to nie jest ważne! – mruknął Draco.
-
Gdzie jest Astoria? – zapytała Hermiona.
-
U rodziców – odpowiedział Draco, opadając na kanapę. – Wymyślają dla mnie
urodzinowy prezent!
-
A niby skąd wiesz? – zdziwił się Zabini.
-
Moja żona nie umie nic przede mną ukrywać – powiedział z krzywym uśmieszkiem.
-
Odezwał się pantoflarz – zaśmiała się Hermiona.
-
Nie jestem pantoflarzem! – oburzył się Draco.
-
Nie? – zakpiła Hermiona.
-
Ja po prostu dbam o żonę!
-
Tego nie kwestionuję – odpowiedziała, wzruszając ramionami.
-
I co ja z nią mam? – westchnął załamany Draco.
-
To samo nazwisko – odparła z niewinnym uśmiechem Hermiona, czym wywołała
chichot u wszystkich.
-
Niestety – mruknął Draco, ale po chwili uśmiechnął się wrednie. – No i co,
Herm, jak przekonałaś ojca do pomalowania mugolskim sposobem pokoju Em?
-
Chcesz wiedzieć WSZYSTKO? – zapytała z niewinnym uśmiechem Hermiona.
-
Nie! – krzyknął przerażony Draco, zatykając uszy.
-
Ciszej – upomniała go Hermiona, gdy Emily załkała.
-
Przepraszam – mruknął blondyn.
-
Zaniosę ją do pokoju – powiedziała Hermiona.
-
Pójdę z tobą – zaproponowała Ginny i razem wyszły z salonu.
-
Jak to się stało, że Granger jest twoją macochą? – zapytał zdumiony Zabini.
-
Po tym, jak skończyła szkołę, zatrudniła się u ojca w firmie – odparł Draco. –
Gdybyś ich zobaczył na początku, to uciekałbyś gdzie pieprz rośnie!
-
Dlaczego? –zapytał Harry.
-
Dlatego, że dzień w dzień się kłócili, nie obyło się bez wymiany drzwi do
gabinetu ojca, oraz biurka Hermiony – zaśmiał się Malfoy.
-
Czemu?
-
A temu, Potter, że Granger i mój ojciec trzaskali tymi drzwiami tak, że
wyleciały z zawiasów, a potem w jakiś sposób przełamały się na pół, a biurko
Hermiony… ucierpiało w czasie jednej z ich kłótni – powiedział Draco marszcząc
czoło. – Wszyscy pracownicy, gdy słyszeli krzyki w gabinecie ojca, a Hermiony
nie było przy biurku, wiedzieli żeby tam nie wchodzić!
-
Dlaczego jej nie zwolnił? – zdziwiła się Lavender.
-
Zapytaj mojego ojca – mruknął Draco, wzruszając ramionami. – Możesz też zapytać
Hermionę, dlaczego nie odeszła.
-
Mionka, jak to możliwe, że wyszłaś za Malfoy’a? – zapytała Ginny, gdy Hermiona
kładła córkę w łóżeczku.
-
Wiesz, że ja też nieraz się nad tym zastanawiam? – zaśmiała się Hermiona. –
Nienawidziłam go z całego serca, aż pewnego dnia zrozumiałam, że go kocham, a
potem…
-
Potem był ślub i narodziny Emily – zakończyła Hermiona z promiennym
uśmiechem.
-
Znalazłaś szczęście z facetem, którego nienawidziłaś – powiedziała Ginny.
-
Mionka, możemy? – usłyszała i spojrzała na niepewne miny Rona i Harry’ego.
-
Od dawna tu stoicie? – zapytała marszcząc brwi.
-
Od początku historii – przyznał Harry.
-
Dlaczego on? – zapytał zaszokowany Ron.
-
Przecież mówię, że go kocham – powiedziała, przewracając oczami.
-
Jesteś szczęśliwa? – zainteresował się Harry.
-
Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo! – odpowiedziała poważnie.
-
Przepraszam za to, jak cię wtedy potraktowałem – powiedział cicho Ron.
-
To już nieważne – odparła z uśmiechem. – Nawet powinnam być ci wdzięczna,
dzięki temu odważyłam się oddać serce Lucjuszowi.
-
A teraz, jak już wiemy, że jesteś jego żoną i w ogóle, będziesz się do nas
odzywać? – zapytał z nadzieją Harry.
-
Będę – obiecała i uściskała ich ze śmiechem.
******
-
I wtedy obiecałam, że będziemy utrzymywać ze sobą kontakt – powiedziała
Hermiona i spojrzała na męża poważnie. – Lucjuszu, słuchasz mnie?
-
Tak – mruknął, przeglądając jakieś papiery.
-
Nieprawda – mruknęła smutno i wyszła z jego gabinetu.
-
Oczywiście, że cię słuch… – zaczął Malfoy, podnosząc głowę i zdziwiony
zauważył, że nie ma już jego żony.
Westchnął
i ruszył do pokoju córki, wiedząc, że znajdzie tam Hermionę. Siedziała w fotelu
ustawionym w rogu pokoju i czytała książkę, co chwilę zerkając z uśmiechem na
śpiącą w kołysce Emily.
-
Hermiono, słuchałem cię – odezwał się cicho Lucjusz, stając w drzwiach.
-
Nieprawda – odpowiedziała, wracając do czytania książki.
Malfoy
podszedł do żony i ukląkł przed nią.
-
Co się stało? – zapytał, marszcząc brwi.
-
Kochasz mnie jeszcze? – wyszeptała niepewnie.
-
Kocie, jak możesz o to pytać? – zdumiał się blondyn, biorąc jej twarz w dłonie.
– Kocham cię! Czemu miałbym przestać?
-
Nie wiem – mruknęła, wzruszając ramionami.
-
Hermiono – powiedział poważnie.
-
Oj, dobrze – westchnęła i pocałowała go czule. – Wszyscy dziwili się, że
jesteśmy małżeństwem i zaczęłam się zastanawiać, czy aby nie żałujesz, że się
ze mną ożeniłeś…
-
Chyba musimy poważnie porozmawiać – warknął, wziął ją na ręce, wyniósł z pokoju
córki i wszedł z nią do ich sypialni. – Powiedz mi, co ci do tej małej główki
strzeliło, żebyś takie głupoty mówiła?! – zapytał, stawiając ją na podłodze.
-
Przestraszyłam się, że możesz żałować – mruknęła, spuszczając głowę.
-
Hermiono Malfoy, jeszcze raz usłyszę takie bzdury z twoich ust, a ostrzegam, że
przełożę cię przez kolano i dostaniesz w tyłek! – ostrzegł i przytulił ją do
siebie mocno.
-
Kocham cię – wyszeptała, wtulając się w niego mocniej.
-
Ja ciebie też – odparł czule. – Ciebie i Emily! A teraz, Pani Malfoy, musi Pani
ponieść konsekwencje…
-
A jakie, Panie Malfoy? – zapytała figlarnie.
-
Straszne – wymruczał jej do ucha, po czym pocałował namiętnie.
-
Już nie mogę się doczekać – powiedziała z uwodzicielskim uśmiechem.
-
Ja też – mruknął Malfoy i położył ją na łóżku.
Hermiona
leżąc, zmęczona, ale szczęśliwa, w ramionach męża, dziękowała Merlinowi za tak
wspaniałego mężczyznę i córeczkę. Była szczęśliwa… Była spełniona… Była
Hermioną Malfoy, ukochaną żoną Lucjusza Malfoy’a i mamą słodkiej Emily.
Ale świetna miniaturka! :D
OdpowiedzUsuńRozśmieszyło mnie przekomarzanie się Hermiony z Draco xd
Chyba coraz bardziej przekonuję się do tych parringów :P I Lucjusz taki fajny xD
Czekam na dramione :3
Pozdrawiam M.
piękna miniaturka cieszę się że robisz opowiadania z różnymi paringami a nie tylko z jednym jak to robi większość blogerek i czekam na następne opowiadanie z tym paringiem mam nadzieje że będzie gdzieś tak po nowym roku
OdpowiedzUsuńŚwietna miniaturka :D chociaż wole Sevmione ale u ciebie wszystkie paringi są super ;)
OdpowiedzUsuńSuper miniaturka :) Niemoglam sie doczekac, nastepna bedzie..... Pozdrawim~Tencza
OdpowiedzUsuńNastępna będzie Dramione :)
UsuńZnowy bede czekala z niecierpliwoscia ;) <3 ~Tencza
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńAle słodko.. Cudna.. Strasznie długo na nią czekałam.. Ale warto było.. Naprawdę napiszesz tomione.? Nie mogę się doczekać.! Trzymam kciuki.. :)
OdpowiedzUsuńJuż napisałam :) Muszę tylko trochę ją poprawić :)
UsuńA napisalabs tez herma i teo nott? :3
OdpowiedzUsuńJeżeli znajdę na nich pomysł to tak :)
UsuńMIniaturka cudowna, choć nie przepadam za tym paringiem to miniaturka boska. Cóż pozostaje mi tylko wyczekać do piątku ( choć nie wiem czy mi się to uda) na te dłuuuugggieee Dramiona <3
OdpowiedzUsuńJest dłuuugggieee :) Ma ponad 20 stron ;)
UsuńZapraszam!
OdpowiedzUsuńhttp://eliksir-odrodzenia.blogspot.com/2013/12/rozdzia-dziewiaty.html
P.S.
Zawsze sprawdzam u Ciebie Etykiety : jak już wspominałam, nie czytam Lucmione, więc mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe :c
Nie gniewam się :)
UsuńSuper!! A kiedy Dramione??
OdpowiedzUsuńW piątek :)
UsuńMiniaturka super zresztą jak zawsze:) Mam prośbę gdybyś mogła spróbować napisać jakąś miniaturkę o Narcyzie Malfoy :) Czekam z niecierpliwością na następna następną :)
OdpowiedzUsuńPostaram się :)
UsuńUwielbiam jak w miniaturkach Lucmione, zachowanie i kontakty Hermiony z Draco :D One są nieziemskie po prostu xd Nie ma to jak chodzić do pracy aby ze szefem się pokłócić :D Heh ♥ Rozdział bardzo przypadł mi do gustu ^.^
OdpowiedzUsuńJazz ♥
Hej, hej :)
OdpowiedzUsuńNie lubie parringu Lucmione, ale przemogłam się żeby mieć coś do czytania. :D
Miniaturka była trochę przesłodzona jak dla mnie :(
Jednak czytało mi się ją dość dobrze, czekam na coś nowego!
Pozdrawiam i Życzę weny!
Hej, u mnie nowy rozdział :D
OdpowiedzUsuńhttp://harrymione-diary.blogspot.com/
CUDOWNE <3 <3 <3 <3 <3 Pisze się Tomione tak przy okazji. Czekam na ciąg dalszy.
OdpowiedzUsuńM.
Świetne. Bardzo lubię Lucmione w twoim wykonaniu. Ta reakcja Lucka na rezygnację Hermiony - najlepszy moment. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń~Olciak
Wspaniała miniaturka.
OdpowiedzUsuńMasz cudowne pomysły.
Pozdrawiam
Hermione Granger
Boska miniaturka, życzę weny. Czekam na next. ;)
OdpowiedzUsuńPs. zapraszam na nowego bloga http://mojeminiaturkihp.blogspot.com/2013/12/moje-szczescie-moja-miosc-i-moje-zycie.html
OdpowiedzUsuńOch! Baardzo podobają mi się Twoje miniaturki! Są takie przeurocze i zabawne :3
OdpowiedzUsuńTylko nie wiem, czy tutaj przez przypadek nie zamieniłaś imienia Emily na Jean w chwili, gdy Hermiona z Ginny rozmawiały, ale to w razie czego jeden, mały błąd, który gdzieś tam się przypałętał c;
Piszesz bardzo lekko i przyjemnie, co jest skutkiem tego, że tak szybko pochłaniam kolejne posty :D
Czekam na kolejną miniaturkę i gdzieś tam, mam nadzieję, że będzie miała ona związek z Severusem i Hermioną c;
Gratuluję tak licznych odwiedzin!
Ściskam! ;*
Dziękuję, i dzięki że zwróciłaś mi uwagę na błąd :) Nie zauważyłam, ale już poprawiam :)
UsuńTo nie jest moja ulubiona para, ale ty jesteś zdecydowanie moją ulubioną autorką miniaturek <3 I lubię je wszystkie, chyba nawet lubiłabym, gdybyś napisała o Hagridzie i McGonagall... nie no dobra, przesadziłam, to by było niesmaczne, ale wiesz o czym mówię ;D Miniaturka, cóż mogę powiedzieć? Taka jak zwykle czyli świetna.
OdpowiedzUsuńPS. Wiem, że u mnie na blogu niesamowity zastój ;< Ale to nie znaczy, że notka się nie pojawi. Planuję wstawić nową jeszcze przed świętami. Tak mówię na wszelki wypadek, żebyś wiedziała ;)
Pzdr.
Dziękuję, za ten komplement :) Bardzo , ale to bardzo mi miło :)
UsuńCieszę się, że się podoba :D I czekam na nową notkę u ciebie :D
Miniaturka super ;)
OdpowiedzUsuńPowaliły mnie rozmowy przyjaciół w salonie Malfoy`ów. A akcja z obrazem niezła ;)
Np to teraz czekam na Dramione moje ulubione. I jestem bardzo ciekawa parringu Herm i Toma ;)
Ooo ja sienie skapnęłam ,ze jest NN jak zawsze .super. lucmione koffam barrrdzo mocno !!! Mrrr
OdpowiedzUsuńJane
Przekonujesz mnie do tego parringu :D
OdpowiedzUsuńMiniaturka cud,miód i orzeszki :D
Piekne:)
Weny.
Pozdrawiam,Lili.
Ach Hermiony jako macochy Draco nic nie przebije :D
OdpowiedzUsuńPoprawiłaś mi humor... świetna
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńbosko, te kłótnie... Malfloy bardzo zazdrosny, usłyszał wyznanie i pomyślał, że to nie o niego chodzi...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie
Kurczę jak Hermiona zapytała się Lucjusza czy ją jeszcze kocha to po jego odpowiedzi pojawiły mi się motylki w brzuchu, heh. Super miniaturki ogólnie omijam inne niż jakiś paring z Mioną, bo jestem na etapie Herm z Sevem, Draco, Lucjuszem itp. nie cierpię Rona, ale to chyba, dlatego, że w prawie każdej miniaturce (nie tylko u ciebie) robi z siebie kretyna :) weny ^^
OdpowiedzUsuń