Wszystko zaczęło się pewnego grudniowego wieczoru,
w którym ta odważna Gryfonka, nie mogąc spać, postanowiła przespacerować się po
szkole. Jako prefekt naczelna, miała większe prawa, więc nie obawiała się
żadnych problemów.
Zamyślona przemierzała Hogwarckie korytarze,
gdy nagle krzyknęła przerażona.
- Nie drzyj się tak, Granger – warknął Snape,
wyłaniając się z cienia.
- Przestraszył mnie pan – wyjąknęła.
- Taki już mój urok – mruknął. – Co tu robisz?
- Spaceruję – odparła, wzruszając ramionami.
- Granger, nie denerwuj mnie – wysyczał. – Dlaczego
nie śpisz?!
- Bo spaceruję? – odpowiedziała z niewinnym
uśmiechem.
- Czy ty słyszysz, co mówisz? – zapytał Snape.
- Prawdopodobnie – odparła cicho.
- Co się dzieje?
- Nie chce Pan wiedzieć – wyszeptała, wpatrując się
w swoje buty.
- Chodź! – warknął i ruszył w kierunku lochów.
Hermiona chcąc, nie chcąc, poszła za nim. – Siadaj – powiedział, gdy znaleźli
się w jego komnatach.
- Panie profesorze, ja nie chcę przeszkadzać –
wyjąkała, ale wystarczyło jedno jego spojrzenie, a zajęła wskazane miejsce.
- Wypij to – powiedział, podając jej eliksir.
- Na co to? – zapytała, patrząc na fiolkę
podejrzliwie.
- Na sen – warknął. – Zaśniesz, a ja cię
wykorzystam!
Hermiona parsknęła śmiechem.
- Na pewno nie jest Pan tak zdesperowany! –
powiedziała.
- Zdesperowany? – zdziwił się.
- Chodzi mi o to, że nie jest Pan aż tak
zdesperowany, aby wybrać mnie – wytłumaczyła z rumieńcem.
- Powiesz o co tak naprawdę ci chodzi? – zapytał
Snape.
- A na pewno chce pan to wiedzieć? – upewniła się.
- Głucha jesteś? – warknął.
- Myślałam, że już to ustaliliśmy – mruknęła. – Ale
jak pan chce, to panu powiem. Chciałam przemyśleć swoje życie. Od śmierci
rodziców nie mam nikogo na świecie. W dodatku zerwałam z Ronem, ponieważ
traktował mnie jak swoją własność, nie liczył się z moimi uczuciami…
- Zawszę mówiłem, że to kretyn – powiedział Snape.
- I miał pan rację – odparła ze smutnym uśmiechem.
– Mogę nawet potwierdzić to na piśmie!
- Dobry pomysł – Snape uśmiechnął się krzywo.
- Nie wiem co robić. Po zajęciach mam masę czasu, a
nie chcę cały czas siedzieć na głowie Harry’emu i Ginny.
- Potrzebuję asystentki, więc jeżeli chcesz, możesz
przychodzić po lekcjach pomagać mi w poprawianiu tych bzdur, które wypisują
idioci zwani uczniami oraz w warzeniu eliksirów – mruknął, wzruszając
ramionami.
- Naprawdę?! – ucieszyła się.
- Nie lubię się powtarzać – warknął.
- Wiem, ale chciałam się upewnić – powiedziała z
uśmiechem.
- Więc przestań się upewniać – odparł z groźnym
wyrazem twarzy.
- Powiedzieć panu tajemnice? – zapytała.
- Jaką?
- Nie boję się tych pana min – wyznała z lekkim
uśmiechem.
- Nie? – zapytał z wysoko uniesioną brwią.
- Nie – przyznała i spojrzała na niego z
wdzięcznością. – Dziękuję, że będę mogła z panem pracować!
- Nie masz się z czego cieszyć – warknął Snape,
który nie był przyzwyczajony, że ktoś jest mu wdzięczny.
- Mam – powiedziała stanowczo. – Uwielbiam
eliksiry, a Pan jest najzdolniejszym Mistrzem Eliksirów!
- Wiem o tym – powiedział z wrednym uśmieszkiem. –
Nie musisz mi o tym przypominać!
- Możliwe – zaśmiała się Hermiona, po czym wstała.
– Dziękuję!
- Idź już – warknął.
- Jak pan chce – powiedziała i posławszy mu
promienny uśmiech wyszła, pozostawiając mężczyznę sam na sam z jego myślami.
Co wieczór przychodziła do lochów i pomagała mu w
warzeniu eliksirów.
W czasie pracy prawie nie rozmawiali, nie licząc
paru kąśliwych uwag, które do niej kierował. Hermiona cieszyła się każdego
wieczoru, idąc do lochów i pomagając mu w eliksirach. Poznawała lepiej Severusa
Snape’a i coraz bardziej była nim zauroczona.
- Granger, nie myśl tyle, tylko bierz się do pracy!
– warknął Mistrz Eliksirów, wchodząc do sali i przyłapując ją na rozmyślaniu.
- Przecież wszystko zrobiłam – odparła oburzona.
- Zaraz zobaczymy, czy dobrze – powiedział z
szyderczym uśmiechem.
- Och, dałby Pan spokój – mruknęła, przewracając
oczami. – Za każdym razem sprawdza mnie pan i za każdym razem nie ma się do
czego przyczepić!
- Zawsze pozostaje mi nadzieja, że jednak coś
zepsujesz – warknął.
- Nadzieja matką głupich – odpowiedziała z wrednym
uśmiechem.
- Czy ty coś sugerujesz? – zapytał groźnie.
- Ja?! – udała oburzoną. – W życiu bym nie
sugerowała, że zachowuje się Pan jak dziecko, które za wszelką cenę chce mieć
rację i robi wszystko, a najczęściej głupie rzeczy, żeby było na jego!
- Denerwujesz mnie – warknął.
- Nie pierwszy, nie ostatni raz – odpowiedziała ze
śmiechem.
- Idź już – powiedział marszcząc brwi.
- A jak nie? – zapytała chichocząc. – Zawsze jak
nie ma pan dobrej riposty, każe mi wracać do dormitorium!
- Wierz mi, ripost mi nie brakuje – warknął Snape,
podchodząc do niej tak blisko, że Hermiona poczuła dreszcze i to nie ze
strachu.
- Och naprawdę? – udała zaskoczoną. – A ja głupia
myślałam, że tak!
- Widać, że często o mnie myślisz – zakpił i
uśmiechnął się szyderczo na widok jej rumieńca. – Może powiesz mi, co takiego
jeszcze wywnioskowałaś na mój temat?
- Jest Pan strasznie wredny – wyszeptała, próbując
się odsunąć, lecz natrafiła na ścianę. – Nie lubi Pan uczniów, ale sądzę, że
własne dzieci kochałby Pan nad życie. Nie chce pan rozmawiać o uczuciach i
nienawidzi Pan, jak profesor McGonagall próbuje Pana swatać!
- I aż tyle się o mnie dowiedziałaś? – zapytał
zmysłowym szeptem.
- Jakoś się tak zdarzyło – mruknęła.
- No to teraz, skoro wiesz o mnie tyle to… – zaczął
z lekkim uśmiechem.
- To co? – zapytała, wstrzymując oddech.
- To muszę cię zabić – powiedział i ze śmiechem
odsunął się od niej.
Hermiona spojrzała na niego zaszokowana.
- I myśli Pan, że to było śmieszne? – warknęła,
kładąc ręce na biodrach.
- Tak – odpowiedział, siadając przy biurku i zaczął
sprawdzać eseje czwartego roku.
- Muszę pana zmartwić, ale pana poczucie humoru
pozostawia wiele do życzenia! – powiedziała mrużąc oczy.
- Moje poczucie humoru jest wspaniałe –
odpowiedział, nie odrywając wzroku od eseju.
- Chyba tylko Pan tak uważa – prychnęła.
- A moje zdanie jest najważniejsze – powiedział. –
I na tym kończymy tę durną rozmowę!
- Ona wcale nie jest durna – Hermiona usiadła
naprzeciwko niego. – Jest… ciekawa!
- Niby czemu? – zdziwił się.
- Bo dowiadujemy się o sobie wielu rzeczy –
powiedziała z uśmiechem.
- Jak na razie, to ty dowiedziałaś się o mnie wielu
rzeczy – mruknął.
- Nic straconego – odparła. – Niech Pan zada mi
jakieś pytanie!
- Czy od zawsze działasz tak wszystkim na nerwy? –
zapytał wzdychając.
- Od dziecka – odparła ze śmiechem.
- Jesteś wkurzająca – mruknął.
- To już Pan wie – powiedziała, wzdychając. – Więc
po co cały czas Pan to powtarza?
- Żeby nie zapomnieć! – warknął.
- Mogę Panu o tym często przypominać – zaoferowała.
– Tylko niech mi Pan powie, co Pana denerwuje.
- Rozebrane kobiety paradujące po mojej sypialni-
odpowiedział z chytrym uśmieszkiem.
Hermiona się zarumieniła, lecz wytrzymała jego
spojrzenie.
- Jak pan chce – powiedziała, wzruszając ramionami
i nie zważając uwagi na jego zdumione spojrzenie kontynuowała – Mogę się
rozebrać, ale nie sądzę, że będzie to jakiś fascynujący widok, raczej nic
nadzwyczajnego!
- Granger, do cholery, powiedz, że żartujesz –
warknął poważnie.
- Oczywiście, że tak – odpowiedziała z uśmiechem,
po czym zmrużyła oczy. – Albo nie? Z czasem się Pan dowie, profesorze!
To powiedziawszy wyszła z Sali, pozostawiając
zaszokowanego nauczyciela.
Następnego dnia zeszła na śniadanie i usiadła obok objętych
Harry’ego i Ginny.
- Hermiono, może byśmy urządziły babski wieczór? –
zapytała rudowłosa z uśmiechem.
- Super pomysł – odpowiedziała Hermiona, ciesząc
się na chwilę z przyjaciółką.
- A ja mogę dołączyć?- zapytał Harry.
- Jak ubierzesz perukę i sukienkę, to czemu nie –
zaśmiała się Ginny.
- To jednak spasuję – mruknął, krzywiąc się.
- Szkoda – powiedziała poważnie Hermiona. –
Chciałabym zobaczyć cię w sukience!
- Ale wy jesteście zabawne – odpowiedział
wzdychając. – Idę polatać!
- W sukience? – zainteresowała się Ginny.
- Gin! – krzyknął Harry i biegiem ruszył do
wyjścia.
- No, Harry, nie uciekaj! – Hermiona zaczęła się
śmiać, gdy Ginny pomachała chłopakowi.
- Przesadziłyśmy? – zapytała rozbawiona Hermiona.
- Nie – odpowiedziała rudowłosa i machnęła lekceważąco
ręką. – Nie tak łatwo go zdenerwować!
- Ale masz nadzieję, że kiedyś ci się uda –
mruknęła Hermiona.
- A żebyś wiedziała – zaśmiała się Ginny. – No, to
o której mam do ciebie przyjść?
- O dwudziestej – odpowiedziała Hermiona, marszcząc
czoło. – Powinnam zdążyć do tego czasu wrócić.
- Będę – obiecała Ginny i pożegnały się, idąc każda
na swoją lekcję.
Hermiona o siedemnastej weszła do sali eliksirów.
- Dzień dobry, Panie profesorze – przywitała się z
szerokim uśmiechem.
- Dla kogo dobry dla… – zaczął.
- Dla tego dobry – dokończyła przewracając oczami.
– Może pan zmienić płytę?
- Płytę? – zapytał marszcząc brwi.
- Takie mugolskie…
- Wiem, co to płyta, Granger – warknął.
- To dobrze – odparła z uśmiechem i stanęła obok
niego. – Co pan warzy?
- Eliksir słodkiego snu – mruknął.
- Po co? Madame Pomfrey ma pełną szafę tego
eliksiru – powiedziała, patrząc na niego poważnie.
- A kto ci powiedział, że to dla niej? – warknął.
- Dla pana? – domyśliła się.
- Nie twój interes – powiedział, nie patrząc na
nią.
- Dlaczego?
- Co dlaczego? – zapytał.
- Dlaczego nie jest to mój interes – powiedziała z
lekkim uśmiechem.
- Ponieważ… – zaczął, lecz przerwał i spojrzał na
nią z wrednym uśmieszkiem. – Jeżeli tak chcesz wiedzieć, to widzę jak zabijam
mugoli.
- Ja… – Hermiona spojrzała na niego szeroko
otwartymi oczami.
Dopiero widząc jego beznamiętny wyraz twarzy
zrozumiała, dlaczego to zrobił. Nie chciał współczucia, litości, woli jak się
go nienawidzi.
- Robił pan to co musiał – powiedziała poważnie.
- Że coś ty powiedziała? – warknął.
- Że nie potępiam pana – odpowiedziała.
- Zabijałem! Cholera, Granger, czy ty jesteś
normalna?! – krzyknął, patrząc na nią jak na wariatkę.
- Po pierwsze, niech pan nie krzyczy, bo tak się
składa że nie jestem głucha. Po drugie, jestem normalna, na tyle ile to
możliwe, po spędzaniu z Panem takiej ilości czasu. A po trzecie, uważam, że
jest pan wspaniałym mężczyzn… człowiekiem – powiedziała, patrząc mu w oczy.
- Wariatka – warknął, kręcąc z niedowierzaniem
głową.
- Może – odparła, wzruszając ramionami.
- Bierz się do roboty – powiedział i odsunął się od
niej.
- Nie gryzę, Panie profesorze – zaśmiała się. –
Znaczy nie zawsze…
- Coś ty się zrobiła taka pyskata? – zapytał,
patrząc na nią z niedowierzaniem.
- Postanowiłam przestać być taką, jaką wszyscy
chcieli mnie widzieć i być sobą – wyznała, rumieniąc się.
- I dobrze robisz – mruknął, przelewając eliksir do
fiolek.
- Też tak sądzę – powiedziała z uśmiechem. – Chce
Pan coś usłyszeć?
- Nie, ale pewnie się tym nie przejmiesz – warknął.
- I ma pan rację – zaśmiała się. – Mam zamiar wziąć
się za swoje życie i zdobyć to, czego pragnę!
- Co to takiego? – zapytał, patrząc na nią z wysoko
uniesioną brwią.
- Pana – powiedziała poważnie, po czym wyszła.
- Mnie? – powtórzył zdumiony Snape i wściekły
ruszył do swoich komnat, nalał sobie Ognistej i usiadł przy kominku. – Dlaczego
ta idiotka zawsze wychodzi w takich momentach?!
Hermiona weszła do swojego pokoju i z uśmiechem
spojrzała na czekającą Ginny.
- Co się stało? – zapytała Ginny szybko.
- Chyba wpadłam w kłopoty – wyszeptała Hermiona.
- I dlatego się uśmiechasz? – zdziwiła się
rudowłosa.
- Nie krzyczał – powiedziała radośnie. – Tylko stał
zaszokowany!
- Hermiono, dobrze się czujesz? – zapytała
zaniepokojona.
- Zakochałam się – wyznała, rumieniąc się.
- Och, to wspaniale – krzyknęła Ginny. – Kto to?
Gryfon?
- Ślizgon…
- Zabini? Nott? Malfoy? – wyliczała rudowłosa.
- Pudło – wyszeptała Hermiona.
- No to kto? – niecierpliwiła się Ginny.
- Snape – powiedziała szybko.
- Snape? Severus Snape? – powtórzyła z
niedowierzaniem.
- A znasz innego Snape’a? – zapytała Hermiona,
przewracając oczami.
- Niestety nie – mruknęła Ginny, a widząc
zmarszczone brwi przyjaciółki powiedziała szybko. – Cieszę się, że kochasz,
tylko nie bardzo pasuje mi twój wybranek.
- Jemu też może to nie pasować – powiedziała
Hermiona, przygryzając wargę.
- Ale powiedziałaś, że nie krzyczał! – pocieszyła
ją rudowłosa.
- I tylko to mnie pociesza – odpowiedziała
Hermiona. – Dopiero jutro wieczorem dowiem się, co on ma mi do powiedzenia!
- Będzie dobrze – powiedziała pewnie Ginny.
- Tak, będzie – powtórzyła Hermiona z uśmiechem. –
A teraz plotki i...
- Słodycze! – wykrzyknęła rudowłosa, wyciągając z
torby dwa pudełka lodów i kilka czekolad.
Hermiona szła do lochów, cały czas powtarzając sobie,
że wszystko się dobrze ułoży.
- Hermiono, gdzie idziesz? – zapytał Ron, stojąc z
Lavender uczepioną mu na szyi.
- Do lochów – mruknęła.
- A nie lepiej, żebyś poszukała sobie chłopaka na
bal? – zapytała słodko Lavender.
- Nie potrzebuję – odpowiedziała.
- No tak, nic nie zastąpi Ronusia – zapiszczała
Brown.
- To chyba jasne – powiedział Ron, wypinając dumnie
pierś.
- Raczej nie oto chodzi – odpowiedziała Hermiona,
omijając ich.
- A niby o co? – warknął Ron, któremu nie spodobało
się, że Hermiona nie jest ani trochę zazdrosna o blondynkę.
- Raczej o to, że mam dość niańczenia chłopaków,
którzy mają pstro w głowie – powiedziała i odeszła.
Gdy dochodziła do sali, dogonił ją Ron.
- Czekaj! – zawołał. – O co ci chodzi?
- A tobie? – zapytała krzyżując ręce na piersi.
- To ja pierwszy zadałem pytanie – powiedział,
wyraźnie zły. – Nie powinnaś być chociaż trochę zazdrosna? Spotykam się z Lav!
- I dobrze, pasujecie do siebie – odpowiedziała,
wzruszając ramionami.
- Cholera, Granger! Powinnaś błagać, żebym do
ciebie wrócił! – krzyknął, łapiąc ją za rękę.
Drzwi sali otworzyły się i stanął w nich wściekły
Snape.
- Weasley, minus dwadzieścia punktów za krzyki na
korytarzu, puść Granger i wynoś się stąd! – rozkazał.
- Ale… – zaczął rudzielec.
- Następne dwadzieścia, za pyskowanie – warknął
Snape.
Ron chcąc, nie chcąc odszedł. Hermiona spojrzała
niepewnie na Mistrza Eliksirów.
- Właź – powiedział, wpuszczając ją do środka.
- A proszę? – zapytała, gdy zamknął drzwi.
- Nie przeginaj – warknął.
- Dobrze, już nie będę – powiedziała, wpatrując się
w swoje buty.
- Na co się tak gapisz? – zapytał zły. – Podłogi
nie widziałaś?!
- Patrzę na swoje buty, nie na podłogę –
odpowiedziała, rumieniąc się.
- I co w nich takiego ciekawego? – warknął.
- Nie chcą mnie zabić – wyszeptała.
- Ja na razie też – powiedział poważnie.
Hermiona spojrzała na niego z nadzieją.
- Znaczy, że nie jest Pan zły za moje wczorajsze
słowa? – zapytała cicho.
- Zapomniałem o tym – mruknął i ruszył do kantorka
z ingerencjami.
- Ale ja nie chcę, żeby pan zapomniał! –
powiedziała i poszła za nim.
Stał w małym pomieszczeniu i wpatrywał się w nią
zaszokowany.
- Jak to: nie chcesz żebym zapomniał? – zapytał.
- Wie pan co? Mam dość czekania! – powiedziała i
wbiła się w jego usta.
Całowali się z pasją. Gdy po dłuższym czasie
oderwali się od siebie, Hermiona ze zdumieniem odkryła że rozpięła Snape’owi
szatę, a sama stała bez bluzki.
- Jak to się stało? – zapytała rumieniąc się i
sięgając po koszulkę, leżącą na podłodze.
- Normalnie – warknął Snape i wyrwał jej bluzkę z
dłoni.
- Muszę się ubrać! – krzyknęła zawstydzona.
- Wcale nie – powiedział, patrząc na nią z
pożądaniem.
- Ale… – zaczęła, lecz nagle doszło do niej, że ją
pragnie, więc może po pewnym czasie poczuje coś więcej? Postanowiła
zaryzykować. – Kocham cię!
- Wiem – mruknął, przyciągając ją do siebie i
całując namiętnie.
- Wiesz? – zapytała zdumiona.
- Nie umiesz zbyt dobrze ukrywać uczuć, Granger –
warknął Snape.
- Niestety Pan… znaczy ty umiesz! – odwarknęła.
- Lata praktyki – mruknął.
- A mógłbyś na chwilę zdjąć tę maskę obojętności i
powiedzieć mi co do mnie czujesz? – poprosiła cicho.
- Za miesiąc – warknął.
- Dlaczego za miesiąc? – zapytała zdumiona.
- Kończysz szkołę i … – przerwała mu namiętnym
pocałunkiem. – Cholera, Granger, tak to my nigdy nie dokończymy tej rozmowy!
- Nie chcę jej dokańczać w ten sposób! –
powiedziała, zarzucając mu ramiona na szyję. – Chcę, żebyś mi powiedział
dzisiaj to, co chcesz za miesiąc!
- Nie – warknął, podał jej bluzkę i wyszedł z
kantorka.
- Ale dlaczego? – zawołała, idąc za nim.
- Ubierz się, do cholery! – krzyknął.
- Nie mam zamiaru – powiedziała, rzucając bluzkę na
podłogę.
- Granger…
- Hermiono – poprawiła go z czułym uśmiechem.
- Nie zaczynaj!
- Nie zmieniaj tematu! – powiedziała, wzdychając.
- Nie zmieniam! – warknął.
- Zmieniasz! Powiedz, co do mnie czujesz!
- Nie!
- Tak!
- Nie mam zamiaru, Granger! – warknął.
- To masz pecha, bo ja się stąd nie ruszę! –
odpowiedziała wściekle.
- Minus dziesięć! – powiedział.
- Pech!
- Dwadzieścia!
- No cóż zdarza się najlepszym!
- Trzydzieści!
- Oj, i co ja biedna zrobię! – zakpiła.
- Czterdzieści! – krzyknął.
- Nadrobię te punkty w jeden dzień!
- Pięćdziesiąt!
- Tylko na tyle cię stać? – zapytała, podchodząc do
niego bliżej.
- Sto! – warknął, odsuwając się.
- Nawet, jeżeli odejmiesz wszystkie punkty, ja
nigdzie się nie wybieram! – powiedziała, wzruszając ramionami.
- Świetnie, usuwam wszystkie punkty Gryfonom! –
odpowiedział z szyderczym uśmieszkiem.
- No, szkoda – mruknęła. – Ale pociesza mnie myśl,
że jutro wszyscy będą mi współczuć!
- Współczuć?! Niby za co? – warknął Snape. –
Straciłaś wszystkie punkty! Będą cię nienawidzić.
- Będą mnie żałować, bo to ty odjąłeś mi je, a nikt
mi nie uwierzy, że zrobiłeś to, bo chciałeś, żebym założyła bluzkę! – odparła z
promiennym uśmiechem.
- Denerwujesz mnie! – mruknął.
- A ty mnie, więc jesteśmy kwita! – powiedziała. –
A teraz mów co do mnie czujesz, albo…
- Albo co? – zapytał, unosząc wysoko prawą brew.
- Albo rozbiorę się cała i cię uwiodę na tym stole
– powiedziała zmysłowym głosem. – Jutro mamy wspólne zajęcia, ciekawe jak
będziesz prowadził lekcję, patrząc na ten stół i wyobrażając sobie..
- Kocham cię, Granger, zadowolona?! – warknął.
Hermiona pocałowała go czule.
- Bardzo – odpowiedziała z uśmiechem.
- Wracaj do pokoju i idź spać – powiedział,
odsuwając się od niej.
- Dlaczego? – zapytała zaskoczona.
- Inaczej wezmę cię tutaj, na tym cholernym stole –
warknął.
- Zrób to – powiedziała poważnie.
- Nie! – odpowiedział stanowczo, podniósł bluzkę i
podał jej. – Za miesiąc!
- Obiecujesz? – zapytała cicho.
- Obiecuję – powiedział i pocałował ją namiętnie.
- W takim razie dobranoc – odpowiedziała i,
założywszy bluzkę, wyszła uśmiechnięta.
Miesiąc zleciał szybko, Hermiona spędzała każdy
wieczór z Severusem, który wszelkimi sposobami unikał zbliżenia.
Ostatniego dnia w Hogwarcie odbywał się bal.
Hermiona nie miała zamiaru na niego iść, zeszła do lochów i bez pukania weszła
do komnat Snape’a. Mistrz Eliksirów siedział przy kominku ze szklanką Ognistej
w dłoni.
- Dlaczego nie jesteś w Wielkiej Sali? – zapytał
zdziwiony.
- A ty? – odpowiedziała pytaniem na pytanie,
podchodząc i siadając mu na kolanach.
- Nie lubię takich spędów – warknął.
- Ja też – powiedziała i pocałowała go czule. –
Chciałam pobyć z tobą, no, bo wiesz…
- Nie wiem – mruknął.
- Dziś ostatni dzień – wyszeptała z ustami przy
jego ustach. – Więc, z łaski swojej, weź mnie do sypialni!
- Jeżeli tego chcesz – powiedział z krzywym
uśmieszkiem.
Snape wziął ją na ręce i zaniósł do sypialni.
Rozebrał ją powoli, całując każdy odkryty kawałek jej ciała. Hermiona jęczała z
przyjemności. Mężczyzna odsunął się od niej i rozebrał szybko. Po chwili znów
był obok, dotknął ustami jej piersi, drugą ręką zjechał w dół, pomiędzy jej uda.
Pieścił ją długo, Hermiona nie mogła już wytrzymać.
- Weź mnie – jęknęła.
Snape pocałował ją namiętnie, ustawiając się przy
jej gorącym wejściu.
Hermiona nagle krzyknęła gdy poczuła jak w nią
wchodzi.
- Spokojnie, kochanie – wyszeptał jej do ucha. –
Najpierw będzie boleć.
- Zrób to, proszę!
Wszedł w nią delikatnie, Hermiona zastygła w bez
ruchu. Snape zaczął całować jej piersi, dopóki nie poczuł, że się rozluźniła.
Dopiero wtedy zaczął się w niej poruszać. Po chwili poczuł, że dziewczyna
wychodzi na przód jego ruchom.
- Szybciej – poprosiła.
Snape przyśpieszył wchodząc w nią ostro, Hermiona
jęczała z przyjemności.
Gdy leżeli objęci i zmęczeni. Hermiona pocałowała
Severusa delikatnie i westchnęła szczęśliwa.
- Było wspaniale – wyszeptała zmęczona, wtulając
się w niego mocniej.
- To prawda – powiedział Snape, całując ja w czubek
głowy.
- Zawsze tak jest? – zapytała cicho.
- Zazwyczaj – zaśmiał się.
- Lubię, jak się śmiejesz – powiedziała. –
Severusie…
- Mhm – mruknął sennie.
- Co teraz będzie? – zapytała z niepokojem.
- Jutro wyjeżdżam – odpowiedział beznamiętnym
tonem.
Sevmione to moje ulubione i zamiast uczyć się do kolokwium z matmy siedzę i czytam i śmieję się jak nienormalna, mając nadzieję, że nikt nie wyprowadzi mnie stąd w kaftanie bezpieczeństwa. No... bardzo podobała mi się kreacja tej Hermiony. Taka pewna siebie i stanowcza, spontaniczna. Fajnie. Sev też wyszedł super... ale przeżyłam szok ( oczywiście pozytywny) tu wszystko pięknie, tralala a na samym końcu pach... Snape oświadcza, że wyjeżdża. Kurczę. Co z nim będzie? I co oznacza ten tytuł? Czekam z niecierpliwością.
OdpowiedzUsuńSuper, bardzo mi się podobało. Jestem bardzo ciekawa co będzie dalej, i jak do Snape wyjeżdża? W takim momencie przerwałaś, no nie ładnie!! Szybko dodaj kolejną część, czekam!
OdpowiedzUsuńCudowna miniaturka.
OdpowiedzUsuńHermiona asystentką Severusa, fajny pomysł.
Ciekawe o co chodzi z tytułem opowiadania i ostatnim zdaniem Snape'a.
Pozdrawiam
Hermione Granger
Powiem tylko że nie moge się doczekać kolejnej części :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam <3 Czekam na ciąg dalszy. I dziękuję za poprawienie humoru. Pozdrawiam,
OdpowiedzUsuńM.
SUUUPER !!!Uwielbiam Sevmione ale twoje to ...no właśnie co ? Najzabijastsze w całym necie. Oj długo czekałyśmy nie ładnie :/ Ale wybroniłaś się :P Ogółem było SŁIT I Mrrr...aśnie :)
OdpowiedzUsuńZaniepokoiło mnie ostatnie zdanie Seva ale chyba będzie dobrze
Pozdrowienia ,więcej weny do Sevmione
Jane
Ja też najbardziej ze wszystkich paringów lubię właśnie Sevmione ; ) Dlatego jestem happy że wreszcie dodałaś i czekam na drugą część! Bardzo mi się podobało, pozdrawiam ;))
OdpowiedzUsuńUwielbiam Sevmione, gdzie wszystko zaczyna się powoli bez pośpiechu :3 Ej! Tytuł miniaturki jest podejrzany... wyczuwam spisek? xd Heh... bosko było ^^ Uśmiałam się dziś za co dziękuję Ci w szczególności! Końcówka... Merlinie co ten Sev wyprawia? O.o Niech ją ze sobą weźmie xd
OdpowiedzUsuńCałuski, Jazz ♥
Ohayo~!
OdpowiedzUsuńOm nom nom nom *.*
Snamione, i do tego takie ładne c:
Brawo!
Tylko czemu Sev wyjeżdża ;-; to mnie teraz będzie drążyć ciągle ;c
No cóż. . . Idę czekać na następną część!
Weny!
Grell
Nya~ *.*
Jak to wyjeżdża? Wspaniała ta twoja miniaturka ;)
OdpowiedzUsuńO jacie. Jestem w szoku. Zakończenie bardzo mnie zaskoczyło. A wydawało się być tak pięknie...
OdpowiedzUsuńTo do poniedziałku :)
Ja nie wiem jak ja wytrzymam do poniedziałku....
OdpowiedzUsuńI jeszcze ten tytuł miniaturki... Normalnie ciekawość mnie zżera ;)
A poza tym opowiadanie super. Uwielbiam te przekomarzanki Severusa i Herm ;)
bardzo fajne opowiadanie tworzysz jeszcze nigdy nie czytałam takich ciekawych więc z niecierpliwieniem czekam na więcej i mam nadzieję że jak napiszesz to czy dało by się żebyś napisała o Lucjuszu i Hermionie
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Mionka
Napiszę :) Nawet już zaczęłam , ale jak to ja mam rozpoczęte też Fredmione i Blinny i piszę po woli wszystko , więc nie wiem kiedy to skończę ;)
UsuńSuper, spodobało mi się :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
L. ;*
http://dramione-invisible-love.blogspot.com/
A może jakiś zboczony trójkącik LM/HG/SS. Jestem niewyżyta? :D
OdpowiedzUsuńMichaela!
Nie jestem zbyt dobra w scenach miłosnych m więc raczej odpada.
UsuńZe wszystkich paringów najbardziej lubię Sevmione. Miniaturka świetna. Zaniepokoiło mnie jednak ostatnie zdanie Severusa i tytuł miniaturki jest podejrzany.
OdpowiedzUsuńDrogą internetową, przez te wszystkie kabelki i połączenia przesyłam Ci mego wena!
One Day Too Late
Ale fajne.. Dlaczego mam wrażenie, że tytuł jest powiązany z Ron'em.? Mam prośbę.. Nie dałoby się, aby II cześć została dodana dzisiaj wieczorem.? To ostatnie zdanie jest tak intrygujące, że nie wytrzymam do jutra... Prooszęęę... :)
OdpowiedzUsuńNo więc prawdopodobnie dodam dzisiaj , ale nie wiem o której , a co do Rona.... zobaczymy :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńprzepięknie, wyznała swoje uczucia i on też, a potem jak to wyjeżdża?
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie