poniedziałek, 31 marca 2014

Opiekun smoków


Niezbetowane!
Dziękuję za każdy komentarz, czytam wszystkie, te chwalące i te krytyczne :)
 

Hermiona uwielbiała spędzać czas w Norze właśnie minął drugi tydzień jej pobytu w domu Weasley’ów,  rok temu skończyła szkołę, musiała czekać do września by rozpocząć praktyki w skrzydle szpitalnym w Hogwarcie, a że był dopiero marzec  więc z radością przyjęła zaproszenie Ginny. Po dwóch tygodniach  Pan Weasley złapał grypę , Ginny i Ron zarazili  się od ojca… w dodatku okazało się, że Charlie miał wypadek w pracy.
-Nie wierzę! Charlie został poparzony przez jednego ze smoków! - wykrzyknęła Pani Weasley czytając list od syna- Czy w  naszej rodzinie zawsze muszą wszyscy chorować naraz? Na pewno Fred i George przyjdą wieczorem z gorączką , a Bill znowu coś sobie uszkodzi w pracy!
-Niech się pani nie denerwuje- poradziła jej Hermiona- Na pewno będzie wszystko dobrze!
-Och kochanie , też tak sądzę, lecz chciałabym pomóc teraz Charliemu, ale nie mogę zostawić Artura, Ginny ani Ronalda!- odpowiedziała zmartwionym głosem.
Hermiona zmarszczyła czoło, zastanawiając się nad czymś, po chwili uśmiechnęła się szeroko.
-Ja zajmę się Charliem!- oznajmiła.
-Ale… kochanie mój syn musi leżeć  w łóżku… a moi synowie nienawidzą tego!- powiedziała niepewnie- On będzie nieznośny!
-Będzie to dobra lekcja, przed moimi praktykami!- zapewniła.
-Każde z moich dzieci w czasie choroby jest nieznośne!- powiedziała poważnie Pani Weasley- Chcą wstawać z łóżka i wracać do pracy! Mają to po Arturze… wyjątkiem jest Ronald, ale to inna sprawa!
-Poradzę sobie – zapewniła ją Hermiona.
- Jestem ci bardzo wdzięczna dziecko!- odpowiedziała Pani Weasley i uściskała ją mocno.
Hermiona na drugi dzień teleportowała się do Rumuni, do mieszkania Charliego.
Trafiła na moment w którym rudzielca badał uzdrowiciel.
- Nie potrzebuje niańki- oburzył się Charlie podnosząc się z łóżka.
-Proszę leżeć!- powiedział stanowczo uzdrowiciel i spojrzał na Hermionę- Pan Weasley musi odpoczywać, by rany po oparzeniach się zagoiły.
-Nie może zażyć eliksirów?- zapytała Hermiona marszcząc czoło.
-Smoki są bardzo wyczulone na magie i wszystko co z nią związane- odparł- Eliksiry lecznicze tworzone są za pomocą magii bezróżdżkowej, lecz to czy tak niebezpieczne dla opiekuna smoków.
-Rozumiem-  uśmiechnęła się – Charlie na pewno będzie stosował się do zaleceń.
-Marzenia- mruknął rudzielec.
Gdy uzdrowiciel się pożegnał , Hermiona usiadła na skraju łóżka i spojrzała na rekonwalescenta.
-Musisz odpoczywać przez miesiąc- powiedziała z powagą.
-Ja muszę wrócić do pracy!- odpowiedział gwałtownie siadając na łóżku i syknął  bólu.
-Ale nie możesz- wzruszyła ramionami- Więc leż i nie zachowuj się jak rozkapryszony bachor!
-Nie zachowuje się jak bachor!
-No oczywiście że nie- przewróciła oczami-  A myślałam że Ronald  jest nieznośny gdy choruje!
-Więc wracaj do domu- podsunął obrażonym głosem.
-Obiecałam twojej mamie że ci pomogę i to zrobię- odparła stanowczo- Nie chcę by się o ciebie zamartwiała!  Ma naprawdę dużo na głowie!
-Wiem- westchnął- Nie potrzebuję opieki! Mam już więcej niż pięć lat!
-Naprawdę?- udała zdziwioną, co wywołało uśmiech na twarzy rudzielca.
-Zabawna jesteś- przekrzywił głowę i spojrzał na nią – Jak mam się do ciebie zwracać?
-Hermiona- odparła zdziwiona.
-A może Hermiaczek?- zapytał z zadziornym uśmiechem.
-Nie!
-Heruś?
-Odbiło ci?
-Heruszek?
-Masz gorączkę?
-Hermionusia?- zaśmiał się na widok jej wściekłej miny, po chwili na jej ustach pojawił się cwany uśmieszek- Tak samo robi Ginny jak się mści!
-Oczywiście Cherlaczku!- odpowiedziała z niewinną minką.
-Nie zaczynaj- ostrzegł.
-Ale co ja robię Charlunio?- zapytała zdziwiona, po czym pokazała mu język i wyszła z pokoju.
-Zabiję ją przez ten miesiąc- wymamrotał z uśmiechem.
Nie znał jej za dobrze, gdy przyjeżdżał na święta do domu, ona spędzała całe dnie z Ronem, Ginny i Harrym, zamienili ze sobą może…dwa zdania?
Była ładną dziewczyną, ale zawsze to koleżanka brata i ta jej miłość do książek… no cóż przynajmniej przez jakiś czas będzie miał z kim się droczyć.
Od prawie miesiąca Hermiona opiekowała się Charliem… choć słowo opiekowała się, chyba nie jest odpowiednie, należy chyba to nazwać, pilnowaniem upartego rudego miłośnika gadów ziejących ogniem! Codziennie rudzielec chciał się wymknąć do pracy. Za każdym razem, Hermiona przyłapywała go na tym i musiał wysłuchiwać potem godzinnego wykładu.
-Charles Weasley!- krzyknęła oburzona Hermina przyłapując rudzielca wymykającego się przez okno w sypialni z miotłą w ręku- Co ty do jasnej Anielki wyprawiasz?!
- Wychodzę przez okno?- odpowiedział przewracając oczami.
Hermiona prychnęła i machnięciem różdżki, odebrała mu miotłę i wskazała łóżko.
-Uzdrowiciel kazał ci odpoczywać- powiedziała stanowczo- Więc masz to robić!
-Nie rozkazuj mi- warknął- Nie jesteś moją matką.
-Ale mogę do niej napisać- uśmiechnęła się wrednie- I co wtedy?
-To szantaż- odparł obrażony- Nawet jak na ciebie , to za bardzo mściwe!
-Jesteś idiotą Weasley- mruknęła i wyszła trzaskając drzwiami.
-Ale przynajmniej jest zabawnie- wyszeptał zamykając oczy.
*****
-Co ty robisz?- zapytała zaszokowana Hermiona widząc rudzielca z dziwnym przedmiotem w ręku- Czy to czaszka smoka?
-Spostrzegawcza jesteś- zakpił i wyciągnąwszy różdżkę wyszeptał zaklęcie i czaszka zniknęła.
-Co zrobiłeś?
-Świstoklik- wytłumaczył a widząc jej pytające spojrzenie kontynuował- Musiałem wysłać go mojemu współpracownikowi. To zwykła pamiątka , którą można kupić w Rumuni , a nie prawdziwa czaszka!
-Powinieneś oszczędzać siły- powiedziała siadając obok niego.
-Nic mi nie jest- zdenerwował się.
-Taa przecież poparzona ręka i plecy to nic- prychnęła.
- Ryzyko zapisane w zawodzie- wzruszył ramionami.
-Twoja mama się o ciebie martwi- odezwała się po chwili Hermiona.
-Ona się martwi o każdego- odpowiedział rozbawiony.
-To prawda- zachichotała Gryfonka.
-Jutro pójdę do pracy- powiedział zdecydowanym głosem Charlie.
-Nie- odparła stanowczo Hermiona.
-Nie mam zamiaru siedzieć w domu!
- Ale będziesz to robić!
-Nie!- warknął- Znam się na swojej pracy i …
-Gdybyś się znał, wiedziałbyś jak uniknąć poparzenia przez Rogogona!- odparowała.
- Nie praw mi kazań Granger- krzyknął.
- Właśnie , że będę Weasley- wstała i spojrzała na niego wzrokiem Panny- wiem – to wszystko- Nie mam zamiaru się z tobą kłócić! Zostajesz w domu!
Powiedziawszy to wyszła pozostawiając Charliego przeklinającego nad jej denerwującą naturą!
Gdy Hermiona znalazła się w kuchni oparła się o stół i odetchnęła głęboko.
Nie wiedziała kiedy , ale pokochała Charliego, bała się tego uczucia… może on uważa ją za jakąś gówniarę? Może ma jej dość?
Westchnęła i zaczęła przygotowywać kolacje, nie wiedziała że ten wieczór, zmieni ich zachowanie względem siebie.
Wszystko zaczęło się, gdy siedzieli wspólnie w salonie i jedli posiłek przygotowany przez byłą Gryfonkę.
Potem Charlie wyczarował butelkę czerwonego wina, siedzieli na kanapie rozmawiając, Hermiona nie wiedziała w jaki sposób znalazła się na kolanach rudzielca, w następnej chwili całowali się namiętnie.
Tak zaczął się ich… romans? Związek?
Hermiona postanowiła się nie zamartwiać co będzie potem,  cieszyła się każdym dniem , każdą nocą z Charliem.
Wszystko jednak ma swój koniec….
Hermiona obudziła się rano, zdziwiona zauważyła, że jest w łóżku sama.
Od tygodni budziła się w objęciach Charliego, a teraz?
Poczuła się samotna, więc szybko się ubrała i skierowała się do kuchni.
Rudzielec siedział przy stole bawiąc się swoją różdżką.
-Czemu tak wcześnie wstałeś?- zapytała z uśmiechem.
-Musimy porozmawiać- Hermiona spojrzała na niego uważnie, nigdy jeszcze nie słyszała takiej powagi w jego głosie.
-Stało się coś?
-Był tu uzdrowiciel – odparł- Mówi że rany się już zagoiły i mogę wracać do pracy!
-To chyba dobrze… prawda?- zapytała siadając obok niego.
-Z jednej strony tak- przytaknął- A z drugiej… nie potrzebuję już niańki!
-Niańki?- powtórzyła.
-Nie potrzebuje by ktoś się o mnie troszczył- poprawił się szybko.
-Każdy tego potrzebuje- powiedziała przygryzając wargę.
-Możliwe- wzruszył ramionami- Chodzi o to, że gdy wrócę do pracy, czeka mnie dużo pracy, teraz zaczyna się sezon godowy smoków…
-Powiedz to wprost- porosiła.
-Nie chcę- mruknął.
-Więc ja powiem- wstała- Możesz wracać do domu Hermiono!
-To wszystko zdarzyło się szybko…- zaczął poważnie- Musimy to przemyśleć, więc proponuje byśmy poczekali do maja… wrócę do Anglii na imieniny mamy.
-Więc mamy się nie kontaktować?- zapytała cicho.
-Tak będzie najlepiej- powiedział patrząc w dal- Byłaś tu by mi pomagać… a że już wróciłem do zdrowia to…
-To jestem niepotrzebna- dokończyła za niego.
-Nie to chciałem powiedzieć- zaprzeczył- Chodziło mi o to , że musimy mieć czas!
-Ty go musisz mieć- wyszeptała i obróciwszy się na pięcie pobiegła do swojej sypialni.
-Miesiąc- wyszeptała ze łzami w oczach- To dużo… może pozna kogoś przez ten czas?
Nagle przyszła jej do głowy bolesna myśl.
-A jak przyprowadzi swoją wybrankę , na imieniny Pani Weasley?- przeraziła się na samą myśl.
-Hermiono świstoklik się za chwilę aktywuje- powiedział Charlie wchodząc do jej sypialni.
-Tak już idę- zamknęła kufer i wysłała go za pomocą czarów do Nory.
-Widzimy się w maju- odezwał się rudzielec gdy stanęli obok grzebienia, który miał przenieś Hermionę do Weasley’ów.
-Mhy- mruknęła i pocałowała go namiętnie- Uważaj na siebie Charlie- wyszeptała i zniknęła.
Hermiona po powrocie do Nory próbowała udawać, że nie cierpi katuszy, że nie tęskni za Charliem, ale prawda była, że każdej nocy pragnęła by napisał do niej choć jedno słowo Pamiętam.
Pani Weasley nie ułatwiała jej zapomnienie chociaż na chwilę o rudzielcu , często wspomniała wybryki syna, gdy ten był dzieckiem, Hermiona słuchała tego z uśmiechem, lecz w sercu czuła ból, na myśl że gdy nastanie maj , jej serce zamiast radośnie zabić na widok jego czułego uśmiechu, rozpadnie się na milion kawałków, gdy potraktuje ją jak zwykłą znajomą.
Hermiona cieszyła się z jednej rzeczy przez ten miesiąc. Madame Pomfrey zdecydowała żeby zaczęła praktyki w Skrzydle szpitalnym już teraz.
Uwielbiała tą pracę, lecz najchętniej spakowałaby się w chwilę i teleportowała się do Rumuni.
Nareszcie nadszedł ten dzień! Pani Weasley chodziła szczęśliwa że cała rodzina będzie w komplecie.
Była też zachwycona prezentami otrzymanymi od swoich dzieci.
Fred z Georgiem kupili jej piękny kapelusz, Percy naszyjnik, Ginny książki największej pisarki romansów w czarodziejskiej Anglii Helgi Mareste, Ron podarował matce książkę kucharską, Harry i Hermiona kupili wspólnie ulubione kwiaty oraz zegarek , miniaturkę takiego jaki znajduje się w kuchni Weasley’ów.
Hermiona chcąc przygotować się na przyjście Charliego pobiegła na górę, przebrała się w ładną sukienkę , gdy poprawiała włosy , usłyszała tak kochany głos.
Hermiona zbiegła szybko na dół i z promiennym uśmiechem spojrzała na Charliego który witał się z matką, gdy ją zauważył skinął w jej kierunku głową.
-Witaj – powiedział tylko.
Hermiona zastygła w bezruchu , nie wierzyła że to ten sam mężczyzna który miesiąc temu traktował ją z czułością, a teraz? Jedynie witaj?
-Dzień dobry Charlie- odpowiedziała powstrzymując łzy i szybko wybiegła na zewnątrz by nie zrobić z siebie kretynki.
-Hermiono-usłyszała za sobą cichy głos Charliego.
-Rozumiem- powiedziała nie patrząc na niego- Nie chcesz by ktokolwiek się dowiedział o..
-To nie tak- przeczesał palcami włosy- Myślałem, że zmieniłaś zdanie!
-Ja?!-zdziwiła się i odwróciła gwałtownie w jego stronę- Czy tobie w tej Rumuni mózg wyparował? Przecież  cię kocham!
-Nie mogłaś tego powiedzieć przed wyjazdem?- zapytał z pretensją i wziął ją w ramiona- Nie pozwoliłbym ci wtedy odejść!
-Dlaczego?- spojrzała na niego z nadzieją.
-Może dlatego, że też cię kocham?- odpowiedział pytaniem na pytanie.
-Idiota- mruknęła i pocałowała go namiętnie.
-Weszło ci w nawyk obrażanie mnie?- zaśmiał się.
-Tylko jeżeli zachowujesz się głupio- odpowiedziała z uśmiechem.
-Mam nadzieję, że teraz nie weźmiesz tego za głupotę- powiedział i klęknął przed nią.
-Co robisz?- zakryła usta ręką , gdy wyciągnął z kieszeni pierścionek.
-To co powinienem  zrobić miesiąc temu- odetchnął głęboko i spojrzał jej w oczy- Wyjdziesz za mnie?
-Tak!- wyszeptała wzruszona .
Charlie włożył jej na palec pierścionek, po czym wstał i pocałował czule.
-Teraz się ode mnie nie uwolnisz- wyszeptał jej do ucha.
-A ty ode mnie- zaśmiała się szczęśliwa.
-A teraz chodź –powiedział biorąc ją za rękę- Muszę przedstawić wszystkim  swoją  przyszłą żonę!
-Będą zaszokowani- mruknęła i miała rację.
Gdy weszli ramię w ramię do salonu cała rodzina z niedowierzaniem patrzyła na ich złączone dłonie.
-Synu..- zaczął niepewnie Pan Weasley, po czym chrząknął- Czy my o czymś nie wiemy?
- O paru rzeczach- przyznał Charlie i objął Hermionę ramieniem- W Rumuni zakochaliśmy się w sobie!
Pani Weasley pisnęła i szybko do nich podeszła.
-Kochasz mojego syna, skarbie?- zapytała Hermionę.
-Bardzo-odparła Gryfonka, w następnej chwili znalazła się w mocnym uścisku rudowłosej.
-Jestem taka szczęśliwa!- załkała Molly- Nie wiem , czy moglibyście przekazać lepsze wieści!
-Spróbuje- zaśmiał się Charlie, wszyscy spojrzeli na niego w napięciu- Hermiona zgodziła się zostać moją żoną!
-Na gacie Merlina…- wyjąknął Ron.
-Hermiona zostanie …- zaczął Fred.
-Naszą bratową!- dokończył George i obaj zatańczyli taniec radości.
-Och tak się cieszę!- Ginny objęła brata i przyjaciółkę- Teraz będziemy naprawdę rodziną!
Cała rodzina była zachwycona ich związkiem.
*****
Hermiona przewracała się z boku na bok , gdy wybiła północ podniosła się z łóżka i bezszelestnie zakradła się do sypialni Charliego.
-Ktoś lubi łamać zasady- usłyszała rozbawiony głos gdy położyła się obok niego.
-Tęskniłam za tobą- wyszeptała.
- Ja za tobą też- wyznał i przytulił ją do siebie mocno.
-Ten miesiąc był straszny- powiedziała.
-Dla mnie też- odparł i się zaśmiał- Nie wiem co ze mną zrobiłaś Granger , ale przez ciebie nawet moja praca mnie już nie cieszy!
-Biorę za to całkowitą odpowiedzialność- zaśmiała się.
-Uzależniłem się od ciebie- przyznał poważnie.
-A ja od ciebie-  spojrzała mu w oczy- Ale to dobrze , prawda?
-Tak- odpowiedział i odwrócił się tak że Hermiona  leżała pod nim- A teraz przyszła Pani Weasley, może uczcimy to, że znów znajdujemy się na jednym kontynencie?
-Masz rację- uśmiechnęła się krzywo- Obudź całą rodzinę i będziemy świętować!
-Granger!- zawołał , Hermiona ze śmiechem zatkała mu usta swoimi całując namiętnie- Mh.. tak lepiej!


                                             



środa, 26 marca 2014

Gdy dzieci czegoś chcą!





Gdy dzieci czegoś chcą!
Beta: Kite Millie

Rose spojrzała na matkę z niepokojem. Od śmierci taty minęły trzy lata. Zginął jako bohater w pracy Aurora. Oczywiście, tęskniła za nim, ale uważała, że jej mama jest jeszcze młodą, piękną kobietą, która powinna znaleźć sobie nowego mężczyznę.
Dziewczynka może i miała tylko jedenaście lat, ale jak na swój wiek była bardzo inteligentna i spostrzegawcza. Widziała to, co innym umykało, np.: że jej tata, odkąd skończyła siedem lat, spał w oddzielnej sypialni, że zachowywali się jak przyjaciele a nie małżeństwo jak ciocia Ginny i wujek Harry…
Wiedziała, że oboje byli ze sobą tylko z jej powodu, a potem tata zginął, a mama od tamtej pory była sama.
 – Rose spakowałaś wszystko? – zapytała Hermiona, zamykając swój kufer.
 – Tak, mamo – odpowiedziała i przytuliła się do niej. – Cieszę się, że będziesz pracować w Hogwarcie!
 – Ja też maleńka – powiedziała i pocałowała ją w czoło. – Będziemy mogły codziennie ze sobą rozmawiać…
 – I jeść smakołyki! – dokończyła Rose.
 – Właśnie – zaśmiała się Hermiona. – Więc teraz idź spać, ponieważ jutro musimy wcześnie wstać.
 – Dobrze mamo – przytaknęła. – Dobranoc.
 – Pa, skarbie!
*****
Scorpius westchnął i usiadł na schodach prowadzących do Malfoy Manor.
Gdy zobaczył ojca, który teleportował się przed dwór, uśmiechnął się lekko.
 – Scor, co tu robisz? – zapytał Draco, siadając obok syna.
 – Chciałem z tobą porozmawiać – odpowiedział chłopiec.
 – O czym? – blondyn spojrzał na syna poważnie.
 – Już nie jesteś mężem mamy, prawda? – zapytał Scor.
 – Nie – odparł krótko mężczyzna.
 – Ona cię zdradzała – wyszeptał smutno chłopiec.
 – Wiem mały – powiedział Draco i przytulił syna.
 – Cieszę się, że zostałem z tobą – wyznał Scor.
 – Ja też – odpowiedział Draco. – Spakowałeś się?
 – Tak – przytaknął. – A ty?
Draco się zaśmiał.
 – Mam to w planach – przyznał.
 – Chodź, pomogę ci! – wykrzyknął podekscytowany Scorpius. – Swój kufer sam zapakowałem… no, może potem babcia sprawdziła, ale powiedziała, że dobrze się spisałem.
 – No, takiego pomocnika to ze świecą szukać – powiedział poważnie Draco i ruszył za szczęśliwym synem.
 – Fajnie że będziesz uczył Quidditcha – odezwał się Scor, gdy zaczęli pakować blondyna.
 – Masz rację.
*****
Rose wsiadła do pociągu i usiadła w wolnym przedziale. Po chwili drzwi się otworzyły i wszedł blondyn.
 – Wolne? – zapytał.
 – Tak – przytaknęła, a on, gdy usiadł, wyciągnął w jej stronę rękę.
 – Jestem Scorpius – przedstawił się.
 – A ja Rose – odpowiedziała.
 – Do jakiego domu chciałabyś trafić?
 – Do Gryffindoru – odpowiedziała poważnie.
 – Ja chcę być Ślizgonem, jak mój tata – uśmiechnął się. 
 – A kim jest twój tata?
 – Będzie uczył Quidditcha w Hogwarcie – powiedział dumnie.
 – Moja mama będzie pracować w bibliotece – Rose spojrzała na niego poważnie. – A twoja mama?
 – Nie wiem… znaczy, już nie są z razem, a ja zostałem z tatą – odpowiedział zmieszany.
 – Moja mama też jest sama – wykrzyknęła podekscytowana Rose.
 – I co z tego? – zmarszczył czoło.
 – No pomyśl… nasi rodzice są samotni…
 – Więc możemy ich zeswatać! – domyślił się Scor – To super pomysł!
 – Wiem – odparła, przewracając oczami.
Pogrążeni w rozmowie, nie zważali na upływ czasu, więc zdziwili się, że już są na miejscu. Szybko założyli szaty i ruszyli na spotkanie nowej przygody, ramię w ramię, nowi przyjaciele… a może przyszłe rodzeństwo?
Rose została przydzielona do domu Lwa, Scor do domu Węża, lecz obiecali sobie, że nie będą traktować się wrogo jak ich domy. Mają wspólny cel, który zamierzają osiągnąć.
******
 – Granger, co ty tutaj robisz?! – warknął Draco, wchodząc do biblioteki.
 – O Merlinie, warto było wrócić do Hogwartu, tylko dlatego by ujrzeć Dracona Lucjusza Malfoya w bibliotece! – powiedziała, klaszcząc.
 – Jesteś walnięta – mruknął.
 – Odezwał się pan doskonała psychika – burknęła pod nosem.
 – No więc, co tu robisz? – zapytał, przewracając oczami.
 – Pracuje Malfoy – odparła, wzruszając ramionami. – A ty?
 – Też, zostałem trenerem Quidditcha – powiedział poważnie.
 – Biedne dzieci – odpowiedziała z krzywym uśmieszkiem. – Jak one zniosą takiego Narcyza?
 – Będą zachwycone, mając takiego utalentowanego nauczyciela – powiedział z dumą.
 – Och, twoje ego przez te lata w ogóle nie zmalało – spojrzała na niego z politowaniem. – Co cię tu sprowadza?
 – Mój syn opowiada cały czas o miłej pani w bibliotece – uśmiechnął się kpiąco. – Jakoś mi nie pasowało to do Pani Prince, więc przyszedłem sprawdzić!
 – Ciekawość to pierwszy stopień do piekła – zauważyła Hermiona.
 – Rose jest twoją córką – stwierdził Draco.
 – Tak – przyznała z uśmiechem.
 – Nasze dzieci się zaprzyjaźniły – zaczął ostrożnie. – Więc powinniśmy się…
 – Tolerować – dokończyła za niego.
 – W rzeczy samej – zaśmiał się i wyszedł z biblioteki.
*****
 – Że kogo zaprosiłaś? – zapytała Hermiona, patrząc w szoku na córkę.
 – Scora z tatą! – odpowiedziała Rose z uśmiechem. – Sama powiedziałaś, że jedna osoba więcej na obiedzie nie robi różnicy!
 – Ale to dwie osoby – przypomniała jej matka.
 – Ale nie mogłam pozwolić, żeby jego tata sam siedział w komnatach – powiedziała poważnie dziewczynka.
 – Masz rację – przyznała niechętnie. – Dobrze, idź umyć ręce, ja dokończę kolację i poczekamy na panów Malfoyów!
 – Dzięki, mamo – wykrzyknęła rudowłosa, przytuliła ją i wybiegła z kuchni.

Hermiona usłyszawszy pukanie, poszła otworzyć i z uśmiechem wpuściła gości.
Malfoy podał jej bukiet kwiatów, a gdy spojrzała na niego zdziwiona, zaśmiał się.
 – Jestem dobrze wychowany, Granger – przypomniał jej.
 – Nie wątpię – parsknęła i zaprosiła ich do jadalni.
 – Ładnie pachnie, proszę pani – odezwał się Scor.
 – Dziękuję – odpowiedziała z uśmiechem. – Siadajcie.
 – Dzień dobry – zawołała Rose i usiadła obok Scora.
 – Witaj Rose – Draco spojrzał na nią. – Ćwiczyłaś dzisiaj?
 – Tak – odpowiedziała podekscytowana. – Byłyśmy z mamą u wujka Harry’ego i on mi pomagał latać!
Kolacja minęła w miłej atmosferze. Dzieci wiedziały, że ich rodzice się starają.
 – Mamo, mogę pokazać Scorpiusowi swój pokój? – zapytała dziewczynka, gdy skończyli jeść.
 – Oczywiście, kochanie – odparła Hermiona.
 – A ja z twoją mamą przejdziemy się – dodał Draco.
 – Co?! – zdziwiła się kobieta.
 – Idźcie – odezwała się Rose. – My idziemy się bawić!
 – Chodź Granger – powiedział Malfoy i wyciągnął ją z mieszkania.
 – Gdzie idziemy?
 – Na błonie – mruknął.
 – Po co? – zapytała.
 – Nie wiem – przyznał, wzruszając ramionami.
 – Nic nowego – zaśmiała się Hermiona.
Malfoy spojrzał na nią z ukosa i uśmiechnął się krzywo.
 – Wróciła panna – wiem – to – wszystko!
 – Witam pana arystokratę – odpowiedziała poważnie i skłoniła się.
 – Powiem ci coś – powiedział poważnie, zatrzymał się i chwycił ją za ramiona. – Hermiono albo zmień dilera, albo dziel się towarem!
 – Idiota – prychnęła.
 – Draco miło mi – odparł blondyn rozbawiony.
 – Powiesz mi, dlaczego postanowiłeś pracować w Hogwarcie? – zapytała, gdy usiedli na ławce przy jeziorze.
 – Chciałem mieć syna blisko – przyznał, wzruszając ramionami.
 – A Astoria? Nie miała nic przeciwko? – gdy zadała to pytanie, od razu wiedziała, że popełniła błąd.
Malfoy przybrał beznamiętny wyraz twarzy.
 – Ona nie ma prawa się wypowiadać – mruknął.
 – Draco ja.. – zaczęła, lecz jej przerwał.
 – Granger, co mam ci powiedzieć? – warknął Draco. – Ożeniłem się z Astorią, bo tak chcieli rodzice! Jej zależało tylko na kasie i nazwisku. Gdy Scor się urodził, nic się nie zmieniło! Dla niej lepiej by było, gdyby nie miała syna, który łaknie z nią kontaktu! Znaczy łaknął.. Od roku odsunął się od niej. Nie chce matki, która traktuje go jako okaz do popisania się przed znajomymi!
 – Biedny chłopiec – wyszeptała Hermiona ze łzami w oczach.
 – Mój syn teraz jest szczęśliwy – powiedział Draco, siadając obok niej. – Dziękuję.
 – Nie masz za co – odpowiedziała z lekkim uśmiechem. – Rose też jest radośniejsza dzięki twoim lekcjom latania.
 – Będzie z niej dobry gracz – powiedział. – Granger, ja już opowiedziałem swoją historie, a jaka jest twoja?
 – Nie ma o czym opowiadać – mruknęła, wzruszając ramionami. – Wyszłam za Rona ponieważ… kochaliśmy się … dopiero po jakimś czasie zrozumieliśmy, że to nie miłość tylko przyjaźń.
 – Więc dlaczego się nie rozwiedliście? – zapytał Draco.
 – Chcieliśmy, ale Ron… – Hermiona uśmiechnęła się smutno. – Ron zginął dwa dni przed rozprawą. Nikt o niej nie wiedział, bo chcieliśmy przejść przez to sami, bez rodziny i jej dobrych rad.
 – Wiesz Granger – zaczął Draco poważnym głosem. – Sądzę, że jak zjemy kilka razy razem kolację, to nic się nie stanie.
 – A jak cię otruje? – zażartowała.
 – Będzie to piękna śmierć – zaśmiał się.

 – Mówiłam, że się dogadają – powiedziała Rose, ciągnąc Scorpiusa w stronę zamku.
 – Wiedziałem o tym – oburzył się. – Przecież mój tata zawsze dostaje to, co chce!
 – Moja mama też – mruknęła Rose. – Więc jak będą razem, to będą się często kłócić!
 – Ale nie będą tacy jak tata i moja mama? – zapytał niepewnie Scor.
 – Na pewno nie – zapewniła go Rose. –Oni będą się kochać!
 – To dobrze – wyszeptał blondyn i szybko ruszyli do swoich pokoi.
*****
 – Że gdzie idziemy? – zdziwiła się Hermiona.
 – Ze mną i Scorem do wesołego miasteczka – odpowiedział Malfoy, przewracając oczami.
 – Ale ja…
 – Nie przyjmuję odmowy – zastrzegł – Nie mam ochoty słuchać narzekania syna przez cały dzień, że jego najlepsza przyjaciółka nie poszła z nami!
 – Rose może iść, ale ja…
 – Ty też idziesz! – uśmiechnął się złośliwie. – Chyba nie zostawisz biednego, przystojnego, dobrze zbudowanego samotnego ojca samego z dwójką dzieci!
 – Kusząca propozycja – pokazała mu język.
 – Granger!
 – Oj, dobrze, pójdę – westchnęła zrezygnowana.
*****
 – Następnym razem zastanowię się dwa razy, zanim zgodzę się iść z dziećmi do lunaparku! – powiedziała stanowczo Hermiona.
 – Nie przesadzaj, nie było tak źle – odparł Malfoy nieprzekonującym tonem.
 – Naprawdę? – zakpiła. – A przypomnieć ci, jak Scor o mało nie wypadł z wagoniku na Diabelskim Młynie? Albo jak Rose potruła się jedzeniem z tej małej butki?
 – No dobrze Granger, może były małe problemy – przyznał niechętnie. – Ale dzieciaki są zadowolone!
 – To prawda – uśmiechnęła się. – Rose dobrze zrobił ten wypad.
 – Scorpiusowi też – powiedział Draco i westchnął. – Nadal nie mogę uwierzyć, że nasze dzieci się przyjaźnią!
 – Ja też – zaśmiała się. – Ale nic na to nie poradzimy.
I tu miała rację. Dzieci spędzały ze sobą każdą wolną chwilę. Każdego też wieczoru upierały się, by spędzać czas rodzicami, więc w czwórkę jedli kolację u Gryfonki, która za żadne skarby nie zgodziła się zjeść przyrządzonego przez Malfoya jedzenie po tym, jak Scor opowiedział, jak jego tata ugotował zapiekankę. Zamiast przyprawy do ziemniaków wsypał jedzenie dla chomika!
 – No co?! – bronił się blondyn. – Kto trzyma jedzenie dla tego cholernego szczura w kuchni?!
 – Ty – wypomniał mu Scor. – Jak dziadek kupił mi chomika, byliśmy w kuchni i ty od razu schowałeś pudełko z jedzeniem do szafki!
 – Cicho – warknął Draco. – Nie musisz o tym rozpowiadać!
Hermiona śmiała się z niego przez następne trzy tygodnie.
Jedyne co Malfoy mógł robić, to wymyślać rozrywkę, ponieważ w tym był mistrzem.
Dzięki niemu zwiedzili już dużo wspaniałych miejsc.
Tym razem postanowił zabrać ich w sobotę na spacer po ogrodzie botanicznym.
Gdy już mieli wychodzić z zamku, natknęli się na Dumbledore'a, który ukradkiem wymienił spojrzenia z dziećmi.
 – Jak dobrze że was jeszcze złapałem! – krzyknął radośnie.
 – Stało się coś, profesorze? – zapytała Hermiona.
 – Och, nic strasznego – odparł.– Miałem nadzieję, że ta dwójka pomoże mi w przejrzeniu rzeczy w moim gabinecie, ale jak wychodzicie..
 – Pomożemy panu – zaproponował Scor.
 – Tak! – przytaknęła Rose i spojrzała na mamę. – Nie możemy przegapić takiej szansy!
 – Dyrektor ma dużo wspaniałych rzeczy! – poparł ją Scor. – Weź tato Panią Hermionę i bawcie się dobrze! – powiedział i wraz z przyjaciółką i Dumbledore'm odeszli szybkimi krokami.
Hermiona wymieniła z Draco zaskoczone i niepewne spojrzenie.
 – Co robimy? – zapytała cicho.
 – Idziemy – wzruszył ramionami. – Co innego mamy do roboty?
 – W sumie – mruknęła i teleportowali się w miejscu bez osłon, obserwowani przez dwoje dzieci i starca, którzy, gdy dwójka dorosłych zniknęła, przybili sobie piątkę.
Hermiona i Draco spędzili dwie godziny w ogrodzie, po tym czasie usiedli w pobliskiej restauracji, by odpocząć.
 – Tu jest pięknie – westchnęła Hermiona.
 – Wiem – odparł Draco z zadziornym uśmieszkiem. – Przecież jesteś tu ze mną!
Hermiona prychnęła i spojrzała na niego poważnie.
 – Nie spodziewałam się, że znasz tak wspaniałe miejsca!
 – Wielu rzeczy o mnie nie wiesz – zaśmiał się blondyn. – Gdy miałem dość Astorii, brałem Scora i zwiedzaliśmy różne miejsca.
 – Jesteś wspaniałym ojcem – powiedziała.
 – Granger, nie zaczynaj tej sentymentalnej gadki – poprosił, przewracając oczami.
 – Nic się nie zmieniłeś – prychnęła.
 – Wiem – odparł z dumą. –Taki już mój urok!
Hermiona roześmiała się.
 – To był cudowny dzień!
 – Który się jeszcze nie skończył!
Draco teleportował ich na skraj Zakazanego Lasu.
 – Co my tu robimy? – zdziwiła się.
 – Znam fajne miejsce Granger – powiedział i pociągnął ją w stronę lasu.
Po chwili marszu znaleźli się na łące.
 – Pięknie – wyszeptała zachwycona Hermiona.
Gdy wracali do zamku, Hermiona zadrżała z zimna, Draco, widząc to, od razu zdjął swoją marynarkę i zarzucił jej na ramiona.
 – Dziękuję – wyszeptała, rumieniąc się.
 – Nie ma za co – wyszeptał, dotykając delikatnie jej policzka.
Ich oczy się spotkały, Hermiona nie wiedziała, kiedy złączyła swoje usta z jego…
Na jednym pocałunku się nie skończyło…
Gdy rano się obudziła, poczuła, jak ktoś przytula ją mocno do siebie.
Otworzyła szeroko oczy, przypominając sobie ostatnią noc.
 – Co myśmy zrobili? – wyszeptała.
 – To się nazywa… – zaczął zaspany głos.
 – Wiem, jak to się nazywa, Malfoy – przerwała mu szybko.
 – Więc nie gadaj tyle – mruknął, obrócił ją tak, że leżała pod nim i pocałował ją namiętnie.
 – Malfoy… co my robimy? – zapytała ze strachem.
 – Całujemy Granger – mruknął i znów ją do siebie przyciągnął.
 – Sądzisz, że powinniśmy?
 – Jakbyś zapomniała, w nocy robiliśmy gorsze rzeczy niż całowanie – przypomniał jej.
 – Ale.. – uciszył ją pocałunkiem, a gdy się od siebie oderwali, z trudem łapali powietrze.
 – Nie myśl panno – wiem – to – wszystko – poprosił. – Cieszmy się tym, co mamy!
 – Więc chcesz się ze mną spotykać? – zdziwiła się.
 – Nie Granger, przeleciałem cię i teraz won! – zadrwił i przytulił ją mocniej.
 – Ale mamy problem…. A tak naprawdę to ty go masz! – odpowiedziała poważnie.
 – Czemu?
 – Ponieważ tak się składa, że to moja sypialnia… więc won! – zaśmiała się.
 – Twoje, moje – mruknął – Teraz to nie ważne – powiedział i znowu zaczął ją całować.
I tak się zaczął ich związek, o którym wiedzieli tylko oni!
Nie chcieli, by ich dzieci się dowiedziały. Gdyby się rozstali, Rose i Scor byliby zdruzgotani, więc spotykali się w tajemnicy.
Hermionie na początku taki związek odpowiadał, bez żadnych krępujących pytań „Czyś ty na głowę upadła?” albo „Jak z Malfoyem?!”, natomiast po dwóch miesiącach chciałaby, by przytulił ją publicznie, by wziął ją na randkę… ale nie tak jak do tej pory, w miejsca, gdzie rzadko można było spotkać czarodzieja, lecz na Pokątną, by nie musiała bać się, że wstydzi się z nią pokazać…
Było jej ciężko, gdy odkryła, że pokochała Scora jak własnego syna, a jego ojca? Kochała go i chciałaby, by on też czuł do niej coś więcej niż pożądanie, więc postanowiła z nim poważnie porozmawiać, czy chciałby, żeby wszyscy wiedzieli o ich związku, okazja, by się ujawnić, nadarzyła się, gdy Dumbledore postanowił zorganizować bal z okazji rocznicy zakończenia wojny.
 – Draco… – zaczęła poważnie, gdy blondyn wyciągnął ją na spacer.
 – Cholera Granger, ja naprawdę mam dość udawania – warknął, przerywając jej.
 – Więc co chcesz zrobić? – zapytała cicho. – Odejść?
 – Raczej wejść z tobą za rękę na ten cholerny bal – powiedział.
Hermiona spojrzała na niego z niedowierzaniem.
 – Naprawdę? – wyszeptała.
 – Oczywiście – przyznał i pocałował ją czule. – Jesteś moja i chcę, żeby wszyscy o tym wiedzieli!
 – Ja też – odpowiedziała i przytuliła się do niego mocno. – Kocham cię Malfoy.
 – Ja ciebie też Granger – powiedział z uśmiechem.
 – I … – odezwała się Rose, wychodząc z ukrycia ze Scorem.
 – Co wy tu robicie? – zapytał Draco, marszcząc brwi.
 – Nie zmieniaj tematu, tato! – powiedział blondynek i wskazał na Hermionę. – Zrób to!
 – Co? – zdziwiła się Hermiona.
 – To – odpowiedział Draco i ukląkł na jedno kolano. – Hermiono Granger wyjdziesz za mnie?
 – I będziesz moją mamą? – dodał Scor.
 – A Draco moim tatą! – dopowiedziała Rose.
 – Nie mam nic przeciwko temu – powiedziała Hermiona i pocałowała Draco. – Zostanę Twoją żoną!
 – Innej odpowiedzi nie brałem pod uwagę – przyznał, biorąc ją w objęcia.
 – Hurraa! – krzyknęły dzieci i podbiegły do rodziców.
Cała czwórka stała przez chwilę w objęciach, po czym Draco spojrzał z krzywym uśmieszkiem na Hermionę i puścił do niej oczko.
 – Kochanie, czy nie uważasz, że NASZE dzieci powinny być o tej porze w łóżku? – zapytał z udawaną surowością.
 – Masz rację – odpowiedziała Hermiona stanowczo.
Rose i Scor odsunęli się od nich z niepewnymi minami.
 – My… – zaczęła Rose.
 – No właśnie my… – dodał Scor.
 – Swatacie swoich rodziców, choć oni tego nie potrzebują – powiedziała Hermiona ze śmiechem.
 – Choć trochę waszej zasługi w tym jest – przyznał Draco.
 – Więc tym razem nie dostaniecie szlabanu za wałęsanie się po ciszy nocnej – powiedziała Hermiona.
 – Ale teraz marsz do łóżka! – dodał Draco.
 – Dobrze tato – odpowiedziała Rose z uśmiechem.
Hermiona spojrzała na córkę wzruszona.
 – No idziemy – powiedział Scor i przytulił się do Hermiony. – Dobranoc mamo!
 – Pa kochanie – wyszeptała Hermiona, całując go w czoło.
Gdy dzieci zniknęły za drzwiami, Draco wziął Hermionę w ramiona.
 – I jak się czujesz jako przyszła pani Malfoy? – wymruczał jej do ucha.
 – Powiem ci, że można się przyzwyczaić – odpowiedziała ze śmiechem.
 – Mam nadzieje – zaśmiał się i pocałował ją namiętnie.
******
 – Granger! – Hermiona usłyszała krzyk męża, gdy próbowała znaleźć książkę, którą wczoraj zaczęła czytać. Była pewna, że zostawiła ją w salonie!
 – Co się stało? – zapytała, przewracając oczami i ruszyła do gabinetu, w którym znajdował się blondyn.
 – To niemożliwe i ja się z tym nie zgadzam! – wrzasnął.
 – Jeżeli to niemożliwe, to czym ty się przejmujesz? – uśmiechnęła się wrednie.
 – Granger…
 – Malfoy skarbie – poprawiła go, podchodząc do niego.
Draco westchnął i pociągnął ją na swoje kolana.
 – Co cię tak zdenerwowało? – zapytała, wtulając się w niego.
 – Może to że twój syn został Gryfonem! – powiedział, podając jej list.
 – Chciałabym zaznaczyć, iż Fabian jest także twoim synem! – odpowiedziała spokojnie, odkładając kopertę. – Ale na szczęście nie jest podobny do ciebie i stał się odważnym Gryfonem!
 – Niestety – mruknął Draco i spojrzał na małą dziewczynkę, która wbiegła do gabinetu – Aliso, chodź tutaj! – poprosił, gdy podeszła, posadził ją na kolanach żony. – Co cię tu sprowadza?
 – Pocytas mi? – zapytała z uśmiechem.
 – Oczywiście – odparł poważnie i delikatnie postawił ja na podłodze. Pocałował Hermionę, która zeszła z jego kolan i wziął córeczkę na ręce. – Przed snem pogadamy sobie o tym, jak masz się zachowywać, żeby trafić do Slytherinu!
 – Draco! – krzyknęła oburzona Hermiona.
 – No co?! – zapytał z miną niewiniątka. – Moja wina że jest nie równo?!
 – Jak nie równo? – zapytała, nic nie rozumiejąc.
 – A to Granger, że ty, Rose i Fabian jesteście Gryfonami, a tylko ja i Scor jesteśmy wspaniałymi Ślizgonami! Alisa musi byś Ślizgonką!
 – Będzie, kim zechce – powiedziała rozbawiona, widząc spojrzenie męża pełne nadziei skierowane na córeczkę.
 – Taaak, ale miejmy nadzieję, że trafi do domu węża… – pocałował dziewczynkę w czoło. – Inaczej skarbie twój dziadek się załamie!
 – Dlacego? – zapytała zdziwiona Alisa.
 – Ponieważ…
 – Twój tatuś żartuje – przerwała mu Hermiona i spojrzała ostro na męża. – Draconie Lucjuszu Malfoy… jeszcze raz usłyszę, że wspominasz przy Alisie o Slytherinie lub jakimkolwiek innym domu, by tylko i wyłącznie spełniła twoje i Lucjusza głupie oczekiwania!
 – Oj Granger, nie znasz się – mruknął, a widząc jej groźne spojrzenie, pocałował ją szybko i wyszedł z córeczką.
Hermiona spojrzała za nim z uśmiechem. Byli dwanaście lat po ślubie i była naprawdę szczęśliwa!
Wszyscy zareagowali szokiem na wieść o ich małżeństwie, ale oni nie przejmowali się tym.
Draco wiedział, jak sprawić, by cieszyła się życiem, a nie opinią innych, wystarczyło, że powiedział:
 – Masz wspaniałe dzieci, pracę, którą kochasz, piękny dom i co najważniejsze! MNIE! Najwspanialszego, najprzystojniejszego, najinteligentniejszego, najskromniejszego i…
 – Malfoy, nie słódź sobie tak – przerywała mu. – Jeszcze ci to ego do naszego domu nie wejdzie!
 – Spokojnie – uśmiechnął się sprytnie. – Wtedy kupimy nowy dom!
 – Wariat – zaśmiała się.
 – Za to mnie kochasz! – powiedział pewnie.
 – Noooo… chyba coś mi zaszkodziło… no nie wiem, jakaś zapiekanka bądź ciasto, mam halucynacje i uważam cię za dość przystojnego – odpowiedziała wrednie.
 – GRANGER! – krzyknął i wziął ją na ręce. – Pożałujesz za słowo DOŚĆ!
 – A co miałam powiedzieć Panie Malfoy?
 – Że pewnego pięknego dnia wreszcie do ciebie dotarło, jaki jestem wspaniały i nareszcie postanowiłaś mnie zdobyć!
 – A podobno to pan mnie zdobył – zatrzepotała rzęsami.
 – Pozwoliłem ci się zdobyć – poprawił ją i pocałował namiętnie. – A wracając do sedna, niech inni nam zazdroszczą!
 – Czego?
 – Wszystkiego – wymruczał jej do ucha. – Za niedługo się przyzwyczają, że jesteśmy razem!

I miał rację, po roku już nikogo nie dziwił widok szczęśliwej rodziny Malfoyów.
Draco, Hermiona, Rose i Scorpius byli ze sobą szczęśliwi, po roku urodził się Fabian, a sześć lat później Alisa.
I jak tu nie wierzyć w szczęśliwy los, który połączył tych dwoje może się wydawać niepasujących do siebie ludzi! Ale możliwe, że to nie zasługa losu, lecz… dwójki dzieci, które zdecydowały, że ich rodzice do siebie pasują i sprawiły, że stali się rodziną!