Nie zbetowana!
Dziękuję za komentarze :)
Brązowowłosa młoda kobieta z
uśmiechem weszła do Wielkiej Sali.
Wielka Bitwa odbyła się miesiąc
temu, przez ten czas świat czarodziejów dochodził do siebie, odbudowa
Hogwartu właśnie się zakończyła i cały Zakon stawił się z tej okazji na balu.
Hermiona rozejrzała się dookoła ,
gdy zauważyła Ginny szybko do niej podeszła.
- Gdzie są chłopaki?- zapytała.
- Harry zaraz przyjdzie a Ron jest
tam- odpowiedziała z uśmiechem i wskazała na drugi koniec Sali.
Hermiona spojrzała w tamtą stronę i
zamarła widząc rudzielca z bukietem kwiatów.
- Po co mu…- zaczęła , lecz
przerwała i spojrzała przerażona na Ginny- On chyba nie chce się oświadczać?
- Chyba tak- powiedziała
podekscytowana rudowłosa- Och zaraz będziesz miała okazję powiedzieć Tak!
- Tak?- mruknęła przygryzając wargę.
Nagle do Wielkiej Sali wpadł Harry
wraz z Dumbledorem i Snape’m.
- Wszyscy teleportujcie się wraz ze
swoim towarzyszem w bezpieczne miejsce!- krzyknął dyrektor.
Hermiona szybko przypomniała sobie
pewne zebranie sprzed roku.
- Dziś przed pożegnaniem się,
musicie poznać swoich towarzyszy- ogłosił Dumbledore z lekkim uśmiechem.
- Towarzyszy?- zdziwili się wszyscy.
- Będą to osoby z którymi w razie
zagrożenia macie się skontaktować i ukryć!- powiedział Moddy.
- Minerwo przekaż każdemu koperty-
poprosił Dumbledore.
McGonagall szybko je rozdała.
Wszyscy szybko je otworzyli i z ciekawością spojrzeli na zawartość.
Hermiona jako jedyna niepewnie
zajrzała do środka, wyciągnęła kartkę i z zapartym tchem przeczytała:
Severus Snape
Gryfonka spojrzała na Mistrza
Eliksirów niepewnie, ich oczy się spotkały i Hermiona zatopiła się w jego
czarnych oczach…
- Granger rusz się!- Hermiona
otrząsnęła się ze wspomnień i spojrzała na wściekłego profesora, który nie
czekając na jej reakcje, chwycił ją za rękę i teleportował ich do jakiegoś
ciemnego pomieszczenia.
- Gdzie my jesteśmy?- zapytała
rozglądając się , lecz prawie nic nie widziała.
- W miejscu o którym wie niewiele
osób- warknął i jednym ruchem różdżki sprawił że w pokoju którym prawdopodobnie
był salonem zapaliło się światło.
- Kogo to dom?
- Mój- warknął.
- A co się stało? Czy wszyscy są
bezpieczni?- zadawała pytania nie zwracając uwagi na wściekłą minę profesora.
- Zamknij się Granger- przerwał jej
w końcu i usiadł w jednym z foteli.
Hermiona spojrzała na niego zła , po
czym zajęła miejsce naprzeciwko niego.
- Powie mi pan?
- Jeżeli się zamkniesz!- warknął,
odczekał chwilę i z szyderczym uśmieszkiem patrzył na Gryfonkę po czym zaczął-
Na szkołę napadli niedobitki śmiercożerców…
- O Merlinie!- wykrzyknęła
przerażona Hermiona i zakryła usta ręką.
- Przez miesiąc udało im się trochę
pozbierać , choć są bez przywódcy , więc nie ma się czym przejmować- zakończył
wzruszając ramionami i przywołał butelkę Ognistej Whisky.
- Jak Pan może teraz pić?!-
krzyknęła wstając – Przecież trzeba tam wrócić i walczyć!
- Wiec idź!- zakpił, lecz gdy
zrozumiał , że Hermiona ma zamiar to zrobić , chwycił ją za rękę i zmusił ją by
usiadła.- Zawsze mówiłem że Gryfoni to idioci! Przecież nie możesz tam wejść i
sama zaatakować kilkudziesięciu Śmierciożerców!
- Czemu sama?!- zapytała
zdziwiona.
- Czy ty nie słuchałaś gdy Dumbledore
tłumaczył, że każdy ma się teleportować w bezpieczne miejsce?!- warknął- Nie ma
w Hogwarcie nikogo z Zakonu!
- Więc co się stanie z tymi śmier….
- Aurorzy się nimi zajmą-
odpowiedział i skierował się ku drzwiom- Niech chociaż raz się do czegoś przydadzą!
Masz pokój na górze , drugie drzwi z lewej!
Hermiona westchnęła zrezygnowana i
ruszyła po schodach , weszła do swojego pokoju i rozejrzała się wokoło.
Pokój urządzony był w jasnych
barwach , na środku stało wielkie łoże z baldachimem , pod ścianą półka z
książkami i toaletka. Znajdowały się też dwoje drzwi, za jednymi Hermiona
znalazła łazienkę , a za drugimi garderoba w których zdziwiona zobaczyła swoje
rzeczy.
Szybko się przebrała i z powrotem
zeszła na dół.
Snape siedział na fotelu i czytał
list, Hermiona domyśliła się, że to coś ważnego po jego minie.
-Wszystko w porządku z innymi?-
zapytała siadając na sofie.
-Twój cholerny przyjaciel, o
cholernym nazwisku Potter, chciał zgrywać bohatera , razem z tym debilem
Wesleyem ! – warknął składając kartkę- Przez nich Nimfadora została
ranna!
-Co jej się stało?- wykrzyknęła
zaniepokojona.
-Twoi jakże inteligentni
przyjaciele- zakpił- Chcieli pokonać sami wszystkich Śmierciożerców, Tonks
która niestety została przydzielona do Weasleya próbowała im pomóc i została
trafiona crusiatusem.
Hermiona pokręciła zrezygnowana
głową , sama by chciała walczyć, lecz wiedziała że w tamtym momencie
najmądrzejszym wyjściem było teleportowanie się w bezpieczne miejsce, znała
jednak za dobrze Harrego i Rona, by podejrzewać że nie podporządkują się
zaleceniu Dumbledora.
-Wszystko z nią już w porządku?-
zapytała.
-Dumbledore jej pomógł-
odpowiedział.
-Co będziemy teraz robić?-
zainteresowała się.
-Ja będę pracował a ty- tu zmierzył
ją wzrokiem- Znając moje jakże wielkie szczęście będziesz mnie wkurzać!
-Postaram się nie zawieść pana
oczekiwań , względem mnie- powiedziała ze słodkim uśmiechem i stała- Mogę
rozejrzeć się po domu?
-Możesz- mruknął.
Hermiona zwiedziła wszystkie
pomieszczenia oprócz sypialni profesora.
Najbardziej spodobała jej się
biblioteka i kuchnia. Mało kto wiedział, że oprócz miłości do książek,
uwielbiała gotować. Postanowiła przygotować kolację by nie siedzieć bezczynnie.
-Ale pan Snape będzie zły-
powiedziała Mrużka poważnie.
-Pan Snape zawsze jest zły-
prychnęła Hermiona- Nie martw się, winę wezmę na siebie, on uwielbia mnie
karać!
-Pani jest miła, więc Mrużka pani
nie będzie przeszkadzać!- powiedziała skrzatka i zniknęła.
-No dobra, więc zaczynam!- mruknęła
i zaczęła przygotowywać kurczaka z morelami.
Jej rodzice uwielbiali to danie, jej
dobry nastrój popsuł się na myśl o nich. Nie odnalazła ich jeszcze, postanowiła
że zajmie się tym gdy wszystko wróci do normy, niestety jej plany pokrzyżowali
śmierciożercy.
Gdy danie było gotowe, Mrużka by
pomóc przygotowała stół w jadalni i postanowiła że to ona poda jedzenie.
Hermiona nie chcąc by skrzatka
poczuła się niepotrzebna z chęcią na to przystała.
Ruszyła zawołać profesora na
posiłek, gdy weszła do gabinetu siedział przy biurku i przeglądał jakieś
papiery.
-Czego?- warknął nie odrywasz oczu
od dokumentów.
-Kolacja gotowa- powiedziała
marszcząc czoło.
-Nie jestem głodny- mruknął.
Gryfonka prychnęła i wróciła do
kuchni, uśmiechnęła się uspakajająco do Mrużki , nałożyła na dwa talerze
kurczaka i znów zjawiła się w gabinecie.
Snape gdy poczuł zapach kurczaka,
spojrzał na nią mrużąc oczy.
-Czego nie rozumiesz w zdaniu „ Nie
jestem głodny”?- zapytał gdy postawiła przed nim talerz, sama usiadła
naprzeciwko i zaczęła jeść.
-Oj a ja zrozumiałam „ Hermiono moja
droga, z radością bym zjadł z tobą ten jakże wspaniały posiłek który tak
starannie przygotowałaś, ale niestety w moim wieku, podniesienie się z fotela i
przejście do jadalni, jest jakże wielkim wysiłkiem i dlatego jakbyś mogła, to
przynieś danie tutaj i zjemy je w swoim towarzystwie”!- powiedziała na jednym
wdechu, po czym wróciła do jedzenia.
Snape przypatrywał się jej przez
krótką chwile w milczeniu, po czym przeklął szpetnie.
-Zabije Dumbledora za to, że kazał
mi być jakże szczęśliwym partnerem, jakże wścibskiej, wkurzającej i głuchej
Gryfonki- warknął.
-Niech mu pan kupi skarpetki-
podsunęła z uśmiechem.
-Prędzej dostanie napój z trucizną-
mruknął.
Hermiona parsknęła śmiechem, na co
on tylko wzruszył ramionami.
Od tej pory , za każdym razem gdy
Hermiona wołała go na posiłek, zjawiał się w jadalni, twierdząc że ma ona zakaz
wstępu do jego PRYWATNEGO gabinetu.
Dwa dni później do Snape Manor
przybył Dumbledor.
-Ilu zostało do złapania?- zapytał
Mistrz Eliksirów bez żadnego wstępu.
-Połowa- odpowiedział dyrektor z
uśmiechem i zwrócił się do Hermiony- Jak się czujesz, w towarzystwie naszego
uroczego profesora?
-Nie wiem… nie poznałam, żadnego
uroczego profesora- odparła rozbawiona.
-Granger zamilcz, jeżeli nie chcesz
wypić PRZEZ PRZYPADEK herbaty z trucizną- wysyczał Snape.
-Severusie bądź miły- zwrócił mu
uwagę Albus.
-Nie wystarczy, że ta mała żyje?-
prychnął.
Hermiona nigdy nie lubiła, gdy
wytykało się jej wzrost.
-Może i jestem mała, ale tylko
dlatego, że gdy pan stał po wzrost, ja stałam po coś czego pan nie zna! Zwie
się to inteligencją i dobrym wychowaniem!- powiedziawszy to wyszła z
pomieszczenia.
-Ja ją zabije Albusie!- usłyszała
tylko krzyk profesora, uśmiechnęła się zwycięsko, że ostatnie słowo , tym razem
należało do niej!
Hermiona siedziała w bibliotece i
pisała list do Ginny gdy usłyszała hałas.
Zdziwiona wyszła na korytarz w tej
samej chwili Snape wypadł z piwnicy, gdzie mieściło się jego laboratorium,
wymruczał kilka zaklęć i drzwi do niego zniknęły, zwrócił różdżkę w stronę
wejścia i rzucił kilka tarcz ochronnych.
-Co się dzieje?- zawołała zdumiona
Hermiona.
-Śmierciożercy nas namierzyli-
warknął- Idź szybko spakować najpotrzebniejsze rzeczy!
Gryfonka nie czekając ani sekundy
wybiegła na górę i jednym machnięciem różdżki spakowała wszystkie swoje rzeczy.
Snape wszedł do jej pokoju i
rozglądnął się po pustych półkach.
-Pośpiesz się!- warknął.
Hermiona szybko zmniejszyła kufer i
wsadziła go do torebki.
-Gdzie się przenosimy?- zapytała
stając obok niego.
-Daleko- powiedział tylko i
teleportował ich w momencie gdy śmierciożercą udało się wywarzyć drzwi.
Znaleźli się przed pięknym białym
dworem.
-Do kogo należy ten dom?- nie mogła
się powstrzymać od zadania kolejnego pytania.
-Do mojej ciotki- odparł szybko-
Masz przytakiwać wszystkiemu co powiem!
-Dobrze- zgodziła się , wiedząc że
innej odpowiedzi nie brał pod uwagę.
Snape zmierzył ją uważnym wzrokiem,
chcąc się przekonać czy mówi prawdę, po czym zapukał do drzwi.
Otworzył je ubrany w białą poszewkę
skrzat, zobaczywszy Mistrza Eliksirów, zaczął się nisko kłaniać.
-Witam panicza, Wrotek jest
zaszczycony pana obecnością!- powiedział.
-Zaprowadź mnie do ciotki- warknął.
Skrzat ukłonił się i wpuścił ich do
środka.
Hermiona rozglądała się z ciekawością
po pięknie urządzonym wnętrzu.
- Pani spędza czas w bibliotece-
powiedział skrzat i otworzył przed nimi dębowe drzwi.
-Severusie!- starsza kobieta z
uśmiechem podeszła do mężczyzny.
Hermiona pierwszy raz ujrzała na
twarzy swojego profesora coś na kształt szczerego uśmiechu.
-Witaj – odpowiedział przytulając
siwowłosą.
-A kimże jest ta urocza osóbka?-
zapytała gdy zauważyła Hermionę.
-Moją żoną- odparł Snape ze
spokojem.
Gryfonka otworzyła szeroko oczy,
lecz pamiętając o obietnicy uśmiechnęła się do kobiety.
-Jego żoną- przyznała.
-Och tak się cieszę!- zawołała-
Nareszcie Severusie znalazłeś sobie kogoś!
-Tak- mruknął Snape z niechęcią.
-A teraz usiądźcie i powiedzcie mi
co was do mnie sprowadza- poprosiła i spojrzała ostro na czarnookiego – I
nie kłam!
-Niedobitki Śmierciożerców nas
szukają- odpowiedział.
-Tu jesteście bezpieczni-
uśmiechnęła się do Hermiony- Muszę wyjść , mam spotkanie komitetu , który
organizuje bal na moją część!
-Jak zwykle jesteś tam niezbędna-
prychnął Snape.
-Oczywiście skarbie- zaśmiała
się kobieta- Opiekuj się żoną, widzimy się niedługo!
Gdy zostali sami , Hermiona
spojrzała na mężczyznę.
-Co to miało być?- zapytała.
-Chodź- warknął, nie mając wyjścia
ruszyła za nim.
Gdy znaleźli się w jak się domyślała
jej sypialni , Snape odchrząknął.
-Ten dom należy do mojej ciotki,
siostry mojej babki, jest ona cholernie surowa, nie daj zwieść się jej miłemu
zachowaniu, zdążyła cię już ocenić, lecz wracając do rzeczy, tylko tu jesteśmy
bezpieczni, a że moja droga ciotka Lukrecja nie przyjmuje do wiadomości , żeby
kobieta i mężczyzna bez ślubu przebywali sam na sam dłużej niż godzinę, musimy
się pobrać- dokończył wzruszając ramionami.
-Musimy być małżeństwem?- powtórzyła
zaskoczona- I co teraz zrobimy?
-Wyjdziesz za mnie Granger- powiedział
głosem nieznoszącym sprzeciwu- Nie mam zamiaru zginąć, przez twoje widzi mi
się!
-Ale to jest małżeństwo!-
wykrzyknęła- Związek na całe życie!
-Twoje poglądy mnie nie obchodzą-
przerwał jej- Przygotuj się do ceremonii!
-Ale…- zaczęła, lecz jego już nie
było, westchnęła i spojrzała na zamknięte drzwi- Nie tak wyobrażałam sobie swój
ślub- wyszeptała ze smutkiem.
Usiadła na łóżku i zapatrzyła się w
okno.
Obiecała sobie, że nie wyjawi swoich
uczuć Mistrzowi Eliksirów, ale może w takim razie powinna to zrobić?
-Granger masz dziesięć minut , zaraz
przyjdzie Dumbledore udzielić nam ślubu!- krzyknął z dołu- Pośpiesz się!
-Nie powiem mu- zdecydowała
wyciągając miniaturkę kufra , powiększyła go i wyciągnęła sukienkę którą mama
kupiła jej na bal rok temu, była kremowa, więc nadawała się na suknie ślubną.
Rozpuściła włosy i oglądnęła się w
lustrze.
-Wyglądam… ładnie- stwierdziła i
ruszyła do salonu.
Snape na jej widok, wydawał się
zdziwiony, lecz zaraz przyjął maskę obojętności i w milczeniu czekali na dyrektora.
Ceremonia była krótka, Dumbledore
ogłosił ich mężem i żoną, po czym szybko się pożegnał, śpiesząc się na
spotkanie Zakonu. Snape ruszył z nim, więc Hermiona została sama.
-Gratuluje Hermiono- wyszeptała z
goryczą- Właśnie zostałaś żoną , mężczyzny który nawet cię nie lubi.
Westchnęła smutno i ruszyła do
sypialni.
Rozebrała się i położyła. Nie
wiedziała co mogłaby teraz robić.
Na spotkanie Zakonu, nie mogła iść,
mieli się zjawić tylko najważniejsi członkowie, domu nie chciała zwiedzać sama,
nie miała ochoty nawet czytać książki!
A dlaczego? Odpowiedź była prosta…
przed chwilą została żoną Severusa Snape’a, a ten kretyn nawet jej nie
pocałował! Nie żeby spodziewała się jakichkolwiek uczuć z jego strony, ale
chociaż głupi pocałunek!
Po dwóch godzinach bezczynnego
wpatrywania się w sufit usłyszała kroki złośliwego mężusia na schodach, wstała
szybko i gwałtownie otworzyła drzwi.
-Witam- powiedziała słodkim głosem.
-Granger czemu nie śpisz?- warknął
zdziwiony.
-Może dlatego, że nadal czekam na
jedną rzecz!
-Niby na co?- prychnął.
Hermiona przewróciła oczami,
podeszła do niego i pocałowała namiętnie, po chwili oderwała się od niego.
-Teraz mogę iść spać- powiedziała i
odwróciła się od niego wchodząc do sypialni- Dobranoc mężu!
-Nie tak szybko- przeszkodził jej w
zamknięciu drzwi, gdy spojrzała na niego zaskoczona , uśmiechnął się wrednie-
Jesteśmy w domu mojej ciotki, która jest bardzo tradycyjna Granger…
-Nie!- wykrzyknęła, domyśliwszy się
do czego zmierza.
-A jednak- mruknął i wszedł do
pokoju zatrzaskując za sobą drzwi- Może wrócić w każdej chwili, więc nie możemy
ryzykować!
-Ale… ale to nie wypada!
-Faktycznie- udał zamyślonego- Jakie
małżeństwo śpi w jednej sypialni? Granger twoja inteligencja nieraz mnie
zaskakuje!
Hermiona zarumieniła się ,
odetchnęła głęboko i spojrzała na łóżko.
-Ja po prawej- powiedziała i szybko
weszła pod kołdrę.
-Znaj moją dobroć- mruknął , gdy
rozbierał się, Gryfonka przypatrywała się mu spod przymkniętych powiek,
gdy ujrzała jego blizny, wciągnęła głośno powietrze-Nikt nie kazał ci się na
mnie gapić Granger!
-Jako TWOJA żona , mam do tego
prawo- odpowiedziała odważnie.
-Mhhh- na twarzy czarnowłosego
pojawił się sprytny uśmieszek, w następnej chwili kołdra leżała na ziemi,
Hermiona pisnęła i próbowała po nią sięgnąć.
-Co robisz?!- wykrzyknęła oburzona.
-Ty mogłaś mnie oglądnąć, więc żeby
było sprawiedliwie, powinnaś teraz pokazać się mi!- odparł wzruszając
ramionami.
-Chyba sobie żartujesz!- powiedziała
ze złością.
-Po pierwsze nie przeszliśmy na ty ,
po drugie oczywiście , że nie chce cię oglądać bez odzienia- warknął, kładąc
się obok niej.
-Po pierwsze nie uważasz, że dziwne
by było, gdybym do męża zwracała się per panie profesorze? Po drugie to było
wredne!- dosięgła kołdry i przykryła się nią po sam czubek nosa.
-Wiesz co to wspólnota małżeńska?-
mruknął i pociągnął połowę kołdry do siebie.
-Dobranoc- odpowiedziała tylko i
zamknęła powieki, chcąc jak najszybciej zasnąć.
Obudziła się wcześnie rano, z
radością odkryła że Snape obejmuje ją ramieniem.
-Mogłabym się do tego przyzwyczaić-
pomyślała, lecz zaraz przypomniała sobie powód ich małżeństwa- Trzeba sprawić
by mnie…. Pokochał? To chyba za dużo, ale polubił! Może gdy wszystko wróci do
normy , nie będzie mu przeszkadzało, że przy nim zostanę.
Hermiona wiedziała, że złapanie
Śmierciożerców to tylko kwestia czasu, podejrzewała że zostały im może dwa
tygodnie i po poplecznikach Czarnego Pana pozostanie tylko złe wspomnienie.
Westchnęła cicho i wtuliła się w
śpiącego mężczyznę.
Życie nauczyło ją , że należy
doceniać nawet najkrótsze szczęście, a bycie żoną tego cynicznego faceta czyni
ją najszczęśliwszą kobietą na świecie.
Gdy obudziła się po raz drugi
Severusa już nie było.
Ubrała się szybko i zeszła do
jadalni, gdzie ciotka Lukrecja spożywała śniadanie.
-Witaj moja droga!- zawołała na jej
widok i wskazała miejsce obok siebie- Usiądź! Severus jak zwykle gdzieś
zniknął! Nawet pięciu minut nie może usiedzieć na miejscu!
-To prawda- przytaknęła nieśmiało
zajmując miejsce.
-Bardzo się cieszę, że wreszcie
założył rodzinę!- mówiła dalej starsza kobieta nie zwracając uwagi na zmieszaną
dziewczynę- Zawsze był uparty, więc myślałam że nigdy się nie ustatkuje!
Jeszcze ten ohydny Voldemort! Dobrze, że Severus zmądrzał i przeszedł na stronę
Albusa!
-Też się cieszę – wtrąciła Hermiona.
Lukrecja spojrzał na nią poważnie.
-Kochasz go?- zapytała patrząc jej w
oczy.
-Jak nikogo na świecie-
odpowiedziała zgodnie z prawdą.
-To cudownie!- wykrzyknęła kobieta
klaszcząc w dłonie- Wybacz lecz muszę się pożegnać!
Obiecałam odwiedzić przyjaciółkę! Do
zobaczenia na kolacji!
-Do widzenia- pożegnała się z nią
Hermiona.
Gdy została sama , zaczęła się
zastanawiać gdzie mógł pójść Mistrz Eliksirów.
W chwili gdy postanowiła zwiedzić
dom, Snape wszedł do jadalni.
-Dlaczego nie powiedziałeś mi że
gdzieś idziesz?- zapytała z wyrzutem.
-Jesteśmy małżeństwem dopiero od
wczoraj, a ty już chcesz ze mnie zrobić pantoflarza?- zakpił.
-Mam to w planach- parsknęła.
Snape prychnął , usiadł i rzucił
przed nią kopertę.
-Co to?- zdziwiła się.
-List od Weasley’ówny- warknął.
-Byłeś w Norze?!- wykrzyknęła.
-Granger czy ty kiedykolwiek używasz
szarych komórek?!- zirytował się.
-Ale…
-Ginewra przebywa u Lupina-
przewrócił oczami.
-I ty poszedłeś z własnej woli do
Remusa?- zdziwiła się.
-Nie z własnej woli- zmrużył oczy-
Wolałbym w tym czasie przejść się po rozżarzonych węglach, lub spędzić czas z
tobą! To byłoby mniej straszne!
-Porównujesz spędzanie czasu ze mną,
do rozżarzonych węgli?- oburzyła się.
-Nie dziękuj- uśmiechnął się krzywo.
Hermiona tylko pokręciła
zrezygnowana głową i otworzyła list.
Kochana Mionko!
Mam nadzieję, że Snape cię nie
zamknął w jakiejś celi i nie głodzi!
U mnie wszystko dobrze, Remus mówi,
że jeszcze kilka dni i powinniśmy wrócić do swojego życia.
Harry i Ron się nie odzywają, ale z
tego co mi powiedziała mama która wczoraj nas odwiedziła, to wszystko u nich w
porządku.
Napisz do mnie chociaż dwa słowa,
bym wiedziała że przeżyłaś w towarzystwie tego jakże uroczego profesora!
Ginny
Gryfonka skończywszy czytać
zachichotała.
-Co cię tak śmieszy?- warknął Snape.
-Określenie uroczy profesor-
odpowiedziała słodko.
-Nie zaczynaj- mruknął.
-Powiesz mi po co poszedłeś do
Remusa?- zapytała po chwili.
-Albus zmusza mnie bym szykował
eliksir dla wilkołaka- powiedział niechętnie Snape- Zadowolona?
Hermiona wstała, podeszła do
mężczyzny i pocałowała go szybko w policzek.
-Jesteś dobrym człowiekiem
Severusie- wyszeptała i zostawiła go samego.
W nocy obudziła się gdy usłyszała
krzyk. Szybko usiadła i przeraziła się gdy zorientowała się że to Severus miota
się przez sen. Uklękła obok niego i pogłaskała go po głowie.
-Ciii , wszystko dobrze- szeptała
chcąc go uspokoić.
-Nie zabijaj jej!- wyszeptał
przerażonym głosem.
-Kochanie, obudź się-
poprosiła i dotknęła delikatnie jego policzka- Severusie!
Snape gwałtownie otworzył oczy i
spojrzał na nią zaskoczony.
-Co się stało?- warknął.
-Miałeś koszmar- wytłumaczyła.
Gdy ujrzała na jego twarzy wyraz
zranionej dumy, położyła się na jego ramieniu i przytuliła do niego mocno.
-Puść mnie- zażądał.
-Nie – odparła stanowczo- Opowiesz
mi?
-Granger nie mam zamiaru ci się
spowiadać!- powiedział.
-Nie dam ci spokoju dopóki się nie
dowiem wszystkiego o twojej przeszłości!- mruknęła.
-Sama tego chciałaś- warknął i tak
oto Hermiona dowiedziała się, w jaki sposób Severus dołączył do Śmierciożerców,
jak wyglądały tortury mugoli, jakie zadania przydzielał mu Voldemort…
-Śniło ci się zabójstwo tej
dziewczynki?- wyszeptała ze łzami w oczach.
-Bella ją torturowała- powiedział
beznamiętnym głosem- Mała cierpiała przez dwie godziny!
-To nie była twoja wina- wymruczała
mu do ucha.
-Wiem- prychnął- Ale świadomość tego
wcale nie pomaga!
-Mówiłeś już komuś o tym wszystkim?-
zapytała.
-Minerwa i Albus wiedzą- warknął.
-Dziękuję- spojrzała na niego z
lekkim uśmiechem.
-Za co?- zdziwił się.
-Że mi powiedziałeś- wytłumaczyła i
nie mogąc się powstrzymać pocałowała go namiętnie.
Snape przyciągnął ją do siebie
bliżej i oddawał pocałunki z pasją.
Tej nocy ich małżeństwo zostało
skonsumowane.
Od tamtej pory minęło pięć dni,
Hermiona nie wiedziała co sądzić o zachowaniu Snape’a.
W nocy czuły kochanek, za dnia
wredny nietoperz… wszystko zmieniło się szóstego dnia gdy wrócili do
Snape Manor.
Hermiona nie wiedziała czy powinna
się z tego cieszyć. U ciotki Lukrecji by zachować pozory Snape udawał
szczęśliwego małżonka, jak się teraz zachowa? Gryfonce było też szkoda
opuszczać staruszkę, zdążyła się przyzwyczaić do starszej kobiety, uwielbiała
słuchać historii o małym Severusie…
A teraz czas na zmierzenie się z
rzeczywistością.
Snape wszedł do salonu i spojrzał na
Hermionę z beznamiętnym wyrazem twarzy.
-Dostałem widomość od Dumbledora-
powiedział- Wszyscy śmierciożercy zostali złapani, więc można wracać do
Londynu.
- To cudownie- uśmiechnęła się
promiennie.
-Jutro rano każę przygotować papiery
rozwodowe- warknął- W czarodziejskim świecie, proceder jest bardziej
skomplikowany niż w mugolskim, więc musisz przygotować się na dłuższe czekanie,
zanim postanowisz się związać z kimś… innym!
-O czym ty mówisz?- wyszeptała z
szeroko otwartymi oczami.
-O rozwodzie Granger- przewrócił
oczami- Czy ty jesteś głucha? Nasze małżeństwo już nie musi…
- Ja nie chce żadnego rozwodu
kretynie!- wykrzyknęła Hermiona i spojrzała wściekłym wzrokiem na Mistrza
Eliksirów.
- Jak to nie chcesz?- zapytał
zaskoczony- Przecież ten rudy idiota chciał ci się oświadczyć i..
Nie dokończył ponieważ Hermiona
pocałował go namiętnie.
- A widziałeś jak się zgadzałam?-
zapytała gdy oderwali się od siebie i pogłaskała go po policzku- Bo ja nie
zdążyłam mu odpowiedzieć, gdybym miała czas, powiedziałabym nie!
- Dlaczego?- zapytał patrząc jej w
oczy.
- Ponieważ od dawna kocham swojego
męża- odpowiedziała z promiennym uśmiechem.
- Co ty gadasz?! Przecież ja jestem
Twoim mężem , więc…- Snape zamilkł i spojrzał na nią zaskoczony- Kochasz mnie?!
- Tak- odparła i zarzuciła mu ramiona na szyje- Kocham cię Severusie i jestem bardzo wdzięczna losowi, za to że musiałeś się ze mną ożenić!
- Tak- odparła i zarzuciła mu ramiona na szyje- Kocham cię Severusie i jestem bardzo wdzięczna losowi, za to że musiałeś się ze mną ożenić!
- Nie musiałem – warknął.
- Jak nie musiałeś?- teraz to ona
była zdziwiona.
- Mogliśmy tam się schronić bez
ślubu- mruknął odwracając wzrok.
- Snape ty mnie kochasz!-
wykrzyknęła Hermiona szczęśliwa.
- Tak kocham zadowolona?!- krzyknął
i spróbował wyplątać się z jej objęć , lecz mu na to nie pozwoliła.
- Nawet nie wiesz jak bardzo-
powiedziała z czułym uśmiechem- Kochasz mnie, ja ciebie , więc zapomnij o
rozwodzie!
- Jesteś pewna?!-zapytał patrząc na
nią uważnie.
- Tak- odpowiedziała stanowczo- I
chce żebyś już nigdy nie myślał, że byłoby mi lepiej z kimś innym , ponieważ to
kłamstwo! Jestem najszczęśliwsza właśnie z tobą!
- Zapamiętam- mruknął i pocałował ją
namiętnie.
Na drugi dzień Hermiona weszła do
Nory z lekkim uśmiechem.
- Mionka!- wykrzyknęła Ginny i
chwilę później Hermionę otoczyło wiele osób chcących się przywitać.
- Co się z tobą działo?
- Dlaczego nie wracałaś od razu?
- Co ci zrobił Snape?!
- Uspokójcie się – poprosiła i spojrzała na nich z uśmiechem- Odpowiem na wasze pytania, ale może nie teraz…
- Uspokójcie się – poprosiła i spojrzała na nich z uśmiechem- Odpowiem na wasze pytania, ale może nie teraz…
- Na co chcesz czekać?- zapytał Ron
zbliżając się do niej- Choć to nieważne, teraz ja mam do ciebie pytanie, miałem
ci je zadać w tamten dzień, ale nie zdążyłem…
- Ron..- zaczęła , lecz rudzielec
nie słuchał jej, tylko ukląkł na kolano.
- Hermiono Jean Granger czy
wyjdziesz za mnie?- zapytał.
Hermiona przygryzła wargi ,
wiedziała że zaraz zacznie się zamieszanie, nagle drzwi się otworzyły i do
środka wszedł Snape w towarzystwie Dumbledora. Mistrz Eliksirów spojrzał na
rudowłosego chłopaka z wrednym uśmieszkiem.
- Możesz mi powiedzieć co ty
wyprawiasz kretynie?!- warknął podchodząc do niech.
- Nie wtrącaj się Snape- odparł Ron
i spojrzał na Hermionę- Zostaniesz moją żoną?
- Nie – odpowiedziała z
przepraszającą miną.
- Dlaczego?!- zapytała zaskoczona
Pani Weasley.
- Bo nie chce za męża takiego
idioty?!- podsunął Snape.
- Severusie – fuknęła Hermiona
patrząc na niego z poważną miną.
- Więc im powiedz i chodźmy stąd!-
powiedział siadając w fotelu.
- Co masz nam powiedzieć?- zapytała
Ginny.
- I odkąd jesteście na ty?- odezwał
się Syriusz.
- Dziwnie by było, gdybym mówiła do
męża profesorze Snape – odpowiedziała Hermiona z lekkim uśmiechem.
Wszyscy spojrzeli na nią
zaszokowani, następnie przenieśli wzrok na rozbawionego Snape siedzącego z
założonymi rękami na fotelu.
- Jak męża?!- wykrzyknął Ron- Miałaś
zostać moją żoną!
- I co może się rozpłaczesz, co
Weasley?!- zakpił Snape.
- Severusie!- oburzyła się Hermiona.
- No co?!- warknął wstając – Jesteś
moją żoną, więc niech się z tym pogodzą! Powiedziałaś im więc idziemy!
- Severusie usiądź – poprosiła
Pani Weasley- Uspokójmy się wszyscy i porozmawiajmy spokojnie!
- Jak spokojnie?!- zdenerwował sie
Ron- Ona została żoną tego…tego…
- Kogo Weasley?!- warknął Snape.
- Ron zastanów się co chcesz
powiedzieć – ostrzegła go Hermiona i podeszła do męża, który wpatrywał się w
rudzielca zmrużonymi oczami.
- Jak mogłaś zostać jego żona?-
odezwał się Harry.
- Kocham go od lat Harry i ty dobrze
o tym wiesz – odpowiedziała z lekkim uśmiechem.
- Wiedziałeś?!- wykrzyknął Ron.
-Podejrzewałem- przyznał z rumieńcem
Potter.
- I nic mi nie powiedziałeś?-
zapytał oburzony Ron.
- Po co miał mówić?- zdziwiła się
Ginny- Było widać na pierwszy rzut oka , że Mionka jest zakochana.
- Ty też wiedziałaś?- Ron spojrzał
na siostrę wściekły.
- Każdy to widział geniuszu- zaśmiał
się Fred.
- Ale znając ciebie co się dziwić,
że tego nie zauważyłeś!- powiedział rozbawiony George.
- Wszyscy wiedzieliście?- zapytała
zaskoczona Hermiona po czym się zarumieniła- To aż, tak było widać?
- Tak- odparła Tonks z uśmiechem.
- Widzisz! – Hermiona spojrzała na
Snape’a rozbawiona – Jednak byłeś ślepym kretynem! Wszyscy widzieli że cię
kocham tylko nie ty!
- Już wiem , więc nie wiem o co ta
cała afera- warknął.
- Może o to , że chciałeś się
rozwieść, bo myślałeś że kocham Rona!- powiedziała przytulając się do niego.
- Jesteś moja i tylko moja-
wyszeptał jej do ucha.
- A ty mój, tylko mój- odpowiedziała
z uśmiechem.
- Hermiono jak możesz z nim być?-
zapytał zdumiony Ron.
- Kocham go , jest mężczyzną mojego
życia- odparła.
- Och wiem jak to jest- powiedziała
Tonks patrząc na Lupina z uśmiechem- Już nigdy żadnego faceta nie pokochasz.
- Pokocham- odpowiedziała Hermiona,
a widząc ich zaskoczenie uśmiechnęła się promiennie- Tylko, że ten facet będzie
mówił do Severusa tato , a do mnie mamo!
- Jesteś w ciąży?- zapytała
podekscytowana Ginny.
- Nie , jeszcze nie- odpowiedziała z
uśmiechem Hermiona- Ale mam zamiar być!
- Chcesz mieć z nim dziecko?!-
zapytał Ron z obrzydzeniem.
- Tak – odparła stanowczo i
spojrzała na rudzielca z zmarszczonymi brwiami- A na jednym na pewno się nie
skończy!
- Granger nie musisz opowiadać
wszystkim o naszym życiu!- warknął Snape.
- Ależ oczywiście że musi!- oburzyła
się Ginny.
- Oczywiście że muszę!- powtórzyła
ze śmiechem Hermiona i spojrzała na niego figlarnie- Zaraz opowiem jak mi się
oświadczałeś!
- Żegnam!- warknął Snape i wyszedł
trzaskając drzwiami.
- Hermiono czy nie powinnaś…-
zaczęła Panie Weasley patrząc niepewnie w stronę wyjścia.
- Nic mu nie będzie – zapewniła ją
Hermiona machnąwszy ręką- Przynajmniej dwa razy dziennie wychodzi w ten sposób!
- Mionka jak to się stało że
zostałaś jego żoną?!- zapytała podekscytowana Ginny.
- Musieliśmy uciekać przed Dołohowem
i Severus teleportował nas do dworu swojej ciotki, która powiedzmy jest trochę
staroświecka- powiedziała Hermiona chichocząc- Severus powiedział że
możemy tam zostać , ale pod warunkiem że będziemy małżeństwem!
- Mówiłem że ją zmusił!- wykrzyknął
Ron.
- Nie zmusił mnie!- odpowiedziała
stanowczo Hermiona- Ron ja wiem, że to jest nagle, ale kocham Severusa od
trzech lat i ty jak i Harry podejrzewaliście to!
- Ale sądziliśmy że się nim zauroczyłaś!- warknął Ron- A nie będziesz od razu wychodzić za niego!
- Ale sądziliśmy że się nim zauroczyłaś!- warknął Ron- A nie będziesz od razu wychodzić za niego!
- Ronald ja nie musiałam za niego
wychodzić! Ja chciałam to zrobić!
-Ale jak?! To Snape nasz wróg!
Pamiętasz?!- wykrzyknął- Nienawidziliśmy go! Nadal to robimy!
-Chyba ty- prychnęła- Jestem
szczęśliwa, więc się z tym pogódź! Ron przecież wiedziałeś , że cię nie kocham…
posłuchaj jesteśmy przyjaciółmi i nikim więcej, myślałam że już sobie to
wyjaśniliśmy w czasie szukania horokruksów!
-To o tym była ta wasza poważna
rozmowa- domyślił się teraz Harry- Przez cały czas zastanawiałem się dlaczego
atmosfera stała się taka nieznośna.
-Nie chciałam go zwodzić- przyznała
Hermiona.
-Chyba sam siebie oszukiwałem-
mruknął Ron i spojrzał na przyjaciółkę- Przepraszam.
-Nie masz za co- przytuliła go- To
nie twoja wina, że nie pasujemy do siebie!
-Ale dlaczego Snape?!- zawołał
żałośnie.
-Powinieneś być mi wdzięczny!-
powiedziała z krzywym uśmieszkiem.
-Niby czemu?- zdziwiła się Ginny.
-Boooo jakby wam to powiedzieć,
Severus gnębił nas przez siedem lat w szkole, a teraz ja się na nim będę mściła
przez resztę naszego życia- odpowiedziała z dumą.
-Hermiono jestem z ciebie dumny!-
wykrzyknął Ron między napadami śmiechu.
Gryfonka się ukłoniła czym wywołała
ogólną wesołość.
-Sądzicie że będę za bardzo okrutna,
gdy nadam naszym synom imiona Ron i Harry?- zapytała głośno kierując się do
drzwi.
-Niech Merlin ma cię w swojej
opiece!- zaśmiał się Syriusz.
Hermiona puściła do nich oczko i
wyszła za mężem.
******
Severus Snape miał dość dzisiejszego
dnia. Od rana wszyscy uczniowie schodzili mu z drogi, wiedzieli że gdy
Mistrz Eliksirów idzie mrucząc pod nosem składniki eliksiru żywej
śmierci, to jest wściekły i może wybuchnąć w każdym momencie.
- Severusie jak ci mija dzień?-
zapytał radośnie Dumbledore pojawiając się obok niego.
- A jak ma mijać?- warknął
czarnowłosy z niechęcią- Gryfoni to idioci, na każdej z ich lekcji ktoś musi
naśladować Finnigana i wysadzać kociołki!
- Na pewno im zwróciłeś uwagę –
zaśmiał się dyrektor wskazując na punktację domów- Tylko na Twoich zajęciach
stracili dwieście punktów.
- Odjąłbym wszystko gdybym nie
wiedział, że Minerwa strzeli mi kazanie- odpowiedział ze złością.
- Jak się czuje …- zaczął starzec
lecz przerwała mu McGonagall stając obok nich z chmurną miną.
- Dlaczego uwziąłeś się na tych
biednych dzieciach?!- zapytała bez żadnych wstępów patrząc na Snape.
- Mi też cię miło widzieć-
odpowiedział z ironią.
- Nie zmieniaj tematu!
- Zasłużyli na to- warknął.
- Nie prawda!- wykrzyknęła, lecz
zaraz chrząknęła i mówiła ciszej- To są bardzo zdolne dzieci! Panna Howker jest
znakomita z eliksirów a mimo to dałeś jej najniższą ocenę za dobrze uwarzony
eliksir!.
- Czyżbyś podważała mój autorytet
Minerwo?!- wysyczał Snape zakładając ramiona na piersi.
- Oczywiście że nie- oburzyła się
profesor transmutacji- Po prostu chcę żebyś traktował ich jak Ślizgonów!
- Marzyć zawsze wolno- mruknął i
powiewając swoimi nietoperzymi szatami odszedł.
- On się nigdy nie zmieni-
powiedziała Minerwa kręcąc z niedowierzania głową.
- I to nas powinno cieszyć!- zawołał
zadowolony Dumbledore- Co to byłby za Hogwart bez Severusa Snape z prawdziwego
zdarzenia?!
- Tu masz rację- McGonagall
zachichotała.
Snape podążał do swoich komnat
zastanawiając się w jaki sposób pastwić się jutro nad tymi idiotami.
- Panie profesorze!- usłyszał,
odwrócił się i spojrzał z beznamiętnym wyrazem twarzy na dwójkę gryfonów
stojących przed nim z przerażonymi minami.
- Czego?!- warknął.
- Madame Pomfrey prosi by pan
przyszedł do skrzydła szpitalnego- wydukał jeden z uczniów.
- Zejść mi z drogi- rozkazał i nie
zaszczyciwszy ich już spojrzeniem ruszył do ambulatorium.
Gdy wszedł do środka przeklął w
myślach. Pielęgniarka pochylała się nad czwarto rocznym ślizgonem, który
wyglądał jakby ktoś rzucił na niego zły urok.
- Co mu się stało?- zapytał.
- Ktoś go dolał mu eliksiru
miłosnego do napoju – odpowiedziała kobieta patrząc na chłopaka z niepokojem-
Niestety jest na niego uczulony!
- Potrzebujesz eliksiru?
- Nie- zaprzeczyła- Chciałam
powiadomić cię o zajściu.
- Zaraz dowiem się kto to zrobił-
powiedział Snape i wyszedł.
Skierował się do pokoju wspólnego
Slitherinu , wiedział że tylko ktoś z jego podopiecznych miał możliwość dolania
czegokolwiek.
Gdy wszedł uczniowie od razu
zamilkli wiedzieli, że ich opiekun przychodzi tylko wtedy gdy ktoś złamie ważny
punkt regulaminu.
-Grengers zwołaj wszystkich od
czwartego roku w górę- rozkazał prefektowi- Reszta marsz do swoich dormitoriów!
Chwilę później Snape patrzył
poważnie na Ślizgonów.
- Może mi ktoś powiedzieć, dlaczego
Wertner leży w skrzydle szpitalnym?!- zapytał spokojnie.
- Co mu się stało?- zapytała
przerażona Kelly z czwartego roku.
- Wszyscy oprócz panny Greds do
siebie!- warknął.
Dziewczyna spojrzała na niego ze
łzami w oczach.
- Ja nie chciałam profesorze-
załkała.
- Wlałaś Mattowi eliksir miłosny?-
zapytał mrużąc oczy.
- Taaak- wyjąknęła spuszczając
głowę.
- Slitherin traci dziesięć punktów-
powiedział kierując się do wyjścia- Pan Wertner musi spędzić w ambulatorium dwa
dni, masz zanieść mu notatki z zajęć!
- Dobrze profesorze- odpowiedziała
dziewczyna z niepewnym uśmiechem.
- I następnym razem nie zachowuj się
jak gryfon i porozmawiaj z nim- mruknął i wyszedł.
- Severusie!- usłyszał i wzniósł
oczy do góry.
- Co tym razem?- zapytał patrząc
obojętnie na profesor Sprout.
- Potrzebuje dziesięciu eliksirów na
odporność- powiedziała Panoma.
- Na kiedy?
- Na jutro- odparła z uśmiechem.
- Przyśle jutro jakiegoś ucznia z
nimi- obiecał.
- Och dziękuję Severusie!- zawołała
i odeszła.
Snape westchnął tylko.
- Dzień jak co dzień- mruknął i
skierował się w stronę swoich kwater.
- Severusie!
- Cholera!- warknął i spojrzał z
grobową miną na Molly Weasley która zbliżała się do niego z promiennym
uśmiechem.
- O co chodzi?- zapytał siląc się na
spokój.
- Przyszłam potwierdzić obecność
wszystkich na kolacji rocznicowej w piątek- powiedziała- Mam nadzieję, że …
-Będziemy- przerwał jej.
- Na pewno ?- spojrzała na niego
poważnie.
- Tak- warknął.
- Bardzo dobrze!- odpowiedziała z
uśmiechem-Pozdrów ….
- Pozdrowię- obiecał- Jeszcze coś?
Bo się spieszę.
- Nie to wszystko- odparła i odeszła
z uśmiechem.
- Świetnie- mruknął , nie odszedł
jednak daleko, gdy obok niego pojawił się prefekt naczelny.
- Panie profesorze ktoś pomalował
zbroję na trzecim piętrze- powiedział.
- Jakby inaczej- warknął- A wiesz
kto to zrobił?
- Tak, Pol Telkler z Gryffindoru –
odpowiedział chłopak- Widziałem jak uciekał z jakimś chłopakiem.
- Gryfoni- prychnął Snape- Idź z tym
do profesor McGonagall.
- Dobrze profesorze- powiedział
prefekt i odszedł.
Snape stanął przed drzwiami swoich
kwater i rozglądnął się naokoło.
- Jeszcze ktoś coś chce?- mruknął-
Nie?! I dobrze!- Już miał wchodzić do środka gdy usłyszał swoje nazwisko-
Cholera!
- Profesorze Snape !- zawołał Hagrid
– Psorze mam pytanie!
- Jakie?- zapytał wzdychając.
- Znalazłem w Zakazanym Lesie jajo
i..
- Smocze?- przerwał mu Snape mrużąc
oczy.
- Nie- zaprzeczył szybko gajowy- To
żaden smok! Jastrząb!
- Jastrząb ?- zdziwił się Mistrz
Eliksirów.
-Tak, centaury zniszczyły gniazdo i
tylko jedno jajko się ostało- odpowiedział Hagrid- Więc ja myślę tak sobie, że
jak z takim smokiem umiałem się zająć to z jastrzębiem sobie nie poradzę?
Z puszkiem też umiałem się obchodzić i z Dziobkiem więc…
- Czego ode mnie chcesz- przerwał mu
Snape na tracąc cierpliwość.
- No bo Billy się wykluł i chyba mu
się coś stało w skrzydło…
- Billy?!- czarnowłosy pokręcił z
niedowierzaniem głową , gajowy i jego imiona dla niebezpiecznych stworzeń…
- No i żem myślał że psor ma na to
jakiś eliksir – powiedział Hagrid.
- Panoma powinna mieć w szklarni
kilka flakoników- odpowiedział.
- Dziękuję psorze- pół olbrzym
odszedł szybko.
- Nie ma mnie już!- warknął Snape i
szybko wszedł do swoich komnat zatrzaskując za sobą drzwi, rzucił jeszcze
zaklęcie na drzwi by nikt nie proszony nie wszedł i opadł na kanapę.
- Severusie?!- usłyszał, lecz tym
razem nie zdenerwował się tylko wyciągnął rękę do kobiety stojącej w drzwiach
do sypialni.
- Chodź tu- poprosił.
Hermiona uśmiechnęła się i usiadła
mu na kolanach wtulając się w niego mocno.
- Jak ci minął dzień?- zapytała.
- Wszyscy czegoś ode mnie chcieli-
mruknął chowając twarz w jej włosy.
- Ja też czegoś chce- powiedziała ze
śmiechem.
- Ty możesz- odpowiedział.
Spojrzała na niego z uśmiechem i
pocałowała czule.
- Kocham cię Severusie!
- Wiem Granger- wyszeptał jej do
ucha.
- Połóż się na brzuchu- powiedziała
schodząc z jego kolan.
Zrobił co kazała, usiadła na nim
okrakiem i zaczęła masować jego napięte mięśnie.
- Miło- mruknął.
- Ja myślę- zaśmiała się kontynuując
masaż.
-Jak się czujesz?- zapytał po chwili
ciszy.
- Bardzo dobrze- zapewniła go.
-Jesteś zmęczona?
- Nie- odparła i schyliwszy się
pocałowała go w policzek- Wszystko w porządku Sev.
- Zejdź- powiedział, gdy go
posłuchała usiadł i przyciągnął ją na swoje kolana- Śpi?
- Tak- odpowiedziała z uśmiechem-
Ale popatrzyć zawsze możemy!
Snape nie czekał więcej, wstał i z
Hermioną w ramionach ruszył do pokoju obok ich sypialni.
Gdy znaleźli się w środku postawił
kobietę obok i oboje podeszli cicho do łóżeczka w którym spała mała
dziewczynka.
- Powiedziałaś, że czegoś ode mnie chcesz- przypomniał sobie i spojrzał na
nią marszcząc czoło.
- Mhy- mruknęła i przykryła
dziewczynkę dokładniej kocykiem i wziąwszy Snape’a za rękę wyprowadziła z
pokoju- Mam taką jedną prośbę…
- Jaką?- zapytał.
- Jutro nasza rocznica- wyszeptała
zarzucając jej ramiona na szyję- Myślałam że może byśmy poszli na romantyczną
kolację…
- A Eileen?- przerwał jej.
- Severusie nasza córeczka ma już
prawie pół roku, naprawdę możemy ją z kimś zostawić!- powiedziała przygryzając
wargę.
- Z kim?- warknął.
- Z moim rodzicami, albo z Ginny
lub…- wymieniała.
- Niech będą twoi rodzice- przerwał
jej.
- Więc jutro mamy randkę?- zapytała
z promiennym uśmiechem.
- Wierz mi , że na tym nasza trzecia
rocznica ślubu na pewno się nie skończy- wymruczał jej do ucha.
- A mogę prosić o małą zaliczkę?-
zapytała zalotnie.
- Dla ciebie wszystko- odpowiedział
biorąc ją na ręce i ruszył do sypialni.
Ponieważ od dawna kocham swojego męża- odpowiedziała z promiennym uśmiechem.
OdpowiedzUsuń- Co ty gadasz?! Przecież ja jestem Twoim mężem , więc…- Snape zamilkł i spojrzał na nią zaskoczony- Kochasz mnie?!
najlepsze co napisałaś chyba :D
uśmiałam się...
piękna miniaturka i inna niż wszystkie, które zostały napisane przez Ciebie
pozdrawiam
zapraszam do siebie na krótki rozdzialik