Dzięki wspaniałej becie miniaturka dzień wcześniej :)
Taka nietypowa para... :) Mam nadzieję, że się spodoba :)
Beta:
Kite Millie
Luna
spojrzała w swoje odbicie i uśmiechnęła się z rozmarzeniem. Może
i miała zostać w domu, ale co poradzi na to, że stęskniła się za
przyjaciółmi? Pójdzie tam tylko na chwilę! Dosłownie półgodziny i wróci do
łóżka.
Poprawiła
sukienkę i weszła do kominka by przenieś się do Hogwartu. Dziewczyna
z uśmiechem przemierzała Hogwarckie korytarze. Tyle tu przeżyła. Były to zarówno
dobre jak i złe chwile…
****
– Nie chcę już z tobą być – powiedział
Ron, wzruszając ramionami.
– Co ja takiego zrobiłam? – zapytała, powstrzymując
łzy – Jesteśmy razem od pół roku i nagle ci się znudziłam?
– Postanowiłem dać Lavender szansę – odparł
rudzielec i odwrócił się – Myślałem, że zrozumiesz…
****
Po
zerwaniu z Ronem, przez miesiąc dochodziła do siebie. Po tym czasie
dyrektor poprosił ją, by wyruszyła na poszukiwania pewnej księgi. Na szczęście
nie podróżowała sama…
****
Luna patrzyła na
mężczyznę z nadzieją w oczach.
– Zapomnij o tym – warknął i ruszył
do drzwi.
– Nie mam takiego zamiaru – odpowiedziała
i szybko do niego podeszła – Powiedziałeś, że mnie kochasz i proszę
cię, żebyś nie cofał tych słów..
– Dlaczego?
– Ponieważ to oznacza, że moje uczucia są
odwzajemnione – wyszeptała z nieśmiałym uśmiechem.
****
Właśnie
dzięki temu zdarzeniu nie była sama…
Weszła
do Wielkiej Sali i od razu znalazła się w ramionach pani Weasley.
– Tak się o ciebie baliśmy skarbie – zawołała.
– Nic ci nie jest? – zapytała Ginny.
– Czemu nie wracałaś? – dodał Ron.
– Usiądź i opowiadaj! – poprosił Harry.
Blondynka
uśmiechnęła się nieśmiało i zajęła miejsce przy stole gryfonów, gdzie
siedział cały Zakon.
– Ja.. – zaczęła.
– Gdzie byłaś? Nie mogłaś się z nami
kontaktować? – posypały się pytania, na które nie nadążała odpowiadać.
– Ja… – znów zaczęła i uśmiechnęła się do
przybyłych – Układałam sobie życie…
– Bez nas? – oburzył się Ron.
– A miałam brać ciebie pod uwagę? – prychnęła.
Wszyscy
spojrzeli na nią zaskoczeni zachowaniem Luny.
– Zmieniłaś się – odezwała się zaskoczona
Ginny.
– Każdy się zmienia – powiedziała blondynka – Gdzie
Hermiona?
– Żebyśmy wiedzieli – warknął Ron, zakładając
ramiona na piersi.
– Też zniknęła, tak jak ty! – powiedział Harry
– Ale cieszę się, że wróciłaś.
– Ja też – Luna rozejrzała się po
pomieszczeniu – Tęskniłam za tym miejscem.
– Trzeba było nie znikać – odparł zirytowanym
głosem Ron.
– Nie mam ochoty znosić twojego zachowania – odpowiedziała,
wstając, nagle złapała się stołu, podtrzymując się, by nie upaść.
– Luna! – krzyknął Harry i ją złapał.
Posadził
ją ostrożnie na krześle.
– Nic mi nie jest – uspokoiła ich.
– To co… – zaczął Ron, podchodząc, lecz nie
dokończył.
– Zbliż się do niej łasico, a nie
przeżyjesz tego dnia – warknął Snape, pojawiając się znikąd i klęknął
przed blondynką. – Podobno Krukoni są tacy inteligentni – zadrwił Snape,
podając jej fiolkę z eliksirem.
– Na pewno mądrzejsi od Ślizgonów – odparła
Luna, pijąc eliksir – Sam widziałeś, że wstawałam wolno! Po prostu mi się
w głowie zakręciło!
– Miałaś siedzieć w domu! – powiedział
wściekły, patrząc na nią uważnie.
– Dobrze się czuję – uśmiechnęła się czule
i ku zaskoczenie wszystkich pogładziła go po policzku!
– Luna… – zaczął Ron.
– Zamilcz – warknął Snape, nie patrząc nawet
w jego stronę, po czym zwrócił się do Luny – Zawsze musisz robić wszystko
po swojemu? Mam nadzieję, że nasze dziecko będzie miało charakter po mnie – mruknął,
wstając i kierując się do wyjścia.
– Merlin na pewno się nad nami zlituje – zaśmiała
się Luna.
– Jakie dziecko?! – wykrzyknął rudzielec.
– Severusie, o co chodzi? – zapytał
zdumiony Dumbledore.
– Luna, powiesz nam, co się dzieje? – Ginny
usiadła obok niej.
– Ja… – zaczęła blondynka, ale przerwał jej Snape.
– Nie wasz cholerny interes! – warknął, wziął
ją za rękę i skierował się do wyjścia.
– Severusie… – zaczęła Luna, lecz wystarczyło
jedno spojrzenie Mistrza Eliksirów, by zrozumiała, że nic nie skłoni go do
pozostania w Hogwarcie.
Gdy
znaleźli się w domu, Luna usiadła w fotelu, nie spuszczając wzroku
z mężczyzny, który podszedł do barku i nalał sobie Ognistej.
– Alkohol nie sprawi, że zapomnę o twoim
zachowaniu – powiedziała po chwili Luna.
– Moim zachowaniu? – prychnął – Czyżbym nie
był uroczy?
– Kochanie..
– Severusie! – usłyszeli.
– Są za drzwiami – zaśmiała się blondynka, gdy
Severus zaczął się nerwowo rozglądać dookoła.
– Wiem – warknął i usiadł w fotelu
obok niej.
– Nie masz zamiaru otworzyć – domyśliła się.
– Nie – przyznał, wzruszając ramionami.
– Dlaczego?
– To są wkurzający kretyni! – odparł.
– Czemu tak uważasz?
– Którego słowa nie zrozumiałaś? Wkurzający czy kretyni?! – zapytał, marszcząc czoło.
– Zachowujesz się jak rozkapryszony
pięciolatek! – podsumowała Luna i ruszyła, by wpuścić gości do środka.
– Coś ty powiedziała?! – wykrzyknął, wstając
gwałtownie.
– A którego słowa nie zrozumiałeś? – zapytała
słodko – Rozkapryszony czy pięciolatek?
– W co ja się wpakowałem – mruknął,
opadając na fotel. gdy po chwili do salonu wszedł Dumbledore w towarzystwie
Minerwy, Pottera i Weasley’ów, założył ramiona na piersi i popatrzył
na nich z nienawiścią.
– Nie wierzę! – Minerwa opadła na kanapę – Jesteście
małżeństwem?!
– Małżeństwem? – powtórzył Harry – Skąd pani
to wie?!
– Może stąd, że dopiero teraz zauważyłyśmy
obrączkę na palcu Luny – odpowiedziała Ginny.
– Niemożliwe – mruknął blady Ron – Przecież
Luna nie mogła zostać żoną tego…
– Kogo Weasley?! – zapytał Snape z jadem
w głosie – Luna nie ma obowiązku nikomu się tłumaczyć! A tym bardziej
ja!
– Czemu nic nie wiedzieliśmy? – zapytała
Minerwa – Jak to możliwe, że tak dobrze to ukrywałeś…
– Nic nie ukrywałem – uśmiechnął się krzywo.
– Severus też ma obrączkę na palcu – wytłumaczyła
Luna na widok ich zdumionych spojrzeń – Ale żadne z was tego nie zauważyło,
choć codziennie widzieliście się z nim…
– Ja.. – Minerwie zabrakło słów.
– To prawda – przyznał dyrektor zdumiony, lecz
po chwili się roześmiał – Ale nas przechytrzyłeś Severusie! Gratuluje!
– Gratulujemy – Pani Weasley chwyciła Lunę
w objęcia.
– Dziękuję – blondynka uśmiechnęła się lekko.
– Eh, teraz jakby się Hermionka znalazła – westchnęła
pani Weasley.
– Ona się nie zgubiła – prychnął Snape.
– Wiesz, gdzie jest? – zainteresowała się
Minerwa.
– A czy on czegoś kiedyś nie wiedział? – zaśmiała
się Luna i spojrzała na zegarek – Hermiona miała zjawić się na balu za
godzinę, więc jeżeli teraz wyślemy jej wiadomość, to pojawi się tutaj…
– Hermiona jest w Anglii? – zdziwiła się
Ginny.
– Wrócili wczoraj – odparł Severus, popijając
Ognistą.
– Wrócili? – Pani Weasley spojrzała na nich
uważnie – Z kim wróciła?
– Malfoy Manor coś ci mówi? – odpowiedział
Snape z wrednym uśmieszkiem.
– To niemożliwe! – wykrzyknął Ron i wraz
z Harrym wybiegli.
– Nie w ten sposób powinieneś im o tym
powiedzieć – zganiła go Luna, gdy reszta towarzystwa poszła w ich ślady.
– Tylko mi mają przeszkadzać? – prychnął
Snape.
– Musimy tam iść – Luna wstała i chwyciła
go za rękę – Nie możemy zostawić Mionki samej.
– Nie będzie sama – mruknął Mistrz Eliksirów
i przyciągnął Lunę do siebie – To raz, a dwa chyba nie chciałaś się
idiotko teleportować?!
– Chciałam… – odpowiedziała niepewnie i zmarszczyła
czoło.
– Widać Krukoni wcale nie są tacy inteligentni,
jeżeli to dopiero do ciebie dotarło – zakpił.
– Nie jestem jeszcze przyzwyczajona, że
w ciąży czegoś nie mogę robić – wytłumaczyła i spojrzała na niego
zmartwiona – To jak się tam dostaniemy?
– Kominek coś ci mówi? – kręcąc głową popchnął
ją w stronę sieci fiuu.
– Ale przecież nie mamy połączenia…
– Mamy – na jej uniesioną brew wzruszył
ramionami – Granger rekwiruje alkohol, ty moje cygara, więc musimy mieć jakieś
inne źródła…
– Porozmawiamy o tym później – przerwała
mu – Żeby czasami przez te wasze krętactwa chochliki nie wyżarły wam ostatnich
szarych komórek – dodała poważnie i zniknęła.
Gdy
pojawiła się w Malfoy Manor, Hermiona leżała na kanapie i czytała
książkę.
– Luna jak miło, że wpadłaś – zawołała była
gryfonka i wstała.
– Nie cieszyłbym się tak z naszej wizyty
Granger – warknął Snape, pojawiając się obok Luny.
– Dlaczego? – zapytała, ale zanim ktoś jej
odpowiedział, usłyszała pukanie do drzwi.
– Harry, Ron, Ginny, państwo Weasley, profesor
McGonagall i Dumbledore – wyliczyła Luna.
– Oni tu są? – zapytała Hermiona, blednąc – To
nie tak miało wyglądać…
– Widocznie plany się zmieniły – oznajmił
Snape, siadając w jednym z foteli i przywołał do siebie
szklaneczkę Ognistej – Niech przedstawienie się zaczyna!
– Jesteś… – zaczęła Luna, lecz tylko prychnęła
i spojrzała na Hermionę – Gdzie…
– W pracy – odpowiedziała szybko Hermiona
i odetchnęła głęboko – Dlatego nie pojawiliśmy się jeszcze w Hogwarcie…
– powiedziawszy to, ruszyła ku drzwiom.
– Pani, jacyś ludzie – przy drzwiach stała
skrzatka i zaczęła jej się nisko kłaniać.
– Wiem, Rundy – przerwała jej Hermiona z uśmiechem
– Poradzę sobie, możesz odejść – otworzyła drzwi i stanęła oko w oko
z czerwonym z wściekłości Ronaldem.
– Co to ma znaczyć?! – wrzasnął na powitanie.
– Też miło cię widzieć – odparła i otworzyła
szerzej drzwi – Wejdźcie, proszę.
Gdy
wszyscy znaleźli się w salonie, Hermiona usiadła obok Luny i czekała…
– Nie wierzę, że znikasz sobie na dwa lata
i nagle wracasz, i gdzie cię znajdujemy?! – Wrzeszczał dalej Ron –
W jaskini tych Śmierciożerców! Jak mogłaś związać się z fretką?!
– Nie związałam się z fretką – przerwała
mu i zaczęła się denerwować. Dlaczego musi go właśnie teraz nie być…
– To niby z kim? – zapytał Harry.
– Niby nie powinno cię to interesować – odezwał
się Lucjusz Malfoy, wchodząc do środka – Severus mnie zawiadomił – odpowiedział
na widok zaskoczonej miny Hermiony.
– Na szczęście – mruknęła i szybko do
niego podeszła.
– Jaki jest powód waszej jakże niechcianej
wizyty? – warknął, przyciągając do siebie Hermionę, która uśmiechnęła się
i pocałowała go w policzek.
– Powiedz nam, że to nie z nim się
związałaś – poprosiła Ginny.
– Wyszłam za Lucjusza – odparła Hermiona
dumnie, gdy poczuła, jak jej mąż napina wszystkie mięśnie – I nie, nie
zmusił mnie, i nie, nie poi mnie eliksirami, i nie, nie przetrzymuje
mnie tu siłą, i nie, nie odejdę od niego – dokończyła, patrząc wyzywająco
na Rona i Harrego.
– To miał być zwykły bal – mruknął Harry.
– Oh, drogi chłopcze, na balach w Hogwarcie
zawsze zdarza się coś niespotykanego – odpowiedział uśmiechnięty dyrektor – Cieszymy
się bardzo, że obie wróciłyście do Anglii i, jak widzę, jesteście w dobrych
rękach.
– W najlepszych – Hermiona przytuliła
policzek do ramienia blondyna, a Luna chwyciła Severusa za rękę.
Ginny
odetchnęła głęboko i podeszła do Hermiony.
– Przepraszam – powiedziała i po chwili
obie trwały w mocnym uścisku.
– Ja też cię przepraszam – wychlipała
Hermiona.
– I znowu się zaczyna – odezwał się
zrezygnowanym tonem Malfoy, patrząc na płaczącą żonę.
– Nie można sobie już popłakać? – zapytała
Luna, ścierając z policzka łzy.
– Nie jest to niezbędne – mruknął Snape, podając
jej chusteczkę i westchnął, kiedy ją zignorowała i przytuliła się do
jego piersi, w ten sposób wycierając resztę łez.
– Tak się cieszę, że wszystko się wyjaśniło – powiedziała
wzruszona Pani Weasley.
– Nie przeszkadzamy już – Dumbledore wstał – Pora
wracać na bal!
– Odezwiemy się jutro – obiecała Ginny,
a Ron i Harry przytaknęli.
– Dobrze – Hermiona pożegnała się ze
wszystkimi, i gdy zostali sami wtuliła się w Lucjusza.
– Wszystko w porządku? – zapytał,
zmuszając ją, żeby spojrzała mu w oczy.
– Jak najlepszym – odparła.
Bała
się tego spotkania, bała się reakcji przyjaciół na jej małżeństwo z Lucjuszem.
Na
szczęście wszystko ułożyło się wspaniale i mogła teraz cieszyć się
chwilami z ukochanym.
– Ron zerwał z Luną w sposób wysoce
naganny! – powiedziała Hermiona.
– Nie chciał dawać jej nadziei – Ginny próbowała
tłumaczyć brata.
– Ale w taki sposób?
– Nie przesadzaj Mionka – rudowłosa machnęła
lekceważąco ręką – Już po sprawie!
– Moim zdaniem nie jest po sprawie! Widziałaś
Lunę? Jest załamana!
– Przejdzie jej…
– Odkąd stałaś się taka nieczuła? – zdziwiła
się Hermina.
– Jestem taka jak zawsze – oburzyła się
rudowłosa.
– Kiedyś ochrzaniłabyś Rona, a Lunę
pocieszała!
– Widocznie mam inne sprawy na głowie!
– Widocznie tak! – wykrzyknęła Hermiona
i odeszła od przyjaciółki.
****
– Granger,
co ty tutaj robisz? – zapytał Lucjusz Malfoy, wchodząc do swojego gabinetu – Nie
powinnaś być w szkole?
– Już ją skończyłam – odparła i spojrzała
na niego poważnie – Podobno szuka pan sekretarki….
****
– Obiecaj, że to nie będzie na chwilę – poprosiła
cicho, gdy leżeli u niego w sypialni.
– To będzie na zawsze głupia Gryfonko – odparł
i pocałował ją w czoło – Zapamiętaj sobie, że Malfoy’owie nie oddają
czegoś, co jest dla nich cenne.
– Strasznie się plątasz w tym wznawianiu
miłości – odważnie spojrzała mu w oczy.
– Widocznie nie mam takiej wprawy – odparł
z iście ślizgońskim uśmieszkiem.
– Kocham cię – wyszeptała mu do ucha.
– Ja ciebie też Granger – warknął, nie chcąc
zabrzmieć ckliwie.
****
– Granger, czy ty mnie w ogóle słuchasz?
– warknął Malfoy.
– Och przepraszam – pocałowała go czule – Zamyśliłam
się.
– Miałaś mi coś powiedzieć – odparł,
podchodząc do barku.
– Miałam – uśmiechnęła się tajemniczo.
– No więc.. – ponaglił ją, nalewając sobie
Ognistej Whisky i wyciągając cygaro.
Hermiona
podeszła do niego i wyrwała mu cygaro z ręki.
– Granger, co ty do cholery robisz? – oburzył
się.
– Nie możesz palić w moim towarzystwie – odpowiedziała.
– Odkąd ci to przeszkadza? – warknął – Jedno
cygaro po pracy jeszcze nikomu…
– Naszemu dziecku może zaszkodzić – przerwała
mu i z uśmiechem czekała na jego reakcje.
– Dziecku – powtórzył i przyciągnął ją do
siebie – Granger …
– Tak? – spojrzała mu w oczy i zobaczyła
radość…
– Zero cygar – obiecał głaszcząc ją po
policzku, po czym pocałował namiętnie.
****
– Jak mogłaś być tak nieodpowiedzialna i iść
do Hogwartu, gdy kazałem ci odpoczywać?! – wykrzyknął Snape, gdy tylko
przekroczyli próg domu.
– Wstałam i poszłam – odpowiedziała Luna
z uśmiechem – Tak się cieszę, że wszystkim spotkałam…
– Miałaś leżeć – warknął.
– Miałam, ale stwierdziłam, że naszej małej
wilii nic się nie stanie – odparła, gładząc się po brzuchu.
– Ale mogłaś zemdleć po drodze – narzekał
dalej – Gdyby cię nikt nie znalazł…
– Nie kracz – przerwała mu i pocałowała
namiętnie – Wszystko ułożyło się doskonale…
– Kiedyś cię zabiję – mruknął, opierając brodę
o czubek jej głowy. Poczuł, jak zachichotała.
– Wiesz, że cię kocham? – zapytała i spojrzała
na niego czule.
– Coś o tym słyszałem – odpowiedział
i przytulił ją mocniej – Skrzacie, ja przez ciebie kiedyś oszaleje…
– Może nie będzie tak źle – zaśmiała się
i przyznała w duchu, że bardziej szczęśliwa chyba nie mogłaby być.